[DnD] Szukam MG - Przygoda pt. Wieża Cieni

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
[Odnośnie pokoi]
Pokoje znajdują się na parterze niedaleko głównej sali, przy której będzie wydawana kolacja (obecnie sala jest przygotowywana przez gromadę służących, widocznie szykuje się duża uczta). Pokoje są w miarę dobrze ustrojone, mają duże łóżko z baldachimem (Ouz i fds tylko żadnego RPP), ładnie rzeźbiona szafa, stolik...
Pokoje znajdują się na parterze niedaleko głównej sali, przy której będzie wydawana kolacja (obecnie sala jest przygotowywana przez gromadę służących, widocznie szykuje się duża uczta). Pokoje są w miarę dobrze ustrojone, mają duże łóżko z baldachimem (Ouz i fds tylko żadnego RPP), ładnie rzeźbiona szafa, stolik...

Marina
Bardka jest mocno zdenerwowana i nie w smak jej cala ta impreza. Tupiac noga wskazala swemu partnerowi droge do zamku. Idac do pokoju co chwile wykrzykuje w strone Gustawa, choc idzie na tyle blisko, ze nie musi podnosic glosu:
- I nie gap sie tepym wzrokiem jak jakis baran badz mniej inteligentny osiol. I sluchaj jak do ciebie mowie! No i co sie tak znowu gapisz? <niebezpieczne spojrzenie, trybiki pracuja, kobieca interpretacja w drodze>
- Nie szanujesz mnie! Smiejesz sie ze mnie! Juz mnie wcale nie kochasz!!! - stwierdzila Marina zanoszac sie szlochem.
Ranisz moje wrazliwe serduszko... - zaplakala glosniej wchodzac do pokoju i zatrzaskujac zglupialemu Gustawowi drzwi przed nosem.
- NIE ODZYWAM SIE DO CIEBIE! - dobieglo po chwili z komnaty...
Bardka jest mocno zdenerwowana i nie w smak jej cala ta impreza. Tupiac noga wskazala swemu partnerowi droge do zamku. Idac do pokoju co chwile wykrzykuje w strone Gustawa, choc idzie na tyle blisko, ze nie musi podnosic glosu:
- I nie gap sie tepym wzrokiem jak jakis baran badz mniej inteligentny osiol. I sluchaj jak do ciebie mowie! No i co sie tak znowu gapisz? <niebezpieczne spojrzenie, trybiki pracuja, kobieca interpretacja w drodze>
- Nie szanujesz mnie! Smiejesz sie ze mnie! Juz mnie wcale nie kochasz!!! - stwierdzila Marina zanoszac sie szlochem.

- NIE ODZYWAM SIE DO CIEBIE! - dobieglo po chwili z komnaty...


-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Chomiczka w główce się nagle zatrzymała. Taka reakcja Mariny to nie przelewki. Tu trzeba czegoś mocniejszego niż zwykłe bieganie w kółku. Poszła się napić czegoś wzmacniającego, zjadła regeneracyjny posiłek oraz zamontowała w kólku większą przekładnię. Taaak, teraz to powinno dać więcej mocy. Chomiczka weszła do kólka, wzięła głegoki oddech i rozpoczęła sprint.
Po długiej chwili potrzebnej na zebranie myśli Gustaw zaczął się martwić. I to właściwie nie o Martinę. Martwił się o siebie. Jak każdy normalny mężczyzna nie wiedział co ma teraz zrobić. Był to jeden z tych momentów na które życie nigdy Cię nie przygotuje. Po głowie Gustawa zaczęły krążyć różniste pomysły wyjścia z tej sytuacji. Jeden gorszy od drugiego ... Gustaw mógł na przykład zacząć robić scenę pod drzwiami i zacząć wymyślać bardce od głupich kwok, mógł odejść i poczekać aż się pół-elka uspokoi. Mógł zacząć wykrzykiwać swoją wielką miłość do niej. Mógł próbować wejść jakoś do pokoju żeby przenieść "zabawę" na bardziej prywatny teren. A w końcu mógł iść się nawalić do tawerny, wypłakać karczmarzowi, lub komukolwiek kto by nie zdążył uciec, w koszulę i liczyć że jakoś się to ułoży. Jednak po poważnym zastanowieniu się (czyli żeby nie było pomyłki, w ogóle nad tym nie myśląć) postanowił wybrać głos zakochanego serca. Innymi słowy postanowił powiedzieć jej jak bardzo ją kocha, i to na cały głos.
- Marina! Ukochana! Ja nie śmieję się z Ciebie. Jak bym śmiał!. Jesteś światełkiem w mroku mego zycia. Jesteś całym moim światem. Szanuję Cię za wszystko co robisz. Z chęcią bym całował ziemię po której stąpasz.
W tym momencie twardy najemnik padł na kolana przed drzwiami.
- Ukochana! Miłości ty moja! Jeśli uważasz że coś źle uczyniłem to mnie przebacz. Najdroższa! Skarbie ty mój! Otwórz! Wpuść mnie o cudowna!
I to jak najszybciej bo mnie drzazga w kolana wlazła - ostanie zdanie najemnik powiedział na tyle cicho, żeby go przypadkiem Marina nie usłyszała. A jeśli jacyć gapie w korytarzu usłyszą to co go to obchodzi?
Chomiczka w główce się nagle zatrzymała. Taka reakcja Mariny to nie przelewki. Tu trzeba czegoś mocniejszego niż zwykłe bieganie w kółku. Poszła się napić czegoś wzmacniającego, zjadła regeneracyjny posiłek oraz zamontowała w kólku większą przekładnię. Taaak, teraz to powinno dać więcej mocy. Chomiczka weszła do kólka, wzięła głegoki oddech i rozpoczęła sprint.
Po długiej chwili potrzebnej na zebranie myśli Gustaw zaczął się martwić. I to właściwie nie o Martinę. Martwił się o siebie. Jak każdy normalny mężczyzna nie wiedział co ma teraz zrobić. Był to jeden z tych momentów na które życie nigdy Cię nie przygotuje. Po głowie Gustawa zaczęły krążyć różniste pomysły wyjścia z tej sytuacji. Jeden gorszy od drugiego ... Gustaw mógł na przykład zacząć robić scenę pod drzwiami i zacząć wymyślać bardce od głupich kwok, mógł odejść i poczekać aż się pół-elka uspokoi. Mógł zacząć wykrzykiwać swoją wielką miłość do niej. Mógł próbować wejść jakoś do pokoju żeby przenieść "zabawę" na bardziej prywatny teren. A w końcu mógł iść się nawalić do tawerny, wypłakać karczmarzowi, lub komukolwiek kto by nie zdążył uciec, w koszulę i liczyć że jakoś się to ułoży. Jednak po poważnym zastanowieniu się (czyli żeby nie było pomyłki, w ogóle nad tym nie myśląć) postanowił wybrać głos zakochanego serca. Innymi słowy postanowił powiedzieć jej jak bardzo ją kocha, i to na cały głos.
- Marina! Ukochana! Ja nie śmieję się z Ciebie. Jak bym śmiał!. Jesteś światełkiem w mroku mego zycia. Jesteś całym moim światem. Szanuję Cię za wszystko co robisz. Z chęcią bym całował ziemię po której stąpasz.
W tym momencie twardy najemnik padł na kolana przed drzwiami.
- Ukochana! Miłości ty moja! Jeśli uważasz że coś źle uczyniłem to mnie przebacz. Najdroższa! Skarbie ty mój! Otwórz! Wpuść mnie o cudowna!
I to jak najszybciej bo mnie drzazga w kolana wlazła - ostanie zdanie najemnik powiedział na tyle cicho, żeby go przypadkiem Marina nie usłyszała. A jeśli jacyć gapie w korytarzu usłyszą to co go to obchodzi?

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30
Vincent
Na placu zebrał się duży tłum ludzi. Wszyscy łucznicy są przygotowani do turnieju. Mają znakomicie zdobione łuki (ciekawe czy również tak znakomicie strzelają). Vincent będzie musiał trafić w małą, bardzo oddaloną tarczę. Nie będzie prosto...
Na środek placu wychodzi elf ubrany na brązowo. Na ubraniach ma ćwiekowaną zbroję. Jest bladej karnacji i ma blond włosy.
- Witam wszystkich zebranych. Jestem Ari Swifthand, pierwszy łowczy hrabii. Poprowadzę dzisiaj turniej łuczniczy, w którym wystąpią: Silvana, Edgar, Asper, Daenor, Jezzabell i Vincent. Służący zbiorą od was wpisowe (do łuczników podchodzi gruby służący zbierający po 2sz od łucznika). Dobrze. Każdy z was ma po pięć strzał. Musicie zebrać jak najwięcej punktów. Najlepsza trójka przejdzie do finału. Zacznijmy turniej! Zaczyna Edgar, później Asper, Daenor, Jezzabell, Silvana i Vincent. Edgarze, wystąp.
Edgar podchodzi do białej linii namalowanej na ziemi. Naciąga łuk. Trafił w dziesiątkę! Publiczność jest pod wrażeniem. Kolejne trzy strzały trafiają także w dziesiątkę, a ostatnia w dziewiątkę. Służący ogłasza, że Edgar zdobył 49 punktów. Publiczność bije brawa, a Edgar oddaje lekki pokłon.
Inni łucznicy również dobrze strzelali. Vincent strzelał na samym końcu. Zaciągnął się fajką, wziął łuk i oddał pierwszy strzał. Ósemka - całkiem dobrze. Kolejne strzały trafiły: 10, 7, 9, 9. Łącznie daje to 45 punktów. Ari ogłasza wynik:
- Walka była wyrównana. Do finału zakwalifikował się Edgar, Silvana i - Ari zaczął patrzyć na wyniki spisane na kartce. Widocznie był tak pod wrażeniem, że nie mógł uwierzyć. - Jako trzeci do finału przeszedł Vincent! - wykrzykuje zdumiony Ari, a publiczność bije brawa. - Finał odbędzie się za godzinę.
Do Vincenta podchodzą inni łucznicy, którzy nie dostali się do finału. Gratulują mu rzucając zazdrosne spojrzenia.
Poza sesją: Kloner, uczta będzie pod wieczór, teraz jest dopiero PRZYGOTOWYWANA!!
Na placu zebrał się duży tłum ludzi. Wszyscy łucznicy są przygotowani do turnieju. Mają znakomicie zdobione łuki (ciekawe czy również tak znakomicie strzelają). Vincent będzie musiał trafić w małą, bardzo oddaloną tarczę. Nie będzie prosto...
Na środek placu wychodzi elf ubrany na brązowo. Na ubraniach ma ćwiekowaną zbroję. Jest bladej karnacji i ma blond włosy.
- Witam wszystkich zebranych. Jestem Ari Swifthand, pierwszy łowczy hrabii. Poprowadzę dzisiaj turniej łuczniczy, w którym wystąpią: Silvana, Edgar, Asper, Daenor, Jezzabell i Vincent. Służący zbiorą od was wpisowe (do łuczników podchodzi gruby służący zbierający po 2sz od łucznika). Dobrze. Każdy z was ma po pięć strzał. Musicie zebrać jak najwięcej punktów. Najlepsza trójka przejdzie do finału. Zacznijmy turniej! Zaczyna Edgar, później Asper, Daenor, Jezzabell, Silvana i Vincent. Edgarze, wystąp.
Edgar podchodzi do białej linii namalowanej na ziemi. Naciąga łuk. Trafił w dziesiątkę! Publiczność jest pod wrażeniem. Kolejne trzy strzały trafiają także w dziesiątkę, a ostatnia w dziewiątkę. Służący ogłasza, że Edgar zdobył 49 punktów. Publiczność bije brawa, a Edgar oddaje lekki pokłon.
Inni łucznicy również dobrze strzelali. Vincent strzelał na samym końcu. Zaciągnął się fajką, wziął łuk i oddał pierwszy strzał. Ósemka - całkiem dobrze. Kolejne strzały trafiły: 10, 7, 9, 9. Łącznie daje to 45 punktów. Ari ogłasza wynik:
- Walka była wyrównana. Do finału zakwalifikował się Edgar, Silvana i - Ari zaczął patrzyć na wyniki spisane na kartce. Widocznie był tak pod wrażeniem, że nie mógł uwierzyć. - Jako trzeci do finału przeszedł Vincent! - wykrzykuje zdumiony Ari, a publiczność bije brawa. - Finał odbędzie się za godzinę.
Do Vincenta podchodzą inni łucznicy, którzy nie dostali się do finału. Gratulują mu rzucając zazdrosne spojrzenia.
Poza sesją: Kloner, uczta będzie pod wieczór, teraz jest dopiero PRZYGOTOWYWANA!!

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/


-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Randal
Czy wino zmieniło kolor? jak nie rozlewam je do trzech kielichów i idę do finalistów (oprucz tego z naszej drużyny) i mówię
-Wypijmy za zwycięstwo najlepszego- poczym podaje im po kilichu, a sam unosze trzeci kielich udając że piję.
Czy wino zmieniło kolor? jak nie rozlewam je do trzech kielichów i idę do finalistów (oprucz tego z naszej drużyny) i mówię
-Wypijmy za zwycięstwo najlepszego- poczym podaje im po kilichu, a sam unosze trzeci kielich udając że piję.
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów


-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

- BLACKs
- Tawerniany Cygan
- Posty: 3040
- Rejestracja: poniedziałek, 21 listopada 2005, 17:30

-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
Randal
Biorę wino i biegiem do wychodka. Wylewam całe wino do niego, poczym bukłak napełniam dobry winem (ale nie do pełna) i mam go cały czas przy sobie. Robie to tak żeby nikt mnie nie widział
Biorę wino i biegiem do wychodka. Wylewam całe wino do niego, poczym bukłak napełniam dobry winem (ale nie do pełna) i mam go cały czas przy sobie. Robie to tak żeby nikt mnie nie widział
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Mafia Radioaktywnych Krów

Marina
Niesmialo otworzyla drzwi. Nie miala ochoty, by Gustaw robil jej jeszcze wiekszy obciach... Najpierw najemnik zobaczyl czerwony od placzu nos Mariny. Nastepnie czerwone i zaplakane oczka o sklejonych od lez rzesach. Udalo mu sie tylko podniesc i zobaczyl pedzaca w strone jego klatki piersiowej mokra piesc. Ze zdziwienia nawet nie drgnal...
Marina uderzyla z calej sily, tak mocno jak tylko potrafila. Cala zlosc i brak humoru wladowala w to jedno uderzenie. Jej piesc dosiegnela celu, gdyz Gustaw napewno nie spodziewal sie teraz ataku...
Najemnik przyjal zabojczy cios swej ukochanej na klate i nawet sie nie zachwial. Wybaluszyl ze zdziwienia oczy. Spojrzal sie najpierw na jej piesc, potem na nia. Nie bardzo wiedzial, co wlasciwie ma zrobic... Nawet nic nie poczul, jednak ta kobieta nie byla stworzona do niczego innego poza gra na lutni
Bardka widzac, iz Gustaw stoi jak glupi sama lekko zglupiala. Przeciez uderzyla go z calej sily! Powinien byl upasc! Stracic przytomnosc! Takim ciosem moznaby polamac komus kosci!!!!
- No i zobacz cos narobil! - powiedziala z wyrzutem pokazukac mu czerwona reke. - Teraz mnie boli
Widzisz do czego mnie zmuszasz...
Okropny jestes... Boli przez ciebie... Masz teraz mnie przytulic, to moze przestanie <zrobila mine smutnego dziecka i weszla do pokoju>
Niesmialo otworzyla drzwi. Nie miala ochoty, by Gustaw robil jej jeszcze wiekszy obciach... Najpierw najemnik zobaczyl czerwony od placzu nos Mariny. Nastepnie czerwone i zaplakane oczka o sklejonych od lez rzesach. Udalo mu sie tylko podniesc i zobaczyl pedzaca w strone jego klatki piersiowej mokra piesc. Ze zdziwienia nawet nie drgnal...
Marina uderzyla z calej sily, tak mocno jak tylko potrafila. Cala zlosc i brak humoru wladowala w to jedno uderzenie. Jej piesc dosiegnela celu, gdyz Gustaw napewno nie spodziewal sie teraz ataku...
Najemnik przyjal zabojczy cios swej ukochanej na klate i nawet sie nie zachwial. Wybaluszyl ze zdziwienia oczy. Spojrzal sie najpierw na jej piesc, potem na nia. Nie bardzo wiedzial, co wlasciwie ma zrobic... Nawet nic nie poczul, jednak ta kobieta nie byla stworzona do niczego innego poza gra na lutni

Bardka widzac, iz Gustaw stoi jak glupi sama lekko zglupiala. Przeciez uderzyla go z calej sily! Powinien byl upasc! Stracic przytomnosc! Takim ciosem moznaby polamac komus kosci!!!!
- No i zobacz cos narobil! - powiedziala z wyrzutem pokazukac mu czerwona reke. - Teraz mnie boli



-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Próbując zrozumieć reakcję Mariny, chomiczka w głowie Gustawa jeszcze bardziej przyśpieszyła. Biegła i biegła coraz szybciej aż nagle ... kółko zerwało się z zamocowań i zaczęło się dziko obijać o ścianki czaszki Gustawa.
Reakcja najemnika na zachowanie bardki była dosyć osobliwa. Kompletnie zdumiony patrzył na to co ona robi. Po chwili jego wzrok dziwnie stępiał. Bez słowa wszedł do pokoju, zamknął za sobą drzwi i objął delikatnie Marinę. Zaczął lekko kołysać się w przód i w tył, jednocześnie gładząc ręką głowę pół-elki. Przez cały czas, aż Marina się nie uspokoi, najemnik nie odezwał się ani jednym słowem.
Na to wszystko patrzyła obolała i zdumiona chomiczka. Czyżby w takich przypadkach jak ten najlepiej by było w ogóle nie myśleć? Biedna chomiczka z rezygnacją pokręciła główką. Następnie rozpoczęła ponowny montaż urządzenia napędzającego umysł Gustawa.
Próbując zrozumieć reakcję Mariny, chomiczka w głowie Gustawa jeszcze bardziej przyśpieszyła. Biegła i biegła coraz szybciej aż nagle ... kółko zerwało się z zamocowań i zaczęło się dziko obijać o ścianki czaszki Gustawa.
Reakcja najemnika na zachowanie bardki była dosyć osobliwa. Kompletnie zdumiony patrzył na to co ona robi. Po chwili jego wzrok dziwnie stępiał. Bez słowa wszedł do pokoju, zamknął za sobą drzwi i objął delikatnie Marinę. Zaczął lekko kołysać się w przód i w tył, jednocześnie gładząc ręką głowę pół-elki. Przez cały czas, aż Marina się nie uspokoi, najemnik nie odezwał się ani jednym słowem.
Na to wszystko patrzyła obolała i zdumiona chomiczka. Czyżby w takich przypadkach jak ten najlepiej by było w ogóle nie myśleć? Biedna chomiczka z rezygnacją pokręciła główką. Następnie rozpoczęła ponowny montaż urządzenia napędzającego umysł Gustawa.

Marina
Smuta bardka zaplakala Gustawowi cala koszule z prawej strony poczym przeniosla sie na lewa, bo co bedzie sie przytulac do mokrego? W koncu i ta druga strona niemal kapala od nadmiaru wilgoci i wtedy dziewczyna postanowila pojsc spac. Przeciez nie ma nic lepszego niz zwinac sie w mala kochana kuleczke, przytulic podusie i usnac... Tylko gdyby nie ten bol glowy
A tata zawsze powtarzal:
"Na bol glowy najlepsze jest dobre, grzane winko."
W sumie nigdy nie sprawdzala. Wlasciwie nalezala do bardzo rzadkiej grupy osob nie znajdujacych upodobania w piciu alkoholu. Jakos nie mogla sie przyzwyczaic do zapachu mezczyzn dnia nastepnego po wypiciu. Ani do tego co sie dzialo z ich zoladkami. Ani tym bardziej do tego, ze musiala efekty ich nocnych zabaw sprzatac :/ Coz, tak czy inaczej zawsze jest ten pierwszy (i zazwyczaj ostatni) raz
- ... echhh.... mozesz... moglbys... czy przyniesiesz mi... eee... moge dostac troche grzanego wina... ? cosik mnie glowa boli... - zapytala niesmialo i dodala cicho obrazonym glosem - Gdybym przez ciebie nie musiala plakac, czulabym sie znacznie lepiej... a tak... brzuszek boli... lapka mnie boli... i jeszcze glowa
Przez ciebie same nieszczescia mnie spotykaja...
Ton jej wypowiedzi oraz znaczace spojrzenie poszkodowanego szczeniaka dalo mu jasno do zrozumienia, ze swoje karygodne zachowanie bedzie musial jakos bardce wynagrodzic. I to, iz nie pamietala juz o co poszlo, bylo tylko malym, niegodnym uwagi szczegolem
Poza sesja:
Jak ja kocham byc piekna kobieta
Wtedy takie akcje uchodza na sucho 
Smuta bardka zaplakala Gustawowi cala koszule z prawej strony poczym przeniosla sie na lewa, bo co bedzie sie przytulac do mokrego? W koncu i ta druga strona niemal kapala od nadmiaru wilgoci i wtedy dziewczyna postanowila pojsc spac. Przeciez nie ma nic lepszego niz zwinac sie w mala kochana kuleczke, przytulic podusie i usnac... Tylko gdyby nie ten bol glowy

"Na bol glowy najlepsze jest dobre, grzane winko."
W sumie nigdy nie sprawdzala. Wlasciwie nalezala do bardzo rzadkiej grupy osob nie znajdujacych upodobania w piciu alkoholu. Jakos nie mogla sie przyzwyczaic do zapachu mezczyzn dnia nastepnego po wypiciu. Ani do tego co sie dzialo z ich zoladkami. Ani tym bardziej do tego, ze musiala efekty ich nocnych zabaw sprzatac :/ Coz, tak czy inaczej zawsze jest ten pierwszy (i zazwyczaj ostatni) raz

- ... echhh.... mozesz... moglbys... czy przyniesiesz mi... eee... moge dostac troche grzanego wina... ? cosik mnie glowa boli... - zapytala niesmialo i dodala cicho obrazonym glosem - Gdybym przez ciebie nie musiala plakac, czulabym sie znacznie lepiej... a tak... brzuszek boli... lapka mnie boli... i jeszcze glowa


Ton jej wypowiedzi oraz znaczace spojrzenie poszkodowanego szczeniaka dalo mu jasno do zrozumienia, ze swoje karygodne zachowanie bedzie musial jakos bardce wynagrodzic. I to, iz nie pamietala juz o co poszlo, bylo tylko malym, niegodnym uwagi szczegolem

Poza sesja:
Jak ja kocham byc piekna kobieta



-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Chomiczka w końcu naprawiła zasilanie tego czegoś co uchodziło za mózg Gustawa. Zadowolna postanowiła popatrzeć co się teraz dzieje w tym świecie tych dużych głupich ludzi. Poprzyglądała się, westchnęła i znów zabrała się do pracy. Skoro trzeba przynieść grzane wino, to bezmózgi jełop średnio się do tego będzie nadawał.
Gustaw westchnał gdy Marina się od niego odkleiła (i to dosłownie). Popatrzył na swoją przemoczoną koszulę i jeszcze raz westchnął. Usłyszawszy, że bardka nagle zachciała grzanego wina westchnął jeszcze raz. To był dobry dzień na westchnięcia. I najemnik czuł, że jeszcze będzie miał sporo okazji do wzdychania. *Bogowie, znowu muszę biegać po jakieś głupoty.*
- Dobrze ukochana. - powiedział zrezygnowanym głosem - Już idę po grzane wino.
Z piersi Gustawa wyrwało się długie westchnięcie. Popatrzył się ponownie na swoją przemoczoną koszulę, zastanowił się chwilkę i postanowił jej nie zmieniać. Ewentualne uwagi co do jego wyglądu będą przjemnością w porównaniu z możliwą reakcją Mariny gdy zauważy, że najemnik za bardzo zwleka. Zostawiwszy bardkę zwiniętą na łóżku i patrzącą za nim takim wzrokiem jakby właśnie na jej oczach skonsumował jej całą rodzinę, Gustaw wyszedł z pokoju. Po drodze zabrał jednak ze sobą klucz. *Jakby znowu jej się odwidziało i nie chciała mnie wpuścić.* Po wyjściu na korytarz najemnik się zatrzymał. *Cholera a gdzie tu można dostać grzane wino? Czyli innymi słowy gdzie jest kuchnia? Najlepiej będzie jak wrócę do jadalni i stamtąd pójdę za muchami i za służącymi.* Jak pomyśłał tak też zrobił. Szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia rzucane na jego przemoczoną koszulę, ruszył do jadalni. Tam postarał się wypatrzeć wejście do kuchni. Jeśli mu się udało to niezwłocznie tam ruszył. Jesli nie to pyta się kogoś ze służby o drogę do kuchni.
Poza sesją:
Takie akcje uchodzą na sucho tylko jeśli mężczyzna jest akurat w stanie naukowo zwanym "Ach, jak ona pięknie pluje." Czyli innymi słowy jeśli jest się zakochanym po same uszy (ma się klapki na oczach).
Chomiczka w końcu naprawiła zasilanie tego czegoś co uchodziło za mózg Gustawa. Zadowolna postanowiła popatrzeć co się teraz dzieje w tym świecie tych dużych głupich ludzi. Poprzyglądała się, westchnęła i znów zabrała się do pracy. Skoro trzeba przynieść grzane wino, to bezmózgi jełop średnio się do tego będzie nadawał.
Gustaw westchnał gdy Marina się od niego odkleiła (i to dosłownie). Popatrzył na swoją przemoczoną koszulę i jeszcze raz westchnął. Usłyszawszy, że bardka nagle zachciała grzanego wina westchnął jeszcze raz. To był dobry dzień na westchnięcia. I najemnik czuł, że jeszcze będzie miał sporo okazji do wzdychania. *Bogowie, znowu muszę biegać po jakieś głupoty.*
- Dobrze ukochana. - powiedział zrezygnowanym głosem - Już idę po grzane wino.
Z piersi Gustawa wyrwało się długie westchnięcie. Popatrzył się ponownie na swoją przemoczoną koszulę, zastanowił się chwilkę i postanowił jej nie zmieniać. Ewentualne uwagi co do jego wyglądu będą przjemnością w porównaniu z możliwą reakcją Mariny gdy zauważy, że najemnik za bardzo zwleka. Zostawiwszy bardkę zwiniętą na łóżku i patrzącą za nim takim wzrokiem jakby właśnie na jej oczach skonsumował jej całą rodzinę, Gustaw wyszedł z pokoju. Po drodze zabrał jednak ze sobą klucz. *Jakby znowu jej się odwidziało i nie chciała mnie wpuścić.* Po wyjściu na korytarz najemnik się zatrzymał. *Cholera a gdzie tu można dostać grzane wino? Czyli innymi słowy gdzie jest kuchnia? Najlepiej będzie jak wrócę do jadalni i stamtąd pójdę za muchami i za służącymi.* Jak pomyśłał tak też zrobił. Szybkim krokiem, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia rzucane na jego przemoczoną koszulę, ruszył do jadalni. Tam postarał się wypatrzeć wejście do kuchni. Jeśli mu się udało to niezwłocznie tam ruszył. Jesli nie to pyta się kogoś ze służby o drogę do kuchni.
Poza sesją:
Takie akcje uchodzą na sucho tylko jeśli mężczyzna jest akurat w stanie naukowo zwanym "Ach, jak ona pięknie pluje." Czyli innymi słowy jeśli jest się zakochanym po same uszy (ma się klapki na oczach).
