Warhammer - Chaos na farmie Murrmannów
Marina
Dziewczyna otworzyla oczy. Jej spojrzenie padlo na dwie miski z woda, z czego z nad jednej unosila sie kuszaca para... Powoli usiadla na lozku, spuscila bose nogi na podloge (zzzzzzimna :/), przeciagnela sie ziewajac pelna geba i wstala. Jakos jej sie uda i lydki zatrzesly przez co momentalnie znalazla sie na czworaka na podlodze.
*Osz niech to diabli...* - pomyslala. - *Co za noc! Przez tydzien sie chyba nie rusze...*
Powoli wstala ruszajac sie jak obolala staruszka w srodku zimy. Poczlapala do wody, oplukala sie najstaranniej jak tylko mogla i poczela sie ubierac. Zalozenie spodni przyspozylo jej najwiecej bolu i problemow. Jednak podniesienie nogi na odpowiednia wysokosc po tak intensywnej nocy wykraczalo poza jej mozliwosci. Choc przeciez byla wycwiczona akrobatka o_O Wlasnie zakladala koszule przez glowe, gdy do jej uszu dobiegl ja ryk:
- JESTEM RANNY!!! OH, JAK BOLI!!!!! POMOCYYYY!!! MOJAAA NOOOOGAAAAA, NIE MOGĘ CHODZIC!!! HEEEEEEELP!!! MEEEEJDEEEEEJJJJJ!!!
Malo sie nie wywalila. Szybko poczela zawiazywac troczki na dekoldzie i wystawila glowe na korytarz, by zbadac sprawe. Zrobila jeden krok do przodu i pozalowala, ze jeszcze nie zalozyla butow. Na karytarzu panowal obrzydliwy ziab i chlod...
- Co sie dzieje? - spytala zaspanym glosem zasluplujac ostatnie troczki.
Dziewczyna otworzyla oczy. Jej spojrzenie padlo na dwie miski z woda, z czego z nad jednej unosila sie kuszaca para... Powoli usiadla na lozku, spuscila bose nogi na podloge (zzzzzzimna :/), przeciagnela sie ziewajac pelna geba i wstala. Jakos jej sie uda i lydki zatrzesly przez co momentalnie znalazla sie na czworaka na podlodze.
*Osz niech to diabli...* - pomyslala. - *Co za noc! Przez tydzien sie chyba nie rusze...*
Powoli wstala ruszajac sie jak obolala staruszka w srodku zimy. Poczlapala do wody, oplukala sie najstaranniej jak tylko mogla i poczela sie ubierac. Zalozenie spodni przyspozylo jej najwiecej bolu i problemow. Jednak podniesienie nogi na odpowiednia wysokosc po tak intensywnej nocy wykraczalo poza jej mozliwosci. Choc przeciez byla wycwiczona akrobatka o_O Wlasnie zakladala koszule przez glowe, gdy do jej uszu dobiegl ja ryk:
- JESTEM RANNY!!! OH, JAK BOLI!!!!! POMOCYYYY!!! MOJAAA NOOOOGAAAAA, NIE MOGĘ CHODZIC!!! HEEEEEEELP!!! MEEEEJDEEEEEJJJJJ!!!
Malo sie nie wywalila. Szybko poczela zawiazywac troczki na dekoldzie i wystawila glowe na korytarz, by zbadac sprawe. Zrobila jeden krok do przodu i pozalowala, ze jeszcze nie zalozyla butow. Na karytarzu panowal obrzydliwy ziab i chlod...
- Co sie dzieje? - spytala zaspanym glosem zasluplujac ostatnie troczki.
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Marina
- Ach... to dobrze dobrze... - odpowiada zaspana. - Zaraz? Co?! Randal?! Ten maly...?
Zaintrygowana Marina niezwazajac na zimna podloge wyszla z pokoju i podeszla do Mrocznego Elfa przygladajac mu sie podejrzliwie i konczac zawiazywac ostatni juz troczek.
- A co mu zrobiles? Przeciez halflingi to takie sympatyczne istoty...
- Ach... to dobrze dobrze... - odpowiada zaspana. - Zaraz? Co?! Randal?! Ten maly...?
Zaintrygowana Marina niezwazajac na zimna podloge wyszla z pokoju i podeszla do Mrocznego Elfa przygladajac mu sie podejrzliwie i konczac zawiazywac ostatni juz troczek.
- A co mu zrobiles? Przeciez halflingi to takie sympatyczne istoty...
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Steven Garfield
-Sympatyczne? To wredny, mały łotr! Przylapałem go, gdy wracał z kolejnej eskapady i wezwałem straż. A wtedy ten kurdupel rozwalil mi nogę! Do samego mięsa! Wątpię by nawet którykolwiek wiedźmak był podobnie raniony. Być może już nigdy nie będę tak sprawny jak kiedyś. (Robie smutną minę) Przydałby się tu dotyk kobiecej ręki... Lecz jestem samotny...
-Sympatyczne? To wredny, mały łotr! Przylapałem go, gdy wracał z kolejnej eskapady i wezwałem straż. A wtedy ten kurdupel rozwalil mi nogę! Do samego mięsa! Wątpię by nawet którykolwiek wiedźmak był podobnie raniony. Być może już nigdy nie będę tak sprawny jak kiedyś. (Robie smutną minę) Przydałby się tu dotyk kobiecej ręki... Lecz jestem samotny...
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
-
- Marynarz
- Posty: 332
- Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
- Numer GG: 763272
- Lokalizacja: Breslau
- Kontakt:
-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Po zjedzeniu śniadania Gustaw z błogim uśmiechem rozwalił się na krześle w karczmie. Zaczął rozmyślać o przyszłej pracy i o zarobionych wkrótce pieniądzach. Jednak prawidłowy tok rozumowania nie trwał długo u najemnika. Po chwili jakaś zębatka przeskoczyła w jego mózgownicy i przypomniał sobie o bardce. *Dziwne, już dawno powinna zejść na dół. Nawet jak na kobietę to juz trochę za długo trwa.* Wiedziony ciekawością co może pół-elfce zajmować tyle czasu, poszedł na górę (zostawiając wszystkie bambetle oprócz miecza na dole). Już na korytarzu zaniepokoiły go dziwne odgłosy dochodzące z jej pokoju. Coś jakby stękanie i pojękiwanie solidnie wymieszane z różnorakimi przekleństwami. Przyśpieszył kroku, stanął w drzwiach z ręką na rękojeści krótkiego miecza i ... zbaraniał. Zobaczył Marinę przewalającą się na łóżku, podciągającą jedną nogę do góry i walącą ją butem. Był to widok tak nie spotykany i śmieszny (w dodatku Marina cały czas wykrzywiała się i przeklinała), że dobrą chwilę czasu zajęło Gustawowi opanowanie ataku śmiechu. Uspokoiwszy się, w końcu zrozumiał, że bardka próbuje po prostu założyć buty. *Ech, cholera. Muszę jej pomóc.* I postanowił wprowadzić swoje myśli w czyn.
- Poczekaj, pomogę ci. Założę ci te buty.
Dodatkowo po założeniu butów Marinie, Gustaw postanowił ją wyręczyć w pakowaniu. Po zgrabnym spakowaniu jej rzeczy (w końcu umie dobrze składać rzeczy, jako najemnik musiał się nauczyc tak pakować aby powstały pakunek nie ograniczał ruchów. Często od tego zależało życie najemnika.), zniósł je na dół. Przy okazji zamówił u Karczmarza jakieś ciepłe śniadanie dla pół-elfki. Ponieważ wiedział, że skoro Marina miała takie problemy z założeniem obuwia to nie bardzo jej będzie też się uśmiechać złażenie po tych stromych schodach. Tak więc wrócił ponownie na górę.
- Nie męcz się moja droga. Zniosę cię na rękach na dół.
I tak zrobił uśmiechając się do niej przez cały czas czule.
Po zjedzeniu śniadania Gustaw z błogim uśmiechem rozwalił się na krześle w karczmie. Zaczął rozmyślać o przyszłej pracy i o zarobionych wkrótce pieniądzach. Jednak prawidłowy tok rozumowania nie trwał długo u najemnika. Po chwili jakaś zębatka przeskoczyła w jego mózgownicy i przypomniał sobie o bardce. *Dziwne, już dawno powinna zejść na dół. Nawet jak na kobietę to juz trochę za długo trwa.* Wiedziony ciekawością co może pół-elfce zajmować tyle czasu, poszedł na górę (zostawiając wszystkie bambetle oprócz miecza na dole). Już na korytarzu zaniepokoiły go dziwne odgłosy dochodzące z jej pokoju. Coś jakby stękanie i pojękiwanie solidnie wymieszane z różnorakimi przekleństwami. Przyśpieszył kroku, stanął w drzwiach z ręką na rękojeści krótkiego miecza i ... zbaraniał. Zobaczył Marinę przewalającą się na łóżku, podciągającą jedną nogę do góry i walącą ją butem. Był to widok tak nie spotykany i śmieszny (w dodatku Marina cały czas wykrzywiała się i przeklinała), że dobrą chwilę czasu zajęło Gustawowi opanowanie ataku śmiechu. Uspokoiwszy się, w końcu zrozumiał, że bardka próbuje po prostu założyć buty. *Ech, cholera. Muszę jej pomóc.* I postanowił wprowadzić swoje myśli w czyn.
- Poczekaj, pomogę ci. Założę ci te buty.
Dodatkowo po założeniu butów Marinie, Gustaw postanowił ją wyręczyć w pakowaniu. Po zgrabnym spakowaniu jej rzeczy (w końcu umie dobrze składać rzeczy, jako najemnik musiał się nauczyc tak pakować aby powstały pakunek nie ograniczał ruchów. Często od tego zależało życie najemnika.), zniósł je na dół. Przy okazji zamówił u Karczmarza jakieś ciepłe śniadanie dla pół-elfki. Ponieważ wiedział, że skoro Marina miała takie problemy z założeniem obuwia to nie bardzo jej będzie też się uśmiechać złażenie po tych stromych schodach. Tak więc wrócił ponownie na górę.
- Nie męcz się moja droga. Zniosę cię na rękach na dół.
I tak zrobił uśmiechając się do niej przez cały czas czule.
-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
-
- Majtek
- Posty: 142
- Rejestracja: sobota, 5 listopada 2005, 22:31
- Lokalizacja: Kłodzko
- Kontakt:
-
- Chorąży
- Posty: 3121
- Rejestracja: wtorek, 21 grudnia 2004, 11:06
- Lokalizacja: Tam gdzie konczy się wieś a zaczyna zadupie \,,/ <(^.^)> \,,/
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
Marina
Zachowanie Gustawa, mowiac lekko, zaskoczylo ja. Zazwyczaj rano zostawala sama i trwalo to az do spotkania kolejnego chetnego mezczyzny... A ten nie dosc, ze wrocil, to jeszcze jej pomagal sie ubrac i spakowac! Nawet nie musiala prosic!
*Wszystko to jest podejrzane* - rozmyslala Marina trzymajac sie kurczowo szyi Gustawa, gdy ten w radosnych podskokach znosil ja na dol karczmy. Z trzech ostatnich stopni zeskoczyl, przez co dziewczyna wzmocnila swoj paniczny uscisk mocno zaciskajac rowniez swe oczy i zapewne pozbawiajac najemnika powietrza...
Zachowanie Gustawa, mowiac lekko, zaskoczylo ja. Zazwyczaj rano zostawala sama i trwalo to az do spotkania kolejnego chetnego mezczyzny... A ten nie dosc, ze wrocil, to jeszcze jej pomagal sie ubrac i spakowac! Nawet nie musiala prosic!
*Wszystko to jest podejrzane* - rozmyslala Marina trzymajac sie kurczowo szyi Gustawa, gdy ten w radosnych podskokach znosil ja na dol karczmy. Z trzech ostatnich stopni zeskoczyl, przez co dziewczyna wzmocnila swoj paniczny uscisk mocno zaciskajac rowniez swe oczy i zapewne pozbawiajac najemnika powietrza...
-
- Bombardier
- Posty: 622
- Rejestracja: wtorek, 4 października 2005, 15:21
Lester: Jesteś już w dokach. To miejsce sprawia bardzo przygnębiające wrażenie...Ciemne deszczowe chmury spowijają całe miasto...Za chwilę znowu będzie padać...Na dworze panuje półmrok. Z kątów starych, odrapanych budynków słychać dziwne głosy...Bezdomni...Uliczni drapieżcy...zdziczałe koty...bezpańskie psy...wycie, szczekanie, płacz..te dźwięki tworzą istną kakofonię wśród ciszy budzącego się do życia miasteczka...
Steven Garfield: zaczynasz trening mieczem...Nie zdążyłeś jeszcze machnąć ani razu mieczem, a Twoją nogę przeszywa rwący ból(nie jest opatrzona). Trudno jest machać mieczem z rozwaloną nogą...
Gustaw i Marina: Gustaw - ledwie wziąłeś Marinę na ręce, a Twoje zmęczone wczorajszym wysiłkiem mięśnie nie utrzymały ciężaru pół-elfki i...runęliście w dół ze schodów...Przed oczyma przetoczyło się wam całe 16 schodków...po czym wylądowaliście: Gustaw na podłodze, a Marina na Gustawie...
Ambartos i Randal: Siedzicie w łodzi zażerając się chlebem ze smalcem(To samo co u Lestera).
Steven Garfield: zaczynasz trening mieczem...Nie zdążyłeś jeszcze machnąć ani razu mieczem, a Twoją nogę przeszywa rwący ból(nie jest opatrzona). Trudno jest machać mieczem z rozwaloną nogą...
Gustaw i Marina: Gustaw - ledwie wziąłeś Marinę na ręce, a Twoje zmęczone wczorajszym wysiłkiem mięśnie nie utrzymały ciężaru pół-elfki i...runęliście w dół ze schodów...Przed oczyma przetoczyło się wam całe 16 schodków...po czym wylądowaliście: Gustaw na podłodze, a Marina na Gustawie...
Ambartos i Randal: Siedzicie w łodzi zażerając się chlebem ze smalcem(To samo co u Lestera).
Fie fye foe fum,
I smell the blood of the asylum.
I smell the blood of the asylum.
Marina
Bardka spojrzala na Gustawa... Powoli sie ruszyla sprawdzajac czy nic jej nie jest... Wlasciwie gdyby nie miekkie ladowanie na nim, pewnie byloby znacznie gorzej. A tak to tylko kilka drobnych stluczen. Nic co mogloby jej zepsuc wspanialy nastroj po niezapomnianej nocy.
- Auć... Nic ci nie jest... eee... Gustawie? - dokonczyla nie wiedzac za bardzo jak ma sie do niego teraz zwracac. Spogladala na niego z nieukrywana troska i jak najszybciej zwlekla swoje 58 kg z jego kolan Szybkim ruchem sie otrzepala i podala mu reke, by najemnikowi bylo latwiej wstac.
- To byla jazda! - zawolala smiejac sie. - Ale wole juz tego nie powtarzac Mam na mysli tych schodow oczywiscie... - sprostowala usmiechajac sie znaczaco.
Przez chwile stala tak nad nim zamyslona i wpatrzona w jego oczy...
Poza sesja:
Ty nas nie lubisz Ale my Cie kochamy
Bardka spojrzala na Gustawa... Powoli sie ruszyla sprawdzajac czy nic jej nie jest... Wlasciwie gdyby nie miekkie ladowanie na nim, pewnie byloby znacznie gorzej. A tak to tylko kilka drobnych stluczen. Nic co mogloby jej zepsuc wspanialy nastroj po niezapomnianej nocy.
- Auć... Nic ci nie jest... eee... Gustawie? - dokonczyla nie wiedzac za bardzo jak ma sie do niego teraz zwracac. Spogladala na niego z nieukrywana troska i jak najszybciej zwlekla swoje 58 kg z jego kolan Szybkim ruchem sie otrzepala i podala mu reke, by najemnikowi bylo latwiej wstac.
- To byla jazda! - zawolala smiejac sie. - Ale wole juz tego nie powtarzac Mam na mysli tych schodow oczywiscie... - sprostowala usmiechajac sie znaczaco.
Przez chwile stala tak nad nim zamyslona i wpatrzona w jego oczy...
Poza sesja:
Ty nas nie lubisz Ale my Cie kochamy
-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Gustaw
Gdy Gustaw leżał na ziemi pod Mariną, przez ból spowodowany niemiłym upadkiem przebijały się dwie myśli. *Znowu Marina na mnie siedzi. Dlaczego w takich momentach coś nam musi przeszkodzić?* Po chwili jednak zaczął się zastanawiąc ile kości ma jeszcze całych. Z tego co przekazywało mu ciało, to niewiele mu ich jeszcze zostało. Badanie siniaków na ciele zostało przerwane przez Marinę. "Auć... Nic ci nie jest... eee... Gustawie?" Słysząc zaniepokojenie i niepewność w głosie bardki najemnik odetchnął. *O rany, przynajmniej ona nie ma do mnie pretensji o te DZIWNE wypadki jakie się nam ostatnio zdarzają. Wydaje się jednak zadowolona tym że przynajmniej próbowałem ją znieść z tych przeklętych przez bogów (szczególnie jednego płci żenskiej) schodów*. Po chwili poczuł że jednak nogi ma całe, to po prostu Marina upadła mu na kolana, a teraz wstała. Z chwilą powrócenia czucia do sponiewieranych nóg z ust najemnika wyrwało się jedno krótkie przekleństwo mówiące coś o czyjejś "nieprzyzwoitej matce".
- K.... ..ć, Rany, jakie tu są twarde podłogi.
Gustaw wstał z podłogi przyjmując pomoc Mariny. Spojrzał w roześmiane oczy bardki i rzekł.
- Jazda, rzeczywiście, ale następnym razem wybierzemy jakieś mniej strome schody i może wyłożone poduszkami? Mam nadzieję że po takim huku to ten karczmarz przyniesie w końcu śniadanie dla ciebie. A tak w ogóle to nigdy nie myślałem, że mój własny miecz nabije mnie sińca u boku. A ty jak się czujesz? Mam nadzieję, że nic ci się nie stało? Nie poobijałaś się za bardzo?
Na twarzy Gustawa ponownie wykwitł czuły uśmiech. W końcu po takiej nocy dobry humor jest stałym elementem dnia.
Gdy Gustaw leżał na ziemi pod Mariną, przez ból spowodowany niemiłym upadkiem przebijały się dwie myśli. *Znowu Marina na mnie siedzi. Dlaczego w takich momentach coś nam musi przeszkodzić?* Po chwili jednak zaczął się zastanawiąc ile kości ma jeszcze całych. Z tego co przekazywało mu ciało, to niewiele mu ich jeszcze zostało. Badanie siniaków na ciele zostało przerwane przez Marinę. "Auć... Nic ci nie jest... eee... Gustawie?" Słysząc zaniepokojenie i niepewność w głosie bardki najemnik odetchnął. *O rany, przynajmniej ona nie ma do mnie pretensji o te DZIWNE wypadki jakie się nam ostatnio zdarzają. Wydaje się jednak zadowolona tym że przynajmniej próbowałem ją znieść z tych przeklętych przez bogów (szczególnie jednego płci żenskiej) schodów*. Po chwili poczuł że jednak nogi ma całe, to po prostu Marina upadła mu na kolana, a teraz wstała. Z chwilą powrócenia czucia do sponiewieranych nóg z ust najemnika wyrwało się jedno krótkie przekleństwo mówiące coś o czyjejś "nieprzyzwoitej matce".
- K.... ..ć, Rany, jakie tu są twarde podłogi.
Gustaw wstał z podłogi przyjmując pomoc Mariny. Spojrzał w roześmiane oczy bardki i rzekł.
- Jazda, rzeczywiście, ale następnym razem wybierzemy jakieś mniej strome schody i może wyłożone poduszkami? Mam nadzieję że po takim huku to ten karczmarz przyniesie w końcu śniadanie dla ciebie. A tak w ogóle to nigdy nie myślałem, że mój własny miecz nabije mnie sińca u boku. A ty jak się czujesz? Mam nadzieję, że nic ci się nie stało? Nie poobijałaś się za bardzo?
Na twarzy Gustawa ponownie wykwitł czuły uśmiech. W końcu po takiej nocy dobry humor jest stałym elementem dnia.