[Wampir: Maskarada] Modern Night II
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Erwam Jones
-Eeee.... Dieter? - zawołał kompana Erwan. - Zdaje się iż mamy drobny problem.
Mag stał w przerwanym pentagramie nie mogąc się poruszyć.
"Co to robi w sklepie jubilerskim?" - pytał sam siebie w myślach. - "Jeśli to było więzienie... to gdzie jest demon?"
Tremere z powodu ciemności zdał się na słuch i zamiast starać się cokolwiek wypatrzeć postarał się bardziej nastawić na zmysł słuchu. Póki co nie używał Taumaturgii, by niczego przypadkiem nie sprowokować.
-Eeee.... Dieter? - zawołał kompana Erwan. - Zdaje się iż mamy drobny problem.
Mag stał w przerwanym pentagramie nie mogąc się poruszyć.
"Co to robi w sklepie jubilerskim?" - pytał sam siebie w myślach. - "Jeśli to było więzienie... to gdzie jest demon?"
Tremere z powodu ciemności zdał się na słuch i zamiast starać się cokolwiek wypatrzeć postarał się bardziej nastawić na zmysł słuchu. Póki co nie używał Taumaturgii, by niczego przypadkiem nie sprowokować.
-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Dieter Stier
Wiecznie czujny wampir miał złe przeczucia. Coś w tym lokalu budziło u niego niepokój.
Słowa Erwana tylko wzmogły domysły Dietera.
- Co się tam dzieje? - zawołał do Tremera. Niecierpliwie czekał na odpowiedź, ale póki co nie ruszał się z miejsca. Obrócił dziewczynę plecami do siebie, ramię zacisnął na jej gardle.
- Erwan, co tam się dzieje? - zapytał ponownie, zza pasa wyciągnął nóż i przytknął zimnym ostrzem do szyi kobiety. W razie zagrożenia nie zawaha się odebrać jej życia.
Wiecznie czujny wampir miał złe przeczucia. Coś w tym lokalu budziło u niego niepokój.
Słowa Erwana tylko wzmogły domysły Dietera.
- Co się tam dzieje? - zawołał do Tremera. Niecierpliwie czekał na odpowiedź, ale póki co nie ruszał się z miejsca. Obrócił dziewczynę plecami do siebie, ramię zacisnął na jej gardle.
- Erwan, co tam się dzieje? - zapytał ponownie, zza pasa wyciągnął nóż i przytknął zimnym ostrzem do szyi kobiety. W razie zagrożenia nie zawaha się odebrać jej życia.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Erwan Jones
-Coś tu nie gra. - odpowiedział po chwili Tremere. Postanowił wolno wyjść z pentagramu. Kroki odbijały się echem po pomieszczeniu. Skierował się w stronę księgi, przeczuwając już czym może być. - Słuchaj, Dieter, weź kobietę ze sobą i podejdź tu. Powinieneś to zobaczyć.
Wampir zaczął czytać księgę na otwartej stronie.
-Coś tu nie gra. - odpowiedział po chwili Tremere. Postanowił wolno wyjść z pentagramu. Kroki odbijały się echem po pomieszczeniu. Skierował się w stronę księgi, przeczuwając już czym może być. - Słuchaj, Dieter, weź kobietę ze sobą i podejdź tu. Powinieneś to zobaczyć.
Wampir zaczął czytać księgę na otwartej stronie.
-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Dieter Stier
Ravnos wyszedł zza lady i powoli zaczął iść w stronę zaplecza. W dalszym ciągu trzymał nóż na gardle dziewczyny.
Nerwowo rozglądał się na boki.
"Nie podoba mi się tu..." - pomyślał, odruchowo zacisnąwszy rękę na gardle zakładniczki.
Ravnos wyszedł zza lady i powoli zaczął iść w stronę zaplecza. W dalszym ciągu trzymał nóż na gardle dziewczyny.
Nerwowo rozglądał się na boki.
"Nie podoba mi się tu..." - pomyślał, odruchowo zacisnąwszy rękę na gardle zakładniczki.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Kociak
- Wybacz, ojcze, nie chciałem cię przestarszyć. - Kociak pokornie schylił głowę. - Tak, to ja jestem Kociak, ojcze. - spojrzał jeszcze raz na Jacka - Głupiec. - spojrzał z powrotem na 'ojca'. - Sądzę, że to co się ostatnio wydarzyło... Nie było dobre. Zginęli przeze mnie ludzie... Niepotrzebnie. Po cóż ma ginąć ich zbyt wielu? - wampir westchnął. - Jednak moja spowiedź nie jest ważna, ojcze. Nie tej nocy. Tej nocy ważne są pytania, nie odpowiedzi... Kim jest Płacząca Dziewica, ojcze? Nie, nie odpowiadaj. Mówiłem, ważne są pytania, nie odpowiedzi. Zastanów się, ojcze, nad tym pytaniem, ale nie odpowiadaj na nie. - Kociak przeciągnął się aż strzeliły kręgi kręgosłupa. - A może i ty, ojcze, chciałbyś coś powiedzieć?
- Wybacz, ojcze, nie chciałem cię przestarszyć. - Kociak pokornie schylił głowę. - Tak, to ja jestem Kociak, ojcze. - spojrzał jeszcze raz na Jacka - Głupiec. - spojrzał z powrotem na 'ojca'. - Sądzę, że to co się ostatnio wydarzyło... Nie było dobre. Zginęli przeze mnie ludzie... Niepotrzebnie. Po cóż ma ginąć ich zbyt wielu? - wampir westchnął. - Jednak moja spowiedź nie jest ważna, ojcze. Nie tej nocy. Tej nocy ważne są pytania, nie odpowiedzi... Kim jest Płacząca Dziewica, ojcze? Nie, nie odpowiadaj. Mówiłem, ważne są pytania, nie odpowiedzi. Zastanów się, ojcze, nad tym pytaniem, ale nie odpowiadaj na nie. - Kociak przeciągnął się aż strzeliły kręgi kręgosłupa. - A może i ty, ojcze, chciałbyś coś powiedzieć?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Kapaneus spojrzał się z zastanowieniem na Kociaka. Jego żywa, tak bardzo ludzka twarz nagle postarzała się, pokazując wampira jako posępną, drapieżną bestię.
- Płacząca dziewica… kiedyś miałem przyjaciela, który zajmował się takimi rzeczami. Od pewnego czasu się nie widzieliśmy, lecz wierzę iż u niego wszystko w porządku.
Westchnął, teatralnym gestem oczywiście, gdyż nie było to naturalnym odruchem martwych.
- Czy chcę coś powiedzieć, pytasz?
Spauzował. Czoło zmarszczyło mu się, zaś głos zszedł do szeptu.
- Nie wpakujcie się w żadne kłopoty.
Szare, martwe palce powędrowały ku stronom… dziwne, nic się nie stało po opuszczeniu pentagramu. Erwan poczuł ulgę… to pewnie jakieś dziecinne rysunki, a ta dziewczyna albo należy do jakiegoś kultu, albo nudziła się w pracy.
Ale ta księga… wampir czuł pulsującą od niej moc. Niewielu nieumarłych jest tak wyczulonych, lecz studia magyi krwi nastroiły zmysły czarnoksiężnika na te subtelne wibracje… ledwo zauważalne zmiany w czasoprzestrzeni, oraz słabo wyczuwalny smród korupcji i zepsucia. Tak, ta czarna księga, obita dziwną łuskowatą skórą nie była zwykłą książką.
Żadnego tytułu na froncie, żadnych misternych obramowań… ‘’okładka’’ jak zauważył Jones, była przybita do drewnianej podstawy.
Kto tam!?
Oczy wampira zaczęły panicznie śledzić pomieszczenie. Zdawało mu się że coś słyszał… jakiś cichy szept, lecz nie należał on do Dietera. Kompan stał kawałek za nim, wciąż trzymając sprzedawczynię jako zakładniczkę… Erwan nie widział tego, lecz oczy kobiety wodziły osłupiałe po przerwanym znaku.
Tymczasem czarnoksiężnik zignorował głos… palcem ponownie powędrował ku otwartej księdze, obserwując misterne litery, spisane czarnym jak mrok atramentem. Papier był stary i pożółkły, widać było na nim liczne zabrudzenia, czy to od starości… czy od czegoś innego. Już same patrzenie się na te pokręcone znaki, sprawiało że groza obudziła się w sercu wampira. Miał ochotę oderwać wzrok i wybiec, nie był już ciekaw wiedzy zawartej w słowach.
Lecz nie mógł. Złapał siebie samego, jak z dziką pasją odczytywał z trudem kolejne zdania… był to stary język, lecz i ten został przewidziany w programie dawnych nauk wampira. Nie to go przerażało, znał już swoją ambicję i popęd do zdobywania wiedzy. Przeraził go jego brak możliwości ruchu. Stał teraz niczym pomnik, studiując kolejne przeklęte wyrazy.
Jeśli wcześniej czuł grozę… to teraz jej miejsce zajęło niewyobrażalne przerażenie. Nie mógł się ruszyć! Brnął dalej w piekielne korzenie tego tekstu, czując jak groza ogarnia każdy nerw jego ciała. Tak bardzo chciał zamknąć teraz oczy, upaść i płakać, byle tylko zapomnieć to co tam widział.
Zmilknij! Usłysz kruka krzyk!
Niepokój wiatru wznoszący ciepło nad bruk.
Wieże kryjące ciemność dnia.
Nie! Nie mógł już tego wytrzymać! Czuł jak potworny, paraliżujący ból przepływa przez jego ciało, lecz nie mógł przestać czytać! Chciał wrzeszczeć, chciał stąd uciec i nigdy nie wracać… och jakim głupcem był, choćby podchodząc do tej księgi!
Na kartce poczęły pojawiać się krwawe łzy, zupełnie jakby wyłaniały się z papieru… dziwna myśl przeleciała przez głowę maga… to jest moja krew.
Zwierzęta ropieć będą a ciała ich,
poskręcane będą, aż padną!
Głuchy głos, oddalone wołanie zaczęło do niego docierać. Nie teraz! Już kończył, już był blisko… odczytywał ostatnie znaki, tworząc kontrast całości. Proszę, błagam… niech tu już się skończy… zabij mnie.
Poczuł czyjąś rękę na ramieniu.
Niebo się rozedrze, i ziemia pod stopy
I siły Piekielne wypłyną spod ziemi!
Potworne obrazy bitew, plag i inne, wykraczające poza ludzkie rozumienie strachu, malowały mu się przed oczyma. Millenia nienawiści, żalu i rozpaczy wyrosły przed nim, niczym mroczny monument w jego umyśle.
To było za wiele! BŁAGAM, NIE KAŻ MI DALEJ…
Dziki jazgot wydarł się z gardła wampira, gdy wygiął głowę do tyłu, odrywając się od księgi. Ciało jakby odskoczyło, po czym zatoczyło się i upadło. Nieludzki ból przemierzał każdy nerw Erwana, kierując się ku… szalony okrzyk ucichł, zaś cierpiący szloch zajął jego miejsce.
- ERWAN!
Cichy jazgot. Wampir z ledwością wstał na kolana, wyciągając przed siebie ręce, jak ślepiec błądzący w ciemności. Teraz ciemności miał już bardzo dużo…
- Erwan… twoje oczy!
- Płacząca dziewica… kiedyś miałem przyjaciela, który zajmował się takimi rzeczami. Od pewnego czasu się nie widzieliśmy, lecz wierzę iż u niego wszystko w porządku.
Westchnął, teatralnym gestem oczywiście, gdyż nie było to naturalnym odruchem martwych.
- Czy chcę coś powiedzieć, pytasz?
Spauzował. Czoło zmarszczyło mu się, zaś głos zszedł do szeptu.
- Nie wpakujcie się w żadne kłopoty.
Szare, martwe palce powędrowały ku stronom… dziwne, nic się nie stało po opuszczeniu pentagramu. Erwan poczuł ulgę… to pewnie jakieś dziecinne rysunki, a ta dziewczyna albo należy do jakiegoś kultu, albo nudziła się w pracy.
Ale ta księga… wampir czuł pulsującą od niej moc. Niewielu nieumarłych jest tak wyczulonych, lecz studia magyi krwi nastroiły zmysły czarnoksiężnika na te subtelne wibracje… ledwo zauważalne zmiany w czasoprzestrzeni, oraz słabo wyczuwalny smród korupcji i zepsucia. Tak, ta czarna księga, obita dziwną łuskowatą skórą nie była zwykłą książką.
Żadnego tytułu na froncie, żadnych misternych obramowań… ‘’okładka’’ jak zauważył Jones, była przybita do drewnianej podstawy.
Kto tam!?
Oczy wampira zaczęły panicznie śledzić pomieszczenie. Zdawało mu się że coś słyszał… jakiś cichy szept, lecz nie należał on do Dietera. Kompan stał kawałek za nim, wciąż trzymając sprzedawczynię jako zakładniczkę… Erwan nie widział tego, lecz oczy kobiety wodziły osłupiałe po przerwanym znaku.
Tymczasem czarnoksiężnik zignorował głos… palcem ponownie powędrował ku otwartej księdze, obserwując misterne litery, spisane czarnym jak mrok atramentem. Papier był stary i pożółkły, widać było na nim liczne zabrudzenia, czy to od starości… czy od czegoś innego. Już same patrzenie się na te pokręcone znaki, sprawiało że groza obudziła się w sercu wampira. Miał ochotę oderwać wzrok i wybiec, nie był już ciekaw wiedzy zawartej w słowach.
Lecz nie mógł. Złapał siebie samego, jak z dziką pasją odczytywał z trudem kolejne zdania… był to stary język, lecz i ten został przewidziany w programie dawnych nauk wampira. Nie to go przerażało, znał już swoją ambicję i popęd do zdobywania wiedzy. Przeraził go jego brak możliwości ruchu. Stał teraz niczym pomnik, studiując kolejne przeklęte wyrazy.
Jeśli wcześniej czuł grozę… to teraz jej miejsce zajęło niewyobrażalne przerażenie. Nie mógł się ruszyć! Brnął dalej w piekielne korzenie tego tekstu, czując jak groza ogarnia każdy nerw jego ciała. Tak bardzo chciał zamknąć teraz oczy, upaść i płakać, byle tylko zapomnieć to co tam widział.
Zmilknij! Usłysz kruka krzyk!
Niepokój wiatru wznoszący ciepło nad bruk.
Wieże kryjące ciemność dnia.
Nie! Nie mógł już tego wytrzymać! Czuł jak potworny, paraliżujący ból przepływa przez jego ciało, lecz nie mógł przestać czytać! Chciał wrzeszczeć, chciał stąd uciec i nigdy nie wracać… och jakim głupcem był, choćby podchodząc do tej księgi!
Na kartce poczęły pojawiać się krwawe łzy, zupełnie jakby wyłaniały się z papieru… dziwna myśl przeleciała przez głowę maga… to jest moja krew.
Zwierzęta ropieć będą a ciała ich,
poskręcane będą, aż padną!
Głuchy głos, oddalone wołanie zaczęło do niego docierać. Nie teraz! Już kończył, już był blisko… odczytywał ostatnie znaki, tworząc kontrast całości. Proszę, błagam… niech tu już się skończy… zabij mnie.
Poczuł czyjąś rękę na ramieniu.
Niebo się rozedrze, i ziemia pod stopy
I siły Piekielne wypłyną spod ziemi!
Potworne obrazy bitew, plag i inne, wykraczające poza ludzkie rozumienie strachu, malowały mu się przed oczyma. Millenia nienawiści, żalu i rozpaczy wyrosły przed nim, niczym mroczny monument w jego umyśle.
To było za wiele! BŁAGAM, NIE KAŻ MI DALEJ…
Dziki jazgot wydarł się z gardła wampira, gdy wygiął głowę do tyłu, odrywając się od księgi. Ciało jakby odskoczyło, po czym zatoczyło się i upadło. Nieludzki ból przemierzał każdy nerw Erwana, kierując się ku… szalony okrzyk ucichł, zaś cierpiący szloch zajął jego miejsce.
- ERWAN!
Cichy jazgot. Wampir z ledwością wstał na kolana, wyciągając przed siebie ręce, jak ślepiec błądzący w ciemności. Teraz ciemności miał już bardzo dużo…
- Erwan… twoje oczy!
Seth
Mu! (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu! (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Erwan Jones
Kainita nie wrzeszczał już z bólu. Poczuł jak wynosi się na wyższy poziom wtajemniczenia. Dojrzewał. W jego głowie pojawiła się znikąd ogromna wiedza, pochodząca nie tylko z księgi, ale także z głębin jego pamięci. Zdarzenia powoli układały się w jedną całość.
-Niebo się rozedrze, i ziemia pod stopy
I siły Piekielne wypłyną spod ziemi! - powtórzył jeszcze słabym głosem. Bardzo wolno podniósł się z podłogi. Przez moment zobaczył wyraźne zarysy postaci Dietera i dziewczyny.
-Podaj mi jakiś kawałek szmaty. - powiedział do towarzysza. Tymczasem sam podszedł bliżej do kobiety, tak aby dokładnie czuła na sobie jego oddech, gdy zaczął szeptać do jej ucha. - Mów, co to ma znaczyć śmiertelniczko! - jego głos był nieprzyjemny.
Kainita nie wrzeszczał już z bólu. Poczuł jak wynosi się na wyższy poziom wtajemniczenia. Dojrzewał. W jego głowie pojawiła się znikąd ogromna wiedza, pochodząca nie tylko z księgi, ale także z głębin jego pamięci. Zdarzenia powoli układały się w jedną całość.
-Niebo się rozedrze, i ziemia pod stopy
I siły Piekielne wypłyną spod ziemi! - powtórzył jeszcze słabym głosem. Bardzo wolno podniósł się z podłogi. Przez moment zobaczył wyraźne zarysy postaci Dietera i dziewczyny.
-Podaj mi jakiś kawałek szmaty. - powiedział do towarzysza. Tymczasem sam podszedł bliżej do kobiety, tak aby dokładnie czuła na sobie jego oddech, gdy zaczął szeptać do jej ucha. - Mów, co to ma znaczyć śmiertelniczko! - jego głos był nieprzyjemny.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Kociak
Spojrzał na 'ojca'. Bardzo, bardzo uważnie, z niesamowicie poważną miną.
- Śmierć, a nie przegrana. Śmierć, a nie zwycięstwo. - rzekł powoli.
Wstał od stolika i powolnym krokiem ruszył na górę.
- Wielką prawdę mi dziś przekazałeś, ojcze. Do zobaczenia.
Po drodze zwrócił się jeszcze do Jacka, wcześniej klepiąc go w ramię:
- Jak chłopaki wrócą, to dajcie mi znać.
Zniknął na schodach prowadzących na górę. Bał się że wkrótce w klubie zaroi się od dziewczyn... A może nawet spotka gdzieś tą rudą ślicznotkę, którą kiedyś tu widział, i którą miał tak piekielną ochotę przytulić...
Nie można mieć wszystkiego.
Dopełzł, wciąż w nienajlepszym humorze, do swojej chemicznej aparatury, żeby kontynuuować eksperymenty.
Spojrzał na 'ojca'. Bardzo, bardzo uważnie, z niesamowicie poważną miną.
- Śmierć, a nie przegrana. Śmierć, a nie zwycięstwo. - rzekł powoli.
Wstał od stolika i powolnym krokiem ruszył na górę.
- Wielką prawdę mi dziś przekazałeś, ojcze. Do zobaczenia.
Po drodze zwrócił się jeszcze do Jacka, wcześniej klepiąc go w ramię:
- Jak chłopaki wrócą, to dajcie mi znać.
Zniknął na schodach prowadzących na górę. Bał się że wkrótce w klubie zaroi się od dziewczyn... A może nawet spotka gdzieś tą rudą ślicznotkę, którą kiedyś tu widział, i którą miał tak piekielną ochotę przytulić...
Nie można mieć wszystkiego.
Dopełzł, wciąż w nienajlepszym humorze, do swojej chemicznej aparatury, żeby kontynuuować eksperymenty.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Kobieta milczała. Dziwne, ale nie bała się. Zamiast tego, Erwan czuł jej obrzydzenie… czuł? Tak, teraz to było jasne. Oczodoły wciąż go piekły, nasyłając ostrego bólu do ran, gdzie niegdyś spoczywały bystre, zielone oczy wampira.
Dziewczyna drgała, czuł jej pot. Lecz wciąż ani słowo, ni ciche pisknięcie nie wydobyły się z jej gardła.
- Jestem…
Jej subtelny, czysty głos rozbrzmiał w uchu Erwana.
- …jedynie cieniem nadchodzących ciemności.
Szybki ruch. Jones upadł na podłogę, słysząc odgłosy szamotaniny.
Kobieta uderzyła mocno Dietera w brzuch, zaś ten zaskoczony atakiem, nie miał szansy się obronić. Gdy ugiął się za ciosem, napastniczka odwróciła się, zręcznym ciosem wytrącając mu nóż z ręki.
Cholera!
Ostrze po chwili wbiło się w ciało dziewczyny, zaś jej twarz zamarła w niemym krzyku. Targnęła się na własne życie, oddając je otchłani której tak pragnęła… Wraz z upadkiem ciała na podłogę, odeszło ostatnie chrapliwe tchnienie ludzkiej skorupki...
Dziewczyna drgała, czuł jej pot. Lecz wciąż ani słowo, ni ciche pisknięcie nie wydobyły się z jej gardła.
- Jestem…
Jej subtelny, czysty głos rozbrzmiał w uchu Erwana.
- …jedynie cieniem nadchodzących ciemności.
Szybki ruch. Jones upadł na podłogę, słysząc odgłosy szamotaniny.
Kobieta uderzyła mocno Dietera w brzuch, zaś ten zaskoczony atakiem, nie miał szansy się obronić. Gdy ugiął się za ciosem, napastniczka odwróciła się, zręcznym ciosem wytrącając mu nóż z ręki.
Cholera!
Ostrze po chwili wbiło się w ciało dziewczyny, zaś jej twarz zamarła w niemym krzyku. Targnęła się na własne życie, oddając je otchłani której tak pragnęła… Wraz z upadkiem ciała na podłogę, odeszło ostatnie chrapliwe tchnienie ludzkiej skorupki...
Seth
Mu! (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu! (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Dieter Stier
Ravnos odskoczył od ciała dziewczyny. Z niepokojem rozejrzał się po pomieszczeniu. Na podłodze dostrzegł splamiony krwią symbol.
- Scheisse! Erwan, co tu się do cholery dzieje? - Dieter wrzasnął na czarnoksiężnika. Wyrwał nóż z ciała martwej kobiety. - Jak mamy zabezpieczyć to miejsce, kiedy pałęta się tu jakieś niewidzialne mroczne gówno?!
- Przebudź swoje płomienie i wyślij tę plugawą księgę do czeluści piekielnych, gdzie jej miejsce!
Dieter zaczął badać pomieszczenie. Szukał jeszcze innych przedmiotów bądź znaków, mogących mieć coś wspólnego z działalnością kultu.
Czuł się źle.
Nie lubił ukrytych wrogów.
Nie lubił *dziwnych* wrogów.
Gdyby jego serce biło, z pewnością znalazłoby się w przełyku...
Ravnos odskoczył od ciała dziewczyny. Z niepokojem rozejrzał się po pomieszczeniu. Na podłodze dostrzegł splamiony krwią symbol.
- Scheisse! Erwan, co tu się do cholery dzieje? - Dieter wrzasnął na czarnoksiężnika. Wyrwał nóż z ciała martwej kobiety. - Jak mamy zabezpieczyć to miejsce, kiedy pałęta się tu jakieś niewidzialne mroczne gówno?!
- Przebudź swoje płomienie i wyślij tę plugawą księgę do czeluści piekielnych, gdzie jej miejsce!
Dieter zaczął badać pomieszczenie. Szukał jeszcze innych przedmiotów bądź znaków, mogących mieć coś wspólnego z działalnością kultu.
Czuł się źle.
Nie lubił ukrytych wrogów.
Nie lubił *dziwnych* wrogów.
Gdyby jego serce biło, z pewnością znalazłoby się w przełyku...
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Erwan Jones
- Zanim to zrobimy, wnieś tu tych dwoje, którzy zostali w sklepie. I przeszukaj tą kobietę, może znajdziesz klucze do sklepu. - powiedział Erwan. Sam stał w miejscu, czekając na swego przyjaciela. O tak, zaczął już go tak nazywać. Sprzymierzeńcy będą mu potrzebni. Gdy Dieter zwlókł ciała dwóch opryszków, przeszukał kobietę i pokierował dłonią Tremera, wampirzy mag użył Taumaturgii i zapalił pomieszczenie. Następnie obaj uciekli z niego. Wyglądało to na zwyczajny rytuał jakiejś sekty. Ale przynajmniej jubiler już był pod ich kontrolą.
- Zanim to zrobimy, wnieś tu tych dwoje, którzy zostali w sklepie. I przeszukaj tą kobietę, może znajdziesz klucze do sklepu. - powiedział Erwan. Sam stał w miejscu, czekając na swego przyjaciela. O tak, zaczął już go tak nazywać. Sprzymierzeńcy będą mu potrzebni. Gdy Dieter zwlókł ciała dwóch opryszków, przeszukał kobietę i pokierował dłonią Tremera, wampirzy mag użył Taumaturgii i zapalił pomieszczenie. Następnie obaj uciekli z niego. Wyglądało to na zwyczajny rytuał jakiejś sekty. Ale przynajmniej jubiler już był pod ich kontrolą.
-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Mały, srebrzysty klucz błysnął w dłoni Dietera. Przez krótką chwilą spoglądał na niego, czując jak ogarnia go dziwne uczucie niepewności. Rzucił kluczyk na tylne siedzenie, po czym wcisnął gaz. Nie spoglądał się na sklep, wewnątrz którego szalały teraz płomienie… straż pożarna powinna przybyć wystarczająco szybko. Nie spoglądał też na Erwana, siedzącego w milczeniu na siedzeniu pasażera. Wampir miał twarz obwiązaną szarą szmatką, maskującą wypalone rany… Stier pomyślał przez chwilę, jak Erwan będzie z tym żyć. To znaczy, na ile się jeszcze przyda.
Wciąż jednak miał wrażenie że coś przeoczył.
Nagły pisk opon, samochód zatrzymał się. Ludzie zbiegli się ze wszystkich stron, wielu chwyciło za telefony. Dieter naparł na drzwi, prawie wyskakując z wozu. Niczym ogniste języki, płomienie ziały z okien i drzwi zakładu jubilerskiego. Wraz z donośnym dźwiękiem trzaskanych ścian, zmaganych ogniem materii, odchodziła ich karta przetargowa…
W oddali dało się słyszeć wycie syren.
Uciekaj!
Głos podświadomości odezwał się w wampirze. Miał ochotę wrzeszczeć, schować się. Pośpiesznie wskoczył do samochodu i odjechał, po drodze niemal potrącając jakiegoś staruszka.
Przekleństwa starszego goniły ich na wietrze, obrazując ich porażkę…
Wciąż jednak miał wrażenie że coś przeoczył.
Nagły pisk opon, samochód zatrzymał się. Ludzie zbiegli się ze wszystkich stron, wielu chwyciło za telefony. Dieter naparł na drzwi, prawie wyskakując z wozu. Niczym ogniste języki, płomienie ziały z okien i drzwi zakładu jubilerskiego. Wraz z donośnym dźwiękiem trzaskanych ścian, zmaganych ogniem materii, odchodziła ich karta przetargowa…
W oddali dało się słyszeć wycie syren.
Uciekaj!
Głos podświadomości odezwał się w wampirze. Miał ochotę wrzeszczeć, schować się. Pośpiesznie wskoczył do samochodu i odjechał, po drodze niemal potrącając jakiegoś staruszka.
Przekleństwa starszego goniły ich na wietrze, obrazując ich porażkę…
Seth
Mu! (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu! (ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Kociak
Miał brzydkie wrażnie, że coś się spieprzyło.
Nieważne, gorsze rzeczy się działy i przetrwał.
Na przykład, już raz zdarzyło mu się umrzeć.
Spojrzał na kolbę, w której mieszał kwas i urotropinę. Druga porcja z trzech, trzeba to doprowadzić do końca.
Zaczął nucić po nosem:
Farewell and adieu to you, Spanish Ladies,
Farewell and adieu to you, ladies of Spain;
For we've received orders for to sail for old England,
But we hope in a short time to see you again.
Usiadł, mieszając powoli termometrem miksturę.
Wrażenie, że ktoś coś spieprzył, nasilało się coraz bardziej.
- Mam nadzieję, że to nie ja to popsułem - mruknął pod nosem, przerywając piosenkę.
Miał brzydkie wrażnie, że coś się spieprzyło.
Nieważne, gorsze rzeczy się działy i przetrwał.
Na przykład, już raz zdarzyło mu się umrzeć.
Spojrzał na kolbę, w której mieszał kwas i urotropinę. Druga porcja z trzech, trzeba to doprowadzić do końca.
Zaczął nucić po nosem:
Farewell and adieu to you, Spanish Ladies,
Farewell and adieu to you, ladies of Spain;
For we've received orders for to sail for old England,
But we hope in a short time to see you again.
Usiadł, mieszając powoli termometrem miksturę.
Wrażenie, że ktoś coś spieprzył, nasilało się coraz bardziej.
- Mam nadzieję, że to nie ja to popsułem - mruknął pod nosem, przerywając piosenkę.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Mat
- Posty: 517
- Rejestracja: czwartek, 2 listopada 2006, 00:43
- Numer GG: 8174525
- Lokalizacja: Świat, w którym baśń ta dzieje się
Dieter Stier
Całą drogę powrotną do "Nieba" Dieter przemilczał, zasępiony. Machinalnie prowadził pojazd, nie zważając na inne samochody, przechodniów. W chwili obecnej pragnął tylko jednego: znaleźć się w klubie i złapać głębszy oddech.
Ravnos z trudem zbierał myśli. Był wściekły. Nie odzywał się, unikał kontaktu z innymi wampirami. Nie mógł sobie wybaczyć tego pożaru.
Nie, nie sobie... Nie mógł tego wybaczyć Erwanowi!
"Do cholery! Dlaczego nie zdążyłem go powstrzymać?!" - Dieter ukrył twarz w dłoniach. Czuł, że wszystko wyślizguje mu się z rąk. - "Być tak blisko i zawalić! Co za idiotyzm!"
Usiadł zachmurzony w fotelu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu ogarnęła go niemoc. Ravnos był twardym typem, który niejedno przeszedł, ale teraz wyraźnie zaczęły opuszczać go siły.
- Jak, do cholery, mam komukolwiek zaufać, z kimkolwiek współpracować, kiedy wokół jest tyle niekompetencji! - wrzasnął na całe pomieszczenie. Gniew w nim kipiał. Wściekłość rozpierała go od środka. Miał ochotę wyładować złość. Miał ochotę ukarać Erwana za samowolną kretyńską decyzję...
Zacisnął zęby.
Znalazł Erwana. Złapał go za ubranie, uniósł i przygwoździł do ściany. Wpatrywał się niemo w Kainitę, w jedynym oku Dietera pulsował krwiożerczy płomień gniewu.
". . ."
Puścił wampira. Autentycznie zaczął żałować, że wyniósł go rannego z płonącego sklepu. Chyba lepiej by było, gdyby zostawił czarnoksiężnika w płomieniach, by ten mógł rozkoszować się swoim genialnym dziełem.
Zwołał wszystkich do "pokoju narad". Zabrał głos jako pierwszy.
- Panowie... - zwrócił się do pozostałych wampirów. - Obawiam się, że pojęcie współpracy budzi w każdym z nas odmienne wyobrażenia. Najwyraźniej samowolka - tu spojrzał z wyrzutem na Erwana - jest istotniejsza od wspólnego, rozsądnego działania. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Nasz kruchy alians to kolos na glinianych nogach. Wygląda na to, że tym nogom zaczyna doskwierać reumatyzm...
Przerwał na kilka sekund.
- Trudno nam będzie odbudować zaufanie do siebie, to oczywiste. Czy wybrniemy z tego kryzysu? Nie wiem. Czekam na wasze opinie.
Całą drogę powrotną do "Nieba" Dieter przemilczał, zasępiony. Machinalnie prowadził pojazd, nie zważając na inne samochody, przechodniów. W chwili obecnej pragnął tylko jednego: znaleźć się w klubie i złapać głębszy oddech.
Ravnos z trudem zbierał myśli. Był wściekły. Nie odzywał się, unikał kontaktu z innymi wampirami. Nie mógł sobie wybaczyć tego pożaru.
Nie, nie sobie... Nie mógł tego wybaczyć Erwanowi!
"Do cholery! Dlaczego nie zdążyłem go powstrzymać?!" - Dieter ukrył twarz w dłoniach. Czuł, że wszystko wyślizguje mu się z rąk. - "Być tak blisko i zawalić! Co za idiotyzm!"
Usiadł zachmurzony w fotelu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu ogarnęła go niemoc. Ravnos był twardym typem, który niejedno przeszedł, ale teraz wyraźnie zaczęły opuszczać go siły.
- Jak, do cholery, mam komukolwiek zaufać, z kimkolwiek współpracować, kiedy wokół jest tyle niekompetencji! - wrzasnął na całe pomieszczenie. Gniew w nim kipiał. Wściekłość rozpierała go od środka. Miał ochotę wyładować złość. Miał ochotę ukarać Erwana za samowolną kretyńską decyzję...
Zacisnął zęby.
Znalazł Erwana. Złapał go za ubranie, uniósł i przygwoździł do ściany. Wpatrywał się niemo w Kainitę, w jedynym oku Dietera pulsował krwiożerczy płomień gniewu.
". . ."
Puścił wampira. Autentycznie zaczął żałować, że wyniósł go rannego z płonącego sklepu. Chyba lepiej by było, gdyby zostawił czarnoksiężnika w płomieniach, by ten mógł rozkoszować się swoim genialnym dziełem.
Zwołał wszystkich do "pokoju narad". Zabrał głos jako pierwszy.
- Panowie... - zwrócił się do pozostałych wampirów. - Obawiam się, że pojęcie współpracy budzi w każdym z nas odmienne wyobrażenia. Najwyraźniej samowolka - tu spojrzał z wyrzutem na Erwana - jest istotniejsza od wspólnego, rozsądnego działania. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Nasz kruchy alians to kolos na glinianych nogach. Wygląda na to, że tym nogom zaczyna doskwierać reumatyzm...
Przerwał na kilka sekund.
- Trudno nam będzie odbudować zaufanie do siebie, to oczywiste. Czy wybrniemy z tego kryzysu? Nie wiem. Czekam na wasze opinie.
Bóg mi wybaczy. To jego zawód. - Heinrich Heine
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
Autystyczne Przymierze Mandarynek i Klementynek
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Kociak
Dokończył dosypywanie urotropiny do kwasu, zanim ruszył tyłek na wezwanie Dietera.
Ale potem poszedł i słuchał.
- Dobra, mon, ale ty mi tu pitolisz o samowolce, a fajnie byłoby wiedzieć jak wam tam poszło, nie? - zaciągnął po jamajsku. - Bo ty mi tu, mon, pitu pitu o zaufaniu, ty lepiej zapal skręta i ci się poprawi, ale wcześniej powiedz co się działo, mon. - Kociak ani myślał zrezygnować z dziwacznego akcentu wprost z Karibów i Jamajki.
Dokończył dosypywanie urotropiny do kwasu, zanim ruszył tyłek na wezwanie Dietera.
Ale potem poszedł i słuchał.
- Dobra, mon, ale ty mi tu pitolisz o samowolce, a fajnie byłoby wiedzieć jak wam tam poszło, nie? - zaciągnął po jamajsku. - Bo ty mi tu, mon, pitu pitu o zaufaniu, ty lepiej zapal skręta i ci się poprawi, ale wcześniej powiedz co się działo, mon. - Kociak ani myślał zrezygnować z dziwacznego akcentu wprost z Karibów i Jamajki.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Erwan Jones
Gdy Ravnos go podniósł i przycisnął do ściany, wyraz twarzy wampira w ogóle się nie zmienił.
-Zapaliłem tylko księgę. Sam mnie do tego nakłoniłeś. - powiedział Tremere z całkowitym spokojem. - Płomień musiał na coś przeskoczyć.
Erwan doskonale wiedział na co - świece mogły się zapalić, a że było ich kilka nie trudno o dalsze rozprzestrzenienie ognia - ale opstanowił nie mówić tego Dieterowi.
Zajął miejsce w "pokoju narad". Siedział w ciemnym kącie pomieszczenia, aby jego twarz pozostawała w pólmroku.
Ciemność.
Pomimo ślepoty, Erwan czasem widział zarysy obrazów w barwie krwi. To było wbrew pozorom pełniejsze, przynajmniej dla niego.
A może oszalał?
"Witaj Erwan"
"..."
"Ah, nie poznajesz swego ojca?"
"Ty... widziałem jak zamieniasz się w proch."
"Są na tym świecie rzeczy, których nie zgłębili nawet Najstarsi. Chodź, opowiem ci o nich."
Nawet się nie obejrzał, gdy z letargu wyrwało go jak zwykle durne pieprzenie Kociaka. Zdjął z oczu opaskę, wstał i wyszedl z cienia.
-Tak nam się udało. - wyjaśnił Malkavianinowi. Z powrotem ubrał opaskę i skierował się do wyjścia z pomieszczenia.
Gdy Ravnos go podniósł i przycisnął do ściany, wyraz twarzy wampira w ogóle się nie zmienił.
-Zapaliłem tylko księgę. Sam mnie do tego nakłoniłeś. - powiedział Tremere z całkowitym spokojem. - Płomień musiał na coś przeskoczyć.
Erwan doskonale wiedział na co - świece mogły się zapalić, a że było ich kilka nie trudno o dalsze rozprzestrzenienie ognia - ale opstanowił nie mówić tego Dieterowi.
Zajął miejsce w "pokoju narad". Siedział w ciemnym kącie pomieszczenia, aby jego twarz pozostawała w pólmroku.
Ciemność.
Pomimo ślepoty, Erwan czasem widział zarysy obrazów w barwie krwi. To było wbrew pozorom pełniejsze, przynajmniej dla niego.
A może oszalał?
"Witaj Erwan"
"..."
"Ah, nie poznajesz swego ojca?"
"Ty... widziałem jak zamieniasz się w proch."
"Są na tym świecie rzeczy, których nie zgłębili nawet Najstarsi. Chodź, opowiem ci o nich."
Nawet się nie obejrzał, gdy z letargu wyrwało go jak zwykle durne pieprzenie Kociaka. Zdjął z oczu opaskę, wstał i wyszedl z cienia.
-Tak nam się udało. - wyjaśnił Malkavianinowi. Z powrotem ubrał opaskę i skierował się do wyjścia z pomieszczenia.
-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Kociak
- Erwan, gdzie leziesz? Wracaj tu zaraz, mamy sprawy do obgadania. Widzę, zeście nieźle pokpili sprawę, ale trudno. Jeszcze parę miejsc mamy do opanowania. I trzeba się za to szybko wziąć. - Kociak przerwał na chwilę - I muszę pamiętać żeby kupić sobie coś... Nieważne. - wrócił do głównego toku myślowego, wstając i zaczynając krążyć po pokoju. - "Piekło", w którym na pewno będą problemy. Magazyn, tutaj też może być ciężko. Z jubilerem już nie będzie problemów. - rozejrzał się po kompanach - To co robimy?
- Erwan, gdzie leziesz? Wracaj tu zaraz, mamy sprawy do obgadania. Widzę, zeście nieźle pokpili sprawę, ale trudno. Jeszcze parę miejsc mamy do opanowania. I trzeba się za to szybko wziąć. - Kociak przerwał na chwilę - I muszę pamiętać żeby kupić sobie coś... Nieważne. - wrócił do głównego toku myślowego, wstając i zaczynając krążyć po pokoju. - "Piekło", w którym na pewno będą problemy. Magazyn, tutaj też może być ciężko. Z jubilerem już nie będzie problemów. - rozejrzał się po kompanach - To co robimy?
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.