[Warhammer] Miasteczko Romagen

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Okrzyk zachwytu wydobył się z ust najemniczki. Klasnęła w ręce, sięgnęła po swoja kurtkę i obejrzała ją bardzo uważnie. Szew był bardzo mały, tak że rozdarcie nie rzucało sie w oczy. Od razu poznała rekę Margit, żony Bort'a. Uśmiechnęła się szeroko, rzuciła się przez ladę i uwiesiła się krawcowi na szyi całując go glośno w policzek.
- Och, Bort! Jesteś cudowny! Dziękuję!!!
Z łezką wzruszenia w oku puściła niemal sparaliżowanego krawca. Przytuliła kurtkę do piersi i kołysząc się na boki zrobiła minę małej dziewczynki z lizakiem. Bort bez słowa podał jej jeszcze koszulę, bardzo podobną do tej, którą miała na sobie. Wertha zrobiła zdziwioną minę, zamrugała kilka razy oczami i spytała:
- Hm?
- Rękaw... - odpowiedział i wskazał na jej przedramię.
Zaciekawiona najemniczka spojrzała i z zaintrygowanym wyrazem twarzy podniosła przedramię do oczu, obracając i oglądając rozdarty rękaw.
- Och, Bort! Jesteś cudowny! Aż brak mi słów z wdzięczności... :oops: - stwierdziła spuszczając skromnie oczy. - Mogę sie tutaj gdzieś szybko przebrać, mistrzu?
Krawiec nic nie odpowiedział, tylko z szeroko otwartymi oczami i ustami wskazał jej kierunek na zaplecze... Najemniczka dygnęła i poszła we wskazanym kierunku. W zakładzie panowała cisza, wszyscy ze wstrzymanym oddechem śledzili kroki kobiety. Wertha weszła za ladę i stanęła przed Bort'em. Męzczyźnie na chwilę stanęło serce, gdy najemniczka sięgnęła dłonią ponad swoje ramię. Widział, jak zaciska uścisk na rękojeści miecza i z okrzykiem bojowym na ustach wyciąga ostrze z pochwy mierząc cios prosto w jego wnętrzności...
Bort pokręcił głową wyrzucając z niej te dziwne obrazy jego wyobraźni, jednak na wszelki wypadek postąpił krok do tyłu. Wertha z miłym uśmiechem na twarzy odgarnęła dłonią włosy z twarzy i założyła sobie warkoczyki za ucho. Krawiec odetchnął z ulgą, poczuł na twarzy kilka kropelek potu. Pierwszy raz w życiu Wertha go przeraziła! Ta kobieta była nieobliczalna, a uśmiech na jej obliczu tylko wzmagał wyobraźnię i czujność osób zebranych w zakładzie. Co chwilę ktoś cicho wymykał się za drzwi i niknął szybko w tłumie przechodniów. Nie minęło pięć minut, a cały zakład opustoszał.
Najemniczka weszła na zaplecze, zrzuciła z siebie kamizelkę i zabrała się za rozpinanie koszuli, gdy usłyszała cichy piskliwy głosik. Pusia wygrzebała się z kieszeni leżącej na podłodze kamizelki i popiskiwała rozpaczliwie. Widać mocno się obiła, gdy Wertha ją rzuciła na podłogę.. :( Szybko pochwycona w ręce kobiety fretka wtuliła się wdzięcznie i lękliwie w ciepłe dłonie. Ze stoickim spokojem przyjęła grad przeprosin i pocałunków "od niedobrej Mamusi". Bort stał za ladą i zachodził w głowę, co Wertha wyprawia na jego zapleczu.
- Pusiu, nie martw się... Mamusia juz nigdy więcej cię tak nie zaniedba i nie skrzywdzi... No już, moje puchate maleństwo... Nie denerwuj się, mamusia cie pogłaszcze. Tak lepiej?
*Bogowie, Wertha musi być bardzo samotna... Tylko czemu ona to robi u mnie w zakładzie?!*
Kobieta jak najszybciej się przebrała, schowała fretkę do kamizelki i z wypiekami na twarzy opuściła zaplecze. Uregulowała rachunek, zabrała paczki i do samych drzwi machająć Bort'owi wyszła. Spojrzała na zdezorientowaną minę krawca i wiedziała już, że do końca dnia dobry humor jej nie opuści. Wyszła, spojrzała na swoją gromadkę i uśmiechnęła się szeroko.
*Taka forma presji psychicznej jest nawet zabawna :D*
Podeszła do Dagon'a, wręczyła mu pakunki i spytała, czy coś zrobił z "pijackim kinolem" Elzix'a. Gdy ten twierdząco pokiwał głową, Wertha klepnęła go w ramię i stanęła przed zamyślonym i opartym o ścianę najemnikiem. Spróbowała mu zajrzeć pod włosy i zobaczyć efekt, lecz przez tę jego nową fryzurę nic nie widziała.
- Elzix, i jak? Lepiej? Pokaż no się... Elzix? - zagadała do najemnika, jednak nie usłyszała odpowiedzi. Pogrążony we własnych myślach mężczyzna zupełnie jej nie słyszał.
- ELZIX! - ryknęła mu do ucha, chwyciła za ramię i potrząsnęła nim. Biedak kilka razy uderzył potylicą o ścianę za sobą, jednak bardzo szybko podniósł całkowicie trzeźwy wzrok na Werthę.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix


Stał sobie spokojnie, gdy Wertha wypadło i chciała rozwalić mu potylicę o cholernie twardą scianę zakładu krawieckiego. Potarł tył głowy, uśmiechnął sie szyderczo i podniósł łeb, włosy ułożyły się tak, że wszystko widział. Chyba minęło już te kilkanaście minut o których mówił Dagon. Na osłupiałe spojrzenie Werthy zaareagował uśmiechem i zdjął skorupę z nosa.
- Lepiej? - zapytał unosząc głowę i lekko ją przekręcając.
Nie czekając na odpowiedz powiedział:
- o_O Widzę, że masz nasze ciuszki - klasnął w ręce. Nie wiedział dlaczego, ale jako jedyny z rodziny cieszył się z tych nawet najmniejszych rzeczy. Szczególnie od czasów jak został najemnikem. Zastanawiał sie czy założyć ciuchy na kolczugę czy ominąć ją całkowicie. Plasnał sie w czoło, otwartą ręką. "Głupek!", pokręcił z dezaprobatą głową. "Oczywiście, że kolczuga musi zostać!", uśmiechnął sie do siebie.
- Nie dostałaś niczym ciężkim po głowie Werth? - zapytał z ironią w głosie. Miał złe wspomnienia co do tego budynku, drzwi, książek etc.
Przez przypadek spojrzał na miecz. "Mam nadzieje, że nie będe musiał Cię używać...", uśmiechnął się ironicznie. Nie zbyt długo pełnił te fach, ale wiedział co to śmierć.
- Gdzie tu można sie przebrać? - zapytał mrużac oczy. - Przecież nie będe sie tutaj negliżował nie? ;D
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

Stał tuż przy Elzixie i przyglądał się wszystkiemu, co działo się w tym czasie na ulicy przed zakładem. Tłum jakby z minuty na minutę zmniejszał się. Nagle z drzwi wyszła Wertha i wręczyła mu paczuszkę z nową szatą. Mag włożył ją do tobołka na miejsce poprzedniego ubrania. Miał tam przedziwny porządek. Nic nie walało się po całej jego objętości. Wszystko miało swoje miejsce. Nawet saszetka z ziołami i nożyk miały swoje własne miejsca. W odpowiedzi na pytanie najemniczki o stan nosa Elzixa tylko pokręcił głową. Następnie podszedł do przyjaciela, wyją szmatkę i powiedział „Teraz można już zetrzeć to z nosa.” Jednak nie czekał na reakcje kompana i delikatnie zebrał brązowy osad z jego nosa. Następnie jeszcze raz lekko go przetarł i wszystkim obecnym ukazał się normalny, wesoły i zdrowy narząd węchu. „Jednak jest w tym uzdrowicielstwie coś co mnie pociąga” Powiedział Dagon przyglądając się swojemu dziełu. Klepiąc Elzixa po ramieniu i wesołym głosem spytał „A więc gdzie teraz ?”
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Teraz tylko wystarczyło, by się przebrali i poczekali na powrót tamtej parki od wszystkich boleści Werthy... A może mieli iść bez nich? Cholercia, pewnie Jurgen mówił, tylko ona jak zawsze albo nie słuchała, albo nie zapamiętała. Trzeba będzie się go o to dyskretnie zapytać.
Najemniczka pomasowała głowę i pod palcami wyczuła małego guza. Może to to było przyczyną jej problemów z pamięcią i skupieniem? Bardzo prawdopodobne. Odkaszlnęła, poprawiła rękawy od kurtki i wygładziła ją trochę. Podeszła do Jurgena i nachyliła mu się do ucha.
- Panie Rabe, mam pytanie. Czekamy na nich czy idziemy? A jeśli mamy poczekać to tutaj, czy gdzieś w bardziej ustronnym miejscu...? Myślę, że nasza wesoła gromadka może niepotrzebnie ściągać na siebie uwagę w tej chwili, zwłaszcza gdy Elzix i Dagon zaczną się przebierać...
Odstąpiła krok od Rabe i spojrzała na niego uważnie. W tej chwili to on podejmował wszystkie decyzje, ona mogła co najwyżej powiedzieć swoje zdanie na ten temat i spostrzeżenia. Gdyby to zależało od niej nie czekałaby na nich. Najlepiej wywaliła na zbity pysk...
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:
hey, nie zauważyłem, ze ten pacjent siedzi przed tawerną...

Zabójca stanął koło drzwi, a Haakon wszedł do środka. Morgoth zaczął powoli liczyć do 120, ale gdy był przy 34 zauważył pewną kiwającą się na boki i zarzyganą postać. Gdy tylko popatrzył jej w twarz zbaraniał. To był Elhix... Jak go teraz potłuc? Przy tych wszystkich świadkach... zgrywać napadniętego uprzednio? Nieee... z tą twarzą byłby lincz na miejscu bez sądu... do diaska... -Elhix, druhu- podszedł do półprzytomnej postaci sam nie wiedząc do końca co ma w zamyśle. Uśmiechnął się na tyle naturalnie na ile mógł i postarał, by ten uśmiech na złowrogi nie wyglądał. -Aleś się załatwił!- dodał biorąc go pod ramię, by nie ubrudzić się rzygowinami. -Chodź do domu, pijaku!- zaśmiał się i podniósłszy mężczyznę ruszył ulicą...
W pewnym momencie dojrzał ciemny zaułek i uliczkę dalej... wąska uliczkę.. "idealnie!" pomyślał. -Chodź skrótem, bo przechodniów gorszymy- mruknął niby do barda po czym skręcił w wąska uliczkę. Zakręcił w wąski zaułek, rozglądnął się i nie widząc nikogo zainteresowanego rzucił Elhixem o ziemie z dużą siłą, po czym zaciemniwszy cały zaułek, by Elhix nie widział jego twarzy zaprawił go kilkunastoma kopniakami. "Starczy" pomyślał i już chciał odejść, gdy zauważył mały złoty medalik dyndający na szyi poturbowanego barda.
Morgoth zagryzł wargi. Sięgnął po amulecik i jednym sprawnym ruchem go zerwał. Zagarnął również mieszek barda, ale widząc, ze jest niemal pusty... przypomniał sobie o zajściu u Gruffbertów, czy jak im tam było i szybko rzucił oba obiekty do kratki ściekowej. -I spokój...- mruknął sam do siebie, po czym stanął koło tawerny "U Billa". Niepokoiło go spojrzenie, którym darzył go jeden ze strażników. Gdy tylko Haakon wyszedł Morgoth odezwał się od niego -Jednak wyszedłeś o własnych siłach, co? Idziemy!- zaśmiał się po czym ruszyli obaj do krawca. -Kłopot sam się rozwiązał- mruknął cicho do Haakona. -idziemy już, ale najpierw zgubmy tych upierdliwców...- po czym obaj skręcili w kilka ciemnych uliczek i wkrótce wynurzyli się z cienia w pobliżu sklepu krawca. -Tęskniliście?- zapytał, bezceremonialnie otwierając drzwi.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

- Magu, szukaj miejsca gdzie można się przebrać. o_O - powiedział przecierając oczy. Odwrócił sie do Werth.
- Może Ty masz jakiś pomysł, gdzie tu można sie przebrać? - stał przestępując z nogi na nogę. Miał dośc tych ciuchów które go gryzły jakby z suchych pokrzyw były zrobione. Zatęsknił za domem. Za tymi szatami które były tak wygodne, że nie zauważał, że je nosi. Teraz stał, oparty o mur. Spodnie "Wilka morskiego", jak to wszyscy zwykli mówić, powiewały lekko na wietrze. Sprytnie spakowane szaty trzymał pod pachą. (PS. Te ciuchy to tylko góra, czy też spodnie? Czy jest tam cuś a'la podkoszulka?) Nie lubił czekać. Był cierpliwym człowiekiem, ale czekać nie lubił.
Ostatnio zmieniony czwartek, 13 kwietnia 2006, 10:29 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 1 raz.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Post autor: Gavrill »

Haakon

-Dobrze Morgoth. Zrobimy jak mówisz powiedział bard i podążył za zabójcą.


Sorry ze tak malo ale nie mialem czasuna wiecej
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

-Ja na razie przebierać się nie będę... Moja aktualna szata jest jeszcze w znośnym stanie. – Powiedział do Elzixa uśmiechając się. – A co do tego czy jest tu jakieś miejsce gdzie można się przebrać to nie mam pojęcia... hm... może jeśli zahaczymy jeszcze o karczmę to tam się przebierzesz... ale jeśli bardzo się nie wstydzisz to możesz po prostu przejść za róg zakładu i tam się przebierz :D . – To mówiąc rozejrzał się dookoła sprawdzając stan zaludnienia ulicy i przy okazji by rozejrzeć się za Reinhardem. – Z resztą już niedużo ludzi się tu kręci... – Rzucił przez ramię do przyjaciela. „Reinhard bardzo lubi się gubić...Gdzie on znowu jest...? Lepiej by było gdyby już chociaż dzisiaj nie denerwował Werthy swoim znikaniem... :)
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Rozejrzał się dookoło, za jakimś miejscem gdzie mógłby się przebrać.
- Werth...Ten Bort to mnie zatłucze, jakimś przedmiotem jak tam wejdę, prawda? Jak myślisz, dałby mi się gdzieś tam w jakimś pomieszczeniu przebrać? (Wznawiam prośbę do MG, co zawiera sie w tych ciuchach) Ja w sumie mógłbym przebrać się za winklem. Chyba jest tam jakiś zaułek. Obawiam sie tylko, że niepotrzebnie zwróciłbym uwagę na nas.
Patrzył w niebo. Jakieś trudne to zidentyfikowania ptaki, latały sobie na sporej wysokości. "Pewnie wypatrują zwierzyny, albo drapieżcy który chce ich potraktować jako obiad", pomyślał. "Dobrze, że ja już jadłem"
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Grupka luda przy zakładzie krawieckim (Bez Haakon i Morgotha)]

Rabe uważnie się przyjrzał swojej grupce. Tak po cichu zaczął się zastanawiać ilu z nich przeżyje, są niezdyscyplinowani i buntowniczy, a tacy właśnie pierwsi giną ... To jeszcze nic strasznego, gorzej, że mogą sprowadzić także niebezpieczeństwo na resztę zespołu ... No ale to czy ich przyjąć do zespołu to już sprawa grafa. Rabe odwrócił się do wszystkich i powiedział, z surową miną:
- Słuchajcie, teraz idziemy do domu hrabiny. Wejdziemy tylnym wejściem więc będziecie mieli chwilkę czasu, żeby się przebrać i poprawić lekko swój wygląd. Przylizać włoski, wyczyścić butki ... więc koniec marudzenia i idziemy.

Rabe odwrócił się do was plecami i pomaszerował w głąb miasta. Po chwili wahania ruszyliście za nim. Po jakiejś połowie godziny doszliście do rezydencji hrabiny Nojman. Rabe kazał wam chwilkę zaczekać, po czym udał sie wpierw sam do środka. Po kilku minutach wyszedł do was i zaprowadził was do tylnego wejścia. Na miejscu ujrzeliście pięknie i gustownie wystrojone wnętrze oraz dwoje sług w liberiach. Rabe powiedział parę słów do jednego ze sług, który momentalnie zniknął w czeluściach domostwa.
- Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju, gdzie będziecie mogli się odświeżyć i przebrać. Gdy już wszyscy jako tako zmieściliście się w prywatnym pomieszczeniu Rabe, wszedł sługa i przyniósł wam dwie miski z wodą (jedna z ciepła, druga z zimną), parę ręczników oraz dzbanek soku jabłkowego z paroma kubkami. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły waszą uwagę zwrócił jakiś dziwny dźwięk dochodzący zza okna. Odwróciliście się w samą porę żeby zobaczyć rozpłaszczoną na szybie twarz Haakona, po chwili jednak skrzydła sie otwarły i do pokoju wpadł bard we własnej osobie. Za nim, już bardziej dostojnie wszedł Morgoth.

[Haakon i Morgoth]

Gdy wróciliście pod zakład krawiecki, okazało się, że już nikogo tam nie ma. Rabe i reszta na was wcale nie czekali. Po chwili przypomniało wam sie, że Rabe kazał wam się zjawić po cichu u niego w apartamentach ... W takim razie przypomnieliście sobie drogę jaką wam omówił i ruszyliście przed siebie. Przez całą drogę jak szliście do wskazanego wam budynku, natrafialiście na ludzie zmierzających do centrum oglądać jakiś pomiot chaosu mający zabawiać widzów pokazywaniem swoich narządów wewnętrznych ... Jednak trzeba było widowisko odłożyć na później bo jak się mówi: Wpierw obowiązek, potem przyjemność.

Gdy doszliście do rezydencji hrabiny, przystanęliście na chwilkę i uważnie obejrzeliście cały budynek. Po chwili znaleźliście wskazane wam przez Rabe drzewo i rzeczywiście, przy jednej z gałęzi było lekko odchylone okno, nie rzuca się w oczy, ale pewnie wystarczy lekko je popchnąć i się otworzy na całą szerokość. Odczekaliście chwilę, gdy nikt nie zwracał na was uwagi i szybko oraz sprawnie wdrapaliście sie do pokoju Rabe. Znaleźliście tam wszystkich członków drużyny którzy najwidoczniej też dopiero co tu przyszli.

Poza: Przecież Elzix zamawiał strój dwuczęściowy, nie prawda? :D Więc i otrzymał taki właśnie :D
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Poza: A wiec dobrze o Mighty MG :D

Elzix

Rabe rozwiał wszelkie wątpliwości. Elzix ufał temu człowiekowi. Nie zamienił z nim ani słowa, ale tak jakby czuł aurę. Wziął po pachę paczuszke z ubraniami i dumnym krokiem poszedł za w/w. Elzix znów spróbowął oderwać się od huku i szumu ludzi i skoncentrowac sie na bardziej naturalnych odgłosach. Te kilkadziesiat minut drogi mineło mu bardzo szybko. Gdyby koniec trasy obrazowała ściana, to zapewne by na nią wpadł. Weszli do jakiegoś pieknie zdobionego pomieszczenia. Elzix, był przyzwyczajony do takich wnetrz, wiec tylko pobieżnie rozejrzał sie po komnacie i poszedł do jakiegoś miejsca gdzie możnaby sie przebrać. Po kilkunastu minutach wrócił. Piękna szata była w kolorze ciemnego brązu i srebra. Koszula z szerokimi rękawami, związanymi postronkiem nad łokciem, sięgała lekko za pas.
Zapięcie w postaci sznureczków, było nie centralnie na środku, tylko lekko po lewej stronie. Przez rękawy przebiegały srebrne wstęgi. Od barków schodziły na plecy i krzyżowały się, niknąc gdzieś nad krańcem szaty. Wewnątrz miała kilka kieszonek na jakieś drobiazgi. Szeroki kołnierz równo ułożony, Elzix nie lubił źle wyglądać. Strzepnał niewidzialny pyłek z barku. Spodnie były w bardzo podobnym stylu. Brązowe z dziwnym wzorkiem ze srebrnej nici. Wywinał cholewy od oficerek. Dzięki tej operacji powstały buty bardziej przypominające buty szlachty niz wojaka. Spodnie były dziwnie zszyte i ogólnie były "czujne". Nie krępowały ruchów, tak samo zresztą jak koszula, a nie były bardzo szerokie. Elzix w myślach podziękował Bortowi, za te ubrania. Miecz przypięty do pas, dyndał radośnie. Włosy kolor ciemny blond, ułożone były szczegółowo. Ten człowiek, teraz dopiero czuł sie dobrze. Nabrał powietrza do płuc. Wyprostował sie. Po pachą były jego stare ciuchy. Szerokie, pomiete spodnie i dziwnie wyglądająca koszula płasz niósł na przedraminiu. Założył nowe szaty na kolczugę. Był już przyzwyczajony do tego dodatkowego ciężaru. Wyglądał teraz o wiele lepiej. Gdyby nie miecz u pasa, to możnaby go wziąść za szlachcica! Siadł na pobliskiej kanapie.
- Ktoś się napije tego soku? - zapytał.
Nalał narazie tylko dla siebie. Jeśli ktos sie zgłosił to nalewał tyle ile było trzeba. Potem z kubkiem w ręce siadł na kanapie. Położył stare ubranie obok, a płaszcz na kolanach.Zapatrzył sie w jakis obraz na ścianie. Próbował przypomnieć sobie skąd go zna.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Zostawił całą grupę popijającą sok , wyszedł na korytarz potem schodami do holu i tam zatrzymał służącego.
- Powiadom Grafa o przybyciu moim i najemników . Spytaj , czy możemy teraz do Niego przyjść . Aha i czy przyszła już odpowiedz Hrabiny na mój list ?
Oparł się o ścianę i zamyślił . Zobaczymy czy szanowny Apollinaire znajdzie dla Nas dzisiaj czas .
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

Wejście do pokoju po drzewie nie sprawiło zabójcy zbyt wiele problemów, acz pokryty rosą parapet okazał się bardziej śliski, niż Morgoth przewidział. Powstrzymał się od głośnego przekleństwa, gdy zawisł na jednej ręce za lekko nadpruchniałą gałąź. Wszedł spokojnie do pokoju trzymając się framugi. Stwierdziwszy brak Rabe chciał o niego zapytać, jednak najwyraźniej ten wyszedł na korytarz, bo uchylone drzwi przepuszczały strzępy głosu przypominającego głos Rabe. Morgoth uśmiechnął się w swój denerwujący oko sposób.
-Tęskniliście?- zapytał widać po twarzach i z rozbawieniem patrząc na minę Werthy. -Tak, moja droga! Elhix był pijany i nie dał mi rady, czym najwyraźniej musiał sprawić ci przykrość...- powiedział lekko się kłaniając najemniczce. -Nic straconego, jak nie on to może ktoś inny...- Morgoth rozłożył ręce. gdy Rabe wrócił do pokoju zabójca od razu zagadnął -Witam pracodawcę...- zaczął, ale przerwało mu łupnięcie. Zaglądnął za okno i szepnął -Parapet jest śliski- a z dołu dobiegło -Już wiem...- Haakona. Morgoth pokręcił głową i chciał kontynuować. "Liczę ze uchylisz rąbka tajemnicy, co będziemy robić?" ale ugryzł się w język. Rabe i tak prędzej czy później powie o co chodzi, a zgrywanie niecierpliwego dzieciaka nie leżało w naturze zabójcy wiec, by nie przerywać wywodu rzucił tylko -Pozwolicie ze pomogę mu wejść?- i obrócił się w stronę okna, w którym stał już Haakon. -Już nie trzeba.- mruknął i wlazł do pokoju.
Morgoth machnął ręką ze zrezygnowaniem. -To by było na tyle.- rzucił i pozostawił głos reszcie grupy licząc, ze coś wreszcie się wyjaśni.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Odstawił szklannice na stół. Oparł się o oparcie kanapy. Skrzyżowął ręce za głową i patrzył na ten obraz. Usłyszał jakiś rumor za plecami. Nie odwracajac sie słucham co wyniknie z pojawienie się gości. Wyjął miecz. Położył go na kolanach i wczesniej wyjętą szmatką zaczął pucować. Oliwa w małej buteleczce, nadawała blasku. Równomiernymi ruchami rozprowadzał ją po swoich mieczu. Wcięcie wzdłóż klingi, spłyneło oliwą. Przed oczyma pojawił mu sie miecz, po którym w podobny sposób spływa krew. Otrząsnął sie. Czyścił go dalej. Oliwę postawił na stole. Szmatkę także. Wyjął suchą szmatke i zaczął doprowadzasz miecz do błysku. Gdy mógł sie w nim przejrzeć, oznaczało to, że w końcu skończył. Schował miecz i tą drugą szmatkę. Wział teraz oliwkę i pierwszą szmatke. Zaczął czyscić sobie nią buty. Z matowego czarnego koloru zaczeły nabiera koloru bardziej odpowiedniego do jego stroju. Gdy uznał, ze już wystarczy, schował przybory i rozsiadł sie wygodnie, kładąc miecz na kolanach. Zamknał oczy i czekał, aż ktoś pojawi sie w drzwiach i powie po co tu są. Wreszcie może dowie sie co to za misja?
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

W paru skokach znalazł sie w pokoju . Ogarnął grupę wzrokiem , na szczęście byli wszyscy . Podszedł do Morgotha i spytał szeptem .
-Zrobiliście jak prosiłem - usatysfakcjonowany odpowiedzią skinął głową .
- Swietnie , a teraz macie pięć minut na ostatnie przygotowania . Za chwilę idziemy do człowieką , który zdecyduje czy Was przyjmie .
Zauważył zdumione spojrzenia grupy .
- Tak Graf zdecyduje , ale to ja płacę , przynajmniej na razie , więc tam gdzie pieniądze ...
Zawiesił głos .
- Jeśli któregoś nie przyjmie , to i tak zostaje w grupie tylko na innych zasadach , ale o tym potem . Teraz bądzcie gotowi do prezentacji . Elzix nie wychylaj sie i stań z tyłu.
Odwrócił sie i biegiem wrócił na swe poprzednie stanowisko i starał się uspokoic oddech .
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

-Graf?- Morgoth uniósł brwi w zdumieniu. -Ciekawe- mruknął do siebie. Zdarzyło mu się służyć arystokracji już kilka razy, ale nie wspominał tej służby dobrze. Pieniądze wynagradzały w pełni wysiłek, a ci ludzie byli wymagajacy... -Stań z tyłu?- zwrócił się do Elzix'a. -Czy coś nie tak z naszym kolegą?- uśmiechnął się, ale bez złośliwości. Najwyraźniej nie miał na nią w obecnej chwili ochoty. Oglądnął się i otarł błoto z żelaznych części ubioru. Usiadł na jednym z foteli i nie zwracając uwagi na nikogo polerował pancerz. Gdy elzix spojrzał na niego zdziwiony tym pedantyzmem Morgoth rzucił tylko wściekle -Nie mam nic lepszego do roboty! A soku nie tykam.- dodał i chuchnął na naramiennik, po czym trzymając płachtę między kolanami i ręką ocierał ją energicznie do uzyskania połysku. Zrobił tak samo z każdym elementem, do czasu gdy wreszcie mieli wyjść. -Będę musiał go odbłyszczyć jak wreszcie skończmy ten... teatr...- westchnął zabójca.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Gdy tylko Rabe wszedł, wstał od razu. Słysząc słowa o tym, ze ma zostać z tyłu, uśmiechnął sie, nie próbując ukrywać, że z trudem. "Cóż, decyzja nie należy do mnie, zrobiłem ile mogłem, a reszta w ręku losu". Pokiwał tylko głową na znak, że się zgadza z tym "faktem dokonanym". Spojrzal na swoje odzienie. Nie było może "cudne", a wygodne. Wzruszył ramionami i siadł w miejscu w którym siedział wcześniej. Wsparł łokcie na kolanach. Od czasu do czasu zerkał na obraz.
- Czujny pancerz Panie...- zawiessił głos, gdy usłyszał ciche Morgoth, dokończył - Morgoth.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Zablokowany