1.
-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: piątek, 10 grudnia 2004, 19:46
- Lokalizacja: z miejsca, gdzie mnie nogi zaniosły ( ostatnio trakt między Mantarem a Skulldust)
- Kontakt:
Tymczasem, gdzies indziej.
W miejscu, gdzie w powietrzu unosi się zorza polarna, gdzie jest piekielnie zimno i jasno. W miejscu, gdzie drzewa są z kryształów i ciągle słychac szept dzieci. W miejscu, gdzie jeszcze nikt żywy nie był i na razie nie będzie. W miejscu, z którego sie nie wraca...
Elf: Gdzie ja jestem???
Jakis głos: W miejscu, gdzie wszystko co żyje ma początek...
Elf pomyślał: O k(cenzura)a, po czym powiedział: Z kim ja rozmawiam? Jest tu kto? Kto to powiedział?
Jego głos odbijał sie echem między tymi drzewami. Zdawało mu sie, że jest w jakimś sadzie ciągnącym się bez końca. Drzewa lekko pobrzękiwały wydając przy tym dziecięce głosiki, piski, śmiech...
Elf wstał, podszedł do jednego z drzew, przyjrzał sie jego kryształkom rozmiaru dłoni i poczuł ukłucie, po chwili kolejne i jeszcze jedno, dwa. Padł na ziemię, ale oczy miał nadal otwarte...
Jakis głos: Jak sie tutaj dostałeś? Bogowie Ciebie zniszczą jezeli nie zabije ciebie energia przepływająca przez ten plan...
Elf: Że co??? Inny plan, co ja tu do licha robię, przeciez byłem na polu ostatecznej bitwy...
Jakis głos: Musisz byc oczyszczony aby tu przebywać...
Elf poczuł przerażający ból przeszywający jego ciało i duszę. Czuł, jak jakas duża część jego pamięci powoli zanika. Zauważył, jak powoli z jego ciała uchodzi sylwetka humanoidalnego wilka i wszystko co było z nią związane- wspomnienia. Postać hybrydy przez chwilę latała wokół niego lekko zarysowana zanim całkowicie zniknęła. Elf wstał.
Elf: Co mi zrobiliście!!! Utraciłem swoje wspomnienia, czuje olbrzymią dziuręw pamięci, demony nieczyste przywróćcie mi pamięc, albo was wszystkich pozabijam!!!
Jakiś głos: My nie jestesmy demonami, mylisz się Elfie, nic nie rozumiesz...
Elf: Właśnie rozumiem, pokarzcie sie to wam kości połamię!!!
Stał tak i rozglądał sie. Spostrzegł, że w jego kierunku powoli leci mała świetlista kula, z drugiej strony tak samo, po chwili z każdej strony zbliżały się takie małe obiekty.
Elf: Chcecie mnie tak łatwo sie pozbyć- nie uda się wam!!! Przysięgam, że zniszczę wasze dusze!!!
Jakiś głos: Naszych dusz nie zniszczysz, bo się jeszcze nie narodziły głupcze, udajesz mądrego, a sam nie wiesz nawet, gdzie jesteś. Do tego miejsca trafiaja tylko wybrani przez bogów, a nie przypadkowe istoty. Nie zamierzamy Ciebie zniszczyć tylko dlatego, że bogowie maja jakieś plany związane z tobą i twoimi towarzyszami, jesteście dla nich ważni...
W Elfa wnikły wszystkie kule.
Elf: AAAAAAAAAARRRRRRGGGGGGGHHHHHHHHH!!!! Nieeeeeeeeeee!!!
Całkowita jasność otoczyła Elfa. Stracił przytomność.
Śniła mu się noc, w którą polował z towarzyszami na wilkołaka. Tę noc, kiedy został zarażony i stracił w boju wszystkich przyjaciół. Wszystkich siedmiu przyjacieli boju, z którymi nieraz wyruszał walczyć... Pamieta oczy tej bestii, która go ugryzła, pamieta, jak potem się szmotał, jak resztkami sił zatopił w jej łbie swój długi srebrny miecz. Jej skowyt obudził go z koszmaru.
Elf: Co się stało, dlaczego nie moge kontrolowac swego kształtu!! Odpowiedzcie!!!
Jakiś głos: To co było w tobie było złe, służyło złu!!! Teraz jesteś czysty i natchniony, musisz powrócić do swoich towarzyszy oblegiwanych przez nowo przybywające oddziały piekieł i nieumarłych. Ale najpierw udasz się gdzieś indziej...
Elf: Gdzie!!!??? Do Otchłani??? Do Piekieł??? Wy chyba zwariowaliście, co ja tam mogę zrobić, was chyba coś boli hahahaha ( śmiech w stylu człowieka, który nie może uwierzyć w to, co się dzieje).
Jakiś głos: Udasz się pod Brame Trzeciego Piekła i ją zamkniesz, bo zbyt wiele istot jest w to zamieszanych i zbyt Wielkie Zło chce tamtędy wyjść.
Elf: I ja mam Je powstrzymać, sam???
Jakiś głos: Nie, weźmiesz wraz z sobą kilku towarzyszy, sam tam nie dasz rady...
Elf: To dlaczego bogowie tego nie zrobią, albo wy na przykład???
Jakiś głos: Bo bogowie nie mają tam wstępu... Śmiertelniku, musisz to zrobić, to jest twoje przeznaczenie.
Elf: I czym mam to zrobić??? Rękoma???
Jakiś głos: Nie, będzie Ci dana broń godna twojej misji, popatrz za siebie...
Elf się obrócił i zauważył unoszący się w powietrzu długi miecz "pokryty" światłością i runami:D. Rękojeść była cała czerwono- złota ze szmaragdem po środku, klinga była cała czarna, jedynie jej brzegi świeciły jasnym blaskiem. Runy wyryte chyba były mithrilem. Elf wziął broń w rękę. Poczuł jak idealnie dokształtowuje się ona do jego dłoni.
Jakiś głos: Tym mieczem będziesz mógł powalac jednym ciosem poteżnych piekielnych czartów i nieumarłych.
Miecz: Witaj Wojowniku Światła, jestem Arandil, Miecz Zniszczenia Nieumarłych i Czartów, będę Ci pomagał w twojej podróży. Możesz liczyc na moją pomoc...
Klinga znikła, została tylko rękojeść.
Jakiś głos: Gdy w boju będziesz potrzebował pomocy w sytuacji krytycznej krzyknij imie tego miecza, wtedy sie pojawi. Tylko pamiętaj, używaj go rozważnie, gdyz każdy zabity czart skraca twój żywot o 1 rok. Jest to potężny artefakt, wielu go przed tobą dzierżyło, wielu jeszcze będzie...
Elf: A jak mam powrócić na mój plan??? Nie mam już zdolności zmiany, mój miecz mnie powoli będzie zabijać, żadnej zbroi ani tarczy...
Jakiś głos: Twoja moć będzie Ci zwrócona w nieco inny sposób.
Elf się rozejrzał, z dłoni miecz zniknął, Elf spostrzegł jakiś cień, który przemknął i z opętańczym hahaha zniknął w dziurze, która sie na chwilę pojawiła.
Elf: Kto to był???
Jakiś głos: To był wysłannik zła, Arab- al- aka- khazal- tarab, jak on się tutaj dostał, czyzby jakiś z bogów go tutaj wpuścił i ukrył jego obecność. To oznacza same kłopoty, idź juz Elfie, idź!!!
Elf spostrzegł, że jasne dotychczas drzewa pokrywają się powoli czernią i wszystko zaczyna czernieć.
Jakis głos: Idź już i uratuj nas od zagłady, idź!!!
Elf stracił przytomność... obudził sie dopiero gdzieś między skałami w pobliżu pola bitwy...
W miejscu, gdzie w powietrzu unosi się zorza polarna, gdzie jest piekielnie zimno i jasno. W miejscu, gdzie drzewa są z kryształów i ciągle słychac szept dzieci. W miejscu, gdzie jeszcze nikt żywy nie był i na razie nie będzie. W miejscu, z którego sie nie wraca...
Elf: Gdzie ja jestem???
Jakis głos: W miejscu, gdzie wszystko co żyje ma początek...
Elf pomyślał: O k(cenzura)a, po czym powiedział: Z kim ja rozmawiam? Jest tu kto? Kto to powiedział?
Jego głos odbijał sie echem między tymi drzewami. Zdawało mu sie, że jest w jakimś sadzie ciągnącym się bez końca. Drzewa lekko pobrzękiwały wydając przy tym dziecięce głosiki, piski, śmiech...
Elf wstał, podszedł do jednego z drzew, przyjrzał sie jego kryształkom rozmiaru dłoni i poczuł ukłucie, po chwili kolejne i jeszcze jedno, dwa. Padł na ziemię, ale oczy miał nadal otwarte...
Jakis głos: Jak sie tutaj dostałeś? Bogowie Ciebie zniszczą jezeli nie zabije ciebie energia przepływająca przez ten plan...
Elf: Że co??? Inny plan, co ja tu do licha robię, przeciez byłem na polu ostatecznej bitwy...
Jakis głos: Musisz byc oczyszczony aby tu przebywać...
Elf poczuł przerażający ból przeszywający jego ciało i duszę. Czuł, jak jakas duża część jego pamięci powoli zanika. Zauważył, jak powoli z jego ciała uchodzi sylwetka humanoidalnego wilka i wszystko co było z nią związane- wspomnienia. Postać hybrydy przez chwilę latała wokół niego lekko zarysowana zanim całkowicie zniknęła. Elf wstał.
Elf: Co mi zrobiliście!!! Utraciłem swoje wspomnienia, czuje olbrzymią dziuręw pamięci, demony nieczyste przywróćcie mi pamięc, albo was wszystkich pozabijam!!!
Jakiś głos: My nie jestesmy demonami, mylisz się Elfie, nic nie rozumiesz...
Elf: Właśnie rozumiem, pokarzcie sie to wam kości połamię!!!
Stał tak i rozglądał sie. Spostrzegł, że w jego kierunku powoli leci mała świetlista kula, z drugiej strony tak samo, po chwili z każdej strony zbliżały się takie małe obiekty.
Elf: Chcecie mnie tak łatwo sie pozbyć- nie uda się wam!!! Przysięgam, że zniszczę wasze dusze!!!
Jakiś głos: Naszych dusz nie zniszczysz, bo się jeszcze nie narodziły głupcze, udajesz mądrego, a sam nie wiesz nawet, gdzie jesteś. Do tego miejsca trafiaja tylko wybrani przez bogów, a nie przypadkowe istoty. Nie zamierzamy Ciebie zniszczyć tylko dlatego, że bogowie maja jakieś plany związane z tobą i twoimi towarzyszami, jesteście dla nich ważni...
W Elfa wnikły wszystkie kule.
Elf: AAAAAAAAAARRRRRRGGGGGGGHHHHHHHHH!!!! Nieeeeeeeeeee!!!
Całkowita jasność otoczyła Elfa. Stracił przytomność.
Śniła mu się noc, w którą polował z towarzyszami na wilkołaka. Tę noc, kiedy został zarażony i stracił w boju wszystkich przyjaciół. Wszystkich siedmiu przyjacieli boju, z którymi nieraz wyruszał walczyć... Pamieta oczy tej bestii, która go ugryzła, pamieta, jak potem się szmotał, jak resztkami sił zatopił w jej łbie swój długi srebrny miecz. Jej skowyt obudził go z koszmaru.
Elf: Co się stało, dlaczego nie moge kontrolowac swego kształtu!! Odpowiedzcie!!!
Jakiś głos: To co było w tobie było złe, służyło złu!!! Teraz jesteś czysty i natchniony, musisz powrócić do swoich towarzyszy oblegiwanych przez nowo przybywające oddziały piekieł i nieumarłych. Ale najpierw udasz się gdzieś indziej...
Elf: Gdzie!!!??? Do Otchłani??? Do Piekieł??? Wy chyba zwariowaliście, co ja tam mogę zrobić, was chyba coś boli hahahaha ( śmiech w stylu człowieka, który nie może uwierzyć w to, co się dzieje).
Jakiś głos: Udasz się pod Brame Trzeciego Piekła i ją zamkniesz, bo zbyt wiele istot jest w to zamieszanych i zbyt Wielkie Zło chce tamtędy wyjść.
Elf: I ja mam Je powstrzymać, sam???
Jakiś głos: Nie, weźmiesz wraz z sobą kilku towarzyszy, sam tam nie dasz rady...
Elf: To dlaczego bogowie tego nie zrobią, albo wy na przykład???
Jakiś głos: Bo bogowie nie mają tam wstępu... Śmiertelniku, musisz to zrobić, to jest twoje przeznaczenie.
Elf: I czym mam to zrobić??? Rękoma???
Jakiś głos: Nie, będzie Ci dana broń godna twojej misji, popatrz za siebie...
Elf się obrócił i zauważył unoszący się w powietrzu długi miecz "pokryty" światłością i runami:D. Rękojeść była cała czerwono- złota ze szmaragdem po środku, klinga była cała czarna, jedynie jej brzegi świeciły jasnym blaskiem. Runy wyryte chyba były mithrilem. Elf wziął broń w rękę. Poczuł jak idealnie dokształtowuje się ona do jego dłoni.
Jakiś głos: Tym mieczem będziesz mógł powalac jednym ciosem poteżnych piekielnych czartów i nieumarłych.
Miecz: Witaj Wojowniku Światła, jestem Arandil, Miecz Zniszczenia Nieumarłych i Czartów, będę Ci pomagał w twojej podróży. Możesz liczyc na moją pomoc...
Klinga znikła, została tylko rękojeść.
Jakiś głos: Gdy w boju będziesz potrzebował pomocy w sytuacji krytycznej krzyknij imie tego miecza, wtedy sie pojawi. Tylko pamiętaj, używaj go rozważnie, gdyz każdy zabity czart skraca twój żywot o 1 rok. Jest to potężny artefakt, wielu go przed tobą dzierżyło, wielu jeszcze będzie...
Elf: A jak mam powrócić na mój plan??? Nie mam już zdolności zmiany, mój miecz mnie powoli będzie zabijać, żadnej zbroi ani tarczy...
Jakiś głos: Twoja moć będzie Ci zwrócona w nieco inny sposób.
Elf się rozejrzał, z dłoni miecz zniknął, Elf spostrzegł jakiś cień, który przemknął i z opętańczym hahaha zniknął w dziurze, która sie na chwilę pojawiła.
Elf: Kto to był???
Jakiś głos: To był wysłannik zła, Arab- al- aka- khazal- tarab, jak on się tutaj dostał, czyzby jakiś z bogów go tutaj wpuścił i ukrył jego obecność. To oznacza same kłopoty, idź juz Elfie, idź!!!
Elf spostrzegł, że jasne dotychczas drzewa pokrywają się powoli czernią i wszystko zaczyna czernieć.
Jakis głos: Idź już i uratuj nas od zagłady, idź!!!
Elf stracił przytomność... obudził sie dopiero gdzieś między skałami w pobliżu pola bitwy...
Pałętam się tam i tu, zabijając rzezimieszków, cwaniaków, złodziei, oczyszczam arenę, pałętam się po lesie w nocy, bo jestem niezniszczalny Skrytobójca 10 poziomu ...
Otchłań
Otchłań
-
- Majtek
- Posty: 86
- Rejestracja: sobota, 18 grudnia 2004, 22:32
- Lokalizacja: z Warhammera prosto z Altdorfu
- Kontakt:
HAHA zostawcie coś dla mnie drodzy przyjaciele ja też chce się zabawić.
Kamil Master w tej chwili wyciąga swój płomienny miecz i rzuca sie do walki pomagając innym bohaterom, zaczyna przyzywać swych sojuszników(oczywiście innych palladynów którzy przeżyli poprzednią masakre.W tym samym czsie gdy pojawił sie Kamil Master zstąpił z niebios zły smok chaosu który to zmasakrował w królestwie Kamila Mastera ponad dziesięcio tysięczną, przy tym zniszczył kilka miast i zamków . Kamil Master krzycząc (do ataku) biegnie wraz ze swoimi żołnierzami na smoka. Lecz smok wydaje z siebie donosny ryk i przemawia.
Smok chaosu: KAmilu Masterze chce zawiązać z tobą układ, pozwolisz mi zabic i zabrać dusze twoim towarzyszom, a wzamian oferuje ci potęge i moc a do tego jeszcze nieśmiertelnosć.Lecz Kamil Master odpowiada
Kamil Master : Nie Nigdy mnie nie skusisz a teraz giń i zaczyna ciąć smoka, smok uderza Kamila ogonem. Kamil Pada kilka metrów dalej ale wstaje dalej i zaczyna atakować po kilku uderzeniach smoka, zbroja Kamil jest poważnie uszkodzona a smok mówi nigdy mnie nie pokonasz ponieważ ja wielki król smoków Garwarhardian Korwarikowan Derwaknos połączyłem się z wielkim demonem i mnie już nigdy nie zniszczysz ale kKamil Dalej atakuje bez wytchnienia niechce dac odpocząć smokowi lecz ten tylko śmieje się z niego i z reszty walczących.
Kamil Master w tej chwili wyciąga swój płomienny miecz i rzuca sie do walki pomagając innym bohaterom, zaczyna przyzywać swych sojuszników(oczywiście innych palladynów którzy przeżyli poprzednią masakre.W tym samym czsie gdy pojawił sie Kamil Master zstąpił z niebios zły smok chaosu który to zmasakrował w królestwie Kamila Mastera ponad dziesięcio tysięczną, przy tym zniszczył kilka miast i zamków . Kamil Master krzycząc (do ataku) biegnie wraz ze swoimi żołnierzami na smoka. Lecz smok wydaje z siebie donosny ryk i przemawia.
Smok chaosu: KAmilu Masterze chce zawiązać z tobą układ, pozwolisz mi zabic i zabrać dusze twoim towarzyszom, a wzamian oferuje ci potęge i moc a do tego jeszcze nieśmiertelnosć.Lecz Kamil Master odpowiada
Kamil Master : Nie Nigdy mnie nie skusisz a teraz giń i zaczyna ciąć smoka, smok uderza Kamila ogonem. Kamil Pada kilka metrów dalej ale wstaje dalej i zaczyna atakować po kilku uderzeniach smoka, zbroja Kamil jest poważnie uszkodzona a smok mówi nigdy mnie nie pokonasz ponieważ ja wielki król smoków Garwarhardian Korwarikowan Derwaknos połączyłem się z wielkim demonem i mnie już nigdy nie zniszczysz ale kKamil Dalej atakuje bez wytchnienia niechce dac odpocząć smokowi lecz ten tylko śmieje się z niego i z reszty walczących.
-
- Mat
- Posty: 565
- Rejestracja: wtorek, 26 października 2004, 19:31
- Numer GG: 3604434
- Lokalizacja: ^_^
- Kontakt:
Dante: Koniec tego! Wojownik wykonuje magiczne questy swoimi mieczami i wtem pojawia się armia Smoków.
Nigdy nie wygracie mam przywrócić równowage i na Io dokonam tego!
Wtem wojownik zniknoł w potężnej eksplozji a na jego miejscu wstała nowa istota.
Wyglądał jak zwykle ale otaczała go niebieska bariera jego ciało stało się eteryczne a moc zwiększyła się po stokroć.
Użył swego miecza i wywołał potężną błyskawice która zniszczyła wiele demonów. Wtem nagle pojawił się Chaos Blade.
Chaos Blade: Więc znów się spotykamy.
Dante: Przecież zginołeś!
Chaos Blade: Nie wyprułem się z brzucha smoka!
Dante: Ty morderco!
Chaos Blade: Widze że się zmieniłeś ale ja też mam coś dla ciebie!
Chaos Blade: Wzywam moc demonów zmiencie mnie!
I wtem Chaos Blade zamienił się w eteryczną forme.
I tak zaczeła się walka dwóch dzieci kryształu.
Nigdy nie wygracie mam przywrócić równowage i na Io dokonam tego!
Wtem wojownik zniknoł w potężnej eksplozji a na jego miejscu wstała nowa istota.
Wyglądał jak zwykle ale otaczała go niebieska bariera jego ciało stało się eteryczne a moc zwiększyła się po stokroć.
Użył swego miecza i wywołał potężną błyskawice która zniszczyła wiele demonów. Wtem nagle pojawił się Chaos Blade.
Chaos Blade: Więc znów się spotykamy.
Dante: Przecież zginołeś!
Chaos Blade: Nie wyprułem się z brzucha smoka!
Dante: Ty morderco!
Chaos Blade: Widze że się zmieniłeś ale ja też mam coś dla ciebie!
Chaos Blade: Wzywam moc demonów zmiencie mnie!
I wtem Chaos Blade zamienił się w eteryczną forme.
I tak zaczeła się walka dwóch dzieci kryształu.
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Na polu bitwy zaczęło się robić straszliwe zamieszanie. Anioły padały częściej niż diabły. Runiq dzielnie przedzierał się przez kohorty demonów. Chciał dotrzeć do Qinura, który z X-kuszy strzelał do armii niebios. Hargif i Na'alaash walczyli ponad swoimi sługusami. Runiq wyrysował na ziemi Thursaz i przyjął pozycję Stadha, czyli położył lewą rekę na biodrze, aby jego ciało przybrało wygląd runy. Runiq się skupił. W myślach przywołał wszystkie runy i ułożył je. Gdzieś z tyłu zamigotał Thursaz. Runiq wezwał go do siebie nie zważając na zamęt walki. Paladyn czuł, jak energia runów przechodzi przez jego ciało. Wszystko zaczęło go palić. Gdy już nie mógł wytzrymac z bólu wykrzyknął...
Runiq: THUURSAAAAZ!!!
Wszystkie istoty wokół Runiqa odleciały na parę metrów. Nawet Qinur stracił równowagę. Rycerz śmierci wyrzucił X-kuszę z braku bełtów i wziął swój falisty miecz. Pioruny przeszły po ostrzu. Runiq chwycił swoje Płonące Żądło, które zaczęło się mocniej palić. Zgiełk bitwy ustał. Nawet bogowie przestali walczyć. Wszyscy czekali, jak się to skończy. Runiq ruszył na Qinura i ciął mieczem z góry na doł, ale rycerz śmierci się osłonił. Następnie sam zaczął atakowac paladyna. Runiq odparował wszystkie ciosy. Qinur mocą telepatii zwalił z nóg Runiqa i już chciał wbić Palec Boga w pierś paladyna, ale ten drugi był szybszy i przetoczył się na bok, po czym podciął swojego wroga. Qinur wstał, ale oberwał z pięści w twarz i zatoczył się. Runiq korzystając z chwili, rozpędził się i uderzeniem z wyskoku powalił przeciwnika na ziemię, lecz Qinur go odkopnął. Rycerz śmierci chwycił za miecz. Zamachnął się w celu odcięcia głowy Runicznemu Dziecku, ale Runiq zablokował cios mieczem. W wyniku uderzenia, Palec Boga przełamał się.
Qinur: Upiorna Gwiazda! Do mnie!
Jak na rozkaz stary miecz Qinura wrócił do swojego pana. Runiq zadał serię ciosów, którą Qinur zręcznie odparował i skontratakował raniąc paladyna w tors. To pobudziło Runiqa, który błyskawicznie wykonał obrót i ciął mieczem w brzuch rycerza śmierci. Na ziemię trysnęła krew. Qinur wypuścił z ręki miecz i chwycił się za brzuch. Rana obficie krwawiła. Qinur wydał z siebie ryk i upadł na ziemię martwy. Tym razem jednak za pomocą Pana Świata Qinur nie mógł wlecieć w ciało paladyna. Dusza rycerza śmierci zeszła do piekła. Demony zaczęły panikować widząc śmierć wodza. Na'alaash został strącony do szczeliny w ziemi, gdzie zaczęły uciekać również demony. Walka zamieniła się w rzeź czartów. Runiq klęknął przy ciele Qinura.
Runiq: Teraz mi odpowiedz... było warto, Qinur?
Jednak na horyzoncie pojawił się sprawca tej wojny... Oto sam Loki przyszedł na pole bitwy z potężną armią nieumarłych. Demony odzyskały pewność siebie i znów podjęły bitwę z aniołami. Runiq rzucił się w wir walki.
Runiq: Za żyjących! Za Odyna! I za Asgard! A przede wszystkim: ZA OBROŃCÓW ŚWIATA!!!
Runiq: THUURSAAAAZ!!!
Wszystkie istoty wokół Runiqa odleciały na parę metrów. Nawet Qinur stracił równowagę. Rycerz śmierci wyrzucił X-kuszę z braku bełtów i wziął swój falisty miecz. Pioruny przeszły po ostrzu. Runiq chwycił swoje Płonące Żądło, które zaczęło się mocniej palić. Zgiełk bitwy ustał. Nawet bogowie przestali walczyć. Wszyscy czekali, jak się to skończy. Runiq ruszył na Qinura i ciął mieczem z góry na doł, ale rycerz śmierci się osłonił. Następnie sam zaczął atakowac paladyna. Runiq odparował wszystkie ciosy. Qinur mocą telepatii zwalił z nóg Runiqa i już chciał wbić Palec Boga w pierś paladyna, ale ten drugi był szybszy i przetoczył się na bok, po czym podciął swojego wroga. Qinur wstał, ale oberwał z pięści w twarz i zatoczył się. Runiq korzystając z chwili, rozpędził się i uderzeniem z wyskoku powalił przeciwnika na ziemię, lecz Qinur go odkopnął. Rycerz śmierci chwycił za miecz. Zamachnął się w celu odcięcia głowy Runicznemu Dziecku, ale Runiq zablokował cios mieczem. W wyniku uderzenia, Palec Boga przełamał się.
Qinur: Upiorna Gwiazda! Do mnie!
Jak na rozkaz stary miecz Qinura wrócił do swojego pana. Runiq zadał serię ciosów, którą Qinur zręcznie odparował i skontratakował raniąc paladyna w tors. To pobudziło Runiqa, który błyskawicznie wykonał obrót i ciął mieczem w brzuch rycerza śmierci. Na ziemię trysnęła krew. Qinur wypuścił z ręki miecz i chwycił się za brzuch. Rana obficie krwawiła. Qinur wydał z siebie ryk i upadł na ziemię martwy. Tym razem jednak za pomocą Pana Świata Qinur nie mógł wlecieć w ciało paladyna. Dusza rycerza śmierci zeszła do piekła. Demony zaczęły panikować widząc śmierć wodza. Na'alaash został strącony do szczeliny w ziemi, gdzie zaczęły uciekać również demony. Walka zamieniła się w rzeź czartów. Runiq klęknął przy ciele Qinura.
Runiq: Teraz mi odpowiedz... było warto, Qinur?
Jednak na horyzoncie pojawił się sprawca tej wojny... Oto sam Loki przyszedł na pole bitwy z potężną armią nieumarłych. Demony odzyskały pewność siebie i znów podjęły bitwę z aniołami. Runiq rzucił się w wir walki.
Runiq: Za żyjących! Za Odyna! I za Asgard! A przede wszystkim: ZA OBROŃCÓW ŚWIATA!!!
-
- Majtek
- Posty: 86
- Rejestracja: sobota, 18 grudnia 2004, 22:32
- Lokalizacja: z Warhammera prosto z Altdorfu
- Kontakt:
Kamil Master po walce z wielkim smokiem jest wykończony ale trzyma się na nogach jego zbroja jest kompletnie napierśnik nie nadaje się do użytku a miecz cały we krwii splamiony.Palladyni widząc to próbują bronic swego przyjaciela w tem daje się słyszeć RYK TRĄB.ZZA jednego wzgórza widać zmierzają jakięś jednostki myślimy o pewnie to znowu jacyś nieumarli lecz.
Równy tupot jest coraz głośniejszy ziemia zaczyna drżeć, gdy to zauwazamy rzędy wojsk Krasnoludzkich klanów i ludzkich Królestw chorągwie powiewają na wietrze konnica rusza na demony z lewej flanki, te zaś ugieły się pod atakiem lecz dalej ostro biją.Krasnoludzka piechota podnosi tarcze i zaczyna pędzić z uśmiechem na ustach na wroga krzycząc za ASGARD i rzucają się do boju.
Równy tupot jest coraz głośniejszy ziemia zaczyna drżeć, gdy to zauwazamy rzędy wojsk Krasnoludzkich klanów i ludzkich Królestw chorągwie powiewają na wietrze konnica rusza na demony z lewej flanki, te zaś ugieły się pod atakiem lecz dalej ostro biją.Krasnoludzka piechota podnosi tarcze i zaczyna pędzić z uśmiechem na ustach na wroga krzycząc za ASGARD i rzucają się do boju.
-
- Mat
- Posty: 565
- Rejestracja: wtorek, 26 października 2004, 19:31
- Numer GG: 3604434
- Lokalizacja: ^_^
- Kontakt:
Kiedy: Quinur padł zaczęła się walka dwóch odwiecznych wrogów.
Dante: To nasze ostatnie spotkanie.
Jego Katana zmieniła ostrze na świetlistą czerwoną energię a krótki miecz na niebieską. Wiedział, że w formie eterycznej ultima nie może długo przebywać, bo umrze. Przy pomocy swej umiejętności Slot stworzył runę ansuz przeniósł siebie i brata do alternatywnej rzeczywistości. Teraz nikt nie mógł się wtrącić do walki inni bohaterowie widzieli przezroczystą formę wojowników, ale nie mogli ich tknąć. Dante wziął w ręce swoje bronie i ruszył z okrzykiem na Chaos Blade'a.
Chaos Blade: To koniec!
Jego Lanca połyskiwała z jednej strony ognistym światłem a z drugiej żółtym. Rzekł: Nie powinniśmy walczyć w tej formie szkoda sił. Dante mu przytaknął.
Dante atakował mieczami zadał 3 szybkie cięcia i następnie kopnął przeciwnika w twarz.
Chaos Blade zrewanżował się 5 cięciami i 6 z obrotu a następnie odkopał wojownika.
Chaos Blade: I co zielono ci!? Zapytał drwiąco.
Dante: Dopiero się rozgrzewam!
Rzucił w powietrze swój mieczyk. Gdy przeciwnik patrzył w górę nie zauważył Dantego otoczonego czerwoną aurą. Biegł w stronę wroga a zanim sypał się kurz. Zadał mu 2 cięcia w brzuch jedno w twarz a czwartym przebił się przebił się obok niego. Zadał dwa ciosy w plecy zrobił salto w tył złapał w locie lodowy chwyt i swoim tornado zadał kolejne pięć cięć.
Chaos Blade: Jak to zrobiłeś? Powiedział po dostaniu 10 cięć.
Dante: Nie zadzieraj z moim limitem!
Chaos Blade: Teram moja kolej Arghhh!!!!
Potoczył się w powietrzu zadając 12 cięć i odkopał wroga. Kiedy dante upadał na ziemię jego przeciwnik już leciał w powietrzu by go dobić! Reszta herosów mogła tylko patrzeć na los Dantego...
Wtem nagle przetoczył się wykonał swój potężny Slot The End i powiedział.
- Koniec bracie!
Wtem potężna fala energii ugodziła Chaosa i nagle wrócili do normalnego świata.
Dante: Wybacz bracie...
Dante: To nasze ostatnie spotkanie.
Jego Katana zmieniła ostrze na świetlistą czerwoną energię a krótki miecz na niebieską. Wiedział, że w formie eterycznej ultima nie może długo przebywać, bo umrze. Przy pomocy swej umiejętności Slot stworzył runę ansuz przeniósł siebie i brata do alternatywnej rzeczywistości. Teraz nikt nie mógł się wtrącić do walki inni bohaterowie widzieli przezroczystą formę wojowników, ale nie mogli ich tknąć. Dante wziął w ręce swoje bronie i ruszył z okrzykiem na Chaos Blade'a.
Chaos Blade: To koniec!
Jego Lanca połyskiwała z jednej strony ognistym światłem a z drugiej żółtym. Rzekł: Nie powinniśmy walczyć w tej formie szkoda sił. Dante mu przytaknął.
Dante atakował mieczami zadał 3 szybkie cięcia i następnie kopnął przeciwnika w twarz.
Chaos Blade zrewanżował się 5 cięciami i 6 z obrotu a następnie odkopał wojownika.
Chaos Blade: I co zielono ci!? Zapytał drwiąco.
Dante: Dopiero się rozgrzewam!
Rzucił w powietrze swój mieczyk. Gdy przeciwnik patrzył w górę nie zauważył Dantego otoczonego czerwoną aurą. Biegł w stronę wroga a zanim sypał się kurz. Zadał mu 2 cięcia w brzuch jedno w twarz a czwartym przebił się przebił się obok niego. Zadał dwa ciosy w plecy zrobił salto w tył złapał w locie lodowy chwyt i swoim tornado zadał kolejne pięć cięć.
Chaos Blade: Jak to zrobiłeś? Powiedział po dostaniu 10 cięć.
Dante: Nie zadzieraj z moim limitem!
Chaos Blade: Teram moja kolej Arghhh!!!!
Potoczył się w powietrzu zadając 12 cięć i odkopał wroga. Kiedy dante upadał na ziemię jego przeciwnik już leciał w powietrzu by go dobić! Reszta herosów mogła tylko patrzeć na los Dantego...
Wtem nagle przetoczył się wykonał swój potężny Slot The End i powiedział.
- Koniec bracie!
Wtem potężna fala energii ugodziła Chaosa i nagle wrócili do normalnego świata.
Dante: Wybacz bracie...
-
- Majtek
- Posty: 126
- Rejestracja: poniedziałek, 27 grudnia 2004, 14:46
- Numer GG: 3206842
- Lokalizacja: Zapomniana planeta na obrzeżach galaktyki :)
- Kontakt:
Dziwna błękitno skóra postać uśmiechnęła się pod nosem idąc przez pole walki.
Poikiloton spokojnie przyjrzał się walczącym po czym nagle uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co do...? - nie skończył zdania ponieważ czyjeś ostrze przebiło go na wylot. To nie...<następnie upadł z martwym wyrazem twarzy... (słowem jakiś zabłąkany koleś na polu walki...normalka)
Poikiloton spokojnie przyjrzał się walczącym po czym nagle uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Co do...? - nie skończył zdania ponieważ czyjeś ostrze przebiło go na wylot. To nie...<następnie upadł z martwym wyrazem twarzy... (słowem jakiś zabłąkany koleś na polu walki...normalka)
-
- Marynarz
- Posty: 361
- Rejestracja: poniedziałek, 18 października 2004, 11:58
Ciała kolejnych istot padały na ziemię, lecz ich dusze nie miały okazji udać się ani do piekieł ani do niebios.
Natychmiast po opuszczenia cielesnych skorum wsysane były przez niewidocznego dla nikogo, ale wciąż obecnego "Kotka". Tylko boski wpływ uratował dusze Runiq i Qinura za pierwszym razem, jednak gdy tylko mroczny rycerz padł po raz kolejny, nic nie było w stanie uchronić go przed losem wszystkich pozostałych poległych.
Na polu dało się słyszeć pomruk zadowolenia. Pomruk, którego siła wstrząsnęła walczącymi. W tym momencie Ono pojawiło się ponownie.
Ono: Ono jest nasycone! Przybądź Ty-którego-imienia-nie-należy-wymawiać i pochłoń ten świat!
"Kocim" ciałem targnęły konwulsje i po chwli przemieniło się ono w olbrzymie jajo, którego powierzchnia zaczęła się pokrywać pęknięciami.
Los tego świata został przypieczętowany...
Natychmiast po opuszczenia cielesnych skorum wsysane były przez niewidocznego dla nikogo, ale wciąż obecnego "Kotka". Tylko boski wpływ uratował dusze Runiq i Qinura za pierwszym razem, jednak gdy tylko mroczny rycerz padł po raz kolejny, nic nie było w stanie uchronić go przed losem wszystkich pozostałych poległych.
Na polu dało się słyszeć pomruk zadowolenia. Pomruk, którego siła wstrząsnęła walczącymi. W tym momencie Ono pojawiło się ponownie.
Ono: Ono jest nasycone! Przybądź Ty-którego-imienia-nie-należy-wymawiać i pochłoń ten świat!
"Kocim" ciałem targnęły konwulsje i po chwli przemieniło się ono w olbrzymie jajo, którego powierzchnia zaczęła się pokrywać pęknięciami.
Los tego świata został przypieczętowany...
-
- Majtek
- Posty: 126
- Rejestracja: poniedziałek, 27 grudnia 2004, 14:46
- Numer GG: 3206842
- Lokalizacja: Zapomniana planeta na obrzeżach galaktyki :)
- Kontakt:
I wtedy na horyzoncie pojawil sie szereg postaci...dziwnych postaci o lsniacej skorze, srebrnych zbrojach, bialych szatach i swietlistych oczach. Podniesli w niebiosa piekna piesn i pomkneli po skapanym w miodowym sloncu brzegu wzgorza wprost na demony, drzac ich nedzne i piekielne ciala na tysiace kawalkow. Poilikotoni przybyli na pole bitwy...
-
- Mat
- Posty: 574
- Rejestracja: niedziela, 12 września 2004, 18:03
- Kontakt:
A ze wschodu nadeszły 2 potężne istoty, których imiona brzmiały Khazar i Rajah. I wznieśli się na szczyt najwyższy, jaki był w okolicy. Spojrzeli na pole walki i na martwe ciała demonów, porozrzucane wokół. Rajah sięgnął po swoją kosę i uniósł ją ku górze.
Khazar: Jeszcze nie. Nie czas teraz na walkę. Na razie bacznie obserwujmy. Nie nadszedł jeszcze on.
Khazar: Jeszcze nie. Nie czas teraz na walkę. Na razie bacznie obserwujmy. Nie nadszedł jeszcze on.
-
- Majtek
- Posty: 86
- Rejestracja: sobota, 18 grudnia 2004, 22:32
- Lokalizacja: z Warhammera prosto z Altdorfu
- Kontakt:
I w tym momencie wyszedł z tłumu walczących udało się wyjść Kamilowi Masterowi spogląda on na wzgórze z którego patrzą Rajah i Khazar i krzyczy: Hej wy tam na górze zejdźcie i pomórzcie nam. Tu dźwięk Kamila Mastera urywa sie gdy atakuje go jakiś wielki potwór z kosci. Kamil dzielnie się broni lecz kolejne ciosy sprawiają, że coraz to bardziej i bardziej słabnie. W końcu to jednak decyduje się na kontra atak i powala przeciwnika kilkoma celnymi ciosami. Zauważa on że ludzie zobaczywszy liczbe demonów zaczynają uciekac w popłochu. Lecz Kamil Zatrzymuje ich i przemawia:WY ZOSTALISCIE WYBRANI JAKO NAJLEPSI WALCZYLISCIE O SWOJE KRAJE WALCZYLIŚCIE ZA SWYCH KRÓLI WALCZYLIŚCIE DLA SWOICH DZIECI ABY MNIAŁY GDZIE ŻYĆ A TERAZ POMYŚLCIE O NICH POMYŚLCIE O SWOICH DZIECIACH I WALCZCIE ZA NIE DO OSTATNIEGO TCHU WALCZCIE O PRZEYSZŁOŚĆ DLA NICH WALCZCIE O WOLNOŚĆ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!I w tym oto momenie krzyczą za wolność zawracają się i szrażują na wroga z myślą o godnym życiu dla nich .
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Ja podpisałem kontrakt tylko na ilustrację Ragnarok 1...
-------------------------------------------------------------------------------------
Tymczasem Runiq zabił już dziesiątki demonów łamiąc ich morale.
Runiq: Dalej, Khazar! Musisz mi pomóc! Jestem zmęczony...
Loki wraz ze swą armią nieumarłych był coraz bliżej. Paladyn chwycił leżącą na ziemi Upiorną Gwiazdę i nie bacząc na uciekające demony szedł prosto na spotkanie śmierci. Sam chciał sie przeciwstawić armii nieumarłych z olbrzymem na czele. Wiedział, że jego szanse są zerowe, ale nie mógł dopuścić, aby Loki przedarł się do skupisk ludzi. Runiq ostatkiem sił zaczął biec.
Runiq: Nie, to nie! Sam będę walczył!!!
-------------------------------------------------------------------------------------
Tymczasem Runiq zabił już dziesiątki demonów łamiąc ich morale.
Runiq: Dalej, Khazar! Musisz mi pomóc! Jestem zmęczony...
Loki wraz ze swą armią nieumarłych był coraz bliżej. Paladyn chwycił leżącą na ziemi Upiorną Gwiazdę i nie bacząc na uciekające demony szedł prosto na spotkanie śmierci. Sam chciał sie przeciwstawić armii nieumarłych z olbrzymem na czele. Wiedział, że jego szanse są zerowe, ale nie mógł dopuścić, aby Loki przedarł się do skupisk ludzi. Runiq ostatkiem sił zaczął biec.
Runiq: Nie, to nie! Sam będę walczył!!!
-
- Mat
- Posty: 574
- Rejestracja: niedziela, 12 września 2004, 18:03
- Kontakt:
I wtedy Khazar cicho, lecz stanowczo, odrzekł do Rajah'y:
Khazar: Teraz.
I wtem Rajah począł świecić na czerwono i skoczył w hordę demonów, by pomóc Runiqowi.
Rajah: Za chwałę Allaha!
Swoim orężem ciął na drobne kawałki kolejne plugawe demony, które nie mogły się do niego choćby zbliżyć, by nie zostać ranne. Rajah dzielnie pomagał Runiqowi, aż z gęstych czarnych chmur wyłonił się On: Kościany Władca na swym Drakoliczu, a za nim tysiące gargulców. Kościany Władca u początku świata był potężnym nekromantą, aż znalazł sposób, by stać się liczem o boskiej mocy. Lecz Bogowie Asgardu uwięzili go w podziemnym świecie, by pozostał nim po wszeczasy. Lecz ostatnia walka z Lokim obudziła go z odwiecznego snu i uwolnił się, by teraz zniszczyć nasz świat, Asgard i całe drzewo Yggdrasil.
Kościany Władca: Miałeś już swoją szansę, Loki. Teraz nadszedł mój czas. Mój i mojej Hordy. Wracaj więc do swoim, bo tu nie masz czego szukać.
I rzucił się na Lokiego. Wyjął z pochy swój Siepacz Życia i zaatakował nim Lokiego. Siepacz wyssał z boga całe siły witalne, uśmiercając go. Demony Lokiego uciekły ze strachu, lecz pojawili się nowi wrogowie. Miliony gargulców, szkieletów, diabłów, nieumarłych, itp. ruszyły na dzielnych wojowników.
Rajah: Musimy walczyć! ZA ALLAHA!
Khazar: Tak. Walczmy. Za nasze dusze.
Khazar: Teraz.
I wtem Rajah począł świecić na czerwono i skoczył w hordę demonów, by pomóc Runiqowi.
Rajah: Za chwałę Allaha!
Swoim orężem ciął na drobne kawałki kolejne plugawe demony, które nie mogły się do niego choćby zbliżyć, by nie zostać ranne. Rajah dzielnie pomagał Runiqowi, aż z gęstych czarnych chmur wyłonił się On: Kościany Władca na swym Drakoliczu, a za nim tysiące gargulców. Kościany Władca u początku świata był potężnym nekromantą, aż znalazł sposób, by stać się liczem o boskiej mocy. Lecz Bogowie Asgardu uwięzili go w podziemnym świecie, by pozostał nim po wszeczasy. Lecz ostatnia walka z Lokim obudziła go z odwiecznego snu i uwolnił się, by teraz zniszczyć nasz świat, Asgard i całe drzewo Yggdrasil.
Kościany Władca: Miałeś już swoją szansę, Loki. Teraz nadszedł mój czas. Mój i mojej Hordy. Wracaj więc do swoim, bo tu nie masz czego szukać.
I rzucił się na Lokiego. Wyjął z pochy swój Siepacz Życia i zaatakował nim Lokiego. Siepacz wyssał z boga całe siły witalne, uśmiercając go. Demony Lokiego uciekły ze strachu, lecz pojawili się nowi wrogowie. Miliony gargulców, szkieletów, diabłów, nieumarłych, itp. ruszyły na dzielnych wojowników.
Rajah: Musimy walczyć! ZA ALLAHA!
Khazar: Tak. Walczmy. Za nasze dusze.
-
- Bombardier
- Posty: 765
- Rejestracja: sobota, 18 września 2004, 12:59
- Lokalizacja: Piekło skute lodem
Armia nieumarłych Lokiego zaczęła się bronić resztkami sił przed wojownikami światłości. Runiq ruszył na wrogów skutecznie zmniejszając ich liczbę na placu boju za pomocą Upiornej Gwiazdy i Płonącego Żądła. Paladyn wiedział, że długo nie wytrzyma - coraz więcej nieumarłych rzucało się na niego, a w dodatku jego siły się wyczerpywały. Ostatkiem sił wezwał wszystkie runy. Deszcz magicznych meteorów spadł na głowy nieumarłych. Runiq upadł zmęczony i zemdlał z wycieńczenia.
-
- Mat
- Posty: 565
- Rejestracja: wtorek, 26 października 2004, 19:31
- Numer GG: 3604434
- Lokalizacja: ^_^
- Kontakt:
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
W tym momencie w pole bitwy uderzyła błyskawica... A za nią kolejne... A w każdym miejsu, gdzie one uderzyły stał wiking... W lśniącej zbroi, z torem lub młotem w ręku ... A na ich czele stał nie kto inny, jak Waltos!!! Jednak nim cokolwiek zdążył on powiedzieć, na jego kompanię rzuciły się demony. Lecz drużyna, mimo iż mała (33 ludzi) składała się z samych najlepszych wojowników szkolonych przez samego Thora, więc bestię były łatwe do pokonania. W tym momencie Waltos krzyknął do ziomków:
- Idźcie, pomóżcie w walce ludziom i krasnoludom! Ja muszę pomóc TYM NAJWAŻNIEJSZYM!
I z okrzykiem na ustach biegnie w stronę Rajahy i Khazara, siekąc przy tym bestie na plasterki, a większe sztuki zamrażając. Po połowie drogi bohater jest już cały skompany w posoczu potworów, lecz dalej wycina sobie drogę, depcząc i gruchotając zwłoki wrogów. W końcu dociera do Khazara, Rajahy i Dantego i mówi:
- Witam Was, w końcu powróciłem! Jakie mamy plazny, bo stojąc bezczynnie nic nie wszczynamy!
I czeka na to, co powiedzą inni.
no co,postanowiłem se wrócić do walki, nudzi mi się
- Idźcie, pomóżcie w walce ludziom i krasnoludom! Ja muszę pomóc TYM NAJWAŻNIEJSZYM!
I z okrzykiem na ustach biegnie w stronę Rajahy i Khazara, siekąc przy tym bestie na plasterki, a większe sztuki zamrażając. Po połowie drogi bohater jest już cały skompany w posoczu potworów, lecz dalej wycina sobie drogę, depcząc i gruchotając zwłoki wrogów. W końcu dociera do Khazara, Rajahy i Dantego i mówi:
- Witam Was, w końcu powróciłem! Jakie mamy plazny, bo stojąc bezczynnie nic nie wszczynamy!
I czeka na to, co powiedzą inni.
no co,postanowiłem se wrócić do walki, nudzi mi się
żyję