[Wojna] Trzy lata w Vietcongu

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
[Wojna] Trzy lata w Vietcongu
14 lipca, 1967 roku
Zgodnie z obietnicą napisałem. Przepraszam cię że tak późno, ale jakoś wcześniej nie miałem okazji... Jestem tu już drugi tydzień i wcale nie zgadzam się z tym że Wietnam to brzydki kraj. Tubylcy są dla nas mili, w obozie panuje przyjacielska atmosfera... a wojna? Prawie jej nie czuję. Myślę że to dobrze, przecież tyle strasznych rzeczy można nasłuchac się od tych którzy wrócili... Mam nadzieję że u Lucy wszystko dobrze? Powiedz jej że ma pozdrowienia od Patricka, i że napisze kiedy tylko będzie mógł. Przeczytaj ten list także dzieciom, żeby wiedziały że ich tatuś poszedł na wojnę by walczyc za naszą wolnośc. Muszę już kończyc, idzie sierżant a ja nie chcę zrobic na nim złego wrażenia. Jeszcze napiszę... Całuski...
Trevor
Pamiętam dokładnie tamten dzień. Cała wojna... nie, każdy MÓJ dzień na wojnie to jakby osobna historia... Postaram się na tych kartach opowiedziec ją całą, ale nie wiem czy będę miał tak dużo sił i czy moja pamięc nie odeszła ode mnie na tyle, bym był w stanie szczegółowo opisac co się działo... ale mimo tego spróbuje, tak, by każdy wiedział...
Drzwi baraku otworzyły się. Stał w nich przemoknięty do suchej nitki sierżant Johanson. Jego twarz jak zwykle gościła tą samą minę... minę człowieka który wie co robi, i wie czemu to robi... a przynajmniej ma taką nadzieję. Ja, Jack i Patrick przerwaliśmy grę w karty i wraz z resztą żołnierzy zasalutowaliśmy oficerowi (przy czym Jack musiał wypluc swoje ostatnie cygaro)...
- Spocznijcie. Ty Sawhammer, do mnie.
Podszedłem do sierżanta, tak że mogłem dokładnie widziec jego brązowe, obojętne oczy...
- Tak sir?
- Mam dla ciebie wiadomośc. Zostałeś przeniesiony... widzisz wyniknął mały błąd przy zapisach i przydzielono cię do złego oddziału...
- Zdaję się że nie bardzo rozumiem sir...
- Chodź ze mną to zobaczysz.
Tak zrobiłem. Spakowałem swoje śmiecie, pożegnałem się z kumplami i wziałem list z pryczy...
Na zewnątrz była straszna ulewa, i nikt nie wychodził jeśli nie musiał. Przeszliśmy przez pół obozu, aż w końcu sierżant pokazał mi namiot do którego miałem wejśc...
Fajnie. Najpierw barak pełny szczurów, teraz przeciekający kawał prześcieradła...
W środku było trochę osób, na początku nie zdawałem sobie sprawy że będą moimi nowymi towarzyszami... Był tam Wietnamczyk, skulony w najmniej widocznej części namiotu, obawiający się komentarzy rasistów... a także kobieta która jako jedyna była tu sucha. Na początku zdziwiła mnie jej obecnośc w armii, ale z czasem się przekonałem że na wojnie, każdy sojusznik jest na wagę złota...
- To będzie twój nowy oddział szeregowy. Od teraz twoim dowódcą będzie kapitan Urney. Joseph Urney. Zrozumiano!?
- Tak jest sir!
- Świetnie... teraz zapoznaj się z resztą.. spędzicie ze sobą kawał czasu...
Wyszedł. To był ostatni raz kiedy go widziałem. Co prawda słyszałem wiele o jego dokonaniach, ale nigdy z nim już nie rozmawiałem...
Wziąłem moją torbę na plecy i podszedłem do pierwszej, wolnej pryczy. Zacząłem się rozpakowywac, a gdy skończyłem, spojrzałem na większośc większośc, która rozmawiała między sobą, gdzieś po prawej stronie namiotu... Po chwili byłem już przy nich...
- Cześc. Jestem Trevor. Trevor Sawhammer.
Zgodnie z obietnicą napisałem. Przepraszam cię że tak późno, ale jakoś wcześniej nie miałem okazji... Jestem tu już drugi tydzień i wcale nie zgadzam się z tym że Wietnam to brzydki kraj. Tubylcy są dla nas mili, w obozie panuje przyjacielska atmosfera... a wojna? Prawie jej nie czuję. Myślę że to dobrze, przecież tyle strasznych rzeczy można nasłuchac się od tych którzy wrócili... Mam nadzieję że u Lucy wszystko dobrze? Powiedz jej że ma pozdrowienia od Patricka, i że napisze kiedy tylko będzie mógł. Przeczytaj ten list także dzieciom, żeby wiedziały że ich tatuś poszedł na wojnę by walczyc za naszą wolnośc. Muszę już kończyc, idzie sierżant a ja nie chcę zrobic na nim złego wrażenia. Jeszcze napiszę... Całuski...
Trevor
Pamiętam dokładnie tamten dzień. Cała wojna... nie, każdy MÓJ dzień na wojnie to jakby osobna historia... Postaram się na tych kartach opowiedziec ją całą, ale nie wiem czy będę miał tak dużo sił i czy moja pamięc nie odeszła ode mnie na tyle, bym był w stanie szczegółowo opisac co się działo... ale mimo tego spróbuje, tak, by każdy wiedział...
Drzwi baraku otworzyły się. Stał w nich przemoknięty do suchej nitki sierżant Johanson. Jego twarz jak zwykle gościła tą samą minę... minę człowieka który wie co robi, i wie czemu to robi... a przynajmniej ma taką nadzieję. Ja, Jack i Patrick przerwaliśmy grę w karty i wraz z resztą żołnierzy zasalutowaliśmy oficerowi (przy czym Jack musiał wypluc swoje ostatnie cygaro)...
- Spocznijcie. Ty Sawhammer, do mnie.
Podszedłem do sierżanta, tak że mogłem dokładnie widziec jego brązowe, obojętne oczy...
- Tak sir?
- Mam dla ciebie wiadomośc. Zostałeś przeniesiony... widzisz wyniknął mały błąd przy zapisach i przydzielono cię do złego oddziału...
- Zdaję się że nie bardzo rozumiem sir...
- Chodź ze mną to zobaczysz.
Tak zrobiłem. Spakowałem swoje śmiecie, pożegnałem się z kumplami i wziałem list z pryczy...
Na zewnątrz była straszna ulewa, i nikt nie wychodził jeśli nie musiał. Przeszliśmy przez pół obozu, aż w końcu sierżant pokazał mi namiot do którego miałem wejśc...
Fajnie. Najpierw barak pełny szczurów, teraz przeciekający kawał prześcieradła...
W środku było trochę osób, na początku nie zdawałem sobie sprawy że będą moimi nowymi towarzyszami... Był tam Wietnamczyk, skulony w najmniej widocznej części namiotu, obawiający się komentarzy rasistów... a także kobieta która jako jedyna była tu sucha. Na początku zdziwiła mnie jej obecnośc w armii, ale z czasem się przekonałem że na wojnie, każdy sojusznik jest na wagę złota...
- To będzie twój nowy oddział szeregowy. Od teraz twoim dowódcą będzie kapitan Urney. Joseph Urney. Zrozumiano!?
- Tak jest sir!
- Świetnie... teraz zapoznaj się z resztą.. spędzicie ze sobą kawał czasu...
Wyszedł. To był ostatni raz kiedy go widziałem. Co prawda słyszałem wiele o jego dokonaniach, ale nigdy z nim już nie rozmawiałem...
Wziąłem moją torbę na plecy i podszedłem do pierwszej, wolnej pryczy. Zacząłem się rozpakowywac, a gdy skończyłem, spojrzałem na większośc większośc, która rozmawiała między sobą, gdzieś po prawej stronie namiotu... Po chwili byłem już przy nich...
- Cześc. Jestem Trevor. Trevor Sawhammer.
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Majtek
- Posty: 142
- Rejestracja: sobota, 5 listopada 2005, 22:31
- Lokalizacja: Kłodzko
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
"Tak? To fajnie. Naprawdę zajebiście. Jestem AC. Jestem snajperem. Nienawidzę dżungli i lubię naleśniki z truskawkowym dżemem. Mój znak zodiaku to koziorożec, a my zapewne wszyscy zginiemy."
Patrzę się na wszystkich obecnych i śmieję się głośno, potem pod nosem nucę sobie:
Tan tan tan taratin taratan tan taratan ta-ra-tan.
A potem znów się śmieję i zamykam oczy i milcząc leżę na swoim łóżku.
Patrzę się na wszystkich obecnych i śmieję się głośno, potem pod nosem nucę sobie:
Tan tan tan taratin taratan tan taratan ta-ra-tan.
A potem znów się śmieję i zamykam oczy i milcząc leżę na swoim łóżku.

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Siedzę cicho i badam wszystkich wzrokiem, staram się jednak nie być zbyt stanowczy... Zastanawiam się, czego mogę spodziewać się po tych barbarzyńcach.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe


-
- Bombardier
- Posty: 622
- Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21
Lena
Siedzę na krześle ciekawie przyglądając się nowemu towarzyszowi. *Kogo nam tu jeszcze przyślą...Japończyk...Rosjanin...Nawet jakiś rolnik, który wciąż gada, jak to zabił swoją pierwszą krowę...I jeszcze ten...Jak mu tam na imię...Trevor Piła-Młotek...Istna Legia cudzoziemska...*
Siedzę na krześle ciekawie przyglądając się nowemu towarzyszowi. *Kogo nam tu jeszcze przyślą...Japończyk...Rosjanin...Nawet jakiś rolnik, który wciąż gada, jak to zabił swoją pierwszą krowę...I jeszcze ten...Jak mu tam na imię...Trevor Piła-Młotek...Istna Legia cudzoziemska...*
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
I smell the blood of the asylum.

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
- Więc pójdę teraz do kapitana Urneya. Za chwilę wrócę!
Odszedłem wtedy od grupy i rozejrzałem po namiocie... Na jednej z prycz zauważyłem powieszony mundur z naszywką kapitana... Gdy podszedłem zobaczyłem mojego obecnego dowódcę, człowieka który przez dwa lata nie był w domu i ani trochę za nim nie tęsknił. Nie dziwię mu się z drugiej strony, ale o tym później...
Leżał wygodnie na pryczy i czytał zeszłorocznego Playboya... Gdy podszedłem nawet nie zauważył.
- Sir! Jestem Trevor Sawhammer! Pański nowy żołnierz!
- Nie mój...
Odłożył gazetę, i ujrzałem jego twarz. Miał brązowe włosy i dosyc przyjazne- jak na nasze warunki- spojrzenie, gęsty zarost, niewyspane oczy... Tak. To był kapitan Urney.
- Tylko armii.
Uśmiechnął się.
- Przyszedłem się przywitac z moim nowym przełożonym i zaznajomic z oddziałem. Przenieśli mnie tu przed chwilą.
- Sukinkoty... nawet się człowiekowi nie dadzą wyspac w taką piękną noc, co?
Nie odpowiedziałem. Nigdy nie spodziewałem się takiego tekstu od wyższego rangą. Ani nigdy nie zamierzałem podobnego wypowiedziec.
- Nieważne... Dostałem twoje papiery, tak jak i ciebie... przed jakąś godziną. Jesteś z Alabamy?
- Tak sir.
- Dzięki że nie zachowałeś się jak dupek i chociaż się przywitałeś. Doceniam takie rzeczy. A teraz idź... bo mój oddział nie jest taki optymistyczny jak ja!
Zaśmiał się lekko... widząc brak reakcji z mojej strony przestał. Zasalutowałem mu i odszedłem do reszty...
- Już się przedstawiłem dowódcy. Widac nie bierze tej wojny na serio... Mnie uczyli w akademii, że każde zagrożenie ma byc sprawdzone i zneutralizowane.
Odszedłem wtedy od grupy i rozejrzałem po namiocie... Na jednej z prycz zauważyłem powieszony mundur z naszywką kapitana... Gdy podszedłem zobaczyłem mojego obecnego dowódcę, człowieka który przez dwa lata nie był w domu i ani trochę za nim nie tęsknił. Nie dziwię mu się z drugiej strony, ale o tym później...
Leżał wygodnie na pryczy i czytał zeszłorocznego Playboya... Gdy podszedłem nawet nie zauważył.
- Sir! Jestem Trevor Sawhammer! Pański nowy żołnierz!
- Nie mój...
Odłożył gazetę, i ujrzałem jego twarz. Miał brązowe włosy i dosyc przyjazne- jak na nasze warunki- spojrzenie, gęsty zarost, niewyspane oczy... Tak. To był kapitan Urney.
- Tylko armii.
Uśmiechnął się.
- Przyszedłem się przywitac z moim nowym przełożonym i zaznajomic z oddziałem. Przenieśli mnie tu przed chwilą.
- Sukinkoty... nawet się człowiekowi nie dadzą wyspac w taką piękną noc, co?
Nie odpowiedziałem. Nigdy nie spodziewałem się takiego tekstu od wyższego rangą. Ani nigdy nie zamierzałem podobnego wypowiedziec.
- Nieważne... Dostałem twoje papiery, tak jak i ciebie... przed jakąś godziną. Jesteś z Alabamy?
- Tak sir.
- Dzięki że nie zachowałeś się jak dupek i chociaż się przywitałeś. Doceniam takie rzeczy. A teraz idź... bo mój oddział nie jest taki optymistyczny jak ja!
Zaśmiał się lekko... widząc brak reakcji z mojej strony przestał. Zasalutowałem mu i odszedłem do reszty...
- Już się przedstawiłem dowódcy. Widac nie bierze tej wojny na serio... Mnie uczyli w akademii, że każde zagrożenie ma byc sprawdzone i zneutralizowane.
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Majtek
- Posty: 142
- Rejestracja: sobota, 5 listopada 2005, 22:31
- Lokalizacja: Kłodzko
- Kontakt:

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
"Mnie uczyli w akademii bla bla bla"
Spojrzałem na niego z powagą.
"To jest wojna, nie akademia - tutaj jest przydatna tylko jedna umiejętność! Jedna moc jest konieczna!!"
Wstaję z miejsca.
"Tak, tylko to jest potrzebne. Tylko to jedno!... O czym ja w ogóle kurwa mówiłem?"
Zastanawiając się głęboko siadam na łóżku po czym mówię:
"To gdzie są te cholerne naleśniki?"
Patrzę czujnym wzrokiem na wszystkich. Po czym się śmieję
Spojrzałem na niego z powagą.
"To jest wojna, nie akademia - tutaj jest przydatna tylko jedna umiejętność! Jedna moc jest konieczna!!"
Wstaję z miejsca.
"Tak, tylko to jest potrzebne. Tylko to jedno!... O czym ja w ogóle kurwa mówiłem?"
Zastanawiając się głęboko siadam na łóżku po czym mówię:
"To gdzie są te cholerne naleśniki?"
Patrzę czujnym wzrokiem na wszystkich. Po czym się śmieję



-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:

-
- Tawerniak
- Posty: 1616
- Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
- Numer GG: 5879500
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
Jeśli zacznie się jakaś rozmowa pomiędzy nowoprzybyłym a resztą oddziału nasłuchuję.
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe

-
- Tawerniak
- Posty: 1448
- Rejestracja: poniedziałek, 5 września 2005, 18:42
- Lokalizacja: dolina muminków
Usiadliśmy przy niewielkim, drewnianym stoliku... Allan wyjął karty i zaczął rozdawac, pytając się przed tym czy nikt nie chce dołączyc. Rozpoczęliśmy. Jeśli wygram będę mógł spac na którejkolwiek pryczy (i tak bym to zrobił) i wypytac każdego z oddziału o szczegóły jego życia... jeśli bym przegrał, miałbym opowiedziec o sobie jak najwięcej...
Graliśmy przez jakiś czas, a niektórzy z obecnych przyglądali się nam... W końcu dzięki moim nadzwyczajnym umiejętnościom... przegrałem.
- Cholera... W moim oddziale byłem najlepszy! Ale dobra... Jestem Trevor Sawhammer, ale mówcie mi Trevor albo po prostu T, jak na mnie wołał syn mojej służącej. Jestem z Alabamy, z małej wioski Goldville. Żyję tam z żoną Marią i dwojgiem dzieci, Andrew i Sarą... W szkole śmiali się ze mnie z powodu nazwiska...
Wtedy zakryłem twarz i zaśmiałem się do siebie...
- Ale dosyc już o mnie. Może wy powiecie coś o sobie!
Graliśmy przez jakiś czas, a niektórzy z obecnych przyglądali się nam... W końcu dzięki moim nadzwyczajnym umiejętnościom... przegrałem.
- Cholera... W moim oddziale byłem najlepszy! Ale dobra... Jestem Trevor Sawhammer, ale mówcie mi Trevor albo po prostu T, jak na mnie wołał syn mojej służącej. Jestem z Alabamy, z małej wioski Goldville. Żyję tam z żoną Marią i dwojgiem dzieci, Andrew i Sarą... W szkole śmiali się ze mnie z powodu nazwiska...
Wtedy zakryłem twarz i zaśmiałem się do siebie...
- Ale dosyc już o mnie. Może wy powiecie coś o sobie!
Seth
Mu!
(ja przynajmniej działam pod przykrywką)
http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!
Mu!

http://www.pajacyk.pl/- wstawic do zakładek i klikać raz dziennie! NATYCHMIAST!

-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:


-
- Bosman
- Posty: 2204
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:11
- Numer GG: 4159090
- Lokalizacja: Las Szamanów
- Kontakt:
