Tchnienia Magii

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest widział co dzieje sie na Poalnie słyszał co mówił obcy i widział jak osuwa sie On na ziemię, wiedizał że potrzebuje pomocy ale zastanawiał sie kim jest ten który potrzebuje jej nieco dalej. Spojżał na Marine dajac jej do zrozumienia by biegła pomóc tamtemu on sam zaś ciezkim krokiem gdyż ból przeszywał go jescze w całym ciele, podszedl do Przybysza który lezal tearaz na ziemi. Chcaił mu pomóc i całą wiedzę medyczną jaką posiadał wykozystal w tym celu walcząc z pamiecią zaklucaną falą powracajacego bólu. Widzial że i Ituriel stoi teraz przy obok neigo uśmeichnąl się szczęśliwy że udało mus ie go uratować i znów moze patrzeć na jego promienistą twarz
- widze przyjacielu- powiedzial lekko unosząc głowę w stronę Ituriela- ze lepiej sie czujesz, ciesze się że juz nic ci nie zagraża pomóż mi trzeba nam zaopiekować się teraz nim kim kolwiek on jest.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Bardka przez chwile miala nadzieje, ze to wszystko to tylko zly sen. I bardzo zapragnel sie z niego szybko obudzic... Przymknela oczy, zobaczyla w myslach spojrzenie Elfa, plonace jakims dziwnym... uczuciem? Nie wiedziala, czemu sie tak spojrzal, choc ja sama tez mocno przyciagal ten nowy osobnik. Czyzby juz sie gdzies spotkali lub widzieli przelotem? Mozliwe i choc wysilala przez chwile swa kiepska pamiec, nic sobie nie przypomniala.

Gdy znow otworzyla oczy, nieznajomy przemowil do niej, co spowodowalo pojawienie sie na jej policzkach lekkiego rumienca. Niewiele do niej docieralo, slowa przelewaly sie przez jej umysl jak bezbarwna i bezdzwieczna woda... Po chwili Elf upadl i Marina wydala z siebie pelne zaskoczenia "Och!". Juz nawet chciala do niego podejsc, ale zostala oddelegowana. Coz, cos sie tu dzialo, jednak chyba zbyt szybko, by mogla to dobrze pojac. Zasmucila sie nieco...

Wziela swa lutnie i poszla tam, gdzie byla teraz bardziej potrzebna, a raczej tam, gdzie jej kazano. Niespiesznym, nieco ociagajacym sie krokiem oddalila sie z polanki zostawiajac towarzyszy i nieprzytomnego nieznajomego. Zapewne nic im nie bedzie... Bo w sumie, co jeszcze moze sie zdarzyc???

- Marino, obudz sie... - szepnela bardka sama do siebie idac we wskazanym kierunku i patrzac raczej pod swoje nogi niz rozgladajac sie na boki.
Hagen
Marynarz
Marynarz
Posty: 199
Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
Kontakt:

Post autor: Hagen »

Marina
Rzeczywiście wszystko swym wyglądem przypomina sen. Dziwnym jednak jest to, iż nie jak w zwykłym śnie , kolory zmywają się aby rozlać się po przebudzeniu do sztywnych rysów rzeczywistości lecz każda wchwila gdy starasz się ochłonąc wyostrza kształty przyśnionych już zdażeń. Czyżbyś stała właśnie w Oku huraganu, który dookoła pędzi niszcząc wszystko naokoło nie oszczędzając nikogo poza Tobą. Nie wiesz czemu , ale ogarneła Cie chęć opisania tego wszystkiego co się dziś wydażyło , co się dzieje i CO się wydaży. Jest to swego rodzaju zboczenie zawodowe, ale aż Cię zakręciło jak pomyślisz ze zaśpiewasz o tym w tawernie , Autorska pieśn któej nikt nigdzie nei słyszał. DOcierasz do Taresa , lezy nma ziemie , zdołał dowiązać konie do drzewa i osunął się na ziemie. Ten człowiek chuyba lubi obrywać , jego plecy znów pokryły dwie wielkie rany. Szkoda że nie ma w pobliżu Eglaresta gdyż pamiętasz jak ostatnim razem zaskoczyło go coś wtych ranach lecz nie miał wystarczjąco czasu aby je zbadać.
-Nie martw się o mnie panienko, zaraz będzie lepiej ... gdybyś mogła , obandażuj mnie, zwitki są w torbie przy mym boku
Faktycznie odnajdujesz tam dośc dużo bandażyt i ziół , znasz jedynie nieliczne znich ale poznajesz w nich mocne środki przeciwbólowe a niektóre wręcz odużające. Inne pozostają Ci obce. Mimo wolnie kątem oka widzisz dość spory plik listów i rozkazów powiązanych rzemieniem , z czego każdynosi ten sam herb na pieczęci : herb Imperatora. Czujesz że jeśli skończysz go opatrywać , bo widząc po ilości badaża znowu stanie się swego rodzaju mumią, to będziesz zmuszona udać się na spoczynek , jesteś zmęczona , tak jakby każda chwila specjaslnie z Twojego powodu pozostawała bliska nieskończoności.


Leathell
Powoli wracasz z nieprzytomności do otaczającego Cię świata. Jest jeszcze ciemno , oczy powoli zaczynają łapać ostrośc lecz do normalnego widzenia jeszcze im daleko. Na ciele czujesz dotyk delikatnych rąk, które stają się wyczuć które fragmenty Twego Ciała faktycznie pozostały jeszcze całe. Ich ciepło i opiekuńczość są wręcz niesamowite , z radością czekasz na moment, w którym oczy zaczną spowrotem widzieć normalnie. Wszystko to po to tylko, aby nacieszyć swój wzrok widokiem .. Eglaresta badającego Ci klatę. Czujesz ciepło zimno płynące z jego prawej ręki tak jakby była stworzona odrębnie od całego ciała. Syknełeś z bólu keidy dotarł do złamanego żebra. ZMotywowało CIę to do próby wstania leczy silne ręce przytrzymały Cię przy ziemii . Czujesz mocny materiał opasujący Ci kolatkę piersiową, Ból zmalał a sam czujesz że zebro pwróciło na swe miejsce i raczej szybko z tamtad nieucieknie. Z radościową witasz omoc przyw stawaniu. Rozglądasz się i po chwili dostrzegasz zwłoki konia. Jakąs rozbitą machinę niedaleko w rzece. Nie sdtarczy Ci chyba wzroku i skupienia aby ogarnąc to wszystko naraz. Czujesz wzmagającą się senność.

Eglarest
PO tyym jak opatrzyłeś już Nieznajomego i pomogłeś mu wstać , jego odpornośc na ból jest niezwykła, zapragnełes udać sie na spoczynek. Skutecznie powstrzmuje CIę od tego rżenie koni i i jęki Taresa opatrowanego przez Marinę ... ona go tam łamie i nastawia czy bandażuje ? Konie nie sa przywiazaane w dobry sposob i moga się w kazdej chwili zerwac. Tyle roboty iw szystko na Twojej głowie. Jakis krasnoludzki komandos w okolicy to tez na Twojej głowie .. jak zawsze , wszyscy sobie odpoczywają a Ty masz pełno roboty , przypominają Ci się stare czasy. Pokolei przesduwasz po ciele ... jakie to piękne , każda blizna ma swoja historie, każda kojarzy Ci się z jakimś wspaniałym czynem ... no może poza ta przy kroczu ...

Ithuriel
Niestety nie udało Ci się spyttać nieznanego o to kim jest ( bardzo skomplikowana seria łączonych rzutów na większośc Twoich umiejętności i współczynników oraz stałe takie jak gniew i łaska bogów dały negatywny rezultat testu, gdyż nawet bóg tajemnic i sekretów zadał sobie w tej chwili pytanie "w jakich kórwa słowach on to powie ? " ). Z suchościa w gardle niewątpliwie zesłana przez bogów udałeś sie mimowolnie za EGlarestem Aby przypatrzeć się temu jak naprawia "nowego". Teraz odczuwasz tę rotacje , niektózy umierają i odchodzą i zaraz na ich miejsce wchodzą nastepni, to jak wielkie mrowisko z mnóstwem bezsensownych bytów których celem jest jedynie oddać życie za sprawe której do końca nieznają. Rezonans magnetyczny polany przenióśl swe centrum. Wyczuwasz bardzo silne drgania sfery od EGlaresta a raczej od jego tatuażu. Jego magiczna , zapewne nie zauważalna dla tych wszystkich maluckich dokoła poświata promieniuje lodem i chłodem ... paskudztwo. Uczono Cię, że rodzaj magii, a raczej echo jakie pozostawia , da się porównać do muzyki Dla niewprawnego ucha wszystkie są podobne wqręcz identyczne. Lecz wprawny "meloman" juz po pierwszym akordzie da odpowiedź co to za rodzaj Magii ... W tej chwili jednak nie słyszysz nic. Tak jakby skrzętnie dbało o to aby dzwięku nie było, a raczej o to aby sie nie rozchodził.

wszyscy
Rozgwieżdzone niebo stara sie udać iż nie widziało nic co się wydażylo przez ten jakze krótki odstęp czasu. Dla niego to pewnie poprostu kolejna krwawa łaźnia, na którą jest mu pisane patrzeć bezczynnie. Bezczynnie ? nie do końca , czujecie ciepły deszcz , najpierw delikatny i z żadka dosięgający was swymi łzami lecz po chwili nie sposób znaleźć miejsca do ukrycia się przed nim .. czyżby niebo również dziś płakało ?

To już prawie rodzina. Spaliście już ze sobą, umeiraliście razem aby następnie ocalić nawzajem swe tyłki. Lecz to dopiero początek. Czujecie że każda chwila będzie niosła nowe wyzwania i coraz to nwosze doświadczenia, które musicie przyjąć i przetrwać. Mimo tego iż każde z was ma inny cel iinny kierunek rozwoju, wasze drogi są narazie jedną .... I zdajecie sobie sprawe żebędzie to trzeba przyjąć.

[/img]
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

powieki niczym ciężkie płachty opadały mu na oczy, był wykończony widział rozpiździel jaki panował w około widział stojacego Ituriela, Marine i swego niedawnego pacjenta. Chciał juz bez słowa wyjaśnień odpoczać, zastanawiał sie gdzie jest karl. Zerknął na konie które tylko prowizoycznie uwiązane zdawały sie być spokojn jak anz aistniałą sytuacje.
- Marina- zwrucił się wkońcu dod ziewczyny -a gdzie Karl ?- I pewnie otrzymał by odpowiedź gdyby ich uwagi nie zwrucił deszcz ktory właśnie sie rozpadał. krople deszczu studziły gorącą jeszcze Krew spływajacą tearz potokami po polanie. Eglar est w pospeichu ocucony neico przez zimny prysznic zebrał rzeczy wziął konie i zaczął prwoadzić je do lasu -tam przynajmniej tak niepada- Przywiazał lepiej konie rozłożył się pod drzewem i miał zamiar jakoś przeczekać tą ulewę arzem ze swą nową"rodziną".
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Jej szata znow zostala zbroczona czyjas krwia. Czula, ze odplywa z niej czystosc, nieskazitelnosc i niewinnosc, ktora do tej pory w sobie nosila. Czemu te wszystkie wspaniale piesni nigdy nie opowiadaly o tych, co po bitwie opatrywali rannych? Co w pocie czola ratowali im zycie, by w blasku dokonanych walecznych czynow mogli wrocic do swych zon i dzieci... ? Mocujac sie z bandazem Marina poczela dostrzegac kruchosc zycia innych, poczela doceniac te okruchy, ktore dawali jej bogowie. Wszak obdarowali ja wspanialymi darami. Mogla teraz i w przyszlosci zrobic z nich dobry uczynek i przekazac ludziom prawde. Mogla tez ukolysac nieco spokoj panujacy wokolo i zaspiewac cicho...

- Marina- zwrocił się w końcu do dziewczyny Eglarest - a gdzie Karl?

Bardka odwrocila glowe w strone elfa i juz otworzyla usta, choc pewnie slowa i tak by nie przeszly jej przez gardlo. Gdy pierwsze krople siegnely jej ciala, oczy napelnily jej sie lzami na mysl o niedawnej smierci towarzysza, o jego ostatnich chwilach w jej slabych ramionach... Cieszac sie tymi kraplami z niebios zaplakala cicho. Siedziala jakis czas na ziemi patrzac sie w niebo, zmawiala krotka modlitwe do Morr'a. Kazdy ja znal, mowila, by Bog okazal swa laske i przyjal dusze zmarlego do swej posiadlosci. Choc tyle mogla teraz zrobic, klnela jednak na siebie w duchu, ze pod wplywem strachu zapomniala o tym od razu. Trzeba bedzie sie tam udac i wyryc swiety symbol...

Sennosc zostala na chwile wypedzona z ciala i umyslu bardki, chwycila ona za lutnie i chowajac sie przed strugami deszczu poczela spiewac lzawa ballade. Opowiadala ona o poleglych bohaterach, ktorych juz nikt nigdy nie zobaczy, ktorych zony i dzieci nigdy nie doczekaja sie u progu domostwa, ktorych rodzicom nie bedzie dane nawet pochowac cial swych synow.
Marina oddala sie chwilowym refleksjom wywolanym piesnia i wreszcie odpowiedziala elfowi:
- Znalazlam Karl'a nieco dalej stad. Umieral... Nie bylam w stanie mu pomoc. Mowil... Powiedzial przed smiercia tylko tyle: " .......... kurdupel............... Tares ...............ubij ................." Nic z tego nie rozumiem. Kurdupel, zapewne krasnolud. Ale co ma do tego Tares? - Marina wbila w Eglaresta pytajace spojrzenie. - A jak sie czuje nasz nieznajomy?
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest

Spojzal na dziewczyne troche mu sie zal zrobiło karla ale chyab rozumiał oco chodzi.
- Karla załatwil Krasnolód pewnei drugi pilot zyrokoptera, Jego ostatnią wolą zdaje sie było by go pomścić dlatego wykrzyknął kurdupel, a mozę mialz azłe losowi ze to zjego ręki przyszło mu zginac, a Tares chcial byśmy go ratowali. - Elf poprawił swoje łachmany które były juz bardzo przemoknięte poczym odpowiedział an drugie pytanie.
- jak widzisz ma sie nieźle- poczymz wrócił się do nowego przybysza- Jka cie zwią i z skad takie rany ?
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Cos jednak nie dawalo dziewczynie spokoju. Chwycila delikatnie Eglarest'a za ramie i obrocila go twarza w swoja strone. Gdy tylko nawiazala z nim kontakt wzrokowy i byla pewna, ze cala jego uwaga zostanie poswiecona jej slowom, szepnela:
- A jesli to "ubij" tyczylo sie wlasnie Tares'a? Moze on jest w to zamieszany. Inaczej slowa Karl'a, Morr badz laskaw dla jego duszy, brzmialyby inaczej. Na przyklad: Tares, ubij, kurdupel badz... <tu Marina zamyslila sie wysilajac swe szare komorki> ubij, kurdupel, Tares? - sciszyla nieco glos. Dalo sie widziec w jej oczach jakis dziwny blysk, cialo lekko drzalo...
- Och... jestem zmeczona... Chyba zaczynam bredzic. Moze masz racje... Zastanawiam sie, czy te wszystkie listy sa bardzo wazne? Jesli Tares umrze, to kto je dostarczy? Moze warto go o to zapytac?
Widzac pytajace spojrzenie nieco zdezorientowanego elfa bardka szybko wytlumaczyla.
- W jego rzeczach widzialam duzo jakis pism z pieczecia Imperatora. Zapewne sa niezwykle wazne i istotne. Jesli Tares zginie od ran, trzeba bedzie je za niego dostarczyc. A tak w ogole, to znowu ma na plecach takie dziwne rany, chyba powinienes rzucic na nie okiem. Chyba cie to wczesniej interesowalo? Moze bedziesz wiedziec, co je zadalo? Co NAM teraz grozi?
Marina wziela gleboki wdech. Czula iz zaczyna jej byc nieprzyjemnie goraco, a przez jej cialo przeszedl zimny dreszcz.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest
wysłuchał uważnei mariny poczym zebrawszy mysli sformówał odpowiedź z wielkim rudem bo zmeczenie dawało się jednak we znaki
- Niemartw się Marino, ktoś tego dokona Imperium będzie stało jeszcze przez najblizsze 300 lat tego badź pewna-eglarest zamyslił się na chwilę- Moze i dożyjesz tych zcasów, misja taresa jest ważna ale zakończy się jak wszystko czy tearz czy później na to mozemy mieć mały wpływ ale postaram sie tylko bysmy my towazysząc mu przezyli jako jego towarzysze.-Eglarest zerknął na taresa (ten chyba nieprzytomny) wiec obejzał dokłądnie jego rany oraz dokumenty starjac rozpoznac sie po pieczeciach wagi ów dokumentów poczym wrocił do rozmowyz Mariną
- myślę że tares to szlachetny i odważny człowiek musimy mu zaufać przynajmniej narazie. -konczac zdanie dało sie wyczuc w jego glosie ironie
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Bardka spojrzala sie na elfa z dziwna ufnoscia w oczach. Chciala mu wierzyc, chciala, by jego slowa okazaly sie prawda i sprawdzily sie. Siedzac obok niego oparla glowe o jego ramie i ogarnelo ja mile uczucie. Choc czasem jej cialem targaly dreszcze, zapewne wywolane przemoczonym ubraniem i zmeczeniem, Marina wyraznie odpoczywala. Lekki usmiech zagoscil na jej ustach... Chwile sie zastanawiala, nieco watpliwosci wdarlo sie do jej mysli. Jednak przezwyciezyla szybko lek i niepewnosc. Swa drobna dlon wcisnela pod jego reke wtulajac sie nieznacznie.

Poza sesja: :twisted: cos mnie dobry humor zlapal. Drżyjcie Panowie....
Godefroix
Szczur Lądowy
Posty: 8
Rejestracja: sobota, 24 grudnia 2005, 16:53
Lokalizacja: Świnoujście

Post autor: Godefroix »

Leathell przyglądał się jak elf który go opatrywał podchodzi do kobiety. Nieco dalej leżał człowiek którego zostawił przy martwej bestii..ale...Na miecz Adamnana!! jakże teraz był odmienny od stanu w którym znajdował się gdy ostatni raz go widział !! . Już chciał podejśc ,gdy usłyszał słowa elfa. Hmmm...czas się przedstawić.

Ach..Wybacz bracie-nie przedstawiłem się..Choć i sposobności ku temu nie było...-Lekko pokłonił się-Leathell Thaladrill Panterą zwany.Wybaczcie że tak niespodziewanie się tu znalazłem ,poniekąd zmuszając cię nawet do tego byś mnie opatrzył -Tu lekko uśmiechnął się - lecz usłyszałem krzyki i myślałem że ktoś tu potrzebuje pomocy...
Co do ran...Podrużowałem z pewną najemną grupą..natrafiliśmy na rozbity żyrokopter z goblinem w środku..niestety dla nas,nie tylko goblin się tam znajdował...
-Kwaśny uśmiech "ozdobił" jego twarz- w środku...było coś na krztałt jaja...to zaczęło rosnąć ..przekrztałcać się..
po krótkiej chwili mieliśmy przed sobą ponad dwumetrową skrzydlatą bestie...do tego zionącą jakimiś oparami,którymi raczyła nas od razu poczęstować
-Kolejny grymas- udało mi się ją pokonać...nie pytajcie jak..Z całej drużyny przeżyłem tylko ja i ten człowiek -ręką wskazał mężczyzne którego niedawno jeszcze bandażowała bardka- Prawie wszyscy zginęli od oparów..w męczarniach..To nie jest śmierć godna wojownika-Z gardła wydobył mu się niski warkot,lecz szybko się opanował -... tak więc wszystkie moje rany pochodzą od tej przedziwnej i niebezpiecznej istoty....Tak a propo- Zwrucił się do kobiety- Jesteś kapłanką czy może posiadasz mikstury leczące?? Wiem że to może dziwne pytanie ale kiedy zostawiałem tego człowieka by biec w kierunku krzyków,był umierający...a teraz..

Chwile stał patrząc na elfa i kobiete...widać było że myślą nad tym co powiedział....Deszcz rozpadał się jakby mocniej...Leathell spojżał na niebo..Przez chwile na jego twarzy pojawił się smutek,lecz szybko się z niego otrząsnął..

Wybaczcie ale muszę iść po swoje żeczy..jeśli mogę chciałbym poprosić maga,bo chyba jest magiem prawda?? by mi toważyszył.Byćmoże on wie co to za bestia lub chociażby zuci cień światła na to co tam się znajduje. Wybaczcie że tak się żądze ale chyba dobże by było rozłożycć jakiś obóz...
Spojżał na maga,który przysłuchiwał się całej rozmowie
Zgadzasz się ze mną pujść??
Ostatnio zmieniony wtorek, 24 stycznia 2006, 17:10 przez Godefroix, łącznie zmieniany 1 raz.
We are the most cyvilised race on whole world...We have more exquisite ways to treat and kill that any other
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest
-neipowinnismy się rozdzielać, to ciekawe co mówisz ale nietakie rzeczy... -Eglarest urwał gryząc sie w jezyk, -no dobra róbcie co chcecie pada coraz mocniej rozbijemy oboz w lesie.

Eglarest po rozmowie z Mariną spogladał jej glęboko w oczy przytuleni razem czuli sie ebzpieczniej i było im cieplej z początk deszcz przeszkadzał mu okrutnei ale pozniej przyzwyczail się do niego Eglar est chciał jescze coś powiedziec ale jego głowa lekko osunęła się na piers mariny, Elf usnął wykończony dzisiejszym dniem w strugach deszczu i w obieciach bardki mail nadzieje obudzic sie witany jej usmiechem i teczą na niebie.
Godefroix
Szczur Lądowy
Posty: 8
Rejestracja: sobota, 24 grudnia 2005, 16:53
Lokalizacja: Świnoujście

Post autor: Godefroix »

Tak poza sesją..eglarescie .Gdy zadajesz mi pytanie,poczekaj az odpowiem :) zxobacz jak to teraz wyglada..zadajesz mi pytanie po czym wdajesz sie w rozmowe z marina,idziesz sobie obejzec taresa wracasz siadasz gdzies znoow z marina i sobie "gaworzycie" przytuleni.. :) a co ja w tym czasie robilem?? Time brake?? :P heh... Mg-daj sie wypowiedziec klonerowi i mysle ze "scenke" eglarest-marina mozna przesunac gdy ja z ithurielem poojde obejzec miejsce potyczki ( oczywiscie o ile sie zgodzi poojsc ze mna).. Że też cholery jedne musieliście napisać coś akurat gdy pisałem :P:P
:):)
We are the most cyvilised race on whole world...We have more exquisite ways to treat and kill that any other
Hagen
Marynarz
Marynarz
Posty: 199
Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
Kontakt:

Post autor: Hagen »

Ouzaru pisze:Marina
Poza sesja: :twisted: cos mnie dobry humor zlapal. Drżyjcie


Za pomniałem o kalendażyku miesięcznym ,dziękuje za przypomnienie.

Codo Leathela : po konkretnej Analizie, nie jest to wina do konca gracza : postać poprostu portraktowała Cie obraźliwie, zapytała po czym dała sie odciągnąć niewieście :). Osobiście proponowałbym ustalać pytania i odpowiedzi na gadu ( jeśli rozmawiacie między sobą . Zaoszczędzi nam to podobnych sytuacji :) Czekamy na Klonera ... chyba niedługo podłącze mu do tyłka coś z elektrowstrząsem i po napisaniu posta będe podwyższał napięcie :)
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Itureil

Przyglądam się Eglarestowi. Spoglądam uważnie na jego tatuaże. Przyglądam się im bardzo uważnie.-Jaki on męski- mówie do siebie po chwili. Zaczynam się zastanawiać kim mugł być ten obcy. Prubuje zorientować się czy z kądś nie płynie magia. Podchodze do Eglaresta.
-Przyjacielu co się tu działo? Możesz mi dać coś do picia?- mówie wpatrując się w jego piękne elfie oczy.

Poza sesją: Hagen i co z tymi wstrząsami? :P
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest (oczywiscie przed usnieciem w ramionach Mariny i rozmowa znią )

spojzał w oczy przyjaciela. Czy mógł go nazwać juz przyjacielem tego niewiedział ale nie z kazdym przezywa sie takie historie. Spogladał w jego rozżażone oczy gdy prosil go swym melodyjnym głosem o cos do picia. Eglarest spojzał na ituriela poczym chwytajac go delikatnie za dłonie rzekł
- ułóż swe ręce w naczynię - Nastepnie Eglarest chwycil liść i zebrał krople deszcu które spadały wciaż z neiba poczym zlał je w ręce Ituriela poczym razem usiedli pod drzewem w srodku siedzial On a po lewej ejgo stronie Marina po prawej zaś swą głowę wsparł Ituriel.

(ustalone z Klonerem)
Lathelu wyglada na to ze Ituriel neiusłyszal twej prośby i odrazu pomogł mi w pzrenoszeniu rzeczy oraz odpoczynku ;)
Godefroix
Szczur Lądowy
Posty: 8
Rejestracja: sobota, 24 grudnia 2005, 16:53
Lokalizacja: Świnoujście

Post autor: Godefroix »

Leathell przez chwile przyglądał się tej dziwnej mieszance osób przed sobą... Czy oni wszyscy postradali zmysły?? Co tu się wydażyło??-myśli przepływały mu przez głowę-Zachowują się jak na jakimś pikniku...Przed chwilą była tu jakaś walka..jeden z nich nie żyje a tymczasem oni prowadzą dziwne dyskusje po czym siadają sobie pod dżewem i smacznie zasypiają..-stał przez chwile osłupiały. Zaczął się rozglądać..hmmm..nic nie widać..powietrze wydaje się być przesiąknięte normalnymi zapachami..Więc co jest do jasnej cholery??-zaczynał się denerwować.Jeszcze nie spotkał dotąd tak nieostrożnych osobników...Nie..coś w tym musi być...-pokręcił głową. Cóż -więc pójdzie sam.Może chociaż znajdzie coś co pomoże zrozumieć..śpieszył się by pomóc tej dziwacznej gromdce tak,że nawet nie zdążył nic zbadać. Jeszcze raz spojrzał na osoby pod drzewem - Nie wyglądają na głupców...więc co oznacza ich zachowanie??

Zrobił się strasznie senny..Potrząsnął głową..-Nie!! jeszcze nie teraz Najpierw obowiązek..-Spojrzał kolejny raz w strone drzewa-Potem sobie porozmawiamy...Zwłaszcza z tobą Taresie...Co tu się dzieje??

Ruszył w kierunku w którym rozegrała się walka z maszkarą

Ide po swoje żeczy!!-żucił na odchodne w kierunku kobiety i jej towarzyszy
We are the most cyvilised race on whole world...We have more exquisite ways to treat and kill that any other
Hagen
Marynarz
Marynarz
Posty: 199
Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
Kontakt:

Post autor: Hagen »

Marina
Przyjemnie ciepłe ramię Eglaresta i miekkość mchu dała Ci rzadko odczuwalny komfort chwilii , nie przypuszczałaś że zwykła leśna ściułka ma ąz tyle wygody do zaoferowania. Oszołomienie powoli ustępywało. Zaczełaś zdawać sobię sprawę z wydażeń, które miały miejsce tej nocy. Senność jednak wygrała . Pozwoliłaś oddać się jakże ważnym rozmyślaniom kwestii życiowych :

Może jednak : "Tares badź , Krasnolud ubij" ?

Eglarest
Popatrzyłeś na Marine ... przez głowę przegnała Ci myśl .. starodawne proroctwo "całe życie pod pantoflem ". Jednakże byłeś zbyt zmęczony. Jestes przyzwyczajony do kołowrotów podobnych temu dzisiejszej nocy.

Prróbowałeś obejrzeć na tyle dyskretnie na ile byłeś w stanie ( na szczęście nie ma ranny lub zabitych po tych staraniach ) rany Taresa , niestety Matina odwalila robote lepiej niż sie sama spodziewała. Nie ma na całej klatce piersiowej Taresa miejsce nie pokrytego bandażem. Chyba ten człowieczek ma coś z główką ze wozi tyle bandaża ... albo .. wie że będzi epotrzebny w takiej ilości żeby oślaniać całe plecy .... Mniejsza z tym czas pokażą narazie powszechnie lubiane zajęcie nawet najbardziej ambitnych i stworzonych do działania elfow ... kima .

Ituriel
Oh tak ... miła woń męskiego elfickiego ciała ... jesteś przy nim blisko ... :P
Caly czas czujesz impuls magii bijący z jego tatuażu. Muzyka nabiera wyrazu. To juz nie utwór to swego rodzaju dzwięk. Magnetyzuje Ci eku sobie i zdaje się byc przy tym niezwykle naturalny. Jakbys słyszał ludzkie serce. Bijące swym własnym tempem życia niezależnym od wszystkich innych.. czyżby neizależnym ? Zaczyna Cię zastanawiać skąd właściwie krasnoludy biorą materiały - magiczne kryształy - do sterowania swymi statkami i dlaczego właściwie są takei szczególne że postanowiono to właśnie nimi zaklinać żyrokoptery.

Po chwili wszystko Cichnie , Tempo zwolniło , niemalże ustalo , delikatny rezonans rochodzi się po istocie splotu w tym miejscu .. zauważasz ze Eglarest zasnął. Sam po chwili zamykasz oczy uśpiiony tę rytmiczą kołysanką.

Leathel
Zostawiłeś całe to dziwne towarzystwo wzajemnej adoracji i udałes się po swoje rzeczy. Mijasz przywiązane ju z pożadnie Konie . Rozklekotany wóz. Trupy Twoich przyjaciol znikly ... moze tak naprawde to Ci z polany zgrywaja niewiniatka zeby ubic Cie we snie ? Nadal jednak lezy tu ta maszkary z rozpracowanym korpusem na części. Twoj ekwipunek jest w miare w jednym miejscu. Twoj zapas zlota jednak przepadl , przynajmniej nie mozesz go znalezc. Po chwili znalazles sie spowrotem na polanie, zmontowales prowizoryczna scianke namiotu z plachtu i oddales sie ulubuiionej czynnosci ....

Wszyscy
Rane wita was ciepłymi promieniami płynącymi z jasnego nieba. Radośnie podnosicie się i prubujecie wciągnać troche powietrza przez wasze ukochane zapchane noski. Widzicie również przeciagającego się elfa - Leathela , nie przemarznięty. Mógł was obudzić i przypomnieć zmęczonej "rodzince " o potrzebie rozbiocia jakiegoś daszku an d głową. Złudnie ciepły deszcz zmroził was nocą. A teraz jesteście podziębieni. Zwłaszcza Ty Iturielu. Drżysz cały , pierwszą rzeczą jaką chciałeś zrobić po wstaniu to poprosić kawy i jajecznicy do łóżka, lecz myśl odeszła bezpowrotnie - piękny widok pustej zielonej polany w promieniach słońca na, której każdy zaraz może was posiekac tak jak wczoraj biednego Karla. Coś dzwoni Ci w uszach i nie jest to splot. Jak na maga Ognia czujesz się wybitnie oziebły. Wokół krzata się Tares. Również pociąga nosem ... lecz on nie miał wyboru nikt mu nie pomógł znaleźć jakiegos posłania ... widzicie równiez małe ognisko i szkielecik jakiegoś zająca obgryziony do kosteczki :

- OJ ... zapomniałem o was .. napewno coś znajdziecie - dodał w pełnej szczerości wypowiedzi uzupełniającej jego spojrzenie pozbawione Ironii. - wyruszamy za pół godziny. Trzeba donieść co tu się stało Najblizsze maisto jest dwa dni drogi konno stad. Ciebie Leathelu ... bo zdaje mi się - tak wczoraj usłyszałem zapraszam do naszej kompanii z tego co widze jestes elfickim wojownikiem, a w wozie znalazlem papiery co do waszych celi. Przypadko wo podrozujemy w to samo miejsce ... znaczy się do najblizszego miasta , powinni Ci tam przydzielić następne zadania. Panie i Panowie .... wstawać ! niedługo ruszamy ! [/img]
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Zablokowany