Był rodowitym Amerykaninem (sam się tak nazywał, jego pradziadek przyjechał do USA z Wielkiej Brytanii sześćdziesiąt lat temu). Jego ciemne, zazwyczaj doskonale ułożone średniej długości włosy, tańczyły w nieartystycznym nieładzie. Niebieskie oczy, do połowy zasłonięte powiekami, dawały znać o wielkim zmęczeniu. Nie można było odmówić Shawnowi wyjątkowo zdrowej cery, jak na czterdzieści lat, które miał na karku. Siedział, a raczej na wpół leżał na wytartym obiciu fotela, marnując ostatnie siły na zachowanie przytomności.
Gdy zobaczył stację benzynową głęboko odetchnął i z uśmiechem na ustach przypomniał sobie „checkpointy” z gier komputerowych.
- Dotarłem do czekpojnta, wygrałem – rozbawił się swoim głupim pomysłem.
Zatrzymał samochód na skraju zajazdu, po czym udał się do bezpłatnej toalety. Zdziwiła go czystość, która na pewno nie przypominała typowego, darmowego WC. Pochylił się nad jedną z ubikacji i zwymiotował.
- Kurwa! – jęknął, żałując swojego czynu, gdy zobaczył zgorszoną panią siedzącą za okienkiem przy wejściu.
Bezsilnie osunął się na klozet i w tej niezbyt przyjemnej pozycji postanowił odpocząć przez chwilę.
Nie wiedział ile czasu minęło od chwili, gdy zasnął, jednak czuł się o niebo lepiej. Wyszedł z toalety, w przejściu ocierając się o jakiegoś Chińczyka. Nienawidził żółtych, lecz pytany o rasizm stanowczo zaprzeczał. Po prostu sądził, że każdy ma swoje miejsce, a „ich” miejsce było w Azji. Wsiadając do samochodu zauważył brak portfela.
- To ten pierdolony żółtek – pomyślał ze wściekłością, po czym wybiegł z samochodu i wrócił do WC. Azjata akurat wychodził z kabiny, nie zwracając uwagi na Shawna. Okazało się to być jego błędem, gdyż po pierwszym ciosie upadł na ziemię. Po kolejnym kopniaku stracił przytomność. Shawn zaczął przeszukiwać mężczyznę z nadzieją odzyskania skradzionego portfela, jednak znalazł tylko parę miedziaków w kieszeni napadniętego.
- A więc wypadł mi gdzieś po drodze... – pomyślał. Nie żałował jednak zbytnio swojego czynu, uważał że i tak się mu należało. - W końcu te gnioty powinny wracać zbierać u siebie ten jebany ryż. – upewnił się w myślach.
Poszedł jeszcze kupić sobie batona i wodę na drogę i udał się w kierunku swojego wysłużonego trabanta. Sprawdził jeszcze koła i silnik, a po dziesięciu minutach był już na trasie. Właśnie rozmyślał o swoim zachowaniu, wiele osób mu mówiło, że jest niemiły, niegrzeczny, nietaktowny oraz agresywny, jednak on wiedział, że bez tych cech wiele by tracił w trudnym życiu w USA. Nie miał po co się zmieniać, bo jak na razie wszystko mu wychodziło... Nie był może bogaczem, ale nie jadł też suchego chleba.
Nagle z zamyślenia wyrwało go szarpnięcie wozu, lecz zanim zdążył się zorientować o co chodzi, jego samochód po pięciu koziołkach wylądował do góry nogami na skraju szosy. Uwięziony w pasach, wisiał w siedzeniu z głową w dół. Nie mógł nawet zadzwonić po pomoc, więc czekał z nadzieją, aż ktoś będzie przejeżdżał tą zapomnianą trasą i mu pomoże. Zapach cieknącej benzyny przyprawiał go o dreszcze i przywoływał nieprzyjemne myśli.
Nagle usłyszał warczenie silnika, potem trzask zamykanych drzwi, i szybkie kroki zbliżające się w jego kierunku. Obrócił głowę w lewo i napotkał wzrok mieszkańca Chin z rozbitym nosem i ogromną śliwą pod okiem. ”Żółtek” natychmiast się odwrócił i poszedł do swojego samochodu. Zatrzasnął drzwi i odjechał z piskiem opon. Shawnowi zdawało się, że słyszy jak Chińczyk krzyczy przez okno ”skurwysyn” po czym BMW schowało się za zakrętem.
Dziesięć minut później powstała nie wiadomo skąd iskra spowodowała gwałtowną eksplozję. Ogromny huk odbijał się echem w czaszce Shawna. Gdy otworzył oczy, deska klozetowa przypomniała mu, gdzie się znajduje. Z łomoczącym sercem wyszedł z kabiny trącając przy tym jakiegoś Azjatę.
- Przepraszam bardzo. – powiedział uprzejmie w jego stronę, kierując swe kroki do samochodu...
------------------------------------------------------------------------------------
Zamieściłem to na innym forum, ale to był błąd bo tam poziom jest tak przykry, że naprawdę aż wstyd mi tego, że tam właśnie to opublikowałem.
Gdyby skomentowała to Wilczyca lub Eglarest bylbym w niebie, bo widać, że wiedzą, co czynią
