[DnD] Szukam MG - Przygoda pt. Wieża Cieni

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Vincent
Troche zdziwiony swoim osiagnieciem Vincent robi dobra mine do zlej gry. Szelmowsko sie usmiecha, jakby wszystko bylo od poczatku zaplanowane. Oczywiscie nie omieszkal pogratulowac pozostalej dwojce, ktora dostala sie do scislego finalu. Po tym troche sie poszwedal po okolicy, poogladal kramy i porobil tym podobne bzdurki. W koncu jednak musialo pasc to pytanie. Podszedl wiec do jednego z organizatorow i sie spytal:
- Ile mam czasu do finalu? - powiedzial, po czym puscil dymek z fajki.
Troche zdziwiony swoim osiagnieciem Vincent robi dobra mine do zlej gry. Szelmowsko sie usmiecha, jakby wszystko bylo od poczatku zaplanowane. Oczywiscie nie omieszkal pogratulowac pozostalej dwojce, ktora dostala sie do scislego finalu. Po tym troche sie poszwedal po okolicy, poogladal kramy i porobil tym podobne bzdurki. W koncu jednak musialo pasc to pytanie. Podszedl wiec do jednego z organizatorow i sie spytal:
- Ile mam czasu do finalu? - powiedzial, po czym puscil dymek z fajki.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
[Vincent]
- Niecałą godzinę - mówi Ari pokazując na wielki zegar znajdujący się na głównej wieży. - Lepiej dobrze się przygotuj - Ari się do ciebie uśmiecha
. - Zająłeś trzecie miejsce, a Edgar i Silvana nie poddadzą się tak łatwo.
[Gustaw]
Wojownik podążył za służącymi, którzy doprowadzili go do kuchni. Jeden z służących dał mu grzane wino, ponieważ jest gościem hrabii, a oni mają tu prawo do wszystkiego
.
- Niecałą godzinę - mówi Ari pokazując na wielki zegar znajdujący się na głównej wieży. - Lepiej dobrze się przygotuj - Ari się do ciebie uśmiecha

[Gustaw]
Wojownik podążył za służącymi, którzy doprowadzili go do kuchni. Jeden z służących dał mu grzane wino, ponieważ jest gościem hrabii, a oni mają tu prawo do wszystkiego


-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Przynajmniej jedno dobrze się stało. Gustaw od razu dostał wino. I to bez zbędnych komentarzy na temat jego przemoczonej koszuli. *Może teraz tu panuje taka moda? W ten upał by to było chyba normalne.* Niosąc wino i zgarniając po drodze dwa kubki najemnik z wyrazem cierpienia na twarzy udaje się w stronę własnego pokoju. Przed drzwiami zatrzymuje się na chwilkę, przyobleka twarz we współczujący uśmiech i wchodzi do pokoju.
- Marina, ukochana. Przyniosłem Ci grzane wino tak jak chciałaś.
Delikatnie stawia wino na stoliku oraz w końcu pomyślawszy zdejmuje z pleców zarówno kuszę jak i podróżny tobołek. Najemnik zrobiłby to wcześniej ale Marina mu solidnie pomieszała w glowie.
Przynajmniej jedno dobrze się stało. Gustaw od razu dostał wino. I to bez zbędnych komentarzy na temat jego przemoczonej koszuli. *Może teraz tu panuje taka moda? W ten upał by to było chyba normalne.* Niosąc wino i zgarniając po drodze dwa kubki najemnik z wyrazem cierpienia na twarzy udaje się w stronę własnego pokoju. Przed drzwiami zatrzymuje się na chwilkę, przyobleka twarz we współczujący uśmiech i wchodzi do pokoju.
- Marina, ukochana. Przyniosłem Ci grzane wino tak jak chciałaś.
Delikatnie stawia wino na stoliku oraz w końcu pomyślawszy zdejmuje z pleców zarówno kuszę jak i podróżny tobołek. Najemnik zrobiłby to wcześniej ale Marina mu solidnie pomieszała w glowie.

Marina
Bardka przetarla opuchniete od lez oczka i pociagnela zasmarkanym noskiem. Podczlapala na brzeg lozka, wziela od Gustawa naczynko z grzanym winem i drzacymi lapkami podniosla je do ust dmuchajac. Gesta goraca para uniosla sie przed jej ciemnymi oczyma i poczela ukladac sie w fantazyjnie pozawijane wzory. Dziewczyna przez chwile patrzyla na nie zamyslona.
- Gustawie? - zwrocila sie po chwili do najemnika nie odrywajac wzroku od pary. - Kochanie... Czy bardzo jestem dla ciebie niedobra?
<spojrzala mu na chwile w oczy robiac smutna minke>
*No oczywiscie ze tak!* - nachmurzyl sie chomik. - *A co sobie myslalas? Facet sie stara jak moze i co z tego ma? Obrywa mu sie niemal za wszystko! Tak zle i tak niedobrze... A tak to jeszcze gorzej i w łeb!*
Zdenerwowany chomik wskoczyl do kolka i z lekko zadartym ogonkiem zaczal biegac spokojnym truchcikiem.
*Kobiety... kto je wymyslil?!* - prychnal z pogarda.
- Gniewasz sie na mnie bardzo?
Bardka przetarla opuchniete od lez oczka i pociagnela zasmarkanym noskiem. Podczlapala na brzeg lozka, wziela od Gustawa naczynko z grzanym winem i drzacymi lapkami podniosla je do ust dmuchajac. Gesta goraca para uniosla sie przed jej ciemnymi oczyma i poczela ukladac sie w fantazyjnie pozawijane wzory. Dziewczyna przez chwile patrzyla na nie zamyslona.
- Gustawie? - zwrocila sie po chwili do najemnika nie odrywajac wzroku od pary. - Kochanie... Czy bardzo jestem dla ciebie niedobra?

*No oczywiscie ze tak!* - nachmurzyl sie chomik. - *A co sobie myslalas? Facet sie stara jak moze i co z tego ma? Obrywa mu sie niemal za wszystko! Tak zle i tak niedobrze... A tak to jeszcze gorzej i w łeb!*
Zdenerwowany chomik wskoczyl do kolka i z lekko zadartym ogonkiem zaczal biegac spokojnym truchcikiem.
*Kobiety... kto je wymyslil?!* - prychnal z pogarda.
- Gniewasz sie na mnie bardzo?


-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Widząc, że Marina jednak cudem nie zmieniła zdania i ciągle chce grzane wino, najemnik uśmiechnął się z zadowoleniem. Jednak Marina nawet zapłakana i z drżącymi rękoma ciągle wydawała mu się bardzo ponętna. Zwłaszcza jak te opary unoszące się znad kubka z grzanym winem owiewały jej twarz zasłaniając przy okazji opuchnięte od płaczu oczy. Kontemplacja Gustawa została przerwana przez bardkę pytającą się go czy ona jest dla niego niedobra. Odpowiedź sama nasunęła się Gustawowi na język.
- Ależ kochanie, oczywiście, że jesteś dla mnie ni .... - nagle najemnik przerwał. To jego spanikowana chomiczka, wyklinająć Gustawa od najgorszych debili, na krótki okres czasu zablokowała jego zdolnośc do artykuowanej mowy. *-Coś ty sobie wyobrażał ty jełopie jeden! Chcesz jej powiedzieć PRAWDĘ! ZGŁUPIAŁEŚ DOSZCZĘTNIE?!?!* Natychmiast chomiczka zaczęła też zasilać mózg Gustawa. Niech wymyśli jakąś neutralną odpowiedź. Jednak na miejsce pierwszego pytania już wskoczyło następne. - Gniewasz się na mnie bardzo?. Tu już można było lepiej pokombinować z odpowiedzią.
- Ależ kochanie, oczywiście, że jesteś dla mnie ... eee ... najdroższa. Jak ja mógłbym się na Ciebie gniewać. Kocham Cię moja droga.
Następnie Gustaw delikatnie pocałował Marinę w czoło lub w środek głowy, to zależy która z tych części ciała była akurat łatwiej dostępna.
Widząc, że Marina jednak cudem nie zmieniła zdania i ciągle chce grzane wino, najemnik uśmiechnął się z zadowoleniem. Jednak Marina nawet zapłakana i z drżącymi rękoma ciągle wydawała mu się bardzo ponętna. Zwłaszcza jak te opary unoszące się znad kubka z grzanym winem owiewały jej twarz zasłaniając przy okazji opuchnięte od płaczu oczy. Kontemplacja Gustawa została przerwana przez bardkę pytającą się go czy ona jest dla niego niedobra. Odpowiedź sama nasunęła się Gustawowi na język.
- Ależ kochanie, oczywiście, że jesteś dla mnie ni .... - nagle najemnik przerwał. To jego spanikowana chomiczka, wyklinająć Gustawa od najgorszych debili, na krótki okres czasu zablokowała jego zdolnośc do artykuowanej mowy. *-Coś ty sobie wyobrażał ty jełopie jeden! Chcesz jej powiedzieć PRAWDĘ! ZGŁUPIAŁEŚ DOSZCZĘTNIE?!?!* Natychmiast chomiczka zaczęła też zasilać mózg Gustawa. Niech wymyśli jakąś neutralną odpowiedź. Jednak na miejsce pierwszego pytania już wskoczyło następne. - Gniewasz się na mnie bardzo?. Tu już można było lepiej pokombinować z odpowiedzią.
- Ależ kochanie, oczywiście, że jesteś dla mnie ... eee ... najdroższa. Jak ja mógłbym się na Ciebie gniewać. Kocham Cię moja droga.
Następnie Gustaw delikatnie pocałował Marinę w czoło lub w środek głowy, to zależy która z tych części ciała była akurat łatwiej dostępna.

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Vincent.
Vincent rozweselil sie nieco. Godzina to wystarczajaco by posiedziec w jakiejs przy jakims najblizszym stoisku z piwem. Podziekowal za informacje po czym skierowal sie do miejsca gdzie podaja jakies dobre piwo.
Spedzil tam prawie godzine wypiwszy tylko jedno piwo. Niestety, ale wiecej browarow mogloby pogorszyc jego percepcje, co dobrym by nie bylo. Gdy godzina byla juz odpowiednia, wstal i skierowal sie w strone miejsca gdzie odbywal sie turniej.
Vincent rozweselil sie nieco. Godzina to wystarczajaco by posiedziec w jakiejs przy jakims najblizszym stoisku z piwem. Podziekowal za informacje po czym skierowal sie do miejsca gdzie podaja jakies dobre piwo.
Spedzil tam prawie godzine wypiwszy tylko jedno piwo. Niestety, ale wiecej browarow mogloby pogorszyc jego percepcje, co dobrym by nie bylo. Gdy godzina byla juz odpowiednia, wstal i skierowal sie w strone miejsca gdzie odbywal sie turniej.

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
[Vincent]
Edgar, Silvana i Vincent przyszli ponownie na plac. Edgar rzucił na wojownika złośliwe spojrzenie. Wokół placu zebrał się tłum ludzi, a pośród nich łucznicy, którzy nie przeszli do finału. Gdy na środek placu wyszedł Ari Swifthand, pierwszy łowczy hrabii, publiczność zaczęła bić brawa.
- Tych trzech łuczników przeszło do wielkiego finału. Zwycięzca wygra wielką nagrodę pienieżną, a oprócz tego ten wspaniały, magiczny łuk (publiczność bije brawa, a Ari pokazuje zdobiony, czarny łuk)! Pierwszy strzela Edgar, później Vincent, a na końcu Silvana.
Edgar spokojnie podszedł do linii, napiął łuk i strzelał raz po raz. Tym razem nie popełnił żadnego błędu i zebrał łącznie 50 punktów (maksymalna ilość). Powrócił na swoje miejsce, rzucając w stronę Vincenta szyderczy uśmiech. Publiczność bije brawa i krzyczy. Wojownik się lekko zaniepokoił, co wpłynęło na jego celność. Tylko 45 punktów. Ostatnia podeszła Silvana. Pomachała ręką do Edgara, tak jakby chciała powiedzieć: "pożegnaj się z wygraną". Silvana strzelała szybko i celnie - zebrała 46 punktów. Ten jeden punkt zaważył nad miejscem Vincenta...
- Finał rozstrzygnięty. Zwycięzcą zostaje Edgar! Podejdź do mnie łuczniku (Edgar podchodzi, oddaje niski pokłon, odbiera nagrodę - łuk i szkatułkę wypełnioną złotem). Drugie miejsce zajęła Silvana, minimalnie wyprzedzając Vincenta (Silvana podchodzi i odbiera szkatułkę). Trzecie miejsce zajmuje Vincent (wojownik podchodzi i odbiera szkatułkę, w której znajduje się dużo sztuk złota). Dzisiaj w zamku odbędzie się kolacja. Łucznicy i goście hrabii są zaproszeni!
Do Klonera: środki przeczyszczające nie zadziałały. Widocznie źle je zmieszałeś.
Vincent cieszy się z wygranej.
Edgar, Silvana i Vincent przyszli ponownie na plac. Edgar rzucił na wojownika złośliwe spojrzenie. Wokół placu zebrał się tłum ludzi, a pośród nich łucznicy, którzy nie przeszli do finału. Gdy na środek placu wyszedł Ari Swifthand, pierwszy łowczy hrabii, publiczność zaczęła bić brawa.
- Tych trzech łuczników przeszło do wielkiego finału. Zwycięzca wygra wielką nagrodę pienieżną, a oprócz tego ten wspaniały, magiczny łuk (publiczność bije brawa, a Ari pokazuje zdobiony, czarny łuk)! Pierwszy strzela Edgar, później Vincent, a na końcu Silvana.
Edgar spokojnie podszedł do linii, napiął łuk i strzelał raz po raz. Tym razem nie popełnił żadnego błędu i zebrał łącznie 50 punktów (maksymalna ilość). Powrócił na swoje miejsce, rzucając w stronę Vincenta szyderczy uśmiech. Publiczność bije brawa i krzyczy. Wojownik się lekko zaniepokoił, co wpłynęło na jego celność. Tylko 45 punktów. Ostatnia podeszła Silvana. Pomachała ręką do Edgara, tak jakby chciała powiedzieć: "pożegnaj się z wygraną". Silvana strzelała szybko i celnie - zebrała 46 punktów. Ten jeden punkt zaważył nad miejscem Vincenta...
- Finał rozstrzygnięty. Zwycięzcą zostaje Edgar! Podejdź do mnie łuczniku (Edgar podchodzi, oddaje niski pokłon, odbiera nagrodę - łuk i szkatułkę wypełnioną złotem). Drugie miejsce zajęła Silvana, minimalnie wyprzedzając Vincenta (Silvana podchodzi i odbiera szkatułkę). Trzecie miejsce zajmuje Vincent (wojownik podchodzi i odbiera szkatułkę, w której znajduje się dużo sztuk złota). Dzisiaj w zamku odbędzie się kolacja. Łucznicy i goście hrabii są zaproszeni!
Do Klonera: środki przeczyszczające nie zadziałały. Widocznie źle je zmieszałeś.
Vincent cieszy się z wygranej.

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Jest wyraźnie zadowolony z poczynań Vincenta, mimo iż, nie wygrał on turnieju.
Idzie pogratulować Vincentowi:
-Brawo Rivvil, Zaiste piękne to były strzały... Ciekawe czy strzały innych były równie uczciwe jak twoje... Bo mi się nie wydaje... Ale nie przejmujmy się tym, lepiej pójdźmy to uczcić!
Jest wyraźnie zadowolony z poczynań Vincenta, mimo iż, nie wygrał on turnieju.
Idzie pogratulować Vincentowi:
-Brawo Rivvil, Zaiste piękne to były strzały... Ciekawe czy strzały innych były równie uczciwe jak twoje... Bo mi się nie wydaje... Ale nie przejmujmy się tym, lepiej pójdźmy to uczcić!

Marina
Bardka usmiechnela sie znad krawedzi kubka dmuchajac na goracy napoj. Powoli lzy zebrane w jej oczach wysychaly, a nosek wracal do swej naturalnej barwy. Zrobila maly lyczek.
- Gorace... - syknela i az nia cos trzachnelo. - I niedobre. Powiedz mi Gustawie <zwrocila sie do gapiacego sie na nia tepym wzrokiem mezczyzny> jak mozna pic takie paskudztwa? Juz od samego zapachu kreci mnie sie w glowie! Wole nie myslec, coby sie stalo, gdybym to wypila... Nastepnym razem, jak poprosze co cos takiego, nie przynos.
Wstala, odstawila mocno cieply jeszcze kubek i podeszla do Gustawa. Stanela przed nim i z zamyslonym wzrokiem poczela przeczesywac jego wlosy palcami. Bardzo to lubil. Nastepna rzecza, ktorej najemnik nie mogl sie oprzec, bylo drapanie po karku. I to tez uczynila.
*O tak... bardzo dobrze... tak trzymaj... no jeszcze plecy, panno, nie obijaj sie!* - chomik zapiszczal, wyskoczyl z kolka i wygodnie sie rozsiadl opierajac sie plecami o sciane. *Musze sobie znalezc chomiczke...*
Marina postapila pol kroku do przodu, oparla glowe ukochanego o swoj brzuszek i nachylajac sie troche poczela go bardzo delikatnie drapac po plecach. Ramionach. Bokach. Gdy Gustaw zamruczal zadowolony dziewczyna usmiechnela sie, wiedziala, iz juz jej wszystko wybaczyl
Tak czy inaczej nalezalo kontynuowac, by puscil wszystko w niepamiec, a moze i nawet kompletnie zapomnial... Paznokcie jej prawej dloni delikatnie muskaly jego plecy od krzyza, obok kregoslupa w drodze do gory az po kark. Druga dlonia glaskala go po glowie, zanurzala swe dlugie, szczuple palce w geste wlosy mezczyzny i masowala go tak nieco uciskajac na czaszke.
Wytrzymala tak dobre pol godziny. W koncu Gustaw ziewnal i to byl odpowiedni moment, by zakonczyc, nim usnie. Marina ujela jego twarz w dlonie, ukucnela przed nim i patrzac mu sie w rozplyniete z rozkoszy slepka ucalowala go delikatnie w usta samymi wargami. Usmiechnela sie do najemnika i po dluzszej chwili ciszy powiedziala:
- Jestes cudowny, wiesz? Nie umialabym bez ciebie... byc...
Odkad sie poznali bylo to chyba najbardziej osobiste stwierdzenie, jakie padlo z jej ust! I chyba najblizsze stwierdzenia "kocham cie", ktore on dosc czesto mowil. Moze i byla wrazliwa, uczuciowa kobieta, ale przede wszystkim bardem i za nic w swiecie nie chciala sie pakowac w staly zwiazek. Nade wszystko cenila sobie swoja wolnosc, mozliwosc wyboru. Nie chciala by ktokolwiek ingerowal w jej zycie bardziej niz w tej chwili. Chyba. Taki stan rzeczy bez zobowiazan nie mogl wiecznie trwac, ale znajac mezczyzn nie bala sie az tak. *Im sie nigdy do niczego nie spieszy* - pocieszala sie w myslach.
- Idziemy zobaczyc co z tym turniejem? - zapytala wstajac i podajac mu reke. Patrzyla sie na niego usmiechnieta, unikajac jego wzroku.
Bardka usmiechnela sie znad krawedzi kubka dmuchajac na goracy napoj. Powoli lzy zebrane w jej oczach wysychaly, a nosek wracal do swej naturalnej barwy. Zrobila maly lyczek.
- Gorace... - syknela i az nia cos trzachnelo. - I niedobre. Powiedz mi Gustawie <zwrocila sie do gapiacego sie na nia tepym wzrokiem mezczyzny> jak mozna pic takie paskudztwa? Juz od samego zapachu kreci mnie sie w glowie! Wole nie myslec, coby sie stalo, gdybym to wypila... Nastepnym razem, jak poprosze co cos takiego, nie przynos.
Wstala, odstawila mocno cieply jeszcze kubek i podeszla do Gustawa. Stanela przed nim i z zamyslonym wzrokiem poczela przeczesywac jego wlosy palcami. Bardzo to lubil. Nastepna rzecza, ktorej najemnik nie mogl sie oprzec, bylo drapanie po karku. I to tez uczynila.
*O tak... bardzo dobrze... tak trzymaj... no jeszcze plecy, panno, nie obijaj sie!* - chomik zapiszczal, wyskoczyl z kolka i wygodnie sie rozsiadl opierajac sie plecami o sciane. *Musze sobie znalezc chomiczke...*
Marina postapila pol kroku do przodu, oparla glowe ukochanego o swoj brzuszek i nachylajac sie troche poczela go bardzo delikatnie drapac po plecach. Ramionach. Bokach. Gdy Gustaw zamruczal zadowolony dziewczyna usmiechnela sie, wiedziala, iz juz jej wszystko wybaczyl

Wytrzymala tak dobre pol godziny. W koncu Gustaw ziewnal i to byl odpowiedni moment, by zakonczyc, nim usnie. Marina ujela jego twarz w dlonie, ukucnela przed nim i patrzac mu sie w rozplyniete z rozkoszy slepka ucalowala go delikatnie w usta samymi wargami. Usmiechnela sie do najemnika i po dluzszej chwili ciszy powiedziala:
- Jestes cudowny, wiesz? Nie umialabym bez ciebie... byc...
Odkad sie poznali bylo to chyba najbardziej osobiste stwierdzenie, jakie padlo z jej ust! I chyba najblizsze stwierdzenia "kocham cie", ktore on dosc czesto mowil. Moze i byla wrazliwa, uczuciowa kobieta, ale przede wszystkim bardem i za nic w swiecie nie chciala sie pakowac w staly zwiazek. Nade wszystko cenila sobie swoja wolnosc, mozliwosc wyboru. Nie chciala by ktokolwiek ingerowal w jej zycie bardziej niz w tej chwili. Chyba. Taki stan rzeczy bez zobowiazan nie mogl wiecznie trwac, ale znajac mezczyzn nie bala sie az tak. *Im sie nigdy do niczego nie spieszy* - pocieszala sie w myslach.
- Idziemy zobaczyc co z tym turniejem? - zapytala wstajac i podajac mu reke. Patrzyla sie na niego usmiechnieta, unikajac jego wzroku.

-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Najemnikowi było dobrze, nawet bardzo dobrze. Właściwie to czuł się cudownie. Jak on lubił jak Marina drapała go po plecach i po głowie. Po prostu niebo. Wystarczyła chwila przebywania w takim błogostanie a już wzrok Gustawa zmętniał. Najemnik czuł jak przyjemne uczucie powoli rozlewa się po jego ciele. Niestety gdy już po pewnym czasie miły stan Gustawa pogłębił się i objawił się pojedyńczym chrapnięciem, bardka przerwała zabieg. Nagle obudzony najemnik nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. *Co? Gdzie? Kiedy? Gdzie ja jestem?* Jednak wystarczyło parę sekund, żeby mózg Gustawa otrząsnał się z miłego otępienia i zaczął ponownie poprawnie działać. Wydając głośne ziewnięcie najemnik podniósł się na nogi i przeciągnał. Aż mu w stawach zatrzeszczało. Popatrzył czułym wzrokiem na bardkę.
- Masz rację najdroższa. Powinniśmy się dowiedzieć co wyszło z tym turniejem. Mam przeczucie zresztą, że się już skończył. Poszukajmy kogoś z drużyny.
Gustaw uśmiechając się do Mariny wystawił na korytarz grzane wino. *Niech ktoś inny się tym zajmie i to to wyleje. Ja mam dość bezsensownego łażenia.* Następnie sprawdził czy ma ciągle przypięty do pasa krótki miecz oraz mieszek z kasą za pazuchą. Po pozytywnym wyniku sprawdzenie zamknął drzwi na klucz i objął lewą ręką Marinę wpół. W takim miłym towarzystwie udał się na poszukiwanie towarzyszy. Szczególnie rozglądał się za Vincentem i Zaknafeinem bo ich najłatwiej było z daleka wypatrzyć w tłumie. Niziołek był po prostu za niski. Zauważając któregoś z członków drużyny podchodzi do niego (wciąż trzymając Marinę) z pytaniem.
- Co się działo jak nas nie było? Czyli, czy coś się działo od momentu jak się skończyła ta mała wyżerka?
Najemnikowi było dobrze, nawet bardzo dobrze. Właściwie to czuł się cudownie. Jak on lubił jak Marina drapała go po plecach i po głowie. Po prostu niebo. Wystarczyła chwila przebywania w takim błogostanie a już wzrok Gustawa zmętniał. Najemnik czuł jak przyjemne uczucie powoli rozlewa się po jego ciele. Niestety gdy już po pewnym czasie miły stan Gustawa pogłębił się i objawił się pojedyńczym chrapnięciem, bardka przerwała zabieg. Nagle obudzony najemnik nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po pokoju. *Co? Gdzie? Kiedy? Gdzie ja jestem?* Jednak wystarczyło parę sekund, żeby mózg Gustawa otrząsnał się z miłego otępienia i zaczął ponownie poprawnie działać. Wydając głośne ziewnięcie najemnik podniósł się na nogi i przeciągnał. Aż mu w stawach zatrzeszczało. Popatrzył czułym wzrokiem na bardkę.
- Masz rację najdroższa. Powinniśmy się dowiedzieć co wyszło z tym turniejem. Mam przeczucie zresztą, że się już skończył. Poszukajmy kogoś z drużyny.
Gustaw uśmiechając się do Mariny wystawił na korytarz grzane wino. *Niech ktoś inny się tym zajmie i to to wyleje. Ja mam dość bezsensownego łażenia.* Następnie sprawdził czy ma ciągle przypięty do pasa krótki miecz oraz mieszek z kasą za pazuchą. Po pozytywnym wyniku sprawdzenie zamknął drzwi na klucz i objął lewą ręką Marinę wpół. W takim miłym towarzystwie udał się na poszukiwanie towarzyszy. Szczególnie rozglądał się za Vincentem i Zaknafeinem bo ich najłatwiej było z daleka wypatrzyć w tłumie. Niziołek był po prostu za niski. Zauważając któregoś z członków drużyny podchodzi do niego (wciąż trzymając Marinę) z pytaniem.
- Co się działo jak nas nie było? Czyli, czy coś się działo od momentu jak się skończyła ta mała wyżerka?

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Vincent
W sumie bylo tak, jak sie spodziewal. Nie bylo wiec dla niego zaskoczeniem, ze zajal trzecie miejsce, co zreszta wcale nie bylo zle. Po odebraniu nagrody podszedl do swoich przeciwnikow i ponownie im pogratulowal.
Ciekawe, ile jest tam tego zlota - tropiciel sie zastanawial - no nic, trzeba by sie teraz czyms zajac, bo festyn wciaz trwa.
Tak wiec Vincent skierowal sie do kwatery, gdzie moglby zostawic swoja wygrana. Potem wroci na plac by wydac nieco zlota.
W sumie bylo tak, jak sie spodziewal. Nie bylo wiec dla niego zaskoczeniem, ze zajal trzecie miejsce, co zreszta wcale nie bylo zle. Po odebraniu nagrody podszedl do swoich przeciwnikow i ponownie im pogratulowal.
Ciekawe, ile jest tam tego zlota - tropiciel sie zastanawial - no nic, trzeba by sie teraz czyms zajac, bo festyn wciaz trwa.
Tak wiec Vincent skierowal sie do kwatery, gdzie moglby zostawic swoja wygrana. Potem wroci na plac by wydac nieco zlota.

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/


-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa

-
- Bombardier
- Posty: 729
- Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
- Numer GG: 4464308
- Lokalizacja: Free City Vratislavia
- Kontakt:
Zaknafein
Podąża w milczeniu za sługami. Po drodze rozgląda się, próbując ogarnąć umysłem dziwy miast powierzchni. Raz po raz patrzy na coś korzystając z wrodzonej infrawizji, podczas czego jego oczy zmieniają kolor na bardzo głęboką czerwień.
poza sesją: Ja nie zapomnialem, czekam tylko na innych, a tu nic się nie dzieje................
Podąża w milczeniu za sługami. Po drodze rozgląda się, próbując ogarnąć umysłem dziwy miast powierzchni. Raz po raz patrzy na coś korzystając z wrodzonej infrawizji, podczas czego jego oczy zmieniają kolor na bardzo głęboką czerwień.
poza sesją: Ja nie zapomnialem, czekam tylko na innych, a tu nic się nie dzieje................

-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Vincent
Vincent wyszczerzyl zebu w szerokim usmiechu. Po tym calym turnieju burczalo mu juz w brzuchu, no a poza tym zawsze byla jakas okazja by spedzic noc z urocza szlachcianka. Zwyciezcy je pociagaja. Wprawdzie brak tropicielowi lsniacej zbroi czy pozlacanego helmu, ma za to trzecie miejsce w prestizowym turnieju i to powinno starczyc. Wpierw jednak Vincent postanowil zostawic swoja wygrana w pokoju, w koncu nie zamierzal chodzic z pieniedzmi po uroczystej kolacji. Jeszcze tylko podszedl do slug i zapytal sie, czy jest szansa by dostac jakies bardziej odpowiednie ubranie na tak uroczystosc. Jesli jest, poprosil by cos mu dostarzczono\zaprowadzono tam, gdzie moglby sie zaopatrzyc. Nastepnie skierowal sie do pokoju, zostawil pieniadze i przygotowal. Gdy byl juz gotowy, udal sie na kolacje.
Vincent wyszczerzyl zebu w szerokim usmiechu. Po tym calym turnieju burczalo mu juz w brzuchu, no a poza tym zawsze byla jakas okazja by spedzic noc z urocza szlachcianka. Zwyciezcy je pociagaja. Wprawdzie brak tropicielowi lsniacej zbroi czy pozlacanego helmu, ma za to trzecie miejsce w prestizowym turnieju i to powinno starczyc. Wpierw jednak Vincent postanowil zostawic swoja wygrana w pokoju, w koncu nie zamierzal chodzic z pieniedzmi po uroczystej kolacji. Jeszcze tylko podszedl do slug i zapytal sie, czy jest szansa by dostac jakies bardziej odpowiednie ubranie na tak uroczystosc. Jesli jest, poprosil by cos mu dostarzczono\zaprowadzono tam, gdzie moglby sie zaopatrzyc. Nastepnie skierowal sie do pokoju, zostawil pieniadze i przygotowal. Gdy byl juz gotowy, udal sie na kolacje.

Marina
Bardka w pospiechu wrocila do pokoju i zabraniajac Gustawowi wchodzic przez jakis czas siegnela do swojej torby z rzeczami, ktora i tak zawsze on nosil. Szybko wyrzucajac z niej swe szykowne ubrania wprost na podloge dotarla na samo dno, gdzie schowana przed najemnikiem lezala piekna suknia z jedwabiu. Kosztowala majatek, zdobyc ja bylo nie lada wyczynem, ale i tak ostatnio za wszystko placil Gustaw, wiec mogla sobie pozwolic na odlozenie "kilku" swych zarobkow. Moze juz nawet o tym zapomnial i nie bedzie jej wypominac trwonienia pieniedzy?
*Marne szanse...*
Upewniajac sie, ze ma chwile czasu tylko dla siebie, niemal z ceremonialnym namaszczeniem poczela sie przebierac i szykowac na uroczystosc. Obmyla swe cialo, wysmarowala wonnymi olejkami o zapachu rozy i pomaranczy, upiela wlosy do gory w taki sposob, by niektore loki spadaly sexownie na jej zgrabna, obnazona szyje. Gdy olejki wchlonely sie i byla pewna, ze nie zostawia na sukni zadnych plam, ubrala sie do konca. Zalozyla jeszcze tylko na siebie nieco bizuterii i po dokladnych ogledzinach w lustrze postanowila opuscic pokoj. Wbrew pozorom zajelo jej to tylko okolo godziny.
Dluga jedwaba suknia szelescila niczym jesienne liscie na wietrze i byla w podobnej tonacji kolorystycznej. Z daleka widac bylo robote elficka. Piekne barwy brazu i miedzi poprzeplatane byly delikatnymi haftami ze zlotej nici. Caly dekold zrobiony byl z cieniutkiej i polprzezroczystej koronki, ktora miast odkrywac powaby Mariny, tylko je ciekawie akcentowala na tle mocno opalonej skory. Dlugie rekawy opadaly swobodnie wzdloz ciala szczuplej i zgrabnej kobiety, a suknia powoli sunela swymi falbanami po ziemi, nadajac bardce iscie elfickiego wygladu. Calosci ubioru dopelnial piekny zloty wisior z bursztynem, ktory podarowal jej Gustaw, a ktorego nie nosila z obawy przed kradzieza oraz zloty lancuszek na prawej rece. Przy kazdym jej gescie drobne koraliczki wplecione w niego cichutko dzwonily...
Tak oto ubrana wyszla z pokoju i podala dlon najemnikowi, by ja nalezycie odporowadzil na wieczerze.
Bardka w pospiechu wrocila do pokoju i zabraniajac Gustawowi wchodzic przez jakis czas siegnela do swojej torby z rzeczami, ktora i tak zawsze on nosil. Szybko wyrzucajac z niej swe szykowne ubrania wprost na podloge dotarla na samo dno, gdzie schowana przed najemnikiem lezala piekna suknia z jedwabiu. Kosztowala majatek, zdobyc ja bylo nie lada wyczynem, ale i tak ostatnio za wszystko placil Gustaw, wiec mogla sobie pozwolic na odlozenie "kilku" swych zarobkow. Moze juz nawet o tym zapomnial i nie bedzie jej wypominac trwonienia pieniedzy?
*Marne szanse...*
Upewniajac sie, ze ma chwile czasu tylko dla siebie, niemal z ceremonialnym namaszczeniem poczela sie przebierac i szykowac na uroczystosc. Obmyla swe cialo, wysmarowala wonnymi olejkami o zapachu rozy i pomaranczy, upiela wlosy do gory w taki sposob, by niektore loki spadaly sexownie na jej zgrabna, obnazona szyje. Gdy olejki wchlonely sie i byla pewna, ze nie zostawia na sukni zadnych plam, ubrala sie do konca. Zalozyla jeszcze tylko na siebie nieco bizuterii i po dokladnych ogledzinach w lustrze postanowila opuscic pokoj. Wbrew pozorom zajelo jej to tylko okolo godziny.
Dluga jedwaba suknia szelescila niczym jesienne liscie na wietrze i byla w podobnej tonacji kolorystycznej. Z daleka widac bylo robote elficka. Piekne barwy brazu i miedzi poprzeplatane byly delikatnymi haftami ze zlotej nici. Caly dekold zrobiony byl z cieniutkiej i polprzezroczystej koronki, ktora miast odkrywac powaby Mariny, tylko je ciekawie akcentowala na tle mocno opalonej skory. Dlugie rekawy opadaly swobodnie wzdloz ciala szczuplej i zgrabnej kobiety, a suknia powoli sunela swymi falbanami po ziemi, nadajac bardce iscie elfickiego wygladu. Calosci ubioru dopelnial piekny zloty wisior z bursztynem, ktory podarowal jej Gustaw, a ktorego nie nosila z obawy przed kradzieza oraz zloty lancuszek na prawej rece. Przy kazdym jej gescie drobne koraliczki wplecione w niego cichutko dzwonily...
Tak oto ubrana wyszla z pokoju i podala dlon najemnikowi, by ja nalezycie odporowadzil na wieczerze.
