[Warhammer] Miasteczko Romagen

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Post autor: Gavrill »

Haakon

Ależ spokojnie, panie Rabe, spokojnie. Dlaczego pan zaraz tak się rzuca? bard przystawił swoją lutnię do pleców pracodawcy. Ten instrument może zdziałać więcej niż pan sobie wyobraża dodał widząc uśmiech szyderstwa ze strony Rabe'a. Proszę spojrzeć tam wskazał na dom naprzeciw, podniósł nieznacznie lutnię, kierując jej przód (to jest miejsce gdzie pudło miało ozdobne złączenia) i w pewnemy momencie wystrzeliła z niego strzałka i wbiła się w ścianę. Przechodnie nawet nie zwrócili uwagi, nikt w pobliżu nie miał łuku, aby coś takiego zrobić. No, panie Rabe, nie wie pan gdzie mamy szukać tego Elhix'a?
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Sprawy spadającego nagle szyldu postanowił na razie nie poruszać , starał się udawać , że tego nie zauważył ,a jeśli nawet , to spadające dachówki i szyldy to w Romagen codzienność.
- JA jestem spokojny - warknął Jurgen - to Twój przyjaciel ma z tym problemy . Barda znajdziecie niedaleko karczmy " U Billa " . Jeśli jest w miarę trzezwy obijcie go tylko , jeśli natomiast znowu się schlał może pocierpieć . Aha nie połamcie mu tylko rąk , już i tak za dużo żebraków jest w Imperium .
Widząc zdziwienie Haakona dorzucił :
- Zakazałem mu pić , jeżeli nie posłuchał i złamał rozkaz musi za to zapłacić .
Każę ludzi za to co niedawno sam robiłem - pomyślał daremnie tłumiąc falę obrzydzenia do samego siebie. Sprawy zaszły jednak już za daleko i nie czas na sentymenty . Zresztą przykład dobrze podziała na tych dwóch. Sygnał był wyrazny i jasny . Odetchnął głęboko i kontynuował :
- Po załatwieniu sprawy pójdziecie do domu Hrabiny Nojman , chodzi o Jej dom tu w Romagen . Z boku budynku rośnie duże drzewo , okno jednego z pokoi na piętrze jest uchylone . Dostaniecie się tą drogą do mojej kwatery i poczekacie aż na mnie . Tu jest 20 koron za to jakże niemiłe Wam zadanie .
Ostatnim słowom towarzyszył lekko kpiący uśmiech Jurgena .
Ostatnio zmieniony piątek, 7 kwietnia 2006, 11:12 przez Yacek, łącznie zmieniany 2 razy.
Dhagar
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
Numer GG: 5649299
Lokalizacja: Karak-Busko
Kontakt:

Post autor: Dhagar »

Wolfgang Hartmann

Rycerz uśmiechnął się lekko obserwując całe zdarzenie. Jeśli tak dalej pójdzie to możliwe, że mniej doczeka wypłaty niz jest w tej chwili gotowych na hazard.
- Zaiste, brak cierpliwości miesza się ze spokojem panowie - rzekł uśmiechając się lekko - A te pokazy broni tylko mnie upewniają w tym, że nie macie co z rozpierającą was energią zrobić i się denerwujecie.
Spadnięcie szyldu było zaś jak dla niego dziwnym uzupełnieniem obecnej sytuacji. Na Sigmara dobrze zrobił, że dołączył do tej drużyny. Kto wie co go czeka. Z pewnością będzie to ciekawsze iż eskorta karawan.
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

- Aaa Pan Hartmann , wybaczy Pan , że zapomniałem , ale ostatnio dużo się dzieje . Stawka 6 koron dziennie , płatne od jutra , dzis nocleg i kolacja w mojej kwaterze . Stajnia dla konia też się znajdzie .Jak domyślam się prosto ze szlaku ? Może się gdzieś juz spotkaliśmy , ale otym porozmawiamy przy kominku i szklanicy wina .
Kątem oka dojrzał paru strażników obserwujących ich z drugiej strony ulicy . Widać zamieszanie wśród grupki najemników wywołało ich zainteresowanie .
- Wejdzmy do środka - syknął - nie ma co wywoływać sensacji .
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

-Dobra!- mruknął. -A co do tego czy zadanie jest niemiłe, czy nie to akurat mnie najmniej obchodzi. Zadanie to zadanie- Morgoth uśmiechnął się szyderczo w odpowiedzi na uśmieszek Jurgena. -Co z tymi ubraniami, Haakon?- zapytał barda. -Wiesz, ze nie mam gustu, co widać po moim obecnym wyglądzie.- dodał. io spoważniał do zera. Cofnął sie myślami w czasie i powrócił troche zmieniony. Powrócił taki, jakim był pred przybyciem do Romagen.
-Ruszajemy...- mruknął spokojnie już w nowym przyodziewku. -Jakieś pomysły, Haakon?- zapytał się spokojnie towarzysza, gdy juzbyli w połowie drogi do tawerny Billa. W sumei zawsze miał zabić cel, nigdy jeszcze poturbować. Jego twarz jest zbyt charakterystyczna, dlatego owinął ją szalem tak, by widoczne pozostawały tylko oczy. -Zabicłatwiej, niz zgnoić, jakby na to nie spojrzeć.- mruknął od towarzysza.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Post autor: Gavrill »

Haakon

Mam już pomysł. Potrzebujemy tylko... bard zawiesił na chwilę głos, bo dostrzegł coś ciekawszego. Patrz, Morgoth. wskazał na szeroki krzew z asymetryczną koroną, o liściach podobnych do klonu. Krzew posiadał niezwykle piękne, czerwone, okrągłe i dekoracyjne owoce. Podszedł do niego. To kalina koralowa. Chyba najprościej będzie ją dorzucić do napoju Elhixa. Unieruchomi się w wygódce na dobre kilkanaście godzin. W najgorszym wypadku zaburzy mu się świadomość i równowaga. bard zerwał kilka owoców kaliny i włożył je delikatnie do kieszeni. Teraz tylko wypada znaleźć jakieś przebranie, żeby nas później nie poznał.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Cała akcja, podczas której mogli zginąć kompani, kilku kompanów, zaowocowała lekkim uśmiechem na twarzy Elzixa.
- Pozabijajcie się, to może stawka dla reszty będzie większa. Będe mógł ten miecz wymienić na nowy. - powiedział uśmiechając się.
Gdy zbliżyli się do zakładu krawieckiego, Elzix poczuł, że jego nos zaczyna lekko piec. "Czyżby zdawał sobie sprawę, że jest w miejcu, gdzie ostatnio zmieniał kształt? Czy jak?", uśmiechnał się pod nosem(zbolałym).
- To może ja tu poczekam. - powiedział, puszczajac z uśmiechem oko do Werthy.
Spojrzał na drzewo, które jakiś uporczywy drwal chciał sciać małą siekierką. "Natura przez dziesiatki, czasem nawet setki, tworzy takie drzewo. Człowiek poświęci kilka godzin i je zetnie. Będzie budował dom przez dłuższy okres czasu. Natura zsyła klęskę i niszczy dom w kilka sekund...Czyżby koło sie tu zamykało?", myśli, dziwne myśli, kazały mu skupiać uwagę na rzeczach stworzonych przez naturę. Zacisnał rękę na głowni miecza. Westchnał i ze schyloną głowa czekał u wejścia do zakładu. Miał nadzieje, że Wertha go wciągnie do środka. Włoski (a'la Prince on Persia :P), zasłaniały mu twarz. Spojrzał gdzieś w tłum i w nim utkwił swój wzrok.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Wertha

Ze stoickim spokojem przeczekała, aż się Morgoth z bardem wyszaleją i odejdą. Zrezygnowana pokręciła głową. Cała ta scenka pod zakładem była dla niej co najmniej niezrozumiała. Ona została nieco inaczej nauczona i wychowana. Nigdy w życiu nie pozwoliłaby sobie na takie wybryki. Owszem, łamało się kości, obijało gęby, ale żeby pracodawcy grozić? Nie, to było niedopuszczalne!
- Co za dzieci... Reinhard - zwróciła się do młodzieńca znów oglądającego się za jakąś dziewczyną. - Muszę cię przeprosić.
Chłopak otworzył ze zdziwienia usta i wybałuszył oczy. Chciał coś powiedzieć, lecz szok mu na to nie pozwolił. Poruszył ustami niczym ryba wyrzucona na brzeg wody, ale ani jedno słowo, czy choć dźwięk, się z nich nie wydobył.
- Przepraszam, że byłam dla ciebie taka ostra. Ty nigdy nie zachowałeś się w tak karygodny sposób i na pewno nie przyniosłeś mi większego wstydu niż ci dwaj sobie samym... - zniżyła głos i westchnęła. - Banda dzieciaków. A myślałam, że chociaż jeden z nich okaże się zawodowcem. Cóż, złudne nadzieje.
Skrzywiła się lekko i klepnęła syna w ramię. Podniosła szyld *Ależ on ciężki! o_O* i trzymająć go ostrożnie, by się nie pobrudzić, skierowała się do drzwi zakładu. Podeszła jeszcze na chwilę do Jurgen'a, posłała mu spojrzenie w stylu "będzie dobrze, nie martw się", obdarowała sympatycznym uśmiechem i poszła pod drzwi zakładu.
- Jeśli jeszcze nie zapłaciliście, to dajcie mi teraz pieniądze. Sama wszystko załatwię z krawcem, nie potrzeba nam kolejnego zamieszania! Czekajcie tu na mnie, aż nie wrócę. Reinhard, stań przed Elzix'em i zasłoń go trochę. Nie chcemy by straż się nami zainteresowała przez jego siny nos - uśmiechnęła się i puściła oczko. - Dagon, możesz mu jakoś pomóc? Może znasz jakieś zaklęcie lub zioła, które by nieco przyspieszyły gojenie? Liczę na ciebie, twoja wiedzę i pomysłowość. Zastanów się teraz nad tym przez chwilę i jak wrócę, to mi powiesz, co możemy zrobić. Dobrze? Panie Hartmann, witam serdecznie. Me imię Wertha - stwierdziła krótko i podała mu dłoń. - Prosze mi wybaczyć wcześniejszy brak manier. Nie będę się usprawiedliwiać, ani tłumaczyć. Proszę tylko przyjąć przeprosiny.
Nie zwlekając już dłużej szybko weszła do zakładu i zaraz po zamknięciu drzwi krzyknęła:
- Witaj, Bort! Powiedz mi, jak tam nasze ubrania? Gotowe, prawda? Słuchaj, przyjacielu, nie chcę cię martwić, ale chyba coś ci się urwłao! :twisted: - stwierdziła z figlarnym uśmieszkiem i pokazała krawcowi szyld.
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Zamyślony postąpił krok za Werthą i zderzył się z zamykanymi przez Nią drzwiami . W ten dość bolesny sposób został przywrócony do rzeczywistości . Zamrugał załzawionymi oczami , dotknął bolącego organu powonienia . Zza pleców dobiegł go chichot jego wynajętych " pracowników ". No i cały autorytet szlag trafił - pomyślał . Teraz jeśli tylko się odezwę każdy z Nich będzie przypominał sobie te cholerne drzwi .
Poczuł się nieswojo , jakieś dziwne ciepło zaczęło krążyć w jego żyłach . Powinien być wściekły na Werthę , a nie był . Jak Ona ślicznie trzaska drzwiami - zadumał się i zatrzymał gwałtownie. Zerwał kwiatek rosnący przed drzwiami krawca i zaczął obrywać płatki :
kocha, nie kocha , zabije jak Jej powiem, nie zabije ... Dopiero teraz uderzyło go piękno otaczającego świata i ludzi : nieśmiały uśmiech Morgotha , szlachetne posłannictwo Haakona niosącego ludziom radośc swą muzyką, pełne dobroci i wybaczenia oblicze Elzixa . Swiat jest piękny , a ludzie tacy dobrzy i szlachetni pomyślał wracając do obrywania płatków :
kocha , nie kocha , zabije jak Jej powiem, nie zabije...

ten post jest tylko żartem proszę nie brać go pod uwagę :D
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Widzę, ze żartem, jakby był serio, to Morgoth by <rotfl> owalił przed wejsciem pewnie :D

Morgoth:

-Byliśmy przed sklepem z ubraniami, do którego weszliśmy, mówiłem ci, byś szukał czegoś nie rzucajacego isę w oczy, a... aaaah!- zabójca westchnął ze zrezygnowaniem i machnął ręką. -Dobra. Mam pomysł...- Morgoth sie uśmiechnął. -Widziałeś juzże jestem w stanei przygaszać płomeinie aż do zera...- dodał. -Stanę sobie koło drzwi knajpy, przygaszę źródło światła w środku, a ty bedziesz miał pięć sekund, żeby wrzucić ten owoc do napoju.. ale pytanie.. czy nei trzeba go utrzeć, czy cos w ty styli, bo nei sądzę, ze ta łupa rozpusci sie w płynie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Gavrill
Marynarz
Marynarz
Posty: 200
Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
Numer GG: 3511208
Lokalizacja: Grajewo
Kontakt:

Post autor: Gavrill »

Haakon

To trzeba wycisnąć do piwa, wina, czy co on tam jeszcze pije, tak żeby miąższ znalazł się w środku. Trzeba uważać na nasionka, bo jeśli je rozgryzie to nasze zadanie na nic - zdechnie jak pies. Ale nierozgryzione uwolnią tylko malutką ilość soków razem z miąższem i sraka murowana. Okraczy kibel na kilka dni i nici z wystepu w konkursie. Haakon zaśmiał się do towarzysza. Tylko ja najpierw będę musiał zajrzeć na chwilę do karczmy zobaczyć, gdzie on tam siedzi. Może przy okazji kogoś obrobię, jeśli to potrwa trochę dłużej. Jak już mówiłem robiłem w swoim życiu różne rzeczy.
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Post autor: Mr.Zeth »

Morgoth:

Zabójca westchnął. -Dobra, zabawa sie skończyła. Mamy teraz konkretną robotę, Haakonie i nei mam zamiaru psuć wszystkiego dlatego, ze chcesz obrobić kilku idiotów. Jeśli kóryś złapie cię za rękę, to leżymy... lub raczej TY leżysz.- założył ręke na rekę za plecami. -Wybacz, ale ostatnio twoje pomysły jkończyły siean drace,m wiec teraz raz posłuchaj mnie. Podejdź do barmana i zapytaj go skąd bierze piwo, bo masz kiepski zołądek, czy cos w tym guście. Oprzyj się o ladę i porozglądaj po obecnych w sali. Jak zobaczysz tego barda to w myślach wyznacz sobie drogę do jego stolika. Będziesz miał na to około minutę. Wtedy uchyle drzwi i zaciemnię pomieszczenie. Będziesz miał około siedmiu sekund, zeby dodać ten miąsz do jego kufla, tylko upewnij się, że cos w nim ma, a jk nie ma to kup jeden kufelek i podmień z jego. jeśli jest zalany to nie zauważy, lub raczej sie ucieszy, że znów moze pić.- Morgoth zakonczył i czekał na reakcje barda. -Jakieś sugestie?- zapytał, bo juz powoli dochodzili na miejsce. Zza rogu powoli wyłonił sieszyld karczmy "U Billa".
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Usłyszał coś o swoim nosie i o zwracaniu uwagi na straż. Zarzucił jeszcze bardziej włosy na twarz, udając, że sprawdza czy w jego butach nie ma żadnych dziur. W rzeczywistości patrzył na straż, która od czasu do czasu chadzała "wte i wefte". Gdy Wertha wchodziła do środka, dał jej jeszcze 3 złote monety. Chciał pomóc w niesieniu szyldu, ale ona machneła ręką. Oddalił sie więc. Stanął w "pozycji wyjsciowej", z opuszczoną głową. Grzebał czubkiem buta miedzy kostkami bruku. Jak podszedł do niego Dagon, zapytał:
- Nie masz jakiejś maści, albo delikatnego czaru, który mógłby mi ten nos przywrócić do normalności? - powiedział to z własciwym sobie uśmiechem. - Nie chodzi mi o mój wygląd, tylko o to, że Werth ma dużo racji w tym, że straż może zwrócić uwagę na mój nos. Wiem, że to malo prawdopodobne, ale po co uwiklać sie w jakieś niepotrzebne "cusie".
Ziewnął, zasłaniając usta wierzchem dłoni. Oparł się o scianę, czekajac na decyzję, odpowiedz Dagona, ułożył ręce na głowni. "Mam dość czekania", przemkneło mu przez myśl. Zarzucił włosy na twarz. "Dość".
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

Od wymarszu z karczmy całej „szajki” trzymał się na uboczu milcząc i zastanawiając się co będzie dalej. Dojście na miejsce nie trwało długo. Prawdę mówiąc mag nawet nie zorientował się kiedy wszyscy znaleźli się pod drzwiami krawca Borta. Przystanął kilka kroków za Werthą. Począł przyglądać się otoczeniu już znajomemu z poprzedniej wizyty. Gdy zobaczył spadający szyld, miał już ostrzegawczo krzyknąć, ale było już za poźno... Szyld z całą swoją siłą uderzył w ziemię cudem mijając się z czaszką Morgotha. Kilka chwil później, pod zakładem stało już tylko kilka osób. Wertha, która akurat schylała się po szyld, Elzix z przerażająco czerwonym nosem, Reinhard, który widać nie miał co ze sobą zrobić i nowy rycerz, dumnie stojący i przyglądający się całej serii zdarzeń zupełnie jak i on sam. Chwile jeszcze podumał nad zaistniałą sytuacją, która był jakże komiczna ale i w małym stopniu dziwaczna... „Już dzisiaj druga rzecz spada komuś na głowę i to bez większego powodu... Dzięki bogom, że ten Morgoth zrobił chociaż pół kroku... Widać któryś z nich nie ma dzisiaj humoru” Ostatnia myśl wywołała na twarzy Dagona uśmiech, z którego zaraz wybawiła go najemniczka każąc mu coś zrobić z twarzą Elzixa, a następnie znikła w drzwiach zakładu. Mag odwrócił się i stwierdził, że rzeczywiście jego przyjaciel wygląda jakby od kogoś nieźle zarobił i w rzeczy samej tak było. Podszedł do niego i odpowiedział na zadane mu pytanie. „ Maści nie mam, a przygotowanie takowej mogłoby trochę potrwać ze względu na moje już na wyczerpaniu zapasy ziół...ale być może mogę pomóc trochę inaczej...” To powiedziawszy wyjął z tobołka mały kozik. W tej chwili Elzix pobladł.
Spokojnie... Nie mam zamiaru odciąć Ci nosa...” Szeroko uśmiechnął się mag, poczym jeszcze chwile pogrzebał w torbie przewieszonej przez ramie. Wyciągną z niego korzeń jakiejś znajomo wyglądającej, pospolitej rośliny. „Reinhardzie – Cicho szepnął, by nikt nie usłyszał o czym rozmawiają, do stojącego obok młodzieńca – Pierwsza lekcja. Każda roślina, nawet najpospolitsza ma jakieś właściwości, gdy się jej odpowiednio użyje. Ta na przykład – Wysunął trochę rękę z położonym na niej korzeniem. – Może leczyć stłuczenia etc. Trzeba tylko wiedzieć jak ją doprowadzić to tego boskiego stanu. – To mówiąc rozciął kozikiem korzeń na pół i jednym sprawnym ruchem ręki usuną z niej miąsz, tak, by ten pozostał na ostrzu nożyka. Następnie wysunął go przed siebie i wymówił jakieś słowa nie zrozumiałe dla wszystkich obecnych. Substancja zmieniła kolor, z jasno zielonego na ciemny, niemal czarny brązowy. Następnie mag zgarną powstałą substancję i delikatnie nałożył na nos Elzixa. „ To na pewno pomoże... Jakoś wcześniej o tym nie pomyślałem. Potrzymaj to na nosie przez jakiś kwadrans i zetrzyj chustą.” Uśmiechną się ponownie Dagon. Teraz zwrócił się do stojącego nieopodal rycerza. „Pozwolę sobie się przedstawić.” Z pewną łatwością rzekł i wyciągną rękę do nowego towarzysza. „Jestem Dagon. Mag świętej tradycji światła, oraz uzdrowiciel. A Ciebie jak zwą szlachetny rycerzu?”


Poza sesją : Przepraszam wszystkich za moją nieobecnośc...Ostatnio nie mam nawet czasu przysiąźć do PCta...
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Dhagar
Majtek
Majtek
Posty: 129
Rejestracja: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 18:54
Numer GG: 5649299
Lokalizacja: Karak-Busko
Kontakt:

Post autor: Dhagar »

Wolfgang Hartmann

- Nie ma za co przepraszac. Kazdemu zdarza sie wpasc w zlosc - uscisnal podana dlon. Zaiste ta kobieta wiedziala czego chce potrafila o siebie zadbac. A wiedzial, ze niewiele takich spotkal. Nie kazdy jednak z tej grupy mu sie podobal, ale przyszlosc powinna rozjasnic sytuacje. Odwrócil sie do maga. - Wolfgang Hartmann, rycerz i najemnik zarazem.[/list]
Każdy kiedyś umiera, ale to do nas należy wybór jak ruszymy na spotkanie tej, która na nas zawsze czeka.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

- Dzięki magu - poklepał go po ramieniu ze szczerym uśmiechem na ustach.
Dla pewności zarzucił ponownie włosy na twarz. Oparł sie o mur i cierpliwie czekał. Próbował wyobrębnić z głosów miast, symfonię drozda. Udało się! Teraz tylko wystarczyło odciąć się od innych odgłosów. Szuranie, okuty but na bruku, spiew, płacz dziecka...Powoli zanikały. Symfonia drozda stawał się bardziej wyrazista. Był w niej pogrążony. Od dzieciństwa lubił słuchać śpiewu ptaków, a w szczególności drozdów. Zacisnął dłoń na głowni miecz.
- Stare czasy. - mruknał pod nosem.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Wertha]

Gdy weszłaś do wnętrza zakładu krawieckiego, okazało się, że za ladą stoi i czeka uśmiechnięty Bort. Na jego twarzy nie widać ani ociupiny zmęczenia czy choćby lekkiego znużenia. Ciężka księga skarg i zażaleń leży sobie spokojnie tuż obok jego prawej ręki. Zauwazyłaś na niej coś jakby maleńką plamkę, czyżby krwi? Czy Bort znowu użył przeciw komuś tej śmiertonośnej broni, jaką jest ta ciężka, okuta ksiega? Wiedziałaś z doświadczenia, że nieszczęśnikowi, który się z nią bliżej zapoznał należy z góry współczuć. Krawiec lekko zmrużył oczy widząc, iż na Twojej twarzy, zamiast wiecznego grymasu, jakbyś miała kaktusa wciśniętego między pośladki, gości lekki uśmiech. Spokojnym krokiem podeszłaś do kontuaru. Uśmiechnęłaś się mile i rzekłaś:
- Cześć Bort. Jak tam moje ubrania? Gotowe? I przy okazji odbiorę też ciuchy tych dwóch facetów. Maga i ... tfu ... najemnika. Jakoś się boją wejść do Twego zakładu.
Słysząc Twoje słowa, Bort zmarszczył brwi ze zdziwienia. *Wertha jest miła? ... Sigmarze co ona może kombinować?* Jednak pomimo, że nieufność do zachowania najemniczki wychodziła krawcowi każdym wręcz porem jego skóry, nalezy pamiętać, że był profesjonalistą. Był jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) krawcem w Romagen. Nawet najdziwniejsze zachowania jego klientów nie były w stanie wyprowadzić go z równowagi ... przez chwilę ...

Krawiec pochylił się za ladę i wyciągnął zza niej dwie paczki ubrań.
- To są ciuchy maga i tego chłopaka w spodniach wilka morskiego. Skoro chcesz je odebrać to jesteś mi winna 3 złote monety. To jedynie za samo ich ubranie a właściwie to za ubranie tego Twojego znajomego najemnika, mag już zapłacił.
Z tymi słowy krawiec popchnął w Twoją stronę, dwie, obwiązane sznurkiem paczki. Przyjęłaś je bez słowa i wysupłałaś jeszcze trzy złote monety z własnego mieszka.
- Proszę Bort ... A wiesz? Mam jeszcze coś dla Ciebie.
Z miłym uśmiechem wyciągnęłaś, ukrywany do tej pory za plecami, szyld zakładu. Z głośnym łupnięciem postawiłaś szyld na blacie.
- Akurat jak staliśmy pod zakładem, to to się urwało i o mało nie rozbiło łba jednemu z ... eee ... przechodniów. Urwało się bez powodu ... Czyżbyś sam to wieszał? Widać, że to kompletna prowizorka ...
Słysząc te słowa Bort cały się zaczerwienił. Odebrał od Ciebie szyld i szybko go schował za ladą.
- To jest nieważne, w Romagen często szyldy spadają ludziom na głowy. Ważne jest to, że zreperowałem Ci tę kurtkę.
Krawiec otworzył jedną z szafek i wyciągnął z niej Twoją, skórzaną kurtkę ...

Dalszą część zostawiam Ouzaru do napisania. Niech też ma trochę z tej przyjemności opisywania rozmowy z krawcem :D
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 10 kwietnia 2006, 21:17 przez fds, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Zablokowany