[Storytelling] Dolina Ciszy

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Vijas
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
Numer GG: 763272
Lokalizacja: Breslau
Kontakt:

Post autor: Vijas »

Vrrak

Krasnolud zdezorientowany sytuacją stał bez ruchu. ^ Przed chwilą gadaliśmy z jakimś krasnoludem. Później ten elf się wykrwawiał. Natępnie elfka z naszej drużyny została przebita oszczepem. Teraz te durne gobliny. To trochę za dużo wrażen jak na jeden dzień. ^ Szybko rozglądnął się i podbiegł do oszczepów które leżały obok nich. Wziął je i rzucił w gobliny. Jeżeli ich wódź jeszcze żył to celował w niego, jeśli nie to w hołotę. Gdy skończą się oszczepy to rzuca sie w wir walki. Odchodzi gdzieś dalej od towarzyszy, żeby przypadkiem któregoś nie zranić. Robi piruety i różne młyńce tnąc gobliny i rozrywjąc je na strzępy. Co kilka cięć wydaje z siebię przeraźliwy krzyk wojenny.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Dak

Bez problemu doskoczyles do Isendela, i kopnąłeś go. Elf był zaskoczony, niestety odwrócił głowę, a Twoj cios zamiast tafić w skroń, trafiłeś centralnie w szczękę. Głuchy trzask kości rozbrzmiał się po sali. Nie przejmowałeś się tym i wskoczyłeś wmiędzy gobliny. Byłeś pewny siebie. Przeturlałeś się w stronę wodza, znajdowales się mienij więcej na początku goblinów. Myślałeś, że gobliny będą, zbyt zaskoczone tym atakiem. Że bez niczego przeslizgniesz się i zabijesz ich wodza, że wyjedziesz z tyłu i zaczniesz nimi pomiatać, niczym pies kotem. Tak jednak nie było. Gdy wpadłeś pomiędzy małe zielone postacie poczułeś ostry ból w nodze. Coś unieruchomiło Cie i nie pozwoliło iśc dalej. Kątem oka zobaczyłeś, że w twej prawej nodze tkwi włócznia. Kontrole nad nią sprawował niski goblin, którego nos, w ogóle nie przypominał nosa. Była to wielka bulwa pomiędzy oczami. Goblin wyciągnął włócznię, by zaraz zadać kolejny cios. Wykorzystałeś to, szybko zerwałeś się na równe nogi i przygotowałeś się do ciosu. Kolejna fala bólu rozgorzała Twoim ciałem. Czułeś ostry, przenikający bół w lęździwach. Czułeś jak długa włócznia przebiła Twoje wnętrzności. Jękłeś z bólu, czułeś krople krwi w ustach. Świat zawirował do okoła czułeś uciekającą krew z Twego ciała. Ból, gdy goblin wyciągał włócznię był stokroć większy, niż kiedy ją wbił. Poczułeś jak wiotczeją Ci nogi, twoja twarz kierowała się do ziemi. Nagle kolejna fala bólu rozgorzała w twym ciele. Czułeś jak ostra włócznia wbiła Ci się w bark, niczym w masło. Powoli kierowałeś się ku ziemi. Czułeś jakby ktoś wszystko spowolnił, czas w którym upadałeś dłużył sięciągle. Wkońcu poczułeś chłód ziemi. Jakiś goblin ryknął coś, poczułeś ostatni szlag. Ten był najbardziej bolesny. Czułeś jak mały, karzełkowaty goblin przebija Ci płuco. Rzygnąłeś krwią, wciąż czułeś jak bledniesz. Teraz wiesz co działo się z Isendelem. Świat zaczął wirować, poczułeś jak z małego nosa pociekła strużka krwii. Powieki nagle zrobiły się niewyobrażalnie ciężkie, w końcu runęły na dół. Przeliczyłeś się. Gobliny były wyjątkowo wytrenowane, a co najważniejsze potrafiły myśleć. Nieprędko pogardzisz kolejnym przeciwnikiem.

Żeby nie było -> rzucanie się na bande 15 goblinów nie było za dobrym pomysłem... Nawet przy tym, że rozpisujesz sięciekawie. Jesteś bardzo cięzko ranny (można powiedzieć na skraju śmierci), ale żyjesz.

Alinoe

Z trudnem nie potrafisz uwieżyć cóż zrobił ten mnich. Isendel otrzymał potężne kopnięcie w szczękę. Usłyszałaś głuchy trzask kości, prawdopodobnie ma złamaną rzuchwę. Podejrzenia dopiero później się rozwiały, gdy elf padł na ziemię, z jego ust ciurkiem popłynęła krew. Niezauważyłąś, aby przedstawiciel Twej rasy oddychał. Nagle poczułaś olbrzymią złośc do tego mnicha, szybko odwróciłaś się w stronę w, którą on skoczył. Po twej twarzy przebiegł radosny uśmiech. Cieszył Cie fakt, że mnich z każdym uderzeniem serca był coraz to bardzo ranny. Gdy upadł na ziemię poczułaś się lepiej, sama nie wiesz czemu. Ulga rozbrzmiała się w Twym ciele. O mało co, a trafił by Cie niski zielonoskóry goblin. Uniknęłaś jego ciosu zwinnym susem, zakresliłaś okrąg swym sztyletem. Zielonoskóry padł na ziemię trzymiąc się za gardło. Poczułaś słodką woń zielonej krwi. Z naprzeciwka, wybiegł kolejny goblin. Zielonoskóry szybko uderzył włócznią w twym kierunku, lekki ból przeniknął Twe ciało. Na szczęscie było to tylko lekkie zadrapanie. Sztylet ostrym ruchem wbił się w oko goblina, zabijając go na miejscu. Obrzydliwa maź trysnęła Ci na dłoń. Zielonoskóry ześlizgnął się z twego ostrza na ziemię, głucho uderzając głową w posadzkę.

Maestro

Pierwszy strzał nie był wymierzony za dobrze. Uderzył w głowę niskiego goblina, co prawda pocisk delikatnie zachaczył zielonoskórego o czubek głowy, ale to wystarczyło by rozwalić mu głowę. Drżącą ręką przeładowałeś broń. Wymierzyłeś dokładnie i strzeliłeś. Pocisk niczym najlepiej wymierzona strzała uderzył w zielonoskórego. Reakcja była krótka. Goblin po chwili leżał martwy, w kałuży swej krwii i rozwalonego mózgowia. Zauważyłeś, że w Twą stonę zaczęło biegnąć dwóch goblinów. Każdy z nich zasłaniał się szczelnie tarczą. Było za mało czasu, by zabić obydwóch. Odległośc, która była między wami pozwalała tylko na jeden strzał. O chybieniu nie było mowy.

Dante

Poczułeś spływający pot po plecach. I niepokojące zimno w dłoniach, pierwszy raz poczułeś coś takiego, odgarnąłeś włosy i zacisnąłeś mocniej uchwyt na swym mieczu. Ostrze błysnęło w świetle pochodni, a mały zielonoskóry goblin padł martwy na ziemię z przeciętą na pół głową. Ostrze idelnie przecieło łeb zaczynając na szczęce a kończąc na czubie głowy. Zielonkawa krew przykleiła się do sufitu. Szybko obróciłeś się i zadałeś okrężne cięcie. Goblin stojący przed tobą zajęczał i chwycił sięza oczy. Ostrze niestety nie dosięgło jego mózgu, a jedynie przecieło na pół przednią część twarzy, niszcząc obydwoje oczu. Zielonoskóry puścił włócznie i padł na kolana, wciąż trzymając się za oczy. Postanowiłeś ukrucić cierpienia, małego zielonoskórego monstrum. Uderzyłeś z całej siły z nad głowy. Ostrze znów zabłysło, niczym błyskawica rozjaśniająca mrok. Czaska niewytrzymała siły uderzenia, rozbryzgła się, jak nadepnięta purchawka. Mózg i krew wypłynęła i osiadła na posadzcce. Zauważyłeś, że gobliny się delikatnie przegrupowały. Trzech z nich ruszyło w twoim kierunku. Jednym z nich był Rik Czarnozębny. Widocznie owy goblin lubił wybierać sobie najgroźniejszych przeciwników na polu walki. Ujrzałeś czerniejące zęby w jego ustach. Rik ryknął coś do swych towarzyszy a Ci wysuneli się naprzód.

Vrrak

Bez wachania ruszyłeś w stronę leżących oszczepów. Nagle dostałeś jakby de ża wi Jak to sie pisze :P, wydawało Ci się, że jużtu byłeś kiedyś. Zrobiłeś pewny krok do przodu. Twoj but natrafił na małą płyte z wyrzeźbioną na niej trupią czaszką. Nagle po plecach spłynęło Ci kilka kropel potu. Nagle coś świstnęło z prawej. Odruchowo odsunałeś się do tyłu. Wielki zdobiony oszczep przemknął Ci przed twarzą, lekko dotykając jedynie brody. Kilka włosów opadło bez władnie na ziemię. Nagle usłyszałeś za sobą jakieś piski zielonoskórych. Szybko zerwaleś się na nogi, i odruchowo zasłoniłeś się toporem. Włócznia goblina uderzyłą właśnie w niego, iskry opadły na ziemię. Szybko przywróciłeś rozum do porządku i sieknąłeś goblina w łeb drugim toporem. Cios był nieprzerwany niczym strumień rzeki. Uderzył centralnie w skroń goblina, który padł na ziemię jak podcięty. Nagle poczułeś ostry bół w udzie, fala ciepła rozbrzmiałą sięw twym ciele. Goblin stojący przed tobą pchnął Cie włoćznia w nogę, krew buchnęła na ziemię, niestety cios był za słaby, by przebić twe ciało na wylot. Cofnąłeś się do tyłu i kopnąłeś goblina z całej siły w twarz. Trzask łamanych kości rozbrzmiał się dookoła. Sybko podbiegłeś do leżacego zielonoskórego i uderzyłeś w niego kilkukrotnie toporem. Po chwili z goblina został tylko tłów, każda z końćzyn była odrąbana. Uniosłeś wzrok w górę, naprzeciw Ciebie stal zielonoskóry, lecz ten był nieco wyższy i szerszy od pozostałych, zmierzył Cie czerownymi oczami i ruszył w Twą stronę, szczelnie zasłaniając się tarczą.

Wasza sytuacja

http://img183.imageshack.us/my.php?image=dsadasdyu1.jpg

Sory ze walki sa po 2 ruchy na raz, ale inaczej by to wieki trawało :P
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Vijas
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
Numer GG: 763272
Lokalizacja: Breslau
Kontakt:

Post autor: Vijas »

Vrrak

^ Ta szumowina miałą czelność mnię zranić! niemożliwe! Goblińska włócznia wbiła się w MOJE ciało! Tego za wiele! Nie pozwolę by zielonoskórzy bezkarnie ranili moje ciało! ^ Krasnolud rozejrzał się dookoła. Gdy zobaczył szarżującego goblina czekał gotowy osłonić się i przy okazji lekko odsunąć i podchaczyć po czym dobić i odciąć łeb. Starał się to zrobić. Gdy zauważył bardzo mocno rannego mnicha ruszył w jego stronę. Oczywiście ciągle uważał na goblina by go nie zranił. Ciągle zerkając to tyłu biegł w stronę kompana. Gdy do niego dobiegł obejrzał go po czym próbował zatamować krwawienie. Ciągle ogląda się za siebie by móc odparować atak goblina, który ruszył w jego kierunku. Vrrak zostaje przy mnichu i pilnuję go by żaden z zielonoskórych go nie dosięgnął.
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe:

Elfka rykneła triumfalnie."Dobrze tak temu skurw****owi" - pomyślała patrząc na Daka. Jej wzrok przykuły leżące oszczepy. Zaczęła się przedzierać w ich kierunku torując drogę swym sztyletem. Kiedy do nich dotarła, chwyciła jeden z nich i cisnęła w najbliższego goblina. Gdy oszczepy się skończyły, ze wściekłością w oczach rzuciła się w wir walki..
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Post autor: BlindKitty »

Dak

Myśli błyskawicznie przebiegały przez głowę: *Tak szybko? Nie, to niemożliwe, dlaczego, dlaczego, dlaczego? Śmierć nie może nadejść tak szybko* przytomność uciekała wraz z płynącą krwią, myśli zwalniały *Źle myślę. To nie są myśli prawdziwego mnicha. Śmierć jest tylko punktem na kole życia. Cóż za różnica czy umrę teraz, czy za sto lat...* Oczy już nie widziały, ciało nie czuło, jedynie uszy złowiły odgłos zbliżających się kroków. *Przychodzicie ze mną skończyć? Tak jak ja chciałem skończyć z wami... Uczciwe...*

Miałem nadzieję że się uda, ale następnym razem rzeczywiście będę bardziej uważał :)
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
dante_tha_don
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
Lokalizacja: 8540463

Post autor: dante_tha_don »

Staram się wycofać do przejścia tak abym nie mógł zostać okrążony.
Krzycze
-Żyje ktoś jeszcze?? Jak tak to nich postara się wycofac w stronę przejścia a może działając wspólnie przeżyjemy!!
Jeśłi nie uzyskuje żadnej odpowiedzić staram krzykiem dodać sobie otuchy
-Bogowie sprzyjają odważnym i rzucam się na przywódcę licząc na to że po rozprawieniu się z nim reszta ucieknie.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Vrrak

Goblin ruszył niczym koń, widząc Cie. Ustawił swą włócznię na przeciw Ciebie, by jak miał nadzieje przebić nią, twe ranne ciało. Poczułeś strach w dole żoładka, co prawda owy zielonoskóry był niższy od Ciebie, lecz w pewnym stopniu Cie przerażał. Wszystko się uspokoiło, gdy zbliżył siędo Ciebie na odległość ciosu, zręcznie i silnie pchnął włócznią. Po sali rozniósł się dźwiek... który zidentyfikowałeś jako szczęk żelaza. Nie panowałeś nad tym co się dzieję, wszystko trwało tak szybko. Zdążyłeś tylko mrugnąć oczami. Nie czułeś bólu. Czyż to adrenalina, czy jakaś kończyna odpadła? Nie... wszystko było w porządku, kątem oka dostrzegłeś leżącego na ziemi goblina, z wielką raną na plecach z której obficie ciekła zielona posoka. Nie żyje- byłeś tego niemalże pewien. Lecz wtedy stało się coś dziwnego, zielonoskóry wstał na równe nogi i otrzepał się, jego oblicze zrobiło się nagle groźniejsze, z małego futerału wyciągnął długi, poszczępiany miecz. Zasłonił się tarczą i ruszył w Twą stronę. Widocznie cios jaki mu zadałeś był za słaby. Goblin uderzył pierwszy, długim łukowym cięciem, szybko zasłoniłeś się toporem i cięłeś szybko drugim. Ostrze zaświeciło w blasku pochodni i uderzyło w zielonoskórego. Cios jednak znów był nieco za słaby, aby zabić go odrazu. Goblin w piekielnym szale skoczył w twą stronę, wysuwajac miecz naprzód. Widząc to odskoczyłeś na bok i przeturlałeś się obok martwego ciała zielonoskórego. Szybko wstałeś na nogi i ruszyłeś w stronę goblina, który też już zdążył wstać i zacząć biec w twa stronę. Wszystko działo się tak szybko, świst, klang oręża. Poczułeś ostry ból w udzie, które już raz zostało zranione, ból był olbrzymi jego grymas wykrzywił Ci twarz. Padłeś na jedno kolano. Wiedziałeś, że to już koniec. Czułeś, że ten pier***ny goblin wbije Ci zaraz miecz w plecy, i tak zakończy się twe życie. Jedno uderzenie serca, drugie, trzecie i ciągle nic, żadnej zimnej stali uderzającej Ci jak piorun w plecy. Resztką sił wstałeś na równe nogi i spojrzałeś się za siebie. Tak był tam. Niski, zielony, z mieczem w ręku. Jednak nie stał na swych nogach, dokładniej mówiąć leżał martwy z rozłupioną głową na pół. Dosięgło go ostrze twego topora - tym razem cios był celny i silny. Goblin leżał w kałuży swego mózgowia i posoki. Rozglądnąłeś się wokół. Reszta twych towarzyszy zdawała radzić sobie z wrogami. Mnich leżał niedaleko Ciebie, wokoło niebyło już żadnego wolnego goblina. A noga corazbardziej piekła.

Alinoe

Niewiedząc skąd wyskoczył przed Ciebie, mały zielony goblin. Plan podniesienia oszczepów niewypalił, nie chciałaś jakoś zostać przebita orężem, gdy się schylasz. Goblin znajdujacy się nieopodal niezwykle szybko pchnął włócznią w twą stronę. Dopiero teraz zdałaś sobie sprawę, że uniki są całkiem przydatne. Odskoczyłaś lekko w bok i nadepłaś włócznię stopą, łamiąc ją na kamiennej posadzce. Szybko zakreśliłaś łuk sztyletem i wbiłaś go w odsłonioną szyję goblina, zielonkawa maź buchnęła z jego tętnicy, a on sam padł na ziemię jak podcięty, wciąż trzymająć się za gardło i dusząc się własną krwią. Ostatnio coraz bardziej lubiłaś tak atakować, atakować tak by sprawić jaknajwiększy ból przed śmiercią wroga, co prawda skrytobójcy atakują inaczej, lecz tobie ostatnio sięspodobał ten sposób zabójstw. Poczułaś nagle osty ból w okolicach prawej łydki. Dotarło do Ciebie, że myślenie nie jest najlepsze, w środku walki. Szybko odskoczyłaś do przodu i kątem oka dostrzegłaś goblina, który cofał włócznie - prawdopodobnie dlatego, że chciał ją na nowo zatopić w twym ciele. Szybko odwróciłaś się i sieknęłaś go nożem w krtań. Niemało się zdziwiłaś, gdy goblin zamiast padnąć trupem na ziemie, uśmiechnął się szeroko i znów pchnął włócznia. Niemozliwe, pomyślałaś, gdy z rany nie śmignęła nawet kropla krwi. Szybko wycofałaś ostrze i uderzyłaś z całej siły w oczy goblina, nóż znów się zagłebił. Tym razem prosto w oko zielonoskórego. Znów ta sama reakcja. Twarz wykrzywiło prerażenie. Goblin uderzył niewyobrażalnie szybko swym orężem, niczym błyskawica. Ostrze wbiło się w brzuch. Poczułaś się dziwnie, czułaś ciągły upływ krwi. Padłaś na kolana. Zielonoskóry uśmiechnął się szerzej i burknął coś w swym piskliwym języku. Ostrze zagłebiło się w twej piersi, czułaś milimetr po milimetrze jak zimny grot włóczni przebija się przez Twe ciało dążąc do szybko bijącego serca. Poczułaś niemiłosierny ból, gdy oręż dobrnął celu. Goblin w międzyczasie parsknął Cie tarczą najmocniej jak umiał. Krew zaczęła uchodzic z Twego ciała, tak jak rzeka z pękniętej zapory. Oczy zrobiły się ciężkie, ostatnie co poczułaś to uderzenie twarzą o zimną posadzkę.
Otworzyłaś oczy. To niemożliwe- ta myśl przemkła jak sarna, po twym umyśle, wciąż żyłaś. Lecz leżałaś na ziemi, odruchowo dotknęłąś swej piesi, była cała, naszczęscie, nei był ow niej żadnej rany, nawet zadrapania. Przynajmniej przez swą szatę nie czułaś krwi. Podniosłaś się na równe nogi i rozejrzałaś się. Pierwszy goblin leżał martwy z wbitym sztyletem w krtań, lecz drugi zginął dziwną śmiercią. Był zmiażdzony przez wielki kamień , odruchowo spojrzałaś w góre, zobaczyłąś, że na suficie rzeczywiście brakowało jednej skały. W myślach podziękowałas Bogom za interwencje. Dopiero teraz zaszczypiało Cie czoło, przejechałaś po nim palcem. Zauważyłaś, że jest umazany w krwi, prawdopodobnie musiałaś uderzyć głową o posadzkę. Nawet nie chciałąś wiedzieć jak sięna niej znalazlaś.

Dante

Rik znów coś ryknął, a oba gobliny podążyły gdzieś w prawo, prawdopodobnie na jakiegoś innego Twego towarzysza, nieco zdziwło Cie ich zachowanie, lecz nie przestawałeś być czujny. Spoglądająć w rożażone do czerwoności oczy goblina, poczułeś strach. Zielonoskóry uśmiechnął się pokazując wyraźne ubytki w uzębieniu. Goblin ruszył na Ciebie, zasłaniając się celnie tarczą. Byłeś przygotowany na jego atak, miecz wciąż mocno leżał Ci w dłoni, lecz wtedy stało się coś niespodziewanego, goblin podrzucił długą włócznie i cisnął ją wprost w Ciebie. Szybko odskoczyłeś w bok i uniknąłeś włóczni. To znaczy prawie uniknąłeś, zimny grot delikatnie ranił Cię w prawy bark. To zmotywowało Cie, by lepiej walczyć. Goblin niesamowicie szybko znów zaatakował, tym razem w jego ręku siedział długi, szerbaty miecz. Szybko zasłoniłeś się swym półtoraręcznym mieczem, z którym wiążą Cie liczne wspomnienia. Iskry runęły, niczym lawina na zimną posadzkę. Zielonoskóry może i wyglądał na silnego, lecz w rzeczywistości tak nie było. Odepchnąłeś miecz a zielonoskóry zrobił kilka kroków w tył. Po twym obliczu przemknął delikatny uśmiech. Zaatakowałeś najszybciej i najmocniej jak umiałes, kreśląc wokół półkole, ostrze odbiło światło lokalnej pochodni i uderzyło w goblina, a raczej w jego tarczę, ponieważ goblin wyczuł twój atak i zasłonił się nią. Nagle poczułeś ostry ból w okolicach brzucha, długie i zimne ostrze wgryzło sięw Twe ciało, tego było za wiele, puściłeś jedną ręką swój oręż i uderzyłeś najmocniej jak umiałeś goblina w pysk. Trzask złamanej rzuchwy rozbrzmiał się wokół. Z ust goblina bezwładnie wyleciało kilkanaście czarnych, jak węgiel ząbków, uderzająć o ziemię. Goblin otrząsnął się jakby z koszmaru, postanowiłeś wykorzystać chwilę nieuwagi, chwyciłeś oburącz ostrze i wbiłeś w odsłonięte ciało goblina. Zimne ostrze przeszyło go niczym igła, kawałek cieńkiej tkaniny, poczynając od otwartej gęby goblina, a kończąc w potylicy jego głowy. Martwa istota opadła bezwładnie z twego miecza na ziemię, uderzająć głową o posadzkę. Po chwili znajdowała się w mazi swgo mózgowia i posoki. Splunąłeś na niego ochydnie i wytarłeś ostrze w ciało pobliskiego goblina.

Chochlik

Z racji tego, że Choclik jest tymczasowo 'nieobecny' czyli nie ma neta, poprowadze jego postac, jak go dlugo nei bedzie to sie ja najwyzej zabije :P

Zmierzyłeś wzrokiem oba nadchodzące gobliny i szybko przeładowałeś broń, pocisk z hukiem wyleciał z Twej strzelby i osiadł w ciele goblina odrzucając go w tył. Zmierzyłeś wzrokiem drugiego zieloskórego. Był daleko - przynajmniej tak Ci się wydawało, postanowiłeś przeładować broń. Pocisk trafił do lufy a Ty powoli spuszczałeś lufe w dół, by wycelować w twarz gobliniastego. Niestety nerwy Ci puściły, a palec sam przesunął się po spuścieJDzięki :P, Skrzywiłeś się nieco, gdyż pocisk wystrzelił za szybko i gruchnął w sufit. Z wysokiego sklepienia obluzował sięduży bloczek, który spadł na ziemię, miałeś nadzieję, że nikomu nic sięnie stało. Kątem oka dostrzegłeś, że drugi goblin jest tuż przy tobie. Odskoczyłeś na bok uciekajac przed jego włócznią, i chwyciłeś swą strzelbę za koniec lufy, na końcu rękojeści zamontowane było małe ostrze, które z pełnym impetem wbiło sięw czaszkę goblina. Niestety uderzenie było za słabe i jedynie mocno raniło zielonoskórego. Twarz goblina wykrzywiła sięprzez grymas bólu. Zielonoskóry puścił włócznie z rąk i chwycił sięza głowę, kolejny Twój cios, był silniejszy lecz mniej celny, Ostrze odrąbało goblinowi dłoń. Zielonoskóry padł na ziemię i zwijał sięz bólu, krew wciąż bryzgała z odciętej dłoni. Postanowiłęś dłużej się z nim nie cackać, szybko przeładowałeś broń i przyłożyłeś mu do skroni. Po chwili cała okolica obok Ciebie, umazana była w goblińskiej posoce, gdzieniegdzie leżały kawałki mózgu, a przed Tobą leżało martwe bezgłowe ciało.

Wszyscy

Nagle zrobiło się dziwnie cicho. Nigdzie nie było już słychać goblinów, ponieważ żaden z nich nie pozostał przy życiu. Odnieśliście wielkie straty. Dak leżał niemalże na skraju śmierci, Vrrak był mocno ranny w nogę, wysoki ciemnowłosy mężczyzna zwany jako Dante, miał długą ranę na brzuchu, a Alinoe miała rozwalone czoło. Najlepiej ze wszysktich wyszedł Maestro, który nie odniósł żadnych szkód. Do waszych nosów wciąż dochodził odór zabitych ciał i smrodu goblińskiej krwii, ten zapach był jednym z najgorszych w waszym życiu, gorszy jaknarazie był tylko smród piwa z tawerny. Wszyscy byliście głodni i źli. Co do tego drugiego, to raczej nie można być szczęsliwym będać rannym i umazanym z zielonkawej posoce, w miejscu w którym jedno nadepnięcie na luźną posadzkę może skończyć się wbitym oszczepem w ciele.

Ale sie rozpisalem ;P Sory za ewentualne literówki, ale jestem mega zmeczony i jest pozno (tak 22 to dla mnie późno).
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe:


Bolało ją czoło, ale to nie było ważne. Wewnątrz niej toczyła się wewnętrzna walka. Sumienie stawiało opór chęci zarobku. *Cholera, to pierwszy raz, kiedy nie mogę czegoś zrobić dla pieniędzy* - pomyślała patrząc na Isendela. *On przecież uratował mi życie. Muszę mu sprawić normalny pogrzeb. Zapolujemy na kogoś innego.* - zdecydowała wkońcu.
Podeszła do jego zwłok, wywlekła je i położyła obok siebie. Usiadła i spojrzała w jego twarz.
- On mi życie uratował. Muszę mu załatwić pochówek. Róbcie co chcecie, ale ja go nie oddam na pastwę tego Krasnoluda. - Rzuciła głucho do kompanów..
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Vijas
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
Numer GG: 763272
Lokalizacja: Breslau
Kontakt:

Post autor: Vijas »

Vrrak

^Oj! Za dużo wrażen jak na jeden dzień... oj za dużo.^ Krasnolud obejrzał swoją nogę. Byl mocno ranny. Sprawdził czy mógł ustać. Wiedział że albo runię naziemie albo bardzo go to zmęczy. Usiadł więc i podparł się toporem obserwując wszystkich kompanów. Wiedział że każdy prócz Maestra potrzebował pomocy. Podrapał się po brodzie po czym rzekł:
- I co teraz? Większość z nas jest ranna. Nie wiadomo czy w takim stanie zdołamy dojść do maista. Może powinniśmy wysłać kogoś po pomoc?- krasnolud w głowie miał mętlik. Zaczął rozmyślać co by się stało gdyby przyszło więcej goblinów. Wszyscy wąchali by kwiatki od spodu. Czekał co pocznie drużyna.
dante_tha_don
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
Lokalizacja: 8540463

Post autor: dante_tha_don »

Wojownik złapał się w miejscu rany chcąć zatamować krwotok.
-Wszyscy cali? Dokopaliśmy tym pakudom. Jak ktoś ma iśc po pomoc to może ja, ale z drugiej strony one mogą wrócić jeszcze. Chiciaż jeżlei ten słaby śmieć był ich przywódcą topowinno powstać pewne zamieszanie.
Dante szukał jakiegoś kawałka materiału którym mógłby obwiązać brzuch i zbierał energie.
-Jak ktoś chce to moge postarać sie go dociągnać jakoś do miasta o ile starczy mi sił?
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Ale ja głupi :P czekałem na odpowiedź blinda, ale zapomniałem, że jest ciężko ranny <idiota>

Wszyscy

Nagle usłyszeliście kroki dobiegające z wejścia. Poczuliście nagły strach, osadzający sięskuczem w dolnej części żołądka, Maestro szybko wycelował swą lufę w stronę wejścia. Byliście przygotowani na najgorsze. Czuliście, że zaraz zaleje was druga fala zielonoskórych i że żywo z tego nie wyjdziecie. Przygotowaliście się najgorsze. Byliście zmęczeni, i ranni. Mięśnie bolały od ciągłego siekania zielonoskórych. Wasze zmysły wariowały, przez moment widzieliście wbiegające gobliny. Wtem rozległ sięznajomy głos.
-Jest tam kto?- Odetchneliście z ulgą, do korytarza wszedł Ismael, a za nim, niczym wierne psy wtoczyli się Strzelcy. Kapitan nieco zdziwił się widząc wiele rozbryzganych ciał, hektolitry rozlanej krwii, i wiele kawałków mózgu porozrzucanych gdzieniegdzie.
-Sa.. Sami to ubiliście?- zdziwił się jeden z strzelców drapiąć się po glowie. -My w takiej liczebności nie zabiliśmy ty...
-Cicho Sasza!-burknął kapitan i uspokoił go wzrokiem.-Dziękujcie bogom, że jeszcze stoicie!- nagle urwał widząc leżącego na ziemi mnicha. -Taak... on nie wierzy w bogów, niech kto sprawdzi co z nim- dodał i skinął dłonią. Do rannego Daka podszedł niski krasnolud, przez którego ramię przewieszona była długa strzelba. Oglądnął go nieco.
-Będzie żył-burknął radnośnie krasnolud i spojrzał na kapitana-Mamy szczęście, że uzdrowiciel dziś przyjechał.

Ismael podszedł nieco do was. Zrobił dziwną minę, gdy ujrzał leżacego na ziemi Rika Czarnozębnego, jego obleśny pysk rozpoznał by z daleka, później przesunął nieco wzrok pod ścianę. Leżał tam Isendel.
-Wspaniale. Upiekliście dwie pieczenie na jednym ogniu. Sowita nagroda was nie ominie!- rzekł radośnie -Ich ciała będą ładnie skwierczeć, gdy zostaną przeklęte i spalone na środku obozu.- dodał po czył zaczął się maniakalnie śmiać. Śmiech ten uderzył w serce Alinoe, niczym topór opadający na głowie orka.
-A gdzież jest mości Herszt Zbójów? Może go też widzieliśćie- dodał kapitan i rozglądnął się na boki. Wszędzie leżały martwe ciała goblinów, niektóre z odrąbaną głową, niektóre z rozwaloną głową. Kapitan wzdrygnął się nieco widząć to.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe

Krew wrzała elfce w żyłach.
- W dupie mam tego herszta zbójów. Goblina sobie weźcie, ale od Isendela wara - wycedziła Alinoe przez zęby- Jemu się należy pożądny pogrzeb i ja tego dopilnuję! - dziewczyna pod koniec już syczała. Nie wiedzieć kiedy jej sztylet wysunął się zza pasa i złowrogo błyszczał w elfiej dłoni...[/i]
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Wszyscy

-Ismael zmierzył Alinoewzrokiem. -Powiadasz, że goblina możemy sobie wziąść... zgoda elfko- uradował się, i skinął na swego człowieka a ten dźwignął, martwe ciało z ziemi i przeładował na plecy.
-Elfa sobie możecie wziąśc, nam wystarczy sam goblin. Pieniędzy z niego wystarczy na długo, długo- burknął, i wszyscy Strzelcy wyszli z pomieszczenia.
Maestro przez chwilę, stał jak wryty, pozniej przetrał lewe oko i ryknął za kapitanem
-Zaczekajcie!. Ismael odwrócił się widząć go. -Wiedziałem, że wrócisz. Chochlik cos tam dupil ze grac nie moze, wiec pa pa
Byliście źli. Własnie zabrano wam sprzed nosa pełno pieniędzy, co prawda został wam martwy Isendel, lecz elfka chciała mu zrobić normalny pochówek. Był jeszcze ten krasnolud, ale zabicie go graniczyło z cudem. Być może on nie spalił by jego ciała?
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Alinoe
Majtek
Majtek
Posty: 75
Rejestracja: środa, 9 sierpnia 2006, 17:05
Kontakt:

Post autor: Alinoe »

Alinoe

Elfka nic nie powiedziała widząc odchodzącego Maestro. Miała go w dupie. Popatrzyła po kompanach. Wyglądali żałośnie. Ukleknęła obok zwłok Isendela i swym sztyletem zaczęła kopać mu mogiłę. Gdy skończyła, bez słowa wstała i spojrzała po towarzyszach.
-To co . Idziemy?
Alinoe -> Sesja Bobasa (DnD)
Gareth -> Sesja Evandrila (Warhammer)
Stature (Cassie Lang) -> sesja Serge'a (Marvel)
dante_tha_don
Marynarz
Marynarz
Posty: 165
Rejestracja: piątek, 28 lipca 2006, 17:27
Lokalizacja: 8540463

Post autor: dante_tha_don »

Mężczyzna ruszył zaraz za grupą zabierającą ciało licząc że przedostanie sie spokojnie tą drogą którą oni ruszyli i żaden przeciwnik nie powinien mu zagrozić.
^Walić to wszystko! Cała ekipa się rozpada ldzie giną na marne a nie przybliżyliśmy sie nawet o krok do prawdziwego celu. Głupia elficka zdira chciała robić polowanie i nie przyniosło ono żadnych zysków tylko straty^
Wojownik szedł z ponura miną czekając na uleczenie w mieście.[/i]
Vijas
Marynarz
Marynarz
Posty: 332
Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
Numer GG: 763272
Lokalizacja: Breslau
Kontakt:

Post autor: Vijas »

Vrrak

Krasnolud patrzył z rozbawieniem jak głupia elfka kopię sztyletem mogiłę. Spróbował wstać. Wiedział że to nie będzie łatwe z tą nogą. Podpierał się toporami rozglądając się dookoła.
- To co? Ruszamy do tego cholernego miasta? - powiedział gryząc wargę. Odetchnął i zaczął szukać w plecaku czegoś jadalnego o czym zaczął to jeść. ^Ehh... coś niewidzę żebyśmy wytrwali... do końca... nawet do połowy... z taką drużyną... taka podróz to beznadzieja... najgorsza jest ta elfka... nie ufa swoim kompanom... woli się zatrszoczyć o jakiegoś zasranego elfa niż swoich...^ Gdy drużyna rusza to on powoli kuśtyka za nimi.
Bobas
Marynarz
Marynarz
Posty: 329
Rejestracja: niedziela, 23 lipca 2006, 08:42
Lokalizacja: Z siłowni :b
Kontakt:

Post autor: Bobas »

Wszyscy

Alinoe uklękła i wbiła swój sztylet w ziemię, coś brzdęknęło, echo rozbrzmiało się spokojnie po całym korytarzu. Dopiero teraz jej zmysły się uspokoiły, i zauważyła, że posadzka jest wypełniona w twardych, i zimnych kamieniach. A odkopanie kilku, zajęło by wam więcej czasu, niż trzy krotne dojśćie do miasta.
Wkurzony Dante, szedł kilkanaście metrów za Strzelcami. Gdy wkońcu dotarł do wyjścia z tunelu, do jego uszów dobiegł nieprzyjemny dźwięk wibjanego oręża, jęków i łamanych kości. Wojownik wyjrzał zza murku, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. Grupa strzelców została mordowana przez kilku goblinów i pięciu wielkich orków. Dante zauważył jak głowa kapitana rozpada się, po zręcznym cięciu toporem, przez wielkiego orka. Człowiek padł martwy na ziemie, a zielonoskóry, odziany w ciężką zbroję podniósł go w góre, i rzucił jak szmacianą lalkę kilka metrów dalej. Chwilę później drugi ork, w ogóle nie przejmujący się kawałkiem oderwanego ciała, przez celny wystrzał Maestro, ruszył na biednego krasnoluda, próbojacego przeładować swą broń. Maestro padł martwy pod cieżkim trzonem orczego młota, kilka uderzeń później był słyszalny lekki pisk - widocznie cieżka zielona noga zmiarzdżyła biednego Boo. Po chwili na polanie zapanowała cisza. Zielonoskórzy utracili tylko trzech goblinów, natomiast wszyscy Strzelcy polegli.
Wodzem tej grupy musiał był wysoki i umięśniony Ork, z wielką szramą na pysku. W jednej ręce trzymał orczy topór, a w drugiej drewnianą tarczę z wielkimi gwoździami. Zielonoskóry rozglądnął się uważnie, jego jedno ślepe oko mieniło się w świetle śłońca. Zielonoskóry burknął coś do towarzyszy, a oni wszyscy, niczym wierne owce pasterza udali się w stronę lasu. Nie mieliście zielonego pojęcia, cóż robią tu tak liczni zielonoskórzy, i raczej nie chcielibyście wiedzieć czemu się tu znaleźli. Najbardziej nie chcielibyście poczuć ich oręża wbijającego się w wasze cielska.
Squat or die ;).
Jeszcze 'tylko' 35kg do 205kg...
Zablokowany