Gothic [Oko Innosa]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Wszyscy:
Wsłuchiwaliście się w głos starego najemnika. Wiedzieliście poprostu że mówi logicznie i trzeba się go słuchać, aż do momentu kiedy wspomniał o ubraniach. Ale dostaliśmy ubrania akolitów Beliara. Powiedział któryś z was. Teraz musieliście wszyscy opowiedzieć swoją historię. Rozejżeliście się po sobie. Merlin zapytał pierwszy. Kto pierwszy? Dostrzegliście na zachodzie już tylko delikatną smugę światła która chwilę się jażyła po czym świat ogarnęła atramentowa czerń. Postanowiliście wejść do statku. Morze było wyjątkowo spokojne... za kilka godzin dopłyniecie do celu ale pobyt na wilgotnym powietrzu niemal gwarantował przeziębienie. Idziemy do środka. Zaproponował jeden z was.

Ja kożystam tylko z Opery. Sorki za tak krótkiego posta ale mam trochę mało czasu. Jutro szkoła a pierwsza lo mat-fiz to nie przelewki.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Co do twojego pomysłu Merlinie, uważam że nie ma potrzeby abyśmy przebierali się za nędzarzy. Myślisz, że orkowie nas wpuszczą do swojego miasta? Trwa wojna! Cudem by było jakby nas nie zabili po pierwszym spotkaniu. Orkowie to nie są idioci, tak jak się powszechnie uważa. Wiem, bo uczestniczyłem w kilku bitwach i ich plany wojenne zazwyczaj stały na równym poziomie co plany ludzi, o ile nie na wyższym. Orkowie są zwykle wyznawcami Beliara. Mówię - zwykle - bo słyszałem coś o orkach czczących jakiegoś demona. Sennego czy Śpiącego? Nie pamiętam dokładnie. I to tu, na tych ziemiach. Z tym że ten demon zginął, więc orkowie z całą pewnością z powrotem zwrócili się do Plugawego Boga. Widok orka podróżującego w towarzystwie kapłanów Beliara nie jest niczym niezwykłym. W strojach akolitów na pewno nie będziemy budzić podejrzeń. Gorzej jak spotkamy poszukiwaczy.

No to już wiesz co myślę o twoim pomyśle, teraz pewnie chciałbyś abym opowiedział ci moją historię. Otóż urodziłem się w Nordmarze, mój ojciec był drwalem a matka zajmowała się domem. Prowadzili spokojne życie, ale mi się to nie podobało, ja chciałem zostać poszukiwaczem przygód i w wieku 16 lat uciekłem z domu. Wziąłem z domu zapasy jedzenia na kilka dni, ukradłem ojcu topór i powędrowałem do stolicy. Przez jakiś czas trudniłem się handlem, zarobiłem trochę złota i zapłaciłem najlepszemu kowalowi za wykucie miecza, tego którego cały czas noszę przy sobie. Lepszego do tej pory nie znalazłem. Całe złoto które mi pozostało, wydałem na szkolenie. Jako że nie miałem już złota, zaciągnąłem się do armii jako najemnik. Stoczyłem kilka potyczek z orkami, potem szukałem przygód na własną rękę. Wtedy to znalazłem młot, o którym już wcześniej mówiłem. Zaraz po tym postanowiłem poszukać jakiejś następnej przygody, ponieważ życie awanturnika spodabało mi się. No i znalazłem tą przygodę, kilku kapłanów Plugawego Boga. Stwierdziłem że nie ma z nimi żadnych szans, więc zacząłem się wycofywać . Niestety, zauważyli mnie i rzuci na mnie jakiś czar. Wyssanie życia czy coś takiego. Na szczęście nie gonili mnie ale sam czar był bardzo bolesny, a także zostawił po sobie ślad w mojej psychice. Choć trudno się do tego przyznać, to ja... boję się magii Beliara. Po prostu nie mogę się opanować jak widzę kogoś rzucającego tego typu czary. Najchętniej rzuciłbym się wtedy do ucieczki. Po tej niefortunnej przygodzie postanowiłem wstąpić do klasztoru Magów Ognia. O klasztornym życiu nie chcę wam opowiadać, bo szczerze mówiąc nic ciekawego się tam nie działo. Mogę powiedzieć wam tylko że osiągnąłem drugi krąg magii, zgłębiłem tam także zasady alchemii oraz runoznastwa. No i wysłali mnie tutaj, do Khorinis. Tyle, historia nadal się toczy, tylko że terza tutaj, no i wyszło na to, że mogę tu połączyć życie poszukiwacza przygód z życiem maga...
...
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Post autor: Azrael »

Wekos Nagul

Nie ma mowy, niczego tu nie zostawie. Wszystkie rzeczy jakie posiadam są mi potrzebne, a większość nawet niezbędna! Tych szat niezałożył bym nawet gdyby od tego zależało moje życie! Sam sie w to ubierz wieśniaku.(nie mam nic do ciebie, ale mojej postaci sie ten pomysł nie podoba). Wogule jak śmiesz nas wołać o tej porze? Czy tylko ja jestem zdania,że takie alarmy codzienie to przesada? Przecież nie ma tu żadnego dziecka które by krzyki: "POMOCY!" potraktowało jak muche.Na następny tego typu okrzyk przyjdę. Ale jeśli to będzie trening... nie ręcze za siebie. Wekos przeczesał powoli włosy ręką, wypuścił powietrze *4,3,2,1* po uspokojeniu się ruszył w strone swojej kajuty i spokojnym głosem powiedział. Idę modlić się o przebaczenie.
Przepraszam Cie Merlinie za ten wybuch złości...przebaczyłem tobie,teraz
ja idę prosić o przebaczenie. Proszę o spokuj.

Po 10 minutach wracam do reszty z butelką którą pije cały dzień.
Jak zwykle pytam się cz ktoś chce i delektuje się smakiem... po kropelce co by starczyło na jak najdłużej. Żeby nie zanudzić się podczas podróży, postanawiam opowiedzieć co nieco o sobie:
Ojciec jeździł po całym kontynęcie...był czymś w rodzaju kupieckiego n
ajemnika. Na pustyni zabił kiedyś wielkiego skorpiona a za jego potężny jad dostał podobno 500gp. Na wielkich lodach zabił 6 lodowych golemów a za ich serca dostał arz 3500gp... O ojcu mógł bym opowiadać w nieskończoność.Słyszałem o nim wiele, zarówno od niego jak i od jego znajomych. Gdy spłodził mnie postanowił się ustatkować...no może to złe słowo. Postanowił nie ryzykować życiem... tak bardzo,jak wcześniej.Po moim urodzeniu ojciec przestał chodzić na co niebezpieczniejsze wyprawy. Skupował tylko ich skutki. Zamiast nadal być poszukiwaczem przygód został kupcem. Jeździł i sprzedawał (głównie magom) rzadkie: kamienie, serca, skóry, mikstury.itp.itd.
Kiedys tato ucył mne fashu
(w tym momencie Nagul jest już "troszeczke"podchmielony błędy specjalnie ) zobacylem takiego maga...-taki mały kurdupelek - zapiszał jak dziecko.Łaził i stselał kulkami zniżył - swój głos do basu. No a potem poszłem do klasztoru....bardzo mi sie podobały takie czary... A jak by hyp. A jak było stobą Haraldzie?

Ostatnie pytanie jest retoryczne.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof De La Ruz

Stał oparty o framugę drzwi. Ręce skrzyżował na piersi i przysłuchiwał się rozmowie.
- Nie jestem pewien czy dobrze rozumiem...Ale mam zostawić swoją jedyną broń - łuk, tutaj i przywdziać szaty "pokutne"? Orków troche znam i wiem, że Ci na froncie to bezmózgie bestie. Może jedynie szamani coś tam mają w głowie. Wracajac do mojej broni. Nie mów mi, że moge ją zabrać, bo jak mam ją schować pod szatę? A jeślibym nawet nosił go normalnie to jakby wyglądał żebrak z kosztownym łukiem refleksyjnym? - zamyślił sie. - A co myślicie na taki temat: Ja bede ubrany w szaty Hashashinów i będe łowcą niewolników, a wy bedziecie niewolnikami? -zaśmiał się w głos. - Oczywiscie was nie sprzedam i nie uciekne z workiem złotych monet. Nie znamy się zbyt długo, na jakiej podstawie możecie mi wierzyć? Od dawna wiadomo że mój lud wyznaje Beliara...Dlaczego macie mi wierzyć? A może to co teraz powiem to tylko bajeczka? A wiec poznajcie mnie.
Złapał oddech i zaczął mówić.
- Urodziłem sie w Mora Sul na południu kontynentu. Przez 30 lat byłem wyznawcą boga wojny i zniszczenia - Beliara. Ta wiara strasznie otumania. Właśnie w czasie 30 urodzin, poznałem prawdę. Zobaczyłem cos, czego podrzędny wyznawca widzieć nie powinien. Ofiary składane przez kapłanów. Naprawde nie widze sensu opisywania wam co to był za widok. Widziałem wiele strasznch rzeczy, ale to wywarło na mnie ogromne wrażenie. Rzuciłem tą wiare. Zostałem jedynym chyba wyznawcą Adanosa. Wyruszłem wtedy do Bakareshu, zobaczyc troche świata. Podczas drogi pilnowałem karawany, która wiozła więźniów do Khorinis. Z jednym z nich zaprzyjaźniłem sie najbardziej. O tym później, bo mam jeszcze dobrą wiadomość. W Bakareshu pracowałem jako pomocnik u pewnego myśliwego. Tam nauczyłem sie wszystkiego o zwierzynie. Zdejmowania skór, pazurów etc. A także skradania się. I to właśnie w Bakareshu dostałem list od palladynów. Wsiadłem w pierwszy lepszy statek i reszte już znacie.
Odetchnął.
- A' propos tej dobrej wiadomości. Mam coś co nam moze pomóc. -
Wyjął kule i dołączony do niej list. Zaczął go czytać:
Christofie De La Ruz. Nie obraź się za otrzymanie tego artefaktu ale jest on konieczny do wykonania waszej misji. Jest to Kula Wieków. Pradawny artefakt o potężnej mocy, który potrafi zmienić zło w dobro, a śmierć w życie. Jego moc dorównuje mocy Oka Innosa ale można jej używać w pełni świadomie. Oka Innosa natomiast nie używasz świadomie ale za pomocą najskrytrzych pragnień. Używaj tej kuli ostrożnie. Uważaj na jej moc. Jeżeli dojdzie do rozbicia Oka Innosa możesz poprosić kulę o ponowne zregenerowanie ale wtedy moc Oka będzie krótkotrwała... niestety. Jedynym sposobem jest Uratowanie Oka Innosa nie naruszonego.
Twój przyjaciel nadal.
Faktem
Ps. Pamiętaj o Klatce.

Złożył list na czworo i położył na łóżku. Czekał na reakcje towarzyszy.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
seler
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
Numer GG: 910275

Post autor: seler »

oooj może faktycznie trochę źle pomyślałem z tymi szatami ale pomysł ten obmyśliłem przed dostaniem przez nas szat adeptów beliara. mam też pewna dziwna niechęć do nich a w szczególności do ich noszenia. który z was zna się na kulcie beliara tak dobrze jak kapłani? oprócz ciebie Christofie oczywiście? no jeżeli was tam w zakonie tego uczą to jak najlepiej to o was świadczy. Ciekawe jaką moc mają wszystkie te amulety którymi nas obładowano i każdy z osobna?

Jeżeli o mnie chodzi to urodziłem się na kontynencie i tam też żyłem w klanie młota. W wieku lat 15 zakochałem się w pięknej dziewczynie razem z którą uciekłem z klanu ponieważ ojciec nie pozwalał na nasz ślub. W kilka lat później, gdy moja córka miała już 7 lat, wstąpiłem do armii królewskiej w której służyłem przez długi czas. Zrobiłem to ponieważ poczucie patriotyzmu nie pozwalało mi biernie przyglądać się atakom orków. Żal było mi opuszczać żonę córkę ale cóż powinność to powinność. Chcąc zabezpieczyć je przed orkami przeniosłem je do stolicy. Wracając do armii, służyłem pod wieloma dowódcami i wykułem wile mieczy dla króla oraz zabiłem paru orków. Ze wszystkich tych ludzi których spotkałem najlepiej zapamiętałem generała Lee do którego dołączyłem podczas jego nieszczęsnych dni kiedy to naraził się królowi i został zesłany na tą nieszczęsną wyspę jeszcze za czasów bariery. Gdy zabrakło Lee stwierdziłem że dość mam już wojny i trzeba wracać do domu. Tam zastałem zrujnowany dom i ludzi próbujących uprowadzić córkę. zabiłem ich i na tym skończmy bo szczegółów procesu nie będę wam przedstawiał a i los mojej córki nie był najlepszy. zesłano mnie do koloni i po upadku bariery jestem tu gdzie jestem. w między czasie zajmowałem się różnymi rzeczami i zawsze związanymi z mieczem.


Przepraszam że nie pisałem ale czasu nagle zaczęło mi brakować no i wczoraj mialem strasznie duzo na łbie ale postaram się żeby updaty robić aktualnie a jak już to wrócę do siedzenia do 3 wieczorem...
Imperare sibi maximum est imperium
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Wszyscy:
Rozmawialiście do późna w nocy. Upici winem podanym przez Nagula zasnęliście błogo ukołysani przez fale morza...
.....5.....
....4....
...3...
..2..
.1.
0

...HUK! Wiatr świszczał, fale obijały się o wasz stateczek. Był sztorm. Jakiś dziwny. Czuć w nim było nieczyste ręce złego boga Beliara. Merlin spadł ze swojej koi i to go rozbudziło. Nagle jakiś trzask i w bok kajuty z wielką siłą wpadł kamień. WSTAWAĆ! Krzyknął przerażony Merlin. WSTAWAĆ JEŚLI WAM ŻYCIE MIŁE! NA ZEWNĄTRZ! Wybiegliście i wszyscy przywiązaliście się do masztu.

Merlin:
Wszyscy oprócz Merlina który zauważył że maszt statku jest rozwinięty. Natychmiast walcząc z wiatrem i falami Wspiął się na maszt i rozwiązał supły odpowiedzialne za żagle. Ciężarki przeważyły płutno i statek przestał się tak mocno bujać. Merlin nie miał tyle szczęścia. Jednym w więkrzych podmuchów wiatru który potrafił podnieść nawet krowę był ten. Odrzuciło cię daleko poza statek... mogli dopłynąć do ciebie ale musieli by zacząć wiosłować.

Christof De La Ruz:
Zaczęłeś wznosić modlitwy do Adanosa który włada morzami. Jak zobaczyłeś odlatującego Merlina to wiedziałeś że nie możesz zostać bezczynny. Wiedziałeś że trzeba do niego dowiosłować i pomuc mu, a do tego będziesz potrzebował pomocy. *Oni muszą mi pomuc. Nie ma zmiłuj. Muszę ich poprosić.*

Wekos Nagul:
*Boże. Trzeba coś zrobić! Rzućcie mu linę, kotwicę czy coś.* :lol: Kapłan magów ognia taki jak ty nie zna się zbytnio na żegludze.

Harald Młot:
Nie wiedziałeś co zrobić. Nie chciałeś stać bezczynnie ale nie miałeś pomysłu co zrobić.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof De La Ruz

Odwiazał sie od masztu i rzucił komende.
- Szybko! Wiosłowac w strone Merlina!
Podbiegł do burty, chwycił line i rzucił Merlinowi. Jesli jednak Merlin był za daleko, przywiazał line do strzały i wystrzelił w jego strone jak najmnocniej napinajac łuk. Jeśli Merlin złapał line przyciąga go ile sił w rękach, opierajac się nogami o burte. Jeśli zabiegi te nie przyniosły żadnej korzyści pyta towarzyszy:
- poradzicie sobie z wiosłowaniem? - Jeśli odpowiedz jest twierdząca wskakuje do wody i płynie do Merlina, wcześniej zostawiajac łuk, strzały i cieżkie elementy szaty na pokładzie. Płynie kraulem nie zanużając głowy do wody, żeby nie stracic Merlina z oczu. W myslach modlił sie do Adanosa o uspokojenie fal. Modlił się z całego serca. Jesli dopłynął do Merlina, zaczyna go holowac w strone statku, krzycząc, żeby rzucili line.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Post autor: Azrael »

Chwiejnym krokiem wybiegam na statek... po jakimś czasie do mojego napitego umysłu doszło to, co się stało.Zaczołem żałować, że nie nauczyłem się czaru:"Mezinfenkacji"(tak żeby ładnie brzmiało.) w topielca. Chciałem rzucić się do wody pewny, że nic mi się nie stanie, *przecież modliłem się kilka godzin temu, dlaczego Beliar przeciął się przez błogosławieństwo Innosa akurat kiedy mam kaca?* ale skoro Christof chce uratować kompana, to ja pomoge inaczej.
Usłyszałem: poradzicie sobie z wiosłami? I spanikowałem, chciałem krzyknąć:NIE!, ale uznałem to za pytanie retoryczne. Próbowałem odczepić się od liny która buntowała się. Jeśli jest oporna strzelam w nią jak najmniejszą możliwą kulą ognia. Jeśli mi się to udało z wielką niechęcią delikatnie łapie za wiosło. Delikatnie, delikatnie...zaczynam brzydzić się samego siebie... rozglądam się po pokładzie za jakąś kotwicą
aby rzucić ją rozbitką i przestać wiosłować. Ale nagle coś we mnie pekło.
*NIE! KURDE MOL! RAZ NA ROK MOŻNA SIE WYTARZAĆ W GU***!
zresztą jutro niczego nie będe pamiętać* (prosze MG nie chce tego pamiętać) Złapałem za wiosło i zcałej siły zaczołem walczyć z falami.
Co prawda pewnie szybko robiłem źle ale moja postać poczuła fale odwagi. NIE BÓJCIE SIĘ zwróciłem wino za burte. PŁYNIEMY!
Płyniemy,to było pewne jednak... mojej postaci wydawało się że płynął w złą strone. To raczej nie była jego wina... magowie nauczyli go więcej niż
podstaw fizyki i wiedział w którą strone ma wiosłować. Czuł się bardzo niedobrze. Rzygnoł na deski statku. Nie miał już siły aby wiosłować.
Zobaczył, że lina nie trzyma się za bardzo. Gdy Merlin złapie za line Wekos "biegnie" aby obolałymi już mięśniami ciągnąć ją.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Odwiązałem się szybko od masztu, przez chwilę stałem nie wiedząc co zrobić. *Cholera jasna, drugi raz w życiu płyne statkiem, a tu kapitan musiał wypaść za burtę. Pewnie. Jak my tu sobie poradzimy na statku bez niego? Przeklęty Beliar. Wyczuwa naszą obecność, ale nie dam mu się tak łatwo* Gdy Christof wskoczył do wody, krzyknąłem: Nie rób tego, to pewna śmierć! Ale gdy widzę, że się wynurza i krzyczy abyśmy zaczęli wiosłować, chwytam wiosło i zanurzam w wodzie. Choć razem z Wekosem wiosłujemy z całych sił, to łódź prawie się nie porusza. *Gdybym miał trochę więcej krzepy, to dopłynęlibyśmy do Merlina, a tak możemy sobie co najwyżej pomachać wiosłami... Ta, pewnie, dwóch magów ma wiosłować na łodzi...* Po chwili machania tym przeklętym kijem zaczynam czuć okropny ból w rękach. Już nie jestem w stanie dalej wiosłować, więc podbiegam do liny aby ciągnąć ją razem z Wekosem.
...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Christof De La Ruz
Złapałeś linę i ciągnęłeś ją z całej siły aby dopłynąć z nią do Merlina. Niestety była za krótka. Popłynęłeś jeszcze trochę i poczułeś że woda jest tu jakby cieplejsza. Zauważyłeś że Merlin się nie rusza... ma otwarte oczy ale się nie rusza. Czujesz coś dziwnego.

Nagul Wekos
Wyczułeś ciemną aurę. Wiedziałeś że stworzenie Beliara się zbliża. Pamiętałeś jeszcze słowa swojego mistrza... pamiętałeś co ci mówił. Musiałeś pomóc towarzyszą w wodzie. Wstałeś wyjżałeś przez burtę na Christofa i Merlina.

Harald Młot
Wiosłowałeś z całej siły. Zajęty nie zauważyłeś nic dziwnego ale dostrzegłeś Nagula który nie wiosłuje.

Merlin
Dotknięty przez Christofa odzyskujesz przytomność.

Wszyscy
Czas zwolnił. Usłyszeliście odległy 'Klang' i z kierunku z którego dobiegł dostrzegliście Wielkiego węża błotnego. Był cały błękitno fioletowy. Więkrzy niż normalny... o wiele więkrzy. Merlin i Christof dopływają do statku i są już na jego pokładzie przemoczeni i zziębnięci. Nie wiecie co robić stwór na was cały czas płynie.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Post autor: Azrael »

Wekos Nagul

Całe otumanienie spowodowane alkocholem, mineło po uderzeniu fali w moją twarz.

Po raz kolejny, zacząłem żałować że ta misja była tak pilna.
Nie zdążyłem przeczytać bestiariusza od A do Z. Jednak tyle ile przeczytałem, wystarczyło żebym wiedział, że węże błotne mają tak grube pancerze że co słabsze łuki i byle jaki miecz ich nie przedziurawi.
Dlatego najlepszym sposobem na walkę z tymi płazami jest magia.
Ale zaintrygował mnie wygląd zwierza. Były cztery możliwości.
*1: Zwykły mutas,2: Ktoś go magicznie powiększył, a efektem ubocznym tego jest inny kolor i pewnie rozwalenie nerek. 3: Efekt cieplarniany spowodował, że węże wodne przypłyneły tutaj. :D 4:Fiolet który się zbliża coraz bardziej przypomina zgniliznę.* CHRISTOPF PILNUJ MERLINA I SIEBIE. JA I MŁOTEK SOBIE PORADZIMY krzyczałem najgłośniej jak potrafiłem aby mój głos przedarł się przez potężną bryzę.
HARALD! POSTARAJ SIĘ GO JAKOŚ PRZYTRZYMAĆ ZDALA OD STATKU! Mając nadzieje że Harald już przygotowuje jakieś zaklęcie ja zacząłem "zapominać o świecie." Przestałem odczuwać mokre ubranie. Statek przestał się bujać, a wiatr przestał istnieć. Powoli przestawałem widzieć cokolwiek. Gdy wszystko stało się niczym, gdy przerażone krzyki, (być może tylko w mojej wyobraźni), gdy wielki potwór otwierający paszcze znikły. Rozwarłem ściśnięte dotąd dłonie. Niebieski blask który(mam nadzieje) zaczął się przedostawać, w coraz większej ilości z moich dłoni, oślepiał mnie. Powoli (mam nadzieje) zakrył cały statek. Nie mogłem ryzykować chybienia. Wytężyłem wzrok, po 2 sekundach bezproblemowo (mam nadzieje) zauważałem kształty. Gdy statek przestał tonąć w jasnym oślepiającym blasku plebs zobaczył by piorun. Mag widział dużo trudniejsze zaklęcie które poszybowało przecinając wiatr niczym strzała. Mi wydawało się że trwało to wieczność i jeszcze trochę. W rzeczywistości... któż by to liczył?Zaraz po całkowitym powróceniu dawnej ciemności rzucam się na ziemie,a raczej przewracam bo nogi nadaj odpowiadają posłuszeństwa.
Z wilczej torby wyciągam zwój "Burzy ognistej" na wypadek gdyby potwór
przeżył poprzedni cios i zapragnął by poprawki.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

*Wąż błotny? Dziwne, skąd o się tu wziął? Przecież one żyją na bagnach, a nie w morzu. Czyżby znowu działanie przeklętej magii Beliara? Poradzimy sobie, Innos jest silniejszy* Gdy słyszę jak Wekos woła mnie abym pomógł przytrzymać bestię zdala od statku, wyciągam runę błyskawicy. Ale w ostatnim momencie, stwierdzam, że to jednak zły pomysł. *Woda, nasz statek jest mokry. A w zakonie mówili: Nigdy nie stosuj zaklęć burzy w wodzie. Chociaż nie wiem z jakiego powodu, to chyba nie mówili tego na darmo. A Wekos jest jednak w porządku, chyba nie muszę kryć przed nim mojej nowej runy* Wyciągam runę ze świętym pociskiem paladynów. Ze wszyskich sił koncentruję się na wężu zbliżającym się do naszego statku. Moje dłonie nabrały jasnoniebiskich barw. W pewnym momencie aura wokół nich zaczęła się świeci oślepiającym blaskiem. Przez chwilę nic nie widziałem, i własnie w tej chwili pocisk wystrzelił w stronę potwora przecinając mrok, a po chwili zniknął trafiając go. W tym samym momencie drugi pocisk trafił w węża - to zaklęcie Nagula. *Po takim magicznym bombardowaniu każda bestia powinna zginąć*- pomyślałem i podszedłem do Wekosa mówiąc: Szkoda burzy ognistej. Pada deszcz, jej działanie byłoby bardzo osłabione, zostaw ją na czarną godzinę, ten stwór już prawie umarł. Po czym uśmiecham sie do niego i mówię: Innos ma nas w swojej opiece, bracie.
...
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof De La Ruz

Leżał na pokładzie koło Merlina ciesząc sie, że udało mu sie go wyciągnac. Jednak radośc owa nie trwała dośc długo, gdyż pojawił sie jakiś stwór. Christof zaklął szpetnie pod nosem.
- Jak sie czujesz Merlin? - zapytał.
W tym momencie Wekos krzyknał, że sobie poradzą i żeby on zajał się lepiej Merlinem. Leżał przemoczony i bezsilny. Nie dośc, że stwór atakował statek, to jeszcze był przemoczony i było ciemno!
- Miejmy nadzieje, że nasi magowie sobie poradzą. Bo jak nie to mamy małe szanse. Pancerz takich stworów trudno przebic łukiem. Moze moim by sie udało, ale nie mam siły i idpowiednych strzał. Chociaż gdyby użyc strzał usypiających...Ach...Mam nadzieje, że sobie poradzą.
Był blisko Merlina i kurczowo trzymał ręke na sztylecie. Moze była to mała broń, ale skuteczna.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
seler
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
Numer GG: 910275

Post autor: seler »

Merlin

Dziękuję- powiedział i świat zaczął mu wirować przed oczyma. wszystko go bolało i nie pragnął niczego tak bardzo jak tylko zasnąć na chwilkę chwilunię położyć się i zasnąć.-wszystko dobrze tylko chce tu sobie poleżeć- stracił przytomność, by po chwili ja odzyskać i wykonać kilka nieudanych prób powstania z pokładu. Spróbował czegoś łatwiejszego - usiadł.
cco się stało?- zadał pytanie w pustkę. czekał aż wszytko się uspokoi i będzie mógł chodzić. *gdyby tylko udało mi się wypić jeden z eliksirów leczących byłoby zdecydowanie lepiej.* rozglądał się i próbował nadążyć za biegającymi i czarującymi kolegami. Próbował oprzeć się o maszt.
Imperare sibi maximum est imperium
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Wekosie, muszę cię na chwilę opuścić. Poradzis sobie sam? - mówię i podbiegam do Merlina. Spokojnie, już sytuacja się w miarę uspokoiła. Jak się czujesz? Potrzeba ci pomocy uzdrowiciela?. Kładę rękę na jego głowie i czuję jak energia magiczna przepływa z mojego ciała do jego. Powinieneś za chwilę poczuć się lepiej- mówię i wciskam mu w dłoń butelkę z ekstraktem leczniczym zakupioną u alchemika w Khorinis - Jak znów się źle poczujesz to wypij to, powinno pomóc. Nie zraź się tylko okropnym smakiem, taki już urok eliksirów. Podbiegam spowrotem do Wekosa, aby wspomóc go w razie ataku, ale czuję, że nie mam już sił na rzucanie zaklęć. Wypijam więc eliksir many, na jakiś czas powinien pomóc, ale i tak przydałaby mi się jakaś krótka drzemka.
...
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Wszyscy
Na drzemkę nie ma czasu. Burza już ucichła. Na niebie zobaczyliście różową łunę... słońce już wstawało z mrocznych rozstępów. A na horyzoncie... dostrzegacie ląd. Podpływacie tam statkiem. Widzicie jakie szkogy poczyniła burza. Dostrzegacie też olbrzymie ślady. Natychmiast dostrzegliście że MUSIAŁY zrobić je te węże bagienne. Stawiacie stopę na ziemi. Dostrzegacie las... pamiętacie jak Wielki Mistrz go nazwał... Las Troli. Przed wami, niedaleko od lasu prowadzi ścieżka do mrocznego miasta... co robicie, jak się zachowacie, czy staniecie po stronie zła czy dobra.
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Schodzę ze statku, choć niezbyt pewnie się tu czuję. Ten las jest jakiś dziwny - mroczny i niebezpieczny. *Ciekawe jakie licho tam siedzi i czyha na nas. Ta puszcza nazywa się Lasem Trolli. Dziwne... Trolle na bagnach? Z tego co pamiętam to trolle żyją głównie w górach. Czyżby znowu sprawka mrocznej magii Beliara?* Na myśl o magii Plugawego Boga zaczynam się dziwnie czuć. Czuję się przytłoczony niebezpieczeństwem i tajemniczością tych ziem. Niepokoją mnie także te ślady. *Jeżeli jest tu więcej takich przerośniętych węży, to nie mamy z nimi szans. Trzeba się odpowiednio przygotować* Zaczynam rozglądać się wypatrując roślin leczniczych oraz tych które mogłyby być przydatne do eliksirów. *Hm, co prawda nie mam aparatury alchemicznej, ale chyba ziół nie zaszkodzi zebrać. Możliwe że jakaś aparatura trafi w moje ręce. Choć wątpię, orkowie raczej nie znają się na alchemii* Gdy już znajdę jakieś zioła (MG, opisz mi czy coś znalazłem, a jeżeli to co dokładnie) wracam do kompanów i mówię: Widzicie tę ścieżkę? Z całą pewnością prowadzi do jakiegoś orkowego miasta. Zanim się tam wybierzemy w celu wyplenienia zła z tego miejsca, proponuję rozbić obóz. Jestem strasznie wyczerpany, wy pewnie też...
...
Zablokowany