Ostatnio wzięło mnie na wspominki... Ech... Jedne z pierwszych moich sesji... Co to były za czasy... Przypomniała mi się jedna sesja

Nie była najlepsza, ale też zdecydowanie nie była zła. Nie da się jej zapomnieć. Było to kilka ładnych lat temu (berbeciem byłam, nie odróżniałam długiego miecza od bastarda). Razem z rodzeństwem pojechałam do kuzyna na wieś, na wakacje. Uzgodniliśmy, że będziemy grać w RPG (już wtedy bardzo nas to wciągnęło). Zaczęliśmy ok. godziny 18. Karty się zrobiło, mistrzował kuzyn. Wykorzystał przygodę z podręcznika do KC (w tym właśnie systemie graliśmy

). Ogólnie nieźle się samą przygodą bawiliśmy. Tak nam się sesja podobała, że nim się połapaliśmy było już sporo po pierwszej w nocy. Graliśmy przy świetle świecy. Ciotka dwa razy przychodziła do nas, by nas uspokoić, bo hałasowaliśmy jak diabły

Nie odniosło to wielkiego skutku, bo po pięciu minutach sesja była kontynuowana

W pewnym momencie świeczka zgasła. Ciemności zapadły takie, że choć oko wykol na pół metra nic nie było widać

No to wstałam na poszukiwanie zapałek i... SRUU!!! Wylądowałam na podłodze z rozbitym łbem. Okazało się, że tuż koło mnie leżał sobie przewrócony kubek z kredkami i ja się o niego wywaliłam. Gdy w końcu znalazłam te przeklęte zapałki i odpaliliśmy świeczki (nikt, podkreślam NIKT nie pomyślał, by zapalić światło, a było nas czworo

) wszyscy patrzyli na mnie jak na ducha. Okazało się, że w czasie upadku nadziałam się na... jelenie rogi wiszące na ścianie i całą twarz miałam we krwi

. 15 minut później sesja została wznowiona. Graliśmy do 6 nad ranem, ja z obolałym i opatrzonym czołem dopóki ciotka znów na nas nie napadła z wrzaskiem, że co my tutaj wyprawiamy

Od tamtej pory kocham RPG ponad wszystko

Przygoda (nie ta w RPG tylko ta w realu

) była niebezpieczna, bo jak na mój gust "cios" spadł zbyt blisko oka, ale na szczęście nic złego się nie stało

Mam jakiegoś takiego farta

Czy i wy mieliście kiedyś taką sesję, która szczególnie zapadła wam w pamięć??