[Wampir: Maskarada] Modern Night II

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Chwila zastanowienia. Silne ramienia podtrzymywały gasnącą łupinę… och, tu jest! Mały drążek podążył ku górze, natychmiast dało się czuć jak odbijane po ścianach dźwięki, dudniły teraz jak uderzenia młota. Ludzie wybuchli euforią, dając w końcu ujście uzbieranej energii. Skaczący tłum, rozkrzyczeni ludzie, pląsający w nowoczesnych tańcach, wyginając się i energicznie poruszając kończynami.
Palce przebiegły po konsoli, czując rozgrzaną maszynę. Teraz wszystko w rękach jego kamratów…
BŁYSK!
Co do chol… kilka ciekawskich spojrzeń zwróciło się ku niemu.
BŁYSK!
Delikatne ręce zamieniły się w szarą, wielką łapę Dietera. Kilka zdziwionych okrzyków, kilka zdezorientowanych min.
BŁYSK!
Tak jak była rzeczywistością, tak dziewczyna szybko rozpłynęła się w światłach dyskoteki, a zamiast niej wyrósł wielki, szpetny wampir. Okrzyki przerażenia rozległy się przy podwyższeniu, gdy martwe ciało Dj’a opadło bezwładnie na podłoże.
Cholera.
Wśród tłumu przepychali się gwardziści…

Zimno szczypało jego twarz. Westchnął lekko, by nie stracić koncentracji. Ale czemu ten debil nie poradzi sobie sam? Czemu masz odmrażać sobie dupę, tylko dlatego że jakiś żółtodziób nie lubi stać sam? Ach nie… to szef wam kazał. Kutafon.
Nagle coś go szarpnęło. Serce jakby podeszło do gardła. Nagle niecierpliwość zalała jego myśli, przyćmiewając rozum.
- Czemu k**wa nie możesz stać sam?
Wybuchnął. Jego kompan spojrzał się tylko zaniepokojony w bok, lecz zignorował rozmówcę.
- Pytałem się? Jesteś głuchy czy co?
- O co ci k**wa raptem chodzi, co!?
Odpowiedź nadeszła nagle. Nie lubił tego, nie przemyślał swoich słów, ten żółtodziób… pożałuje. Emocja nasiliła się, teraz niecierpliwość przeszła w gniew, wielką chęć ucieczki z tego miejsca, pozbycia się tego pieprzonego ciężaru!
Cios poleciał szybko. Niczego nie spodziewający się ochroniarz upadł na chodnik, powalony siłą pięści kolegi z pracy.
Na odpowiedź nie czekał długo. Łysek ociężale wstał, po czym wypłacił kumplowi mocną piąchę w twarz.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Kociak

- No to trzeba wchodzić, no nie, Jack? - uśmiechnął się Kociak, wyciągając miecz i zatykając kołek za pasek od spodni. Ruszył cichutkimi, płynnymi ruchami w stronę walczących ochroniarzy.
Niech płonie krew!
Nagle ruchy Kociaka stały się nieco płynniejsze, bardziej... kocie.
Niech płonie krew!
Malkav poczuł jak jego mięśnie napełniają się płynną mocą, nabierając siły zdolnej łamać drzewa...
No, przynajmeniej deski.
Ostrze wzniosło się i opadło dwa razy, powalając jednego z ludzi z rozciętym kręgosłupem, a drugiego z rozrąbaną skronią. Kociak podniósł jednego i upił trochę krwi.
Niech płonie krew!
Nagle skóra wampira zrobiła się na moment stalowoszara...

- Kociak! Pamiętaj, że lepiej jest nie zabić i nie zostać zabitym, niż zabić i zginąć! I dlatego dziś pokażę ci, jak możesz poprawić swoją wytrzymałość!
Głos nauczyciela obijał się po głowie... Nigdy mi to nie wychodziło. Do czasu, aż mentor kazał się skupić na stalowej kuli...
Wyobraź sobie stalową kulę. Srebrzystą, błyszczącą stalową kulę, która obraca się wokół własnej osi. Szybkie obroty... I nagle pociski i ciosy, spadają na kulę ze wszystkich stron... ...i ześlizgują się z niej.
Wtedy udało mi się po raz pierwszy.

Po chwili skóra Kociaka przybrała z powrotem naturalny... Prawie naturalny odcień. Stała się szara, jakby pozbawiona kolorów. Jakby wytopiona z matowej stali.
Wampir wszedł do środka.
- Chodź Jack, mam przeczucie że Dieter będzie potrzebował pomocy. - mruknął Kociak. - Erwan... Masz jakiś pomysł jak nam pomóc? Bo na uszach w tym cholernym techno party raczej nie będziesz mógł się opierać. - skrzywił się Malkav.
NIE!
Nie wyrwiesz się, Bestio...
Nie jestem sam przeciw tobie.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię Twoje...
Kociak modlił się, po polsku, wchodząc do środka.
Ostatnio zmieniony czwartek, 21 grudnia 2006, 23:06 przez BlindKitty, łącznie zmieniany 1 raz.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

Jak się weszło między wrony...

Nawigując po przyciskach konsolety Dieter odnalazł te odpowiadające za natężenie światła. Pospiesznie przygasił lampy, dopóki pomieszczenie nie utonęło w niepokojąco czerwonym półmroku, pulsującym od ogłuszającej muzyki.

Ravnos chwycił mikrofon i wrzasnął:

- Chcecie krwi? Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy...!!! - sparafrazował, po czym podniósł z ziemi ciało DJ-a i rzucił je z całych sił wprost na głowy nadciągających gwardzistów.

Zawył nieludzko, przywołując z otchłani umysłu Bestię, spragnioną chaosu. Wyciągnął magnuma i oddał kilka strzałów do rozszalałego tłumu.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Jack DeCroy

Gangrel spojrzał z dzikim uśmieszkiem na twarzy na Malka... Dziwne że w tej chwili zgadzał się z jego decyzją, po raz pierwszy czuł że to co się wydarzy musiało się spełnić, w ten czy inny sposób. Jack podszedł rozluźniony do klapy bagażnika, chwycił uchwyt. Wieko zostało otwarte, a skarby jakie chroniło były na wyciągniecie ręki. Silny uścisk wampira zacisnął się na zimnej metalowej lufie strzelby. Wyciągnął ja z pewną gracją i z wprawą załadował ją jakimiś dziwnymi pociskami. " To na specjalnych strażników"- kolejny niepochamowany usmiech ukazał sie na jego twarzy gdy przerzucał shootguna przez plecy i pakując do kieszeni kórtki paczke amunicji. Po chwili w dłoniach jego znalazły siejego ukochane dwa pistolety, ingram i berreta. Gangrel ruszył płynnym krokiem w stronę Piekła...
- Erwan pilnuj jakoś naszych tyłów, jeśli twoja ślepota ci w tym nie przeszkodzi- rzucił sarkastycznie oddalając się od samochodu.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

Wnętrze laboratorium było ukryte w mroku. Zimowe noce były dłuższe, więc i nauka trwała dłużej. Erwan studiował księgę, gdy do pomieszczenia wszedł Ursyliusz. Wampir wyszczerzył kły.
-Zawiąż oczy, dziecko.
Naukowiec bez słowa wykonał polecenie mistrza. Wiedział już, że lepiej się z nim nie sprzeczać. Gdy to zrobił, stanął w miejscu. Nie czekał długo na cios kija.
-Dlaczego się nie bronisz? - spytał starszy Tremere.
-Bo nic nie widzę?... - ironia pojawiła się w głosie Erwana. Kolejny cios. Następny. Po chwili czarodziej leżał na ziemi, zwijając się z bólu.
-Zapamiętaj, chłopcze, że bestia drzemiąca w tobie może być sprzymierzeńcem. Pamiętaj, by korzystać mądrze z potęgi, która w tobie drzemie. - obok naukowca upadła rzucona księga.

Bez niczyjej pomocy Tremere wysiadł z samochodu. Bestia została zwolniona z łańcuchów, lecz kontrolowana, a krwisty świat znów się ukazał. Erwan wziął ze sobą kołek i sztylet. Zdecydowanym ruchem zamknął bagażnik. Uśmiechnął się do Jacka. Czas na taniec. Chodź i zbierz! Charyou tree!
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Rozległ się krzyk. Pobliska grupka rozbiegła się, widząc brutalną akcję przed klubem. Tymczasem Kociak, odrzucając ciało oblizał wargi. Wciąż spływał po nich słodki nektar życia, zaś jego kołnierz zabarwił się jego czerwonym kolorem. Gdy tylko wypowiedział swe słowa ku kompanom, syknął targany emocjami. Stanął na chwilę, rozkoszując się słodkim chaosem który wywołał.
Wystarczy.
Uciszył w sobie nawoływanie potwora. Lecz ten krzyknął znowu, gdy silnym kopniakiem rozwarł gotyckie drzwi Piekła.
Wkroczyli. Natychmiast wrzasnęli na trójkę śmiertelnych, Jack wycelował strzelbę ku ochroniarzom przy windzie, gdy Kociak trzymał na muszce recepcjonistkę.
- Poproszę bilet do Disneylandu.
Wymówił przez zęby Jack, kierując swój paskudny uśmiech ku kobiecie. Ta uniosła ręce wysoko w górę, roztrzęsiona i przerażona. Erwan wkroczył powoli do środka, czując jak zgnilizna wypełnia to miejsce… nie wiedział, iż czysta korupcja bije właśnie od niego.
Z dołu doszły ich wrzaski.

- On ma broń!
Setki gardeł, zdzieranych w panicznym krzyku. Ludzie ruszyli ku windzie, tratując wszystko po drodze.
Rozległy się strzały. Jakaś dziewczyna padła na podłogę, lecz tłum szybko przykrył ją masą stóp. Gdzieś ktoś zawył, trzymając się za krwawiący bok.
Wampir przypatrywał się temu, z okrutną satysfakcją. Schodził z niego cały gniew, jak wcześniej z tych tańczących tłumów. Czuł jak powoli traci kontrolę… tonął…
I wyrwał się na powierzchnię. W tym momencie upadł. To jakaś ręka chwyciła go za nogę, ciągnąc silnie w dół. Spadł z podwyższenia...
Uderzył głową w twarde podłoże, czując jak pięści okładają jego ciało, zaś druga para rąk szarpie jego własne…
Pistolet wyskoczył mu z dłoni, wylatując na ziemię. Przeskakiwał z miejsca na miejsce, kopany przez panikujących, jakby jakaś wyższa siła *żądała* wręcz jego śmierci!
Och, zaraz. Ja już nie żyję.
Wyskoczył w górę, odpychając z siebie napastników, wprost na rozszalałe masy.
Strzał.
Kula wbiła się w jego ramię, posyłając go kawałek do tyłu. Nie przewrócił się, nie takie rany wytrzymywał…
Mimo tego piekący ból zalał jego rękę, rozchodząc się zaraz po klatce piersiowej.
Kto do niego strzelał!?
I skąd…?
Myśli utonęły wśród krzyków i głośnej muzyki.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Bestia chce krwi.
A Kociak woli zwycięstwo.

Podszedł do dziewczyny, delikatnie podniósł ją, starannie dobierając miejsca chwytu, tak żeby mieć z tego troszkę przyjemności, po czym odłamał jedną nogę od krzesła. Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Przepraszam, piękna, czasem po prostu trzeba takie rzeczy robić. - i uderzył ją w skroń, pozbawiając przytomności.
Uśmiechnął się krzywo do ochroniarzy.
- Wy za piękni nie jesteście, więc was nawet przepraszał nie będę. - stwierdził, przeskakując nad ladą. Podszedł do śmiertelników i ogłuszył obydwu ciosami w potylicę.
- Jack, zajmij się nią tak żeby przypadkiem nie zadzwoniła na policję. - rzucił Kociak, związując paskami ochroniarzy, tak żeby nie wstali w najbliższym czasie.

Bestia chce krwi.
Nie dostanie.

Wampir wyprostował się i wlazł do windy.
- Chodźcie, chłopaki, czas pomóc temu tępemu brutalowi z dołu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Szybki ruch. Trzymał ją na muszce… pobrudzone krwią ostrze miecza dotykało jej gardła. Jej oddech był ciężki i szybki. Gdy w mgnieniu oka wskoczył za ladę, zręcznym ruchem urywając krzesłu na którym siedziała nogę, poruszyła się trochę… lecz cały czas czując chłodną stal na ciele, natychmiast skamieniała. Zaraz potem wstał, równie szybko uderzając ją potężnie w skroń. Tak potężnie, że zaczął zastanawiać się czy przeżyła. W miejscach gdzie jej dotykał, pojawiły się czerwone odmrożenia…
Nie było czasu. Szybko wdrapał się na ladę, by zaraz później oddać zręczny skok ku dwóm mężczyznom.
Ugięcie nóg, postawa luźna, bardzo drapieżna. Gwałtowny skok, napięcie wszystkich mięśni.

I bolesny upadek, gdy niezręczny cios pozbawił wampira równowagi. Upadł tuż przed przeciwnikiem, pozbawiając celującego Jacka koncentracji.
Jeden z ludzi uskoczył w bok, ku drzwiom, podczas gdy drugi złapał Kociaka za płaszcz, po czym podniósł, zasłaniając się niczym tarczą.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Im bardziej był wściekły, tym bardziej promieniował chłodem...
- Jack, bierz tego który ucieka. - powiedział spokojnie, chwytając trzymającego go frajera za dłoń i czekając, aż stwierdzi, że palce odmówiły mu posłuszeństwa. - Masz pecha, człowieku, gdybym zdecydował się chodzić na taekwondo, teraz bym cię ogłuszył, a ponieważ poszedłem na kendo, niestety będę musiał być brutalniejszy. - stwierdził, podczas gdy na dłoni człowieka pojawiały się odmrożenia. Gdy puścił - lub nie był w stanie dalej trzymać - Kociak obrócił się i walnął go w mordę, nie siląc się na żadną finezję. Schylił się po pałkę, i walnął raz jeszcze, starając się ogłuszyć ochroniarza.

Bestia chce krwi...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Sergi
Bombardier
Bombardier
Posty: 836
Rejestracja: wtorek, 4 lipca 2006, 19:54
Lokalizacja: z ziem piekielnych
Kontakt:

Post autor: Sergi »

Jack DeCroy

Gangrel przeklął szpetnie pod nosem biorąc udział w całej tej sytuacji. Coraz bardziej go to wszystko irytowało, a ostatni raz czuł się tak kilka miesięcy temu, gdy jeszcze wszystko układało się po ich myśli. Siegnął po berrete... myśli wampira skupiły się na jednym punkcie zawszonej głowy ochroniarza, marnego śmiecia stojacego na jego drodze... ręka jego pewnie skierowała się w jego stronę... ułamki sekund, tyle mu pozostało... nacisnął na spust a pocisk przeszył śmierdzące powietrze Piekła.
Jack nie zamierzał pozostawić wielu świadków swoich poczynań, a napewno nie tych którzy go irytowali...
Deadmoon
Mat
Mat
Posty: 517
Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
Numer GG: 8174525
Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się

Post autor: Deadmoon »

Dieter Stier

Ból zapulsował w rytm dzikich bitów huczącej muzyki. Wampir zachwiał się, ale w mig odzyskał równowagę.

"Choćbym miał tu zginąć, to wpierw zrównam ci tę plugawą budę z ziemią, frajerze" - stwierdził w myślach z satysfakcją.

Ravnos rozejrzał się w poszukiwaniu bardziej zaciemnionego miejsca. Odepchnął od siebie skłębiony tłum i wyskoczył w tamtą stronę. Po drodze chwycił za gardło jednego ze śmiertelników, niemal miażdżąc mu krtań. Dieter zasłonił się jego ciałem, by choć częściowo osłoniło wampira przed przelatującymi pociskami.

Przystanął na moment za jednym z filarów, by nabrać sił. Zatopił kły w szyi przytarganego ze sobą śmiertelnika. Pozwolił, by ożywczy nektar ukoił jego rany i uśmierzył ból.

"Loża!" - szalony błysk zatańczył w jedynym oku wampira.

Ravnos odrzucił bezwładne ciało. Lewą dłoń zacisnął na wielkim nożu, podczas gdy prawą na "przekonywajce". Wyjrzał zza słupa, po czym z krzykiem rzucił się na najbliższego z przeciwników, starając się rozbić mu głowę pałką.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine

Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

Wampir wolnym, choć pewnym krokiem przeszedł przez główny hol. Sprawę ochroniarzy postanowił zostawić Jackowi i Kociakowi. Spodziewał się, że na dole faktycznie rozpętało się "Piekło" i tłumy mogą niedługo pojawić się na górze. Przez moment się zawahał, wybierając właściwą drogę na dół. Bestia zdecydowała się na windę.
"Hej, ludzie, do Piekła przybył sam Szatan!"
Chodź i zbierz.
Charyou tree!
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Krok…
Fala czerwieni, ta sama barwa wylewała się przed tobą, malując wizję świata.
Krok…
Czerwone, pokręcone zarysy kolumn. Czerwone, pokręcone zarysy ścian, podłogi, drzwi. Czerwone… wciąż zmieniane, chaotyczne zarysy Jacka i Kociaka. Ich twarze wypełniała czarna pustka, nie tknięta czerwonością wizji.
Krok…
Twój but o coś uderza. Bestia syczy z rozkoszą w twej podświadomości… dziwne, ale obrazu ofiar nie pokazała. Ta myśl uderza w ciebie, wywołując impuls gniewu, zawodu… lecz wtedy wzrok się wyostrza, czerwień staje się intensywniejsza. Krwawe kropki pojawiają się w miejsce oczu.
Krok…
To wyjaśnia te odgłosy szarpaniny, a potem ten strzał. Fakt, słyszałeś jak coś padało… to ten biegnący mężczyzna, nie ma wątpliwości. Nie widziałeś go. Drugi leżał przed tobą martwy, dokładniej z pękniętą czaszką, choć tego oczywiście nie widziałeś.
Stop.
Te kroki nie należały do ciebie. Byłeś jedynie impulsem, myślą, przelotną emocją w cudzym ciele. Barwy wymalowały przed tobą kontury szybu windy, zaś obok czerwień krążyła wokoło, tworząc swym szlakiem okrągły przycisk przywoływania.
Hałas.
- Erwan.
Krzyki przerażonych ludzi z ulicy byłyby normalne. W końcu to był napad, brutalnie zabito cztery osoby, piąta jest ranna i nieprzytomna.
Ale krzyki nie dochodziły z ulicy. W dodatku winda nie odpowiadała… coś musiało ją trzymać na dole. Spojrzałeś się w górę… czerwone litery tworzyły zdanie.
‘’Maksymalny udźwig 300kg.’’
Szyb niósł ze sobą ku górze okrzyki… Piekło, było dziś wyjątkowo przepełnione.

Ciało zszokowanego chłopaka upadło bezgłośnie na podłoże. Choć nikt tego nie widział, jego usta zamarły w niemym krzyku. Dieter oparł się o filar, spanikowanym wzrokiem ogarniając wydarzenia.
Muzyka, tak! Światła wyłączyłem, tak! Ktoś do mnie strzelił, trafił, jakiś frajer, tak!
Rzucił przelotny wzrok ku windzie… lecz szybko go tam zatrzymał, przytłoczony bezmyślną walką o przetrwanie.
To było jedyne wyjście z klubu.
Masy ludzi przepychały się, taranowały nawzajem, byle tylko wejść do windy. Wchodzili jeden na drugiego, wrzeszcząc i skomląc, kilku już się szarpało ze sobą, reszta poprzestała na zwierzęcej walce… parkiet opustoszał w oka mgnieniu.
Strzał!
Cegła roztrzaskała się w miejscu uderzenia, obsypując Dietera i wbijając w niego swe odłamki. Tłum zawył jeszcze głośniej. A wraz z jego krzykiem, wampir wydał z siebie pełen furii okrzyk bojowy, gdy rzucając się zza filaru, roztrzaskał skroń nadbiegającego gwardzisty. Ten zatoczył się wyjąc, lecz muzyka zagłuszyła jego wrzask.
Strzał!
Wampir odskoczył w porę, rzucając się na podłogę. Jego oczy błądziły, widział jak ze wszystkich stron otaczają go ludzie, a każdy z nich może do niego strzelać. Spazm bólu przeszył go ponownie, gdy wstał szybko, uciekając przed kolejnym wystrzałem. Z oddali zauważył stoliki, teraz poprzewracane i porozbijane… za nimi…
- Zabić tego białasa!
Stanął na chwilę, widząc jak grupa ochroniarzy jakiegoś czarnucha, wyciąga spluwy w jego kierunku.
Uskoczył w bok, wrzeszcząc targany pokusą ucieczki, niemal tracąc zmysły dla tej wielkiej woli przeżycia. Zwierzę budziło się w zakamarkach jego duszy, niczym czarny pies gryząc jego osobę, pożerając ją od środka.
Ponownie wskoczył za filar, czując jak kula przeszywa na wylot jego udo. Głośne syknięcie wydarło się z jego ust, gdy zaciskał z bólu potężnie szczękę, zgrzytając żółtymi zębami.


Mężczyzna wpatrywał się w niego cały czas. Pojedynkowali się wzrokiem… lecz Henry przegrywał. Czemu ten cholerny świr, czemu ta ruda gnida w podartym płaszczu tak się nim interesuje?
To nieważne. Wyciągnął telefon. Wystukał na ślepo numer, spojrzenie kierując przed siebie, rozgniewany swoją psychiczną przegraną.
- Pionki poruszone, czekam teraz na ruch wież… panie Raztargujev.
Osoba po drugiej stronie milczała. Po chwili odezwał się ochrypły, modulowany głos… lecz jego paskudny wydźwięk, pobudzający nienawiść nawet w świętych, wydał właściciela.
- Kto mówi?
- Dobrze wiesz, kto mówi.
Przerwał na chwilę, mimo że dał swoją odpowiedź od razu, jakby czytał ze scenariusza. Pomimo tego męczył swojego rozmówcę atakującymi pytaniami.
- Zbliża się koniec gry... powiedz to swojemu przyjacielowi.
Głos Jugsona był nie do poznania… był zachrypły, szeptany, jakby miał problemy z mówieniem. Wyłączył telefon, rzucając go na tylne siedzenie. Raz jeszcze spojrzał się na chodnik, wypatrując tajemniczego mężczyzny. Zniknął… nie było po nim ani śladu. Ani tu, ani w innej części jezdni.
Ta myśl dręczyła go, jeszcze gdy włączał silnik i ruszał przed siebie… zostawiając los walczących, w ich rękach…
Ostatnio zmieniony sobota, 23 grudnia 2006, 19:56 przez Seth, łącznie zmieniany 2 razy.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Erwan wyglądał... Podejrzanie.

Bestia woła krwi!

Jack nie miał litości.

Bestia woła krwi!

Czas zacząć działać.

Bestia woła krwi!

Ale jak? Gdyby było tu RDX...

Bestia woła krwi!

I tak nie wolnobyłoby mi go użyć.

Bestia woła krwi!

Nie dostanie.
- Erwan, pokaż tym na dole że dobrze byłoby odczepić się od windy. - Kociak uśmiechnął się paskudnie. Cudze Bestie mogą dostać krwi.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Epyon
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 2122
Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
Numer GG: 5438992
Lokalizacja: Mroczna Wieża
Kontakt:

Post autor: Epyon »

Erwan Jones

Tremere upewnił się, że ogień nie spali budynku i posłał fireballa na podgrzanie atmosfery.
"Ludzie są tak głupi... Ich wola przetrwania zamiast ratować, zabija..." - pomyślał wampir. Dobiegły go odgłosy wystrzałów z dołu. Miał nadzieję, że Ravnos daje sobie radę. Z drugiej strony w jego głowie pojawiła się myśl, że coś tu nie gra. Poczuł się tak, jakby został zdradzony przez kogoś z najbliższego otoczenia.
Samuel?
Nie, jemu zbytnio zależało na interesie. A może?
Kociak?
To wydawało się bardziej prawdopodobne. Na dobrą sprawę nic o nim nie wiedział.
Obrazek
Seth
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1448
Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
Lokalizacja: dolina muminków

Post autor: Seth »

Podmuch powietrza. Zupełnie jakby coś wsysało powietrze ku sobie, zbierając także wszystkie dźwięki i zapachy. Jakby cała materia istnienia zbierała się w tym miejscu… w dłoni Erwana, formując w szalejący niebieską furią płomień.
Pod ślepymi oczyma wampira zawitał okrutny uśmiech.
Cisnął kulę ognia w dół. Nie widział jak leci z zawrotną prędkością, przecinając powietrze w szybie. A wraz z nią, leciały krzyki…

Jack podbiegł do windy, odpychając gwałtownie Jonesa na bok. Musieli mieć dostęp do dolnej części klubu, ale to była już przesada! Ci ludzie niczym nie zawinili! Ktoś, głęboko ukryty w duszy wampira jęczał głośno, zawodząc w cierpieniu i gniewie… lecz zimny rozum Kainity natychmiast go uciszył.
Spojrzał w dół. Ludzie uciekali pośpiesznie z windy, zaś ta natychmiast ruszyła ku górze. Podłoga wokół niej płonęła wściekle… podłoga? Nie, to nieszczęśnicy którzy w porę nie wyskoczyli. Jeden z nich właśnie obijał się o ściany, uwięziony w windzie, wrzeszcząc, czując jak piekielny ogień wypala jego ciało, niszcząc skórę, ubranie… wypalając duszę.
Patrzeliście przez chwilę na jego agonię, gdy winda dotarła na górę, dowożąc jego spalone zwłoki pod wasze stopy. Smród ludzkiego mięsa wypełnił przedsionek ‘’Piekła’’…

Z dołu nadal dochodziły ich krzyki.
Seth
Mu! :P (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Kociak

Przestał wdychać straszliwy smród unoszący się z martwych ciał. Ujął miecz w dłoń i wszedł do windy, nie patrząc w dół. Jego straszliwa wściekłość zaczynała się kruszyć pod naporem współczucia... A z drugiej strony napierała straszliwa, psychotyczna przyjemność z oglądania śmierci. Szczególnie takiej śmierci...
Odłączył się od tych myśli i skupił na mieczu. Powoli, bardzo powoli, zaczął przyjmować postawę bojową. Chciał zrobić to perfekcyjnie, bez żadnego, nawet najmniejszego uchybienia. Wiedział, że dzięki temu na chwilę oderwie się od myślenia. Choć na chwilę...
Płacząca Dziewica.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Zablokowany