[WP IV Era][obóz zła] Totalna Dominacja

-
- Mat
- Posty: 434
- Rejestracja: poniedziałek, 31 października 2005, 15:58
- Lokalizacja: Warszawa - Praga Północ.
- Kontakt:

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Overżyc valius
Wyglada na to ze jesteście w pulapce ale dobra wiadomosć jest taka ze jest was już piątka z tego co wnioskujecie musi tu być gdzieś jeszcze dwuch z waszych. Wiecei doskonale ze tylko razem mozecie cos zdzialać i wydostać sie z tych ciemnych lochow fortecy ktora pewnie pogrzebana przez samego Aulego jest gdzieś pod jakąś górą, eniwiecie dlazcego sie pzrebudziliscie i jaka bedzie wasza rola jak juz opuscicie lochy o iele je opuścicie kiedy kowliek.
Stoicie bez radnie pos rodku duzej sali ktora urywa się na srodku i zapada w dól w anjglebsze jaks adzicie odchlanie swiata, po drugiej stronie znajduja sie ejdnak metalowe ciezkie drzwi które kojażą wam sie zczymś ważnym gdzies tam na tylach pamieci cos wam się tli na ich temat ale niewiele.
Wyglada na to ze jesteście w pulapce ale dobra wiadomosć jest taka ze jest was już piątka z tego co wnioskujecie musi tu być gdzieś jeszcze dwuch z waszych. Wiecei doskonale ze tylko razem mozecie cos zdzialać i wydostać sie z tych ciemnych lochow fortecy ktora pewnie pogrzebana przez samego Aulego jest gdzieś pod jakąś górą, eniwiecie dlazcego sie pzrebudziliscie i jaka bedzie wasza rola jak juz opuscicie lochy o iele je opuścicie kiedy kowliek.
Stoicie bez radnie pos rodku duzej sali ktora urywa się na srodku i zapada w dól w anjglebsze jaks adzicie odchlanie swiata, po drugiej stronie znajduja sie ejdnak metalowe ciezkie drzwi które kojażą wam sie zczymś ważnym gdzies tam na tylach pamieci cos wam się tli na ich temat ale niewiele.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Sha'da'hran
- Nie można dziś liczyć na nikogo... Będę musiał chyba sam działać - zaczął myśleć balrog.
Balrog wydaje rozkaz (Kyggsowi) sformowania oddziału, który ma uderzyć na Minas Ithiel, z trolli, uruk-hai, goblinów i orków. Oddział ma być na tyle duży, by mieć jakieś szanse na wygraną, ale jego głównym zadaniem ma być odwrócenie uwagi, podczas gdy balrog uda się do Dol Guldur (po kulę) z jakąś małą, ale dobrą obstawą. W dzień balrog idzie, w noc lata.
W Mordorze ma stacjonować dalej w miarę wielka armia, by odeprzeć w razie czego atak.
- Nie można dziś liczyć na nikogo... Będę musiał chyba sam działać - zaczął myśleć balrog.
Balrog wydaje rozkaz (Kyggsowi) sformowania oddziału, który ma uderzyć na Minas Ithiel, z trolli, uruk-hai, goblinów i orków. Oddział ma być na tyle duży, by mieć jakieś szanse na wygraną, ale jego głównym zadaniem ma być odwrócenie uwagi, podczas gdy balrog uda się do Dol Guldur (po kulę) z jakąś małą, ale dobrą obstawą. W dzień balrog idzie, w noc lata.
W Mordorze ma stacjonować dalej w miarę wielka armia, by odeprzeć w razie czego atak.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Tronber Aghrr Zon
O zmieszchu wyruszyliscie w komplecie, Do Dol Guldur było moze z trzy dni drogi cow as pocieszało ze to niedługa podroz.
Sha'da'hran
Wziaąść sparwy w swoje ręce to anjlepsze rozwiazanie, ognisty płomeiń przeszywał geste chmury Mordoru by po neidługim zcasie opuścić jego granice i opaść cieżko anziemie gdzie pod jego stopami ziemia popieleje.
Ladując widział orla który zawrócil czym prędzej w strone Mglistych gór.
O zmieszchu wyruszyliscie w komplecie, Do Dol Guldur było moze z trzy dni drogi cow as pocieszało ze to niedługa podroz.
Sha'da'hran
Wziaąść sparwy w swoje ręce to anjlepsze rozwiazanie, ognisty płomeiń przeszywał geste chmury Mordoru by po neidługim zcasie opuścić jego granice i opaść cieżko anziemie gdzie pod jego stopami ziemia popieleje.
Ladując widział orla który zawrócil czym prędzej w strone Mglistych gór.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Zon
Zon żwawym krokiem szedł ze swoim oddziałem w straży tylniej wesoło rozmawiając ze swoimi towarzyszami o dawnych czasach. Nie zwracał uwagi na Asglocka, nie powiedział do niego słowa odkąd ruszyli. Cały czas myślał kiedy i jak go zabić. W końcu stwierdził że podczas drogi powrotnej... -Tak to będzie najlepszy moment...
I ruszył dalej rozmawiając z towarzyszami.[/i]
Zon żwawym krokiem szedł ze swoim oddziałem w straży tylniej wesoło rozmawiając ze swoimi towarzyszami o dawnych czasach. Nie zwracał uwagi na Asglocka, nie powiedział do niego słowa odkąd ruszyli. Cały czas myślał kiedy i jak go zabić. W końcu stwierdził że podczas drogi powrotnej... -Tak to będzie najlepszy moment...
I ruszył dalej rozmawiając z towarzyszami.[/i]
Fuck?

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Devvra
Szliscie jeszcze dosć długo wkońcu dotarliście na skraj puszczy. Pomiezy przeswitem jaki dawały drzewa widac było uschniete pole traw za ktorymi wznosiły sie szare mury i czarna wierza ktora swą grozą porazała wszystko w okół, od wierzy rozchodzily się zcarne chmury ktore porazaly neibo and mroczną puszczą.
Starzec polecił krasnoludą cofniecie sie dalej znacznie dalej oraz odpoczynek po kilku dopiero godzinach nakazał zajac pozycje
- tearz droga Devvro wykożystasz swój łuk i swoje Groty strzal, trzymajcie pozycje- to mowiąc Starzec poszedł na skraj psuzcy poczym zniej wyszedl iw olnym krokiem nieśpieszac sie nigdzie szedł wprost na wierzę sam...
Szliscie jeszcze dosć długo wkońcu dotarliście na skraj puszczy. Pomiezy przeswitem jaki dawały drzewa widac było uschniete pole traw za ktorymi wznosiły sie szare mury i czarna wierza ktora swą grozą porazała wszystko w okół, od wierzy rozchodzily się zcarne chmury ktore porazaly neibo and mroczną puszczą.
Starzec polecił krasnoludą cofniecie sie dalej znacznie dalej oraz odpoczynek po kilku dopiero godzinach nakazał zajac pozycje
- tearz droga Devvro wykożystasz swój łuk i swoje Groty strzal, trzymajcie pozycje- to mowiąc Starzec poszedł na skraj psuzcy poczym zniej wyszedl iw olnym krokiem nieśpieszac sie nigdzie szedł wprost na wierzę sam...

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: wtorek, 17 stycznia 2006, 14:03
- Lokalizacja: Z nicości... khe, khe.
Devvra
Devvra spojrzała z niepewnością na Aiwendila, znikającego na szczycie schodów. Poczuła dziwne zimno w żołądku, jak gdyby zaciążył jej tam kamień milowy.
- Fendir - szepnęła, kładąc rękę na ramieniu najbliższego elfa - Zapadniemy w lasy, ukryjemy się w cieniu. Rozstaw ich tak, żeby na wypadek ataku mogli razić strzałami jak najdłużej. I, gdyby przyszło co do czego, mieli jak walczyć.
Odgarnęła kosmyk włosów znad ucha elfa. Przez chwilę przyglądała mu się w zamyśleniu, po czym kontynuowała:
- Strzelać zanim się zbliżą do krasnoludów. Nie na oślep, cobyście nie przetrzebili naszych wojowników. Resztę robicie na mój umówiony znak.
Devvra przygryzła dolną wargę.
- Koniec końców - dodała - Może być to nasza ostania wyprawa.
Devvra spojrzała z niepewnością na Aiwendila, znikającego na szczycie schodów. Poczuła dziwne zimno w żołądku, jak gdyby zaciążył jej tam kamień milowy.
- Fendir - szepnęła, kładąc rękę na ramieniu najbliższego elfa - Zapadniemy w lasy, ukryjemy się w cieniu. Rozstaw ich tak, żeby na wypadek ataku mogli razić strzałami jak najdłużej. I, gdyby przyszło co do czego, mieli jak walczyć.
Odgarnęła kosmyk włosów znad ucha elfa. Przez chwilę przyglądała mu się w zamyśleniu, po czym kontynuowała:
- Strzelać zanim się zbliżą do krasnoludów. Nie na oślep, cobyście nie przetrzebili naszych wojowników. Resztę robicie na mój umówiony znak.
Devvra przygryzła dolną wargę.
- Koniec końców - dodała - Może być to nasza ostania wyprawa.
"Jeśli twe życie to pasmo zabójstw, zdaj sobie sprawę, że umarłeś już dawno. Razem ze swoją pierwszą ofiarą."

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Poza sesją: Jak można to będe od teraz pisac w trzeciej osobie żeby posty były dłuższe i bardziej opisaowe.
Tronber
Tronber razem ze swoim oddziałem szedł szybkim krokiem. Swoje topory trzymał w rękach, oręż błyszczał w słońcu. Ork nie wyglądał na zmęczonego, w końcu nie podróżowali ze długo a słońce nie dawało się za bardzo we znaki. Jeszcze pare dni i będziemy na miejscu -powiedział Tronber do innych orków. Słowa te brzmiały bardziej jakby pocieszął sam siebie a nie swoich kompanów.
Tronber
Tronber razem ze swoim oddziałem szedł szybkim krokiem. Swoje topory trzymał w rękach, oręż błyszczał w słońcu. Ork nie wyglądał na zmęczonego, w końcu nie podróżowali ze długo a słońce nie dawało się za bardzo we znaki. Jeszcze pare dni i będziemy na miejscu -powiedział Tronber do innych orków. Słowa te brzmiały bardziej jakby pocieszął sam siebie a nie swoich kompanów.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Devvra
Starzec szedł czas jakiś by w koncu sie zatrzymać był poza zasiegiem strzał i kusz spojżał na wartowników patrzacych tępo na niego z zza swych grubych murów. Po jakimś czasie duża stalowa brama otworzyła się i może z dwa oddziały orków i goblinów wyszły przeznią ustawiąjac siew szyk.- starzec stal dalej. Wolnym krokiem ruszyli na przod, a czym blizej byli starca tym szybciej szli. Dzieliła ich juz stosunkowo nieduza odległosć pierwsze strzały wbiły się obok starca. Ten nadal spokojnie stał by nagle zagwizdać. Jego gwizd rozszedł sie po całej okolicy orki nieco zgubiły szyk gdyż tak był dlanich to bolesny dźwięk a z Lasu wybiegł czarny jak węgiel wierzchowiec nie śpeisząc sie nadto lecz w biegu. Biegl ku starcowi który gdy ten go mijał sprawnym ruchem dosiadl Rumaka i pognał w stronę lasu. Orki i Gobliny były tak blisko że już biegły. Rzucily sie zrazu wpogoń za starcem który raz już im umknął. Gdy Rumak niosący Starca schował się pomiędzy pniami, a zaraz zanim zniknął ostatni ork korony zdały sie nieco zatrząść jakgdyby za sparwą podmuchu wiatru ktorego dziś niebyło.
Starzec szedł czas jakiś by w koncu sie zatrzymać był poza zasiegiem strzał i kusz spojżał na wartowników patrzacych tępo na niego z zza swych grubych murów. Po jakimś czasie duża stalowa brama otworzyła się i może z dwa oddziały orków i goblinów wyszły przeznią ustawiąjac siew szyk.- starzec stal dalej. Wolnym krokiem ruszyli na przod, a czym blizej byli starca tym szybciej szli. Dzieliła ich juz stosunkowo nieduza odległosć pierwsze strzały wbiły się obok starca. Ten nadal spokojnie stał by nagle zagwizdać. Jego gwizd rozszedł sie po całej okolicy orki nieco zgubiły szyk gdyż tak był dlanich to bolesny dźwięk a z Lasu wybiegł czarny jak węgiel wierzchowiec nie śpeisząc sie nadto lecz w biegu. Biegl ku starcowi który gdy ten go mijał sprawnym ruchem dosiadl Rumaka i pognał w stronę lasu. Orki i Gobliny były tak blisko że już biegły. Rzucily sie zrazu wpogoń za starcem który raz już im umknął. Gdy Rumak niosący Starca schował się pomiędzy pniami, a zaraz zanim zniknął ostatni ork korony zdały sie nieco zatrząść jakgdyby za sparwą podmuchu wiatru ktorego dziś niebyło.

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: wtorek, 17 stycznia 2006, 14:03
- Lokalizacja: Z nicości... khe, khe.
Devvra
Na usta Devvry wypełzł upiorny uśmiech, zdradzający wrodzoną dzikość i skłonność do mordu. Poczekała, aż ostatni ork zniknie pomiędzy drzewami, cierpliwie uniosła dłoń. Żaden elf nie ważył się wypuścić powietrza z płuc, zanim Devvra nie nadała wyraźnego sygnału. Sekundy wydawały się ciągnąć niemiłosiernie. Powietrze było ciężkie jak ołów. Zanim elfka opuściła rękę, świat wydawał się przechodzić całe Ery.
I wtedy rozpętało się piekło.
Cięciwa do ucha, krótki czas na wymierzenie, strzał. Poprzez kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset razy wypuszczanych spomiędzy spoconych palców lotek. Bezszelestnie i cicho, oszczędnie. Bryzgająca krew plamiła ziemię, ścieląc karmazynowe łoże dla upadłych ciał. Devvra celowała uważnie, starając się nie kaleczyć drzew przyszpilaniem do nich orków. Jazgot i wycie, nienaturalne i nieludzkie były muzyką dla jej strzał. Niczym łowca na swoim własnym terytorium, niedźwiedź w legowisku, lisica z małymi, elfka broniła swojego domu. Z pierwotną dzikością obserwując podrygi umierających, bez żadnej litości jaką nakazywała jej kultura leśnych elfów. Brać jeńców zawsze. Wyjątkiem były pomioty Morgotha. Takie należało unicestwić.
Unicestwić, pomyślała kiedy padał ostatni z orków, wieńcząc dzieło zagłady jego plugawego ludu.
Unicestwić.
Na usta Devvry wypełzł upiorny uśmiech, zdradzający wrodzoną dzikość i skłonność do mordu. Poczekała, aż ostatni ork zniknie pomiędzy drzewami, cierpliwie uniosła dłoń. Żaden elf nie ważył się wypuścić powietrza z płuc, zanim Devvra nie nadała wyraźnego sygnału. Sekundy wydawały się ciągnąć niemiłosiernie. Powietrze było ciężkie jak ołów. Zanim elfka opuściła rękę, świat wydawał się przechodzić całe Ery.
I wtedy rozpętało się piekło.
Cięciwa do ucha, krótki czas na wymierzenie, strzał. Poprzez kilkanaście, kilkadziesiąt, kilkaset razy wypuszczanych spomiędzy spoconych palców lotek. Bezszelestnie i cicho, oszczędnie. Bryzgająca krew plamiła ziemię, ścieląc karmazynowe łoże dla upadłych ciał. Devvra celowała uważnie, starając się nie kaleczyć drzew przyszpilaniem do nich orków. Jazgot i wycie, nienaturalne i nieludzkie były muzyką dla jej strzał. Niczym łowca na swoim własnym terytorium, niedźwiedź w legowisku, lisica z małymi, elfka broniła swojego domu. Z pierwotną dzikością obserwując podrygi umierających, bez żadnej litości jaką nakazywała jej kultura leśnych elfów. Brać jeńców zawsze. Wyjątkiem były pomioty Morgotha. Takie należało unicestwić.
Unicestwić, pomyślała kiedy padał ostatni z orków, wieńcząc dzieło zagłady jego plugawego ludu.
Unicestwić.
"Jeśli twe życie to pasmo zabójstw, zdaj sobie sprawę, że umarłeś już dawno. Razem ze swoją pierwszą ofiarą."



-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: wtorek, 17 stycznia 2006, 14:03
- Lokalizacja: Z nicości... khe, khe.
Devvra
Elfka z sykiem wypuściła powietrze poprzez zaciśnięte zęby. Groty jej strzał powyszczerbiały się na twardej skórze i jeszcze twardszych mięśniach orków. Udało jej się ocalić kilka względnie nienaruszonych, ale była w wyjątkowo bojowym humorze. Jej długie palce błądziły po cięciwie łuku jak po ustach kochanka.
Śmierć była dzisiaj dlań łaskawa. Ale to nie koniec gry w karty z losem.
Elfka z sykiem wypuściła powietrze poprzez zaciśnięte zęby. Groty jej strzał powyszczerbiały się na twardej skórze i jeszcze twardszych mięśniach orków. Udało jej się ocalić kilka względnie nienaruszonych, ale była w wyjątkowo bojowym humorze. Jej długie palce błądziły po cięciwie łuku jak po ustach kochanka.
Śmierć była dzisiaj dlań łaskawa. Ale to nie koniec gry w karty z losem.
"Jeśli twe życie to pasmo zabójstw, zdaj sobie sprawę, że umarłeś już dawno. Razem ze swoją pierwszą ofiarą."

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Devvra
Minęło cię kilku elfich żołnierzy a zanimi krasnoludzkich piechórów i dopiero po jakimś czasie ze zdumieniem stwierdziłaś ze koroy drzew dziwnie się trzesą, po chwili neiktore z machin wojenych przejechały obok ciebie, ale wiekszosc matowano dopiero przed lasem, krasnoludy robiły to wprawnie na twych oczach rosły machiny niosące śmierć.
Poelcono wam zejscie z drzew i pomoc rozbijać obuz w lesie.
Minęło cię kilku elfich żołnierzy a zanimi krasnoludzkich piechórów i dopiero po jakimś czasie ze zdumieniem stwierdziłaś ze koroy drzew dziwnie się trzesą, po chwili neiktore z machin wojenych przejechały obok ciebie, ale wiekszosc matowano dopiero przed lasem, krasnoludy robiły to wprawnie na twych oczach rosły machiny niosące śmierć.
Poelcono wam zejscie z drzew i pomoc rozbijać obuz w lesie.

-
- Pomywacz
- Posty: 21
- Rejestracja: wtorek, 17 stycznia 2006, 14:03
- Lokalizacja: Z nicości... khe, khe.
Devvra
'Rozbijanie obozu' w elfich kryteriach mieściło się najwyżej w oszczędnym rozpaleniu ognia i rozłożeniu hamaków. Devvra długo smarowała tłuszczem cięciwę własnego łuku. Z zamyśloną determinacją obserwowała ruch własnych palców. Ach, bodajby jeszcze jeden raz możnaby ich użyć przeciwko orkom. Uśmiechnęła się do siebie.
- Fendir - elfka wyciągnęła swoje długie nogi, aż chrupnęły jej kości - Jesteś współdowódcą. Jak myślisz, odważą się zaatakować w nocy?
Devvra przyjrzała się elfowi z uwagą. Po jej twarzy pełzał odblask niedalekiego ogniska, w jej oczach płonęła wciąż ta sama nieludzka determinacja. Palce elfki zacisnęły się na łuku, odłożyła rękawiczki. Po chwili niechętnie rozstała się z bronią i westchnęła.
- Jeśli zaatakują, będzie to przynajmniej względnie cicha śmierć.
'Rozbijanie obozu' w elfich kryteriach mieściło się najwyżej w oszczędnym rozpaleniu ognia i rozłożeniu hamaków. Devvra długo smarowała tłuszczem cięciwę własnego łuku. Z zamyśloną determinacją obserwowała ruch własnych palców. Ach, bodajby jeszcze jeden raz możnaby ich użyć przeciwko orkom. Uśmiechnęła się do siebie.
- Fendir - elfka wyciągnęła swoje długie nogi, aż chrupnęły jej kości - Jesteś współdowódcą. Jak myślisz, odważą się zaatakować w nocy?
Devvra przyjrzała się elfowi z uwagą. Po jej twarzy pełzał odblask niedalekiego ogniska, w jej oczach płonęła wciąż ta sama nieludzka determinacja. Palce elfki zacisnęły się na łuku, odłożyła rękawiczki. Po chwili niechętnie rozstała się z bronią i westchnęła.
- Jeśli zaatakują, będzie to przynajmniej względnie cicha śmierć.
"Jeśli twe życie to pasmo zabójstw, zdaj sobie sprawę, że umarłeś już dawno. Razem ze swoją pierwszą ofiarą."

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Devvra
w końcu maszyny ruszyły do przodu ustawiły się an pozycje a Starzec wydał rozkaz po ktorym grad pocisków zasypał Fortecę. Natępnie kolejny grad neidługo trzeba było czekać na odpowiedź przeciwnika. Bitwa sie rozpoczęła..
Aghrr Tronber Zon
podążaliscie w stroen Dol Guldur gdy angle na niebie zobaczyliscie cos arcy ciekawego w tym mroku cos rzucało ejscze glebszy cien na ziemie a smao płonęło wszyscy żolneize zostali dotknieci przerażeniem i trwogą ylko an Zonie i Asglocku neirobiło to az takeigo wrazenia Aghrr i tronber tez mieli sie całkiem neiźle ale nogi mimo wolnie im się ugięły.
Sha'da'hran
Kolejne godziny podróży i co widzisz u swych stup, jak pod osłoną nocy idzie ta zgraja nieudaczników co ja posłałes na pólnoc zcas jakiś. Widzisz doklądnie ich dowodce i swój wierny podnużek Zona ktorego krzywy ryj nawet z tak daleka cię rozbawił...
w końcu maszyny ruszyły do przodu ustawiły się an pozycje a Starzec wydał rozkaz po ktorym grad pocisków zasypał Fortecę. Natępnie kolejny grad neidługo trzeba było czekać na odpowiedź przeciwnika. Bitwa sie rozpoczęła..
Aghrr Tronber Zon
podążaliscie w stroen Dol Guldur gdy angle na niebie zobaczyliscie cos arcy ciekawego w tym mroku cos rzucało ejscze glebszy cien na ziemie a smao płonęło wszyscy żolneize zostali dotknieci przerażeniem i trwogą ylko an Zonie i Asglocku neirobiło to az takeigo wrazenia Aghrr i tronber tez mieli sie całkiem neiźle ale nogi mimo wolnie im się ugięły.
Sha'da'hran
Kolejne godziny podróży i co widzisz u swych stup, jak pod osłoną nocy idzie ta zgraja nieudaczników co ja posłałes na pólnoc zcas jakiś. Widzisz doklądnie ich dowodce i swój wierny podnużek Zona ktorego krzywy ryj nawet z tak daleka cię rozbawił...

-
- Kok
- Posty: 1115
- Rejestracja: niedziela, 18 grudnia 2005, 10:53
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Hrubieszów
Tronber
Cuż to? - Pomyślał Ork zdziwiony i przerażony. Dłonie zacinął mocniej na swoich toporach. Bał się ale był gotowy do ataku, lub obrony. Co o tym myślisz? -Spytał szepten Arrgha(dobrze napisałem?) tak żeby tylko oni to słyszeli. Wole towarzystwo troli niż tych przeklętych goblinów. [Gobliny bardziej nadają się na obiad niż na towarzyszy podróży. -Pomyślał Tronber
Cuż to? - Pomyślał Ork zdziwiony i przerażony. Dłonie zacinął mocniej na swoich toporach. Bał się ale był gotowy do ataku, lub obrony. Co o tym myślisz? -Spytał szepten Arrgha(dobrze napisałem?) tak żeby tylko oni to słyszeli. Wole towarzystwo troli niż tych przeklętych goblinów. [Gobliny bardziej nadają się na obiad niż na towarzyszy podróży. -Pomyślał Tronber
