WFRP-2ed. ,,Po burzy Chaosu''


-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zanzafaar:
Spojrzał na drugi liścik. -Pół tuzina... rozrywkowy ten dezerter skoro od razu sobie dobrał dwunastu chłoptasiów...- skrzywił się. -obrzydliwe...- dorzucił, obracając się od listu. -Zanzafaar jestem...- powiedział z sprawnie maskowaną niechęcią. Z tego co pamiętam głową interesowały się jeszcze dwie osóbki... skoro mamy trzynaście czerepów do zainkasowania, a każdy czerep jak na razie ma właściciela, to proponuję jednak rzucić za nimi okiem...[/i]- kiwnął głową. Nie za bardzo uśmiechało mu się pracować w grupie, wolał roboty solo, ale w tym wypadku takowy wypad byłby zapewne jego ostatnim. *Najważniejsze to znać własne ograniczenia i słabości* skinął nieznacznie głową, przypominając sobie czasy szkoleń w zamku i elementarne zasady, które zawsze umykały z głowy znacznie młodszego ów czas człowieka... znaczy gówniarza. -Dobra, panie Grim, więc ruszamy po tą zakałę armii i tamtego przy okazji...- jego wzrok padł na zamyślonego krasnoluda. -Znaczy ja i Eldillor, a temu chyba trzeba dać jeszcze chwilę na zastanowienie. Jak ruszy tyłek z nami to trzeba znaleźć resztę "chętnych" i ruszać...- zawiesił głos. -Jakieś wskazówki, skąd powinniśmy zacząć, panie Grim?- zwrócił się do dowódcy garnizonu. Łażenie po całym okolicznym terenie w poszukiwaniu bez żadnego "startu" było równie celowe co szukanie igły na pastwisku, a gdy robota jest ryzykowna i jeszcze trzeba się przy niej męczyć... Zanzafaar westchnął.
Spojrzał na drugi liścik. -Pół tuzina... rozrywkowy ten dezerter skoro od razu sobie dobrał dwunastu chłoptasiów...- skrzywił się. -obrzydliwe...- dorzucił, obracając się od listu. -Zanzafaar jestem...- powiedział z sprawnie maskowaną niechęcią. Z tego co pamiętam głową interesowały się jeszcze dwie osóbki... skoro mamy trzynaście czerepów do zainkasowania, a każdy czerep jak na razie ma właściciela, to proponuję jednak rzucić za nimi okiem...[/i]- kiwnął głową. Nie za bardzo uśmiechało mu się pracować w grupie, wolał roboty solo, ale w tym wypadku takowy wypad byłby zapewne jego ostatnim. *Najważniejsze to znać własne ograniczenia i słabości* skinął nieznacznie głową, przypominając sobie czasy szkoleń w zamku i elementarne zasady, które zawsze umykały z głowy znacznie młodszego ów czas człowieka... znaczy gówniarza. -Dobra, panie Grim, więc ruszamy po tą zakałę armii i tamtego przy okazji...- jego wzrok padł na zamyślonego krasnoluda. -Znaczy ja i Eldillor, a temu chyba trzeba dać jeszcze chwilę na zastanowienie. Jak ruszy tyłek z nami to trzeba znaleźć resztę "chętnych" i ruszać...- zawiesił głos. -Jakieś wskazówki, skąd powinniśmy zacząć, panie Grim?- zwrócił się do dowódcy garnizonu. Łażenie po całym okolicznym terenie w poszukiwaniu bez żadnego "startu" było równie celowe co szukanie igły na pastwisku, a gdy robota jest ryzykowna i jeszcze trzeba się przy niej męczyć... Zanzafaar westchnął.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Enst
*To będzie mordęga* - Pomyślał krasnolud. Wiedział, że nie będzie to prosta robota i wiedział, że coś tu jest nie tak. Postanowił jeszcze się wypytać o niepokojące go szczegóły. Nie był w tak gorącej wodzie kąpany co poniektórzy niektórzy ...
- Sierżancie mam parę pytań. Czemu sami nie załatwicie tej sprawy? Przecież wystarczyłby mały oddział do całkowitego rozwiązania tego problemu. Ile wynosi nagroda za każdego z banitów? Czy jest możliwość wypożyczenia kilku z pana chłopaków na powiedzmy dwa tygodnie? I na sam koniec, czy to normalne, że pod pańskimi rozkazami znajdują się żołnierze przynoszący wstyd całej naszej rasie, zapijając się na służbie i mając jeszcze czelność pokazywać się innym? Jakieś dziwne stosunki panują w tej twierdzy sierżancie.
*To będzie mordęga* - Pomyślał krasnolud. Wiedział, że nie będzie to prosta robota i wiedział, że coś tu jest nie tak. Postanowił jeszcze się wypytać o niepokojące go szczegóły. Nie był w tak gorącej wodzie kąpany co poniektórzy niektórzy ...
- Sierżancie mam parę pytań. Czemu sami nie załatwicie tej sprawy? Przecież wystarczyłby mały oddział do całkowitego rozwiązania tego problemu. Ile wynosi nagroda za każdego z banitów? Czy jest możliwość wypożyczenia kilku z pana chłopaków na powiedzmy dwa tygodnie? I na sam koniec, czy to normalne, że pod pańskimi rozkazami znajdują się żołnierze przynoszący wstyd całej naszej rasie, zapijając się na służbie i mając jeszcze czelność pokazywać się innym? Jakieś dziwne stosunki panują w tej twierdzy sierżancie.

Wertha
Najemniczka stała przy drzwiach i uważnie przysłuchiwała się rozmowie. Oparła się barkiem o framugę i przechylając lekko głowę nadstawiła ucha. Ciekawiła ją ta rozmowa, była też mocno zaintrygowana, z kim przyszłoby jej pracować. Nie chciała się póki co pokazywać i wtrącać, spokojnie czekała na rozwój wydarzeń. Miała czas, bardzo dużo czasu, nic jej nie nagliło ani nie goniło do tej pracy. Poza nudą i zwykłą ciekawością... chęcią odrobiny rozrywki. Przy jej pozycji i reputacji mogła spokojnie dyktować warunki i nawet podnieść cenę za swoje usługi, lecz nie miała zamiaru się 'wychylać'. Uśmiechnęła się lekko słysząc słowa wypowiedziane zapewne przez krasnoluda, mówił z charakterystycznym twardym akcentem. Kiwnęła głową z uznaniem, dobre pytania... Choć za ostatnie sierżant mógłby go wyrzucić, to jednak nie obawiała się o to. Miał zbyt mocny i pewny ton, by dał się w jakiś sposób sprowokować i zastraszyć sierżantowi, prędzej wyciśnie informacje i doprowadzi to miejsce do porządku.
Uśmiech na twarzy najemniczki poszerzył się na myśl o pracy przy boku gderliwego krasnoluda, który nie boi się wetknąć kija w oko dowódcy. To mogłoby być ciekawe.. Ale reszta tych wymoczków... Wzdrygnęła się. No może ten dzikus się do czegoś nadawał, głupotą byłoby lekceważyć mężczyznę wojownika z dalekiej północy. A przecież ona nie jest aż tak rozmowna i towarzyska, by tak bardzo przeszkadzał kobiecie fakt, iż on ledwo w Staroświatowym mówi... Trochę brakowało jej własnego oddziału, z którym przewalczyła już tyle lat, że byli ze sobą zżyci bardziej niż rodzina. Znali się, ufali sobie, wiedzieli kogo na co stać. A tutaj? Westchnęła i pogładziła dłonią włosy odgarniając tym samym warkoczyki na tył głowy. Gdy tylko cofnęła rękę, one wróciły, więc założyła je za ucho. Czekała.
Najemniczka stała przy drzwiach i uważnie przysłuchiwała się rozmowie. Oparła się barkiem o framugę i przechylając lekko głowę nadstawiła ucha. Ciekawiła ją ta rozmowa, była też mocno zaintrygowana, z kim przyszłoby jej pracować. Nie chciała się póki co pokazywać i wtrącać, spokojnie czekała na rozwój wydarzeń. Miała czas, bardzo dużo czasu, nic jej nie nagliło ani nie goniło do tej pracy. Poza nudą i zwykłą ciekawością... chęcią odrobiny rozrywki. Przy jej pozycji i reputacji mogła spokojnie dyktować warunki i nawet podnieść cenę za swoje usługi, lecz nie miała zamiaru się 'wychylać'. Uśmiechnęła się lekko słysząc słowa wypowiedziane zapewne przez krasnoluda, mówił z charakterystycznym twardym akcentem. Kiwnęła głową z uznaniem, dobre pytania... Choć za ostatnie sierżant mógłby go wyrzucić, to jednak nie obawiała się o to. Miał zbyt mocny i pewny ton, by dał się w jakiś sposób sprowokować i zastraszyć sierżantowi, prędzej wyciśnie informacje i doprowadzi to miejsce do porządku.
Uśmiech na twarzy najemniczki poszerzył się na myśl o pracy przy boku gderliwego krasnoluda, który nie boi się wetknąć kija w oko dowódcy. To mogłoby być ciekawe.. Ale reszta tych wymoczków... Wzdrygnęła się. No może ten dzikus się do czegoś nadawał, głupotą byłoby lekceważyć mężczyznę wojownika z dalekiej północy. A przecież ona nie jest aż tak rozmowna i towarzyska, by tak bardzo przeszkadzał kobiecie fakt, iż on ledwo w Staroświatowym mówi... Trochę brakowało jej własnego oddziału, z którym przewalczyła już tyle lat, że byli ze sobą zżyci bardziej niż rodzina. Znali się, ufali sobie, wiedzieli kogo na co stać. A tutaj? Westchnęła i pogładziła dłonią włosy odgarniając tym samym warkoczyki na tył głowy. Gdy tylko cofnęła rękę, one wróciły, więc założyła je za ucho. Czekała.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zanzafaar:
Mężczyzna drgnął gdy słyszał pytania krasnoluda. W jego rodzie zawsze panowało prawo narzędzia. Nie pytało się czemu się coś robi, czemu nie może tego zrobić ktoś inny i wszystkie wątpliwości wyrzucało się za siebie. Dawno nie słyszał, by ktokolwiek pytał się dowódcy o takie rzeczy. Ester Kligor ściąłby go wmiast dać odpowiedzi... *Ciekawe czy te nawyki kiedyś mnie zabiją?* zapytał się Zanzafaar sam siebie, wiedząc, ze teraz właściwą drogą jest ta dyktowana przez krasnoluda. *Może się nauczę czegoś przy okazji?* Mężczyzna lekko wzruszył ramionami, założył ręce na piersi i uniósł brew. Mało go obchodziły odpowiedzi na tamte pytania, ale najwyższy czas nabyć trochę ciekawości... tym bardziej, że będąc w mieście od paru tygodni Zanzafaar słyszał już niejedno.
-Kłopoty z żołdem i wyżywieniem, z tego co mi wiadomo, krasnoludzie.- mruknął Zanzafaar. -Miasto dostało w łeb już jakiś czas temu, nie pamiętam z jakiego powodu. Jest po prostu niedobór środków płatniczych i morale podupada. Sądzę, ze straż nie ruszyłaby za tamtymi z rozkazu, są zbyt zdołowani...- dodał. -I nawet sam król by im tego nie wyperswadował. Nie widziałeś ich twarzy, gdy rozmawiałeś z nimi? Każda dyscyplina wreszcie padnie przy takich warunkach...- dodał i westchnął. Znów. *Do diaska...* zganił się sam.
-Kilka rzeczy się rozjaśniło...- wykonał nieznaczny gest ręką. -Pozostała kwestia reszty banitów...-
Mężczyzna drgnął gdy słyszał pytania krasnoluda. W jego rodzie zawsze panowało prawo narzędzia. Nie pytało się czemu się coś robi, czemu nie może tego zrobić ktoś inny i wszystkie wątpliwości wyrzucało się za siebie. Dawno nie słyszał, by ktokolwiek pytał się dowódcy o takie rzeczy. Ester Kligor ściąłby go wmiast dać odpowiedzi... *Ciekawe czy te nawyki kiedyś mnie zabiją?* zapytał się Zanzafaar sam siebie, wiedząc, ze teraz właściwą drogą jest ta dyktowana przez krasnoluda. *Może się nauczę czegoś przy okazji?* Mężczyzna lekko wzruszył ramionami, założył ręce na piersi i uniósł brew. Mało go obchodziły odpowiedzi na tamte pytania, ale najwyższy czas nabyć trochę ciekawości... tym bardziej, że będąc w mieście od paru tygodni Zanzafaar słyszał już niejedno.
-Kłopoty z żołdem i wyżywieniem, z tego co mi wiadomo, krasnoludzie.- mruknął Zanzafaar. -Miasto dostało w łeb już jakiś czas temu, nie pamiętam z jakiego powodu. Jest po prostu niedobór środków płatniczych i morale podupada. Sądzę, ze straż nie ruszyłaby za tamtymi z rozkazu, są zbyt zdołowani...- dodał. -I nawet sam król by im tego nie wyperswadował. Nie widziałeś ich twarzy, gdy rozmawiałeś z nimi? Każda dyscyplina wreszcie padnie przy takich warunkach...- dodał i westchnął. Znów. *Do diaska...* zganił się sam.
-Kilka rzeczy się rozjaśniło...- wykonał nieznaczny gest ręką. -Pozostała kwestia reszty banitów...-
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: czwartek, 20 lipca 2006, 20:57
Hmm... poczkajcie chwilkę-Grim znowu pogrzebał w szufladzi-o jest to ostatni raport o banitach tu znajdziecie wskazówki. Co do twoich pytań krasnoludzie sami tej sprawy nie możemy załatwić z powodu eee... problemów w kopalni. Jeśli chodzi o Orina to JUŻ wytrzeżwiał i to on będzie waszym przewodnikiem.-Powiedział po czym zapalił fajkę-Aha jeśli chodzi o banitów to nagroda wynosi pięć koron za czerep. Do Orina zaprowadzi was Grunor stoi obok drzwi do mej wierzy. Chyba się ściemnia powiedzćie Grunorowi żeby przydzielił wa łóżka. A teraz wybaczcie mam inne sprawy-powiedział otwierając drzwi i czekając aż wyjdziecie.
Raport:
,,Zbiega ostatni raz widziano przy opuszczonej strażnicy w pobliżu szczytu Gmorok. Zbieg przyłączył się do grupy banitów. Są uzbrojeni i niebezpieczni. Jest ich około tuzina to grupa tego banity ,,Płomienia''. Banici mają krjówkę w jednej z jaskiń w pobliżu strażnicy"
Raport:
,,Zbiega ostatni raz widziano przy opuszczonej strażnicy w pobliżu szczytu Gmorok. Zbieg przyłączył się do grupy banitów. Są uzbrojeni i niebezpieczni. Jest ich około tuzina to grupa tego banity ,,Płomienia''. Banici mają krjówkę w jednej z jaskiń w pobliżu strażnicy"

-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Malacath
Gdy Norsmen doszedł na miejsce zauważył, że dowódca garnizonu właśnie ma jakich gości. Postanowił poczekać, aż skończy z nimi swoje sprawy, w końcu jakiekolwiek maniery posiada, przynajmniej te podstawowe. Razem z nim przy drzwiach stała najemniczka, która pomogła mu przed chwilą rozszyfrować napisy na liście gończym. Nie odezwał się do niej. Pamiętał wszak jej poprzednią reakcję, gdy prosił o pomoc. Nie, nie był urażony jej oschłością, przecież nie był jakąś babą, by obrażać sie o byle co. Po prostu uznał, że po co ma innym ludziom psuć humor. Jeszcze chwilkę, Flaczku, jeszcze chwilkę... powtarzał, gdy oczekiwanie aż poprzednicy z biura dowódcy łaskawie wyjdą niemiłosiernie się wydłużało. Gdy to nastąpiło, zagadał tylko do wychodzących, aby upewnić się czy na pewno dobrze trafił. Moja praca. Czy Moja dojść dobrze? spytał tego, który jako pierwszy wyszedł poza framugę drzwi.
Gdy Norsmen doszedł na miejsce zauważył, że dowódca garnizonu właśnie ma jakich gości. Postanowił poczekać, aż skończy z nimi swoje sprawy, w końcu jakiekolwiek maniery posiada, przynajmniej te podstawowe. Razem z nim przy drzwiach stała najemniczka, która pomogła mu przed chwilą rozszyfrować napisy na liście gończym. Nie odezwał się do niej. Pamiętał wszak jej poprzednią reakcję, gdy prosił o pomoc. Nie, nie był urażony jej oschłością, przecież nie był jakąś babą, by obrażać sie o byle co. Po prostu uznał, że po co ma innym ludziom psuć humor. Jeszcze chwilkę, Flaczku, jeszcze chwilkę... powtarzał, gdy oczekiwanie aż poprzednicy z biura dowódcy łaskawie wyjdą niemiłosiernie się wydłużało. Gdy to nastąpiło, zagadał tylko do wychodzących, aby upewnić się czy na pewno dobrze trafił. Moja praca. Czy Moja dojść dobrze? spytał tego, który jako pierwszy wyszedł poza framugę drzwi.
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Zanzafaar:
Grymas zdziwienia przemknął przez twarz mężczyzny. *Znają przybliżona lokację tych matołów i sami nie ruszą leniwego tyłka... żenada!* pomyślał i skinąwszy głową na pożegnanie opuścił basztę.. i zatrzymał się o grubość dwóch palców przed kobietą z warkoczami. Szybko oparł się o framugę i zręcznie ominął tą niespodziewaną "przeszkodę". -Nie raczyłaś wejść do środka z nami, pani... wybacz, ale nie miałem przyjemności poznać imienia...-
-Nie poznałeś mego imienia, chłopcze, bo ci się nie przedstawiałam- warknęła, choć w jej oczach było widać odrobinę rozbawienia. Zanzafaar uniósł brwi. -Fantazja, miód i marmolada...- mruknął pod nosem przy okazji przesuwając się, by umożliwić innym wyjście. -Rozumiem, że nie masz ochoty zmieniać tego faktu?- zapytał sceptycznie, oczekując lawiny, która zaraz spadnie na niego ze szczytu lodowej góry z warkoczykami. Kobieta uśmiechnęła się jadowicie i odpowiedziała mu od razu: -Czy w dobrym tonie nie jest przypadkiem tak, byś ty pierwszy przedstawił się kobiecie?- mówiąc to skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się plecami o ścianę. Choć była kawałek od niego odsunięta zdawało się, jakby nad nim zawisła... Szeroki uśmiech rozjaśnił twarz młodszego od rozmówczyni mężczyzny. -Przedstawiałem się wewnątrz i widziałem Twój cień koło drzwi, więc musiałaś słyszeć, ale... jestem Zanzafaar - szermierz i obawiam się, że będziesz skazana na moje towarzystwo do czasu aż nie wytrzymasz i nie utniesz mi głowy.- dodał unosząc brew. -Ale jak mi mój ateizm miły postaram się możliwie oddalić te chwilę...-
Kobieta kiwnęła głową, oderwała się plecami od ściany i sztywno wyciągnęła do niego rękę. –Wertha- powiedziała i mocno uścisnęła mu dłoń. Może nawet zbyt mocno, nie przypuszczał, że może mieć aż tyle krzepy. - I nie brudzę swego ostrza byle ścierwem... - dodała z krzywym uśmiechem na ustach. Nie do końca było widać, czy sobie zażartowała czy właśnie wręcz przeciwnie.
-Żadne pocieszenie!- odparł mężczyzna spokojnie. *Nie mogę się doczekać widoku kobiety walczącej z nieumarłym gołymi rękami...*- pomyślał, ale milczał. -Cóż... miło poznać...- dodał i odszedł lekko wstecz, nieznacznie rozcierając dłoń. Krew odeszła z palców...
Grymas zdziwienia przemknął przez twarz mężczyzny. *Znają przybliżona lokację tych matołów i sami nie ruszą leniwego tyłka... żenada!* pomyślał i skinąwszy głową na pożegnanie opuścił basztę.. i zatrzymał się o grubość dwóch palców przed kobietą z warkoczami. Szybko oparł się o framugę i zręcznie ominął tą niespodziewaną "przeszkodę". -Nie raczyłaś wejść do środka z nami, pani... wybacz, ale nie miałem przyjemności poznać imienia...-
-Nie poznałeś mego imienia, chłopcze, bo ci się nie przedstawiałam- warknęła, choć w jej oczach było widać odrobinę rozbawienia. Zanzafaar uniósł brwi. -Fantazja, miód i marmolada...- mruknął pod nosem przy okazji przesuwając się, by umożliwić innym wyjście. -Rozumiem, że nie masz ochoty zmieniać tego faktu?- zapytał sceptycznie, oczekując lawiny, która zaraz spadnie na niego ze szczytu lodowej góry z warkoczykami. Kobieta uśmiechnęła się jadowicie i odpowiedziała mu od razu: -Czy w dobrym tonie nie jest przypadkiem tak, byś ty pierwszy przedstawił się kobiecie?- mówiąc to skrzyżowała ręce na piersiach i oparła się plecami o ścianę. Choć była kawałek od niego odsunięta zdawało się, jakby nad nim zawisła... Szeroki uśmiech rozjaśnił twarz młodszego od rozmówczyni mężczyzny. -Przedstawiałem się wewnątrz i widziałem Twój cień koło drzwi, więc musiałaś słyszeć, ale... jestem Zanzafaar - szermierz i obawiam się, że będziesz skazana na moje towarzystwo do czasu aż nie wytrzymasz i nie utniesz mi głowy.- dodał unosząc brew. -Ale jak mi mój ateizm miły postaram się możliwie oddalić te chwilę...-
Kobieta kiwnęła głową, oderwała się plecami od ściany i sztywno wyciągnęła do niego rękę. –Wertha- powiedziała i mocno uścisnęła mu dłoń. Może nawet zbyt mocno, nie przypuszczał, że może mieć aż tyle krzepy. - I nie brudzę swego ostrza byle ścierwem... - dodała z krzywym uśmiechem na ustach. Nie do końca było widać, czy sobie zażartowała czy właśnie wręcz przeciwnie.
-Żadne pocieszenie!- odparł mężczyzna spokojnie. *Nie mogę się doczekać widoku kobiety walczącej z nieumarłym gołymi rękami...*- pomyślał, ale milczał. -Cóż... miło poznać...- dodał i odszedł lekko wstecz, nieznacznie rozcierając dłoń. Krew odeszła z palców...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: czwartek, 20 lipca 2006, 20:57
Na dziedzińcu zauważyliście że zapadła noc. Gmach stojący na szarej skale, spowity we wszechogarniający świat mrok, sprawiał wrażenie jeszcze bardziej posępnego i niedostępnego niż był w rzeczywistości. Chmury, leniwie toczące się po granatowym nieboskłonie, zasłoniły już dawno księżyce, tak że srebrne nici rzadko przecinały spękane boki murów wieki temu rytych kilofami krasnoludzkich budowniczych. Podszedł do was Krasnolud i powiedział.-Jestem Grunor. Sierżant kazał was zaprowadzić do Orina. Orin jest w kużni. Ale zanim tam wejdziecie musimy was uprzedzić że gościmy tu Kowala Run. Nie ważcie się go obrażać.-powiedział zapalając fajkę i zaciągając się dymem dodał po Estalijsku-Maj presies.-I zaczął iść powoli przez dziedziniec. Idąc rzucił jeszcze-No chodźcie.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Ernst
Krasnolud zaczął się porządnie zastanawiać nad możliwością zatrudnienia się jako sprzątacz. Nie uśmiechała mu się ta praca. Coś mu to cały czas strasznie śmierdziało. Dowódca się wymigiwał od załatwienia tego samemu, w ramach pomocy dał im te hańbę całej krasnoludzkiej rasy, czyli Orina, będzie musiał pewnie współpracować z tym gadającym głupoty facetem w fioletowo-czarno-błękitnym wdzianku i z małomównym magiem (jakbym jeszcze lubił magów ...). Co reszta chętnych do pracy nie była taka zła, najemniczka, po której widać było, że nie narobi w gacie ze strachu na widok broni i pewnie ma łeb lepiej nafaszerowany taktyką walki niż on. Także ten pełen blizn typek, który wyglądał na rodaka Ernsta, będzie pewnie przydatny. *No cóż, pożyjemy zobaczymy, zawsze mogę się wycofać.*
Przechodząc przez drzwi, krasnolud usłyszał pytanie typka z bliznami.
- Praca? Chodź z nami, trochę się spóźniłeś na jakże interesującą i pasjonującą wymianę uprzejmości z tym zacnym dowódcą, ale ciągle nic straconego. Chodź z nami, musimy się naradzić.
Następnie krasnolud z uprzejmością wysłuchał słów Grunora i na koniec zakrzyknął.
- Na brodę Grimnira! Dawno nie miałem okazji zapoznać się z żadnym Kowalem Run. Prowadź czym prędzej to zaszczyt dla mnie spotkać taką osobę.
Krasnolud zaczął się porządnie zastanawiać nad możliwością zatrudnienia się jako sprzątacz. Nie uśmiechała mu się ta praca. Coś mu to cały czas strasznie śmierdziało. Dowódca się wymigiwał od załatwienia tego samemu, w ramach pomocy dał im te hańbę całej krasnoludzkiej rasy, czyli Orina, będzie musiał pewnie współpracować z tym gadającym głupoty facetem w fioletowo-czarno-błękitnym wdzianku i z małomównym magiem (jakbym jeszcze lubił magów ...). Co reszta chętnych do pracy nie była taka zła, najemniczka, po której widać było, że nie narobi w gacie ze strachu na widok broni i pewnie ma łeb lepiej nafaszerowany taktyką walki niż on. Także ten pełen blizn typek, który wyglądał na rodaka Ernsta, będzie pewnie przydatny. *No cóż, pożyjemy zobaczymy, zawsze mogę się wycofać.*
Przechodząc przez drzwi, krasnolud usłyszał pytanie typka z bliznami.
- Praca? Chodź z nami, trochę się spóźniłeś na jakże interesującą i pasjonującą wymianę uprzejmości z tym zacnym dowódcą, ale ciągle nic straconego. Chodź z nami, musimy się naradzić.
Następnie krasnolud z uprzejmością wysłuchał słów Grunora i na koniec zakrzyknął.
- Na brodę Grimnira! Dawno nie miałem okazji zapoznać się z żadnym Kowalem Run. Prowadź czym prędzej to zaszczyt dla mnie spotkać taką osobę.


-
- Marynarz
- Posty: 395
- Rejestracja: poniedziałek, 3 lipca 2006, 15:16
- Lokalizacja: Piździawy Zdrój
- Kontakt:
Na... Naradzić powtarzał po cichu, starając się zapamiętać przed chwilą usłyszane słowo. Dobrze, Moja naradzać się, Moja iść za Twoja. Twoja prowadzić powiedział wesoło. Wiedział, że już niedługo razem z Flaczkiem zabawią się po swojemu, tak jak za dawnych czasów...
Miasto zbudowane z Drewna tworzy się w Lesie
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach
Miasto zbudowane z Kamienia tworzy się w Górach
Miasto zbudowane z Marzeń tworzy się w Niebiosach

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: czwartek, 20 lipca 2006, 20:57
Wchodzicie do kużni widzicie tu mnóstwo broni i pancerzy. Jest tutaj pięciu kowalów i jeden dziwny krasnolud w przepięknym płytowym, zdobionym runami napierśniku. Właśnie coś kuje. Widać na jego twarzy skupienie. Do wykuwacza run podchodzi Orin. Nie ma na nim najmniejszego śladu nietrzeźwości. Po chwili Orin was zauważa i podchodzi.-Witam jestem Orin mam być waszym przewodnikiem. Wyruszamy rano, przygotujcie się, weżcie co tam macie wziąść i stawcie się rano przy bramie. Jakieś pytania?

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Ernst
Krasnolud po przyjrzeniu się z szacunkiem pracy Kowala Runów, zwrócił uwagę na "przewodnika".
- Hola, hola. Jeszcze się nie zgodziliśmy ani na podjęcie tego zadania, ani na przewodnika. Musimy to wszystko na spokojnie obgadać. Prowadź nas do kasyna, trza się naradzić, a wiadomo, że najlepiej sie myśli gdy sie wieczerzuje.
Krasnolud po przyjrzeniu się z szacunkiem pracy Kowala Runów, zwrócił uwagę na "przewodnika".
- Hola, hola. Jeszcze się nie zgodziliśmy ani na podjęcie tego zadania, ani na przewodnika. Musimy to wszystko na spokojnie obgadać. Prowadź nas do kasyna, trza się naradzić, a wiadomo, że najlepiej sie myśli gdy sie wieczerzuje.

-
- Pomywacz
- Posty: 23
- Rejestracja: czwartek, 20 lipca 2006, 20:57
-No dobrze chodźmy.-powidział Orin. -Aha jeżeli chcecie coś kupić zróbcie to teraz-powiedział Orin izaczął patrzyć na kowala run.
Kowal Run:

Kowal Run:

Ostatnio zmieniony czwartek, 27 lipca 2006, 18:49 przez CorKarol, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Ernst
Krasnolud także przyglądał się pracy jednego z nielicznych kowali run. Sztuka ta jest tak rzadka, że już niewielu ich zostało na tym świecie. Wiedział, że największym grzechem i głupotą, ale zarazem najlepszym sposobem na zakończenie żywota (choć może i nie najmniej bolesnym, ale napewno skutecznym) jest przerwanie mu w pracy.
- Ja na razie nie potrzebuję niczego. Ewentualne zapasy się kupi jak już będziemy wyjeżdżać ... Ale możesz mi dać znać gdy szanowny Kowal Runów będzie już wolny i łaskawie będzie chciał zamienić parę słów.
Krasnolud także przyglądał się pracy jednego z nielicznych kowali run. Sztuka ta jest tak rzadka, że już niewielu ich zostało na tym świecie. Wiedział, że największym grzechem i głupotą, ale zarazem najlepszym sposobem na zakończenie żywota (choć może i nie najmniej bolesnym, ale napewno skutecznym) jest przerwanie mu w pracy.
- Ja na razie nie potrzebuję niczego. Ewentualne zapasy się kupi jak już będziemy wyjeżdżać ... Ale możesz mi dać znać gdy szanowny Kowal Runów będzie już wolny i łaskawie będzie chciał zamienić parę słów.

