[Neuroshima] (Duża rekrutacja!) Wspólny Wróg.

-
- Majtek
- Posty: 105
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 21:07
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Świat Wynurzony

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Frank
-Wybacz- powiedział szczur do strażnika- wariuje już przez tą walkę, ale mam przeczucie, ze stanie się tu coś niebezpiecznego, coś mi mówi, ż eludzie powinni stąd uciec, podobno na północy widziano molocha
-Wybacz- powiedział szczur do strażnika- wariuje już przez tą walkę, ale mam przeczucie, ze stanie się tu coś niebezpiecznego, coś mi mówi, ż eludzie powinni stąd uciec, podobno na północy widziano molocha
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów

-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
BLACKSoul:
Helmut zamyślił się: "Przede wszystkim musimy odtransportować w jakieś bezpieczne miejsce ojca i Hansa. A co do ludzi, chyba wszyscy są przy bramie. Zaraz zaraz, w budynku powinni być Ice i ten drugi, Jack mu jest? Skoczę po nich, i przy okazji poszukam tego, czego potrzebujesz. Proszę, czuwaj przez ten czas nad nimi." Wskazał na ojca, brata i kierowcę. Baron i kierowca właśnie opatrzyli nieprzytomnego Hansa i położyli go w limuzynie.
Kloner:
Żołnierz roześmiał się. Frank to przeczuwał. Strażnik nie wyglądał na rozgarniętego, ale nawet kompetny frajer nie uwierzyłby w Molocha w F.A. "Co ty, jakiś szaman jesteś? Co brałeś? Chłopie, Moloch w Federacji? Ale lepiej chodźmy do barona, on powie, co robić. Postaram się po drodzie zebrać paru ludzi." I rzeczywiście, ciągnie swój do swego. Do strzażnika i Franka dołączyło czterech mężczyzn, wychodzących kolejno z domów. Byli wystraszeni, uzbrojeni w pałki i widły, jeden miał dwururkę. Grupa ruszyła w stronę rezydencji barona. Nagle z ciemności wyłoniła się jakaś postać. Był to Wranley. Jego garnitur był podarty, włosy rozczochrane, był spocony i zgubił kapelusz. Wiedząc, że wszyscy patrzą na niego ze zdumienem, mruknął tylko: "Żadnych pytań. Prowadźcie do barona."
W magazynie:
Youki doparł Max'owi " Tak, tak, to mieszkanie Youki'ego. Tu bezpiecznie. Tylko te przeciagi... ".
Nagle drzwi zaskrzypały i ktoś wbiegł do magazynu. Po chwili usłyszeli głos Morgana: "Martin? Matt? Mike? Max? Chłopaki? Jesteście tu?"
Helmut zamyślił się: "Przede wszystkim musimy odtransportować w jakieś bezpieczne miejsce ojca i Hansa. A co do ludzi, chyba wszyscy są przy bramie. Zaraz zaraz, w budynku powinni być Ice i ten drugi, Jack mu jest? Skoczę po nich, i przy okazji poszukam tego, czego potrzebujesz. Proszę, czuwaj przez ten czas nad nimi." Wskazał na ojca, brata i kierowcę. Baron i kierowca właśnie opatrzyli nieprzytomnego Hansa i położyli go w limuzynie.
Kloner:
Żołnierz roześmiał się. Frank to przeczuwał. Strażnik nie wyglądał na rozgarniętego, ale nawet kompetny frajer nie uwierzyłby w Molocha w F.A. "Co ty, jakiś szaman jesteś? Co brałeś? Chłopie, Moloch w Federacji? Ale lepiej chodźmy do barona, on powie, co robić. Postaram się po drodzie zebrać paru ludzi." I rzeczywiście, ciągnie swój do swego. Do strzażnika i Franka dołączyło czterech mężczyzn, wychodzących kolejno z domów. Byli wystraszeni, uzbrojeni w pałki i widły, jeden miał dwururkę. Grupa ruszyła w stronę rezydencji barona. Nagle z ciemności wyłoniła się jakaś postać. Był to Wranley. Jego garnitur był podarty, włosy rozczochrane, był spocony i zgubił kapelusz. Wiedząc, że wszyscy patrzą na niego ze zdumienem, mruknął tylko: "Żadnych pytań. Prowadźcie do barona."
W magazynie:
Youki doparł Max'owi " Tak, tak, to mieszkanie Youki'ego. Tu bezpiecznie. Tylko te przeciagi... ".
Nagle drzwi zaskrzypały i ktoś wbiegł do magazynu. Po chwili usłyszeli głos Morgana: "Martin? Matt? Mike? Max? Chłopaki? Jesteście tu?"
Hakuna matata!

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Marcus
- Jesteście cali? - podszedł klecha do ojca, brata Helmuta i kierowcy. - W waszej okolicy jest pełno mutantów. Jedni prawie zabili mojego przyjaciela, a teraz o mało co nie zabili was. Powinniście się z nimi rozprawić raz na dobre. Tak będą ciągle wracać, wiem coś o tym...
Marcus próbował udawać spokojnego i opanowanego, ale cały był zdenerwowany. Nie lubił walczyć z mutantami, kojarzyły mu się z Szatanem i biblijnymi diabłami. Wolał już walczyć z maszynami, chociaż były bardziej wymagającymi przeciwnikami. W dodatku ta rana na ręku. Zaciekawiony kanałami pod rezydencją klecha zapomniał o bólu, ale teraz znów dał o sobie znać.
- Jesteście cali? - podszedł klecha do ojca, brata Helmuta i kierowcy. - W waszej okolicy jest pełno mutantów. Jedni prawie zabili mojego przyjaciela, a teraz o mało co nie zabili was. Powinniście się z nimi rozprawić raz na dobre. Tak będą ciągle wracać, wiem coś o tym...
Marcus próbował udawać spokojnego i opanowanego, ale cały był zdenerwowany. Nie lubił walczyć z mutantami, kojarzyły mu się z Szatanem i biblijnymi diabłami. Wolał już walczyć z maszynami, chociaż były bardziej wymagającymi przeciwnikami. W dodatku ta rana na ręku. Zaciekawiony kanałami pod rezydencją klecha zapomniał o bólu, ale teraz znów dał o sobie znać.

-
- Majtek
- Posty: 105
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 21:07
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Świat Wynurzony

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:


-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
BLACKSoul
Hans był nieprzytomny. Baron oderwał wzrok od rannego syna i poiwedzaił: "Tak, porządek. Muszę zatrudnić jakiś łowców. Znaleźć wioskę i zniszczyć." Mruczał. Nerwowo grzebał po kieszeniach. Widząc to keierowca wyciągnął trzy skręty z kieszeni i poczęstował barona. "To nie cygara, ale zawsze coś." Uśmiechnął się. Chciał poczęstować Marcusa, ale baron wstrzymał go ruchem dłoni. Pamiętał.
Z budynku wyszedł Helmut, prowadząc jakąś wyszarpującą się postać. Ową postacią okazał się niski, pogarbiony mężczyzna około pięćdziesiątki, w białym kitlu i z okularami na nosie. Gość był nerwowy krzyczał: "Zdrada! Zdrada! Na pewno to ich sprawka!" Helmut nie zwracał na niego uwagi, powiedział do ojca i Marcusa: "Zniknęli. Doktorek mówi, że uciekli z jakimś dzikusem i wilkiem starym korytarzem". Podał Marcusowi latarkę i pięć nabojów do Spasa. "Nic więcej nie znalazłem." Powiedział.
W magazynie:
Po chwili przbiegł do nich Morgan. Był spcony i wystraszony: "Mutasy w ruinach!" Wychrypiał. "Cała banda, z dwudziestu. Czegoś szukają!".
Słysząc to Youki Padł na ziemię i dygocąc szeptał: "Oni przyszli! Przyszli po Youkiego! Zabiją!".
Morgan odsapnął i powiedział: "A Jack jeszcze nie wrócił ze wzgórza! Mam nadzieję, że ma tyle oleju w głowie, że się schowa." Ice drgnął i zaczął czujnie się rozglądać.
Hans był nieprzytomny. Baron oderwał wzrok od rannego syna i poiwedzaił: "Tak, porządek. Muszę zatrudnić jakiś łowców. Znaleźć wioskę i zniszczyć." Mruczał. Nerwowo grzebał po kieszeniach. Widząc to keierowca wyciągnął trzy skręty z kieszeni i poczęstował barona. "To nie cygara, ale zawsze coś." Uśmiechnął się. Chciał poczęstować Marcusa, ale baron wstrzymał go ruchem dłoni. Pamiętał.
Z budynku wyszedł Helmut, prowadząc jakąś wyszarpującą się postać. Ową postacią okazał się niski, pogarbiony mężczyzna około pięćdziesiątki, w białym kitlu i z okularami na nosie. Gość był nerwowy krzyczał: "Zdrada! Zdrada! Na pewno to ich sprawka!" Helmut nie zwracał na niego uwagi, powiedział do ojca i Marcusa: "Zniknęli. Doktorek mówi, że uciekli z jakimś dzikusem i wilkiem starym korytarzem". Podał Marcusowi latarkę i pięć nabojów do Spasa. "Nic więcej nie znalazłem." Powiedział.
W magazynie:
Po chwili przbiegł do nich Morgan. Był spcony i wystraszony: "Mutasy w ruinach!" Wychrypiał. "Cała banda, z dwudziestu. Czegoś szukają!".
Słysząc to Youki Padł na ziemię i dygocąc szeptał: "Oni przyszli! Przyszli po Youkiego! Zabiją!".
Morgan odsapnął i powiedział: "A Jack jeszcze nie wrócił ze wzgórza! Mam nadzieję, że ma tyle oleju w głowie, że się schowa." Ice drgnął i zaczął czujnie się rozglądać.
Hakuna matata!

-
- Majtek
- Posty: 105
- Rejestracja: sobota, 11 marca 2006, 21:07
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Świat Wynurzony

-
- Bombardier
- Posty: 700
- Rejestracja: wtorek, 1 listopada 2005, 15:50
- Numer GG: 9383879
- Lokalizacja: Preczów :P
- Kontakt:
Mat:
Zdenerwowany Mat spakował śpiwór i pociągnął łyk z piersiówki. Następnie podniusł karabin, odbezpieczył i przeładował.
- Dobra, powiedzmy, że wierze w tych waszych mutantów. Czekamy na nich tutaj, czy idziemy zapolować??
Zdenerwowany Mat spakował śpiwór i pociągnął łyk z piersiówki. Następnie podniusł karabin, odbezpieczył i przeładował.
- Dobra, powiedzmy, że wierze w tych waszych mutantów. Czekamy na nich tutaj, czy idziemy zapolować??

(\ /)
( . .)
c('')('')
This is Bunny. Copy and paste bunny into your signature to help him gain world domination.


- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Marcus
- Dobrze, przyda mi się każdy nabój. W razie czego mam jeszcze miecz. Schodzę do kanałów, będę podążał tropem tych mutantów. Jeśli są jacyś ludzie, niech idą ze mną. W grupie mamy większe szanse.
- A kim jest ten mężczyzna? - zapytał zaciekawiony Marcus, patrząc na nerwowego gościa w okularkach.
- Dobrze, przyda mi się każdy nabój. W razie czego mam jeszcze miecz. Schodzę do kanałów, będę podążał tropem tych mutantów. Jeśli są jacyś ludzie, niech idą ze mną. W grupie mamy większe szanse.
- A kim jest ten mężczyzna? - zapytał zaciekawiony Marcus, patrząc na nerwowego gościa w okularkach.

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

-
- Marynarz
- Posty: 392
- Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 08:22
- Lokalizacja: Prosto z trzewi molocha!
- Kontakt:
gomena - sai! Byłem na dalekim wyjeździe i nie mogłem odpisywać
Do youkiego odnoszę się oczywiście przyjaźnie i próbuję go uspokoić. Przy okazji dyskretnie patrzę co on tak właściwie ma przy sobie. Ale nie macam go po kieszeniach, jedynie oglądam. Jak skończę to mówię:
-Nie wiem, czy ci mutanci są mocno uzbrojeni, ale jak się tutaj dobrze ufortyfikujemy to sądzę że mielibyśmy większe szanse na wygraną. Oczywiście jakby nas odnaleźli. Jeśli to nie nas szukaja, to pewnie zostawią w spokoju. Zresztą, nie bardzo rozumiem, biorąc pod uwagę naukę genetyczną, to ci tak zwani mutanci nie mogą być groźni. Pewnie są to tylko zdeformowani biedacy, którzy tylko wyglądają strasznie... Tak naprawdę to tylko biedni, schorowani na chorobę popromienną ludzie, pomyślcie o tym!
Do youkiego odnoszę się oczywiście przyjaźnie i próbuję go uspokoić. Przy okazji dyskretnie patrzę co on tak właściwie ma przy sobie. Ale nie macam go po kieszeniach, jedynie oglądam. Jak skończę to mówię:
-Nie wiem, czy ci mutanci są mocno uzbrojeni, ale jak się tutaj dobrze ufortyfikujemy to sądzę że mielibyśmy większe szanse na wygraną. Oczywiście jakby nas odnaleźli. Jeśli to nie nas szukaja, to pewnie zostawią w spokoju. Zresztą, nie bardzo rozumiem, biorąc pod uwagę naukę genetyczną, to ci tak zwani mutanci nie mogą być groźni. Pewnie są to tylko zdeformowani biedacy, którzy tylko wyglądają strasznie... Tak naprawdę to tylko biedni, schorowani na chorobę popromienną ludzie, pomyślcie o tym!

-
- Marynarz
- Posty: 381
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:31
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: z buszu :)
- Kontakt:
W magazynie:
Youki zaczął dygotać. "Youki był wczoraj w ich wioska. Wziął jedzenie. Ale na pewno nie tego szukają, na pewno! Oni tu przychodzili często, szukają wejścia! Wejścia do kanały!".
Mike dokładnie przyjżał się Youkiemu. Ubrania Youki'ego były tak pobrudzone, poszarpane i i zużyte, że trudno by było w ogóle powiedzieć, w co Youki jest ubrany. Nie miał żadnej broni palnej, ale z kieszeni wystawał mu scyzoryk. Nic więcej Youki nie miał na sobie.
Morgan nie wytrzymał. Cicho warknął do Mike'a : "Biedacy! Też coś! To potwory wychodowane przez Molocha, a jak jeden z drugim wrazi ci jakąś włócznię czy maczugę między twoje mrożone pośladki to inaczej będziesz gadał!l".
Ice powiedział: "Ok, możemy tu się jakoś okopać, ale co z Jack'iem? Jeśli się nie ukryje, to czeka go śmierć!".
Jeśli drużyna chciała by się obwarować, w magazynie znajdzie dużo skrzyń i metalowych półek. Drzwi, przez które weszli, były jedynym wejściem.
BLACKSoul:
Hlemut zaczął: "To doktor... " ale przerwało mu nadejście kilku mężczyzn: Jednym był żołnierz, drugim ów biedak, którego Marcus spotkał wieczorem. Reszta to czterech słabo uzbrojonuch męrzczyzn, zapewne robotników. Żołnierz powiedział: "Dobry wieczór, paniczu. Co tu się stało? A zresztą, ten tu ma ważną sprawę. " Wskazał na Franka. " Chce, żeby ludzie uciekli do ruin, i że niedaleko widzieli Molocha. A zresztą nich sam powie. "
Kloner:
Zaszli na tyły rezydencji. Po ziemi walały się trupy mutantów, w rozwalonym samochodzie leżał jeden z jsynów barona. Sam baron, drugi syn i kierowca rozmawiali z Marcusem. Strażnik powiedział do syna barona: "Dobry wieczór, paniczu. Co tu się stało? A zresztą, ten tu ma ważną sprawę. " Wskazał na Franka. " Chce, żeby ludzie uciekli do ruin, i że niedaleko widzieli Molocha. A zresztą nich sam powie. "
Youki zaczął dygotać. "Youki był wczoraj w ich wioska. Wziął jedzenie. Ale na pewno nie tego szukają, na pewno! Oni tu przychodzili często, szukają wejścia! Wejścia do kanały!".
Mike dokładnie przyjżał się Youkiemu. Ubrania Youki'ego były tak pobrudzone, poszarpane i i zużyte, że trudno by było w ogóle powiedzieć, w co Youki jest ubrany. Nie miał żadnej broni palnej, ale z kieszeni wystawał mu scyzoryk. Nic więcej Youki nie miał na sobie.
Morgan nie wytrzymał. Cicho warknął do Mike'a : "Biedacy! Też coś! To potwory wychodowane przez Molocha, a jak jeden z drugim wrazi ci jakąś włócznię czy maczugę między twoje mrożone pośladki to inaczej będziesz gadał!l".
Ice powiedział: "Ok, możemy tu się jakoś okopać, ale co z Jack'iem? Jeśli się nie ukryje, to czeka go śmierć!".
Jeśli drużyna chciała by się obwarować, w magazynie znajdzie dużo skrzyń i metalowych półek. Drzwi, przez które weszli, były jedynym wejściem.
BLACKSoul:
Hlemut zaczął: "To doktor... " ale przerwało mu nadejście kilku mężczyzn: Jednym był żołnierz, drugim ów biedak, którego Marcus spotkał wieczorem. Reszta to czterech słabo uzbrojonuch męrzczyzn, zapewne robotników. Żołnierz powiedział: "Dobry wieczór, paniczu. Co tu się stało? A zresztą, ten tu ma ważną sprawę. " Wskazał na Franka. " Chce, żeby ludzie uciekli do ruin, i że niedaleko widzieli Molocha. A zresztą nich sam powie. "
Kloner:
Zaszli na tyły rezydencji. Po ziemi walały się trupy mutantów, w rozwalonym samochodzie leżał jeden z jsynów barona. Sam baron, drugi syn i kierowca rozmawiali z Marcusem. Strażnik powiedział do syna barona: "Dobry wieczór, paniczu. Co tu się stało? A zresztą, ten tu ma ważną sprawę. " Wskazał na Franka. " Chce, żeby ludzie uciekli do ruin, i że niedaleko widzieli Molocha. A zresztą nich sam powie. "
Hakuna matata!

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Marcus
Klecha wtrącił się do rozmowy:
- Co się tu dzieje? Mutanty? Maszyny Molocha? Jakieś piekło czy co? Poza tym panie baronie - skąd pan ma takie bogacta? Czy w tej wiosce nie są ukryte złoża albo coś wartościowego z czego czerpiesz zyski? Nie wydaje mi się, że maszyny i mutanty w jednym miejscu to czysty przypadek. Jakby jeszcze był Judasz i kilka gangów też bym się nie zdziwił.
- A tak poza tym, gdzie widziałeś te maszyny Molocha, ubogi człowieku? Są daleko od nas?
Klecha wtrącił się do rozmowy:
- Co się tu dzieje? Mutanty? Maszyny Molocha? Jakieś piekło czy co? Poza tym panie baronie - skąd pan ma takie bogacta? Czy w tej wiosce nie są ukryte złoża albo coś wartościowego z czego czerpiesz zyski? Nie wydaje mi się, że maszyny i mutanty w jednym miejscu to czysty przypadek. Jakby jeszcze był Judasz i kilka gangów też bym się nie zdziwił.
- A tak poza tym, gdzie widziałeś te maszyny Molocha, ubogi człowieku? Są daleko od nas?
