[WH - Freestyle] Drużyna Druga
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
-Ktoś nas tu chyba na wabia wystawia, więc spróbujmy chociaż przeżyć-powiedziała -Więc najpierw, skoro i tak go nie śledzimy poza miastem, proponuję wynając parę smarkaczy, by obserwowali bramy. Dać rysopis i niech uważają, a potem śledzą aż do tego miejsca, gdzie ma się ofiara zatrzymać. Niech nam też opiszą ich towarzyszy, bardzo dokładnie. Ustalmy porę napadu i miejsce- czy to ma być nieszczęśliwy wypadek? Czy raczej robota nocą? W każdym razie potrzebujemy kamuflażu, jakiegoś przebrania. Jaką porę wybieramy?- spytała- Może się niech reszta wypowie? Chyba, że -dodała bardzo cicho-chcesz ich poświęcić na przynętę..
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Igor
- Nie jesteś jak zwykła elfka. Jak na elfa masz bardzo nietypowy charakter. - Stwierdził z przekonaniem ale szeptem
- Możemy ich poświęcić. Ważne, by przeżyć. - dodał jeszcze ciszej. Gdyby wiatr był mocniejszy jego głos zupełnie by ucichł.
- To nie jest takie proste.Dziewięciu podróżników może stanowić karawanę, więc ryzyko, że to nie oni jest duże. Livrian może wejść z każdej strony miasta. Niekoniecznie z obstawą. Może wejść sam nie wyróżniając się z tłumu. Nie wiemy jak on wygląda. Mamy go zabić. Nieważna jest pora. Teraz liczy się nasze życie. A gdyby tak... Przebrać się za strażników? - powiedział już normalnie
- Nie jesteś jak zwykła elfka. Jak na elfa masz bardzo nietypowy charakter. - Stwierdził z przekonaniem ale szeptem
- Możemy ich poświęcić. Ważne, by przeżyć. - dodał jeszcze ciszej. Gdyby wiatr był mocniejszy jego głos zupełnie by ucichł.
- To nie jest takie proste.Dziewięciu podróżników może stanowić karawanę, więc ryzyko, że to nie oni jest duże. Livrian może wejść z każdej strony miasta. Niekoniecznie z obstawą. Może wejść sam nie wyróżniając się z tłumu. Nie wiemy jak on wygląda. Mamy go zabić. Nieważna jest pora. Teraz liczy się nasze życie. A gdyby tak... Przebrać się za strażników? - powiedział już normalnie
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Nie wiemy jak on wygląda?-Ninerl wytrzeszczyła oczy-Chyba sobie ze mnie żarty robisz? Powiedz temu Haradowi, że dopóki nie dostarczy opisu i jakiegoś wizerunku, to my nie wykonujemy tej roboty. Ja nie ruszę palcem.
Jeśli go dostarczy, to i tak to bedzie musiała byc szybka akcja, jak widzę.
Ale-uśmiechnęła się- kanały mogą być przydatne. Gildia musi znać ich rozkład- niech nam dostarczą przewodnika albo jakąś mapę. Przebrać się za strażników? Niegłupie, tylko przy bramie nie możemy za wiele zrobić. Może upozorujmy jakieś hmm, zatrzymanie pod pretekstem np. podobieństwa ofiary do kogoś. Tylko i tak, bez opis ani rusz. Mówisz, zwykła elfka?-głos Ninerl nabrał goryczy.- Nigdy nią nie będę...nie ma takiej możliwości. Ale to może lepiej....
Jeśli go dostarczy, to i tak to bedzie musiała byc szybka akcja, jak widzę.
Ale-uśmiechnęła się- kanały mogą być przydatne. Gildia musi znać ich rozkład- niech nam dostarczą przewodnika albo jakąś mapę. Przebrać się za strażników? Niegłupie, tylko przy bramie nie możemy za wiele zrobić. Może upozorujmy jakieś hmm, zatrzymanie pod pretekstem np. podobieństwa ofiary do kogoś. Tylko i tak, bez opis ani rusz. Mówisz, zwykła elfka?-głos Ninerl nabrał goryczy.- Nigdy nią nie będę...nie ma takiej możliwości. Ale to może lepiej....
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Igor
- Cóż... Myślę, że ten Ethel może dać nam jego rysopis. Tylko gdzie on teraz jest? Zauważyłaś, że zawsze jak ktoś jest potrzebny to nie znajdziesz tego kogoś? - Mówił spod wąsa.
- A może wy coś zaproponujcie. Tu też chodzi o wasze życie. - Rzucił do tyłu
- Co masz na myśli mówiąc, że nigdy nią nie będziesz? Czyżby nie płynęła w Tobie czysta krew elfów? Jesteś półelfką? Skąd pochodzisz? - zapytał Ninerl
- Szczerze mówiąc mam sobie coś z elfa. Mój pradziadek była elfem. Z widocznych tego efektów zostały chyba tylko oczy. A w mojej psychice zamiłowanie do tej rasy. Właśnie przez to nauczyłem się strzelać ich sposobem. - stwierdził. Przechodząc ulicą jedna z latarnii oświetliła tego twarz. Jego oczy były bardzo widoczne. Nawet wtedy gdy mdłe światło padało na nie. Łatwo można było rozpoznać, że były niebieskie. Ich barwa była bardzo intensywna.
- Cóż... Myślę, że ten Ethel może dać nam jego rysopis. Tylko gdzie on teraz jest? Zauważyłaś, że zawsze jak ktoś jest potrzebny to nie znajdziesz tego kogoś? - Mówił spod wąsa.
- A może wy coś zaproponujcie. Tu też chodzi o wasze życie. - Rzucił do tyłu
- Co masz na myśli mówiąc, że nigdy nią nie będziesz? Czyżby nie płynęła w Tobie czysta krew elfów? Jesteś półelfką? Skąd pochodzisz? - zapytał Ninerl
- Szczerze mówiąc mam sobie coś z elfa. Mój pradziadek była elfem. Z widocznych tego efektów zostały chyba tylko oczy. A w mojej psychice zamiłowanie do tej rasy. Właśnie przez to nauczyłem się strzelać ich sposobem. - stwierdził. Przechodząc ulicą jedna z latarnii oświetliła tego twarz. Jego oczy były bardzo widoczne. Nawet wtedy gdy mdłe światło padało na nie. Łatwo można było rozpoznać, że były niebieskie. Ich barwa była bardzo intensywna.
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Skoro ma nas pilnować, to się sam znajdzie-skwitowała słowa Kozaka Ninerl.-Co do mojej rasy, to popatrz na kolor mojej skóry- wyciągnęła dłoń. Mimo słabego światła, skóra dłoni wydawała się ciemna, zapewne w świetle dziennym ciemnobrązowa.- I na odcień moich włosów- potrząsnęła kucykiem lśniącym srebrno w świetle księżyca-Dodaj jeszcze to, że miejscem mojego wychowania było duże, ludzkie miasto i otrzymasz odpowiedź- uśmiechnęła się pod nosem.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
Baltazar
Niewinność tej istoty, czy raczej twej ofiary, pociągała cię tak samo mocno jak i odpychała. Zacząłeś śledzić kobietę, która jakby Cię wyczuwając zaczęła przyśpieszać kroku. Zapach jej skóry zmieszany z delikatną wonią perfum sprawiły, że zrobiłeś się głodny. Czułeś, jak gorąca krew krąży szybko w jej żyłach, jak młode serce wali jak oszalałe. Zacząłeś łowy, lecz nie śpieszyłeś się...
(a co MG ma do powiedzenia zawsze możesz się opanować )
Nin, Ant... Fajnie, że sobie tak ładnie gadacie, ale zawsze możecie to obgadać na GG czy przez PW i później wrzucić to w jeden post. Bo później to się Mody zaczną czepiać, że spamujecie tymi przecinkami No, postarać się, rozbudować nieco
Acha, doszliście w końcu do tej łaźni
Niewinność tej istoty, czy raczej twej ofiary, pociągała cię tak samo mocno jak i odpychała. Zacząłeś śledzić kobietę, która jakby Cię wyczuwając zaczęła przyśpieszać kroku. Zapach jej skóry zmieszany z delikatną wonią perfum sprawiły, że zrobiłeś się głodny. Czułeś, jak gorąca krew krąży szybko w jej żyłach, jak młode serce wali jak oszalałe. Zacząłeś łowy, lecz nie śpieszyłeś się...
(a co MG ma do powiedzenia zawsze możesz się opanować )
Nin, Ant... Fajnie, że sobie tak ładnie gadacie, ale zawsze możecie to obgadać na GG czy przez PW i później wrzucić to w jeden post. Bo później to się Mody zaczną czepiać, że spamujecie tymi przecinkami No, postarać się, rozbudować nieco
Acha, doszliście w końcu do tej łaźni
-
- Stópkowy Tawerniak
- Posty: 138
- Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
- Numer GG: 2863670
- Lokalizacja: Podmrok
- Kontakt:
Ethel Furie
Opuszczając najemników zmierzających obmyć się z nieczystości wyruszył, aby odnaleźć Baltazara. Odnalazł go w pobliżu slamsów. Spojrzał na niego, lecz widział kogoś innego, widział głodną, złaknioną krwi bestię. Zobaczył też jego ofiarę. Nie dziwił się hybrydzie, kąsek mógł wydawać się smaczny. Szedł tuż przy nim, niewidoczny dla wszystkich. Równym krokiem, ramię w ramię. Patrzył teraz jego wzrokiem. Czuł jego rządze. Po chwili marszu syknął. -Napewno tego chcesz? - zapytał, jakby odpowiedź była jasna.-Nie opanujesz tego.. twój rozum, ciało, nieopanujesz - dokończył mówiąc mu w myślach.
Wyprzedził go, materializując się przed nim. -Nie.. - powiedział spokojnie. Nie chcesz tego.. - ciągnął dalej. -Nawet nie jesteś teraz sobą. Jesteś hybrydą. Moge Cię jednak czegoś nauczyć. Dlatego musisz wyżec się ludzkiej krwi, na poczet zwierzęcej, która może aż tak smaczna nie jest.. - uśmiechnął się. -..jednak pozwoli Ci pokonać bariery, o których nawet nie śniłeś.
Odsłaniając swe kły spojrzał na Baltazara, który dalej wydawał sie być w amoku, jednak rozumiał jego słowa. Ethel wyciagnął rękę, kładąc swoje spiczaste, kruche, jak mogło się wydawać palce na jego ramieniu. -Chodź ze mną.
Noc była młoda, a obaj zdawali się zapomnieć o zmęczeniu i potrzebie odpoczynku. Wampir wyjaśniał hybrydzie pewne rzeczy. Siedzieli na dachu jednego z budynków rozmawiając. O metodach koncentracji, o tym, jak bardzo jest ważna. Zapewniał, że kiedyś pojmie to wszystko, w swoim czasie. Zastanawiał się także, czy jednak nie wymusić na nim odpuszczenia sobie tego wszystkiego, opowiedzieć o wszystkich rozterkach wampira. Widział jednak błysk w jego oczach, mogących, chcących pochłaniać wiedzę, którą mu wyjawiał bez końca.
-Dokończymy tą rozmowę, to pewne. - rzucił na koniec, odchądząc powoli, a po chwili znikając, owinięty płaszczem nocy. Zostawił Baltazara samego sobie, aby mógł rozważyć i przemyśleć wszystko, o czym mu powiedział.
Opuszczając najemników zmierzających obmyć się z nieczystości wyruszył, aby odnaleźć Baltazara. Odnalazł go w pobliżu slamsów. Spojrzał na niego, lecz widział kogoś innego, widział głodną, złaknioną krwi bestię. Zobaczył też jego ofiarę. Nie dziwił się hybrydzie, kąsek mógł wydawać się smaczny. Szedł tuż przy nim, niewidoczny dla wszystkich. Równym krokiem, ramię w ramię. Patrzył teraz jego wzrokiem. Czuł jego rządze. Po chwili marszu syknął. -Napewno tego chcesz? - zapytał, jakby odpowiedź była jasna.-Nie opanujesz tego.. twój rozum, ciało, nieopanujesz - dokończył mówiąc mu w myślach.
Wyprzedził go, materializując się przed nim. -Nie.. - powiedział spokojnie. Nie chcesz tego.. - ciągnął dalej. -Nawet nie jesteś teraz sobą. Jesteś hybrydą. Moge Cię jednak czegoś nauczyć. Dlatego musisz wyżec się ludzkiej krwi, na poczet zwierzęcej, która może aż tak smaczna nie jest.. - uśmiechnął się. -..jednak pozwoli Ci pokonać bariery, o których nawet nie śniłeś.
Odsłaniając swe kły spojrzał na Baltazara, który dalej wydawał sie być w amoku, jednak rozumiał jego słowa. Ethel wyciagnął rękę, kładąc swoje spiczaste, kruche, jak mogło się wydawać palce na jego ramieniu. -Chodź ze mną.
Noc była młoda, a obaj zdawali się zapomnieć o zmęczeniu i potrzebie odpoczynku. Wampir wyjaśniał hybrydzie pewne rzeczy. Siedzieli na dachu jednego z budynków rozmawiając. O metodach koncentracji, o tym, jak bardzo jest ważna. Zapewniał, że kiedyś pojmie to wszystko, w swoim czasie. Zastanawiał się także, czy jednak nie wymusić na nim odpuszczenia sobie tego wszystkiego, opowiedzieć o wszystkich rozterkach wampira. Widział jednak błysk w jego oczach, mogących, chcących pochłaniać wiedzę, którą mu wyjawiał bez końca.
-Dokończymy tą rozmowę, to pewne. - rzucił na koniec, odchądząc powoli, a po chwili znikając, owinięty płaszczem nocy. Zostawił Baltazara samego sobie, aby mógł rozważyć i przemyśleć wszystko, o czym mu powiedział.
...
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
- Lokalizacja: Zewsząd...
- Kontakt:
Baltazar
Szedł za ofiarą. Był coraz bliżej niej. Nagle staną przed nim Ethel. Dusza krzyczała.
„Nie pozwól mi na to! Jednak ten głód...”
Obnażył kły spoglądając złotymi oczyma, w których wydawał się być ogień, w stronę niedoszłej ofiary. Wampir chwycił go za ramię. Wtedy jakby trochę się ocknął. Ruszył za nim. Rozmawiali długo na dachu jakiegoś budynku. Mógł go słuchać bez końca. Każde jego słowo trafiało go niczym młot i pozostawało rozbrzmiewając echem w uszach. Baltazar zamyślił się. Nie zauważył nawet kiedy sam Ethel zdołał się ulotnić.
„Samotność... To właśnie przekleństwo każdego z wampirów.”
Wiele myśli krążyło mu po głowie. Siedział tak jakiś czas gapiąc się na puste, ogarnięte czernią nocy, którą tak ubóstwiał, uliczki. W oddali zauważył znajome postaci. To byli jego nowi znajomi. Ruszył w ich kierunku. Szedł szybko. Nie chciał ich zgubić. Wyprzedził wszystkich i staną naprzeciw kozaka, idącego wraz z dziewczyną przypadkowo wmieszaną w całą aferę. Uniósł kaptur ukazując błyszczące, jakby zwierzęce oczy o ciemnożółtym odcieniu odbijające blady blask księżyca i czarne włosy, niestety w cudownym nieładzie.
- Tęskniliście za mną ? – Spytał ukazując parę śnieżnobiałych kłów, układając twarz w ironiczny, szorstki uśmiech. – Postanowiłem skorzystać z łaźni. Po waszej wizycie w kanałach wnioskuję, że i wy się tam teraz udajecie. – Tym razem szczery uśmiech spłynął na jego usta, nie wiedział, że jeszcze tak potrafi. Nie zatrzymując wszystkich usunął się z drogi i zaczął iść obok ów kozaka.
– Chyba się nie przedstawiłem. Przepraszam ale nie było na to zbyt wiele czasu. Jestem Baltazar lub hybryda jak wolisz. Skoro mamy pracowac razem, powinniśmy chociaż trochę się znać.
Szedł za ofiarą. Był coraz bliżej niej. Nagle staną przed nim Ethel. Dusza krzyczała.
„Nie pozwól mi na to! Jednak ten głód...”
Obnażył kły spoglądając złotymi oczyma, w których wydawał się być ogień, w stronę niedoszłej ofiary. Wampir chwycił go za ramię. Wtedy jakby trochę się ocknął. Ruszył za nim. Rozmawiali długo na dachu jakiegoś budynku. Mógł go słuchać bez końca. Każde jego słowo trafiało go niczym młot i pozostawało rozbrzmiewając echem w uszach. Baltazar zamyślił się. Nie zauważył nawet kiedy sam Ethel zdołał się ulotnić.
„Samotność... To właśnie przekleństwo każdego z wampirów.”
Wiele myśli krążyło mu po głowie. Siedział tak jakiś czas gapiąc się na puste, ogarnięte czernią nocy, którą tak ubóstwiał, uliczki. W oddali zauważył znajome postaci. To byli jego nowi znajomi. Ruszył w ich kierunku. Szedł szybko. Nie chciał ich zgubić. Wyprzedził wszystkich i staną naprzeciw kozaka, idącego wraz z dziewczyną przypadkowo wmieszaną w całą aferę. Uniósł kaptur ukazując błyszczące, jakby zwierzęce oczy o ciemnożółtym odcieniu odbijające blady blask księżyca i czarne włosy, niestety w cudownym nieładzie.
- Tęskniliście za mną ? – Spytał ukazując parę śnieżnobiałych kłów, układając twarz w ironiczny, szorstki uśmiech. – Postanowiłem skorzystać z łaźni. Po waszej wizycie w kanałach wnioskuję, że i wy się tam teraz udajecie. – Tym razem szczery uśmiech spłynął na jego usta, nie wiedział, że jeszcze tak potrafi. Nie zatrzymując wszystkich usunął się z drogi i zaczął iść obok ów kozaka.
– Chyba się nie przedstawiłem. Przepraszam ale nie było na to zbyt wiele czasu. Jestem Baltazar lub hybryda jak wolisz. Skoro mamy pracowac razem, powinniśmy chociaż trochę się znać.
Bella Horrida! Bella!
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zanzafaar:
Przysłuchiwał się rozmowie obu osób i milczał. -Wiecie... faktycznie każdą drogą podróżuje pełno Elitarnych Strażników...- mruknął. -Widziałem tych gości, pewni siebie - nadęte, pancerne balony- burknął, krzywiąc się. Wspomniał, ze te nadęte, pancerne balony mogły by go rozłożyć na łopatki. -Ale nie można im odmówić doświadczenia, powiedzmy że maja podstawy do bycia takowymi..- mruknął.
-Ludzie pewni siebie się nie kryją, nie zasłaniają swej prawdziwej osobowości. "Niech przyjdą"- zaintonował tęgi głos głupiego paladyna. -"Posmakują mego ostrza", lub raczej "oszcza" w wypadku paladyna- mruknął jeszcze. -Trzeba by się przyglądnąć strażnikom i ich rozmieszczeniu w wypadku planowania zasadzki w mieście. Kanały nie są aż tak przydatne, jak by mogło się zdawać. Cuchnąc rynsztokiem nie podkradniesz się do nikogo- westchnął. -A przy zabójstwie w mieście bez tego ani rusz. Chyba, że chcecie zaatakować frontalnie, wtedy pozwólcie, że załatwię sprawę szybciej i oddalę się stad, celem zaatakowania ich na drodze - wiesze szanse przeżycia- westchnął. -Przynajmniej jeśli straż tu jest taka, jak mawiają- dodał. Pstryknął palcami. –Kanały można wykorzystać do ucieczki, ale biorąc pod uwagę ich śliskość i ilość staży w mieście – też nie wydają się być wiele lepszym rozwiązaniem niż ulice...-
Zwrócił się potem ni to do Ninerl, ni to do Igora, patrząc na jaj karnacje i włosy. Zawieszając wzrok na chwile na samej twarzy. -Wiesz... przed chwilą w takim wypadku mieliśmy klasyczny paradoks. Mówiłem o sposobie naszego zaznajomienia, który, nawiasem mówiąc, był co najmniej nietypowy. Jestem Zanzafaar. Uświadczę niewątpliwej przyjemności pracowania z panią przez najbliższe dwa dni.-
Przysłuchiwał się rozmowie obu osób i milczał. -Wiecie... faktycznie każdą drogą podróżuje pełno Elitarnych Strażników...- mruknął. -Widziałem tych gości, pewni siebie - nadęte, pancerne balony- burknął, krzywiąc się. Wspomniał, ze te nadęte, pancerne balony mogły by go rozłożyć na łopatki. -Ale nie można im odmówić doświadczenia, powiedzmy że maja podstawy do bycia takowymi..- mruknął.
-Ludzie pewni siebie się nie kryją, nie zasłaniają swej prawdziwej osobowości. "Niech przyjdą"- zaintonował tęgi głos głupiego paladyna. -"Posmakują mego ostrza", lub raczej "oszcza" w wypadku paladyna- mruknął jeszcze. -Trzeba by się przyglądnąć strażnikom i ich rozmieszczeniu w wypadku planowania zasadzki w mieście. Kanały nie są aż tak przydatne, jak by mogło się zdawać. Cuchnąc rynsztokiem nie podkradniesz się do nikogo- westchnął. -A przy zabójstwie w mieście bez tego ani rusz. Chyba, że chcecie zaatakować frontalnie, wtedy pozwólcie, że załatwię sprawę szybciej i oddalę się stad, celem zaatakowania ich na drodze - wiesze szanse przeżycia- westchnął. -Przynajmniej jeśli straż tu jest taka, jak mawiają- dodał. Pstryknął palcami. –Kanały można wykorzystać do ucieczki, ale biorąc pod uwagę ich śliskość i ilość staży w mieście – też nie wydają się być wiele lepszym rozwiązaniem niż ulice...-
Zwrócił się potem ni to do Ninerl, ni to do Igora, patrząc na jaj karnacje i włosy. Zawieszając wzrok na chwile na samej twarzy. -Wiesz... przed chwilą w takim wypadku mieliśmy klasyczny paradoks. Mówiłem o sposobie naszego zaznajomienia, który, nawiasem mówiąc, był co najmniej nietypowy. Jestem Zanzafaar. Uświadczę niewątpliwej przyjemności pracowania z panią przez najbliższe dwa dni.-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Marynarz
- Posty: 385
- Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
- Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
- Kontakt:
Hlava
Przez całą drogę sie nie odzywał. Jedyne słowa jakie wypowiedział były skierowane do Ninerl:
- Jestem Voleur, ale i tak wszyscy mówią na mnie Hlava. - uśmiechnął sie i powrócił do rozmyślań.
Myślał cały czas o tym czy zdąrzy załatwić wszystko. "Mam mało czasu",pomyślał.
- Zanzaafarze...A co myślisz, że zastawić pułapke na straż w kanałach? Uciekać kanałami i zostawić im "niespodziankę". Możnaby zawalić korytarz. Z tego co zaobserwowałem z mojego "podziwiania kanałów" dałoby to zrobić.
Cmoknął.
- Chociaż nie... atakowac ich w mieście to niezbyt dobry pomysł. Jedynym plusem jest to, że będzie nadjeżdzał wieczorem... - westhcnął. Dla mnie to za mało czasu.
Przestąpił z nogi na noge. Poszedł zmyć z siebie nieczystości. Był przyzwczajony do takiego zapachu, ale jednak czuł się dziwnie. Baaardzo dawno nie czuł się tak brudny.
Przez całą drogę sie nie odzywał. Jedyne słowa jakie wypowiedział były skierowane do Ninerl:
- Jestem Voleur, ale i tak wszyscy mówią na mnie Hlava. - uśmiechnął sie i powrócił do rozmyślań.
Myślał cały czas o tym czy zdąrzy załatwić wszystko. "Mam mało czasu",pomyślał.
- Zanzaafarze...A co myślisz, że zastawić pułapke na straż w kanałach? Uciekać kanałami i zostawić im "niespodziankę". Możnaby zawalić korytarz. Z tego co zaobserwowałem z mojego "podziwiania kanałów" dałoby to zrobić.
Cmoknął.
- Chociaż nie... atakowac ich w mieście to niezbyt dobry pomysł. Jedynym plusem jest to, że będzie nadjeżdzał wieczorem... - westhcnął. Dla mnie to za mało czasu.
Przestąpił z nogi na noge. Poszedł zmyć z siebie nieczystości. Był przyzwczajony do takiego zapachu, ale jednak czuł się dziwnie. Baaardzo dawno nie czuł się tak brudny.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Igor
- Baltazar... Zapamiętam... Jestem Igor Antonov. - odpowiedział pół-wampirowi i podał mu prawą dłoń.
- Według mnie najlepiej będzie zrobić zasadzkę w lesie. Nie głęboko. Tuż przed miastem. Wiem... Jeden z nas przebierze się za strażnika. To wyeliminuje problem straży miejskiej. A nawet strażnicy będą mogli nam pomóc. Po za tym nie będziemy musieli później uciekać. A wracając do treści planu.Przebrana osoba zatrzyma Livriana z obstawą. "Strażnik" będzie rozmawiał z elfem, wyjmie sztylet i wbije mu go. W tym czasie reszta zaatakuje najemników. Średnio jeden na osobę. Ja i zabójca zabijemy kogoś strzelając tudzież rzucając w obstawę zanim wyszkoczymy z ukrycia. Ktoś jeszcze potrafi strzelać? Cała akcja zajęłaby kilka minut. Tylko są w tym planie dziury, które zapewne pomógłby nam rozwiązać wampir. Gdzie on jest? Opisałby nam cel i powiedziałby mniej więcej, z której strony nadjeżdza. No i nie wiemy jakie asy w rękawie może mieć ten Livrian. Ale w tym może nam pomóc również pomocnik Harada. Możemy wykonać misję nocą. Tylko trzeba opóźnić ich podróż. Do tego również przydałby się ten Ethel. Hmm... Albo Ty Baltararze. Zauważyłem, że jesteś bardzo zręczny i szybki. Potrafiłbyś dziś odnaleść Livriana i dopuścić się małej akcji dywersyjnej? - zaproponował Kozak
- Nin... O ile to nie jest tajemnica... Powiedz mi proszę za co Cię gonili strażnicy. - Powiedział tym razem sciszonym głosem, by rozmowa została tylko pomiędzy nimi.
- Baltazar... Zapamiętam... Jestem Igor Antonov. - odpowiedział pół-wampirowi i podał mu prawą dłoń.
- Według mnie najlepiej będzie zrobić zasadzkę w lesie. Nie głęboko. Tuż przed miastem. Wiem... Jeden z nas przebierze się za strażnika. To wyeliminuje problem straży miejskiej. A nawet strażnicy będą mogli nam pomóc. Po za tym nie będziemy musieli później uciekać. A wracając do treści planu.Przebrana osoba zatrzyma Livriana z obstawą. "Strażnik" będzie rozmawiał z elfem, wyjmie sztylet i wbije mu go. W tym czasie reszta zaatakuje najemników. Średnio jeden na osobę. Ja i zabójca zabijemy kogoś strzelając tudzież rzucając w obstawę zanim wyszkoczymy z ukrycia. Ktoś jeszcze potrafi strzelać? Cała akcja zajęłaby kilka minut. Tylko są w tym planie dziury, które zapewne pomógłby nam rozwiązać wampir. Gdzie on jest? Opisałby nam cel i powiedziałby mniej więcej, z której strony nadjeżdza. No i nie wiemy jakie asy w rękawie może mieć ten Livrian. Ale w tym może nam pomóc również pomocnik Harada. Możemy wykonać misję nocą. Tylko trzeba opóźnić ich podróż. Do tego również przydałby się ten Ethel. Hmm... Albo Ty Baltararze. Zauważyłem, że jesteś bardzo zręczny i szybki. Potrafiłbyś dziś odnaleść Livriana i dopuścić się małej akcji dywersyjnej? - zaproponował Kozak
- Nin... O ile to nie jest tajemnica... Powiedz mi proszę za co Cię gonili strażnicy. - Powiedział tym razem sciszonym głosem, by rozmowa została tylko pomiędzy nimi.
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl uśmiechnęła się - Skoro już wszyscy znamy swoje imiona, to bierzmy się do roboty. Ja się zgadzam z Hlavą, jeśli chodzi o wykorzystanie kanałów jako drogi ucieczki. Poza tym-ciągnęła- Kanały mają ujścia poza miasto, wystarczy się pozbyć tylko kraty albo i nie. Myślałam o tym, żeby wcześniej wyprawić cały nasz ekwipunek w to miejsce, a po akcji szybko opuścić miasto, właśnie kanałami. Co do zasadzki w lesie, jeśli ten Livrian pochodzi, zdaje się z Loren i jest kimś ważnym u swoich, to boję się, że potrafi za dobrze się kamuflować, co do wykrywania zasadzki, nie wspominając- Ninerl zwróciła się do Igora. Po chwili mówiła dalej- Ja na jego miejscu, podczas takiego ataku, uciekłabym do lasu i tam przyczaiła się na jakiś czas. W końcu chodzi tylko o niego. A odszukaj leśnego w jego "naturalnym" środowisku. Miasto go zdezorientuje, a miejmy nadzieję, że nie odwiedzał tego typu ludzkich siedzib zbyt często. Jeśli tak jest, to powinien się nie za bardzo orientować w hmm, ludzkich zwyczajach i prawach- obnażyła zęby w uśmiechu.-Jak myślicie, jesteśmy w stanie wymyślić jakąś prawdopodobną bajeczkę?A gdyby go tak po pozorem wezwania przez kogoś ważnego w jakiejś tam sprawie, wsadzić w powóz, oczywiście eskortowany przez "strażników", hmm? Panie Zaanzafarze, ty mi wyglądasz, na kogoś kto ma takie "znajomości". Wyduście z tego Harada jakieś informacje, takie bardziej szczegółowe i pomyślcie nad tym co powiedziałam. Idę się wreszcie wykąpać-powiedziała. Odchodząc, szepnęła z naciskiem Igorowi:-Dowiesz się później.. Chwilę potem Ninerl otworzyła drzwi i weszła do budynku. Błysnęło światło i znikło, kiedy dziewczyna zamknęła drzwi.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zanzafaar:
-Chciałbym być taka osobą, ale niestety jestem tu dopiero drugi dzień, więc...- rozłożył ręce. Potem zwrócił się do Hlavy. –Wysadzenie kanału by odciąć pościg? Plan mocno fantazyjny i prawdopodobny w jakiejś pipidówie z wielkimi kanałami, ale nie tutaj – w jednym z większych miast Imperium- westchnął szlachcic. –Pozwólcie, ze teraz was opuszczę, muszę zmyć brud z ciała, żeby myśleć czysto!-
ja powiedział tak zrobił. Wkrótce był w małej łazience zdjął powoli każdy element pancerza i zajął się najpierw nim. Ostrożni wymył i spłukał dziwna stal i odstawiwszy na bok i nakrywszy jednym z ręczników wziął się za własne ciało. Zdjął koszulę i.. zastanowił się nad tym ruchem, zawsze dokonywanym przez jakaś białogłowę... częściej niż przez niego samego nawet. Zaśmiał się do swych myśli i wziął za mycie. Dłonią napotkał na bruzdy na swych plecach. Ślady po paznokciach.... kobiety... gdy go do siebie przyciągnęła za mocno i dłonie ujechały, orając skórę jak pług. Ekstaza to przyjemna rzecz, nawet jeśli przeżywa ją tylko ta druga osoba... a przyjemność często żeni się z bólem... czasem przeżywanym przez tą pierwszą.
-Powinienem napisać książkę...- mruknął cicho mężczyzna, dźwięk lejącej się wody zagłuszył jego spokojny głos. Zanzafaar westchnął nacierając się pianą. Wymył się szybko i sprawnie, patrząc przy okazji na inne „blizny wojenne” pokroju tych na plecach. Było ich „nieco”. Szlachcic wymierzył sobie policzek. ”Nie czas na marzenia i wspominanie, muszę się skupić...” pomyślał, wytarł się i ubrawszy odzienie wewnętrzne i osuszywszy pancerz założył i go. Na wszystko poszedł czarny płaszcz z miękkiego od środka i wodoodpornego od zewnątrz materiału. Mokre włosy plątały się po jego plecach w pozornym bezładzie, a hełm wylądował w plecaku. –Już- mruknął, wychodząc.
-Chciałbym być taka osobą, ale niestety jestem tu dopiero drugi dzień, więc...- rozłożył ręce. Potem zwrócił się do Hlavy. –Wysadzenie kanału by odciąć pościg? Plan mocno fantazyjny i prawdopodobny w jakiejś pipidówie z wielkimi kanałami, ale nie tutaj – w jednym z większych miast Imperium- westchnął szlachcic. –Pozwólcie, ze teraz was opuszczę, muszę zmyć brud z ciała, żeby myśleć czysto!-
ja powiedział tak zrobił. Wkrótce był w małej łazience zdjął powoli każdy element pancerza i zajął się najpierw nim. Ostrożni wymył i spłukał dziwna stal i odstawiwszy na bok i nakrywszy jednym z ręczników wziął się za własne ciało. Zdjął koszulę i.. zastanowił się nad tym ruchem, zawsze dokonywanym przez jakaś białogłowę... częściej niż przez niego samego nawet. Zaśmiał się do swych myśli i wziął za mycie. Dłonią napotkał na bruzdy na swych plecach. Ślady po paznokciach.... kobiety... gdy go do siebie przyciągnęła za mocno i dłonie ujechały, orając skórę jak pług. Ekstaza to przyjemna rzecz, nawet jeśli przeżywa ją tylko ta druga osoba... a przyjemność często żeni się z bólem... czasem przeżywanym przez tą pierwszą.
-Powinienem napisać książkę...- mruknął cicho mężczyzna, dźwięk lejącej się wody zagłuszył jego spokojny głos. Zanzafaar westchnął nacierając się pianą. Wymył się szybko i sprawnie, patrząc przy okazji na inne „blizny wojenne” pokroju tych na plecach. Było ich „nieco”. Szlachcic wymierzył sobie policzek. ”Nie czas na marzenia i wspominanie, muszę się skupić...” pomyślał, wytarł się i ubrawszy odzienie wewnętrzne i osuszywszy pancerz założył i go. Na wszystko poszedł czarny płaszcz z miękkiego od środka i wodoodpornego od zewnątrz materiału. Mokre włosy plątały się po jego plecach w pozornym bezładzie, a hełm wylądował w plecaku. –Już- mruknął, wychodząc.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
- Lokalizacja: Zewsząd...
- Kontakt:
Baltazar
Bez słowa wszedł do łaźni. Zamówił gorącą, potem zimną kąpiel. Czekał przez chwilę, wyciszając się całkowicie, starając nie myśleć o niczym, a w szczególności o tym zleceniu. „Wszystko się samo rozwiąże...” Dostał znak od jakiegoś młodego fircyka, że jego kąpiel już gotowa. Wszedł do pomieszczenia wypełnionego parą. Zdjął z siebie całe ubranie ukazując pięknie wyrzeźbione, gibkie ciało i zanurzył się w wodzie. Miłe ciepło rozchodziło się powoli od stóp, aż do szyi. „Uwielbiam te proste przyjemności życia.” Pomyślał uśmiechając się. Na chwile zanurzył się cały. Potem założył ręce na głowę, wpatrując się w sufit. Siedział tak kilkanaście minut. W końcu wyszedł, chwycił ręcznik i niedbale zarzucił go na siebie. Skierował się w stronę zimnych natrysków. Widząc je zawiesił ręcznik na haczyku, do tego przeznaczonym i wszedł pod pierwszy z brzegu. Dokładnie opłukał zimną wodą całe ciało. Nie trwało to długo. Wyszedł i zaczął się energicznie wycierać. Gdy skończył, nabrał spory łyk powietrza i wypuścił z uśmiechem cicho mówiąc. – Od razu lepiej. – Założył na siebie ubranie, kierując się do wyjścia.
Bez słowa wszedł do łaźni. Zamówił gorącą, potem zimną kąpiel. Czekał przez chwilę, wyciszając się całkowicie, starając nie myśleć o niczym, a w szczególności o tym zleceniu. „Wszystko się samo rozwiąże...” Dostał znak od jakiegoś młodego fircyka, że jego kąpiel już gotowa. Wszedł do pomieszczenia wypełnionego parą. Zdjął z siebie całe ubranie ukazując pięknie wyrzeźbione, gibkie ciało i zanurzył się w wodzie. Miłe ciepło rozchodziło się powoli od stóp, aż do szyi. „Uwielbiam te proste przyjemności życia.” Pomyślał uśmiechając się. Na chwile zanurzył się cały. Potem założył ręce na głowę, wpatrując się w sufit. Siedział tak kilkanaście minut. W końcu wyszedł, chwycił ręcznik i niedbale zarzucił go na siebie. Skierował się w stronę zimnych natrysków. Widząc je zawiesił ręcznik na haczyku, do tego przeznaczonym i wszedł pod pierwszy z brzegu. Dokładnie opłukał zimną wodą całe ciało. Nie trwało to długo. Wyszedł i zaczął się energicznie wycierać. Gdy skończył, nabrał spory łyk powietrza i wypuścił z uśmiechem cicho mówiąc. – Od razu lepiej. – Założył na siebie ubranie, kierując się do wyjścia.
Bella Horrida! Bella!
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Ninerl powoli zdjęła ubranie, krzywiąc się nieco, gdy plecy zapulsowały bólem. "Ciekawe, kiedy przestaną mnie boleć"- na tyle, na ile mogła, obejrzała się na jakiekolwiek gładkiej i wypolerowanej przestrzeni w łaźni. Widać było jeden wielki ciemny siniak, teraz już ciemnofioletowy, prawie czarny- pewnie zawartość plecak, mimo skórzni, wbiła się w to miejsce. Ninerl pomacała starą bliznę, przypominając sobie twarz tego, kto ją zrobił- " Dziękuję, tatusiu" warknęła w myślach. Ale po chwili namysłu potrząsnęła głową, przy okazji rozpuszczając włosy. W końcu były też dobre chwile, może jak na standardy jej matki rzadkie, ale były. Zanurzając się w ciepłej wodzie, westchnęła z zadowoleniem. Rozmyślała przez chwilę, przypominając sobie dużo większy i wspanialszy tego typu obiekt, nieporównanie ładniejszy, co prawda w stylu, niekoniecznie przypadającym ludziom do gustu. Ale za żadne łaźnie świata, nie wróciłaby, o nie. Chyba tylko po to, by odpłacić się Silfen'iel. "Ona już nie istnieje dla mnie"- stwierdziła- "Mimo, że mogła mieć powody, by tak postąpić ". Umyła się, odebrała z grubsza wyczyszczone ubranie i dość czyste buty, ubrała się szybko, skontrolowała zawartość plecaka i wyszła do holu. Tam przypięła broń i założyła płaszcz, po czym czując się gotowa na wszelkie wyzwania, opuściła łaźnię, nie zapominając o uiszczeniu opłaty.
Kapiel rozgrzała ją, Ninerl wreszcie czuła się dobrze i najważniejsze- nie cuchnęła. Stanęła przed łaźnię, czekając na resztę towarzyszy.
Kapiel rozgrzała ją, Ninerl wreszcie czuła się dobrze i najważniejsze- nie cuchnęła. Stanęła przed łaźnię, czekając na resztę towarzyszy.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Majtek
- Posty: 100
- Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
- Lokalizacja: Zewsząd...
- Kontakt:
Baltazar
Wychodząc z łaźni rzucił kilka mało znaczących monet na blat jej recepcji. Odrzucił włosy na plecy, poprawił koszulę i spodnie. Wyszedł. Przed drzwiami zauważył tą młodą dziewczynę, która dołączyła do spisku. Przechodząc obok rzucił jej lekkie, przyjazne spojrzenie, swoimi złotymi oczyma. „Mimo, że jest kobietą, uwinęła się najszybciej.” Pomyślał, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Przysiadł na murku naprzeciw, tak, by mieć podgląd na wychodzących z łaźni ludzi. Rozglądał się przez moment po ulicy. Zataczająca się hołota wracająca do domów, lub licząca na przychylność pobocznych rowów, albo mostów, przyprawiała go o mdłości. Mimo tego, że ludzie właściwie przeważają liczebnością wśród mieszkańców imperium, są chyba najbardziej niecywilizowani. Czasem, aż wstydził się przyznać, że jest aż w połowie człowiekiem. Skoncentrował się jednak na tym, o czym rozmawiał, a raczej co mówił do niego Ethel. Zamknął oczy i usiadł w pozycji kwiatu lotosu. Ręce położył na kolanach i opuścił głowę. Starał się wyciszyć. Przywołać wspomnienia z dzieciństwa. Przypomnieć sobie jak wyglądała tajemnicza kobieta nazywająca siebie jego matką. Powoli odpływał. Zanikały wszystkie odgłosy rozbrzmiewające wokół niego. Zupełnie zapomniał o tym, że właściwie siedzi pośrodku nocy, na murze, tuż obok ulicy.
Wychodząc z łaźni rzucił kilka mało znaczących monet na blat jej recepcji. Odrzucił włosy na plecy, poprawił koszulę i spodnie. Wyszedł. Przed drzwiami zauważył tą młodą dziewczynę, która dołączyła do spisku. Przechodząc obok rzucił jej lekkie, przyjazne spojrzenie, swoimi złotymi oczyma. „Mimo, że jest kobietą, uwinęła się najszybciej.” Pomyślał, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Przysiadł na murku naprzeciw, tak, by mieć podgląd na wychodzących z łaźni ludzi. Rozglądał się przez moment po ulicy. Zataczająca się hołota wracająca do domów, lub licząca na przychylność pobocznych rowów, albo mostów, przyprawiała go o mdłości. Mimo tego, że ludzie właściwie przeważają liczebnością wśród mieszkańców imperium, są chyba najbardziej niecywilizowani. Czasem, aż wstydził się przyznać, że jest aż w połowie człowiekiem. Skoncentrował się jednak na tym, o czym rozmawiał, a raczej co mówił do niego Ethel. Zamknął oczy i usiadł w pozycji kwiatu lotosu. Ręce położył na kolanach i opuścił głowę. Starał się wyciszyć. Przywołać wspomnienia z dzieciństwa. Przypomnieć sobie jak wyglądała tajemnicza kobieta nazywająca siebie jego matką. Powoli odpływał. Zanikały wszystkie odgłosy rozbrzmiewające wokół niego. Zupełnie zapomniał o tym, że właściwie siedzi pośrodku nocy, na murze, tuż obok ulicy.
Bella Horrida! Bella!
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
-
- Stópkowy Tawerniak
- Posty: 138
- Rejestracja: środa, 10 listopada 2004, 10:30
- Numer GG: 2863670
- Lokalizacja: Podmrok
- Kontakt:
Ethel Furie
Noc kategorycznie sprawiała, że czuł się wolny. Od spojrzeń ludzi, od gwaru, zatłoczonych w dzień ulic, od wszystkiego. Postanowił odnaleźć resztę, z pewnością oczyścili się już z brudu kanałów. Zauważył Baltazara. Uśmiechnął się na widok hybrydy, widząc, że stara się pojąć o co w tym wszystkim chodzi. O potędze medytacji, skupienia. -Będą z Ciebie wampiry - szepnął do siebie Ethel, kolejny raz przyłapując się na uśmiechu, który wyrysował sie na jego twarzy.
Zleciał na ziemię, stając zaraz za Baltazarem. Nie chcąc wybijać go z koncentracji poczekał chwilę, a następnie powiedział spokojnie. -Dobrze.. bardzo dobrze. - widział w nim zapał. Mimo tego, iż wyrzeknie się ludzkiej krwi, dalej może być wampirem, korzystać z wampirzych mocy i umiejętności. Krew zwierzęca też miała swoje walory, także odmienne w skutkach. Mimo tego, wybór należał do niego. Mógł pochamować głód, czy to do ludzkiej, czy zwierzęcej krwi. Jednak dobrze by było mieć go za 'brata', nie zaś, za przyjaciela człowieka.
Położył rękę na ramieniu hybrydy. Gdy ten obejrzał się, Ethel rzucił mu przyjazne spojrzenie. Dające do zrozumienia, że na jego wsparcie będzie mógł liczyc.
Spojrzał na resztę drużyny.
-Livrian zatrzymał się gdzieś na trakcie, to pewne. Mamy kilka wyjść, między innymi frontalny atak, zasadzkę na trakcie, albo atak w mieście. Jak kolwiek wszystkie możliwości mają swoje za i przeciw, musimy ustalić, jaką drogę wybierzemy. - zasępił się przez chwilę, dając wszystkim czas na ogarnięcie tego, co mówi. -Każdy z Was wie, w czym jest dobry - kontynuował. -Czas ucieka, dobrze było by coś uradzić. Livrian nie może dożyć kolejnego księżyca. Wiecie o tym zapewne. Jeżeli nie on, to Wy, a być może i ja. - Ethel wypowiadając ostatnie słowa przykucnął na murku, obok hybrydy. Myślami odbiegał od akcji. Według niego musiało się udać. Powiedział, co miał powiedzieć, z zainteresowaniem spoglądał na twarze jego towarzyszy i miny, jakie stroili po jego słowach. Czekał, kto pierwszy zabierze głos.
Noc kategorycznie sprawiała, że czuł się wolny. Od spojrzeń ludzi, od gwaru, zatłoczonych w dzień ulic, od wszystkiego. Postanowił odnaleźć resztę, z pewnością oczyścili się już z brudu kanałów. Zauważył Baltazara. Uśmiechnął się na widok hybrydy, widząc, że stara się pojąć o co w tym wszystkim chodzi. O potędze medytacji, skupienia. -Będą z Ciebie wampiry - szepnął do siebie Ethel, kolejny raz przyłapując się na uśmiechu, który wyrysował sie na jego twarzy.
Zleciał na ziemię, stając zaraz za Baltazarem. Nie chcąc wybijać go z koncentracji poczekał chwilę, a następnie powiedział spokojnie. -Dobrze.. bardzo dobrze. - widział w nim zapał. Mimo tego, iż wyrzeknie się ludzkiej krwi, dalej może być wampirem, korzystać z wampirzych mocy i umiejętności. Krew zwierzęca też miała swoje walory, także odmienne w skutkach. Mimo tego, wybór należał do niego. Mógł pochamować głód, czy to do ludzkiej, czy zwierzęcej krwi. Jednak dobrze by było mieć go za 'brata', nie zaś, za przyjaciela człowieka.
Położył rękę na ramieniu hybrydy. Gdy ten obejrzał się, Ethel rzucił mu przyjazne spojrzenie. Dające do zrozumienia, że na jego wsparcie będzie mógł liczyc.
Spojrzał na resztę drużyny.
-Livrian zatrzymał się gdzieś na trakcie, to pewne. Mamy kilka wyjść, między innymi frontalny atak, zasadzkę na trakcie, albo atak w mieście. Jak kolwiek wszystkie możliwości mają swoje za i przeciw, musimy ustalić, jaką drogę wybierzemy. - zasępił się przez chwilę, dając wszystkim czas na ogarnięcie tego, co mówi. -Każdy z Was wie, w czym jest dobry - kontynuował. -Czas ucieka, dobrze było by coś uradzić. Livrian nie może dożyć kolejnego księżyca. Wiecie o tym zapewne. Jeżeli nie on, to Wy, a być może i ja. - Ethel wypowiadając ostatnie słowa przykucnął na murku, obok hybrydy. Myślami odbiegał od akcji. Według niego musiało się udać. Powiedział, co miał powiedzieć, z zainteresowaniem spoglądał na twarze jego towarzyszy i miny, jakie stroili po jego słowach. Czekał, kto pierwszy zabierze głos.
...