[Warhammer] Miasteczko Romagen

-
- Majtek
- Posty: 87
- Rejestracja: piątek, 16 grudnia 2005, 15:23
- Lokalizacja: Z Lwiej Skały
- Kontakt:


Wertha
Najmniczka az wstrzasnely spazmy gromkiego smiechu. Zlapala sie pod boki, odrzucila glowe do tylu i smiala sie tak serdecznie przez chwile. Coz, jednak Bill byl jednym z niewielu mezczyzn, ktorzy potrafili ja tak rozbawic. Po pewnym czasie Wertha otarla lezke i uspokoila sie troche.
- Mezczyzna mego zycia? Dobrze wiesz, ze ostatnia rzecza, ktorej mnie do szczescia brakuje jest wlasnie jakis facet
O, ten tu mnie w zupelnosci wystarczy... - wskazala na syna i trzepnela go jeszcze raz. Chlopak z przerazenia skulil sie i ukryl glowe miedzy rekoma. Wertha cmoknela niezadowolona.
- I widzisz jaki wstyd mnie przynosi? To ma byc moja krew?! Chyba ktos go podmienil :/ Reinhard! Nie zachowuj sie jak byla dziewka i wstawaj z tej podlogi!!! Och zesz ty... smarkaczu... darmozjadzie... pasozycie jeden... - mowiac Wertha zblizala sie o krok do syna a on z przerazeniem w oczach przed nia uciakal szorujac tylkiem po podlodze.
- Odpusc dzieciakowi - mruknal Bill. - Tez bym sie bal na jego miejscu
Chodz, dam ci mojego najlepszego piwa! 
Najemniczka warknela na syna, mruknela pod nosem cos o wydziedziczeniu go i ciagnieciu cala droge do domu za kostki po trakcie... Podeszla do Bill'a, wziela od niego napelniony kufel i pociagnela solidny lyk. Piana splynela jej po brodzie i szyi, lecz kobieta otarla sie jedynie rekawem i dokonczyla gasic pragnienie tym wysmienitym trunkiem wojakow. Z hukiem odstawila kufel i oblizala usta z piany. Zebralo jej sie na pozadne bekniecie, lecz jakos zagubilo sie po drodze i kobieta jadynie wydala z siebie jakies dziwne sapniecie.
- Wspaniale jak zawsze! - krzyknela usmiechajac sie.
Reinhard wstal powoli i ostroznie starajac sie nie zwracac na siebie zbyt duzej uwagi, co i tak bylo teraz trudne, gdyz wszyscy w karczmie sie na niego i Werthe gapili. Pociagnal nosem, otarl szybkim ruchem reki oczy i otrzepal sie troche z ziol, ktorymi posypana byla podloga. Poprawil swoj czerwony pas i sprawdzil czy jego wisiorek nadal jest na miejscu. Usatysfakcjonowany, pochylil nisko glowe i czerwieniac sie po same uszy przeszedl przez sale, by stanac u boki matki. Minal jakas sliczna mloda łowczynię wychodzaca wlasnie z karczmy i malo na nia nie wpadl. Wydukal z siebie jakies ciche "Bardzo pania przepraszam, alez ze mnie niezdara..." czerwieniac sie jeszcze bardziej i spogladajac na czubki swych butow podszedl do Werthy.
*Tym razem* - obiecywal sobie w myslach - *bede gotow i unikne jej ciosu. Przeciez potrafie! Cwiczylem to setki razy... Czemu mamie sie zawsze udaje mnie uderzyc?
*
- No chlopcze! - zwrocil sie do niego Bill dolewajac najemniczce piwa. - Skoro juz jestes, to moze zaraz przysle po kogos, zeby ci pokazal i wytlumaczyl na czym ma polegac twoja praca? Tak, o, to wspaniale!
Chcesz cos zjesc? Co? Wez mow nieco glosniej... Dobra, jak nie jestes glodny, to bierz sie do pracy.
Najmniczka az wstrzasnely spazmy gromkiego smiechu. Zlapala sie pod boki, odrzucila glowe do tylu i smiala sie tak serdecznie przez chwile. Coz, jednak Bill byl jednym z niewielu mezczyzn, ktorzy potrafili ja tak rozbawic. Po pewnym czasie Wertha otarla lezke i uspokoila sie troche.
- Mezczyzna mego zycia? Dobrze wiesz, ze ostatnia rzecza, ktorej mnie do szczescia brakuje jest wlasnie jakis facet

- I widzisz jaki wstyd mnie przynosi? To ma byc moja krew?! Chyba ktos go podmienil :/ Reinhard! Nie zachowuj sie jak byla dziewka i wstawaj z tej podlogi!!! Och zesz ty... smarkaczu... darmozjadzie... pasozycie jeden... - mowiac Wertha zblizala sie o krok do syna a on z przerazeniem w oczach przed nia uciakal szorujac tylkiem po podlodze.
- Odpusc dzieciakowi - mruknal Bill. - Tez bym sie bal na jego miejscu


Najemniczka warknela na syna, mruknela pod nosem cos o wydziedziczeniu go i ciagnieciu cala droge do domu za kostki po trakcie... Podeszla do Bill'a, wziela od niego napelniony kufel i pociagnela solidny lyk. Piana splynela jej po brodzie i szyi, lecz kobieta otarla sie jedynie rekawem i dokonczyla gasic pragnienie tym wysmienitym trunkiem wojakow. Z hukiem odstawila kufel i oblizala usta z piany. Zebralo jej sie na pozadne bekniecie, lecz jakos zagubilo sie po drodze i kobieta jadynie wydala z siebie jakies dziwne sapniecie.
- Wspaniale jak zawsze! - krzyknela usmiechajac sie.
Reinhard wstal powoli i ostroznie starajac sie nie zwracac na siebie zbyt duzej uwagi, co i tak bylo teraz trudne, gdyz wszyscy w karczmie sie na niego i Werthe gapili. Pociagnal nosem, otarl szybkim ruchem reki oczy i otrzepal sie troche z ziol, ktorymi posypana byla podloga. Poprawil swoj czerwony pas i sprawdzil czy jego wisiorek nadal jest na miejscu. Usatysfakcjonowany, pochylil nisko glowe i czerwieniac sie po same uszy przeszedl przez sale, by stanac u boki matki. Minal jakas sliczna mloda łowczynię wychodzaca wlasnie z karczmy i malo na nia nie wpadl. Wydukal z siebie jakies ciche "Bardzo pania przepraszam, alez ze mnie niezdara..." czerwieniac sie jeszcze bardziej i spogladajac na czubki swych butow podszedl do Werthy.
*Tym razem* - obiecywal sobie w myslach - *bede gotow i unikne jej ciosu. Przeciez potrafie! Cwiczylem to setki razy... Czemu mamie sie zawsze udaje mnie uderzyc?

- No chlopcze! - zwrocil sie do niego Bill dolewajac najemniczce piwa. - Skoro juz jestes, to moze zaraz przysle po kogos, zeby ci pokazal i wytlumaczyl na czym ma polegac twoja praca? Tak, o, to wspaniale!


-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Haakon]
Idziesz do centrum. Na ulicach jest dużo ludzi. W końcu znajdujesz się na targu umieszczonym w samym środku miasteczka.
Poza: Krótki post, krótka odpowiedź.
[Thorgal]
Gdy już spałaszowałeś cały posiłek, ze zdziwniem zauważyłeś, że służba donosi nowe dania. A to ciasta, a to słone ciasteczka. Jakieś budynie, przystawki z ryb. Gdy lekko znudzony zacząłeś bębnić palcami po stole, częstotliwość pojawiania się potraw znacznie się zwiększyła. Do tego napoje. Woda, soki, wino, piwo. Byleby gość się nie nudził.
[Wertha]
Bill dał ci klucz do twojego starego pokoju. Nie jest to pokój przestronny i z licznymi wygodami ale po co Ci inny? Ważne, że jest na parterze, jest w nim łóżko, stół, szafeczka i małe okno. Czegóż więcej trzeba najemniczce do szczęścia? Otrzymawszy klucz, od razy poszłaś zostawić tam bambetle swoje i syna. Mimo, że dzieciak będzie spał w stajni, gdzieś powinien trzymać swoje rzeczy. A jakie jest lepsze miejsce niż pod okiem mamusi, która może dzięki temu kontrolować co synalek porabia? Pokój jak zwykle był czysty, a pościel świeża. Bill jednak nadal utrzymuje poziom.
[Reinhard]
Gdy tylko zaniosłeś swoje graty do pokoju matki, wróciłeś do Billa czekając na jakaś robotę. Bill akurat rozmawiał z jakimś mężczyzną. Po skończeniu rozmowy, ponownie przyjrzał Ci się uważnie i rzekł.
- Słuchaj Reinhard. Zobaczymy do czego się nadajesz. Ale zobaczmy czy jesteś pracowity. Idź do kuchni i bierz się za zmywanie. Trochę się tego nazbierało. No już. Do roboty. To że bardzo dobrze znam twoja matkę, nie znaczy, że będziesz mieć jakieś ulgi.
[Nadiel]
No cóż, łowczyni nie jest zbyt rozmowną osobą. Ale przynajmniej się zgodziła. Zawsze to coś. Akurat jak Shea postanowiła iść na spacer, najemniczka razem z synem się oddaliła do pokoju.
- To jest Wertha, stara znajoma. Bardzo dobra znajoma. Najemniczka zresztą. Często pracuje dla szlachty w ochronie karawan i takie tam. Sam nie wiem. Z synem Reinhardem. To ten co dostał od niej po gębie
.
- Kulty? Niestety jesteśmy pod tym względem opuszczonym miasteczkiem. Oprócz małej kapliczki Morra przy cmentarzu nic tu nie ma. Jesteś tu pewnie pierwszy raz to Ci trochę opowiem o miasteczku. Nie rozroslo się bardziej z prostego powodu. Wszędzie wokół są włości tutejszej szlachty. A oni niechętnie pozwalają na budowę czegokolwiek na ich terenie. Na świątynie i kapliczki w mieście nie ma miejsca. Jak chcesz się pomodlić to ustaw se kapliczkę w domu. Tak mówia przynajmiej. W okolicy przez, przynajmniej pół dnia drogi piechotą, nie znajdziesz ani jednej świątyni. Wszędzie włości szlachty. Na kapliczki natrafisz. Tych to pełno we wsiach i na rozstajach dróg. Ale na świątynie nie licz.
Gdy zapytałeś Billa o plagę chaosu ten pochylił się do Ciebie i zniżył głos.
- Wyglądasz na uczciwego człowieka. Nie było tu żadnej plagi chaosu. I to od dawna. Ale szczerze Ci powiem, że według mnie na takową plagę tu też nie ma miejsca. Zamiast niej jest ta szlachta. Jedną ręką wpychają Ci pieniądze, a drugą przystawiają nóż do gardła.
Co do reszty postaci to postanowiłem troszkę uporządkować czas na sesji i odpiszę jak nadejdzie wasza kolej. To oczywiście do tych co czekają na mnie. Większość nie musi czekać.
Idziesz do centrum. Na ulicach jest dużo ludzi. W końcu znajdujesz się na targu umieszczonym w samym środku miasteczka.
Poza: Krótki post, krótka odpowiedź.
[Thorgal]
Gdy już spałaszowałeś cały posiłek, ze zdziwniem zauważyłeś, że służba donosi nowe dania. A to ciasta, a to słone ciasteczka. Jakieś budynie, przystawki z ryb. Gdy lekko znudzony zacząłeś bębnić palcami po stole, częstotliwość pojawiania się potraw znacznie się zwiększyła. Do tego napoje. Woda, soki, wino, piwo. Byleby gość się nie nudził.
[Wertha]
Bill dał ci klucz do twojego starego pokoju. Nie jest to pokój przestronny i z licznymi wygodami ale po co Ci inny? Ważne, że jest na parterze, jest w nim łóżko, stół, szafeczka i małe okno. Czegóż więcej trzeba najemniczce do szczęścia? Otrzymawszy klucz, od razy poszłaś zostawić tam bambetle swoje i syna. Mimo, że dzieciak będzie spał w stajni, gdzieś powinien trzymać swoje rzeczy. A jakie jest lepsze miejsce niż pod okiem mamusi, która może dzięki temu kontrolować co synalek porabia? Pokój jak zwykle był czysty, a pościel świeża. Bill jednak nadal utrzymuje poziom.
[Reinhard]
Gdy tylko zaniosłeś swoje graty do pokoju matki, wróciłeś do Billa czekając na jakaś robotę. Bill akurat rozmawiał z jakimś mężczyzną. Po skończeniu rozmowy, ponownie przyjrzał Ci się uważnie i rzekł.
- Słuchaj Reinhard. Zobaczymy do czego się nadajesz. Ale zobaczmy czy jesteś pracowity. Idź do kuchni i bierz się za zmywanie. Trochę się tego nazbierało. No już. Do roboty. To że bardzo dobrze znam twoja matkę, nie znaczy, że będziesz mieć jakieś ulgi.
[Nadiel]
No cóż, łowczyni nie jest zbyt rozmowną osobą. Ale przynajmniej się zgodziła. Zawsze to coś. Akurat jak Shea postanowiła iść na spacer, najemniczka razem z synem się oddaliła do pokoju.
- To jest Wertha, stara znajoma. Bardzo dobra znajoma. Najemniczka zresztą. Często pracuje dla szlachty w ochronie karawan i takie tam. Sam nie wiem. Z synem Reinhardem. To ten co dostał od niej po gębie

- Kulty? Niestety jesteśmy pod tym względem opuszczonym miasteczkiem. Oprócz małej kapliczki Morra przy cmentarzu nic tu nie ma. Jesteś tu pewnie pierwszy raz to Ci trochę opowiem o miasteczku. Nie rozroslo się bardziej z prostego powodu. Wszędzie wokół są włości tutejszej szlachty. A oni niechętnie pozwalają na budowę czegokolwiek na ich terenie. Na świątynie i kapliczki w mieście nie ma miejsca. Jak chcesz się pomodlić to ustaw se kapliczkę w domu. Tak mówia przynajmiej. W okolicy przez, przynajmniej pół dnia drogi piechotą, nie znajdziesz ani jednej świątyni. Wszędzie włości szlachty. Na kapliczki natrafisz. Tych to pełno we wsiach i na rozstajach dróg. Ale na świątynie nie licz.
Gdy zapytałeś Billa o plagę chaosu ten pochylił się do Ciebie i zniżył głos.
- Wyglądasz na uczciwego człowieka. Nie było tu żadnej plagi chaosu. I to od dawna. Ale szczerze Ci powiem, że według mnie na takową plagę tu też nie ma miejsca. Zamiast niej jest ta szlachta. Jedną ręką wpychają Ci pieniądze, a drugą przystawiają nóż do gardła.
fds na Rekrutacji pisze:Pomiędzy Altdorfem a Talabheim, mniej więcej w połowie drogi, leży małe ale bogate miasteczko Romagen. ...
... Poprzez sam środek miasta przepływa rzeka Talabek. ...
Co do reszty postaci to postanowiłem troszkę uporządkować czas na sesji i odpiszę jak nadejdzie wasza kolej. To oczywiście do tych co czekają na mnie. Większość nie musi czekać.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Morgoth:
Ktoś tu przegapił mój post
No to wreszcie która godzina?
Morgoth upewniwszy sie co do czasu spytał towarzysza -Powłóczyc się z tobą, czy dasz rrade sam?. Jesli da radę sam, to rozgladam ise po targu za czymś ciekawym. Jakiś dziwny rodzaj broni, moze jakiś egzotyczny owoc, albo ciekawa mikstura... Jesli bedzie chciał jego towarzystwa, to idzie za nim rozglądajac sie za domem tego nadęciucha i zasłaniajac oczy klnie na światło słoneczne, słońce i dzień.
Ktoś tu przegapił mój post

Morgoth upewniwszy sie co do czasu spytał towarzysza -Powłóczyc się z tobą, czy dasz rrade sam?. Jesli da radę sam, to rozgladam ise po targu za czymś ciekawym. Jakiś dziwny rodzaj broni, moze jakiś egzotyczny owoc, albo ciekawa mikstura... Jesli bedzie chciał jego towarzystwa, to idzie za nim rozglądajac sie za domem tego nadęciucha i zasłaniajac oczy klnie na światło słoneczne, słońce i dzień.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Haakon rozejrzał się wokół. Otaczał go tłum ludzi. Podszedł do pierwszego lepszego z przechodniów i zapytał, gdzie może znaleźć dom von Grutfbelta, bo podobno to gdzieś niedaleko.
Przechodzień, gruby mężczyzna we wzorzystej zielonej tkaninie, wzruszył tylko ramionami. Nie wiedział, najwyraźniej nie był stąd.
Następną osobą, do jakiej podszedł Haakon była miejska dziewczyna. Przeciętnej urody. Zwykła. Po prostu zwykła, jakich pełno na świecie.
Nie wie panienka, gdzie znajdę dom von Grutfbelt'ów? spytał.
O łuju nu wskazała palcem na jeden z domów. Haakonowi po głowie chodziła myśl, że za nic w świecie nie chciałby mieć tak "pięknie" wysławiającej się żony. Podziękował grzecznie i poszedł we wskazanym kierunku. Po chwili znalazł się przed domem państwa von Grutfbelt.
Haakon rozejrzał się wokół. Otaczał go tłum ludzi. Podszedł do pierwszego lepszego z przechodniów i zapytał, gdzie może znaleźć dom von Grutfbelta, bo podobno to gdzieś niedaleko.
Przechodzień, gruby mężczyzna we wzorzystej zielonej tkaninie, wzruszył tylko ramionami. Nie wiedział, najwyraźniej nie był stąd.
Następną osobą, do jakiej podszedł Haakon była miejska dziewczyna. Przeciętnej urody. Zwykła. Po prostu zwykła, jakich pełno na świecie.
Nie wie panienka, gdzie znajdę dom von Grutfbelt'ów? spytał.
O łuju nu wskazała palcem na jeden z domów. Haakonowi po głowie chodziła myśl, że za nic w świecie nie chciałby mieć tak "pięknie" wysławiającej się żony. Podziękował grzecznie i poszedł we wskazanym kierunku. Po chwili znalazł się przed domem państwa von Grutfbelt.
Ostatnio zmieniony niedziela, 8 stycznia 2006, 17:39 przez Gavrill, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Morgoth]
Nie przegapił, tylko zapomniał
.
Obudziliście się rano, od razu zeszliscie na dół, zamieniliście z karczmarzem dwa zdania i wyszliście na dwór. Pewnie jest jeszcze ranek, czyż nie? Chyba, że mówiliście baaaaaardzo wolno. Wtedy jest późny ranek. Ale zakładam, że nie gracie opóźnionymi w rozwoju dlatego jest ranek.
[Haakon]
Przed budynkiem będącym rezydencją rodu Grutfbelt kłębi się tłum. Głównie składa się on z podobnych tobie bardów, muzyków i innych leni oraz gapiów, którzy przyszli zobaczyć, dlaczego tłum się zbiera. Oprócz tego wejście do rezydencji znajduje się od strony targu, tak więc zwykli przechodnie też się miło tu komponują. Sama rezydencja jest dwupiętrowa. Okalają ją liczne balkony i rzeźby. Jak każdy wbudynek w mieście, jest udekorowana kolorowymi szmatami. Tyle, że te szmaty są najwyższej jakości. Nad wejściem do rezydencji wisi wielki napis. "Zapisy na konkurs bardów i muzyków." Z pomocą większego Morgotha jakoś udało się wam przepchnąć do wejścia. Ale tylko do wejścia. Tam już ochrona rezydencji i tamtejszy majordamus pilnowali porządku. Staneliście więc grzecznie w kolejce. Po niecałej półgodzinie udało się wam wejśc do środka. Czyli przemieścić się o 2 metry w przód. Po następnym, podobnym okresie czasu w końcu doszliście do stołu, za którym siedzi skryba.
- Wasze imiona? Na jaki konkurs?
Nie przegapił, tylko zapomniał

Obudziliście się rano, od razu zeszliscie na dół, zamieniliście z karczmarzem dwa zdania i wyszliście na dwór. Pewnie jest jeszcze ranek, czyż nie? Chyba, że mówiliście baaaaaardzo wolno. Wtedy jest późny ranek. Ale zakładam, że nie gracie opóźnionymi w rozwoju dlatego jest ranek.
[Haakon]
Przed budynkiem będącym rezydencją rodu Grutfbelt kłębi się tłum. Głównie składa się on z podobnych tobie bardów, muzyków i innych leni oraz gapiów, którzy przyszli zobaczyć, dlaczego tłum się zbiera. Oprócz tego wejście do rezydencji znajduje się od strony targu, tak więc zwykli przechodnie też się miło tu komponują. Sama rezydencja jest dwupiętrowa. Okalają ją liczne balkony i rzeźby. Jak każdy wbudynek w mieście, jest udekorowana kolorowymi szmatami. Tyle, że te szmaty są najwyższej jakości. Nad wejściem do rezydencji wisi wielki napis. "Zapisy na konkurs bardów i muzyków." Z pomocą większego Morgotha jakoś udało się wam przepchnąć do wejścia. Ale tylko do wejścia. Tam już ochrona rezydencji i tamtejszy majordamus pilnowali porządku. Staneliście więc grzecznie w kolejce. Po niecałej półgodzinie udało się wam wejśc do środka. Czyli przemieścić się o 2 metry w przód. Po następnym, podobnym okresie czasu w końcu doszliście do stołu, za którym siedzi skryba.
- Wasze imiona? Na jaki konkurs?

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Morgoth:
Zabójca Podał się za ochroniarza Zanienitego Barda Haakona i jeśli jest to konieczne podał fikcyjne imię i nazwisko, jakoże nie posiada prawdziewgo. Poczekał, aż jego towarzysz się przedstawił i to jemu pozostawił rozmowę, jakoze, jak sam później powiedział na stronie Haakonowi -Nie mam głowy do rozmów z ludźmi, na których nie mam haka.- swoja droga podziwiał bogaty wystrójh wnętrz tej... posiadłosci. Jednak było t otylko "platoniczne uczucie do cudzego dobra". Morgoth przyszedł tu oglądać i szukac rozrywki, nie zaś zarabiać. W sumie taka bierność zaczynała go nieco irytować, ale ćóż zrobi, gdy na widok "panieńskiego-zachowania-silnie-powiązanego-z-wywyższaniem-się" szlag go trafia i jedyne co jest w stanie wyrzec, to coś w stylu "To będzie twoje epitafium, nadęty psi pomiocie!"
Zabójca Podał się za ochroniarza Zanienitego Barda Haakona i jeśli jest to konieczne podał fikcyjne imię i nazwisko, jakoże nie posiada prawdziewgo. Poczekał, aż jego towarzysz się przedstawił i to jemu pozostawił rozmowę, jakoze, jak sam później powiedział na stronie Haakonowi -Nie mam głowy do rozmów z ludźmi, na których nie mam haka.- swoja droga podziwiał bogaty wystrójh wnętrz tej... posiadłosci. Jednak było t otylko "platoniczne uczucie do cudzego dobra". Morgoth przyszedł tu oglądać i szukac rozrywki, nie zaś zarabiać. W sumie taka bierność zaczynała go nieco irytować, ale ćóż zrobi, gdy na widok "panieńskiego-zachowania-silnie-powiązanego-z-wywyższaniem-się" szlag go trafia i jedyne co jest w stanie wyrzec, to coś w stylu "To będzie twoje epitafium, nadęty psi pomiocie!"
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Thorgal]
Kuchmistrzyni przez chwilę wydawała się bardzo obużona. Jak śmiałeś powiedzieć, że piwo, jakie Ci zaserwowała, jest słabe! Ale cóż, gość to gość i nie wolno mu przyłożyć patelnią.
Gdy powiedziałeś, że chcesz zapalić fajkę, przez chwilę w kuchni wybuchła panika. Jeden służący wybiegł z po chwili wrócił z pięknie rzeźbioną fajką i równie łądnie zrobioną szkatułką. Podał Ci fajkę, a następnie postawił przed tobą na stole szkatułkę. Gdy ją otworzył, twoim oczom ukazał się piękny widok. Z trzydzieści przegródek wypełnionych tytoniem. Każdy innego gatunku.
- Proszę się częstować sir.
Kuchmistrzyni przez chwilę wydawała się bardzo obużona. Jak śmiałeś powiedzieć, że piwo, jakie Ci zaserwowała, jest słabe! Ale cóż, gość to gość i nie wolno mu przyłożyć patelnią.
Gdy powiedziałeś, że chcesz zapalić fajkę, przez chwilę w kuchni wybuchła panika. Jeden służący wybiegł z po chwili wrócił z pięknie rzeźbioną fajką i równie łądnie zrobioną szkatułką. Podał Ci fajkę, a następnie postawił przed tobą na stole szkatułkę. Gdy ją otworzył, twoim oczom ukazał się piękny widok. Z trzydzieści przegródek wypełnionych tytoniem. Każdy innego gatunku.
- Proszę się częstować sir.

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Jestem Haakon z Erynthurgu, syn hrabiego Felixa von Gampaha. Zdaję mi się, że powinieneś o mnie słyszeć, skrybo powiedział bard. Trochę naciągnął historię z tym rodowodem, gdyż Felix von Gampah "tylko" go wychował. Mniejsza zresztą o to. Przedstawiwszy siebie i swojego "ochroniarza" (przecież tak znamienita osoba nie może obyć sie bez strażnika) zapytał: Kiedy zacznie sie ten konkurs?
Gdy usłyszał odpowiedź uśmiechnął się do skryby, podziękował za zapisanie i skierował się do majordomusa, przepychając między tłumem.
Szanowny panie, czy zastałęm w rezydencji panicza Maksymiliana? spytał. Wskaż mi, w które drzwi mam wejść żeby się z nim spotkać, gdyż mam dla niego pewną propozycję. dodał. Złowrogie spojrzenie majordomusa skwitował tylko: Nie dla twoich to uszu, sługo.
Jestem Haakon z Erynthurgu, syn hrabiego Felixa von Gampaha. Zdaję mi się, że powinieneś o mnie słyszeć, skrybo powiedział bard. Trochę naciągnął historię z tym rodowodem, gdyż Felix von Gampah "tylko" go wychował. Mniejsza zresztą o to. Przedstawiwszy siebie i swojego "ochroniarza" (przecież tak znamienita osoba nie może obyć sie bez strażnika) zapytał: Kiedy zacznie sie ten konkurs?
Gdy usłyszał odpowiedź uśmiechnął się do skryby, podziękował za zapisanie i skierował się do majordomusa, przepychając między tłumem.
Szanowny panie, czy zastałęm w rezydencji panicza Maksymiliana? spytał. Wskaż mi, w które drzwi mam wejść żeby się z nim spotkać, gdyż mam dla niego pewną propozycję. dodał. Złowrogie spojrzenie majordomusa skwitował tylko: Nie dla twoich to uszu, sługo.

-
- Mat
- Posty: 532
- Rejestracja: niedziela, 28 sierpnia 2005, 16:41
- Lokalizacja: Chodzież
- Kontakt:
Thorgal
OOO!!!! Widze, że hmm.... no, troche tego tu jest, ale wybieram... Thorgal chwycił fajke, przez chwilę przyglądał się jej z podziwem, po chwili wziął szkatułke, przyglądał się chwile tytoniowi, powąchał, po czym wybrał ten, który najbradziej przypadł mu do gustu. Nabił fajke... spojrzał na mężczyzne który podał mu fajke... popatrzył chwile na niego, a gdy on nie zaeragował mruknął ogień...
OOO!!!! Widze, że hmm.... no, troche tego tu jest, ale wybieram... Thorgal chwycił fajke, przez chwilę przyglądał się jej z podziwem, po chwili wziął szkatułke, przyglądał się chwile tytoniowi, powąchał, po czym wybrał ten, który najbradziej przypadł mu do gustu. Nabił fajke... spojrzał na mężczyzne który podał mu fajke... popatrzył chwile na niego, a gdy on nie zaeragował mruknął ogień...
Fuck?

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Haakon i Morgoth]
Gdy Morgoth przedstawił się jako Elmi Przygłup skryba spojrzał się na niego zniesmaczony. W jego wzroku było widać pytanie "Co tu do diabła robisz, skoro nie jesteś bardem?". Po chwili jednak skryba zajął się Haakonem.
- Haakon z ... Erytnthurgu ... syn ... hrabiego ... Felixa von ... Gampaha ... Ależ oczywiście, że słyszałem, pieknie pan śpiewał. Konkurs za dwa dni w południe, na rynku. Następny proszę. Pańskie imię? Na jaki konkurs?
Skryba nawet nie usłyszał podziękowania Haakona. Już zapisywał następną osobę. Podeszliście do majordamusa. Wzrok jaki na was skierował mowił o niewypowiedzianym zniesmaczeniu rozmową z kolejnym bardem.
- Panicza Otto Maksymiliana zastałeś bardzie. - ostanie słowo powiedział wręcz z namacalnym obrzydzeniem, wręcz przeciwnie niż imiona swojego pana, które wypowiedział z naciskiem i namaszczeniem - Oczywiście, że masz dla niego propozycję. I to z pewnością bardzo intratną. Wiesz co? Najlepiej będzie jak wyjdziesz przed rezydencję i tam poczekasz na panicza Otta Maksymiliana. Zaraz do Ciebie zejdzie.
[Thorgal]
Młody sługa widząc zadowolenie malujące się na twojej twarzy na widok tylu gatunków tyroniu widocznie się zrelaksował i nawet uśmiechnął. Oddał Ci zaciekawione spojrzenie gdy na niego patrzyłeś. Gdy mruknąłeś "ogień" w jego oczach zakwitło przerażenie. Natychmiast rzucił się do paleniska w kuchni, aby wyciągnąć stamtąd jakiś węgielek. Na uspokojenie dostał szmatą przez plecy od kuchmistrzyni. Podzialało niezawodnie. Kuchmistrzyni wzięła mały kamienny pojemniczek i szczypcami wrzuciła do niego parę węgielków. Następnie podała mniejsze szczypce i pojemniczek młodemu słudze.
- Teraz panu podaj jemiole. I nie sknoć bo znowu dostaniesz po łbie.
Młody sługa pokornie zwiesił głowę, wziął pojemniczek i szczypce i podszedł do Ciebie.
- Ogień sir.
Gdy Morgoth przedstawił się jako Elmi Przygłup skryba spojrzał się na niego zniesmaczony. W jego wzroku było widać pytanie "Co tu do diabła robisz, skoro nie jesteś bardem?". Po chwili jednak skryba zajął się Haakonem.
- Haakon z ... Erytnthurgu ... syn ... hrabiego ... Felixa von ... Gampaha ... Ależ oczywiście, że słyszałem, pieknie pan śpiewał. Konkurs za dwa dni w południe, na rynku. Następny proszę. Pańskie imię? Na jaki konkurs?
Skryba nawet nie usłyszał podziękowania Haakona. Już zapisywał następną osobę. Podeszliście do majordamusa. Wzrok jaki na was skierował mowił o niewypowiedzianym zniesmaczeniu rozmową z kolejnym bardem.
- Panicza Otto Maksymiliana zastałeś bardzie. - ostanie słowo powiedział wręcz z namacalnym obrzydzeniem, wręcz przeciwnie niż imiona swojego pana, które wypowiedział z naciskiem i namaszczeniem - Oczywiście, że masz dla niego propozycję. I to z pewnością bardzo intratną. Wiesz co? Najlepiej będzie jak wyjdziesz przed rezydencję i tam poczekasz na panicza Otta Maksymiliana. Zaraz do Ciebie zejdzie.
[Thorgal]
Młody sługa widząc zadowolenie malujące się na twojej twarzy na widok tylu gatunków tyroniu widocznie się zrelaksował i nawet uśmiechnął. Oddał Ci zaciekawione spojrzenie gdy na niego patrzyłeś. Gdy mruknąłeś "ogień" w jego oczach zakwitło przerażenie. Natychmiast rzucił się do paleniska w kuchni, aby wyciągnąć stamtąd jakiś węgielek. Na uspokojenie dostał szmatą przez plecy od kuchmistrzyni. Podzialało niezawodnie. Kuchmistrzyni wzięła mały kamienny pojemniczek i szczypcami wrzuciła do niego parę węgielków. Następnie podała mniejsze szczypce i pojemniczek młodemu słudze.
- Teraz panu podaj jemiole. I nie sknoć bo znowu dostaniesz po łbie.
Młody sługa pokornie zwiesił głowę, wziął pojemniczek i szczypce i podszedł do Ciebie.
- Ogień sir.

-
- Marynarz
- Posty: 200
- Rejestracja: piątek, 23 grudnia 2005, 13:56
- Numer GG: 3511208
- Lokalizacja: Grajewo
- Kontakt:
Haakon
Głupi sługo, czy uważasz, że dam się nabrać? Prowadź mnie lepiej do panicza, bo będzie bardzo niezadowolony, gdy przejdzie mu koło nosa taaaaaaka...tu Haakon gestykulował rękoma, pokazując rozmiar ... propozycja. Po kolejnej przeczącej odpowiedzi bard zdenerwował się. Zdzielił majordomusa po twarzy otwartą dłonią i zaczął krzyczeć na niego. Tak jak mówił Felix. Jeśli udajesz znaczną osobę, dużo krzycz i bij mniej znaczne osoby. Wtedy zrozumieją, że jesteś kimś. Nieoczekiwanie strategia poskutkowała. Może to i lepiej, bo już w ich kierunku zaczęli iść strażnicy. Majordomus wyprowadził gości z pomieszczenia, zostawiając strażników i prowadząc Haakona i Morgoth'a do panicza Otto Maksymiliana.
Głupi sługo, czy uważasz, że dam się nabrać? Prowadź mnie lepiej do panicza, bo będzie bardzo niezadowolony, gdy przejdzie mu koło nosa taaaaaaka...tu Haakon gestykulował rękoma, pokazując rozmiar ... propozycja. Po kolejnej przeczącej odpowiedzi bard zdenerwował się. Zdzielił majordomusa po twarzy otwartą dłonią i zaczął krzyczeć na niego. Tak jak mówił Felix. Jeśli udajesz znaczną osobę, dużo krzycz i bij mniej znaczne osoby. Wtedy zrozumieją, że jesteś kimś. Nieoczekiwanie strategia poskutkowała. Może to i lepiej, bo już w ich kierunku zaczęli iść strażnicy. Majordomus wyprowadził gości z pomieszczenia, zostawiając strażników i prowadząc Haakona i Morgoth'a do panicza Otto Maksymiliana.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Morgoth
Morgoth z trudem powtrzymywał smiech, widząc jak Haakon gra "wiecznie urażonego panicza". Osobiście uznał to wyolbrzymienie za świetną parodię, lecz wątpił, czy majordomus dobrze sie bawił. Przechodząc obok niego dodał -ciesz się, że mój pan raczył sam ubrudzić sobie ręce waści tłustemi włosami.- wskazując zelazną rękawice na swej ręce, gdy tylko odwrócił sie od niego i pomaszerował za Haakonem uśmiechnął się szeroko i złośliwie.
Morgoth z trudem powtrzymywał smiech, widząc jak Haakon gra "wiecznie urażonego panicza". Osobiście uznał to wyolbrzymienie za świetną parodię, lecz wątpił, czy majordomus dobrze sie bawił. Przechodząc obok niego dodał -ciesz się, że mój pan raczył sam ubrudzić sobie ręce waści tłustemi włosami.- wskazując zelazną rękawice na swej ręce, gdy tylko odwrócił sie od niego i pomaszerował za Haakonem uśmiechnął się szeroko i złośliwie.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
[Haakon i Morgoth]
Taktyka krzyku i bicia poskutkowała od razu. Po chwili byliście otoczeni przez strażników. Skierowana w waszą stronę masa ostrego żelastwa nie wyglądała zbyt przyjemnie. Przynajmniej, patrząc od waszej strony. Majordomus ze złośliwym uśmieszkiem zwrócił się do was.
- Podajcie swe imiona. Musimy wiedzieć czyją kaźń mamy jutro ogłosić. Mogę was zapewnić, że będą was oglądać tłumy. Przed taką liczną publiką to jeszcze nie stanąłeś bardzie ... i już niestety nie staniesz.
Taktyka krzyku i bicia poskutkowała od razu. Po chwili byliście otoczeni przez strażników. Skierowana w waszą stronę masa ostrego żelastwa nie wyglądała zbyt przyjemnie. Przynajmniej, patrząc od waszej strony. Majordomus ze złośliwym uśmieszkiem zwrócił się do was.
- Podajcie swe imiona. Musimy wiedzieć czyją kaźń mamy jutro ogłosić. Mogę was zapewnić, że będą was oglądać tłumy. Przed taką liczną publiką to jeszcze nie stanąłeś bardzie ... i już niestety nie staniesz.

Ostatnio zmieniony poniedziałek, 9 stycznia 2006, 16:15 przez fds, łącznie zmieniany 1 raz.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
