[Nieboracy E1] [Tu była nazwa, ale gdzieś się zgubiła]
-
- Majtek
- Posty: 101
- Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
- Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty
Bar-bar nieco oslupiał, zorientowawszy się, że tam gdzie jeszcze niedawno był Jamodyl, teraz nie ma nic. Do świata realnego przywróciło go jednak drobne szturchnięcie w tyłek. Bar-bar natychmiast się odwrócił.
- Te kundel, jak ty?... Niewazne.
Bar-bar podniosl swoją maczugę second edition i począł nią grożnie przed nosem Jamodyla machać
- Te kundel co tu robisz? Wracaj do twojego pana. Bo jak nie to ci pokaze co znaczy bar-bar-rzynowac.
Teraz Bar-bar zwraca się do Detrytusa:
- Hahha. Ale mu powiedzialem nie? Hahha, w ksiazce pisza, ze bar-bar-rzynca do kazdej prosby, sorry żądania, bo bar-bar-rzynca nie prosi, tylko żąda, powinien grozbe dolaczyc, wtedy na pewno hahha taki kundel poslucha. Hahha, wiesz sam Konnan bar-bar-rzynca ta ksiazke napisal. Hahha
Dobra teraz zauwazylem dopiero ze Waltos cos napisal.
Jak tak Bar-bar macha tą swoją maczugą, to być może przez przypadek zupełny trafi nią w Waltosa i pomoże mu nieco przybliżyć się do jego młoteczka
- Te kundel, jak ty?... Niewazne.
Bar-bar podniosl swoją maczugę second edition i począł nią grożnie przed nosem Jamodyla machać
- Te kundel co tu robisz? Wracaj do twojego pana. Bo jak nie to ci pokaze co znaczy bar-bar-rzynowac.
Teraz Bar-bar zwraca się do Detrytusa:
- Hahha. Ale mu powiedzialem nie? Hahha, w ksiazce pisza, ze bar-bar-rzynca do kazdej prosby, sorry żądania, bo bar-bar-rzynca nie prosi, tylko żąda, powinien grozbe dolaczyc, wtedy na pewno hahha taki kundel poslucha. Hahha, wiesz sam Konnan bar-bar-rzynca ta ksiazke napisal. Hahha
Dobra teraz zauwazylem dopiero ze Waltos cos napisal.
Jak tak Bar-bar macha tą swoją maczugą, to być może przez przypadek zupełny trafi nią w Waltosa i pomoże mu nieco przybliżyć się do jego młoteczka
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 20 grudnia 2004, 20:28 przez Nex, łącznie zmieniany 2 razy.
Everything is irrelevant
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Włodysz podniósł się z ziemi i rozejrzał. Zaobaczył dziwne zielone stworzenie biegnace w kierunku rozwalonego drzewa( wzrok miał co prawda słaby ale kontury jakoś rorzoznial a kolory tez ie sprawialy mu najwiekszego kloptu).He to śwyszczyk begnoszczwik! poznał stwora.
Krzyki wcale nie przycichły a wręcz nasiliły się. Włodysz pomyślał o możliwości uratowania jakiejś bestii i skierował się w kierunku rowu, o ktorym nie wiedzial. NIe zauwazyl krawędzi i poszedl trzy kroki poza krawędź nim zorientował sie ze nie ma podlogi pod stopami.
Krzyki wcale nie przycichły a wręcz nasiliły się. Włodysz pomyślał o możliwości uratowania jakiejś bestii i skierował się w kierunku rowu, o ktorym nie wiedzial. NIe zauwazyl krawędzi i poszedl trzy kroki poza krawędź nim zorientował sie ze nie ma podlogi pod stopami.
Ostatnio zmieniony wtorek, 21 grudnia 2004, 14:29 przez Perzyn, łącznie zmieniany 1 raz.
Detrytus
- Ja żem nic nie czytał. - odpowiedział Bar-barowi - Jak palniesz go w łeb, to nie trza wcale gadać. - Dodał, czerpiąc pomysł ze swego doświadczenia.
Nie podobał mu się ten latający pies, do tego teraz zjadał resztę kaczki, tak więc żeby zademostrować wcześniejszą wypowiedź, zamachnął się toporem na jamnika.
- Ja żem nic nie czytał. - odpowiedział Bar-barowi - Jak palniesz go w łeb, to nie trza wcale gadać. - Dodał, czerpiąc pomysł ze swego doświadczenia.
Nie podobał mu się ten latający pies, do tego teraz zjadał resztę kaczki, tak więc żeby zademostrować wcześniejszą wypowiedź, zamachnął się toporem na jamnika.
-
- Arcymod Tawerniany
- Posty: 1279
- Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13
Waltos rzucił sie w stronę huku, aczkolwiek zapomniał o małej przeszkodzie - obślizgłej skarpie rowu - w którą sie malowniczo wkomponował...
Wedźmak, nie wiedzieć czemu, zobaczył dziwnego, nieistniejącego cosia - no cóż, lata już nie te - co nie przeszkodziłu mu jednak ruszyć w stronę rowu... co ciekawe upadł na czymś całkiem twardym, że aż strzeliły mu kości...
Bar-Bar zaczłął maczać maczugą przed nosem jamodyla...ten spojżał na nią i począł wodzić za nią wzrokiem... lewo, prawo, lewo... William stawał się senny... lewo, prawo... powieki same właziły mu na oczy... lewo, pra... "a wiecie, kiedyś...śś... ZzzZZzz", zamknąłoczy, spuścił łebek i powolutku zaczął unosić sie do góry...
Detrtus zamachnał sie swym potężnym toporem i trafił...by gdyby jamodyl nie przesunął sie już w górę... ostrze przeleciało jakiś centymetr pod nim, a siła rozpędu, obróciła Detrytusa wokół własnej osi i wyciągneła jak długiego na podłożu (doprowadzając, stojącego obok kobolda, do palpitacji serca), a po chwili coś na niego upadło z trzaskiem mnóstwa kości...
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
Waltos Lodowy Tyłek:
Widzę spadniętego wiedźmaka, więc do niego podbiegam i mówię:
- Cześć, jestem Waltos, też mam 32 lata, zostaniesz moim przyjacielem? Co spowodowało ten huk? Pomożesz mi wyjść z tego rowu? Jak się nazaywasz? Jakiej jesteś płci? Czy leci z nami pilot? Gdzie jesteśmy? Która godzina? Ile masz wzrostu? Masz coś do jedzenia? Czemu jesteś brudny? Czemu masz taką krzywą minę? Czy aby cię nie nudzę? Lubisz mnie? Jak wyglądam? Ładną mam szlafmycę... SZLAFMYCA!!!
Rzucam się na jej poszukiwanie, a jeżli ktoś stoi na mojej drodze, to marny jego los...
Widzę spadniętego wiedźmaka, więc do niego podbiegam i mówię:
- Cześć, jestem Waltos, też mam 32 lata, zostaniesz moim przyjacielem? Co spowodowało ten huk? Pomożesz mi wyjść z tego rowu? Jak się nazaywasz? Jakiej jesteś płci? Czy leci z nami pilot? Gdzie jesteśmy? Która godzina? Ile masz wzrostu? Masz coś do jedzenia? Czemu jesteś brudny? Czemu masz taką krzywą minę? Czy aby cię nie nudzę? Lubisz mnie? Jak wyglądam? Ładną mam szlafmycę... SZLAFMYCA!!!
Rzucam się na jej poszukiwanie, a jeżli ktoś stoi na mojej drodze, to marny jego los...
żyję
-
- Mat
- Posty: 565
- Rejestracja: wtorek, 26 października 2004, 19:31
- Numer GG: 3604434
- Lokalizacja: ^_^
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Basta
- Kontakt:
Archibald Cichy - Walcząc z palpitacją serca powolutku podszedł do tego czegoś co spadło z góry. Sprawdza, czy nie jest to coś przydatnego, z czego możnaby skonstruować inne przydatne rzeczy. Jeśli nie znajduje nic takiego, wita się z owym wiedźmakiem i zaczyna kombinować jak zbudować drabinę z rzeczy, które ma w kieszeni.
-
- Majtek
- Posty: 101
- Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
- Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty
Bar-bar, po tym jak Jamodyl usnął, osłupiał. Trwało to chwilę nim oprzytomniał.
Nadal nie rozumiejąc co się stało z Jamodylem, wzruszył tylko ramionami, spojrzał do swojej książki. Na stronie 2 pisało:
Jeśli żądanie (koniecznie z groźbą) nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, uderz drania maczugą, bądź tym co masz akurat w ręce.
Co też i Bar-bar w stosunku do Jamodyla uczynił
Nadal nie rozumiejąc co się stało z Jamodylem, wzruszył tylko ramionami, spojrzał do swojej książki. Na stronie 2 pisało:
Jeśli żądanie (koniecznie z groźbą) nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, uderz drania maczugą, bądź tym co masz akurat w ręce.
Co też i Bar-bar w stosunku do Jamodyla uczynił
Everything is irrelevant
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Wiedżmak nie do końca zdawał sobie sprawe z otaczjącego go chaosu, zobaczyl co prawda unoszącego się w góre śpiącego jamobyla Williama ale z powodu słabego wzroku wziął go za bardzo rzadkiego potwora Rokitnika Mariusa Janusa. Nie slyszal zbyt dobrze co się wokół dziej bo lata częstego uzywania znaku BAARD oraz podruzw w towarzystwie barda Jezgra lekko przytepily jego sluch. Nye bój się Rokokitniku, uretuje cyę! wykrzyknął( a raczej wysapał ochrypłym głosem) i rzucił znak BAARD.
Ostatnio zmieniony wtorek, 21 grudnia 2004, 14:29 przez Perzyn, łącznie zmieniany 2 razy.
-
- Arcymod Tawerniany
- Posty: 1279
- Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13
Devil krzycząc, podbiegł do Bar-bara i używszy pchnięcia, poleciał, nieco falowym ruchem w górę... a Bar-bar? W sumie nic mu nie było poza może kolanami zanurzonymi w szlamie...
Jamodyl usłyszawszy krzyk Devila, momentalnie się obudzł, przy okzaji z impetem spadając na ziemię... "O częśc? Jak sie masz" rzekł gdy minął lecącego w przeciwnym kierunku Devila,próbującego go dosięgnąć ręką...
Bar-Bar,mimo nagłej utraty wzrostu, nie zaniechał niecnych celów wobec jamodyla - uniósł maczugę SE wysoko do góry...
- Ooo! Ja też takie mam! - zakrzyknął siedzący przed Bar-Barem William, i wyciągnał Siekacz Wędliny - Legendarne Ostrze - Pogromcę Bogów - Niszczyciela Światów - Miecz Dosknały i ustawiwszy go poziomo w stronę Bar-Bara, rzekł "Prawda, ze fajny?" i wyszczerzył ząbki. W odpowiedzi w jego kierunku ruszyła maczuga - zamineiając sie w dwie maczugi tuż po zetknięciu z Siekaczewm - dolna połowa, kontynując zamach, trafiła prosto w Bar-Barowe kolano, przez co BB miał właśnie krzyknąć z bólu i pewnie by mu się to udało, gdyby nie górna połówka maczugi, która wylatujac w powietrze, zatoczyła łuk i wylądował z impetem na jego głowie nabijając piękny guz... A Devil - lrcący w kierunku wprost odmiennym niż ostatnio - był coraz bliżej...
DetrYtus, wciąż leżąc na ziemi, nie zwrócił nawet uwagi na siedzącego na nim Wiedźmaka, przez co wstając usłyszał za sobą niespodziwane chlupnięcie...
Archibald stwierdził, że:
a) Wiedźmak nie wygląda na nic przydatnego
b) do drabiny brakuje mu tylo sznureczka...
Wiedźmak skoleii, siedząc na plecach trola przygotowywał sie do użycia strasziwej mocy i już podniósł pięść, gdy trol powstał... On jednak nie przerywał raz zaczętej roboty i dopełnił czaru mimo iż wszystko dookoła było zielone, a własną pięść miął głęboko w ustach... Hałas niemalże rozerwał mu głowę i sprawił, że cały okoliczny szlam, w którego obrębie znajdoało sie jakieś 57% Wiedźmaka zaczął bulgotać przejmując na siebie cały dźwięk...
Waltos z przerażeniem stwierdził, ze jego szlafmyca leci prosto na jamodyla...
-
- Mat
- Posty: 438
- Rejestracja: czwartek, 25 listopada 2004, 19:53
- Numer GG: 6635964
- Lokalizacja: tu
Waltos Lodowy Tyłek:
Nie mogę nic zrobić z szlafmycą - więc patrzż z zaciekawieniem, co się stanie, gdy Jamodyl William dostanie bronią biologiczną... Tylko dzinie mnie uszy bolą...Jakiś dziwny hałas... Zupełnie, jak moja matka... W końcu nie wytrzymuję: próbuję podejść do wiedźmaka i sprzedaję mu soczystego liścia i mówię do niego:
- Nie hałasuje się na łonie przyrody! Ja tu się rozkoszuję górskim powietrzem! Zobaczysz, kiedy tyko będę miał w ręku szlafmycę lub młot, to dopiero popamiętasz! Zobaczysz kurde!
Nie mogę nic zrobić z szlafmycą - więc patrzż z zaciekawieniem, co się stanie, gdy Jamodyl William dostanie bronią biologiczną... Tylko dzinie mnie uszy bolą...Jakiś dziwny hałas... Zupełnie, jak moja matka... W końcu nie wytrzymuję: próbuję podejść do wiedźmaka i sprzedaję mu soczystego liścia i mówię do niego:
- Nie hałasuje się na łonie przyrody! Ja tu się rozkoszuję górskim powietrzem! Zobaczysz, kiedy tyko będę miał w ręku szlafmycę lub młot, to dopiero popamiętasz! Zobaczysz kurde!
żyję
-
- Bosman
- Posty: 2074
- Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
- Numer GG: 6094143
- Lokalizacja: Roanapur
- Kontakt:
Wiedżmak co prawda cos tam usdlyszal ale był to jeno szum straszny. Ale, ze liść go wnerwił a jak słyszał krasnoludy chlubiły się mordowaniem róznych bestii, więc potanowił nie mówić eko brodaczowi, że jego młot ześliznął se do rowu. Zobaczył natomiast, że w strone Rokitnika leci dziwny odiekt o zapachu przypominającym kuchnie w twierdzy Kary Muchomor. Domyślając się jak to se skonczy złapał Kobolda i z okrzykiem Retuj sye! skirowanym do Jamodyla cisnąl Kobolda w strone Szlafmycy.
Ostatnio zmieniony wtorek, 21 grudnia 2004, 14:30 przez Perzyn, łącznie zmieniany 2 razy.
Spłodził największe potwory - wielkiego wilka Fenrira, węża Midgardsorma i boginię umarłych Hel.
Nordycka Zielona Lewica
Nordycka Zielona Lewica
-
- Majtek
- Posty: 101
- Rejestracja: niedziela, 19 grudnia 2004, 10:48
- Lokalizacja: Wiocha na północ od Basty
-
- Marynarz
- Posty: 195
- Rejestracja: sobota, 27 listopada 2004, 20:12
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Basta
- Kontakt:
Archibald Cichy - W sytuacji zagrożenia (czyli gdy ktoś krzyczy "Ratuj sye!") mózg kobolda przechodził na wyższe obroty. Błyskawicznie przypomniał sobie co ma w kieszeni - Szczczęśliwą Monetę, przetykacz do ubikacji, sznurek, kacze pióro, notatnik, pokawałkowane okulary. Wyjął przetykacz i skierował jak tarczę przeciwko szlafmycy. Jednocześnie drugą ręką - wykorzystując umiejętność macgaveryzm - zrobił pętlę na sznurku i rzucił koniec w stronę najbliższej chudej i wysokiej rzeczy (po prawej lub lewej stronie), by pociągnięciem za sznurek zmienić swój kurs, w momencie gdy szlafmyca dosięgnie przetykacza. W tym też momencie zamierzał kobold wypuścić z ręki przetykacz, aby wraz ze szlafmycą bezpiecznie opadł na ziemię...
-
- Tawerniany Bard
- Posty: 544
- Rejestracja: piątek, 13 sierpnia 2004, 22:06
- Numer GG: 4825300
- Lokalizacja: Łódź
Każda opowieść ma swój początek. Każda ma też swój koniec. A koniec jednaj może być początkiem drugiej. Początek trzeciej może być końcem czwartej. Ta dualistyczna natura końca i początku sprawia, że ich średnia czasoprzestrzenna - środek opowieści - zyskuje metafizyczny wydźwięk.
Wydźwięki wydźwiękami, ale rzeczywistość bywa zwykle bardziej prozaiczna. Środek historii jest wszak momentem kiedy wszystkie jej wątki są już rozwinięte, a jeszcze nic z tego nie wynika. Słowem- środek ma po prostu tendencję do bycia nudnym. Dlatego też każda dobra opowieść zawiera w swoich środku coś, co odbiorcę zaciekawia. Coś niezwiązanego z dotychczasowymi wątkami (wszak je już odbiorca zna na pamięć), coś niezwykłego i niespodziewanego. Nazywa się to fachowo "zwrotem akcji".
Każdy lubi poznawać takie opowieści. Niektórym dane było je tworzyć. Ale niewielu zaprawdę było ich autentycznymi bohaterami. Dla takich jednostek ów środek bywa prawdziwym przekleństwem. A zwrot akcji zwykle sprawia, że tęsknią one za słodką nudą i rutyną środka...
Popielaty nie zaprzątał sobie głowy filozoficzną teorią literatury, kiedy obserwował z zadziwieniem scenę rozgrywającą się kilkanaście metrów pod nim. Przez eony swojego istnienia widział już wiele, ale tylko raz zetknął się z taką ilością absurdu. A i wtedy sytuacja dała się opanować. To co zobaczył pod sobą bynajmniej nie rokowało takich nadziei.
Nawet w pospiesznie opuszczonej przez niego krainie eNeS nie można było zobaczyć barbarzyńców bezskutecznie walczących z bogami w postacji.. jamników.
Tak jak jednak eNeS, tak ta paranoiczna kraina dawała szansę na kilka chwil spokoju przed pogonią...
Najgorszą cechą zwrotu akcji jest jego niespodziewaność. Jak można się nie zdenerwować, kiedy godziny/dni/lata/wieki/eony ciężkiej pracy trzeba odłożyć na bok i skupić się całkowicie na nowym zadaniu- akomodacji do nowej sytuacji? Tak, niespodziewaność jest bez wątpienia najbardziej irytującą cechą zwrotów akcji.
- Co... - nie zdążył nawet wymamrotać Popielaty, kiedy otaczający go eter międzysfery zanmigotał po czym przestwór, przez który prowadził obserwację zaczął zmieniać kształty. Na jego obwódkach pojawiły się tęczowe stróżki. To mogło oznaczać tylko jedno.
- Zakłócenie? Tutaj? - było już za późno na reakcję. Międzysfera wypluła go jak przeżuty liść. Zataczając kręgi przecinał szybko powietrze zmierzajac w stronę szamotajacej sie grupy.
W końcu się zatrzymał, na kilka metrów przed zamieszaniem. Trasę jego przelotu znaczyła opadająca smuga popiołu, która teraz opadła na wszystko wokoło przyduszając wszystkich na ziemi. Szary popiół przesłonił słońce, a przede wszystkim unoszącą się w powietrzu, spowitą w płaszcz postać, starającą się teraz otrząsnąć z szoku po nagłej zmianie planu egzystencji...
Wydźwięki wydźwiękami, ale rzeczywistość bywa zwykle bardziej prozaiczna. Środek historii jest wszak momentem kiedy wszystkie jej wątki są już rozwinięte, a jeszcze nic z tego nie wynika. Słowem- środek ma po prostu tendencję do bycia nudnym. Dlatego też każda dobra opowieść zawiera w swoich środku coś, co odbiorcę zaciekawia. Coś niezwiązanego z dotychczasowymi wątkami (wszak je już odbiorca zna na pamięć), coś niezwykłego i niespodziewanego. Nazywa się to fachowo "zwrotem akcji".
Każdy lubi poznawać takie opowieści. Niektórym dane było je tworzyć. Ale niewielu zaprawdę było ich autentycznymi bohaterami. Dla takich jednostek ów środek bywa prawdziwym przekleństwem. A zwrot akcji zwykle sprawia, że tęsknią one za słodką nudą i rutyną środka...
Popielaty nie zaprzątał sobie głowy filozoficzną teorią literatury, kiedy obserwował z zadziwieniem scenę rozgrywającą się kilkanaście metrów pod nim. Przez eony swojego istnienia widział już wiele, ale tylko raz zetknął się z taką ilością absurdu. A i wtedy sytuacja dała się opanować. To co zobaczył pod sobą bynajmniej nie rokowało takich nadziei.
Nawet w pospiesznie opuszczonej przez niego krainie eNeS nie można było zobaczyć barbarzyńców bezskutecznie walczących z bogami w postacji.. jamników.
Tak jak jednak eNeS, tak ta paranoiczna kraina dawała szansę na kilka chwil spokoju przed pogonią...
Najgorszą cechą zwrotu akcji jest jego niespodziewaność. Jak można się nie zdenerwować, kiedy godziny/dni/lata/wieki/eony ciężkiej pracy trzeba odłożyć na bok i skupić się całkowicie na nowym zadaniu- akomodacji do nowej sytuacji? Tak, niespodziewaność jest bez wątpienia najbardziej irytującą cechą zwrotów akcji.
- Co... - nie zdążył nawet wymamrotać Popielaty, kiedy otaczający go eter międzysfery zanmigotał po czym przestwór, przez który prowadził obserwację zaczął zmieniać kształty. Na jego obwódkach pojawiły się tęczowe stróżki. To mogło oznaczać tylko jedno.
- Zakłócenie? Tutaj? - było już za późno na reakcję. Międzysfera wypluła go jak przeżuty liść. Zataczając kręgi przecinał szybko powietrze zmierzajac w stronę szamotajacej sie grupy.
W końcu się zatrzymał, na kilka metrów przed zamieszaniem. Trasę jego przelotu znaczyła opadająca smuga popiołu, która teraz opadła na wszystko wokoło przyduszając wszystkich na ziemi. Szary popiół przesłonił słońce, a przede wszystkim unoszącą się w powietrzu, spowitą w płaszcz postać, starającą się teraz otrząsnąć z szoku po nagłej zmianie planu egzystencji...
Ostatnio zmieniony wtorek, 21 grudnia 2004, 00:11 przez Asthner, łącznie zmieniany 1 raz.
Peace was a lie, there was only passion. It gave me power, too much power to comprehend. Thus no victory was possible - only void remained. Yet my chains are broken and through the Force I'm free.
There is something to be learnt about irony here.
There is something to be learnt about irony here.
-
- Arcymod Tawerniany
- Posty: 1279
- Rejestracja: poniedziałek, 16 sierpnia 2004, 17:13
Bar-Bar, ledwo doszedł do siebie, a już nowe uderzenie przygniotło go do ziemi - bieeedny Devil...
Kobold, ciśnięty przez Wiedźmaka, o czerwonym policzku, leciał w stronę szlafmycy, ten skoleii, ruszając sie z niewiarygodną szybkością, schwycił szlafmycę w przysawkę i rzucił lasso w stronę... Maciejowego języka, który wciąż coś mamrotał, dzieki czemu o ile sam wylądował w miarę bezpiecznie (zaledwie pół metra pod powieszchnią! ), o tyle Maciej miał niezła przejażdżkę...
Popielaty z ledwością wyhamował, cując jednocześnie jak całe jego jestestwo przenika chaos i niewiarygodne nieprawdopodobieństwo rządzące tym miejscem... momentalnie poczuł też na sobie "spojżenie" czy też raczej koncentrację uwagi trzech "postaci" albo raczej bytów:
- Toż to... - zaczął Zet
- ... doskonała... - podjął myśl Ygrek
- ...okazja! - zakończył iXs
- Trzy anomalie w jednym miejscu! - zlały się ich myśli, tworząc spójną całość - musimy działać!...
Na polu walki momentalnie zapanował dusząca, gęsta ciemność, zdawało sie, ze popiół pokrywa świat... świat... świat!..."ŚWIAT!" - wrzasnął jamodyl - "Macie ocalić Świat! To miałem wam powiedzieć!" - z radości aż uniósł sie w powietrze, wpadając na coś w nim zawieszonego... - o przepraszam pana - rzekł jamodyl poczym zaczął otrzepywać Popielatego mając nadzieję go omieść... - ojojoj, ale sie pan wybrudził...- nawijał William... Coś nie schodzi... ale ja znam sposób! - William oddalił się parę metrów po czym wymamrotał coś, a z jego łapek trysnał potężny strumień wody, momentalnie nadając Popielatemu wygląd zmokłej kury...