[WH - Freestyle] Drużyna Pierwsza
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen
- Kessen Mais. - uścisnął dłoń druida - Miło mi poznać.
Poprawił skórzany kaftan który miał na sobie i wytarł dłonią nos zmoczony językiem Bożeny. Spojrzał na maga, w którego dłoni jeszcze kilka chwil temu błyszczała kosa. Zapisał w myślach by mieć go na oku.
- Droga Kage, jak długo będziemy jeszcze czekać na resztę gości? - zapytał uprzejmie przypasując spowrotem smukły miecz.
Wtedy zwrócił uwagę iż już ktoś rozmawia z nią, skłonił się elfowi uprzejmie.
- Kessen Mais. - uścisnął dłoń druida - Miło mi poznać.
Poprawił skórzany kaftan który miał na sobie i wytarł dłonią nos zmoczony językiem Bożeny. Spojrzał na maga, w którego dłoni jeszcze kilka chwil temu błyszczała kosa. Zapisał w myślach by mieć go na oku.
- Droga Kage, jak długo będziemy jeszcze czekać na resztę gości? - zapytał uprzejmie przypasując spowrotem smukły miecz.
Wtedy zwrócił uwagę iż już ktoś rozmawia z nią, skłonił się elfowi uprzejmie.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
- Jestem zdecydowana - odparła krótko Aria ze stuknięciem odstawiając pusty kufel na stół. Skinęła jeszcze głową, po czym dodała - Z chęcią poznam szczegóły. - ponownie skinęła głową patrząc nieco wyzywająco w oczy Kage. Szykowało się coś większego. Nie dość, że pojawiła się perspektywa bardziej jak przyzwoitego zarobku, to jeszcze nie tak znowu odległa obietnica przygody. Dziewczynie bardzo to odpowiadało. Na razie jednak postanowiła zaczekać na osoby, których oczekiwała Kage. Siedząc w pewnej odległości od stołów, przy których miało się odbyć spotkanie miała możliwość obserwowania przybyszów. Pałętająca się po gospodzie wilczyca wzbudziła zainteresowanie dziewczyny. Spodobało się jej piękne zwierzę. Gdy wilczyca się do niej zbliżyła Aria dała jej wpierw powąchać swoją rękę, a potem podrapała ją za uchem. Kiedy to ona ostatnio miała kontakt z jakimś psem lub tego typu zwierzakiem? Gdy włóczyła się z bandą po ulicach przysparzając rodzinie zmartwień. Nie zawsze były to kontakty przyjazne... Nosiła kilka blizn na ciele po spotkaniach z tymi mniej przyjemnymi psami sąsiadów. Gdy wilczyca się oddaliła dziewczyna westchnęła, zamówiła kolejne piwo i zaczęła rozglądać się po karczmie podziwiając wystrój wnętrza, zastanawiając się ile musiało na to pójść forsy oraz uważnie lecz dyskretnie przygladając się pozostałym w sali gościom. Szczególnie interesowali ją ci, którzy wydawali się znać Kage. Byli to jej potencjalni współpracownicy.
- Jestem zdecydowana - odparła krótko Aria ze stuknięciem odstawiając pusty kufel na stół. Skinęła jeszcze głową, po czym dodała - Z chęcią poznam szczegóły. - ponownie skinęła głową patrząc nieco wyzywająco w oczy Kage. Szykowało się coś większego. Nie dość, że pojawiła się perspektywa bardziej jak przyzwoitego zarobku, to jeszcze nie tak znowu odległa obietnica przygody. Dziewczynie bardzo to odpowiadało. Na razie jednak postanowiła zaczekać na osoby, których oczekiwała Kage. Siedząc w pewnej odległości od stołów, przy których miało się odbyć spotkanie miała możliwość obserwowania przybyszów. Pałętająca się po gospodzie wilczyca wzbudziła zainteresowanie dziewczyny. Spodobało się jej piękne zwierzę. Gdy wilczyca się do niej zbliżyła Aria dała jej wpierw powąchać swoją rękę, a potem podrapała ją za uchem. Kiedy to ona ostatnio miała kontakt z jakimś psem lub tego typu zwierzakiem? Gdy włóczyła się z bandą po ulicach przysparzając rodzinie zmartwień. Nie zawsze były to kontakty przyjazne... Nosiła kilka blizn na ciele po spotkaniach z tymi mniej przyjemnymi psami sąsiadów. Gdy wilczyca się oddaliła dziewczyna westchnęła, zamówiła kolejne piwo i zaczęła rozglądać się po karczmie podziwiając wystrój wnętrza, zastanawiając się ile musiało na to pójść forsy oraz uważnie lecz dyskretnie przygladając się pozostałym w sali gościom. Szczególnie interesowali ją ci, którzy wydawali się znać Kage. Byli to jej potencjalni współpracownicy.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Ale wilczyca się nie oddalała... wręcz przeciwnie. Coraz bardziej domagała się pieszczot. "*Zostaw tę panią Bożena.*" Przepraszam za nią... ona jest ostatnio taka rozszczekana. Podał rękę. Parsival Gaveriell Galadium, mogę się przysiąść? Ta wilczyca nie pozwoli mi za bardzo odejść. Słyszał jej myśli. Wiedział co ona myśli o jego celibacie. "Samiec jest po to aby płodził szczenięta, a nie po to aby jego materiał się marnował." Zawsze wiedział że ludzie nigdy do końca nie zrozumieją się ze zwierzętami.
Ale wilczyca się nie oddalała... wręcz przeciwnie. Coraz bardziej domagała się pieszczot. "*Zostaw tę panią Bożena.*" Przepraszam za nią... ona jest ostatnio taka rozszczekana. Podał rękę. Parsival Gaveriell Galadium, mogę się przysiąść? Ta wilczyca nie pozwoli mi za bardzo odejść. Słyszał jej myśli. Wiedział co ona myśli o jego celibacie. "Samiec jest po to aby płodził szczenięta, a nie po to aby jego materiał się marnował." Zawsze wiedział że ludzie nigdy do końca nie zrozumieją się ze zwierzętami.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
W karczmie
(przyznaję, Wasz MG sobie popił - oblewam z Hikari'm jego nową pracę - i wolę nie ryzykować przekręcenia imion postaci, tak będzie łatwiej
)
Kage ukłoniła się elfowi, jego pojawienie się i propozycja wyraźnie jej ulżyły i dodały otuchy. Spojrzała ostatni raz w stronę drzwi i rozejrzała się po sali. Zostało tylko kilka osób, reszta wyszła. Szybko się nad czymś zastanowiła i skinęła karczmarzowi. Ten wyszedł zza baru i zamknął drzwi...
- Witaj, jestem Kage - przedstawiła się. - Z całego serca ci dziękuję, twa pomoc na pewno się przyda.
W tym też momencie podszedł do niej Kessen, którego nie widziała wcześniej, lecz słyszała o nim i znała z opisu. Skłoniła mu się lekko.
- Chyba nie ma sensu dalej czekać, zaczniemy spotkanie od razu.
- Magu! - zawołała do Maga siedzącego nieopodal. - Zechcesz się do nas dołączyć? Może zainteresuje cię to, co mam do powiedzenia.
Miała nadzieję, że osoby, które pozostały w karczmie przyłączą się do niej, nie chciała zawieść...
(przyznaję, Wasz MG sobie popił - oblewam z Hikari'm jego nową pracę - i wolę nie ryzykować przekręcenia imion postaci, tak będzie łatwiej
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Kage ukłoniła się elfowi, jego pojawienie się i propozycja wyraźnie jej ulżyły i dodały otuchy. Spojrzała ostatni raz w stronę drzwi i rozejrzała się po sali. Zostało tylko kilka osób, reszta wyszła. Szybko się nad czymś zastanowiła i skinęła karczmarzowi. Ten wyszedł zza baru i zamknął drzwi...
- Witaj, jestem Kage - przedstawiła się. - Z całego serca ci dziękuję, twa pomoc na pewno się przyda.
W tym też momencie podszedł do niej Kessen, którego nie widziała wcześniej, lecz słyszała o nim i znała z opisu. Skłoniła mu się lekko.
- Chyba nie ma sensu dalej czekać, zaczniemy spotkanie od razu.
- Magu! - zawołała do Maga siedzącego nieopodal. - Zechcesz się do nas dołączyć? Może zainteresuje cię to, co mam do powiedzenia.
Miała nadzieję, że osoby, które pozostały w karczmie przyłączą się do niej, nie chciała zawieść...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Fryderyk Wilhelm
- Chętnie. - powiedział, po czym wstał, i starając się z daleka ominąć ogromnego zwierzaka, i podszedł do grupy, zarzucając kaptur na głowę. Nie chciał ich niepotrzebnie denerwować swoim obliczem, wiedział, że nie jest przyjemne.
Ciekawe, czego mogą chcieć? Mało kto prosi maga śmierci, żeby podszedł i się przyłączył, nawet w czasie stypy, a co dopiero normalnie w karczmie?
Przysiadł na krześle, tak żeby mieć potwornego zwierza w zasięgu wzroku skrytego pod kapturem.
- Mam nadzieję że nie przeszkadza wam mój kaptur? - spytał jeszcze. Tak rzadko obcował z żywymi...
- Chętnie. - powiedział, po czym wstał, i starając się z daleka ominąć ogromnego zwierzaka, i podszedł do grupy, zarzucając kaptur na głowę. Nie chciał ich niepotrzebnie denerwować swoim obliczem, wiedział, że nie jest przyjemne.
Ciekawe, czego mogą chcieć? Mało kto prosi maga śmierci, żeby podszedł i się przyłączył, nawet w czasie stypy, a co dopiero normalnie w karczmie?
Przysiadł na krześle, tak żeby mieć potwornego zwierza w zasięgu wzroku skrytego pod kapturem.
- Mam nadzieję że nie przeszkadza wam mój kaptur? - spytał jeszcze. Tak rzadko obcował z żywymi...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 136
- Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04
Mandir
Widząc wyraźną poprawę humoru u Kage spowodowaną propozycją Mandira postanowił jeszcze bardziej ją uszczęśliwić. -Widzę że pomoc jest ci bardzo potrzebna... Więc mam dobrą nowinę lada moment powinien się zjawić tu mój przyjaciel Vergil. Jest on świetnym magiem i na pewno przyda się jego pomoc.- Popatrzył na Kersena. - Chyba możemy poczekać jeszcze chwilę?-
Mandir pierwszy raz widział tę karczmę tak pustą i cichą. w powietrzu unosiła się ponura atmosfera i nie potrafiły tego zmienić nawet piękne ozdoby znajdujące się w tym pomieszczeniu.
Widząc wyraźną poprawę humoru u Kage spowodowaną propozycją Mandira postanowił jeszcze bardziej ją uszczęśliwić. -Widzę że pomoc jest ci bardzo potrzebna... Więc mam dobrą nowinę lada moment powinien się zjawić tu mój przyjaciel Vergil. Jest on świetnym magiem i na pewno przyda się jego pomoc.- Popatrzył na Kersena. - Chyba możemy poczekać jeszcze chwilę?-
Mandir pierwszy raz widział tę karczmę tak pustą i cichą. w powietrzu unosiła się ponura atmosfera i nie potrafiły tego zmienić nawet piękne ozdoby znajdujące się w tym pomieszczeniu.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen Mais
Kessen usiadł przy stole. Ciekawiło go co Kage ma do powiedzenia i czy to wszyscy którzy mieli przybyć... Jej zdenerwowanie jednocześnie ku jego zdumieniu bawiło go...
Oparł łokcie na stole, w jednej dłoni trzymał kielich. Drugą bawił się krótkim sztyletem bez rękojeści wydobytym z jakiejś skrytki w kaftanie. Na owej dłoni błysnęły dwa sygnety, srebrny ze skorpionem, drugi złoty przedstawiający dwa sztylety skrzyzowane nad żaglowcem. Ostrze zręcznie wirowało między jego palcami, bez jego specjalnej uwagi. Jego wzrok na chwile zatrzymał się na zakapturzonym magu. Potrząsnął głową i wrócił do zabawy sztylecikiem.
Kessen usiadł przy stole. Ciekawiło go co Kage ma do powiedzenia i czy to wszyscy którzy mieli przybyć... Jej zdenerwowanie jednocześnie ku jego zdumieniu bawiło go...
Oparł łokcie na stole, w jednej dłoni trzymał kielich. Drugą bawił się krótkim sztyletem bez rękojeści wydobytym z jakiejś skrytki w kaftanie. Na owej dłoni błysnęły dwa sygnety, srebrny ze skorpionem, drugi złoty przedstawiający dwa sztylety skrzyzowane nad żaglowcem. Ostrze zręcznie wirowało między jego palcami, bez jego specjalnej uwagi. Jego wzrok na chwile zatrzymał się na zakapturzonym magu. Potrząsnął głową i wrócił do zabawy sztylecikiem.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Szczur Lądowy
- Posty: 4
- Rejestracja: piątek, 12 stycznia 2007, 21:01
Vergil
Nagle w sali głównej rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Po chwili te uchyliły się lekko a do środka wszedł wysoki jegomość odziany w śnieżnobiałą, bogato zdobioną szatę z kapturem. Gdy zamknął już drzwi zaciągnął kaptur a zebranym ukazał się elf o bladym ale pięknym licu. Poprawił kucyk srebrzystych włosów i sprawdził pas trzymający się na jego biodrach a do którego przypięte było parę książek i menzurek.
Trochę zakłopotany rozejrzał się po sali. W końcu ujrzał znajomą twarz Mandira, na jego własnej twarzy wymalował się wyraz ulgi. Podszedł do stołu przy którym siedzieli zebrani i ukłonił się lekko acz taktownie, jak w podręcznikach dobrych manier. Okucia książek i menzurki dźwięcznie pobrzękiwały w trakcie ukłonu.
Witam wszystkich zebranych jestem Vergil Gogyounooniisan. Cieszę się że było mi dane państwa poznać.
Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na Fryderyku ale szybko zwrócił go w stronę podłogi.
Trwał w ukłonie przez sekundę lub dwie po czym wyprostował się.
Nagle w sali głównej rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Po chwili te uchyliły się lekko a do środka wszedł wysoki jegomość odziany w śnieżnobiałą, bogato zdobioną szatę z kapturem. Gdy zamknął już drzwi zaciągnął kaptur a zebranym ukazał się elf o bladym ale pięknym licu. Poprawił kucyk srebrzystych włosów i sprawdził pas trzymający się na jego biodrach a do którego przypięte było parę książek i menzurek.
Trochę zakłopotany rozejrzał się po sali. W końcu ujrzał znajomą twarz Mandira, na jego własnej twarzy wymalował się wyraz ulgi. Podszedł do stołu przy którym siedzieli zebrani i ukłonił się lekko acz taktownie, jak w podręcznikach dobrych manier. Okucia książek i menzurki dźwięcznie pobrzękiwały w trakcie ukłonu.
Witam wszystkich zebranych jestem Vergil Gogyounooniisan. Cieszę się że było mi dane państwa poznać.
Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na Fryderyku ale szybko zwrócił go w stronę podłogi.
Trwał w ukłonie przez sekundę lub dwie po czym wyprostował się.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Aria
Natarczywość wilczycy dziewczynie nie przeszkadzała. O dziwo czuła się w jej towarzystwie nieco pewniej niż w towarzystwie samych ludzi. Gdy zwierzę co i rusz podstawiało łeb do głaskania i czochrania dziewczyna nie protestowała. Uśmiechnęła się do wilczycy drapiąc ją za uszami i podziwiając piękne zwierzę. - Spoko - powiedziała dziewczyna do druida. - Aria jestem - rzuciła króko podając mu dłoń. Uścisk jej ręki był mocny i pewny. Nie ściągnęła rękawiczki, gdy wykonywała ten gest. W niektórych kręgach można, by uznać to za nieuprzejmość, ale zbuntowana Aria za nic miała sobie konwenanse. Drobna dziewczyna zaraz też wróciła do drapania wilka. Na sam koniec wtuliła się w miękkie grube futro i poklepała zwierzę po boku wstając z podłogi, na której klęczała. Wtedy też odezwała się Kage, a drzwi zamknięto. - Zaczyna się. Ciekawe co jest tak pilnego, że Kage lata jak narąbany motyl i zaczepia ludzi na ulicy - burknęła cicho pod nosem z iskrą zaciekawienia w oczach. Również i ona zwróciła przelotnie swoją uwagę na maga śmierci, ale nie zaszczyciła go dłuższym niż mrugnięcie okiem spojrzeniem... Zebrała z podłogi swój plecak i dopiła duszkiem pozostałą w kuflu połowę piwa. Widać było, że nie obce jej zakrapiane alkoholem zabawy, bo nawet się nie zająknęła. Trochę dziwne to było zważywszy na fakt, że na oko miała 15 lat... Podeszła bliżej do Kage nie czając się już na uboczu, po to, by lepiej słyszeć jej słowa. Skinęła przy tym na druida. Z doświadczenia wiedziała, że "jaki pan taki pies" miała więc nadzieję, że i mężczyzna wzbudzi jej sympatię... Ale to się jeszcze okaże... Wejście nieznajomego i jego dość sztywna etykieta wstrzymały dziewczynę w połowie drogi do Kage. Patrzyła na mężczyzne uważnie i nieco może podejrzliwie.
Gratuluję nowej roboty
Mam nadzieję, że MG nie będzie cierpieć na kaca...
Natarczywość wilczycy dziewczynie nie przeszkadzała. O dziwo czuła się w jej towarzystwie nieco pewniej niż w towarzystwie samych ludzi. Gdy zwierzę co i rusz podstawiało łeb do głaskania i czochrania dziewczyna nie protestowała. Uśmiechnęła się do wilczycy drapiąc ją za uszami i podziwiając piękne zwierzę. - Spoko - powiedziała dziewczyna do druida. - Aria jestem - rzuciła króko podając mu dłoń. Uścisk jej ręki był mocny i pewny. Nie ściągnęła rękawiczki, gdy wykonywała ten gest. W niektórych kręgach można, by uznać to za nieuprzejmość, ale zbuntowana Aria za nic miała sobie konwenanse. Drobna dziewczyna zaraz też wróciła do drapania wilka. Na sam koniec wtuliła się w miękkie grube futro i poklepała zwierzę po boku wstając z podłogi, na której klęczała. Wtedy też odezwała się Kage, a drzwi zamknięto. - Zaczyna się. Ciekawe co jest tak pilnego, że Kage lata jak narąbany motyl i zaczepia ludzi na ulicy - burknęła cicho pod nosem z iskrą zaciekawienia w oczach. Również i ona zwróciła przelotnie swoją uwagę na maga śmierci, ale nie zaszczyciła go dłuższym niż mrugnięcie okiem spojrzeniem... Zebrała z podłogi swój plecak i dopiła duszkiem pozostałą w kuflu połowę piwa. Widać było, że nie obce jej zakrapiane alkoholem zabawy, bo nawet się nie zająknęła. Trochę dziwne to było zważywszy na fakt, że na oko miała 15 lat... Podeszła bliżej do Kage nie czając się już na uboczu, po to, by lepiej słyszeć jej słowa. Skinęła przy tym na druida. Z doświadczenia wiedziała, że "jaki pan taki pies" miała więc nadzieję, że i mężczyzna wzbudzi jej sympatię... Ale to się jeszcze okaże... Wejście nieznajomego i jego dość sztywna etykieta wstrzymały dziewczynę w połowie drogi do Kage. Patrzyła na mężczyzne uważnie i nieco może podejrzliwie.
Gratuluję nowej roboty
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Druidowi wcale nie przeszkadzał młody wiek dziewczyny. Wiedział, że jej gest nie jest wcale z jej strony nie uprzejmy. Wstała nagle i pokazała mu Kage'a. Zaśmiał się z tego jak ona skomentowała jego poczynania. Podeszli razem do Kage'a. Wilczyca cały czas trącała mokrym nosem rękę dziewczyny. "Może młoda, ale będzie z niej dobra samica." Skwitowała wilczyca. Druid jej nie skomentował.
Druidowi wcale nie przeszkadzał młody wiek dziewczyny. Wiedział, że jej gest nie jest wcale z jej strony nie uprzejmy. Wstała nagle i pokazała mu Kage'a. Zaśmiał się z tego jak ona skomentowała jego poczynania. Podeszli razem do Kage'a. Wilczyca cały czas trącała mokrym nosem rękę dziewczyny. "Może młoda, ale będzie z niej dobra samica." Skwitowała wilczyca. Druid jej nie skomentował.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Bern Tulop
Gdy po krótkim energicznym pukaniu karczmarz otworzył drzwi, we framudze ukazała się zmęczona postać wędrowca. Wilczyca wyczula w nim coś dziwnego ale się nie przestraszyła. Na szare spodnie i koszule narzucony był ciepły wełniany płaszcz, jego brązowy kolor podkreślał tylko orzechowy kolor oczu tego młodzieńca. Zmęczenie zarysowywało jeszcze głębsze linie w miejscu gdzie na jego twarzy wystawały kości policzkowe. Przez plecy przerzucona skórzana torba a u pasa cała masa przeróżnych mieszków. Wysoka ale niezbyt barczysta postura nie mogłaby raczej nikogo przerazić. W jednej ręce trzymał jedną laskę podróżną , druga swobodnie zwisała przy boku. Dłonie zakończone szponiastymi palcami były jakieś dziwne, wyglądały jakby były zakrwawione.
„Niech to krew i popioły ledwo jednego poskładam a już mnie wzywają do następnego” Pomyślał ponuro. -No to kogo trzeba ratować, pocięty, zatruty, chory? Dajcie mi od razu miske z ciepłą wodą i jakieś czyste bandaże... zawsze jak ktoś po mnie wysyła są potrzebne.
Dopiero teraz blondyn rozejrzał się po sali i zauważył że coś tu wyjątkowo nie gra. –Dzisiaj nie trzeba nikogo składać? powiedział z podejrzliwością w głosie.
Gdy po krótkim energicznym pukaniu karczmarz otworzył drzwi, we framudze ukazała się zmęczona postać wędrowca. Wilczyca wyczula w nim coś dziwnego ale się nie przestraszyła. Na szare spodnie i koszule narzucony był ciepły wełniany płaszcz, jego brązowy kolor podkreślał tylko orzechowy kolor oczu tego młodzieńca. Zmęczenie zarysowywało jeszcze głębsze linie w miejscu gdzie na jego twarzy wystawały kości policzkowe. Przez plecy przerzucona skórzana torba a u pasa cała masa przeróżnych mieszków. Wysoka ale niezbyt barczysta postura nie mogłaby raczej nikogo przerazić. W jednej ręce trzymał jedną laskę podróżną , druga swobodnie zwisała przy boku. Dłonie zakończone szponiastymi palcami były jakieś dziwne, wyglądały jakby były zakrwawione.
„Niech to krew i popioły ledwo jednego poskładam a już mnie wzywają do następnego” Pomyślał ponuro. -No to kogo trzeba ratować, pocięty, zatruty, chory? Dajcie mi od razu miske z ciepłą wodą i jakieś czyste bandaże... zawsze jak ktoś po mnie wysyła są potrzebne.
Dopiero teraz blondyn rozejrzał się po sali i zauważył że coś tu wyjątkowo nie gra. –Dzisiaj nie trzeba nikogo składać? powiedział z podejrzliwością w głosie.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
"Ktoś wchodzi. Pachnie ziołami i bandażami." Poinformowała go wilczyca. Nie zareagowała inaczej. Była poinformowana jak ma się zachować. "Czuć od niego zapach... Już tam byliśmy... Areny Albinionu." Nie mogła nadal przypomnieć sobie tego miejsca. *"Zostawmy go na razie w spokoju... Nie wiemy jeszcze, co z nim będzie."* Powiedział wilczycy i postarał się wyczuć błysk... Może z niego dowie się czegoś o nowym przybyszu. Szybko wywoływał wróżby, ale zawsze był problem z jego odczytaniem.
"Ktoś wchodzi. Pachnie ziołami i bandażami." Poinformowała go wilczyca. Nie zareagowała inaczej. Była poinformowana jak ma się zachować. "Czuć od niego zapach... Już tam byliśmy... Areny Albinionu." Nie mogła nadal przypomnieć sobie tego miejsca. *"Zostawmy go na razie w spokoju... Nie wiemy jeszcze, co z nim będzie."* Powiedział wilczycy i postarał się wyczuć błysk... Może z niego dowie się czegoś o nowym przybyszu. Szybko wywoływał wróżby, ale zawsze był problem z jego odczytaniem.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 136
- Rejestracja: niedziela, 3 grudnia 2006, 17:04
Mandir
W sali rozległo się pukanie. Większość osób zgromadzonych w karczmie zdziwiło się słysząc to, jedynie Mandir domyślał się kto to może być, tylko Vergil, ten wychowany w innym świecie mógł zrobić taką głupotę. Ale nie można go o nic obwiniać w zamkach trzeba wszędzie pukać i jeszcze nie pozbył się tego głupiego przyzwyczajenia. Drzwi wreszcie otworzyły się a w progu ukazał się oczom wszystkich zebranych ukazał się elfi mag, -To właśnie jest mój przyjaciel. Jest trochę ekscentryczny ale to nie jego wina, został po prostu tak wychowany.- Mandir zwrócił się cicho do Kage. Zaraz po tym jak Vergil przedstawił się zebranym, podszedł do niego Mandir i wyciągną dłoń w przyjacielskim uścisku. -Dobrze że jesteś być może znalazłem dla nas zajęcie. Szczegółów niestety nie znam ale zaraz się wszystko wyjaśni. A ta piękna kobieta to Kage prawdopodobnie nasza zleceniodawczyni.- Mówiąc ostatnie słowa zwrócił się do Kage i uśmiechnął do niej. W tej chwili rozległo się ponowne pukanie, ale tym razem gość był jeszcze dziwniejszy niż przyjaciel Mandira. Ten bowiem nie dość że wszedł dopiero jak karczmarz otworzył mu drzwi to jeszcze mówił coś o składaniu kogoś i ratowaniu kogoś, a przecież wszyscy goście karczmy czuli się dobrze. -Nie to chyba jakaś pomyłka. Odparł zdziwiony Mandir
W sali rozległo się pukanie. Większość osób zgromadzonych w karczmie zdziwiło się słysząc to, jedynie Mandir domyślał się kto to może być, tylko Vergil, ten wychowany w innym świecie mógł zrobić taką głupotę. Ale nie można go o nic obwiniać w zamkach trzeba wszędzie pukać i jeszcze nie pozbył się tego głupiego przyzwyczajenia. Drzwi wreszcie otworzyły się a w progu ukazał się oczom wszystkich zebranych ukazał się elfi mag, -To właśnie jest mój przyjaciel. Jest trochę ekscentryczny ale to nie jego wina, został po prostu tak wychowany.- Mandir zwrócił się cicho do Kage. Zaraz po tym jak Vergil przedstawił się zebranym, podszedł do niego Mandir i wyciągną dłoń w przyjacielskim uścisku. -Dobrze że jesteś być może znalazłem dla nas zajęcie. Szczegółów niestety nie znam ale zaraz się wszystko wyjaśni. A ta piękna kobieta to Kage prawdopodobnie nasza zleceniodawczyni.- Mówiąc ostatnie słowa zwrócił się do Kage i uśmiechnął do niej. W tej chwili rozległo się ponowne pukanie, ale tym razem gość był jeszcze dziwniejszy niż przyjaciel Mandira. Ten bowiem nie dość że wszedł dopiero jak karczmarz otworzył mu drzwi to jeszcze mówił coś o składaniu kogoś i ratowaniu kogoś, a przecież wszyscy goście karczmy czuli się dobrze. -Nie to chyba jakaś pomyłka. Odparł zdziwiony Mandir
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
Karczma
Oczy organizatorki się lekko rozszerzyły ze zdziwienia na widok uzdrowiciela, chwilę później jej twarz rozjaśnił uśmiech. W kilku szybkich krokach podeszła do niego.
- Jestem rada, że jednak do nas dołączyłeś, zaraz wszystko wytłumaczę!
Jakby na umówiony znak, światło zostało lekko przygaszone, kelnerki zapaliły świece na stolikach i opuściły salę biesiadną. Bard począł grać przyciszoną, nastrojową melodię.
- Wezwałam tu was, gdyż potrzebna mi wasza pomoc. Niestety nie wszystkie osoby zechciały się pojawić, dlatego kieruję mą prośbę do pozostałych - spojrzała się po przypadkowych podróżnikach, na chwilę zatrzymując wzrok na każdym z nich.
Podeszła do stołu i stanęła przy honorowym miejscu, na szczycie. Naprzeciwko niej miejsce zajął Kessen, uważnie się przyglądając dziewczynie.
Rysy twarzy miała śliczne, szlachetne wręcz, choć było w niej coś z elfiej delikatności. Cera koloru alabastrowej rzeźby, pełne czerwone usta i ciemne oczy nadawały jej wizerunkowi trochę jakiegoś zimna i dystansu. Lecz za każdym razem gdy się uśmiechała, to wrażenie zaraz pryskało jak mydlana bańka.
Włosy miała czarne, długie do połowy pleców, luźno rozpuszczone. Falowały w dość nieregularny sposób, co mogło świadczyć o tym, że normalnie nosi je zaplecione w warkocz. Ubrana była w długą, szmaragdową suknię z czarnym paskiem na biodrach, która tylko podkreślała jej niesamowitą urodę. Poruszała się w niej niepewnie, jakby nie była przyzwyczajona do tego typu strojów.
- Jestem studentką ostatniego roku w Wojskowej Akademii, moja Opiekunka została wezwana do Talabheim, by tam pomóc zwalczać zarazę, a raczej jej przyczynę... te obrzydliwe szczury Chaosu - wzdrygnęła się lekko. - Niefortunnie tak się składa, że mąż mej Opiekunki ma się za jakieś dwa, trzy dni pojawić w Nuln. Jego życie może być zagrożone, jako osoba prawa i publiczna, ma Opiekunka narobiła sobie dużo wrogów pośród wszelkiej maści zbirów i łotrów. Zawsze tępiła ich i walczyła z przestępstwem w tym mieście, więc chyba sami rozumiecie. Obawia się, że jej mąż może stać się celem ataku i poprosiła mnie o zorganizowanie grupy, która po cichu będzie go ochraniać. Zarówno wojownicy, jak i magowie i uzdrowiciele się przydadzą...
Kage zamilkła, pojawiły się kelnerki niosące ciężkie tace z jedzeniem. Pieczone owoce, soczyste mięsiwa mocno przyprawione, bochny świeżego chleba, waza z parującą zupą, dzbany z winem, piwem i owocowym kompotem. Chwilę później przed każdym został postawiony talerz i sztućce oraz kielichy i kufle.
- Proszę, częstujcie się - wskazała na jadło i usiadła. - Będzie mi łatwiej wam wszystko wyjaśnić, jak zadacie mi jakieś konkretne pytania. Więc słucham...
Zaknafein
(skoro SebaSamurai nie odpisał do tej pory, jego postać do poniedziałku będzie moim NPC, a później... no cóż... zginie zapewne
)
Po wymianie niezbędnych grzeczności, ruszyliście dalej traktem. Od Nuln dzielił was jakiś niecały dzień drogi, coraz więcej osób pojawiało się na waszej drodze. Kupcy, strażnicy... Wszelkiej maści rasy. Człowiek był cichy, skryty i małomówny. Livrian zrównał swe kroki z Zaknafein'em i począł z nim przyjacielską pogawędkę.
- Więc co tam się u ciebie ostatnimi czasy działo, przyjacielu? - zapytał we wspólnej mowie, żeby jego znajomy nie czuł się odizolowany. - U mnie to w sumie tak jak zawsze. Obowiązki, praca... Teraz tylko poprosiłam Mówcę Gwiazd, by mnie zwolnił ze służby na parę dni, gdyż już dawno mej żony nie widziałem. Zaczęła nauczać na Uniwersytecie i ma mnóstwo z tym roboty. Poza tym te ciągłe przygody - pokręcił głową. - Nie mam zamiaru jej niczego zabraniać, nadal jest młoda, niech korzysta z życia. Dzieci trochę tęsknią, ale zajmuję się nimi tyle, ile mogę...
Livrian zaczął swój wywód i wyglądało, jakby jego słowom nie było końca. Dało się wyczuć, że bardzo kocha swą żonę i dzieci, które mu dała. Jednak elfka, dużo młodsza od niego, ciągle była ciekawa świata, więc pozwolił jej opuszczać Loren zawsze, kiedy chciała. Teraz jednak od dłuższego czasu się nie widzieli i nie dawała też znaku życia, co go trochę zaniepokoiło. W jego słowach nie było smutku czy żalu, za każdym razem jak wspominał o pięknej małżonce, jego oczy świeciły się ze szczęścia i zachwytu.
Oczy organizatorki się lekko rozszerzyły ze zdziwienia na widok uzdrowiciela, chwilę później jej twarz rozjaśnił uśmiech. W kilku szybkich krokach podeszła do niego.
- Jestem rada, że jednak do nas dołączyłeś, zaraz wszystko wytłumaczę!
Jakby na umówiony znak, światło zostało lekko przygaszone, kelnerki zapaliły świece na stolikach i opuściły salę biesiadną. Bard począł grać przyciszoną, nastrojową melodię.
- Wezwałam tu was, gdyż potrzebna mi wasza pomoc. Niestety nie wszystkie osoby zechciały się pojawić, dlatego kieruję mą prośbę do pozostałych - spojrzała się po przypadkowych podróżnikach, na chwilę zatrzymując wzrok na każdym z nich.
Podeszła do stołu i stanęła przy honorowym miejscu, na szczycie. Naprzeciwko niej miejsce zajął Kessen, uważnie się przyglądając dziewczynie.
Rysy twarzy miała śliczne, szlachetne wręcz, choć było w niej coś z elfiej delikatności. Cera koloru alabastrowej rzeźby, pełne czerwone usta i ciemne oczy nadawały jej wizerunkowi trochę jakiegoś zimna i dystansu. Lecz za każdym razem gdy się uśmiechała, to wrażenie zaraz pryskało jak mydlana bańka.
Włosy miała czarne, długie do połowy pleców, luźno rozpuszczone. Falowały w dość nieregularny sposób, co mogło świadczyć o tym, że normalnie nosi je zaplecione w warkocz. Ubrana była w długą, szmaragdową suknię z czarnym paskiem na biodrach, która tylko podkreślała jej niesamowitą urodę. Poruszała się w niej niepewnie, jakby nie była przyzwyczajona do tego typu strojów.
- Jestem studentką ostatniego roku w Wojskowej Akademii, moja Opiekunka została wezwana do Talabheim, by tam pomóc zwalczać zarazę, a raczej jej przyczynę... te obrzydliwe szczury Chaosu - wzdrygnęła się lekko. - Niefortunnie tak się składa, że mąż mej Opiekunki ma się za jakieś dwa, trzy dni pojawić w Nuln. Jego życie może być zagrożone, jako osoba prawa i publiczna, ma Opiekunka narobiła sobie dużo wrogów pośród wszelkiej maści zbirów i łotrów. Zawsze tępiła ich i walczyła z przestępstwem w tym mieście, więc chyba sami rozumiecie. Obawia się, że jej mąż może stać się celem ataku i poprosiła mnie o zorganizowanie grupy, która po cichu będzie go ochraniać. Zarówno wojownicy, jak i magowie i uzdrowiciele się przydadzą...
Kage zamilkła, pojawiły się kelnerki niosące ciężkie tace z jedzeniem. Pieczone owoce, soczyste mięsiwa mocno przyprawione, bochny świeżego chleba, waza z parującą zupą, dzbany z winem, piwem i owocowym kompotem. Chwilę później przed każdym został postawiony talerz i sztućce oraz kielichy i kufle.
- Proszę, częstujcie się - wskazała na jadło i usiadła. - Będzie mi łatwiej wam wszystko wyjaśnić, jak zadacie mi jakieś konkretne pytania. Więc słucham...
Zaknafein
(skoro SebaSamurai nie odpisał do tej pory, jego postać do poniedziałku będzie moim NPC, a później... no cóż... zginie zapewne
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Po wymianie niezbędnych grzeczności, ruszyliście dalej traktem. Od Nuln dzielił was jakiś niecały dzień drogi, coraz więcej osób pojawiało się na waszej drodze. Kupcy, strażnicy... Wszelkiej maści rasy. Człowiek był cichy, skryty i małomówny. Livrian zrównał swe kroki z Zaknafein'em i począł z nim przyjacielską pogawędkę.
- Więc co tam się u ciebie ostatnimi czasy działo, przyjacielu? - zapytał we wspólnej mowie, żeby jego znajomy nie czuł się odizolowany. - U mnie to w sumie tak jak zawsze. Obowiązki, praca... Teraz tylko poprosiłam Mówcę Gwiazd, by mnie zwolnił ze służby na parę dni, gdyż już dawno mej żony nie widziałem. Zaczęła nauczać na Uniwersytecie i ma mnóstwo z tym roboty. Poza tym te ciągłe przygody - pokręcił głową. - Nie mam zamiaru jej niczego zabraniać, nadal jest młoda, niech korzysta z życia. Dzieci trochę tęsknią, ale zajmuję się nimi tyle, ile mogę...
Livrian zaczął swój wywód i wyglądało, jakby jego słowom nie było końca. Dało się wyczuć, że bardzo kocha swą żonę i dzieci, które mu dała. Jednak elfka, dużo młodsza od niego, ciągle była ciekawa świata, więc pozwolił jej opuszczać Loren zawsze, kiedy chciała. Teraz jednak od dłuższego czasu się nie widzieli i nie dawała też znaku życia, co go trochę zaniepokoiło. W jego słowach nie było smutku czy żalu, za każdym razem jak wspominał o pięknej małżonce, jego oczy świeciły się ze szczęścia i zachwytu.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1183
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
- Numer GG: 3374868
- Lokalizacja: otchłań
Parsival Gaveriell Galadium
Ahem... sorka. Poprawiam posta.
Nie zadawał pytań. Nie miał do tego ochoty. Piedział że jak coś pomyli albo przekręci to będzie nieciekawie. Druidzi powinni mało mówić. Zajął się Bożenką.
Niech MG napisze mi może na priv czy odkryłem jakąś przyszłosć/teraźniejszość/przeszłość Bern'a Tulop'a.
Ahem... sorka. Poprawiam posta.
Nie zadawał pytań. Nie miał do tego ochoty. Piedział że jak coś pomyli albo przekręci to będzie nieciekawie. Druidzi powinni mało mówić. Zajął się Bożenką.
Niech MG napisze mi może na priv czy odkryłem jakąś przyszłosć/teraźniejszość/przeszłość Bern'a Tulop'a.
Ostatnio zmieniony sobota, 13 stycznia 2007, 19:53 przez scorez, łącznie zmieniany 1 raz.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 123
- Rejestracja: niedziela, 7 stycznia 2007, 22:36
- Numer GG: 2343993
- Lokalizacja: Gród Bydgoszcz
- Kontakt:
Kessen Mais
- Chyba najważniejszym pytaniem jest kim jest mąż twej opiekunki i kto szczególnie może czychać na jego życie, gdyż jak sądze nie jest to jedna osoba, lub organizacja... - Powiedział Kessen nadziewając na widelec kawał mięsiwa i wąchając go - Pachnie wybornie... - położył mięso na tależ i zaczął je zajadać. - Ważną kwestią też jest dlaczego grupa najemników, a nie straż miejska? I oczywiście co zebrani tu będą z tego mieli.
- Chyba najważniejszym pytaniem jest kim jest mąż twej opiekunki i kto szczególnie może czychać na jego życie, gdyż jak sądze nie jest to jedna osoba, lub organizacja... - Powiedział Kessen nadziewając na widelec kawał mięsiwa i wąchając go - Pachnie wybornie... - położył mięso na tależ i zaczął je zajadać. - Ważną kwestią też jest dlaczego grupa najemników, a nie straż miejska? I oczywiście co zebrani tu będą z tego mieli.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Mat
- Posty: 494
- Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 12:49
- Lokalizacja: Z Pustki
Bern Tulop
Gdy tylko się obmył ostatni spóźnialski również skorzystał z zaproszenie organizatorki całej sprawyprzedstawiając swoje objekcje.
I ze zadam takie małe pytanko... na co Ci do ochrony jednego człowieka potrzebny uzdrowiciel, ufam swoim umiejętnością ale podejrzewam że w mieście tak dużym jak Nuln jest jakaś szansa na znalezienie kogoś kto lepiej poskłada pogruchotane kości lub uleczy inne dolegliwosci niż ja. Po drugie byłbym niezmiernie wdzieczny gdybyś następnym razem nie ujmowała takich rzeczy w kategorii ratowania życia, to w tymwypadku było mocno mylące stwierdzenie. "A gdyby nie to że nigdy nie partacze roboty, ktoś mógłby zostać źle pozszywany w takim pośpiechu" pomyślał ponuro, po czym z zaciekłościa godną wojownika na polu walki zaczął sie rozprawiać z zastepami potraw.
Nadworny Kupiec Ziguryjski o ile pamiętasz scorez
Gdy tylko się obmył ostatni spóźnialski również skorzystał z zaproszenie organizatorki całej sprawyprzedstawiając swoje objekcje.
I ze zadam takie małe pytanko... na co Ci do ochrony jednego człowieka potrzebny uzdrowiciel, ufam swoim umiejętnością ale podejrzewam że w mieście tak dużym jak Nuln jest jakaś szansa na znalezienie kogoś kto lepiej poskłada pogruchotane kości lub uleczy inne dolegliwosci niż ja. Po drugie byłbym niezmiernie wdzieczny gdybyś następnym razem nie ujmowała takich rzeczy w kategorii ratowania życia, to w tymwypadku było mocno mylące stwierdzenie. "A gdyby nie to że nigdy nie partacze roboty, ktoś mógłby zostać źle pozszywany w takim pośpiechu" pomyślał ponuro, po czym z zaciekłościa godną wojownika na polu walki zaczął sie rozprawiać z zastepami potraw.
Nadworny Kupiec Ziguryjski o ile pamiętasz scorez
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Ostatnio zmieniony sobota, 13 stycznia 2007, 18:43 przez Plomiennoluski, łącznie zmieniany 1 raz.
K.M.N.
Don't make me dance on your grave...
Don't make me dance on your grave...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)