[Forgotten Realms] Planobiegacze
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
-Skoro Ciebie nie obchodzi moja dusza, to mnie nie obchodzi Twoje życie-Powiedział elf.
Nerwy w nim rozgorzały totalnie. Z jego ust wydobył się dziwny dźwięk. Coś jak Okrzyk bojowy berserkera. Podniósł młot ponad głowę. Gdy jakiś z goliatów się zbliżył ten przycelował w głowę tak, by mu ją zmiażdżyć, po czym go wypuścił. Kolejnego kopnął, by mieć choć jedną sekundę więcej. Kryształem rzucił w gardło następnego. Wyjął swój kostur. Zamachnął się z całej siły tak by kula umieszczona na jego końcu pękła w kontakcie z ciałem wroga. Wtedy kostur stałby się bezużyteczny, lecz z kuli uwolniłaby się czysta energia. Goliata albo by zabiła albo by obdarzyła wielką mocą. Przez lata studiów nie odnalazł jeszcze nic o tym by ktoś spróbował tego co on. Zrobił to dlatego bo nie miał nic do stracenia. Może jakby to przeżył opisałby to jako pierwszy. Zobaczy co mu życie przyniesie. Być może śmierć za ułamek sekundy, a może zginie za bardzo wiele lat ze starości. Po ataku kosturem, jakby się nie udał próbuje tego znowu. Aż do skutku. Potem podnosi młot i stara się dobić resztę. A jak już nie żyją atakuje goliatów którymi zajmuje się Darkan.[/i][/b]
-Skoro Ciebie nie obchodzi moja dusza, to mnie nie obchodzi Twoje życie-Powiedział elf.
Nerwy w nim rozgorzały totalnie. Z jego ust wydobył się dziwny dźwięk. Coś jak Okrzyk bojowy berserkera. Podniósł młot ponad głowę. Gdy jakiś z goliatów się zbliżył ten przycelował w głowę tak, by mu ją zmiażdżyć, po czym go wypuścił. Kolejnego kopnął, by mieć choć jedną sekundę więcej. Kryształem rzucił w gardło następnego. Wyjął swój kostur. Zamachnął się z całej siły tak by kula umieszczona na jego końcu pękła w kontakcie z ciałem wroga. Wtedy kostur stałby się bezużyteczny, lecz z kuli uwolniłaby się czysta energia. Goliata albo by zabiła albo by obdarzyła wielką mocą. Przez lata studiów nie odnalazł jeszcze nic o tym by ktoś spróbował tego co on. Zrobił to dlatego bo nie miał nic do stracenia. Może jakby to przeżył opisałby to jako pierwszy. Zobaczy co mu życie przyniesie. Być może śmierć za ułamek sekundy, a może zginie za bardzo wiele lat ze starości. Po ataku kosturem, jakby się nie udał próbuje tego znowu. Aż do skutku. Potem podnosi młot i stara się dobić resztę. A jak już nie żyją atakuje goliatów którymi zajmuje się Darkan.[/i][/b]
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silamthiel
- Nie możesz nam wybaczać ich śmierci, gdyż nie masz takiego prawa. Chcieliśmy przejść oni zaś rzucili się na nas. Jeśli działali na twoje polecenie to ty powinieneś wybaczyć sobie ich śmierć, bo my przeszliśmy tu osobiście ty zaś się nimi zaśłoniłeś. - powiedziała spokojnie. - Srebrny elf walczy o sens życia, Darkan o swoją duszę, a ja o cokolwiek co przyniesie mi życie. I tak mam już rezerwację w Otchłani... Albo na stole tortur Rahu za niedotrzymanie umowy albo w demonicznych szeregach jako jeden z potępieńców w Wojnie Krwi za zabicie mojego ojczyma, za śmierć tych tutaj, a prawdopodobnie też za to, że w ogóle się urodziłam... No i za zemstę na tym kto nasłał na mnie planodemony. Zdaje się, że Darkanowi do szczęścia wystarczy twój miecz... Za upadek Srebrnego ja odpowiadam... - dziewczyna westchnęła ciężko. - Pozwól chociaż, że dowiem się za co mnie rozerwą w Otchłani na kawałki... - dziewczyna rozwinęła zwój od Rahu i zaczęła czytać nadal odgradzając drużynę od Vertha i na odwrót. Była spokojna. Nie dojdzie do starcia dopóki się przez nią nie przedrą. Albo Verth ją zabije w co raczej wątpiła gdyż nie był wyprany z sumienia albo zrobi to oszalały elf lub Czarny Strażnik... Podświadomie postawiła na elfa mając nadzieję, że się myli i zostało jej jeszcze parę lat życia... Ponowne spotkanie w Otchłani wolała odwlekać jak najdłużej...
- Nie możesz nam wybaczać ich śmierci, gdyż nie masz takiego prawa. Chcieliśmy przejść oni zaś rzucili się na nas. Jeśli działali na twoje polecenie to ty powinieneś wybaczyć sobie ich śmierć, bo my przeszliśmy tu osobiście ty zaś się nimi zaśłoniłeś. - powiedziała spokojnie. - Srebrny elf walczy o sens życia, Darkan o swoją duszę, a ja o cokolwiek co przyniesie mi życie. I tak mam już rezerwację w Otchłani... Albo na stole tortur Rahu za niedotrzymanie umowy albo w demonicznych szeregach jako jeden z potępieńców w Wojnie Krwi za zabicie mojego ojczyma, za śmierć tych tutaj, a prawdopodobnie też za to, że w ogóle się urodziłam... No i za zemstę na tym kto nasłał na mnie planodemony. Zdaje się, że Darkanowi do szczęścia wystarczy twój miecz... Za upadek Srebrnego ja odpowiadam... - dziewczyna westchnęła ciężko. - Pozwól chociaż, że dowiem się za co mnie rozerwą w Otchłani na kawałki... - dziewczyna rozwinęła zwój od Rahu i zaczęła czytać nadal odgradzając drużynę od Vertha i na odwrót. Była spokojna. Nie dojdzie do starcia dopóki się przez nią nie przedrą. Albo Verth ją zabije w co raczej wątpiła gdyż nie był wyprany z sumienia albo zrobi to oszalały elf lub Czarny Strażnik... Podświadomie postawiła na elfa mając nadzieję, że się myli i zostało jej jeszcze parę lat życia... Ponowne spotkanie w Otchłani wolała odwlekać jak najdłużej...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Elf skoczył w kierunku goliatów, unosząc młot. Teraz jednak, pozbawiony osłony niewidzialności, marne miał z nimi szanse... Ten, którego atakował, usunął się z drogi, drugi podstawił mu nogę a trzeci mocnym uderzeniem w nerki pozbawił przytomności.
Darkan tymczasem rozchlapywał naokoło krew i kwas, masakrując dwóch, którzy próbowali go dopaść.
Strzała znikąd dosięgła Farada, kończąc jego żywot.
A Verth...
Verth machnął wolną ręką.
- Skoro chcesz porozmawiać, niech i tak będzie. - i nagle wokół dwójki półdemonów pojawiła się kopuła pojedynkowa, nieprzepuszczalna dla czegokolwiek i kogokolwiek z zewnątrz.
Sil rozwinęła powoli zwój...
...I nagły impuls bólu przeszył całe jej ciało, składając ją w pół. W jej głowie rozległ się głos: "Powiedziałem *po* zabiciu Vertha"
Gdy po sekundzie doszła do siebie, Verth stał w postawie bojowej, a Darkan usiłował mieczem przebić kopułę, jednak bez powodzenia...
Dziewczyna zaśmiała się. Śmiała się długo nie mogąc dojść do siebie. – Wiec nie będzie niczego "po"! - demoniczna natura buntowała sie przed uległością wobec Rahu czy jakiegokolwiek innego demona. Spojrzała na zwój po to tylko by go podrzeć i zwrócić ziemi w postaci nienadającej sie do niczego. Śmiała sie nadal - No to teraz ja mam problem - wykrztusiła z siebie pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu.
Verth patrzył na nią uważnie, gdy darła zwój na strzępki. Rzuciła go na ziemię... Strzępki zniknęły, a Sil poczuła w kieszeni nieznaczny ciężar zwoju.
Darkan oparty plecami o kopułę odpierał ataki goliatów...
- To nie ma końca... Zabawne nie? - Wydobyła z kieszeni zwój po to by go rozwinąć i starać się go przeczytać.
I znów ten sam impuls bólu... Tym razem go rozpoznała. Symbol Bólu, czar, na który już kiedyś się natknęła.. Charakterystyczne cierpienie, jak rozcinanie skóry nożem w tysiącu miejsc naraz
Zdaje się, że zwoju nie uda się przeczytać póki nie zechce tego Rahu
Dziewczyna uśmiechnęła się pogardliwie - Symbol bólu... Sprytne - Ponownie podarła zwój - Ciekawe czy posunął sie do nałożenia geas... Nie zdziwiłoby mnie to, ale to takie... Diabelskie... Takie praworządne... - Zakpiła z Rahu. - Nie sadzisz - słowa te skierowała do Vertha.
Zwój znów zaciążył w kieszeni Sil, kilka chwil po tym jak ostatni skrawek dotknął ziemi.
- Nie wiem. Nie znam Rahu, przynajmniej nie osobiście, a kilkakroć byłem w Otchłani. Ale jest jednym z tamtejszych książąt... Mógł postąpić praworządnie, jeśli akurat tak mu się chciało.
- Jest przewidywalny - dziewczyna znów wydobyła z kieszeni zwój. Tym razem trzymała go po prostu niczym jakieś gnijące ścierwo. - Znam go tyle o ile... Założę sie ze przy ponownym spotkaniu nie zostawi ze mnie wiele do zbierania - mruknęła. - I przy kolejnym i kolejnym również... Ech... - Wzruszyła ramionami nie patrząc ani na Vertha ani na nic konkretnego. - Ciekawe czyja robota były te planodemony... Czym ty sie tak tam tym dziwakom naraziłeś ze twoja głowa taka cenna ze nawet sam Rahu sie pofatygował?
- Nie podejrzewam.. - Verth przerwał, spoglądając na krwawe ochłapy goliata, które walnęły o kopułę pojedynkową. Za zewnątrz Darkan w morderczym szale uderzał raz za razem barkiem w kopułę - ...żeby interesował się moją głową. Raczej moimi flakami. Ale dlaczego? Tego nie wiem. Otchłań, moja droga, nie należy do rzeczy przewidywalnych. A jeśli tak wygląda, to tylko po to by uśpić naszą czujność.
-Thaa... Rahu czerpie przyjemność z torturowania... Zapewne o to miedzy innymi mu chodzi... A zresztą czy to ważne? Mam go do tego stopnia w nosie ze może sobie wepchnąć ten zwój sam_wie_gdzie! Jest demonem. Wiem ze zapewne liczył sie z taka możliwością...
Verth wbił miecz sztychem w ziemię i oparł się na jego rękojeści, obserwując na przemian to Sil, to Darkana, który chyba właśnie rzucał Siłę Byka, przygotowując się do przebicia kopuły.
- Nie liczył się. On nie akceptuje odmowy. Nigdy. - stwierdził Verth.
- No to ma pecha, bo ja odmawiam. - Wzruszyła ramionami. - Jestem szalona owszem. Jestem tez głupia, ale czego można oczekiwać po kimś, kto 15 lat spędził w zamknięciu, nie? - Zaśmiała się. Stała teraz przed Verthem w swojej naturalnej formie. - Nikt nie będzie mi rozkazywał. Jedyna istota, której sie słucham jestem ja sama. Sama wybieram drogę. Głupotą było pchać sie w łapy Rahu. Ciekawe, jaka cenę za to zapłacę? - Dziewczyna z głupawym uśmiechem na twarzy patrzyła sie na Vertha. Dopiero teraz zwróciła uwagę na kopule. - Co to jest? - Przysunęła do niej palce chcąc dotknąć jej powierzchni. W je wnętrzu zaiskrzyła sie obawa, która starała się zwalczyć... Obawa przed zamknięciem... Cofnęła dłoń nie chcąc sie przekonać, czym jest kopula. Wołała myśleć ze od wewnątrz jest przepuszczalna jak ściana wodospadu - Nie odpowiadaj na ostatnie pytanie... - Dodała na koniec.
- Z pewnością było to głupotą. Ale nawet nie w tym leży teraz problem. Tu nie chodzi o to, że jemu się nie odmawia ze strachu przed bólem. Jemu się nie odmawia, bo on wie, co to prawdziwy ból. Zmusi cię byś wróciła i podjęła walkę, nawet, jeśli będziesz się przed tym opierała z całych sił. Możesz liczyć jedynie na to, że zdołasz zginąć zanim cię znajdzie... Nie, właściwie nie możesz liczyć nawet na to. Wzięłaś od niego ten zwój, on teraz stale wie gdzie jesteś. Jesteś skazana. Szkoda, ślicznotko. - Verth nagle zmienił się, jego nogi okazały się kończyć kozimi kopytami, rogi wystawały na trzy stopy nad czoło i były zakręcone jak u barana, skóra stała się czerwona. - Wiesz, jestem diablęciem w trzech czwartych, nie w połowie, jak bywa na ogół. Mogę zdjąć kopułę, ale wtedy będę musiał zabić twojego towarzysza. - wskazał na Darkana, który teraz siedział bezsilnie przed kopułą. - Mogę też to zostawić, wtedy jednak tylko jedno z nas wyjdzie z tego żywe. Co wybierasz?
- Feyra lezy nieprzytomna, Farad nie żyje, Anthar jest "wyłączony" z akcji, Darkan pala żądzą twej krwi opętany gniewem, jak kto głupi a ja albo zginę teraz i od razu trafie zgodnie z rezerwacja w łapy Rahu albo zginę później juz z łap Rahu. Rzuć moneta gdyż decyzja nie leży teraz w mojej mocy. Każdy chce żyć... I ty i ja... Tylko ze ty masz jeszcze szanse... I nie nazywaj mnie ślicznotką... Nie chce by było to jedno z ostatnich slow, które usłyszę, dobra?
Verth podniósł miecz i znów stanął w postawie bojowej.
- Jakie tylko będzie twoje życzenie... W końcu może okazać się ostatnim. - stwierdził w otchłannym. - Przepraszam, że to robię, ale może uda mi się przynajmniej zapewnić ci wolność od łapek Rahu, jeśli zginiesz z mojej ręki. - dodał, puszczając miecz jedną ręką i wykonując w powietrzu skomplikowany gest - Chciałbym jednak, żeby szanse były równe. - Sil poczuła, jak jej rany zasklepiają się pod działaniem czaru Vertha.
Diablę chwyciło miecz w obie dłonie i bez najmniejszego ostrzeżenia ruszył, szarżując, na Silmathiel.
Teraz rozstrzygnie się wszystko...
Wewnątrz kopuły rozległ się dźwięk bębnów... To Darkan walił nadnaturalnie wzmocnionymi pięściami o kopułę.
Dziewczyna dobyła miecza i natychmiast sprawiła ze jej ciało pokryło sie smoczymi łuskami. Takimi jak te, które miał czerwony smok, który udzielił jej pomocy w Otchłani... Ponieważ był jedynym smokiem, jakiego w życiu widziała również i te łuski pokryte były wzorami, jakie widziała u bestii. Natarła na Vertha z piruetu starając się sie uniknąć jego ciosu i uderzyć szybciej niż on...
Fale czerwonoczarnej energii rozeszły się od łusek smoka, napotykając ciało Vertha. Diable zgięło się lekko, jednak zdołało uniknąć ciosu Sil. Jego miecz również minął dziewczynę...
...Fale energii przechodziły bez przeszkód przez kopułę, rzucając na kolana Darkana, który próbował bez powodzenia wstać...
...A w umyśle dziewczyny zadźwięczały szepty: jesteś zła i okrutna...Oddałaś połowę duszy obcego...Siejesz zło swymi łuskami...Jesteś okrutna, okrutna, okrutna, okrutna...
Dziewczyna syknęła wściekła potrzasnęła głową chcąc pozbyć się irytujących głosów. Starała sie je zagłuszyć "Ja wałczę o zycie... Walcze o dusze... Walcze po to by spłacić wszelkie długi..." Nie trąciła jednak na zbyt wiele czasu. Ponownie natarła na Vertha tym razem tworząc jeszcze ogon wywerny i przy okazji dobywając z buta sztyletu... Jak iść na całość to iść na całość.
...Chcesz zabić swego towarzysza...
Verth wykręcił się umiejętnie przed ciosami i z saltem odskoczył w tył, rezygnując z ataku
...Zabiłaś tylu niewinnych...
Znów wykonał rękami skomplikowany gest, i jakby się wyprostował. Wygląda na to, że energia z łusek już nań nie działa.
...Niszczysz i mordujesz, zamiast żyć nie wadząc nikomu...
Dziewczyna warknęła przekleństwo w języku otchłannym, po czym przybrała postać kolczastego golema ponownie powtarzając przekleństwo. Chwyciła chwilowo sztylet w zęby za rękojeść po to by miecz chwycić oburącz i ponownie natarła nim na Vertha. Ogonem wywerny starała się sie uderzyc diable przy okazji tak by wbić kolec w jakiś wrażliwy punkt ciała...
...łakniesz krwi i zniszczenia...
Verth ruszył do kontrszarży.
...Kochasz ból i śmierć...
Tym razem żadne z nich nie uniknęło ciosu. Sil dostała potężne trafienie wprost w 'serce', a Verth przyjął na siebie połączone ciosy trzymanego oburącz miecza i wywerniego ogona. Jednocześnie wszystko wokół eksplodowało niewiarygodnie głośnym hukiem, rzucając Sil na ziemię. Szepty minęły na chwilę...
Dziewczyna wstała, prostując się z trudem. Wróciła do swojej naturalnej postaci, nawet tego nie zauważając... Krew płynęła z potężnej rany na boku. Głowa pękała od straszliwego huku... Verth pluł krwią, wstając powoli. Na jego kolczudze nie było śladu uderzenia, ale kolec z ogona trafił go w nogę.
- Wygrałaś, wiesz? Myślałem, że kolczuga ochroni mnie przed ciosem tego kolca... - rzucił miecz na ziemię. - Jestem już zbyt słaby by zwalczyć truciznę. - zakaszlał, ochlapując ziemię krwią... Która natychmiast zniknęła wśród morza rozlanej tu wcześniej krwi goliatów. - Uważaj na tę kolczugę. - rzucił jeszcze, i padł na twarz.
Skonał.
Kopuła zniknęła, a Darkan natychmiast zerwał się na równe nogi i kuśtykając, podbiegł do Sil.
- Nic ci nie jest? - spojrzał na ranę. - Usiądź, krwawienie trzeba zatamować, ale ja nie znam się na leczeni... - padł na twarz, tracąc przytomność. Sil została sama...
Dziewczyna przez chwile patrzyła na cały obrazek zdziwiona. Zaśmiała się sie śmiechem dziwnym prawie płaczliwym. Nie było w tym radości... Puściła miecz wyjęła sztylet spomiędzy zębów, które zacisnęły jej sie w skurczu. "To koniec?" pytała sama siebie. Znów sie zasmiala. Wydobyla wiec ten cholerny, zwoj który ja tak bardzo irytował. Zwój, który doprowadzał ja juz do szewskiej pasji i którego chciała sie pozbyc jak najprędzej. Rozwinęła go by przeczytać...
Na zwoju było tylko kilka słów... "Gdy już go zabijesz, narysuj mu na czole runę 'ból' w otchłannym, tak żebym mógł wziąć go do siebie."
Dziewczyna westchnęła - I o to tyle hałasu? - Podeszła do Vertha przyglądając mu się uważnie. - Będę miała naprawdę wiele win do odkupienia... - Dźwięki z otaczającego ja świata były przytłumione z powodu upływu krwi i dzwonienia w uszach. Spojrzała raz jeszcze na Vertha. - Kolczuga? - Spytała sama siebie zdziwiona, gdy dotarły do niej jego ostatnie słowa. - Dlaczego martwił sie o kolczugę?
Kolczuga już na pierwszy rzut oka nie wyglądała zwyczajnie. Drut, z którego była zrobiona był ze trzy razy cieńszy niż zwykły, kółeczka trzykrotnie mniejsze, a cała kolczuga była jasnozielona. Wyglądało na, to, że była zrobiona z Baatoriańskiej zielonej stali.
Dziewczyna skinęła wiec głową. Tyle mogła zrobić traktując to jako ostatnie życzenie Vertha. Gdy Sil zsuwała kolczugę z Vertha, usłyszała zza pleców:
- Rozkaz zostaje rozkazem nawet po śmierci tego, kto go wydał.
Odwróciła się. Na dachu jednego z domków stał stary, zgarbiony goliat, z ogromnym łukiem refleksyjnym.
- I tak już umieram, więc przynajmniej wezmę cię ze sobą.
Zwolnił cięciwę. Sil przez ból w rozharatanym boku i wciąż dźwięczący w uszach huk nie zdołała nawet drgnąć... Strzała gruchnęła prosto między piersi, odrzucają dziewczynę na ścianę domku, który był za nią. Otwarła oczy...Dookoła błyszczały fragmenty wisiorka, kiedyś otrzymanego przez nią od żółtoskórego mnicha na drodze. To on uratował jej życie. Wzniosła oczy na starego goliata.
- Skoro los chce żebyś żyła, musi też chcieć mojej śmierci! - zawołał donośnym głosem, po czym zza przepaski biodrowej dobył noża i poderżnął sobie gardło. Spadł tuż koło miejsca, w którym leżał Farad.
Dziewczyna przez dłuższą chwile nie mogła sie podnieść. Warknęła cos niepochlebnego pod adresem swoim i wszystkich a tym świecie, po czym wstała z trudem i dokończyła, co zaczęła...
Kolczuga była dużo cieńsza od zwyczajnej, ale ważyła niewiele mniej. Miecz zdawał się lekko drżeć w dłoniach, gdy go podnosiła... On z kolei był nadspodziewanie lekki, chyba tkwiła w nim naprawdę potężna magia. Dziewczyna złożyła pocałunek na czole diablęcia, a potem wypisała na nim znak... Ciało nagle stanęło w płomieniach i spopieliło się w ułamku sekundy, spalając ubranie i prawie wszystko, co Verth miał przy sobie... Poza pewnym wisiorkiem.
Dziewczyna podniosła z ziemi wisiorek i przyjrzała się mu sie uwaznie.
Był wykonany z kawałka drewna obłupanego niezgrabną, jakby dziecięcą ręką, przypominał... Ptaka? A może węża? Ciężko powiedzieć, czym miał być...
Nagle Sil ogarnęło dziwne wrażenie... Jakby zwój nagle przestawił się w inny wymiar rzeczywistości. Sprawdziła w kieszeni - wciąż tam był. Ale... Inny.
Dziewczyna przejechała palcem po całym wisiorku jakby badając jego strukturę, po czym założyła go sobie na szyje. Usiadła na ziemi bez sil prawie... Westchnęła ciężko i dopiero teraz usłyszała nieprzyjemny świst... Czas zająć sie rana... Zwój jednak wytrącił ja z równowagi. Zapomniała o ranie ponownie dobywając zwoju...
Zwój wyglądał identycznie... Ale głosił zupełnie, co innego: "Miałem zamiar ci odpuścić to serce, ale przejawiając dobre uczucia wobec Vertha, sprawiłaś, że nie trafił do Otchłani, lecz stał sie Oczekującym gdzieś w niebiosach... Więc teraz żądam zwrotu serca mojego golema. I lepiej w ciągu tygodnia znajdźcie dla swojego towarzysza brakującą połówkę duszy, bo potem przybędę odebrać swoją własność."
Dziewczyna westchnęła ciężko... Slaby uśmiech zaigrał na jej twarzy. Verth chyba wywinął sie Rahu. Dziewczyna czuła satysfakcje. Wywiązała sie ze swojej umowy a chyba cos mimo wszystko nie poszło po myśli demona. Dziewczyna odłożyła zwój rozglądając się sie po członkach drużyny. Tych martwych i tych żywych... Przypomniała sobie o ranie. Przyjrzała się sie jej uważnie starając sie ocenić obrażenia, ale w oczach zaczynało jej sie dwoić...
Rana była dość głęboka, ale naturalne zdolności regeneracyjne Fey'ri zdawały się działać sprawnie i skutecznie... Już prawie przestała krwawić.
Dziewczyna odetchnęła z wyraźna ulga. Zostawiła to jak bylo w takim razie. Usiadła tylko pod ściana najbliższego budynku opierając sie o nią zmęczona. Czekała az wróci jej część sil przynajmniej. Osłabienie wynikające z upływu krwi powinno niedługo ustąpić... Do tego czasu musiała nieco odpocząć...
Nagle tuż przed jej oczami pojawił się migotliwy, iluzyjny obraz... Skądś jej znany.
Ojciec.
- Chciałaś wiedzieć, dlaczego demonom tak bardzo zależy na śmierci Vertha? Był jednym z dziewięćdziesięciu dziewięciu strażników portalu prowadzącego wprost z mojego królestwa na Plan Materialny... Ale pozostałych dziewięćdziesięciu ośmiu strażników nie jest chronionych przed naszymi bezpośrednimi atakami, tak jak ten wyrodny syn Otchłani, Verth. - zaśmiał się obłąkańczym śmiechem, który przypomniał Sil Otchłań. - Więc teraz już tylko kwestią miesięcy, a może tygodni jest odkrycie ich, jednego po drugim, i zniszczenie. Do zobaczenia, gdy Plan Materialny będzie już tylko kolejną warstwą Otchłani... MOJĄ WARSTWĄ!
-Niedoczekanie twoje stary durniu - warknęła dziewczyna. - Choćbym miała przekopać sie przez wszystkie warstwy otchłani gołymi rekami nie uda ci sie to! - Wściekła dziewczyna zerwała sie na nogi. - Jeszcze pokażę, na co mnie stać - warknęła wprost.
Uśmiechnął się pogardliwie.
- Taka jesteś pewna siebie? Szary Pan ma dla ciebie miejsce, jako dla sierżanta w Wojnie Krwi. Rahu jest wściekły, że pozbawiłaś go Vertha... Azazel chce cię po prostu wykończyć. Nie wiem czy tak chętnie będziesz pchała się do Otchłani... Córeczko. Ale mam dla ciebie propozycję. Przyłącz się do moich sił piekielnych.
Dziewczyna pokazała mu obraźliwy gest zrozumiały dla wszystkich istot w całym wieloswiecie. - Słuchaj pokręcony wariacie! Raz wkręciłam sie w wasze machinacje po niewłaściwej stronie. Teraz takiego błędu nie popełnię. Pamiętasz planodemony? Mam kilka do uprzątnięcia z tego świata... Hoar domaga sie ich krwi! A co do reszty... Ha! Ten świat mi sie zbyt bardzo podoba. Nie mam ochoty na spędzenie reszty życia w Otchłani. Poza tym Sharess więcej mi oferuje w swojej sferze na czas po mojej śmierci niz cala twoja durna banda wraz z tobą! Sierżant? Tez mi cos... Głupcy...
- Zatem żegnaj... Nie, przepraszam. Do zobaczenia. Bo albo Ty przyjdziesz do Otchłani, albo Otchłań do ciebie... - znów zaśmiał się tym paskudnym, opętańczym śmiechem, i zniknął. Sil usiadła z powrotem pod ścianą kamiennego domku, i po chwili, wycieńczona, zapadła w sen...
Elf skoczył w kierunku goliatów, unosząc młot. Teraz jednak, pozbawiony osłony niewidzialności, marne miał z nimi szanse... Ten, którego atakował, usunął się z drogi, drugi podstawił mu nogę a trzeci mocnym uderzeniem w nerki pozbawił przytomności.
Darkan tymczasem rozchlapywał naokoło krew i kwas, masakrując dwóch, którzy próbowali go dopaść.
Strzała znikąd dosięgła Farada, kończąc jego żywot.
A Verth...
Verth machnął wolną ręką.
- Skoro chcesz porozmawiać, niech i tak będzie. - i nagle wokół dwójki półdemonów pojawiła się kopuła pojedynkowa, nieprzepuszczalna dla czegokolwiek i kogokolwiek z zewnątrz.
Sil rozwinęła powoli zwój...
...I nagły impuls bólu przeszył całe jej ciało, składając ją w pół. W jej głowie rozległ się głos: "Powiedziałem *po* zabiciu Vertha"
Gdy po sekundzie doszła do siebie, Verth stał w postawie bojowej, a Darkan usiłował mieczem przebić kopułę, jednak bez powodzenia...
Dziewczyna zaśmiała się. Śmiała się długo nie mogąc dojść do siebie. – Wiec nie będzie niczego "po"! - demoniczna natura buntowała sie przed uległością wobec Rahu czy jakiegokolwiek innego demona. Spojrzała na zwój po to tylko by go podrzeć i zwrócić ziemi w postaci nienadającej sie do niczego. Śmiała sie nadal - No to teraz ja mam problem - wykrztusiła z siebie pomiędzy kolejnymi atakami śmiechu.
Verth patrzył na nią uważnie, gdy darła zwój na strzępki. Rzuciła go na ziemię... Strzępki zniknęły, a Sil poczuła w kieszeni nieznaczny ciężar zwoju.
Darkan oparty plecami o kopułę odpierał ataki goliatów...
- To nie ma końca... Zabawne nie? - Wydobyła z kieszeni zwój po to by go rozwinąć i starać się go przeczytać.
I znów ten sam impuls bólu... Tym razem go rozpoznała. Symbol Bólu, czar, na który już kiedyś się natknęła.. Charakterystyczne cierpienie, jak rozcinanie skóry nożem w tysiącu miejsc naraz
Zdaje się, że zwoju nie uda się przeczytać póki nie zechce tego Rahu
Dziewczyna uśmiechnęła się pogardliwie - Symbol bólu... Sprytne - Ponownie podarła zwój - Ciekawe czy posunął sie do nałożenia geas... Nie zdziwiłoby mnie to, ale to takie... Diabelskie... Takie praworządne... - Zakpiła z Rahu. - Nie sadzisz - słowa te skierowała do Vertha.
Zwój znów zaciążył w kieszeni Sil, kilka chwil po tym jak ostatni skrawek dotknął ziemi.
- Nie wiem. Nie znam Rahu, przynajmniej nie osobiście, a kilkakroć byłem w Otchłani. Ale jest jednym z tamtejszych książąt... Mógł postąpić praworządnie, jeśli akurat tak mu się chciało.
- Jest przewidywalny - dziewczyna znów wydobyła z kieszeni zwój. Tym razem trzymała go po prostu niczym jakieś gnijące ścierwo. - Znam go tyle o ile... Założę sie ze przy ponownym spotkaniu nie zostawi ze mnie wiele do zbierania - mruknęła. - I przy kolejnym i kolejnym również... Ech... - Wzruszyła ramionami nie patrząc ani na Vertha ani na nic konkretnego. - Ciekawe czyja robota były te planodemony... Czym ty sie tak tam tym dziwakom naraziłeś ze twoja głowa taka cenna ze nawet sam Rahu sie pofatygował?
- Nie podejrzewam.. - Verth przerwał, spoglądając na krwawe ochłapy goliata, które walnęły o kopułę pojedynkową. Za zewnątrz Darkan w morderczym szale uderzał raz za razem barkiem w kopułę - ...żeby interesował się moją głową. Raczej moimi flakami. Ale dlaczego? Tego nie wiem. Otchłań, moja droga, nie należy do rzeczy przewidywalnych. A jeśli tak wygląda, to tylko po to by uśpić naszą czujność.
-Thaa... Rahu czerpie przyjemność z torturowania... Zapewne o to miedzy innymi mu chodzi... A zresztą czy to ważne? Mam go do tego stopnia w nosie ze może sobie wepchnąć ten zwój sam_wie_gdzie! Jest demonem. Wiem ze zapewne liczył sie z taka możliwością...
Verth wbił miecz sztychem w ziemię i oparł się na jego rękojeści, obserwując na przemian to Sil, to Darkana, który chyba właśnie rzucał Siłę Byka, przygotowując się do przebicia kopuły.
- Nie liczył się. On nie akceptuje odmowy. Nigdy. - stwierdził Verth.
- No to ma pecha, bo ja odmawiam. - Wzruszyła ramionami. - Jestem szalona owszem. Jestem tez głupia, ale czego można oczekiwać po kimś, kto 15 lat spędził w zamknięciu, nie? - Zaśmiała się. Stała teraz przed Verthem w swojej naturalnej formie. - Nikt nie będzie mi rozkazywał. Jedyna istota, której sie słucham jestem ja sama. Sama wybieram drogę. Głupotą było pchać sie w łapy Rahu. Ciekawe, jaka cenę za to zapłacę? - Dziewczyna z głupawym uśmiechem na twarzy patrzyła sie na Vertha. Dopiero teraz zwróciła uwagę na kopule. - Co to jest? - Przysunęła do niej palce chcąc dotknąć jej powierzchni. W je wnętrzu zaiskrzyła sie obawa, która starała się zwalczyć... Obawa przed zamknięciem... Cofnęła dłoń nie chcąc sie przekonać, czym jest kopula. Wołała myśleć ze od wewnątrz jest przepuszczalna jak ściana wodospadu - Nie odpowiadaj na ostatnie pytanie... - Dodała na koniec.
- Z pewnością było to głupotą. Ale nawet nie w tym leży teraz problem. Tu nie chodzi o to, że jemu się nie odmawia ze strachu przed bólem. Jemu się nie odmawia, bo on wie, co to prawdziwy ból. Zmusi cię byś wróciła i podjęła walkę, nawet, jeśli będziesz się przed tym opierała z całych sił. Możesz liczyć jedynie na to, że zdołasz zginąć zanim cię znajdzie... Nie, właściwie nie możesz liczyć nawet na to. Wzięłaś od niego ten zwój, on teraz stale wie gdzie jesteś. Jesteś skazana. Szkoda, ślicznotko. - Verth nagle zmienił się, jego nogi okazały się kończyć kozimi kopytami, rogi wystawały na trzy stopy nad czoło i były zakręcone jak u barana, skóra stała się czerwona. - Wiesz, jestem diablęciem w trzech czwartych, nie w połowie, jak bywa na ogół. Mogę zdjąć kopułę, ale wtedy będę musiał zabić twojego towarzysza. - wskazał na Darkana, który teraz siedział bezsilnie przed kopułą. - Mogę też to zostawić, wtedy jednak tylko jedno z nas wyjdzie z tego żywe. Co wybierasz?
- Feyra lezy nieprzytomna, Farad nie żyje, Anthar jest "wyłączony" z akcji, Darkan pala żądzą twej krwi opętany gniewem, jak kto głupi a ja albo zginę teraz i od razu trafie zgodnie z rezerwacja w łapy Rahu albo zginę później juz z łap Rahu. Rzuć moneta gdyż decyzja nie leży teraz w mojej mocy. Każdy chce żyć... I ty i ja... Tylko ze ty masz jeszcze szanse... I nie nazywaj mnie ślicznotką... Nie chce by było to jedno z ostatnich slow, które usłyszę, dobra?
Verth podniósł miecz i znów stanął w postawie bojowej.
- Jakie tylko będzie twoje życzenie... W końcu może okazać się ostatnim. - stwierdził w otchłannym. - Przepraszam, że to robię, ale może uda mi się przynajmniej zapewnić ci wolność od łapek Rahu, jeśli zginiesz z mojej ręki. - dodał, puszczając miecz jedną ręką i wykonując w powietrzu skomplikowany gest - Chciałbym jednak, żeby szanse były równe. - Sil poczuła, jak jej rany zasklepiają się pod działaniem czaru Vertha.
Diablę chwyciło miecz w obie dłonie i bez najmniejszego ostrzeżenia ruszył, szarżując, na Silmathiel.
Teraz rozstrzygnie się wszystko...
Wewnątrz kopuły rozległ się dźwięk bębnów... To Darkan walił nadnaturalnie wzmocnionymi pięściami o kopułę.
Dziewczyna dobyła miecza i natychmiast sprawiła ze jej ciało pokryło sie smoczymi łuskami. Takimi jak te, które miał czerwony smok, który udzielił jej pomocy w Otchłani... Ponieważ był jedynym smokiem, jakiego w życiu widziała również i te łuski pokryte były wzorami, jakie widziała u bestii. Natarła na Vertha z piruetu starając się sie uniknąć jego ciosu i uderzyć szybciej niż on...
Fale czerwonoczarnej energii rozeszły się od łusek smoka, napotykając ciało Vertha. Diable zgięło się lekko, jednak zdołało uniknąć ciosu Sil. Jego miecz również minął dziewczynę...
...Fale energii przechodziły bez przeszkód przez kopułę, rzucając na kolana Darkana, który próbował bez powodzenia wstać...
...A w umyśle dziewczyny zadźwięczały szepty: jesteś zła i okrutna...Oddałaś połowę duszy obcego...Siejesz zło swymi łuskami...Jesteś okrutna, okrutna, okrutna, okrutna...
Dziewczyna syknęła wściekła potrzasnęła głową chcąc pozbyć się irytujących głosów. Starała sie je zagłuszyć "Ja wałczę o zycie... Walcze o dusze... Walcze po to by spłacić wszelkie długi..." Nie trąciła jednak na zbyt wiele czasu. Ponownie natarła na Vertha tym razem tworząc jeszcze ogon wywerny i przy okazji dobywając z buta sztyletu... Jak iść na całość to iść na całość.
...Chcesz zabić swego towarzysza...
Verth wykręcił się umiejętnie przed ciosami i z saltem odskoczył w tył, rezygnując z ataku
...Zabiłaś tylu niewinnych...
Znów wykonał rękami skomplikowany gest, i jakby się wyprostował. Wygląda na to, że energia z łusek już nań nie działa.
...Niszczysz i mordujesz, zamiast żyć nie wadząc nikomu...
Dziewczyna warknęła przekleństwo w języku otchłannym, po czym przybrała postać kolczastego golema ponownie powtarzając przekleństwo. Chwyciła chwilowo sztylet w zęby za rękojeść po to by miecz chwycić oburącz i ponownie natarła nim na Vertha. Ogonem wywerny starała się sie uderzyc diable przy okazji tak by wbić kolec w jakiś wrażliwy punkt ciała...
...łakniesz krwi i zniszczenia...
Verth ruszył do kontrszarży.
...Kochasz ból i śmierć...
Tym razem żadne z nich nie uniknęło ciosu. Sil dostała potężne trafienie wprost w 'serce', a Verth przyjął na siebie połączone ciosy trzymanego oburącz miecza i wywerniego ogona. Jednocześnie wszystko wokół eksplodowało niewiarygodnie głośnym hukiem, rzucając Sil na ziemię. Szepty minęły na chwilę...
Dziewczyna wstała, prostując się z trudem. Wróciła do swojej naturalnej postaci, nawet tego nie zauważając... Krew płynęła z potężnej rany na boku. Głowa pękała od straszliwego huku... Verth pluł krwią, wstając powoli. Na jego kolczudze nie było śladu uderzenia, ale kolec z ogona trafił go w nogę.
- Wygrałaś, wiesz? Myślałem, że kolczuga ochroni mnie przed ciosem tego kolca... - rzucił miecz na ziemię. - Jestem już zbyt słaby by zwalczyć truciznę. - zakaszlał, ochlapując ziemię krwią... Która natychmiast zniknęła wśród morza rozlanej tu wcześniej krwi goliatów. - Uważaj na tę kolczugę. - rzucił jeszcze, i padł na twarz.
Skonał.
Kopuła zniknęła, a Darkan natychmiast zerwał się na równe nogi i kuśtykając, podbiegł do Sil.
- Nic ci nie jest? - spojrzał na ranę. - Usiądź, krwawienie trzeba zatamować, ale ja nie znam się na leczeni... - padł na twarz, tracąc przytomność. Sil została sama...
Dziewczyna przez chwile patrzyła na cały obrazek zdziwiona. Zaśmiała się sie śmiechem dziwnym prawie płaczliwym. Nie było w tym radości... Puściła miecz wyjęła sztylet spomiędzy zębów, które zacisnęły jej sie w skurczu. "To koniec?" pytała sama siebie. Znów sie zasmiala. Wydobyla wiec ten cholerny, zwoj który ja tak bardzo irytował. Zwój, który doprowadzał ja juz do szewskiej pasji i którego chciała sie pozbyc jak najprędzej. Rozwinęła go by przeczytać...
Na zwoju było tylko kilka słów... "Gdy już go zabijesz, narysuj mu na czole runę 'ból' w otchłannym, tak żebym mógł wziąć go do siebie."
Dziewczyna westchnęła - I o to tyle hałasu? - Podeszła do Vertha przyglądając mu się uważnie. - Będę miała naprawdę wiele win do odkupienia... - Dźwięki z otaczającego ja świata były przytłumione z powodu upływu krwi i dzwonienia w uszach. Spojrzała raz jeszcze na Vertha. - Kolczuga? - Spytała sama siebie zdziwiona, gdy dotarły do niej jego ostatnie słowa. - Dlaczego martwił sie o kolczugę?
Kolczuga już na pierwszy rzut oka nie wyglądała zwyczajnie. Drut, z którego była zrobiona był ze trzy razy cieńszy niż zwykły, kółeczka trzykrotnie mniejsze, a cała kolczuga była jasnozielona. Wyglądało na, to, że była zrobiona z Baatoriańskiej zielonej stali.
Dziewczyna skinęła wiec głową. Tyle mogła zrobić traktując to jako ostatnie życzenie Vertha. Gdy Sil zsuwała kolczugę z Vertha, usłyszała zza pleców:
- Rozkaz zostaje rozkazem nawet po śmierci tego, kto go wydał.
Odwróciła się. Na dachu jednego z domków stał stary, zgarbiony goliat, z ogromnym łukiem refleksyjnym.
- I tak już umieram, więc przynajmniej wezmę cię ze sobą.
Zwolnił cięciwę. Sil przez ból w rozharatanym boku i wciąż dźwięczący w uszach huk nie zdołała nawet drgnąć... Strzała gruchnęła prosto między piersi, odrzucają dziewczynę na ścianę domku, który był za nią. Otwarła oczy...Dookoła błyszczały fragmenty wisiorka, kiedyś otrzymanego przez nią od żółtoskórego mnicha na drodze. To on uratował jej życie. Wzniosła oczy na starego goliata.
- Skoro los chce żebyś żyła, musi też chcieć mojej śmierci! - zawołał donośnym głosem, po czym zza przepaski biodrowej dobył noża i poderżnął sobie gardło. Spadł tuż koło miejsca, w którym leżał Farad.
Dziewczyna przez dłuższą chwile nie mogła sie podnieść. Warknęła cos niepochlebnego pod adresem swoim i wszystkich a tym świecie, po czym wstała z trudem i dokończyła, co zaczęła...
Kolczuga była dużo cieńsza od zwyczajnej, ale ważyła niewiele mniej. Miecz zdawał się lekko drżeć w dłoniach, gdy go podnosiła... On z kolei był nadspodziewanie lekki, chyba tkwiła w nim naprawdę potężna magia. Dziewczyna złożyła pocałunek na czole diablęcia, a potem wypisała na nim znak... Ciało nagle stanęło w płomieniach i spopieliło się w ułamku sekundy, spalając ubranie i prawie wszystko, co Verth miał przy sobie... Poza pewnym wisiorkiem.
Dziewczyna podniosła z ziemi wisiorek i przyjrzała się mu sie uwaznie.
Był wykonany z kawałka drewna obłupanego niezgrabną, jakby dziecięcą ręką, przypominał... Ptaka? A może węża? Ciężko powiedzieć, czym miał być...
Nagle Sil ogarnęło dziwne wrażenie... Jakby zwój nagle przestawił się w inny wymiar rzeczywistości. Sprawdziła w kieszeni - wciąż tam był. Ale... Inny.
Dziewczyna przejechała palcem po całym wisiorku jakby badając jego strukturę, po czym założyła go sobie na szyje. Usiadła na ziemi bez sil prawie... Westchnęła ciężko i dopiero teraz usłyszała nieprzyjemny świst... Czas zająć sie rana... Zwój jednak wytrącił ja z równowagi. Zapomniała o ranie ponownie dobywając zwoju...
Zwój wyglądał identycznie... Ale głosił zupełnie, co innego: "Miałem zamiar ci odpuścić to serce, ale przejawiając dobre uczucia wobec Vertha, sprawiłaś, że nie trafił do Otchłani, lecz stał sie Oczekującym gdzieś w niebiosach... Więc teraz żądam zwrotu serca mojego golema. I lepiej w ciągu tygodnia znajdźcie dla swojego towarzysza brakującą połówkę duszy, bo potem przybędę odebrać swoją własność."
Dziewczyna westchnęła ciężko... Slaby uśmiech zaigrał na jej twarzy. Verth chyba wywinął sie Rahu. Dziewczyna czuła satysfakcje. Wywiązała sie ze swojej umowy a chyba cos mimo wszystko nie poszło po myśli demona. Dziewczyna odłożyła zwój rozglądając się sie po członkach drużyny. Tych martwych i tych żywych... Przypomniała sobie o ranie. Przyjrzała się sie jej uważnie starając sie ocenić obrażenia, ale w oczach zaczynało jej sie dwoić...
Rana była dość głęboka, ale naturalne zdolności regeneracyjne Fey'ri zdawały się działać sprawnie i skutecznie... Już prawie przestała krwawić.
Dziewczyna odetchnęła z wyraźna ulga. Zostawiła to jak bylo w takim razie. Usiadła tylko pod ściana najbliższego budynku opierając sie o nią zmęczona. Czekała az wróci jej część sil przynajmniej. Osłabienie wynikające z upływu krwi powinno niedługo ustąpić... Do tego czasu musiała nieco odpocząć...
Nagle tuż przed jej oczami pojawił się migotliwy, iluzyjny obraz... Skądś jej znany.
Ojciec.
- Chciałaś wiedzieć, dlaczego demonom tak bardzo zależy na śmierci Vertha? Był jednym z dziewięćdziesięciu dziewięciu strażników portalu prowadzącego wprost z mojego królestwa na Plan Materialny... Ale pozostałych dziewięćdziesięciu ośmiu strażników nie jest chronionych przed naszymi bezpośrednimi atakami, tak jak ten wyrodny syn Otchłani, Verth. - zaśmiał się obłąkańczym śmiechem, który przypomniał Sil Otchłań. - Więc teraz już tylko kwestią miesięcy, a może tygodni jest odkrycie ich, jednego po drugim, i zniszczenie. Do zobaczenia, gdy Plan Materialny będzie już tylko kolejną warstwą Otchłani... MOJĄ WARSTWĄ!
-Niedoczekanie twoje stary durniu - warknęła dziewczyna. - Choćbym miała przekopać sie przez wszystkie warstwy otchłani gołymi rekami nie uda ci sie to! - Wściekła dziewczyna zerwała sie na nogi. - Jeszcze pokażę, na co mnie stać - warknęła wprost.
Uśmiechnął się pogardliwie.
- Taka jesteś pewna siebie? Szary Pan ma dla ciebie miejsce, jako dla sierżanta w Wojnie Krwi. Rahu jest wściekły, że pozbawiłaś go Vertha... Azazel chce cię po prostu wykończyć. Nie wiem czy tak chętnie będziesz pchała się do Otchłani... Córeczko. Ale mam dla ciebie propozycję. Przyłącz się do moich sił piekielnych.
Dziewczyna pokazała mu obraźliwy gest zrozumiały dla wszystkich istot w całym wieloswiecie. - Słuchaj pokręcony wariacie! Raz wkręciłam sie w wasze machinacje po niewłaściwej stronie. Teraz takiego błędu nie popełnię. Pamiętasz planodemony? Mam kilka do uprzątnięcia z tego świata... Hoar domaga sie ich krwi! A co do reszty... Ha! Ten świat mi sie zbyt bardzo podoba. Nie mam ochoty na spędzenie reszty życia w Otchłani. Poza tym Sharess więcej mi oferuje w swojej sferze na czas po mojej śmierci niz cala twoja durna banda wraz z tobą! Sierżant? Tez mi cos... Głupcy...
- Zatem żegnaj... Nie, przepraszam. Do zobaczenia. Bo albo Ty przyjdziesz do Otchłani, albo Otchłań do ciebie... - znów zaśmiał się tym paskudnym, opętańczym śmiechem, i zniknął. Sil usiadła z powrotem pod ścianą kamiennego domku, i po chwili, wycieńczona, zapadła w sen...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Pierwszy obudził się Darkan, już po kilku minutach. Kręciło mu się głowie, kiszki sprawiały wrażenie że chcą wyrwać się na wolność, w uszach dzwoniło... Czymkolwiek nie były te łuski, aż ziało od nich chaotyczną energią, która teraz jeszcze długo będzie chyba przeszkadzać Czarnemu Strażnikowi.
Mimo to, wstał i zataczając się, podszedł do Sil. Przyjrzał się jej uważnie - rana już nie krwawiła, a dziewczyna nie była nieprzytomna, tylko najnormalniej w świecie spała, więc postanowił jej nie budzić.
Ruszył w stronę Farada, który leżał najbliżej. Nie żył. Potem Norlen... Też trup. Feyra? Feyra żyła. Darkan obudził ją niedelikatnie, a potem to samo zrobił z elfem.
- Co robimy z Sil? Budzimy ją, czy zaobozujemy gdzieś tutaj? - spytał.
Mimo to, wstał i zataczając się, podszedł do Sil. Przyjrzał się jej uważnie - rana już nie krwawiła, a dziewczyna nie była nieprzytomna, tylko najnormalniej w świecie spała, więc postanowił jej nie budzić.
Ruszył w stronę Farada, który leżał najbliżej. Nie żył. Potem Norlen... Też trup. Feyra? Feyra żyła. Darkan obudził ją niedelikatnie, a potem to samo zrobił z elfem.
- Co robimy z Sil? Budzimy ją, czy zaobozujemy gdzieś tutaj? - spytał.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Nie była zachwycona tym co się stało. Rozejrzała się szybko. Walka z Goliatami dobiegła końca. Goliaci zgineli.
- KTOŚ zdradził nasze zamiary! Tu nie jest bezpiecznie. - powiedziała zdenerwowana.
Innych z drużyny zauważyła dopiero po chwili. Niektórych na ziemi. Wśród martwych.
Bynajmniej jej to nie cieszyło, choć zachowała minę pokerzysty.
- Mieszkańcy osady będą chcieli pomścić swoich. Wycofajmy się zanim nadejdą posiłki. - w jej głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.
Rozejrzała się wypatrując, czy już nie są czasem atakowani.
Nie była zachwycona tym co się stało. Rozejrzała się szybko. Walka z Goliatami dobiegła końca. Goliaci zgineli.
- KTOŚ zdradził nasze zamiary! Tu nie jest bezpiecznie. - powiedziała zdenerwowana.
Innych z drużyny zauważyła dopiero po chwili. Niektórych na ziemi. Wśród martwych.
Bynajmniej jej to nie cieszyło, choć zachowała minę pokerzysty.
- Mieszkańcy osady będą chcieli pomścić swoich. Wycofajmy się zanim nadejdą posiłki. - w jej głosie dało się wyczuć zdenerwowanie.
Rozejrzała się wypatrując, czy już nie są czasem atakowani.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
-O kur...! Wszystko mnie boli!- Mówił srebrny elf wstając powoli. Rozglądnął się.
-Widzę, że już po wszystkim.- Pojawił się u niego uśmiech.
Kulejąc podszedł do trupa starego Goliata. Wyciągnął z jego rąk łuk i ściągnął z niego kołczan. Przy okazji wziął sztylet którym poderżnął sobie gardło. Zaczął się rozglądać za jakąś lżejszą bronią niż młot, najlepiej miecz.
-Nie budźmy jeszcze Sil. Niech odpocznie. Pewnie jest teraz gdzieś daleko... Bardzo daleko...- Mówił patrząc na leżącą elfkę. Przełknął ślinę i kontynuuował.
-Może zatrzymajmy się tutaj dopóki się nie obudzi. Feyra... Darkan... Nauczcie mnie walczyć. Moje psioniczne moce po pewnym czasie się kończą i wtedy staję się zbędny w walce. Może się zdarzyć że w kluczowym momencie stracę przytomność.- Strzelił karkiem.
-To co? Zgadzacie się?- Powiedział stanowczo, tak aby zabrzmiało jak pytanie retorycznie i wojownicy odrazu wzięli się do nauki sztuki wojennej nieprzeciętnie wysokiego laika.
-O kur...! Wszystko mnie boli!- Mówił srebrny elf wstając powoli. Rozglądnął się.
-Widzę, że już po wszystkim.- Pojawił się u niego uśmiech.
Kulejąc podszedł do trupa starego Goliata. Wyciągnął z jego rąk łuk i ściągnął z niego kołczan. Przy okazji wziął sztylet którym poderżnął sobie gardło. Zaczął się rozglądać za jakąś lżejszą bronią niż młot, najlepiej miecz.
-Nie budźmy jeszcze Sil. Niech odpocznie. Pewnie jest teraz gdzieś daleko... Bardzo daleko...- Mówił patrząc na leżącą elfkę. Przełknął ślinę i kontynuuował.
-Może zatrzymajmy się tutaj dopóki się nie obudzi. Feyra... Darkan... Nauczcie mnie walczyć. Moje psioniczne moce po pewnym czasie się kończą i wtedy staję się zbędny w walce. Może się zdarzyć że w kluczowym momencie stracę przytomność.- Strzelił karkiem.
-To co? Zgadzacie się?- Powiedział stanowczo, tak aby zabrzmiało jak pytanie retorycznie i wojownicy odrazu wzięli się do nauki sztuki wojennej nieprzeciętnie wysokiego laika.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
- Niekoniecznie po wszystkim! W każdej chwili mogą nas zaatakować. - poprawiła Anthara.
- Oni zgineli z naszych rąk. Nie możemy tu zostać! - dodała pokazując ręką martwe ciała Goliatów.
Podniosła z ziemi swoją broń.
- Na naukę tym bardziej nie ma czasu!
Jak dla niej, za dużo było tego całego gadania. Zniecierpliwiona i nieco zdenerwowana powiedziała:
- Sil na nosze i odwrót! Zanim zatakuje nas reszta mieszkańców tej osady.
- Niekoniecznie po wszystkim! W każdej chwili mogą nas zaatakować. - poprawiła Anthara.
- Oni zgineli z naszych rąk. Nie możemy tu zostać! - dodała pokazując ręką martwe ciała Goliatów.
Podniosła z ziemi swoją broń.
- Na naukę tym bardziej nie ma czasu!
Jak dla niej, za dużo było tego całego gadania. Zniecierpliwiona i nieco zdenerwowana powiedziała:
- Sil na nosze i odwrót! Zanim zatakuje nas reszta mieszkańców tej osady.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
-Według mnie Ci co mieli walczyć już walczyli. No i jak widać już się wykrawili- Mówił spokojnie psion.
-Nie jesteś, aby trochę zbyt podejrzliwa? Może to troche zboczenie zawodowe? Spokojnie. Nie zawsze jest pełno wrogów. Czasami można odpocząć?- Ciągnął bez zawahania.
-Widziałaś ilu ich było. Jestem pewien, że gdyby miała się zjawić druga taka grupa napewno bałaby się zaatakować.- Mówił jak wykładowca.
-Może widzicie tu coś jeszcze co mogłoby mieć jakąś wartość bojową? Może jakaś zdroja albo oręż?- Zaczął się oglądać za jakimiś pasującymi elementami zbroi. Podniósł młot. Zamachnął się nim i walnął o jakiś budynek.
-Widzicie... Potrzebuję treningu, bo jak na razie stawiam większe zagrożenie dla nas niż dla wroga.- Mówił nadal szukając potrzebnych rzeczy.
-Według mnie Ci co mieli walczyć już walczyli. No i jak widać już się wykrawili- Mówił spokojnie psion.
-Nie jesteś, aby trochę zbyt podejrzliwa? Może to troche zboczenie zawodowe? Spokojnie. Nie zawsze jest pełno wrogów. Czasami można odpocząć?- Ciągnął bez zawahania.
-Widziałaś ilu ich było. Jestem pewien, że gdyby miała się zjawić druga taka grupa napewno bałaby się zaatakować.- Mówił jak wykładowca.
-Może widzicie tu coś jeszcze co mogłoby mieć jakąś wartość bojową? Może jakaś zdroja albo oręż?- Zaczął się oglądać za jakimiś pasującymi elementami zbroi. Podniósł młot. Zamachnął się nim i walnął o jakiś budynek.
-Widzicie... Potrzebuję treningu, bo jak na razie stawiam większe zagrożenie dla nas niż dla wroga.- Mówił nadal szukając potrzebnych rzeczy.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
Na dźwięk uderzenia młota o ścianę dziewczyna poderwała się na równe nogi z mieczem wzniesionym w gotowości do kolejnej walki. Zanim jeszcze do niej dotarło jednak, że żadnej walki nie ma miecz wypadł jej ze zdrętwiałych palców, a rana na boku odezwała się wystarczająco wyraźnie, by dziewczyna upadła na kolana. To, że przestała krwawić nie znaczyło, że przestała boleć. Dopiero po chwili fey'ri doszła jakoś do siebie. - Uch... - wykrztusiła wstając powoli i chowając miecz do pochwy na plecach. - Co jest? - dziewczyna była zmęczona i było to teraz w sumie jej największym zmartwieniem. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem. Rozejrzała się po uszczuplonej poważnie drużynie. Jej wzrok zatrzymał się na psionie. Coś kołatało się dziewczynie na granicy świadomości... Coś co miała mu powiedzieć... Pamiętała, że to było bardzo ważne. W pewnej chwili przypomniała sobie - Anthar! - wykrztusiła i skrzywiła się, gdy znów zakłuło ją w boku - Smok... Ten smok z Otchłani domaga się zwrotu serca jego golema. Musimy w ciągu tygodnia znaleźć ci jakiś środek zastępczy... Heh... To dlatego, że przeze mnie Verth wymknął się Rahu - w głosie rozbrzmiała ponura satysfakcja z dokuczenia Otchłannemu księciu. Jej ręka powędrowała do wisiorka, który został po zabitym przez nią diablęciu. - Nie chcę wamteż bardziej juz psuć nastrojów ale... Ech... Mamy na głowie również mojego ojca... Ten inkub planuje zostać władcą jednej z warstw Otchłani... I planuje sobie zagospodarować na tę warstwę nasz Plan Materialny... Kto raz był w Otchłani temu się ten pomysł mało spodoba... - usiadła na ziemi, po to, by rozpiąć podartą kurtkę i koszulę i uważniej przyjrzeć się pozostałościom głębokiej rany w okolicy żeber, którą obdarował ją Verth w trakcie pojedynku. Zmajstrowała sobie ze swojej koszuli prowizoryczny opatrunek, co by jej nie uwierała kolczuga Vertha, którą zaraz potem zarzuciła na siebie na pozostałości koszuli... Kurtka wróciła na swoje miejsce. Dziewczyna schowała wisiorek pod ubranie, poprawiła włosy i zapięła kurtkę do połowy wysokości. Odetchnęła głęboko po czym wstała z trudem. - Dobra ruszamy. Trzeba skończyć sprawę z mieczem Vertha, a potem... Potem ja idę szukać z Antharem jakiegoś zastępstwa za duszę... Nie wiem jak wy... Ale ja muszę spłacić dług - skinęła głową w stronę elfa. Była blada i choć w jej oczach widać było determinacje to jednak nie zapowiadało się, by miała daleko dojść w takim stanie...
Na dźwięk uderzenia młota o ścianę dziewczyna poderwała się na równe nogi z mieczem wzniesionym w gotowości do kolejnej walki. Zanim jeszcze do niej dotarło jednak, że żadnej walki nie ma miecz wypadł jej ze zdrętwiałych palców, a rana na boku odezwała się wystarczająco wyraźnie, by dziewczyna upadła na kolana. To, że przestała krwawić nie znaczyło, że przestała boleć. Dopiero po chwili fey'ri doszła jakoś do siebie. - Uch... - wykrztusiła wstając powoli i chowając miecz do pochwy na plecach. - Co jest? - dziewczyna była zmęczona i było to teraz w sumie jej największym zmartwieniem. Mruknęła coś niewyraźnie pod nosem. Rozejrzała się po uszczuplonej poważnie drużynie. Jej wzrok zatrzymał się na psionie. Coś kołatało się dziewczynie na granicy świadomości... Coś co miała mu powiedzieć... Pamiętała, że to było bardzo ważne. W pewnej chwili przypomniała sobie - Anthar! - wykrztusiła i skrzywiła się, gdy znów zakłuło ją w boku - Smok... Ten smok z Otchłani domaga się zwrotu serca jego golema. Musimy w ciągu tygodnia znaleźć ci jakiś środek zastępczy... Heh... To dlatego, że przeze mnie Verth wymknął się Rahu - w głosie rozbrzmiała ponura satysfakcja z dokuczenia Otchłannemu księciu. Jej ręka powędrowała do wisiorka, który został po zabitym przez nią diablęciu. - Nie chcę wamteż bardziej juz psuć nastrojów ale... Ech... Mamy na głowie również mojego ojca... Ten inkub planuje zostać władcą jednej z warstw Otchłani... I planuje sobie zagospodarować na tę warstwę nasz Plan Materialny... Kto raz był w Otchłani temu się ten pomysł mało spodoba... - usiadła na ziemi, po to, by rozpiąć podartą kurtkę i koszulę i uważniej przyjrzeć się pozostałościom głębokiej rany w okolicy żeber, którą obdarował ją Verth w trakcie pojedynku. Zmajstrowała sobie ze swojej koszuli prowizoryczny opatrunek, co by jej nie uwierała kolczuga Vertha, którą zaraz potem zarzuciła na siebie na pozostałości koszuli... Kurtka wróciła na swoje miejsce. Dziewczyna schowała wisiorek pod ubranie, poprawiła włosy i zapięła kurtkę do połowy wysokości. Odetchnęła głęboko po czym wstała z trudem. - Dobra ruszamy. Trzeba skończyć sprawę z mieczem Vertha, a potem... Potem ja idę szukać z Antharem jakiegoś zastępstwa za duszę... Nie wiem jak wy... Ale ja muszę spłacić dług - skinęła głową w stronę elfa. Była blada i choć w jej oczach widać było determinacje to jednak nie zapowiadało się, by miała daleko dojść w takim stanie...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Darkan
Czarny Strażnik warknął coś, co brzmiało nadzwyczaj niepochlebnie, pod adresem psiona. Podszedł do Sil, mimo że wciąż zataczał się przez ponurą energię która jeszcze niedawno promieniowała ze smoczych łusek. Złapał ją, gdy potknęła się o ciało goliata, omal nie kalecząc jej jednym z kolców zbroi.
- Feyra, pomóż jej iść. - warknął głucho. - Elfie, weź ciało te.. hm, o zmarłych źle się nie mówi... ciało Farada. Ja wezmę Norlena... Należy im się pochówek, mimo wszystko. - powiedział. Podniósł zwłoki i ruszył w kierunku, z którego przybyła drużyna...
Czarny Strażnik warknął coś, co brzmiało nadzwyczaj niepochlebnie, pod adresem psiona. Podszedł do Sil, mimo że wciąż zataczał się przez ponurą energię która jeszcze niedawno promieniowała ze smoczych łusek. Złapał ją, gdy potknęła się o ciało goliata, omal nie kalecząc jej jednym z kolców zbroi.
- Feyra, pomóż jej iść. - warknął głucho. - Elfie, weź ciało te.. hm, o zmarłych źle się nie mówi... ciało Farada. Ja wezmę Norlena... Należy im się pochówek, mimo wszystko. - powiedział. Podniósł zwłoki i ruszył w kierunku, z którego przybyła drużyna...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
Cały swój oręż założył na siebie.
-Dobrze Darkanie. Wezmę go Norlena też. Zajmijcie się Sil.- Rzekł elf podnosząc zwłoki kompanów, ciągle wypatrując elementów zbroi mogących pasować na niego. Słowa Silmathiel nie przejęły go zbytnio. Już się pogodził z nadchodzącą śmiercią. Myślał, że nastąpi wcześniej, tzn podczas walki, ale mylił się. Czy to dobrze? Nie wiedział chyba nikt.
-Jak możemy zdobyć inną połowę duszy?- Spytał Sil, gdy była bliżej normalnego stanu.
Cały swój oręż założył na siebie.
-Dobrze Darkanie. Wezmę go Norlena też. Zajmijcie się Sil.- Rzekł elf podnosząc zwłoki kompanów, ciągle wypatrując elementów zbroi mogących pasować na niego. Słowa Silmathiel nie przejęły go zbytnio. Już się pogodził z nadchodzącą śmiercią. Myślał, że nastąpi wcześniej, tzn podczas walki, ale mylił się. Czy to dobrze? Nie wiedział chyba nikt.
-Jak możemy zdobyć inną połowę duszy?- Spytał Sil, gdy była bliżej normalnego stanu.
Ostatnio zmieniony środa, 27 grudnia 2006, 09:16 przez Ant, łącznie zmieniany 1 raz.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Silmathiel
- Dam sobie radę - rzuciła dziewczyna uprzedzając Feyrę i Darkana, po czym ruszyła naprzód za Antharem. Dziewczyna szła z trudem, póki tylko mogła opierając się wszelkim próbom udzielenia jej w tej kwestii pomocy... W końcu inni też byli wyczerpani walką. Nie widziała sensu, by jeszcze marnowali energię na pomaganie jej. Ile jednak można tak sobie radzić utraciwszy tyle krwi? Sil zatrzymała się w końcu i oparła o jakąś ścianę czy coś... Nawet nie widziała co to było... Wiedziała, że było zimne i przyjemne w dotyku, gdy opierała o to czoło i wspierała się ręką. Zdecydowała się w końcu odpowiedzieć elfowi na jego pytanie - Szczerze ci się przyznam, że nie wiem czym można zastąpić twoje pół utraconej duszy... Mamy tydzień żeby poszukać i poeksperymentować... Może jakiś kapłan będzie wiedział? - powiedziała z trudem samą tylko siłą woli chyba odrywając się od ściany i wlokąc się dalej naprzód. Bardzo chciało jej się spać... Bardzo...
- Dam sobie radę - rzuciła dziewczyna uprzedzając Feyrę i Darkana, po czym ruszyła naprzód za Antharem. Dziewczyna szła z trudem, póki tylko mogła opierając się wszelkim próbom udzielenia jej w tej kwestii pomocy... W końcu inni też byli wyczerpani walką. Nie widziała sensu, by jeszcze marnowali energię na pomaganie jej. Ile jednak można tak sobie radzić utraciwszy tyle krwi? Sil zatrzymała się w końcu i oparła o jakąś ścianę czy coś... Nawet nie widziała co to było... Wiedziała, że było zimne i przyjemne w dotyku, gdy opierała o to czoło i wspierała się ręką. Zdecydowała się w końcu odpowiedzieć elfowi na jego pytanie - Szczerze ci się przyznam, że nie wiem czym można zastąpić twoje pół utraconej duszy... Mamy tydzień żeby poszukać i poeksperymentować... Może jakiś kapłan będzie wiedział? - powiedziała z trudem samą tylko siłą woli chyba odrywając się od ściany i wlokąc się dalej naprzód. Bardzo chciało jej się spać... Bardzo...
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Darkan warknął coś agresywnie, gdy psion chciał wziąć ciało maga. Jeszcze nie był w stanie poprawnie mówić, i ciągle nieco plątały mu się nogi, ale i tak zapewnił Sil stabilną podporę, gdy chciała się o coś oprzeć... I dobrze, bo ściana kanionu była dobry metr dalej.
Odepchnęła się od niego... I prawie przewróciła się w drugą stronę. Feyra podtrzymała ją zdrową ręką i mruknęła:
- No, dalej sama nie pójdziesz, choćbyś i chciała. - po czym objęła Sil w pasie i powoli ruszyła dalej.
- Musimy się chyba zatrzymać jak tylko znajdziemy miejsce które choć trochę nas osłoni. - powiedziała, patrząc na psiona uginającego się pod ciężarem niesionego ciała, Czarnego Strażnika który szedł jak pijany i Sil, która chyba szła przez sen.
Kilkadziesiąt minut wędrówki, która poprzednio nie zajęła im nawet kwadransa, doprowadziła ich do malutkiej jaskini, którą wcześniej mijali.
- Czy nie byłoby rozsądnie... zatrzymać się... - zaczął się jąkać psion, wyraźnie już słaniający się na nogach. Niewiele mniej wykończona Feyra spojrzała na Czarnego Strażnika, który też nie zdawał się czuć najlepiej, a potem rozejrzała się dookoła. Wciąż był jasno, jak to możliwe, skoro jeszcze przed walką chcieli szukać miejsca na nocleg? Coś złego zaczynało się tutaj dziać... A może przeciwnie, dobrego? W ciemności pewnie ominęliby jaskinię...
Weszli do środka, i rozłożyli się na ziemi, natychmiast zasypiając.
Przebudzili się, gdy słońce stało wysoko na niebie, ale już zaczynało opadać... Wczesne popołudnie. Darkan czuł się o wiele lepiej po nocy spędzonej w mrocznej jaskini. Feyra wypoczęła, i pomijając ból bolącej ręki, czuła się całkiem nieźle. Psion odespał, i teraz wyglądało na to że będzie nadawał się do użytku, mimo zakwasów w nogach. Ale Sil... Ona wciąż się nie obudziła, a na dodatek dostała gorączki.
Darkan
- Musimy ruszyć jak najszybciej w stronę miasta. Nie możemy ryzykować, tym bardziej że chyba straciliśmy poczucie czasu... Przynajmniej ja czuję się z tym nieswojo. - rozejrzał się po małym wnętrzu jaskini. - Feyra, Sil jest lżejsza, weź ją na ręce. Ja dalej pójdę z Norlenem, a ty, elfie, zajmij się ciałem swojego przyjaciela. - powiedział, i wstał podnosząc zwłoki maga. Ruszył dalej.
- Idziecie, czy nie?
Odepchnęła się od niego... I prawie przewróciła się w drugą stronę. Feyra podtrzymała ją zdrową ręką i mruknęła:
- No, dalej sama nie pójdziesz, choćbyś i chciała. - po czym objęła Sil w pasie i powoli ruszyła dalej.
- Musimy się chyba zatrzymać jak tylko znajdziemy miejsce które choć trochę nas osłoni. - powiedziała, patrząc na psiona uginającego się pod ciężarem niesionego ciała, Czarnego Strażnika który szedł jak pijany i Sil, która chyba szła przez sen.
Kilkadziesiąt minut wędrówki, która poprzednio nie zajęła im nawet kwadransa, doprowadziła ich do malutkiej jaskini, którą wcześniej mijali.
- Czy nie byłoby rozsądnie... zatrzymać się... - zaczął się jąkać psion, wyraźnie już słaniający się na nogach. Niewiele mniej wykończona Feyra spojrzała na Czarnego Strażnika, który też nie zdawał się czuć najlepiej, a potem rozejrzała się dookoła. Wciąż był jasno, jak to możliwe, skoro jeszcze przed walką chcieli szukać miejsca na nocleg? Coś złego zaczynało się tutaj dziać... A może przeciwnie, dobrego? W ciemności pewnie ominęliby jaskinię...
Weszli do środka, i rozłożyli się na ziemi, natychmiast zasypiając.
Przebudzili się, gdy słońce stało wysoko na niebie, ale już zaczynało opadać... Wczesne popołudnie. Darkan czuł się o wiele lepiej po nocy spędzonej w mrocznej jaskini. Feyra wypoczęła, i pomijając ból bolącej ręki, czuła się całkiem nieźle. Psion odespał, i teraz wyglądało na to że będzie nadawał się do użytku, mimo zakwasów w nogach. Ale Sil... Ona wciąż się nie obudziła, a na dodatek dostała gorączki.
Darkan
- Musimy ruszyć jak najszybciej w stronę miasta. Nie możemy ryzykować, tym bardziej że chyba straciliśmy poczucie czasu... Przynajmniej ja czuję się z tym nieswojo. - rozejrzał się po małym wnętrzu jaskini. - Feyra, Sil jest lżejsza, weź ją na ręce. Ja dalej pójdę z Norlenem, a ty, elfie, zajmij się ciałem swojego przyjaciela. - powiedział, i wstał podnosząc zwłoki maga. Ruszył dalej.
- Idziecie, czy nie?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Kok
- Posty: 1228
- Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
- Numer GG: 8228852
- Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją
Anthar
Dawno nie czuł co to zakwasy. Ostatni raz był dawno temu. Gdy jego mięśnie rozciągnęły się wraz z ciałem. Czuł się obolały po wczorajszym dniu. Wziął Farada na ramię. Ugiął się trochę pod jego ciężarem. Z początku. Ale przyzwyczaił się do jego masy bardzo szybko. Być może to był ciężar młota lub inna część jego ekwipunku. Po za tym miał lekkie kłopoty z oddychaniem po ciosie w nerki.
- Feyra... Może Ci odrobinę pomóc. Widzę, że nie jesteś w najlepszym stanie. Z pomocą będzie Ci łatwiej. - Powiedział, gdy zobaczył Feyrę udającą, że ręka jej nie przeszkadza.
- Dajcie mi jakieś rady a propo walki. Teoria to połowa sukcesu jak mawiają. Nie chcę być zbędny w walce, a tak może się stać po kilku minutach starcia. - Kontynuował tym razem również do Darkana.
W pewnym momencie wpadł na pomysł udoskonalenia techniki roju kryształów. Idąc używał roju kryształów nie przykładając się do czaru, a potem formując je w igły by stawały się bardziej śmiercionośne. Jak opadał z sił przestawał trenować i odpoczywał troszeczkę poprzez "wyłączenie się" i dalszy marsz bez używania swoich umiejętności. Nie chciał być kolejnym noszonym. Wystarczy problemów. Jedna gorączkująca, dwa trupy i troje zmęczonym i rannych to o wiele za wiele kłopotów. Kolejny praktycznie zahamowałby grupę i nie dawałby szans na przeżycie. Srebrniak nie chciał być tym kłopotem dlatego nie wysilał się ponad swoją wytrzymałość
Dawno nie czuł co to zakwasy. Ostatni raz był dawno temu. Gdy jego mięśnie rozciągnęły się wraz z ciałem. Czuł się obolały po wczorajszym dniu. Wziął Farada na ramię. Ugiął się trochę pod jego ciężarem. Z początku. Ale przyzwyczaił się do jego masy bardzo szybko. Być może to był ciężar młota lub inna część jego ekwipunku. Po za tym miał lekkie kłopoty z oddychaniem po ciosie w nerki.
- Feyra... Może Ci odrobinę pomóc. Widzę, że nie jesteś w najlepszym stanie. Z pomocą będzie Ci łatwiej. - Powiedział, gdy zobaczył Feyrę udającą, że ręka jej nie przeszkadza.
- Dajcie mi jakieś rady a propo walki. Teoria to połowa sukcesu jak mawiają. Nie chcę być zbędny w walce, a tak może się stać po kilku minutach starcia. - Kontynuował tym razem również do Darkana.
W pewnym momencie wpadł na pomysł udoskonalenia techniki roju kryształów. Idąc używał roju kryształów nie przykładając się do czaru, a potem formując je w igły by stawały się bardziej śmiercionośne. Jak opadał z sił przestawał trenować i odpoczywał troszeczkę poprzez "wyłączenie się" i dalszy marsz bez używania swoich umiejętności. Nie chciał być kolejnym noszonym. Wystarczy problemów. Jedna gorączkująca, dwa trupy i troje zmęczonym i rannych to o wiele za wiele kłopotów. Kolejny praktycznie zahamowałby grupę i nie dawałby szans na przeżycie. Srebrniak nie chciał być tym kłopotem dlatego nie wysilał się ponad swoją wytrzymałość
Ostatnio zmieniony środa, 27 grudnia 2006, 12:23 przez Ant, łącznie zmieniany 1 raz.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1784
- Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P
Feyra
Feyrę bolała trochę lewa ręka (i głowa), ale zachowała jeszcze siły.
"Wziąść Silmathiel ? Dam radę." - pomyślała, ale nic jeszcze nie zrobiła.
- Jaskinia wydaje się bezpieczna, zostawmy tu Norlena i Farada. - powiedziała niezbyt spokojnie (wymijając się od odpowiedzi na propozycję Anthara).
Zmierzyła Darkana nienawistnym spojrzeniem i głośno, wygarnęła mu to co chodziło jej po głowie:
- Wszystko przez ciebie !! Po coś się wtedy nie odzywał !!
- Po co mówiłeś o Verth'cie !! Gdybym ja zdradzała wszystkim swoje zamiary, już dawno bym nie żyła !
Feyrę bolała trochę lewa ręka (i głowa), ale zachowała jeszcze siły.
"Wziąść Silmathiel ? Dam radę." - pomyślała, ale nic jeszcze nie zrobiła.
- Jaskinia wydaje się bezpieczna, zostawmy tu Norlena i Farada. - powiedziała niezbyt spokojnie (wymijając się od odpowiedzi na propozycję Anthara).
Zmierzyła Darkana nienawistnym spojrzeniem i głośno, wygarnęła mu to co chodziło jej po głowie:
- Wszystko przez ciebie !! Po coś się wtedy nie odzywał !!
- Po co mówiłeś o Verth'cie !! Gdybym ja zdradzała wszystkim swoje zamiary, już dawno bym nie żyła !
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera
![Confused :?](./images/smilies/icon_confused.gif)
Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Darkan:
Mężczyzna spojrzał na Feyrę i uśmiechnął się krzywo. -Może jeszcze zaczniesz tupać nóżką?- zapytał i machnął na drowkę ręką. -Och zamknij się!- warknął dalej uśmiechnięty. -Czego się spodziewasz po człowieku, który od lat przemierza pustkowia tylko w jednym celu... MORDOWAĆ CZARNOKSIEŻNIKÓW?- zapytał i zarechotał. -Zapominasz kim jestem! Winy szukaj w sobie!- dodał. *Żałosne...* rzucił w myślach jednocześnie z nekromantą. -chcesz, to się wściekaj, ale nie wiem, jak sobie wyobrażasz walkę z Verthem bez atakowania goliatów!- rzucił jeszcze.
Mężczyzna spojrzał na Feyrę i uśmiechnął się krzywo. -Może jeszcze zaczniesz tupać nóżką?- zapytał i machnął na drowkę ręką. -Och zamknij się!- warknął dalej uśmiechnięty. -Czego się spodziewasz po człowieku, który od lat przemierza pustkowia tylko w jednym celu... MORDOWAĆ CZARNOKSIEŻNIKÓW?- zapytał i zarechotał. -Zapominasz kim jestem! Winy szukaj w sobie!- dodał. *Żałosne...* rzucił w myślach jednocześnie z nekromantą. -chcesz, to się wściekaj, ale nie wiem, jak sobie wyobrażasz walkę z Verthem bez atakowania goliatów!- rzucił jeszcze.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta
![Obrazek](http://img234.imageshack.us/img234/4746/pic09040oj3.gif)
Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)