Force ray pisze:No i po co te słowa?
Dobry flejm się bez nich nie obędzie. Wymóg konwencji, nic poza tym ;) No offence ment.
Nie chce co chwila mi się pisać 'quote' i kopiować tekstu. Będzie skrótowo:
*Co* takiego mają naśladować dzieci? Jakie całowanie? Twoi rodzice się całują w domu?
I tu dwie wersje odpowiedzi:
- Nie? To dlaczego nagle homo-rodzice mieliby?
- Tak? Więc dzieci tak samo mogą to podpatrzyć i się całować między sobą.
W obu przypadkach nie widzę problemu.
Nigdy nie widziałam moich rodziców całujących się namiętnie. Ale za to raz zdarzyło mi się (miałam ok. 9-10 lat) ich przyłapać na czymś innym... Na szczęście nie widziałam, a słyszałam tylko... ekhm.. dziwne dźwięki ;) Czy przez to zaczęłam się puszczać z dziećmi na podwórku? Nie. Czy zaczęłabym się puszczać, gdyby to były dwie mamusie albo dwóch tatusiów? Nie sądzę.
Pary homo się nie izolują i nie zadają się tylko z innymi parami homo. Jest dużo ludzi, którym znajomość z takimi nie przeszkadza. Chybiony argument.
Co do czekania, aż się mentalność zmieni - ona się nie zmieni sama. I dlatego nie będziemy czekać, będziemy ją zmieniać.
Będziemy wszystkim spokojnie tłumaczyć i wyjaśniać, że homoseksualizm nie jest zboczeniem i dewiacją. Że to są normalni ludzie i nasze wyobrażenia o nich wypływają tylko z niewiedzy. A jak już do główek naszych znajomych to dotrze, to i oni zaczną rozmawiać ze swoimi znajomymi. A tamci dalej. Sieć będzie rosła bardziej niż na linkedin.com ;)
Następny punkt - sierocińce i potrzeba zmiany.
Oczywiście, że jest taka potrzeba. Ale nie ma na to pieniędzy, więc nic się nie zmieni. Państwo ma ważniejsze wydatki, chociażby becikowe czy Świątynia Opatrzności (przedzając wszelką argumentację - *jestem* wierząca, ale budowę tego kościoła uważam za głupi pomsył). Dlatego taniej dla państwa i lepiej dla tych dzieci będzie, gdyby będą mogły je adoptować pary homo.