Tchnienia Magii

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Spojzał ze towarzyszka jego osunęła się na ścianę a powieki jej delikatnie opadły, szybko zerwał sie w jej kierunku i wyciągnął rekę by chwycić ja an czas coby się biedactwo nie poobijało.
- Okrutnie wymęczył cie ten dzień.. -powiedział łapiąc ją, a gdy ta była juz w jego ramionach otworzyła oczy i spojzała głęboko w błękitne oczy Eglaresta. Trwali tak przez chwilę, a ona jakgdyby bardziej przytuliła sie do niego. Eglarest chwycil ja i na rękach zaniusł do swojego pokoju.
- Wybacz ale niewiem gdzie jest twoja izba, mam łużko szerokie napewno się wyśpisz...
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Stan umyslu pol-elfki pozwolil jej jedynie zarejestrowac spojrzenie jego oczu oraz wzmanke o lozku... Z tego co bylo dalej juz nic nie rejestrowala, gdyz mysli jej sie rozplynely z rozkoszy. *Ach, ciepla posciel! Nareszcie sie wyspie* - pomyslala gdy bral ja na rece.
I nic wiecej jej nie obchodzilo...
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest szedl korytarzem niosąc Marine na rękach, stanął przed swym pokojem i delikatnie kopiac otworzył dzwi z buta. zrzucił u wejścia kołczan rozpinajac pas i oparł łuk o ściane który i tak się osunął i upadł. Udal się w stronę nie tak szerokiego łóżka jak zapewniał, odchylił pościel i połozył na nim Marine zauważyl wtedy ze przy pasku jej jest dosć pokaźna kolekcja nozy do rzucania i sztylet, odpiał pasek i wyciągnał sztylet kładąc je obok -w czymś takim spać niemozesz jeszcze sie pokaleczysz-pomyslał, po zdjeciu paska suknia Mariny rozluźniła się a nawet jej część opadła z łóżka zsuwajac się na dół.-Choelrne wieloczęściówki- pomyślał patrząc na odslonięte nogi dziewczyny Eglarest przykrył ją pieżynką, i już miał iść na fotel ułożyć się do snu gdy ta chwyciła go i niczym pluszowego misia przytuliła dosiebie, mówiąc przez sen.
- Gdzie idziesz... ? - Eglarest usmiechnąl się poczym położył się obok niej, zrzucajac tym samym noze i sztylety na ziemie które spadajac rozsiaływ pokoju metaliczny głuchy dźwięk... minęło trochę czasu a Dziewczyna ułozyła głowę na jego piersi a jej oddech wyrównał sie i uspokoił...
whitehead
Majtek
Majtek
Posty: 139
Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście

Post autor: whitehead »

Karl
Trzeba by było trochę odpocząć. Wieczór był ciężki. Tares musi być a może był niezłą szyszką w imperium, będę musiał wybadać go lepiej, tylko tak po mału i na spokojnie. No i mag mówiący mrocznym. Druga ciekawa osóbka w tym zacnym gronie. Może być niebezpieczny...
Tak sobie myśląc zamykam się w swojej izbie, którą dostałem dzięki glejtowi. Sprawdzę zamek w drzwiach, czy jest w miarę solidny, oraz okna; na którą stronę wychodzą - ulica od frontu, a może tył karczmy, no i na którym piętrze jestem. Po tych drobnych zabiegach położę się i troszkę odpocznę, ale mój wierny miecz położę pod ręką, tak na wszelki wypadek.
No one like us, we don't care
Hagen
Marynarz
Marynarz
Posty: 199
Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
Kontakt:

Post autor: Hagen »

{ Post był pisany przy muzyce którą zamieszczma na moim serwerze. ABy lepiej wczuć się w mój zamysł oraz ogólny klimat zdarzeń prosiłbym o czytanie przy tejże mp3ojce :)(zamieszczone w celach związanych wyłącznie z prowadzeniem sesji ! ) : http://www.uznam.net.pl/~pazur/Davy_Spi ... Walker.mp3 }

Ituriel :
Po krótkiej debacie z Eglarestem Padasz na poduszkę zasypiając. Wieczór i noc dały Ci moc wrażeń które wzbogaciły Ciebie i twoją magię.
Gdy budzisz się rano widzisz dookoła Twego łóżka unoszące się drobinki święcącego pyłu, więc nawet we śnie poczucie splotu nie dało CI spokoju. Zdaje Ci się że tej nocy jego część czuwała nad Tobą. Przez Twoje ciało przepływa strumień energii życia nierozerwalnie związany z tak samo silnym , ba silniejszym strumieniem magii , czujesz się w pełni sił . Z delektowania się chwilą wyciąga Cię hałas spod Okna , podchodzisz Aby zobaczyć co się dzieje tuż pod nim...

Marina,Eglarest ( gdyż płeć idzie pierwsza a nie wiek )
Obudzili się jednocześnie. Głowa Mariny spoczywała na ramieniu Eglaresta całą noc i tak tez było rankiem Oboje doskonale wypoczeli tak aby rano czerpać jedynie szczescie plynace z nocnego wypoczynku ktory dal im tyle energii i checi do dzialania. Pierwszy raz od dawna Eglarest odczuwał tak wilce bezinteresowność spokój i może nawet naiwność jakże prostego faktu spędzenia z kimś nocy w takiprozaiczny sposób. Bez żadnych gwałtowności i w pełnej Harmonii. Marina płyneła razem z nim po tym jeziorze którego brzgei sa odległe, a tafla spokojna i tajemnicza. Miała sposób pierwszy raz przyjrzeć się nagiej sylwetce elfa. Mimo wielu dziwnych blizn pokrywających ciało kształt jego zachował tę samą sylwetkę którą nadano pierwszym elfom stąpającym po kontynencie Ramiona były zbudowane niemalże proporcjonalnie, widać było dominację prawej reki lecz nadawało to oczywistego dla łucznika uroku. Długie włosy spadały pokrywając ramiona w sposób nie tyle naturalny co przyjemny dla oka. A oczy wbite prosto wgóre swym nieprzeniknionym błękitem spotkały się wkjońcu z ciekawym spojrzeniem półelfki. Lecz ta krótka chwila złączonej myśli została zerwana poprzez chłas zza okna. Może kiedyś te spojrzenie powróci ?

Karl
Starasz się z trudem nie przyznawać do uczestniczenia w tych wszystkich niezrozumiałych nocnych zjawiskach. Z dumą zauważasz że Ci się to nieudaje. Poranne promienieśłońca wędrują prosto na Twoej łóżko ich jakże prosty i stały blask przypomina Ci szerokie stepy Kislevu które zimą , pokryte śniegiem błyszczą się tysiącami barw pochodzących z refleksów światła a człowiek, prawdziwy wolny zawadiaka, czuje się wolny i jest w stanie kontynuować myśl swojego życia , pęd w nieznane. Twoja szabla i reszta rynsztunku wisi i leży tam gdzie wczoraj je zostawiłeś. Zauwazasz iż nawet jak na ekwipunek tak zaprawionego w bojach i trudach podroznika jak Ty przyda im sie czyszczenie. Zwłaszcza szabli której zbrocze błyszczy wspaniale lecz jelec oraz rękojeść pozostawiają wiele do życzenia umorusane błotem potem i krwią swoich wrogów i sprzymieżeńców oraz Twoją własną. Noc dała Ci wiele sił i chęci do kontynuowania swojej wspaniałej przygody. Przeciągając się przy czyszczeniu Jelca zauważasz ciekawy widok za oknem ...

Wszyscy
Za oknami dostrzegacie bruk Altdorfskiej ulicy delikatni4e zroszony przez poranną mgłe i rozświetlony promieniami słońca. W tej jednej chwili typowy dla was wszystkich obraz miasta zmienia się nie do poznania. Uliczki zazwyczaj pełne gwaru i brudu zdają się byc na wpół uśpione i tylko nieliczne transporty żywności zdają się je utrzymywac przy życiu swym miarowym stukotem drewnianych kół o bruk. Tuż pod oknami widzicie Taresa uwijającego się przy pieciu Koniach. Dwa znich rosłej budowy maści karej nerwowo biją kopytami o bruk gotowe zerwać się zaraz wpęd , galop , byle jak najdalej i jak najszybciej ponieść doświadczonego wojownika bo tylko taki zdaje się będzie miał prawo ich dosiadać. Kolejne dwa wiele skromniejszej lecz przytym bardziej smuklejszej postury są Gniade przy czym widać w nich jakby zaklęta zwrotnośc oraz szybkość , bez wątpienia Konie dla łucznika i barda. Ostatni koń prawdopodobnie przypadnie Iturielowi, wprawdzie jego maść zwyukłemu wyjadaczowi sprawi wiele kłopotu ale co sprytniejsi i obyci znawcy rozpoznają w nim zaraz prawidziwego myszatego ( sierść biała wpadająca w szarość), najmniejszy i najwątlejszy lecz i najspokojniejszy z nich wszystkich da napewno wiele wygody i spokoju w podróży maga który co chwila spadałby z siodła bardziej okazałego zwierza. Każdy z nich posiada własne siodło.

-chodźcie już, wszystko gotowe, trzeba ruszać jak najszybciej- pomimo nocnych wypadków Tares zdaje się czuć znakomicie i nie odczuwać brzemienia rany ani blizn które spadły wczoraj na niego, jedynego z drużyny. Jego nieco sztuczny uśmiech pokrywający zarośnięta Twarz zdradza pewną doze zdenerwowania. Wkońcu to na nim spoczywaja wszystkie dokumenty i zapiski z misji.

Po chwili cała piątka jest już na dole dosiadając Koni które wybraliście sobie be zwiększych kłutni. Każdy z was w duchu przyznaje że Tares wybrał właściwie . Szczególnie Ty Karlu gdyż Twój koń jest największy i zdaje się przodować innym zarówno swą piekna kruczo-karą ( błyszczaco - czarną ) maścią jak i zdecydowaniem z jakim porusza sie po miejskim bruku. Po czasie który ludzie nazwali by pewnym a elfy nic nieznaczącą chwilą. Widzicie za sobą w oddali wrota miasta. Zdają się żegnać was i wielu innych którzy tego ranka opuszczją miasto w poszukiwaniu szczęścia sławy i śmierci. Zmieżacie ku południu, niczym magnes ściągają was odległa nitka nad choryzontem ... Góry szare.

Wieczorem decydujecie się na postój w lesie . POlana zdaje się wysmienita, a potok dość niedaleko. Jednakże otok zdaje się kryc jakiś niemiły obiekt , jesteście w stanie dostrzeć ciemny kształt wbity słupem w wodę , niestety jest zbyt daleko aby zauważyć co to jest . Waszych uszu dobiega tętent Kopyt. Jakiś jeździec gna na złamanie karku w waszą stronę, niedługo będzie w odległości strzału po prostej. Widziciie iż przy bogu ma miecz.
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

Eglarest niebardzo przejęty galopujacym jeźdcem przywiazał swego wierzchowca do konara pnia który był na polance . -cóż kolejny dawca nerek na trakcie- niewiedzieć czemu przeszła mu taka mysl przez głowę- pewnie wiezie jakąś pilną wiadomość dla jakiegoś grubego obleśnego szlachcica,-docisnał pętlę lejców i począł bardziej przygladać się potokowi Eglarest wiedziony przeczuciem zdjął łuk i wolnym krokiem zbliżał sie w strone dziwnego czegoś w Potoku wyteżajac wzrok by rozpoznać w poblizu czeguż to ciekawego przyjdzie im odpoczywać. Spojżał kątem oka jeszcze na Taresa, Karla, Ituriela i Marine poczym znów zrobił krok w przud przyblizajac się do potoku - co to za cholerstwo - myślal idąc dalej na przód
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Od samego rana dziewczyna byla po czubeczki uszu pograzona w rozmyslaniach, ktore nie dawaly jej spokoju. Taka mila noc z elfem... tylko czemu nic nie pamietala? Cala droge zastanawiala sie, czy cos miedzy nimi zaszlo. W koncu jak sie obudzila, ich rzeczy walaly sie po podlodze, on byl nagi, a jej brakowalo spodnicy... Nie to zeby miala cos przeciwko, wszak przywykla juz, ze czasem budzila sie w nieznanym jej miejscu w ramionach mezczyzny, ktorego twarzy na prozno mogla szukac w zakamarkach swego lotnego umyslu.

*Czy cos miedzy nami zaszlo?* - bardka po raz setny zadala sobie to pytanie. - *I jesli tak, to czemu do cholery jasnej nie pamietam, czy mi chociaz dobrze bylo?!*

Z rozmyslan wyrwal ja jakis halas paskudny. Odbijal sie echem miedzy jej uszami (w sumie calkiem spora przestrzen tam miala) i w koncu postanowila zobaczyc, co jej tak usilnie przeszkadza. Zobaczyla jezdzca pedzacego w ich kierunku.

*Acha... jakis szaleniec na koniu... Pewnie zapomniel mi wczorj powiedziec, jak bardzo sie mu moj wystep podobal :oops: *

Marina zsiadla z konia z gracja kobiety jadacej w siodle po mesku przez caly niemal dzien. Czyli malo sie nie wywalila... Jeknela troche, wyprostowala sie, pomasowala wewnetrzna strone ud i powiedziala cos bardzo brzydkiego w jezyku swego ojca, Tileanczyka. Spojrzala z niechecia na siodlo i zaplutego, spoconego konia.
- Ochyda... - mruknela pod nosem i poczela go rozkulbaczac.
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Ituriel

-Cholera tak wcześnie?-mówie powoli. Przeciągam się, ubiram pakuje rzeczy do plecaka i schodze na dół. Wybieram konia. przypinam rzeczy do siodła i wsiadam na niego.
-Ten splot- myslę jadąc za towarzyszami- co to moze być- zastanawiam się.
Jade powoli, trzymam się w środku. Jade obok Eglaresta. Kiedy wieczorem zatrzymujemy się staram sie zorientować czy wyczuwam jakąś magie w pobliży. Kiedy słysze jeźdźca zwracam się w jego strone gotowy do rzucenia czaru w jego strone

Poza sesją: Hagen daj mi liste czarów!!!!
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
whitehead
Majtek
Majtek
Posty: 139
Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście

Post autor: whitehead »

Karl
Hm... jeden gość na koniku i taki harmider, ale ONI są przejęci, nie ma co. Tak się zastanawiam, po co to wszystko. My wybijemy kilka set ??? stworzeń, potem sami gdzieś padniemy, i to pewnie w takim miejscu, gdzie nikt nas nie znajdzie i nie pochowa, a pamięć po nas zniknie szybciej niż zeszłoroczny śnieg. Po diabła to wszystko, ech...
Czekam spokojnie na rozkaz Taresa - w końcu on tu jest szefem. Zastanawiam się tylko, co będzie lepsze, ściągnąć gościa z łuku od razu, czy też poczekać aż się zbliży, i załatwić sprawę mieczem. A może to sojusznik, cholera..... co ja kombinuję dzisiaj, przecież nie jestem tu od myślenia tylko od niszczenia he he
Szefie zwracam się do Taresa jaki rozkaz ??? Zdjąć go, czy czekamy na bliższy kontakt, hm
No one like us, we don't care
Hagen
Marynarz
Marynarz
Posty: 199
Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
Kontakt:

Post autor: Hagen »

{ http://www.uznam.net.pl/~pazur/01%20-%2 ... eunion.mp3 }


Marina,Karl,Ituriel
-spokojnie to tylko goniec , pewnie niesie jakąś wiadomość , dali mu dobrego KOnia więc priorytet jest wysoki. Ciekawe komu nie sie rozkazy...- Tares znacznie wyspokojniał ale przed chwilą było widać na jego twarzy zmartwienie i gwałtowne napięcie czyżby oczekiwał towarzystwa ?

Jeździec zbliża się z głośnym tententem w ogromnym tempie. Jego koń rzcezywiście jest wspaniały i przy tym diabelsko szybki. Zdaje sie że galop to jedynie pierwszy bieg a dotykanie podłoza kopytami jest formalnością. Wkońcu staje przed wami w pełni umundurowany posłaniec , herold imperatorski. DUblet przeplatający na sobie kolory Imperium krótki miecz na boku, oraz wielka torba z wiadomościami.

-Witaj Taresie , nie spodziewałem się Ciebie w tych stronach, o wiele bardziej przydałbyś się teraz w mieście gdyż miała miejsce dywersja w wyniku czego padłą wieza na środku rynku. Prawda to już nie Twój obowiązek, wybacz moje docinki ! Mam rozkaz ostrzegać wszystkie grupy przed ewentualnymi atakami na wieksze miejscowości. Jak już wspomniałem Altdorf stracił wieże. W Middenheim potężna fala morska zniszczyła Statki oraz część dzielnicy nadmorskiej. Kraine zgromadzenia naszła seria trzęsień Ziemii. A miasto talabheim ledwo przeżyło po tym jak pękł pod wpływem zgnilizny pień najwiekszego z drzew. Więc miejcie się wszyscy na baczności ! Z chęcią przenocowąłbym tu z wami ale gna mnie obowiązek , lece dostarczyć wiadomość do podnóża gór szarych ... Kransoludy niedawno przybyły tam prosto złańcucha górskeigo ... troche w nietypowy sposób ale to już ich sprawa .. żegnajcie ... Taresie ... widziano podobno gdzieś w pobliżu Altdorfu Krennaga ... ! {Karl , ta nazwa keidyś obiła Ci się o uszy , to podobno jakaś istota , lecz niepotrafisz sprecyzować dokładnie jaka } - jeździec pognał wzdłuż traktu i po chwili żadne z was nie było juz w stanie dostrzec jego czarnego Konia .... a ni usłyszeć charakterystycznego dźwięku kopyt jakże szybko udeżających o trakt. Tares nic nie mówi , jego twarz jest blada.


Zauważacie równiez że koń Eglaresta jest szalenie niespokojny. Rwie się i rzuca obkopuje pień do któego jest przywiązany. Eglarest gdzieś znikł.

Eglarest
Zbliżasz się powoli do Ciemnego kształtu który skrywa potok. Powoli dostrzegasz konkretny zarays tego dziwacznego wytworu. Masa poskręcanych rórek i metalowych prętów z początku przypominająca bardziej powywijane pnącza winogron zaczyna nabierać całkiem znajomych linii. Przed oczyma staje Ci żyrokopter. Potęzna machina rozbita i stanowiąca swoisty wkład krasnoludów w zróżnicowanie terenowe Imperium. Z poskręcanych rór widać całkiem świeże jeszcze zwłoki Krasnoluda. Jest diabelnie poharatany i widzisz że większosć zniszczeń była spowodowana jeszcze w powietrzu. Na martwym Parcu widnieje sygnet. Rozpoznajesz znak krasnoludzkiego komando, ale co robi tak potężna jednostka w tych stronach? Nie jesteś w stanie dostrzec żadnego wyposażenia. Brak równiez kryształu który odpowiadał za magiczne sterowanie urządzeniem. Jedyne co ostało w tej krętaniny krasnoludzkich członków i metalu jest list druga ręka ściska go kurczowo przy klatce piersiowej ....
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Bardka rozejrzala sie dookola w poszukiwaniu Eglarest'a. Nie w smak jej bylo, by sie druzyna rozdzielila. Poza tym miala juz pewniem pomysl odnosnie mezczyzny i jego znikniecie nie pomogloby w zrealizowaniu go :? Marina postanowila pojsc go poszukac nie oddalajac sie jednak zbytnio od druzyny. Myslala, zeby go po prostu zawolac... jednak za nic w swiecie nie mogla sobie przypomniec, jak ma na imie :/

*Gdzie ten elf polazl, no?! Ech... Z mezczyznami to tak zawsze jest... Ja sa potrzebni to akurat nigdy ich nie ma!!!!* - pomyslala.

- Elfie... - szla cicho mruczac pod nosem. - Elfie... gdzie uciekles...?
whitehead
Majtek
Majtek
Posty: 139
Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście

Post autor: whitehead »

Karl
Krennag, cholera, co to było, myśl geniuszu .... zaraz zaraz, to chyba jakieś paskudztwo, z którym kiedyś miał doczynienia mój oddział. Czy to wtedy z 20 chłopa zostało nas 6, z czego 2 chyba bez rąk czy nóg. Nie pamiętam. Za dużo tego wszystkiego było w moim życiu, za dużo .... ale za to jakie fajne jest to życie ha ha.
Widząc, że nasza dzielna bohaterka odchodzi w poszukiwaniu elfa uśmiecham się pod nosem, niech go szuka, mi się nie chce. Poza tym jak gdzieś polazł to i wróci. Czekając na powrót tej dwójki rozglądam się po okolicy. W końcu podróże kształcą - może zobaczę coś ciekawego ???
No one like us, we don't care
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

...Oddalił się już nieco od (obozowiska) szedł czujnie a przed nim coraz wyraźniej rysował się kształt czegoś na wskroś pokręconego ale jakże znajomego nagle z niedowierzaniem zupełnie zaskoczony swym niecodziennym znaleziskiem stanął niczym zamurowany... w jego głowie kłebić zaczęły sie jakieś myśli ...
" -Tam jets ukryta komnata panie...
- To znalezisko moze nam wiele pomóc... chłopcze weź te plany i pedź do kazad...
- Panie Mur upadł to koniec wszytskei linie przełamane... Co to ! na bogów panei spójż na niebo!
..."
Eglarest ocknął się i wypowiedział półgłosem tylko
-Ożesz w morde co za choelra przywlokłą tu to krasnoludzkie ścierwo - " ścierwo któremu zawdzieczasz swoje marne życie" pomyślał znów Eglarest poczym spojzał niepewnie w górę poszukując co też mogło go strącić i czy niema tych machin tu wiecej, następnie podszedł blizej i począł uważneij przygladac sie machinie. Chwycił szmaty które zawsze nosi przy sobie i owinał nimi ręce " ... ten Krasnolud coś trzyma w swoich obślizgłych łapskach lepiej mu to wezmę i tak mu sie nie przyda, szmaty moze sie przydadzą cholera wie co z Brody wyleci a niechcę babrać rak w jego śniadaniu czy obiedzie jak zacznę go przetrzepywać" Eglarest, Sprawdził najpierw czy krasnolud jeszce żyje, gdy okazało sie ze nie prubował zabrać list który dzierży kurczowo w ręku siłujac sie niwco ze zmarlakiem zdobyl w końcu list, nastepnie zdjał sygnet z palca krasnoluda (jak się neida zdjać to anlezy obciąć palec i wziaść ;) ). rozejżał się jeszce uważnie w około poczym spróbował przeczytać list...
" co za siła musiała go zniszczyć albo zdolny mag z firebollem albo jaki latajacy stwór" rozejzal sie jeszcze w okolicy poczym oddalił się w stronę obozowiska.
Hagen
Marynarz
Marynarz
Posty: 199
Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
Kontakt:

Post autor: Hagen »

W momencie gdy dotykasz krasnoluda ten Otwiera oczy i z poszarpanych wykrzywionych w bólu ust wydobywa się:

Eglarest
- Nie !!! Aderf uciekaj Aderf ! one się zbliżają jest ich za dużo ! nie damy rady ! dołącz do reszty eskadry ! A musisz dostarczyć list do Grex'a !Uciekaj póki jeszcze masz czas !!! <tu następuje ciąg słów w khazalidzie>- krasnolud w spazmatycznych drgawkach przeżywa od nowa wydażenia sprzed strącenia. W końcu, z szamocącego się ostatnami sił ciała, które po chwili zastyga w bezruchu, udaje CI się odebrać list. Spostrzegasz iż Żyrokopter miał również drugie siedzenie ... jest puste ... słyszysz wybuch.

Marina
Podążas zza śladami Eglaresta i tym cudownym zapachem jaki zostawia w pełni dorosły elf po całodziennej jeździe konno.. Nie zwracając większej uwagi na jego szalejącego konia i Ituriela który z zaciekawieniem zbliża się do pnia . Wytyczyłas sobie cel którym podązasz. Widzisz że twój wybranek siedzi w okolicy strumyka a raczej w nim stoi, może chłodzi stopy? Mocuje się właśnie z jakąś dziwną metalową konstrukcją. Możesz spokojnie zajść go od tyłu. Podchodząc jednak zauważasz że scena jest raczej makabryczną. Eglarest wyrywa z krwawiących zwłok które coś wrzeszczą najpierw pierścień a później list. Słyszysz jedynie wywrzaskiwane słowa w Khazalidzie , nie znas zich znaczenia. Ale Twoja znakomita pamięc i doskonały słuch pozwalają zachować w Twojejgłowie każde słowo i akcent w tym charkowatym języku. możesz z niewielkimi trudnościami powtarzać. ZBliżyłaś się do Eglaresta chciałas już cos pwoiedzieć ale w Tym momencie ziemia się zatrzęsła ...


Karl
WYnik Twoich turystycznych zapatrywań był dość szybki i zaskakujący. Na jednym drzewie błysnął Ci jakiś metalowy przedmiot. Starasz sie nei wpatrywać w to miejsce tak jakby nic nie przyciągało Twojej uwagi. Po chwili rysuje CI się dokladnie ukryta dość niska sylwetka. Jej kamuflaż jest znakomity i praktycznie niewykrywalny. Postać zdradził jedynie błysk końcówki ogromnego topora na plecach. Widziałeś taką broń tylko raz. Podczas rzezi w której 10 osobowy oddział krasnoludów stanął przeciwko 50 dobrze wyszkolonym najemnikom . Walka była nierówna ... sam ledwo uszedłeś z życiem , było was za mało. To członek eltarnej jednostki krasnoludzkiego kommando. Na Twarzy wystepuje Ci pot tymbardziej iż właśnie uśłyszałeś syk od Strony Pnia. Widzisz Dopalający się ląt po którym iskra pędzi w głab pieńka . Nastąpił gwałtowny wybuch , Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłeś był Ituriel odrzucany na drzewo , chłopaka uratował jedynie koń który stał przed nim , teraz raczej smazące się mięcho a nie poczciwa szkapa jaką był.
Sam na chwile odpadasz a Gdy otwierasz ocięzałe oczy widzisz oddalającą sie sylwetkę krasnoluda na koniu ... Twoim Koniu.
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.
Ouzaru

Post autor: Ouzaru »

Marina

Gdy ziemia sie zatrzesla, bardka z trudem zachowala rownowage. Jednak lata cwiczen akrobatycznych na cos sie w koncu przydaly... Zszokowana poczela sie rozgladac w panice na boki usilujac dostrzec, co sie tak naprawde wydarzylo. Poczula zapach dymu i palacego sie miesa, zemdlilo ja lekko. Ale doskonale wiedziala, co w takich momantach nalezy robic. Uciekac!
Zlapala elfa za reke i krzyknela wystraszona:

- Szybko, trzeba wracac! Zostaw go, juz mu nie pomozemy...

Trzymajac sie towarzysza przyspieszonym krokiem stara sie go zaciagnac do obozowiska. W jej drobnej dloni lsni ostrze sztyletu. Boi sie, lecz urzyje go tylko w ostatecznosci...
Kloner
Chorąży
Chorąży
Posty: 3121
Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/

Post autor: Kloner »

Ituriel

-Cholera co się dzieje?!?!-krzycze. Staram się zejść z drzewa jak niemam poważniejszych obrażeń. Kiedy jestem już na dole wołam- Karl nic ci się niestało? Co to do cholery było?- Staram się zorientować co się dokładnie stało, co i kto spowodował wybuch. Jeśli jestem ranny (poważnie) staram się opaczyć moje rany.
Ostatnio zmieniony piątek, 16 grudnia 2005, 12:12 przez Kloner, łącznie zmieniany 1 raz.
"Lepiej Milczeć I Wyglądać Jak Idiota, Niż Się Odezwać I Rozwiać Wszelkie Wątpliwości"
Mafia Radioaktywnych Krów
Eglarest
Chorąży
Chorąży
Posty: 3653
Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
Numer GG: 777575
Lokalizacja: Poznań/Konin

Post autor: Eglarest »

najpierw ziemia później cały poskręcany żyrokopter a natępnie już wszystko w około zaczeło się trząść gdzieś zza nim rozlegla łomot wybuchu. "Co do jasnej cholery znowu" Eglarest słuszał ze ktoś do neigo podbiega szybko obrucil się w strone tej osoby
- a ty co tu robisz?!- Spytał Mariny która chwyciła go tylko za rękę i ciągnęła w stronę obozu. Eglarest patrzył w górę bedac przekonanym że następny z żyrokopterów upadł za sprawą czegość conajmneij dziwnego, idac w strone obozu zchował list i sygnet i przygotował się na wszystko co mógłby spotkać po drodzę.
Zablokowany