No to ja poproszę o karty postaci i możemy spróbować kontynuować Ale dopiero w czwartek za tydzien bo od jutra mnie nie ma
EDIT
chociaż, mogę napisać 1 posta na próbę, ale kontynuacja w czwartek następny Będę miał problem, bo sam też chcę grać, ale jakoś to rozwiążę ;]
Z głośników rozlega się znajomy głos "sekretarki" generała: Sekcja 13, grupa Omega. Czyngis-Han, prosimy o przybycie do sali kontrolnej. Copier, zostałeś przydzielony do oddziału, - tu słychać lekkie parsknięcie, jakby ze śmiechu - aby odnaleźć Spider-Mana. Weź ze sobą co potrzebujesz i spotkaj się z drużyną - tu już słychać wyraźny śmiech - w hangarze. Thems, Mike-o, Nadir i Darkman, jak najszybciej ruszczie się do sali treningowej, mamy dla was nowy program do walki do przetestowania. Podobno ciekawy.
Wyraźnie słychać i widać, że wasza grupa jest chwilowo niedoceniana i lekceważona. Ludzie przechodzący obok spoglądają na was spod czoła z zabójczą dawką ironii.
[Proszę nie pisać posta pod postem, scaliłem. - dop. fds]
- Co to miało być, co? Myśleliście że nie słyszałem? Słyszałem dokładnie!!!- wrzasnął w kierunku najbliższego głośnika i dopiero po chwili zorientował się, jak to musiało głupio wyglądać. Zaciągnął się jeszcze raz i wyrzucił niedopałek gdzieś pod ścianę.
- Żegnam panów i życzę szczęścia w waszych zadaniach. Mnie na pewno będzie potrzebne...- rzekł do reszty swojej drużyny i udał się do magazynu, tam poprosił o wydanie zestawu medycznego (na wszelki wypadek, bo nie liczył, że Spider-Man może zranić któregoś z agentów). Po chwili zastanowienia zapytał jeszcze, czy może dostać paczkę fajek, albo najlepiej dwie.
Lekko zawahał się przechodząc obok zbrojowni i w końcu pobrał stamtąd 2 Beretty. W końcu trzeba być przygotowanym na wszystko...
Potem poszedł wreszcie do hangaru. Miał nadzieję, że nie przydzielili mu jakichś idiotów czy harcerzyków, jakich nieraz widywał na szkoleniach.
uuu juz nie pamietam co tam nazmyslalem w karcie.. wez aleksa pomecz zeby ci podeslal... moze jeszcze ma
Nadir Ech... Jak zwykle wszystko jest inaczej... Ale przynajmniej mam spokoj.. rosjanin spokojnie szedl do sali treningowej, pograzony w myslach.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
- No tak... a już myślałem, że koniec treningów.
Zrezygnowany powlókł się w kierunku sali treningowej. Idąc powoli pomyślał że może wartoby jednak wpaść do zbrojowni. Jak pomyślał, tak zrobił i poprosił o glocka z dodatkowym magazynkiem oraz jakieś dłuższe ostrze (nóż, miecz). Jak tylko wziął broń poprawił się mu humor.
Mam tylko kartę Copiera i Darkmana. CoB, postaci nie dostałem na razie. Hose15 - wyślij mi karte to chociaż jakiś twórczy koniec postaci wymyślę ;] A o karte Nadira się zapytam ;P I oczywiście do czwartku mnie nie ma ;]
Copier
Wchodzisz do zbrojowni i widzisz 2 agentów. Przedstawiają się jako William i Walter. W tym samym momencie z głośników w hangaru znowu słyszysz drwiący śmiech.
-Oto agenci Walter i William. Są w naszej organizacji od wczoraj, ale wierzymy w ich inteligencję, bo o zdolnościach nie ma co mówić. Idźcie do garażu nr. 3. Czeka tam na was wasz pojazd. O ile pamiętam to załatwiliśmy wam czarnego Hummera.
Walter - Nie zdążyliśmy się jeszcze przedstawić, a ta sekretarka już gada... Więc, jesteśmy braćmi i ten śmiech u sekretarki jest spowodowany próbami poderwania jej przez mojego brata. Zdecydowanie jest załamany, więc lepiej nic do niego nie mów... Nie wiem jak może zareagować, od dzieciństwa jest trochę agresywny...
Czyngis - Han
W sali kontrolnej wita cię profesor Newman, jeden z lepszych w SHIELD. Bez zbędnego gadania przydziela ci komputer 269, na którym musisz kontrolować poczynania Copiera i jego pomocników (dajesz im wskazówki, wysyłasz potrzebne informacje itp. Możesz trochę improwizować ). Jak tylko włączyłeś komputer, prof. Newman oddalił się do swoich obowiązków.
Reszta
Wkraczacie do sali treningowej. Za szklaną ścianą widzicie ogromną kopułę pokrytą jakimś metalem. Niektórym na myśl przychodzi obraz sali treningowej w instytucie Xaviera. Nagle z kopuły ktoś wychodzi.
- Pułkownik Buck, miło mi was poznać grupo... A tak, Omega. Przygotowaliśmy dla was specjalny program treningowy, który was co nieco zajmie, dopóki... Copier nie potrzebuje wsparcia. No więc, na co czekacie? Przygotować sprzęt i jazda do środka!
Najwyraźniej pułkownik nie zdawał sobie sprawy jak bardzo było widać, iż potrzebne informacje wyczytywał z kartki. Wszyscy ze sprzętem wkraczają do środka.
Michajil Tigrow Nie dość że nas lekceważa to jeszcze przydzielaja nam jakiegoś pułkownika, ktory tu jest tylko dlatego, że dziadek był znany.. Po co ja sie dałem w to wciągnąc... Trzeba było uciec z tej budowy po tym wypadku i żyć spokojnie.. Ech... Trudno.. Czasu cofać nie umiem... Ale umiem dużo innych rzeczy i udowodnie, że jestem przydatny. Michajil mowił do siebie w myslach. Nie wiedział czego ma dotyczyć trening, więc wział tylko to co mogło byc przydatne- 2 beretty. Wiecej chyba sie nie przyda... zamruczał do siebie i wszedł do sali.
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
- Też tak mam, jak rano nie wypije kawy- powiedział do Waltera, po czym spojrzał jeszcze, czy wszystko wziął ze sobą. Idąc do garażu próbował zacząć typową, przyjacielską rozmowę. Nie był w tym najlepszy, ale czuł, że ktoś powinien zacząć, a bracia WW nie kwapią się do tego. W końcu teraz mieli razem pracować, wypadałoby zamienić przynajmniej ze dwa zdania.
- Więc... jesteście tu od wczoraj? To znaczy że co? Tak po prostu przychodzicie do S.H.I.E.L.D., a następnego dnia rzucają was na Spider-Mana? To nieźle wróży waszej karierze...
Mężczyzna podziękował skinięciem głowy doktorowi Newmanowi. "Ale durny palant... Jak można chcieć siedzieć ciągle przed komputerem i obserwować tą parodię..." - myśli Steva znowu unosiły go w sferę, gdzie uważał się za "lepszego od innych".
Uruchomił komputer nr... 269... Ta cyfra coś mu przypominała, teraz jeszcze nie wiedział co... ale czuł, że umknęło mu coś bardzo ważnego... Nerwowo zawiercił się w krześle. Rozglądnął się po sali i ujrzał automat z kawą, za rzędami komputerów. Szybko do niego podszedł i drżącymi rękami wrzucił monetę... Włożył ją do środka, a ona poleciała i wywołała suchy trzask urządzenia spustowego. W tym momencie w zachowaniu już lekko rozkojarzonego naukowca nastąpiła istotna zmiana. Skulił się w sobie i złapał za głowę. Teraz w głowie pojawiały mu się miliony nic nie znaczących cyfr i liczb... a jego widzenie zakończyło się... - Nic Panu nie jest? - usłyszał głos, głos dochodzący gdzieś z oddali. Szybko pozbierał się w sobie... dźwięk nalewającej się kawy jeszcze go niepokoił. Spojrzał z dołu, zza przekrzywionych okularów, już bez złośliwego uśmieszku na osobę, która przed chwilą zadała mu pytanie... Ujrzał małą kobietę, która miała góra metr sześćdziesiąt, stojącą nad nim... Jej twarz widział jak poprzez mgłę, nie mógł stwierdzić, czy jest piękna... Jedynie jej identyfikator kłuł go w oczy numerem identyfikacyjnym - AM5721. Pytanie dobiegło znowu: - Nic się nie stało? Może wezwę służby medyczne... - Kobieta po pytaniu zaczęła popadać w pewien rodzaj strachu, zawyżając głos w niebezpieczne rejony... Czyngis, powoli z westchnieniem uniósł się i starając się zmusić ciało do posłuszeństwa całą swoją wolą, powiedział do kobiecej postaci przez zaciśnięte zęby: - Nnie nic się nie stało. Proszę mnie zostawić!
Sięgnął drżącą ręką po kubek z kawą i starając się nie zważać na wzrok kobiety odszedł na swoje stanowisko komputerowe... Nie widział, że przez drżenie ręki połowa zawartości jego naczynia znalazła się już na podłodze... co nie umknęło tej małej kobiecie... Ale z westchnieniem i ona odeszła gdzieś w głąb pomieszczenia, nawet zapominając o tym, że sama także przyszła po kawę...
Czyngis usiadł na swoim miejscu. Wzrok już mu się wyostrzył, jedynie czuł się trochę dziwnie... Nie wiedział co się mu stało, ale po kilku chwilach zrezygnował z rozpatrywania tej sprawy. Żył chwilą, nie obchodziło go to, co się działo kiedyś. Znowu z drwiącym uśmieszkiem podwójnym kliknięciem uruchomił mikrokamery ukryte w ciuchach Waltera, Williama i Copiera. Przy tym od razu włączył trzy mikrofony, przez co mógł z nimi rozmawiać. Założył słuchawki i złapał do ręki kawę. Popijając ją, pooglądał przez kamery obraz widziany przez trójkę mężczyzn. Byli zapewne w jakimś hangarze... Nagle w tym hangarze rozległ się głos jakiejś paniusi mówiący...
Czyngis nie zwracał zbytnio uwagi na to co mówi paniusia, ale jego uszom nie umknęły słowa Waltera: - Więc, jesteśmy braćmi i ten śmiech u sekretarki jest spowodowany próbami poderwania jej przez mojego brata. - Czyngis na to przygryzł wargi... "Źle, bardzo źle... To głupota posyłać braci na akcję... Za duże pokrewieństwo, za dużo zobowiązań... Na nich nie mam co liczyć..."
Słowa o podrywaniu sekretarki pominął chwilą milczenia, bo dla niego miłość nie miała już od dawna sensu, a doprowadzała do zobowiązań... Oznaczała ludzi słabych i głupich, niezdolnych to wyścigu we współczesnym świecie.
Steve dopił kawę do końca i omal się nie zakrztusił. Nagle nadszedł przekaz z kamery policyjnej, wyraźnie widział na nim Spider-mana, wchodzącego do banku, do którego wdarli się jacyś rabusie. Pod przekazem był adres: Harnington Street 37
Przekaz pochodził sprzed dziesięciu minut. Steve spojrzał na mapę, wiedział, że pająk już dawno musi poruszać się w innym kierunku... Wpadł na genialny plan! Jeszcze raz spojrzał na mapę, znalazł połączenie z policją, chwilę z nimi porozmawiał i połączył się z bohaterami w bunkrze... Miał nadzieję, że w ich słuchawkach rozlegnie się jego głos: - Ja bym na waszym miejscu ptaszki, proponował zaimprowizować napad na bank Narodowy w centrum... Pajączek na pewno przybędzie!
Czyngis - chan uśmiechnął się do siebie, ale uśmiech zdusiło mu spojrzenie na numer stanowiska. Kwaśno przyglądał się monitorowi i czekał...
Ostatnio zmieniony czwartek, 22 czerwca 2006, 15:27 przez CoB, łącznie zmieniany 1 raz.
możecie mi już powiedzieć, co sądzicie o moim prowadzeniu sesji
Copier
Nastała chwila milczenia. Na czole Waltera widać, iż głęboko nad czymś myśli. Po chwili odzywa się.
- Nie mam pojęcia... Ale rzeczywiście - to jest dziwne. Dopiero zaczynamy a już dostaliśmy poważną misję... Mógłbym tu się pośmiać, powiedzieć że to dlatego, że jesteśmy najlepsi, ale to poważne pytanie. Nie wiem, przecież nie mamy...
Nagle Walter urywa i staje w miejscu. W jego szeroko otwartych oczach widać strach. Po raz pierwszy odzywa się William:
-Walt... My chyba jednak mamy moce... Pamiętasz? 7 lat temu...
Walter nie odzywa się. Zmierza dalej, wsiada do przydzielonego wam Hummera i odpala silnik, którego warkot roznosi się po całym garażu. Nagle otrzymujecie wiadomość od Czyngis-Hana, która dotarła ze sporym opóźnieniem. Nikt się nie odzywa, ale wszyscy wiedzą co robić - trzeba "napaść" na bank.
Czyngis-Han
Przysłuchujesz się całej rozmowie, którą jesteś całkiem zainteresowany. Jakie moce mogą mieć bracia WW? Rozmyślając nad tym nagle do głowy wpada ci pomysł - przecież jesteś jedną z uprzywilejowanych osób w SHIELD. Masz dostęp do komputera, całej sieci i sporo wiesz o informatyce. Czemu by się nie włamać i nie dowiedzieć o co chodzi? Nagle twoje rozmyślania przerywa wyskakujące okienko. Ktoś odezwał się do ciebie za pomocą Messengera. Z lekką niechęcią włączasz rozmowę. Widzisz wiadomość od pracownika AM5721. "cześć, pamiętasz mnie? Co ci się stało tam pod automatem?..."
Reszta
Wkraczacie do środka sali. Chwilę czekacie, ale nic się nie dzieje. Nagle spod płytek, którymi obłożona jest cała kopuła wysuwają się wszelkiego rodzaju przeszkody oraz bronie. Młoty, piły, działa laserowe, kolce i inne zabójcze rzeczy. Z jednych drzwi wychodzą roboty z systemem maskującym. Zanim zrozumieliście co się dzieje działa zdążyły już oddać pierwszą serię. Wszyscy odskakiwali, kładli się, aby uniknąć laserowych wiązek - wszyscy z was byli do tego przygotowywani przez okres próbny. A jednak, jeden z was nie zdążył zareagować. Thems stojący zszokowany na środku, jak przy spowolnieniu widział, jak jedna z wiązek przeszywa jego brzuch... Jego ciało opada na ziemię. Jeden z robotów zabiera ciało, a z głośników wydobywa się głos pułkownika.
- No cóż. Szkoda. Zdarza się. Koniec treningu, macie zadanie. Jedziecie za Copierem i jego współpracownikami. Dopilnujcie, żeby nie narobili jakiegoś bigosu - mają jakiś plan i lepiej ich przypilnować. Ruszajcie, nie ma czasu na opłakiwanie kolegi!
Jak dla mnie calkiem calkiem... Masz moja karte czy napisac ci w rekrutacji?
Michajil Tigrow
Rozejrzal sie po sali. Spojrzal na kolege ktory byl za wolny. Wzruszyl ramionami. Nie byl zbytnio zwiazany z tymi ludzmi. Chcial tylko spokoju. Mial wystarczajaco swoich problemow z rosyjska KGB zeby sie przejmowac problemami SHIELD. Wyszedl z sali. Chcial odlozyc pistolety, ale pomyslal ze moga sie przydac w czasie akcji. Schowal je za pasek i poszedl do punktu odpraw. (bo chyba tam maja sie skierowac przed wyjazdem.. inaczej nie bede wiedzial jaka misja i gdzie jest copier )
Czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i bawię się kamykami. Ale pewnego dnia nauczę się po nim żeglować.
Przysłuchując się z zaciekawieniem rozmowie, Steve, oparł się jedną ręką na biurku. W drugą złapał pióro i zaczął od niechcenia bazgrać po kartce leżącej obok monitora. "SHIELD jest naprawdę dziwną organizacją... dlaczego nie powiedzieli mi wszystkiego, skoro ja muszę zajmować się tymi dzieciakami... Ale pewnie chcą mnie wypróbować..." Czyngis starał się usprawiedliwić swoją ciekawość - choć nie do końca bezpodstawnie. Szybkie kliknięcie, jeszcze jedno i już był w bazie danych... Zanim zrobił kolejny krok, wyciągnął lufkę i papierosa. Wolnym ruchem odpalił go od zapałki - nie używał zapalniczki. Jak przy rytuale zaciągnął się powoli, z widoczną przyjemnością. Dym przysłonił mu monitor, jednak tytoń zadziałał zadziwiająco na jego organizm. Myśli zaraz się rozjaśniły. Steve położył palce na klawiaturze komputera i niczym mistrz - pianista zaczął wystukiwać kod, by móc się włamać do głównej bazy danych. Z uwagą przypatrywał się monitorowi... Dla realnego świata wyłączył się w ogóle. Chociaż nie był dobrym informatykiem, kierował się intuicją... trochę więcej zabierało mu to czasu, często gubił trop, ale czuł, że jest coraz bliżej... Palce na klawiaturze zaczęły rozmazywać się w smugi, dla ludzkiego oka nierejestrowalne. Pot wystąpił na czoło naukowca... W końcu... dotarł! Zostało przed nim ostatnie zabezpieczenie. Nagle podniósł ręce z klawiatury, wyłamał palce i gwałtownie spuścił je na klawisze...
Wtem odrzuciło go od komputera, jakby coś z monitora poraziło go gromem. Szybko, bezwolnie myśląc, powyłączał wszystkie okienka, bo messenger coś mu wyświetlił... Wystraszył się, że został namierzony i pewnie skończy już swoją karierę w SHIELD. Wrócił z powrotem do punktu wyjścia i ze strachem otworzył wiadomość... Wstrzymał oddech, serce tłukło mu się w piersi jak szalony szczur w klatce...
Po otworzeniu wiadomości i przeczytaniu jej oraz ujrzeniu od kogo przyszła, Steve w bezwolnej wściekłości uderzył z całej siły rękami w blat biurka, przy którym siedział. Zagryzł wargi, spojrzał na okienko i już chciał je wyłączyć, kiedy to kolejny pomysł przyszedł mu do głowy... "Cześć! Nic wielkiego się nie stało, zasłabłem, potrzebowałem kawy..." - odpisał szybko Czyngis, po czym nie dając nawet chwili na kolejne zdanie wysłał następną wiadomość: "Jak już rozmawiamy, to się przywitam, jestem Steve Kovalsky. Zajmuję się sprawą ze Spider - Manem, a Ty?"
Czekał ze złośliwym uśmiechem na słowa AM5721. Dopalił spokojnie papierosa i doszedł do wniosku, że wykorzysta tę kobietę - która zapewne była dobrym informatykiem, by dowiedzieć się czegoś więcej na temat organizacji.
Przy tym jeszcze sprawdził co się dzieje z Copierem i resztą, a jako, że miał podzielną uwagę, powiedział jeszcze do mikrofonu (w tym samym czasie co pisał do AM5721): - Tak, chłopcy... Ja was znam, wy mnie nie. Możecie mi mówić Steve, a jak chcecie to krócej - Chan. Od tej chwili to ja się wami opiekuję owieczki, cały czas widzę co robicie dzięki mikrokamerom ukrytym w waszych ciuchach. Tylko ich nie zgubcie! Słuchawki, które macie w uszach umożliwiają nam kontakt, to pewnie wiecie... Może pochwalicie się waszymi mocami? Bo to przydałoby mi się, przy opracowywaniu planu pojmania Spider-Mana... Przy tym radzę wam, żebyście dorwali ze zbrojowni żelazne sieci, albo porządny klej na pajączka...
Czyngis odczekał kilkanaście sekund aż wiadomość dotrze patrząc przy okazji na wiadomości od AM5721...
Spojrzał ciało obojętnie, po czym wrócił do otrzepywania swojego poszarpanego i przypalonego właśnie ubrania z kurzu.
-"Nowe ciuchy....... muszę iść się przebrać, przecież tak nie wyjdę 'do ludzi' "
Wybiegł "na przyśpieszeniu" z sali prosto do swojej kwatery. Błyskawicznie się przebrał i równie prędko udał się do sali odpraw.