[Rabe]
Równym i prawie sprężystym krokiem udałeś się do tawerny. Po drodze jakimś cudem udało Ci się rozruszać bolący tył pleców.

Minęło sporo czasu i chyba już wszyscy powinni być gotowi. Miałeś przynajmniej taką nadzieję. Chociaż wiadomo, że ani magowie ani tym bardziej najemnicy nie są skorzy do pośpiechu. Zwłaszcza, że siedzą w chłodnej knajpie popijając chłodne piwo. Ale zaraz skończy się to leserowanie, bowiem zacząłeś zbliżać się do gospody ...
Wszystko było pięknie i ładnie, gdyby nie jedna podstawowa sprawa ... Nie udało Ci się wejść do karczmy, powodem tego był pół-leżący, przy samym wejściu, oparty o ścianę i pijany w siedem diabłów Elhix. Jakim cudem zdążył się tak szybko nawalić?

...
[Shea i Tara]
Jedyne wolne miejsca jakie zauważyłyście, znajdowały się koło ogłupiałego kapłana albo smętnego maga. Po chwilowym zastanowieniu się wybrałyście towarzystwo maga. Smętny bo smętny, ale ten kapłan wygląda na lekko stukniętego. Lepiej od takich się trzymać z daleka. Po chwili podszedł do was chłopak z obsługi. Średniego wzrostu, chudy o kasztanowych, lekko skręconych i utrzymywanych w sporym nieładzie włosach. Gdy do was mówił, zauważyłyście że brakuje mu kilku zębów. Nie wiadomo czy od bójek czy od próchnicy. Gdy Tara dowiedziała się o wysokości cen za posiłek, lekko zdębiała. Tu jest przynajmniej kilkunastokrotnie drożej niż w innych miastach. Jeśli szybko nie znajdzie jakiejś pracy, jej zasoby pieniężne momentalnie ulegną zanikowi. Cholera ...
Niezdecydowane, zastanawiałyście się co zamówić, gdy dobiegł was głos siedzącego obok was maga.
- Polecam zupę rybną, jest smaczna i sycąca. Ja ją zjadłem i jak na razie żyję.

Co prawda kapłan też jadł i nie jest już w najlepszej formie, ale to może być wina zbyt gwałtownego spotkania jego głowy z głową Werthy
Ponieważ mag nie wydawał się umierający, ani zatruty przystałyście na jego propozycję. Zamówiłyście dwie porcja zupy i kawałek drobno posiekanej wieprzowiny dla Żbika. Wilk już jadł.

Po pewnym czasie poczułyście zbliżający się, smakowity zapach rybnej nalewki. Wylądowały przed wami dwa głębokie talerze, waza z zupę i dwie pajdy chleba. Bill rzucił smacznego i was zostawił, byście same zajęły się polewaniem.