Sabrae Xoraim, chyba musisz poczekać na Impostora
Famir
Po chwili z budynku wyszli obydwaj właściciele pickupa. Kierowca szedł obok zgarbionego pod ciężarem jakiejś skrzynki Billy'ego. Byli w dobrym nastroju (no, może nie Billy

.).
Kiedy się zbliżyli, kierowca zagadał do Joe'go -
Wiesz, mamy do ciebie sprawę, ale nie wiem, czy możemy cię o to prosić. - Popatrzył na Joe'go z proźbą w oczach.
BLACKSoul
Jestem baron Luis von Farlen, władca Redhill i okolicznich włości. - Powiedział baron -
A ci oto dostojni panowie to sir Jim Wranley, mój współpracownik i przyjaciel, oraz moi dwaj moi synowie, Helmut i Hans. - Pokazał po kolei na szczupłego człowieka i bliźniaków. Każdy wypowiedzeniu swojego imienia przez barona, dostojnie skinął głową. -
A z mutantami to jednak prawda. - Kontynuował baron.
Nagle przerwał mu Wranley. Marcus spojżał na Wranleya i zamyślił się. Wranley był jakiś dziwny. Może to przez okład kości twarzy? ALbo prze zoczy? Cerę? Marcus wiedział, zę coś tu jest dziwne, ale nie wiedzał co.
Marcus wyrwał się z rozmyślań, i słuchał tego co mówił Wranley. -
Niedługo problemy z mutantami znkną. Mamy plany co do nich. - Powiedzaił cichym, lodowatym głosem. -
A co pan myśli o mutantach, panie generale? - Zapytał Marcusa.
Frankowi podano dokładkę gulaszu, widząc jaki jest wygłodzony i zaniedbany. "Spowodował" to baron, nieznacznie pokazując karczmarzowi na Franka. Cóż, gość ma dobre serce, przynajmiej to wynika z jego nastawienia do Franka. A może to wpływ Marcusa?