[Warhammer] Miasteczko Romagen

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

offtopic: Nie mogłeś wybaczyć, że sie upomniałem? :D

Na sesji:
Leży nieprzytomny...zdany na pastwę losu przechodniom :D
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

Ze zdziwieniem stał i przyglądał się zaistniałej sytuacji. Działo się to bardzo szybko więc, gdy się zorientował co się dzieje, Elzix leżał już na ziemi nieprzytomny. Mag schylił się nad kompanem, którego twarz wyglądała jakby przeszedł po niej huragan. Nos zakrwawiony, a włosy już potargane i brudne od kurzu leżącego na ulicy.
Ta książka musiała naprawdę sporo ważyć” Pomyślał mag uśmiechając się, sięgając do tobołka przewieszonego przez ramię. Wyjął małą łodygę jakiejś rośliny, przełamał ją na pół i podsunął pod zalane krwią nozdrza przyjaciela.
- To Cię na pewno otrzeźwi... Jest dziesięć razy silniejsze od mięty i działa mocniej niż uderzenie młota. –Powiedział półszeptem nie przestając się uśmiechać Dagon poczym odsunął się na bezpieczną odległość i szykował już chustę, by podać ją towarzyszowi, aby ten otarł krew z twarzy. Co dziwne nikt na to wydarzenie nie zwrócił większej uwagi przechodniów. „Pewnie to jest tutaj na porządku dziennym...”


Poza Sesją: Poza przechdniami jest tam jeszcze cudowny uzdrowiciel. :lol: 8)
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Dagon i Elzix]
Mag zręcznie zatamował krwawienie z rozpaćkanego nosa najemnika. Przez chwilę zastanowił się nad wykorzystaniem jakiegoś ziela do obudzenia śpiącej królewny, lecz w końcu zrezygnował z tego. Zabrał się za przyjemniejszą część kuracji. Przykląkł na klatce piersiowej Elzixa i szybkim ruchem nastawił mu nos. :D Tak jak przypuszczał, z rykiem oraz wierzgnięciem, najemnik się od razu rozbudził. Dwie łzy bólu stoczyły się po jego policzkach.

[Wertha]
W końcu grubasek skończył. Najemniczka z ciążącym przekonaniem, że ma zły dzień udała się do szatni. Dość tych tortur jak na jeden dzień. ... Naiwna kobieta. Czekało ją jeszcze ubranie się. A nie jest to łatwa sprawa gdy ma się uwrażliwioną skórę i obolałe mięśnie. Podczas ubierania się, Wertha z nieufnością patrzyła czy nikt przypadkiem nie podmienił jej ubrania. Przecież przyszła w miękkim i delikatnym. A to było twarde i szorstkie jak cholera. Innymi słowy najemniczka nie podzielała radości swojej skóry ze stracenia warstwy ochronnej lekkiego brudu. Wcale a wcale nie podzielała. Ubrawszy się całkowicie, kobieta poklepała sie po kieszeniach, czy aby wszytko w nich jest. Gdy poklepała się po kamizelce odniosła wrażenie, że czegoś w niej brakuje. Tylko czego? Co takiego mogła nosić w kieszeni kamizelki? ... FRETKA!!
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

- O żesz *&^%&*&^%$(*&^%$(^%#&^%#^&!!!!!!!!! (soczyste przymiotniki i czasowniki...a nawet słowa które nie wiadomo kiedy i jak powstały.
- Zmiażdzył mi chrząstkę...- klęknął na jedno kolano, lecz nie wytrzymał i położył sie na brzuchu, wspierając brodę o księgę, skarg i zażaleń. Otworzył ją na stronie gdzie podpisy się kończyły. Wyjął piórko z wewnętrzej kieszeni, lekko pomiętego po upadku. Umoczył piórko w krwi w okolicach ust i zaczął pisać skargę na nieprzyjazną oprawę tej książki. Gdy skończył, po raz kolejny klęknał na jedno kolano i tym razem udało mu sie wstać. Oparł się o scianę ręką i schylił głowę do dołu aby splunąć.
- Dzię...Dzięki...Dagon..- powiedział do maga i lekko się zatoczył. Szybko jednak odzyskał równowagę...Spojrzał na swój miecz...uśmiechnał się. Dalej oparty o scianę lewą ręką patrzył jak nos powoli maleje. Wyjął hustkę i lekkimi muśnięciami, aby zbyt mocno nie podrażnić nosa, wytarł krew. Schował hustę do wewnętrznej kieszeni. Chwiejnym krokiem wszedł do zakładu. Szedł do lady z opuszczoną głową, jedną ręką łapiąc równowagę, a drugą trzymał ksiegę. Gdy podszedł do lady, podniósł księgę i z całych sił uderzył nią w ladę.
- Zwracam własność... - powiedział spod byka patrząc na krawca. Na książce widniała odciśnięta ręka. - Odwrócił sie na pięcie i wyszedł nie mniej chwiejnym krokiem na dwór.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon
Mag wyprostował się wycierając zaplamione krwią z nosa Elzixa ręce o chustę.
-Od tego jestem.- Odpowiedział Dagon uśmiechając się lekko.
Następnie obserwował jak jego przyjaciel wchodzi do zakładu i z impetem zwraca książkę krawcowi.
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Elzix i Dagon]
Gdy tylko najemnik podniósł się pozycji leżącej, pech chciał, że zamknięte przez niego drzwi do zakładu nagle się otworzyły. To właśnie jeden z być może przyszłych klientów krawca, przerażony jego wybuchem, na pojawienie się Elzixa postanowił się szybko oddalić i uciec z zakładu. Pech chciał, że na drodze otwierających się gwałtownie drzwi znalazła się twarz najemnika. Wychodzący się zdziwił, nos trzasnął a Elzix zakwiczał. Widząc co zrobił, przyszły klient krawca szybko zniknął w tłumie. Mag spojrzał na nieprzytomnego najemnika. Wygląda na to, że będzie go musiał taszczyć do gospody. Cholera ...

[Albert i Thorgal]
Gdy w końcu krasnolud dołączył do wypoczywającego Alberta, obaj zgodnie uznali, że nie ma co dłużej tu przebywać. Chowając papiery z zapisem wpłaty, udali się z powrotem do domu hrabiny. Podczas drogi powrotnej, Albert zauważył, że dużo przyjemniej się idzie, gdy nie trzeba dźwigać ciężkiej skrzyni. Po pozycji słońca uznali, że pobyt w banku zajął im jakieś trzy godziny.

[Exodus]
Wiele podróżowałeś po świecie. Jednak napotkałeś tylko parę mało wiarygodnych historii o swoim ojcu. Raz go widziano z małą, ślepą tancerką z którą porozumiewał się na migi. Innym razem ktoś widział jak wyrusza z jakąś drużyną poszukiwaczy przygód do zamku demonologa. Ostatnia plotka jaką usłyszałeś wskazywała, że mógł odwiedzić niejakie miasteczko Romagen. Pewnie tak jak poprzednie plotki jakie słyszałeś na jego temat i ta okaże się bzdurą. Jednak poszukiwania ewentualnego nauczyciela wiodły się tak samo dobrze jak poszukiwania ojca. Innymi słowy nie znalazłeś żadnego chętnego do nauki elfa. Czyżby ludzie okazali się rasistami?

[Tara]
Podczas poszukiwania źródeł zarobku, do czułych, na wszelkie informacje o ewentualnej pracy, uszu pół-elfki dotarły wieści o szastającej pieniędzmi szlachcie z miasteczka Romagen. Akurat odbywało się w nim jakieś święto winobrania czy coś. A podczas święta wiadomo, że łatwiej jest o zarobek, niż w zwykły dzień. Więcej ludzi oznacza więcej ewentualnych zleceń. Z takim postanowieniem postanowiłaś odwiedzić to miasto i się rozejrzeć.

Poza sesją:
Wiem, że te wprowadzenia to nic szczególnego, ale mówi się trudno ;)
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Lothar
Majtek
Majtek
Posty: 100
Rejestracja: niedziela, 22 stycznia 2006, 13:06
Lokalizacja: Zewsząd...
Kontakt:

Post autor: Lothar »

Dagon:

Patrząc na całe zajście aż złapał się za głowę... „Jeśli ludzie go nie zostawią w spokoju, to krawiec będzie musiał robić mu już struj pogrzebowy... Lepiej go stąd zabrać.” Pomyślał poczym podniósł przyjaciela, przerzucił go przez ramie i z takim, półprzytomnym bardem na plecach ruszył w kierunku karczmy. -Zajmę się nim na miejscu...tam chociaż nic mu się nie stanie...chyba – Szeptem powiedział mag lekko się uśmiechając. Doszedłszy do tawerny, Dagon nogą otworzył drzwi i wszedł do środka. Rozejrzawszy się zauważył jedyne wolne miejsca pod ścianą. Szybko podszedł i posadził Elzixa na jednym z krzeseł. Zaczepił Billa roznoszącego piwo, oraz inne napitki i spytał – Czy mógłbyś mi przynieść misę z zimną wodą? Mam tam rannego barda... – Wskazał na miejsce, w którym zostawił towarzysza. – Nie pytaj co się stało... Sam ci to opowie jeśli zechce... – Odszedł od karczmiarza i wrócił do Elzixa. Zdjął tobołek z szyi i zaczął czegoś szukać.
Bella Horrida! Bella!

"Quidquid latine dictum sit, altum videtur"
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Poza sesja:
eee...Barda? Za kogo Ty mnie masz?! :D:D
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Osoria
Pomywacz
Posty: 69
Rejestracja: środa, 15 lutego 2006, 19:59
Lokalizacja: z Psiego nieba

Post autor: Osoria »

Tara:

W czasie podróży do miasta Tara rozmyślała o swoim dotychczasowym życiu.
Tak wiele rzeczy stało sie w niespodziewanie krótkim czasie. Ucieczka z domu, śmierc Dargotta, spłacanie długów. I własnie w tym czasie dostała swojego uroczego przyjaciela żbika o wdzięcznym imieniu Carmel. Teraz tylko on jej pozostał. Czemu nie urodziła się w spokojnej, kochającej rodzinie? Niepotrafiła tego wytłumaczyć. Mówiła sobie tylko "że jak los zechce to tak będzie". Z tych rozmyślań wyrwał ją cichy piska Carmela domagającego się jedzenia. Wywiając goz jakiejś szmatki w której do niosła, powiedziała:
-Co Carmel, pora karmienia? Niedużo nam już jedzenia zostało.-zmartwiła się.-Ty sam jesz za dwoje. I co my poczniemy?-szturchnęła żbika w bok dając mu kawałek mięsa. Gdy posilili się resztkami pokarmu, ruszyli w dalszą wędrówkę do tego tajemniczego miasta. Tara rozglądała się w między czasie szukając jakiegoś miejsca do noclegu, gdyż zaczęło już zmierzchać.
-Jeszcze kawał drogi do tego miasta żbiku-rzekła-spoglądając z czułością na swojego maluszka.
Przed sobą widziała jakieś domki. Bez namysłu podeszła do jednego z nich i zapukała, pytając starszej kobiety, która otworzyła drzwi,o to czy urzyczyłaby jej strychu na jedną noc. Niestety kobieta ta była tak niemiła że z tej swojej złości, gdy dziwczyna odchodziła rzuciła w Tarę jajkiem, krzycząc, że włóczęgów nie przyjmuje pod swój dach. Rozeźlona Tara szła do drugiego domostwa mrucząc pod nosem jakieś niezbyt przyjemne określenia o kobiecie. W drugim domu gospodarze przyjęli ją wraz ze żbikiem bez zastanowienia. Na noclego miała przeznaczoną ciepłą stodołę w, której z Carmelem czuli sie naprawdę wspaniale. Dziewczyna rozłożyła swój śpiwór na miękkim sianku. Zasnęła od razu. Nie obudziła się nawet wtedy, gdy żbik "buszował" w nogach śpiwora (Carmel zawsze spał z nią). Rano spotkała ją miła niespodzianka. Tuż przy niej stał dzban ciepłego jeszcze mleka, a obok wielki bochenek chleba, ale żeby tego było mało dostała także kawał pieczonego mięsa. O żbiku też nikt nie zapomniał. On już kończył swoją surową część mięsa. Po skończonym posiłku Tara zebrała swoje rzeczy z siana i poszła podziękowac szczodrym ludziom za nocleg i pożywienie.
Popołódniu ruszyli w dalszą wędrówkę do jak mawiała "bogatego miasta Romagen".


Poza sesją:
do MG: Może byc jak na pierwszy raz?
Rafiki:Bedziesz królem...wspaniałym królem
perfidron
Pomywacz
Posty: 65
Rejestracja: niedziela, 19 lutego 2006, 19:56
Lokalizacja: z ciemnego 222letniego lasu
Kontakt:

Post autor: perfidron »

[Exodus]

W drodze do miasta Exodus zachaczył o mały lasek. Gdy szedł przez ten lasek zobaczył małe jeziorko a na jego brzegu rodzine jaszczurek. Jednym zaklęciem złapał jaszczurkę i ją oswoił jaszczurka na początku była troche oporna do niego ale po paru godzinach oboje się zaprzyjaźnili Exodus wreszcie trafił na przedmieścia jakiegoś miasta i spytał się przechodzącego obok żebraka -czy to misto nosi nazwę Romagen?-żebrak odpowiedział -niepamiętam panie, ale może jakiś drobny upominek by mi przypomniał jak nazywa się to miasto-Exodus zastanawiał się co dać żebrakowi aby ten mu powiedział nazwę miasta.Nagle Exodus zobaczył starą przegniłą tabliczkę z napisem"Romagen"-dziękuje ci że mi pomogłeś-i Exodus sobie poszedł, zostawił żebraka z niedowierzającą miną. Exodus pomyślał"już wiem że w tym mieście mi się nie spodoba" i poszedł poszukać jakiegoś noclegu.......


może takie być czy nie zabardzo?
se onr sverdar sitja hvass!! -oby wasze miecze pozostały ostre

se mor'ranr ono finna-obyś odnalazł spokój
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Dagon i Elzix]
Mag pogrzebał chwilkę w woreczku i wyciągnął z niego małą szklaną buteleczkę. Przyjrzał sie jej dokładnie i popatrzył na nieprzytomnego najemnika. Zastanowił się chwilkę a potem westchnął i zamruczał.
Przecież to nie ma sensu. I tak za chwilę dostanie fangę w nos i znowu zemdleje Tylko zmarnuję te sole trzeźwiące. Niech się sam obudzi.
Trzymając się tego postanowienia, mag schował buteleczkę z powrotem. Popatrzył na śpiącego najemnika, ułożył go w wygodniejszej pozycji i poszedł do baru. Tam zamówił coś do przekąszenia i lekkie wino i rozpoczął rozmyślać jak zareaguje Wertha gdy wróci i zobaczy, że Elzix nie dość, że nie ma ubrania, to jeszcze leży i odpoczywa. Może być ciekawie. Pewnie zwali całą winę na maga :? Jak ktoś tak nie lubi magów to może ich podejrzewać o niemal wszystko. Ech, trzeba przygotować jakąś słowną obronę.

[Tara]
Gdy ślimaczym tempem, poczęło zbliżać się późne popołudnie, dotarłaś do miasteczka Romagen. Już z daleka dobiegły do Ciebie odgłosy święta. Taa, w tym miejscu powinnaś znaleźć możliwość zarobku. Gdy weszłaś do miasta okazało się, że ulice są dość tłoczne. Bez przesady ale zawsze. Lekko zdziwiła Cię ilość straży w mieście. Było jej naprawdę sporo. Czyżby tak bardzo obawiali sie tu złodziei? Dziwne. W poszukiwaniu miejsca do spania poczęłaś się rozglądać za jakąś oberżą. Jednak we wszystkich które odwiedziłaś, wszystkie miejsca były dawno zajęte. Nie mówiąc o tym, że ceny były przerażające. Po pewnym czasie Twoim oczom ukazał sie dziwny widok. Poznałaś w swoim życiu wielu magów i wiedziałaś jakie to są nadęte bufony (oczywiście oprócz Ciebie). A tu zauważyłaś jak jeden z nich niesie przerzuconego przez ramię najemnika. Widok był tak dziwny, że aż przystanęłaś na chwilę. Ciekawość pchnęła Cię do pójścia za nimi. Po pewnym czasie zobaczyłaś, że obaj udali się do gospody „u Billa”. Postanowiłaś za nimi tam wejść. Jakie było Twoje zdziwienie gdy, ujrzałaś przebywającą w środku Sheę.

[Exodus]
Nagle wybudziłeś się ze snu. To niedobrze spać na słońcu bo potem ma się po tym koszmary. Geeez śniło Ci się, że rzucasz jakieś dziwne zaklęcia i gadasz z jaszczurkami. Koszmar. - Bogowie, byleby to nie były początki udaru. - Na szczęście do miasta jest już blisko. A tam będziesz mógł sobie odpocząć i napić się zimnego piwa. Trzeba dać odpocząć głowie.
Tak więc wyruszyłeś w dalszą drogę. Po niecałej godzinie marszu ujrzałeś mieniące się przed tobą mnóstwem kolorów miasteczko.

Poza sesją:
Osoria - robisz byki i literówki. A tak poza tym to jak na pierwszy raz to bardzo dobrze :D
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Zrozumiał, że to koniec rozmowy. Zdusił ogarniającą go złość i podniósł się z fotela.
- W takim razie...- skłonił się lekko Grafowi i wychodząc na korytarz ledwo powstrzymał sie, by nie trzasnąć drzwiami.
Szlachta - zawsze najmądrzejsi - pomyślał ponuro. Przypomniały sie czasy Nuln, parę zniewag, parę pojedynków. Tknięty nagłą myślą prawie biegiem pokonał schody i stanął przed drzwiami pokoju. Wyciagnął zza pazuchy duży klucz i dwukrotnie przekręcił w zamku. Pchnął i dobrze naoliwione drzwi otworzyły sie bezgłośnie. Ogarnął spojrzeniem spartańskie wyposażenie : rozkopane łóżko, resztki kolacji/śniadania (lepiej nie zgadywać sprzed ilu dni ), jedną czy dwie puste flaszki.
To pomieszczenie służyło dawniej za składzik, ale Rabe kazał wysprzątać go i zmienił w swój pokój. Dla Jurgena miał on jedną, ale bezcenną zaletę :po otwarciu okna po gzymsie można było dotrzeć do drzewa rosnącego nieopodal, a dalej to już była dziecinna igraszka. Powroty ( szczególnie po kilku głębszych ) były już trudniejsze, ale przynajmniej utrzymywały go w dobrej formie.
Spod łóżka wyciagnął sporą drewnianą skrzynkę. Wieko ozdobione wizerunkiem kruka podrywającego sie do lotu posiadało malutki zamek. Otworzył i wydobył owinięte szmatkami zawiniątko. Podszedł do stołu i jednym ruchem ręki zmiótł ze stołu resztki i butelki. Rozwinął pakunek - lezały tam woreczki z kulami i prochem, przyrządy do konserwacji i stary, ale świetnie zachowany pistolet z pociemniałą od czestego używania kolbą. Usiadł i głęboko zamyślony zaczął czyścic broń. Po kwadransie zadowolony z efektów pracy podniósł sie od stołu. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej metalową kasetkę. Kolejnym kluczem otworzył i wydobył sakiewkę, przybory do pisania, mały ogarek i lak. Przez kilka minut w skupieniu kreślił list, westchnał i zapięczetował pismo. Pochował wszystko i odłożył na miejsce. Teraz zaczął sie przebierać, kolejno wysokie wojskowe buty, ciemne spodnie z mocnego materiału, gruba koszula. Na biodrach zapiął szeroki pas z grubą klamra, na wierzch ubrał kurtkę. W licznych kieszeniach zniknęły kolejno : proch, kule, list, klucze i sakiewka. Z tyłu, na plecach zatknął pistolet, z przodu przypiął nóż. Na glowę założył kapelusz, popatrzył na swe odbicie w szybie i z westchnieniem odrzucił go na łóżko.
Wyszedł z pokoju i starannie zamknął drzwi na klucz.
Załomotał buciskami na schodach, poślizgnął, przez chwilę próbował utrzymać równowagę w cudacznym piruecie, wreszcie grzmotnął tyłkiem i zjechał na nim po kilku ostatnich stopniach.
Lot kruka - pomyślał łapiac oddech. Rozejrzał się - oczywiście, na korytarzu stał młody Stifen i z otwartymi ustami obserwował jego akrobacje. Wściekły poderwał się z ziemi i w dwóch susach dopadł chłopaka.
-Ilu ludzi przyszło ?- ryknał na chłopaka.
-Jakich ludzi ?- Stifen był wyraznie wtstraszony. Napady furii Jurgena były wśród słuzby słynne i cieszyły się zasłużenie złą sławą. Inna sprawa, że większość z nich była przez Rabego staranną inscenizacją.
-Nikogo jeszcze nie ma ?
-Nie panie
-Posłuchaj chłopcze- głos Jurgena ociekał teraz słodyczą -wezmiesz ten list i natychmiast, powtarzam natychmiast każesz wysłać go do Pani Hrabiny.
Stifen potulnie skinął głową, a Rabe równym krokiem wymaszerował z budynku. Upewniwszy się, że nikt go nie widzi z jękiem chwycił się za obolały tyłek. Dotknięcie miejsca gdzie pistolet odcisnął mu na plecach wszystkie swe wystające cześci wywołało kolejne bolesne skrzywienie.
Klnąc we wszystkich jezykach, które znał kolejno : siebie, grafa, hrabinę i upał, lekko utykając skierował się do miasteczka.
Belath_Nunescu
Marynarz
Marynarz
Posty: 385
Rejestracja: czwartek, 5 stycznia 2006, 11:21
Lokalizacja: Tam, gdzie słońce świeci inaczej
Kontakt:

Post autor: Belath_Nunescu »

Elzix

Siedział w pozycji w której człowiek, w normalnych warunkach, nie wytrzymałby nawet kilku sekund. Gdyby nie ta "poza" wyglądałby na kogoś kto śpi z głowa mocno przytknietą do blatu stołu. Dobrze, że większość krwi stracił przy pierwszym uderzeniu...i zdążył ją wytrzeć. Tak czy siak, nos miał i tak krzywy, a na ubraniu, na klatce piersiowej, gustowny "śliniaczek" bordowego koloru. Lewa noga nieludzko wygięta umiejscowiona była pod krzesłem, kolanem prawie dotykał do ziemi. Lewa była, wyprostowana i gineła gdzieś pod stołem. Prawa ręką zwissała bezwładnie i dyndała lekko, narażając sie na ugryzienia, czy lizanie róznych stworzeń które chodził po karczmie. Lewa ręka wyciegnieta na stole, stanowiła podpórkę dla czoła...Tylko dzieki niej nie dotykał nosem do blatu...Włosy, które nie zdażyły nawet ułożyć sie po wizycie u fryzjera, teraz pełniły rolę baldachimu. Okrywały twarz, przed ciekawiskim wzrokiem bardów...
Ostatnio zmieniony środa, 1 marca 2006, 19:52 przez Belath_Nunescu, łącznie zmieniany 1 raz.
"One day the sun will shine on you
Turn all your tears to laughter
One day you dreams may all come true
One day the sun will shine on you..."
Mangelee
Majtek
Majtek
Posty: 87
Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
Lokalizacja: Z Lwiej Skały
Kontakt:

Post autor: Mangelee »

Shea

Właśnie szła w stronę Billa by zapytać się o pracę, gdy drzwi się otworzyły i do gospody weszła Tara. Shea bardzo się zdziwiła widząc ją tutaj. Podeszła do niej - Cześć Tara. Pamiętasz mnie? - spytała z uśmiechem. Zauważyła, że dziewczyna ma malutkiego żbika - O, żbik. Jak ma na imię? Ja mam wilka, widzisz? - pokazała Tarze Wilka - Chodź do mojego pokoju. Pogadamy sobie spokojnie. Chyba, że najpierw chcesz coś zjeść.
I już się nie martw
Aż do końca twych dni
Naucz się tych dwóch radosnych słów
Hakuna Matata!
Obrazek
Osoria
Pomywacz
Posty: 69
Rejestracja: środa, 15 lutego 2006, 19:59
Lokalizacja: z Psiego nieba

Post autor: Osoria »

Tara

- Shea? Czy to naprawdę ty? Wiedziałam, że się jeszcze kiedyś spotkamy, ale nie sądziłam, że tak prędko! A, pytałaś jak ma na imię mój żbik- Carmel. Masz ślicznego maluszka. Teraz ja zapytam jak twój się nazywa?- ciepło uśmiechnęła się do Shei- Chętnie pójdę do twojego pokoju, ale jak ci to nie będzie przeszkadzać to najpierw chciałabym coś zjeść razem z Carmelem.- powiedziała do Shei, która głaskała przestraszonego żbika- Mam nadzieję, że zjesz ze mną, bo jak jem sama to nie lubię jak ktoś się tylko patrzy- zaśmiała się Tara.
Ruszyły razem do stolika. Za nimi podreptały tak sobie przeciwne zwierzęta wilk i żbik.

Poza sesją:
Do MG: sorki że tak krótko, ale nie mam natchnienia
Rafiki:Bedziesz królem...wspaniałym królem
fds
Tawerniany Che Wiewióra
Tawerniany Che Wiewióra
Posty: 1529
Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
Numer GG: 0
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: fds »

[Rabe]
Równym i prawie sprężystym krokiem udałeś się do tawerny. Po drodze jakimś cudem udało Ci się rozruszać bolący tył pleców. ;) Minęło sporo czasu i chyba już wszyscy powinni być gotowi. Miałeś przynajmniej taką nadzieję. Chociaż wiadomo, że ani magowie ani tym bardziej najemnicy nie są skorzy do pośpiechu. Zwłaszcza, że siedzą w chłodnej knajpie popijając chłodne piwo. Ale zaraz skończy się to leserowanie, bowiem zacząłeś zbliżać się do gospody ...

Wszystko było pięknie i ładnie, gdyby nie jedna podstawowa sprawa ... Nie udało Ci się wejść do karczmy, powodem tego był pół-leżący, przy samym wejściu, oparty o ścianę i pijany w siedem diabłów Elhix. Jakim cudem zdążył się tak szybko nawalić? :shock: ...

[Shea i Tara]
Jedyne wolne miejsca jakie zauważyłyście, znajdowały się koło ogłupiałego kapłana albo smętnego maga. Po chwilowym zastanowieniu się wybrałyście towarzystwo maga. Smętny bo smętny, ale ten kapłan wygląda na lekko stukniętego. Lepiej od takich się trzymać z daleka. Po chwili podszedł do was chłopak z obsługi. Średniego wzrostu, chudy o kasztanowych, lekko skręconych i utrzymywanych w sporym nieładzie włosach. Gdy do was mówił, zauważyłyście że brakuje mu kilku zębów. Nie wiadomo czy od bójek czy od próchnicy. Gdy Tara dowiedziała się o wysokości cen za posiłek, lekko zdębiała. Tu jest przynajmniej kilkunastokrotnie drożej niż w innych miastach. Jeśli szybko nie znajdzie jakiejś pracy, jej zasoby pieniężne momentalnie ulegną zanikowi. Cholera ...

Niezdecydowane, zastanawiałyście się co zamówić, gdy dobiegł was głos siedzącego obok was maga.
- Polecam zupę rybną, jest smaczna i sycąca. Ja ją zjadłem i jak na razie żyję. :D Co prawda kapłan też jadł i nie jest już w najlepszej formie, ale to może być wina zbyt gwałtownego spotkania jego głowy z głową Werthy :twisted:

Ponieważ mag nie wydawał się umierający, ani zatruty przystałyście na jego propozycję. Zamówiłyście dwie porcja zupy i kawałek drobno posiekanej wieprzowiny dla Żbika. Wilk już jadł. ;) Po pewnym czasie poczułyście zbliżający się, smakowity zapach rybnej nalewki. Wylądowały przed wami dwa głębokie talerze, waza z zupę i dwie pajdy chleba. Bill rzucił smacznego i was zostawił, byście same zajęły się polewaniem.
Obrazek
Podręczniki za darmo:
Shadowrun 2ed
DnD v3.5
Yacek
Marynarz
Marynarz
Posty: 343
Rejestracja: wtorek, 10 stycznia 2006, 17:54
Numer GG: 6299855
Lokalizacja: Kraków

Post autor: Yacek »

Rabe

Elhix odemknął jedno oko.
- Dobroczyńco - wykrzyknął. Używając ściany jako podpory, mozolnie osiągnął pion. Rozłożył szeroko ręce postapił krok, potknął i osunął w ramiona Rabego. Czknął poteżnie i... zachrapał. Jurgenowi przemknęło przez głowę pare wizji, w których przy użyciu ogólnie dostępnych narzędzi można wydrzeć psi skowyt z gardła szarpidruta. Oparł go jednak o ścianę, znalazł rozeschnięte wiadro i podszedł do beczki wypełnionej zielonkawą deszczówką. Po czwartym wiadrze Elhix drgnął, usiadł i nawet przytomnie rozejrzał wokół.
- Aaa pan Rabe. Witam, witam - odezwał sie nieco tylko bełkotliwie.
Ten skurwiel znowu może chlać od nowa - pomyślał na wpół zdumiony, na wpół zazdrosny Rabe. Kucnął jednak przy bardzie.
- Elhix, albo za godzinę będziesz trzezwy, albo Hrabina dowie sie ,że Jej pupil tarza się pijany jak swinia w błocie. A nie bój się dołożę do tej opowieści cos od siebie - wycedził zimno.
Bard jakby nagle wytrzezwiony chciał cos wykrztusić, ale Rabe ruchem ręki uciszył go.
- Za godzinę. Aha i potrzebny będzie jakiś twój "kolega artysta" - ostatnie słowa wycedził z pogardą.
Wstał i ruszył do karczmy. Pchnął drzwi. W środku jakiś facet leżał z rozbitym nosem, ktoś się kłócił, ktoś całował :D . Rabe powoli torował sobie droge przez tłum do szynkwasu. Mijając dwie rozmawiajace dziewczyny nadepnął na coś co zapiszczało, a może zakwiliło ? Bill ma szczury w gospodzie - pomyślał zdziwiony. Jedna z rozmawiajacych dziewczyn chwyciła go za rękę mówiąc cos szybko gniewnym tonem. Nie miał czasu, poza tym z powodu gwaru i tak nie zrozumiał co mówiła. Wyszarpnął rękaw z palców blondynki i dotarł wreszcie do baru.
- Bill gdzie na wszystkie demony jest Wertha ? - barman bez słowa skinał głową w stronę drzwi.
Zablokowany