Gothic [Oko Innosa]

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Wiwat, za Lorda Hagena, za powodzenie naszej misji. - przyłączam się do toastu, po czy spokojnie zjadam kawałek baraniny popijając winem *Mmmh, dobre to wino, zdaje sie, że produkują je w pobliskim klasztorze Innosa, chętnie bym go odwiedził, pewnie nie jest tak wspaniały jak klasztory w Myrtanie, ale coż, zawsze to światynia Boga Prawdy*. Po zjedzeniu i wypiciu włączam się do rozmowy pomiędzy kompanami. Wekosie, chyba nie spodobało ci się, ze to ja wziąłem amulet. W twoich oczach widzę, że to ty chciałbyć być jego nosicielem, proszę, weź go, chętnie pozbędę się zbędnego niebezpieczeństwa, oczywiście o ile wy - tu zwracam się do Christofa i Merlina - nie macie nic przeciwko.

Ach, Merlinie, zdaje sie, że pytałeś o mój przydomek. Dostałem go jeszcze za dawnych czasów, byłem wtedy zwyczajnym poszukiwaczem przygód. Wybrałem się do jakichś starych ruin, gdzieś w odległym Nordmarze. Pokonałem z towarzyszami wielu przeciwników, i na samym końcu, w najniższej z komnat znaleźliśmy piękny młot, wynieśliśmy go na górę i wtedy zaatakowali nas orkowie, wszyscy moi towarzysze zginęli. Mi udało się uciec. Niestety okazało się że młot jest bardzo ciężki, jakimś cudem doniosłem go do miasta, ale stwierdziłem że i tak do niczego nie jest mi potrzebny i sprzedałem za dość dużą sumkę pieniędzy. Ludzie już wcześniej drwili sobie za mnie i z mojej niezbyt wielkiej siły, a gdy dowiedzieli się o historii z młotem mówili: Och, Harald, gdzie podziałeś swój młot? i takie tam głupie odzywki. Ech, gdyby wiedzieli ile za niego dostałem, szybko by się zamknęli. Ostatecznie ludzie zaczęli nazywać mnie Młotem. Z pocżatku niezbyt mi się to podobało, ale po jakims czasie, gdy tamtą historię miałem już za sobą ów przydomek zaczął mi sie nawet podobać, kryje sie w nim jakaś moc, co z tego że do mnie nie pasuje, wiele przydomków powstaje na zasadzie kontrastu. Teraz mówię, że tamta przygoda była początkiem drogi Światła, wszak młot jest święta bronią Innosa.


Przepraszam, trochę się rozgadałem, mógłbym zapytać o coś jeszcze Lordzie Hagenie? Czy tam, na tych ziemiach orków, mogą sie pojawiać jacyś słudzy Beliara, słyszałem, że sprzymierzyli sie oni z orkami, wiec chyba szanse na spotkanie z kapłanami Plugawego Boga są dość duże?
...
seler
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
Numer GG: 910275

Post autor: seler »

Merlin

Dziękuję za posiłek i czekam na następny. Muszę się teraz przejść do miasta odebrać kilka rzeczy, załatwić parę spraw. Mam nadzieję ze się nie pozabijacie-mrugnął do kompanów-ale naprawdę muszę iść. Pozwolicie że rozstrzygniemy tą sprawę po zmierzchu kiedy wszyscy się zbierzemy, bo chyba macie jakieś plany na wieczór? I nie mówcie mi że będziecie tu siedzieć darmozjady. Kiedy wrócę chciałbym też zamienić parę słów z Lordem na temat jakości i dostępności rudy w tym okresie, ponieważ chcę zdobyć dla siebie kilka bryłek. Chcecie się może przyłączyć do dyskusji panowie? Zapowiada się naprawdę ciekawie.
Heraldzie miło zawsze posłuchać o magach uciekających przed orkami ale czas nagli. Dobrze wiedzieć że będziesz miał co dzieciom opowiadać
-mrugnął- a i czasami ci piwo w gospodzie postawią jak tą historię odrobinę ubarwisz.
Lordzie przed zmierzchem powinien tu przybiec chłopiec na posyłki. Przyniesie ci listę rzeczy które potrzebuję i paczkę będącą prezentem dla ciebie. Znajdziesz w niej sztylety z rudy o które kiedyś mnie prosiłeś i mam nadzieję że ci się spodobają. Z resztą sam mi o tym powiesz-uśmiechnął się. Żegnam wszystkich i do szybkiego zobaczenia
Merlin wyszedł na ulicę i odetchnął z ulgą. *nareszcie chwila spokoju * Natychmiast poszedł do swojego domu i zabrał kilkaset monet. Znalazł sztylety i zapakował je razem z innymi pakunkami w jedną paczuszkę, którą wziął pod pachę. Szedł przez miasto szukając jakiegoś nowicjusza lub skryby który mógłby spisać mu listę potrzebnych przedmiotów. Oczywiście znowu jakiś nierozważny złodziejaszek próbował go okraść. Ten miał mniej szczęścia od poprzedniego o skończył ze zmiażdżoną ręką. On naprawdę nie lubił miast. Pomyślał że miło byłoby mieć domek z kuźnią za miastem i znów żyć razem z córką i żoną. Skręcił w ciemny zaułek i rozdzielił pieniądze na kilka sakiewek. *że też wcześniej o tym nie pomyślałem. *
Wreszcie zajrzał do karczmy Caragona i zapytał się go czy nie zna kogoś umiejącego czytać i pisać bo mimo iż Merlin potrafił coś wyczytać a może i nabazgrać to wolał polegać na sprawdzonych źródłach. Caragon wskazał mu nowicjusza siedzącego w rogu. Słuchaj 10 monet dla ciebie jak cos mi napiszesz. Proszę papier, pióro i pisz. Merlin odebrał listę, znalazł chłopca na posyłki i wysłał go do Hagena razem z paczką. Wiedział ze zapłaci dopiero jak mały wróci a teraz chciał w spokoju piwo sobie wypić. czekał na kuriera. później czekało go nudne ostrzenie topora więc chętnie marnował czas.


Liste wyśle ci na pw albo dopisze później bo chcę nad nią chwilę pomyśleć. w raie gdyby cokolwiek poszło jakoś inaczej niż zaplanowalem to postaram sie to naprostować ale ogólnie takie są plany Merlina na dzisiejszy wieczór
Imperare sibi maximum est imperium
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

*Hm, pozostały mi tylko dwie godziny, chyba zdążę w tym czasie zrobić zakupy i pouzupełniać zapasy* - pomyślałem i wyszedłem na miasto. Khorinis nie okazało się take piękne jak opowiadali o nim na kontynencie, no ale w sumie się nie dziwię. Inwazja orków, żadnych statków wypływających z portu, ludzie zaczynają uciekać na farmy. Słychać coś o jakimś buncie, no cóż trzeba będzie sobie jakoś tutaj poradzić. Powędrowalem ulicą rzemieślniczą. Wokół drogi było widać różne szyldy. Łuk i strzała, zapewne wytwórca łuków, coś dla Christofa. Dalej piła i kawałek drewna. Z pewnością stolarz. Mi by sie bardziej kowal przydał. I życzenie spełniło sie. Przede mną wyłoniła się wielka kuźnia, dym z komina buchał cały czas, kowal ma zapewne dużo pracy. Podchodzę do niego i pytam: Przepraszam, kowalu, czy mógłbyś naostrzyć mój miecz. -Niestety, mam zamówienie od samego Lorda Hagena na sto mieczy, muszę się z tym wyrobić do końca tygodnia. -Ale ja też jestem... W ostetnim momencie ugryzłem się w język, mieliśmy przcież nie wspominać o naszym zadaniu, ani kto nas przysyła - To znaczy, dużo zapłacę, precież zajmie ci to tylko chwilę -Nie, nie mogę. Uznałem, ze kowal należy do ludzi upartych, więc daję sobie spokój i podchodzę do jego ucznia szepcąc mu do ucha Masz tu kilka złotych monet, naostrz mój miecz, za kilka godzin wrócę po niego i dosteniesz drugie tyle.
Idę dalej. Robię zakupy u alchemika. Kupuję dużo ziół i mikstur. Przechadzam się po targowisku, niestety nie maja tam nic, co by mnie zainteresowało. Ale w pewnym momencie dostrzegam jedenego z magów. Podchodzę do niego, pozdrawiam i wypytuję o klasztor. Okazuje sie, że światynia jest położona na wysepce wśród gór. Nie jest także dotępna dla każdego, podobno aby tam wejść należy uiścić opłatę 1000sz. Nieźle. Klasztor dobrze sobie radzi. Na szczęście magowie ognia, nawet obcy, mają wolny wstęp, więc jak będę miał trochę wiecej czasu to na pewno tam zajdę. Na rozmowie minęła mi większość dostępnego czasu, hm pora wracać do ratusza. Przy okazji po drodze odbieram świetnie naostrzony miecz i wstępuję na schody do górnego miasta.

Hehe, fajne mamy pory na pisanie postów. Dla mnie jeszcze się noc nie zaczęła, jest dopiero późny wieczór :wink:
...
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Post autor: Azrael »

Wekos Nagul

Skoro mowa o niebezpieczeństwach... ja preferował bym ciche przedostanie się. Jeśli zobaczy nas jakiś ork może wszcząć alarm.
Pozatym nie wiem dlaczego na tak warzną misje idzie 4 ludzi a nie 15.


Najadłem się do syta...nawet zjadłem za dużo co skończyło sie lekkim pobolewaniem brzucha. Wziąłem kilka butelek wina. Podziękowałem ukłonem Harldowi i całej drużynie gdyż nikt nie składał sprzeciwu. Amulet ja również schowałem pod szatą. Próbowałem w nim wykryć jakieś magiczne właściwości.... ale nic nie wykryłem. Dziękuje ci bracie, za zaufanie i za zadanie. Znów przysięgam na Innosa, że od tej chwili nikt, kto nie powinien nie dotknie tego amuletu. Przeprosiłem. Wstałem od stołu. Poprawiłem kołnierz
i założyłem kaptur. Lordzie Hagenie... czy znajdą się trzy tanie zwoje dla mnie? Jeśli nie... czy mógł bym poprosić o trochę monet? Po wykonaniu zadania jeśli będzie taka potrzeba całą kwotę oddam.
Niezależnie od odpowiedzi, wychodzę. Przechodzę z piwnicy do samego ratusza. Już nie czułem unoszącego się tu przedtem zapachu.
Idąc w stron bramy przeszedłem obok pięknej fontany.
Zszedłem po schodach i skręciłem w prawo, do "Łuczarza"?.
W środku poprosiłem o torbę z wilczej skóry. (kupuje sobie od tak sobie
bo wątpię, żeby to było drogie.) Po fakcie wychodzę ze sklepu.
Potem załatwiam jeszcze sprawę na targu.<-wytłumacznie potem.
I wychodzę za bramy miasta cicho i ostrożnie. Tam powoli przeczesuje trawę w poszukiwaniu różnych ziel. *Są obrzydliwe w smaku. Błe. Ale przydały by się...* Idę tylko wzdłóż murów miasta aby nie napotkać jakiegoś silniejszego zwierza. * Chociaż dawno nic nie przypiekłem... mógł bym przypomnieć sobie co nieco spalając jakiegoś kretoszczura.* Rozejrzałem się. Jeśli zobaczyłem jakieś mniejsze zwierze przyzywam wilka i nasyłam go na nie. W miare potrzeby i możliwości pomagam,pomagierowi kulą ognia. Jeśli zobaczę zwierze groźniejsze niz polna bestia (lub kilka) wracam prędko do miasta. Po pół godziny szukania zielska (z walką lub bez) wracam do Lorda Hagena.

Z tym targiem to byłem na zakupach ale nie wiem czy dostałem (a jak tak to ile)forse.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof De La Ruz

Gdy skonczył jeść, wstał i podziękował Lordowi Hagenowi za cudowny posiłek. Po czym udał sie w stronę dzielinicy handlowo-rzemieślniczej. Szybkim krokiem zszedł po schodach do dolnego miasta. Rozejrzał się po szyldach..."O...tu jest chyba coś w sam raz dla mnie". Christof przestąpił próg sklepu. Bądz co badź było jasno w sklepie. Widział doskonałe łuki wykonane z wiazu, z kości etc. Jednak one niezbyt go interesowały. Chciał kupic kilka strzał. Przestąpił z nogi na noge, oparł sie na lade. Po chwili z zaplecza wypadł człowiek w skórzanej zbroji i z łukiem na plecach. "Lord Hagen nie odpowiedział na moją prośbę...cóż może uda mi sie samemu to załatwić".
- W czym moge pomóc? - zapytał grzecznie sprzedawca.
- Szukam strzał. Chciałbym kupić 15 zapalajacych, 15 z trucizną i 5 z grotami nasączanymi substancją usypiającą.
Czy udało mu sie kupić czy nie, wyszedł ze sklepu i w dół ulicy. Przed kowalem skręcił w prawo i wyszedł na przeciwko karczmy. Potem poszedł znów w prawo i napotkał dużą kaplice Adanosa. Uśmiechnął sie sam do siebie i podszedł do kapłana który opowiadał o Adanosie.
- Witaj mistrzu! - pokłonił się głęboko. - chciałbym prosić cie o błogosławieństo.
Otrzymawszy błogosławieństwo, wstąpił jeszcze do alchemika i kupił 3 mikstury leczące rany. Zdrowo zmachany wrócił do Lorda Hagena. Na schodach do górnego miasta spotał Haralda.
- Witaj towarzyszu! O której myślisz, że powinniśmy jutro wstać? Przed wschodem? [/i]
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Wszyscy:
Tak na tamtych terenach z pewnością pojawią się poszukiwacze. Mówił. Musicie się ich wystrzegać. Co do waszego pytania o wielkość drużyny... jak byśmy poszli tam wielką armią, zakładając że takową udało by się nam sformować to byśmy zostali wyparci przez orków. Mała drużyna ma szanse wdarcia się do wioski orków bez problemu. Oczywiście incognito. Zawiesił głos. Jedną wyprawę już poświęciliśmy i nie chcemy aby was spotkało to samo. Dlatego damy wam wszystko co potrzeba w miarę naszych możliwości. Wstał od stoły. A więc to już wszystko... oczekuję was na kolacji godzinę po zmroku. To mówiąc wyszedł.

Merlin
Znalazłeś nowicjusza. Jednak on zdecydowanie ci odmówił wzięcia pieniędzy za napisanie kilku liter na papierze. Chłopiec na posyłki był dwunastoletnim chłopcem który od razy zgodził się zanieść przesyłkę do Lorda Hagena. Usiadłeś sobie i spokojnie popijałeś chłodne piwo. Powoli zbliżał się zmrok. Poszłeś naostrzyć topór. Poszło ci to nad wyraz sprawnie i tak w ciągu półtorej kwadransa miałeś go wypolerowanego i naostrzonego że włos mógł dzielić na dwoje. Zadowolony Poszłeś na kolacje.

Harald Młot
Zadowolony z mistrzowskiego naostrzenia miecza przez czeladnika wracałeś do Ratusza. Zastanawiałeś się ciągle tym jak tutejszy Klasztor Ognia ma dobrze. Postanowiłeś po wszystkim przejść się do tego Kościoła Ognia i podziwiać jego piękne kamienne mury i naścienne freski. Zadowolony usiadłeś przy stole jedząc kolację.

Wekos Nagul
Zrobiłeś wszystko co miałeś zrobić. Znalazłeś tylko te najlichsze ziela lecznicze. Na targu zarobiłeś 30 złotych koron. Nie napotkałeś żadnego zwierza. Nocą pochodziłeś trochę po lesie, pomodliłeś do swojego boga i wróciłeś do ratusza na kolację.

Christof De La Ruz
Kupiłeś wszystko co chciałeś. Gratisowo dostałeś 10 strzał z srebrnymi grotami. Za wszystko zapłaciłeś40 złotych koron. Na kolacji zadałeś wsoje pytanie.

Wszyscy:
W sali było ciepło. Latarnie które zastępowały tutaj pochodnie dawały więkrze światło które na początku was oślepiło ale po chwili przyzwyczailiście się do niego. Wielki Mistrz przemówił. Chrisofie... wyruszycie jutro po zmroku. Wiem, że wtedy siły zła są w pełni sił ale to zmniejsza ryzyko tego że szpiedzy Beliara was zobaczą. Urwał kawałek chleba i włożył go do ust. Wekosie... masz jeszcze ten amulet? Musimy jeszcze raz jasno ustalić kto będzie go nosił. Ja nadal obstawiam kandydaturę Merlina, z tego co pamiętam ty Wekosie też jego wybierałeś. Harald Młot wybrał Wekosa, ale kogo wybrał nasz dzielny pan De La Ruz i Merlin? Nagle do sali wpadł paladyn, cały umazany. Krwią? Sadzą?
-Wielki Mistrzu! Przełęcz całkowicie oddana! Teraz z tamtąd wycofuje się Lord Andre! Orkowie rosną w siłę. Lord Garond jest odcięty od zaopatrzenia! Co robić? Orkowie są pchani na nas jakąś czarną siłą! -Powiedział błyskawicznie młodzian.
-Spokojnie młody rycerzu. Albrechcie! Słyszałeś! Powiadom resztę paladynów. Niech się przygotują na obronę na Płaskowyrzu... tam będzie najłatwiej ich odeprzeć. Okrążymy ich. Idź. Jesteś już zmęczony. Zajmij swoją komnatę. Poślę po ciebie jak będzie taka potrzeba. Zawiesił swój głos. Słyszeliście? Nie mamy ani chwili do stracenia. Musicie popłynąć jeszcze dziś. Nie mamy chwili do stracenia. W swoich komnatach macie wszystko co niezbędne. Spotkajmy się w porcie za dwa kwadranse.

Merlin
W twojej komnacie ma łożu leżało sporo żeczy które zapisałeś na karcie ale kilku zabrakło... widać paladyni niezbyt się przyłożyli do swojej roboty. Oprócz tego znalażłeś szarą togę, tunikę i spodnie. Buty były z wysokimi cholewami, smoliście czarne. Wiesz że musisz iść do portu.
Zdecyduj kto ma wziąść amulet.

Harald Młot
W swojej komnacie urządzonej skromno na modłę zakonu znalazłeś czarne ubranie. Zapasy jedzenia i kamień do ostrzenia broni. Przypominasz sobie nagle że musisz iść do portu.

Wekos Nagul
Znalazłeś w swojej komnacie czarne szaty. Rozejżałeś się wokoło. Zaraz musisz pobiec do portu.

Christof De La Ruz
Otrzymałeś swoją odpowiedź. Płyniecie jeszcze disiaj. Szybko zachwycony pobiegłeś do swojej komnaty i nawet nie patrzyłeś co bierzesz. Przygoda się zaczyna. To jest warzne. Tylko o czymś zapomniałeś...
..., ale zaraz sobie przypomniałeś że musisz zdecydować kto ma mieć amulet.


Co robicie? Poświęcicie się w imię Bogów dobra czy każdy z was pójdzie w swoją stronę? Wiecie że na każdym z was ciąży jakieś brzemie które nakazuje wam wypełnić misję... każdy na swój sposób...
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Szybko, nie tracąc ani chwili przebieram się w czarne szaty. Z ekwipunku maga zostawiam sobie tylko Amulet Ognia, symbol przynależnosci do klasztoru, oczywiście chowam go pod szatą . Na głowę zarzucam kaptur, poprawiam umocowanie miecza, Zapasy jedzenia, kamień, a także mikstury i zioła kupione u alchemika chowam do torby, a ją przerzucam przez ramię. *Cholera, jak mogłem zapomnieć o najważniejszym, nie kupiłem żadnych zwojów, na samych zaklęciach runicznych nie mogę polegać* Zostało mi jeszcze półtora kwadransu do spotkania. Biegnę szybko na targowisko, niestety jest już noc, nikogo tam nie ma. Ale nie, ktoś tam się kręci, to strażnik. Nie może mnie zobaczyć, jeszcze mnie uzna za jakiegoś podejrzanego typa i będę musiał się ujawnić. Aby nie narażać się na niebezpieczeństo pobiegłem inną uliczką niż poprzednio i... okazało się że to ślepy zaułek, przede mną rozciąga się półtorametrowy mur. *No to wpadłem, już jestem spóźniony. Ale co to, czyżbym słyszał szum morza ? A skoro tam jest morze, to i port musi być.* Wdrapuję się na mur i skaczę na dach jakiegoś obskurnego budynku. Zeskakuję z dachu i już jestem w porcie. Trochę mnie denerwuje duża ilość wszelkiego rodzaju meneli, zawadiaków i innych typów spod ciemnej gwiazdy. Nie raagując na ich zaczepki biegę na miejsce spotkania. Przepraszam was za spóźnienie, towarzysze, ale miałem... drobne problemy .
...
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof De La Ruz

Na korytarzu spotkał Lorda Hagena.
- Jeśli moje słowo coś znaczy to wolałbym, że amulet miał Merlin. Wybacz panie, ale teraz strasznie sie spiesze. - ukłonił się i udał sie do portu.
Sprawdził czy wziął wszystko. "sztylet, strzały, łuk...wszystko chyba wziąłm...", pomyslał. Nerwowo sie rozglądał gdy szedł uliczkami . Nie lubił ciemności. Lewa ręka, muskała lotki strzał, a prawa lekko drżąc zbliżała sie do łuku. Biegł do portu. "Cholera, że akurat w nocy musi się to wszystko dziać", ta myśl zaprzątała mu głowe. "Dobrze, że mam ten strzały", uśmiechnał sie do siebie. Byli już blisko portu. Słyszałem szum morza. "Już blisko, moment...mam przecież błogosławieństwo Adanosa. Nic mi nie grozi. Nic nie kryje sie w tych ciemnościach", skręcił w skrót, którym przyszli do miasta z portu. Szybkim krokiem pokonywął kolejne metry. Ujrzał w końcu morze. Słońce juz dawno w nim utonęło. Lekki szum morza i głosy mew uspokoiły go trochę. Dobiegł juz do portu. Były tam już dwie osoby. Podbiegł do nich.
- Jestem towarzysze . - Stanął wyprostowany i już znacznie uspokojony. [/i]
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Post autor: Azrael »

Wekos Nagul

*Czarne szaty?! Co on sobie myśli!? Miały być zwoje.!*
Przebieram się, potem biegam po pokoju.Przerzucam wszystkie rzeczy na
lewo i prawo. Jeśli znalazłem to o co prosiłem biegnę do portu. Jeśli nie zbiegam do Hagena aby mi dał zwoje. Nie czekam długo niezależnie czy zwoje są w mych rękach czy nie. Pędze na złamanie karku. Łapię się za koniec spódnicy i gnam. *Nie mogęsię spóźnić,NIE MOGę* Dystans był teoretycznie krótki ale biegnąc po rynsztoku,w szacie, z torbą
i na dodatek w nocy w cale nie jest tak łatwo.W pewnym momencie zatrzymuje się. Przestaje trzymać torbe i łapie(pod szatą) czarny amulet. Biegnę dalej. Dotarłem do morza. Morze w Khorinis zawsze mnie zachwycało. Aż dziwne że bogiem morza jest Adanos... Nagle otrzeźwiałem,spojrzałem na lewo i zobaczyłem statek. Ruszyłem przed siebie. Port był mało zaludniony. Ucieszyło mnie to gdyż mogłęm biec bea problemowo dalej.*Przez te zwoje, jeszcze się spóźnie*Dobiegłem do statku. A raczej łajby. Na pierwszy rzut oka zobaczyłem tylko jedną osobę z drużyny.Rozejrzałem się, nikt nie biegł. *Albo jestem drugi,i zostało nam jeszcze troche czasu, albo ostatni.* Potem zobaczyłem całą reszte,Merlina,Christopera i Młotka (nie obraź się)
Wzruszyłem ramionami i wszedłem na statek. *Najgorsze jest czekanie na odpłynięcie.* Orientuje się, może ktoś jak długo będziemy płynąć? Nie jestem zbytnio przygotowany na tą wyprawe...zostało mi tylko sześć butelek wina* Zajrzałem do torby z wilczej skóry. *Wogule sie spakować nie zdążyłem*
Ostatnio zmieniony niedziela, 31 grudnia 2006, 13:49 przez Azrael, łącznie zmieniany 5 razy.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof De La Ruz

Rozglądał sie po porcie. Szum fal i śpiew mew, dodawały wieczornej bryzie cudownego "smaczku". Wiedział, że to właśnie Adanos stworzył morze i dlatego kochał je bardzo. Przez wiekszość swego życia nie widział i nie znał morza, dopiero teraz miał okazje je poznać. Wciągał łapczywie w nozdrza ile tylko mógł. Chciał sie nacieszyć morzem i jego zapachem. "Którz wie? Może już nie będzie mi dane go oglądać?", przemknęło mu przez myśl i lekko sie zasmucił. W odgłosach morza słyszał coś, czego nie potrafił sklasyfikować, jakiś cudowny głos ktory koił jego duszę. Już nawet zalegające ciemności, rozświetlane tu i ówdzie pochodnią, nie były takie straszne jak wcześniej. [/b]
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
seler
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
Numer GG: 910275

Post autor: seler »

Merlin


Narada na statku- krzyknął tubalnym głosem i spokojnie poszedł do pokoju. szybko znalazł jakąś mocną i dużą płachtę(prześcieradło czy coś innego) i zapakował w nią cały ekwipunek od lorda i to co mógł zostawić tu wcześniej. nie tracił czasu na przebieranie. Sprawdził czy ma na plecach topór i ruszył powoli w stronę portu. *W całym tym zamieszaniu nie sprawdziełem dokładnie co przynieśli, co za czasy*. szedł powoli z pakunkiem na plecach, wiedział ze droga nie jest długa a przede wszystkim znał ją. Miał nadzieję że dostanie wygodną kajutę na statku. zobaczył okręt i przystanął aby ostatni raz spojrzeć na miasto. wszedł na pokład. *nienawidzę statków*-zbywał tymi slowy każdego i chciał aby szybko wskazano mu kajutę, zaczynał wyczuwać ciężar torby.
Imperare sibi maximum est imperium
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Heimdall! Wielkie dzięki za życzenia! Jako pierwszy mi je złożyłeś w tym roku... hehe... po tobie była moja laska. Sorki za niesprecyzowanie :P ale mała pomyłka. Skoryguję ją.

Wszyscy:
Hehe... zaśmiał się pod nosem. A gdzie ja wam znajdę załogę do tego statku żartownisie? Zaśmiał się Wielki Mistrz zakonu. No! Paladyni już wyruszają zgotować zgubę orkom. Popłyniecie tamtą łodzią. Wskazał na łódkę z jedną kajutą. Merlinie, ty się znasz na żegludze, pomożesz więc towarzyszą i nauczysz ich pływania. Wydaje mi się że przegłosowano to abyś ty dzierżył amulet. Czyni cię to chyba nieoficjalnym szefem tej wyprawy. NO! Czas ruszać. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy! Niech Innos ma was w swojej opiece. Po czym ruszył w swoją stronę. Podeszliście do łodzi. Widać że była pomyślana do dalekich wypraw i strasznych sztormów. Można zwijać żagiel i wystawić wiosła. Taka jachtówka. Na obu burtach miała pięknie wyżeźbione modlitwy do wszystkich bogów znanych i nieznanych o pomyślność, a na dziobie była umieszczona figóra Adanosa boga wody i równowagi. Chcielibyście zadać pytanie czemu tylko taka łajba ale natychmiast zaóważyliście że z pewnością jest ona zwrotna, szybka i mało wyróżniająca się na tle morza. Merlin odcumował liny kiedy wszyscy byliście w środku. Odpływaliście. Jako pierwszy do kajuty weszedł Harald Młot.

Harald Młot
Weszłeś powoli do kajuty. Na stole w środku była mała runa. Podeszłeś bliżej. Zobaczyłeś, że była to cudowna paladyńska runa. Znałeś to zaklęcie... jest to tajne zaklęcie paladynów. Pod nim leżała karta. Zdjęłeś runę aby ją przeczytać.

Ty! Który podnosisz tę runę. Jesteś człowiekiem dobrego serca szczerze poświęconego Innosowi! Człowiek o nieczystym sercu nie może podnieść tej runy. Niech ci służy ku chwale Innosa!

Natychmiast twoje serce przepełniła pewność siebie i niespotykana błogość. Czułeś że Innos na ciebie patrzy czulszym okiem i wie że ta misja będzie jedną z najważniejszych w twoim życiu! Chcesz coś powiedzieć...

Christof De La Ruz
Weszłeś do kajuty tuż za Haraldem. Czułeś że z twoim plecakiem jest coś nie tak. Zdjęłeś go z ramion. Zauważułeś w świetle kaganka zapalonego przez wchodzącego Wekosa wypuklenie w plecaku. Wiedziony ciekawością patrzysz co jest w środku. Natychmiast dostrzegasz okrągły pakunek. Był duży. Wiele za duży. Wielkości głowy człowieka. Rozpakowujesz go powoli po czym ze środka wylatuje kartka. Starasz się ją rozczytać ale masz z tym pewne kłopoty. Co to jest? Pytasz się podnosząc fioletową kulę. dawała własne, niepowtarzalne światło. Przeczytaj mi to. Mówisz do podchodzącego Nagul'a. Bierze to powoli w ręce i czyta:

Wekos Nagul
Wkraczasz do kajuty z płomieniem w ręce. Zapalasz powoli kaganek aby go nie zapalić. Dostrzegasz nachylonego nad czymś Młota i podchodzisz do niego zobaczyć co się stało ale słyszysz nagle pytanie Christofa. Co to jest? I wypadającą kartkę. Którą ten w mig podnosi. Przeczytaj mi to. Mówi. Bez zastanowienia czytasz kartkę na głos.

Christofie De La Ruz. Nie obraź się za otrzymanie tego artefaktu ale jest on konieczny do wykonania waszej misji. Jest to Kula Wieków. Pradawny artefakt o potężnej mocy, który potrafi zmienić zło w dobro, a śmierć w życie. Jego moc dorównuje mocy Oka Innosa ale można jej używać w pełni świadomie. Oka Innosa natomiast nie używasz świadomie ale za pomocą najskrytrzych pragnień. Używaj tej kuli ostrożnie. Uważaj na jej moc. Jeżeli dojdzie do rozbicia Oka Innosa możesz poprosić kulę o ponowne zregenerowanie ale wtedy moc Oka będzie krótkotrwała... niestety. Jedynym sposobem jest Uratowanie Oka Innosa nie naruszonego.
Twój przyjaciel nadal.
Faktem
Ps. Pamiętaj o Klatce.


Dostrzegasz Wekosie nagle pewne poruszenie u Haralda. Specyficzny dryg który go zaskoczył. Co się stało Haraldzie? Pytasz. Siadasz na jednej z czterech koji i przeglądasz swój ekwipunek. Widocznie Lord Hagen zadbał o twoje zwoje. Znalazłeś tam przemianę w chrząszcza, zmniejszenie postaci x2 i burzę ognia. Zaskoczony dostajesz jeszcze list od Pyrokara. Czytasz go cicho.

Jestem pewien że możesz przystąpić do kręgu zadającego ból i litość. Niech moc ta ci się przyda ale pamiętaj! Urzywaj jej tylko w ostateczności. Nie możesz dać siłą zła zwyciężyć. Wszyscy się ty za was modlimy.

Żadnego poruszenia, nic. *Już za wiele wrażeń jak na dziś. Trzeba się przespać w tej obskurnej łodzi, ale dopiero po ustalonej naradzie.*

Merlin
Wyprowadziłeś statek na kurs i zawierzając kartografowi który narysował mapę wprowadziłeś statek wprost na prąd który powinienłby poprowadzić twój statek na cel. *Czas na naradę... oby coś wyjaśniła.* Pomyślałeś po czym weszłeś do kajuty. Za tobą zniknął ostatni promień słońca... płynęliście na południe.

Sorki za to że ja poprowadziłem wasze postacie :P ale musiałem to zrobić. Aktualizacje będą trochę żadziej niż zwylke bo mam coś z internetem i tawerna strasznie mi się ciacha. Po za tym pisanie aktualizacji to też jest ciężka robota. Hehehe... *MG to ma fajnie. Leni się i mówi że strasznie haruje.*
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
scorez
Kok
Kok
Posty: 1183
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 13:55
Numer GG: 3374868
Lokalizacja: otchłań

Post autor: scorez »

Heimdall! Wielkie dzięki za życzenia! Jako pierwszy mi je złożyłeś w tym roku... hehe... po tobie była moja laska. Sorki za niesprecyzowanie :P ale mała pomyłka. Skoryguję ją.

Wszyscy:
Hehe... zaśmiał się pod nosem. A gdzie ja wam znajdę załogę do tego statku żartownisie? Zaśmiał się Wielki Mistrz zakonu. No! Paladyni już wyruszają zgotować zgubę orkom. Popłyniecie tamtą łodzią. Wskazał na łódkę z jedną kajutą. Merlinie, ty się znasz na żegludze, pomożesz więc towarzyszą i nauczysz ich pływania. Wydaje mi się że przegłosowano to abyś ty dzierżył amulet. Czyni cię to chyba nieoficjalnym szefem tej wyprawy. NO! Czas ruszać. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy! Niech Innos ma was w swojej opiece. Po czym ruszył w swoją stronę. Podeszliście do łodzi. Widać że była pomyślana do dalekich wypraw i strasznych sztormów. Można zwijać żagiel i wystawić wiosła. Taka jachtówka. Na obu burtach miała pięknie wyżeźbione modlitwy do wszystkich bogów znanych i nieznanych o pomyślność, a na dziobie była umieszczona figóra Adanosa boga wody i równowagi. Chcielibyście zadać pytanie czemu tylko taka łajba ale natychmiast zaóważyliście że z pewnością jest ona zwrotna, szybka i mało wyróżniająca się na tle morza. Merlin odcumował liny kiedy wszyscy byliście w środku. Odpływaliście. Jako pierwszy do kajuty weszedł Harald Młot.

Harald Młot
Weszłeś powoli do kajuty. Na stole w środku była mała runa. Podeszłeś bliżej. Zobaczyłeś, że była to cudowna paladyńska runa. Znałeś to zaklęcie... jest to tajne zaklęcie paladynów. Pod nim leżała karta. Zdjęłeś runę aby ją przeczytać.

Ty! Który podnosisz tę runę. Jesteś człowiekiem dobrego serca szczerze poświęconego Innosowi! Człowiek o nieczystym sercu nie może podnieść tej runy. Niech ci służy ku chwale Innosa!

Natychmiast twoje serce przepełniła pewność siebie i niespotykana błogość. Czułeś że Innos na ciebie patrzy czulszym okiem i wie że ta misja będzie jedną z najważniejszych w twoim życiu! Chcesz coś powiedzieć...

Christof De La Ruz
Weszłeś do kajuty tuż za Haraldem. Czułeś że z twoim plecakiem jest coś nie tak. Zdjęłeś go z ramion. Zauważułeś w świetle kaganka zapalonego przez wchodzącego Wekosa wypuklenie w plecaku. Wiedziony ciekawością patrzysz co jest w środku. Natychmiast dostrzegasz okrągły pakunek. Był duży. Wiele za duży. Wielkości głowy człowieka. Rozpakowujesz go powoli po czym ze środka wylatuje kartka. Starasz się ją rozczytać ale masz z tym pewne kłopoty. Co to jest? Pytasz się podnosząc fioletową kulę. dawała własne, niepowtarzalne światło. Przeczytaj mi to. Mówisz do podchodzącego Nagul'a. Bierze to powoli w ręce i czyta:

Wekos Nagul
Wkraczasz do kajuty z płomieniem w ręce. Zapalasz powoli kaganek aby go nie zapalić. Dostrzegasz nachylonego nad czymś Młota i podchodzisz do niego zobaczyć co się stało ale słyszysz nagle pytanie Christofa. Co to jest? I wypadającą kartkę. Którą ten w mig podnosi. Przeczytaj mi to. Mówi. Bez zastanowienia czytasz kartkę na głos.

Christofie De La Ruz. Nie obraź się za otrzymanie tego artefaktu ale jest on konieczny do wykonania waszej misji. Jest to Kula Wieków. Pradawny artefakt o potężnej mocy, który potrafi zmienić zło w dobro, a śmierć w życie. Jego moc dorównuje mocy Oka Innosa ale można jej używać w pełni świadomie. Oka Innosa natomiast nie używasz świadomie ale za pomocą najskrytrzych pragnień. Używaj tej kuli ostrożnie. Uważaj na jej moc. Jeżeli dojdzie do rozbicia Oka Innosa możesz poprosić kulę o ponowne zregenerowanie ale wtedy moc Oka będzie krótkotrwała... niestety. Jedynym sposobem jest Uratowanie Oka Innosa nie naruszonego.
Twój przyjaciel nadal.
Faktem
Ps. Pamiętaj o Klatce.


Dostrzegasz Wekosie nagle pewne poruszenie u Haralda. Specyficzny dryg który go zaskoczył. Co się stało Haraldzie? Pytasz. Siadasz na jednej z czterech koji i przeglądasz swój ekwipunek. Widocznie Lord Hagen zadbał o twoje zwoje. Znalazłeś tam przemianę w chrząszcza, zmniejszenie postaci x2 i burzę ognia. Zaskoczony dostajesz jeszcze list od Pyrokara. Czytasz go cicho.

Jestem pewien że możesz przystąpić do kręgu zadającego ból i litość. Niech moc ta ci się przyda ale pamiętaj! Urzywaj jej tylko w ostateczności. Nie możesz dać siłą zła zwyciężyć. Wszyscy się ty za was modlimy.

Żadnego poruszenia, nic. *Już za wiele wrażeń jak na dziś. Trzeba się przespać w tej obskurnej łodzi, ale dopiero po ustalonej naradzie.*

Merlin
Wyprowadziłeś statek na kurs i zawierzając kartografowi który narysował mapę wprowadziłeś statek wprost na prąd który powinienłby poprowadzić twój statek na cel. *Czas na naradę... oby coś wyjaśniła.* Pomyślałeś po czym weszłeś do kajuty. Za tobą zniknął ostatni promień słońca... płynęliście na południe.

Sorki za to że ja poprowadziłem wasze postacie :P ale musiałem to zrobić. Aktualizacje będą trochę żadziej niż zwylke bo mam coś z internetem i tawerna strasznie mi się ciacha. Po za tym pisanie aktualizacji to też jest ciężka robota. Hehehe... *MG to ma fajnie. Leni się i mówi że strasznie haruje.*
jak piszę ortografy to nie poprawiaj... po wkurzamy BAZYL'E
Heimdall
Bosman
Bosman
Posty: 1898
Rejestracja: wtorek, 3 października 2006, 20:11
Lokalizacja: Asgard

Post autor: Heimdall »

Harald Młot

Biorę runę (Opisz mi jej działanie) i chowam, aby Wekos jej nie zauważył. Jego wszelkie pytania czy podejrzenia co do tego, co mi się stało zbywam odpowiedzią: Nic się ne stało, zamyśliłem się.. *Czyżby Innos mnie wybrał? Czuję, że ta misja jest jakimś wyzwaniem od samego Boga Światła, może sprawdzian moich umiejętności i oddania? Nie wiem, ale wiem, że to, co się wydarzy, będzie czymś wielkim, czymś o czym bardowie będą śpiewać w balladach, a możę nie, może ta misja skończy się niepowodzeniem i zginiemy tak jak zginęła poprzednia ekspedycja. Nie, nie mogę tak myśleć. To MUSI się udać. Ku chwale Innosa.* Otrząsam się z moich rozmyślań, torbę z ekwipunkiem kłade obok siebie, spać mi się chce. A na to nie ma teraz czasu, nigdy nie wiadomo co się może stać. Zaczynam wpatrywać się w morze, ale szybko mi się nudzi. Obserwowanie przyrody lepiej zostawię Christofowi, widać że on bardzo to lubi. Zamiast tego postanawiam porozmawiać z Wekosem. Może wypytam go o tutejszy klasztor. Wekosie, zdaje się, że pochodzisz z tutejszego klasztoru. Mógłbyś mi go co nieco opisać? Chciałbym go kiedyś odwiedzić. A, no i opowiedz mi o ty całym Pyrokarze, wspominałeś coś o nim jak zeszliśmy ze statku. Czy jest to jakiś arcymag? Słyszałem od pewnego maga w Khorinis, że jest on najważniejszą osobą w klasztorze. To jak to z nim jest?

ScoreZ, nie tylko tobie sypie się Tawerna, co prawda u mnie jest już jako taka stabilizacja, ale kilka dni temu to normalna masakra była. Nic się nie dało zrobić bez kilkuminutowego czekania.
...
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Post autor: Azrael »

Pyrokar jest najsilniejszym i najmądrzejszym człowiekiem jakiego znam.Jako arcymag nigdy nie zaniechał sojwoich obowiąsków. Jest wymagający, ale sprawiedliwy. Aby zostać magiem w tym klasztorze
nie można być byle kim.
Podniosłem głowe i dziarsko wypiołem pierś.
Drugą osobą którą też, uważam za wielką jest-Serpentes. Jest wielkim magiem i w dodatku jednym z nielicznych którzy przeszli próbę ognia.
Podrapałem się po głowie, po czym wyjąłem z torby butelke.Pełną wina.
Pytałeś sie bracie o klasztor... wypijam łyk wina. Z tego słynie nasz klasztor. Chociaż mamy witraże,piwnice i wspaniały klasztor.Chce ktoś?Wystawiam ręke z prawie pełną butelką i przejeżdżam nią po oczach wszystkich szukając chętnego.
Tylko to eksportujemy na cały świat. No dobra żartowałem. Ale jest lepsze od wielu win jakie piłem na kontynęcie. Po misji, wpadnij do nas.
Nasi bracia z pewnością cie przyjmą tylko nie spodziewaj sie zbyt wiele.
Nie wiem jak u was, ale u nas bardzo często są posty. Czuj się zaproszony
Mistrz Pyrokar nie będzie mial nic przeciwko, jesli pokaże ci niezniszczalną tarcze i święty młot.
Uśmiecham się. Ale nie pochodze z tutejszego klasztoru. Pochodze z kontynętu. Byłem magiem na kontynęcie
ale moji przełożeni wysłali mnie tutaj. Dużo magów ucierpiało przez orków
jeszcze przed założeniem bariery a potem jeszcze 7 po założeniu...
Arcymagowie zaczeli wypełniać pustki magami z kontynętu.

Wstaje żegnam się, salutując i wychodze na pokład. Tam zaczynam wydłubywać na kartce papieru kółko i krzyżyk. Zagra ktoś?

A co gdybym nie zagrał w Gothica i nie wiedział jak wygląda klasztor?
Po za tym moja postać nie była by zazdrosna o rune jaką dostałeś.
Jej wady to:arogancja,chytrość,łakomstwo,egoizm. A nie zazdrość.

Mi też tawerna nawala raz na jakiś czas.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Christof de La ruz

- Czyżby stary wiezień o mnie nie zapomniał? - uśmiechnał sie do siebie.
Postanowił poczekać do narady z wiadomością o niespodziewanej "pomocy". Kula wróciła do tobołka, tobołek wylądował gdzieś w rogu pokoju. On wyszedł na pokład. Przeciągnął się i cudem uniknął bliskiego kontaktu z futryną od wejscia do kajuty. Na statku troche bujało, ale dobrze, że nie miał choroby morskiej. Sam sie zdziwił, że nie odczuwa żadnych objawów ten choroby. Spojrzał w niebo. Nie mógł nic wyczytać z niego. Było jakieś ...obojętne? Odetchnął i podszedł do burty. Patrzył na grzbiety fal gdzieś dalek. "Szkoda, że noc...", przemknęło mu przez myśl. Ocean go uspokajał. Nie miał tego dziwnego uczucia strachu przed ciemnością. Zdziwiło go to, bo zawsze miał ten lęk. "To chyba przed świete wody Adanosa", uśmiechnął się do siebie. Myślami wrócił do kuli. "Przyda się niechybnie...ale czy aby napewno to nie jest jakaś przynęta?", westchnął i wrócił do obserwowania morza. Nie mógł doczekać się narady. Ciekaw był co powie reszta załogi. Usiadł na linach i zaczął sprawdzać strzały, lotki groty etc. Wolałbyć pewny, że wszystko będzie w najlepszym porządku. Strzały zwykłe miał w kołczanie przy lewym biodrze. Drugi, mniejszy kołczan, był nad tym "zwykłym".
[/i][/b]
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
seler
Pomywacz
Posty: 47
Rejestracja: poniedziałek, 12 czerwca 2006, 20:39
Numer GG: 910275

Post autor: seler »

Merlin

Rozłożył wszystkie swoje toboły w kajucie. Schował topór i resztę ekwipunku do skrzyni. Wiedział że na morzu nic im nie grozi(przynajmniej chwilowo), a chodzenie w zbroi i z ciężkim toporem jest jednak męczące. *chyba czas na małą nocną naradę * wrócił popatrzeć na niebo nocą. Poczekał aż wszyscy zejdą pod pokład albo będą zajęci czymś innym. Wyczekiwał chwili kiedy będą myśleli że mają spokój aby nagle ryknąć Alarm! Wszyscy na pokład! Statek na horyzoncie! –uwielbiał to robić. Kiedy wszyscy się zbiegli lub w jakikolwiek sposób dotarli do niego na pokładzie podjął: Następnym razem macie to robić szybciej, nie możemy sobie pozwolić na chwilę zawahania i spowolnienia. Wiem że dla niektórych z was alarmy mogą być problemem ale mogą kiedyś uratować wam życie. Od dziś każdego dnia w drodze będzie jeden taki alarm o różnych porach dnia i nocy. Pamiętajcie że każde takie ćwiczenie nie musi być ćwiczeniem i może chodzić o moje lub wasze życie. Każdy kto nie przybędzie na zbiórkę może próbować szczęścia ze mną. Tyle na ten temat. Przynieś który światło. Chciałem was zgromadzić tu, na pokładzie żeby uzgodnić pewne kwestie związane z wyprawą. Po pierwsze chciałbym dostać amulet który został nam powierzony przez Lorda Hagena. Po drugie chciałbym żebyście nosili te szaty –poszedł do swojej kajuty i przyniósł stare i podarte ubrania- nie możemy przecież wpaść tam i wysiec wszystkich orków. Będziemy żebrakami i kuglarzami którzy błąkają się po drogach. Chcę żebyście zostawili tu wszystkie szaty, broń, biżuterię której nie możecie ukryć. Oczywiście nie chcę odbierać wam broni ale trzeba ją schować, macie tu tych kilka toreb i spakujcie się w nie. Zgłoście się później do mnie jeśli potrzebujecie eliksirów. Jeśli macie inny pomysł na tą wyprawę proszę podajcie go teraz albo później nie marudźcie. Po trzecie i chyba ostatnie chciałbym was poznać, i wiedzieć dlaczego mogę na was polegać, nie chodzi mi o zdolności tylko o historię waszego życia. Jak wam się podoba łódka? - na jego twarzy pojawił się spokój, oczekiwał na informację lub plan alternatywny, żeby pokazali że są mężczyznami a nie babami posłanymi na wojnę.


U mnie Też tak czasami jest ale znika jak użyję innej przeglądarki tzn z opery przesiadam się na mozzillę i odwrotnie. dziwne ale czasem działa
Imperare sibi maximum est imperium
Zablokowany