[sesja][WarHammer] Lodowy sen (made by Ouzaru)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
Kapitanie, gdy juz skonczyles przydzielac swych najemnych do nowych obowiazkow, delikatnie niczym motyl i tak samo bezszelestne, na poklad wbiegl elf, doradca kupca. Od razu Twoj dobry nastroj przeslonily gradowe chmury. Jak Ty go nienawidzisz!
Elf poprawil koronki przy swych mankietach, zmyslowym gestem odgarnal dlugie lsniace wlosy z czola, obdarzyl zebranych czarujacym usmiechem (zwlaszcza Villemo) i nie odrywajac od niej oczu odezwal sie cicho niczym poranny brzask glosem... :
- Wybacz mi spoznienie...
Krew sie w Tobie zagotowala. Nie wiesz czemu, ale ten typek od samego poczatku dziala Ci na nerwy. Zawsze nienagannie ubrany i uczesany, elokwentny, kulturalny... Zupelnie nie pasuje na tym statku. Ale kupiec ceni sobie jego doradztwo, gdyz elf, morski elf, zna wiele jezykow, co znacznie pomaga w kontaktach handlowych. Niemniej nie mozesz go scierpiec. Nigdy nie udalo Ci sie przylapac elfa na czyms, co mogloby zatrzec ten wspaniale wykreowany przez niego obraz doskonalosci. Nawet po sztormie w jego kajucie buty zawsze staly rowno... Westchnales i zacisnales piesci zduszajac w sobie ochote zacisniecia dloni ja jego gardle...
Wtem na poklad weszla druga osoba. Ludzka kobieta. Spojrzala na Ciebie cieplo i skinela na przywitanie. Dlugie kasztanowe wlosy spokojnie opadaly jej na odkryte plecy skapej ciemnozielonej sukni, a piwne oczy badawczo przygladaly sie druzynie. Nie tylko Tobie "zmieklo serce" na widok tej pieknej damy, na reszcie zrobila ona rowniez niemale wrazenie.
Eliana i Liander podeszli do kupca i przedstawili sie druzynie, jako jego pomocnicy i doradcy.
- Macie jakies pytania odnosnie naszej wyprawy, czy poki co chcecie sie zadomowic na statku? Dzis kolacja zostanie podana nieco wczesniej i bedzie trwac na tyle dlugo, bysmy przy kielichu wina i dobrej strawie mogli lepiej sie poznac oraz omowic szczegoly naszej misji - odezwal sie kupiec.
Elf poprawil koronki przy swych mankietach, zmyslowym gestem odgarnal dlugie lsniace wlosy z czola, obdarzyl zebranych czarujacym usmiechem (zwlaszcza Villemo) i nie odrywajac od niej oczu odezwal sie cicho niczym poranny brzask glosem... :
- Wybacz mi spoznienie...
Krew sie w Tobie zagotowala. Nie wiesz czemu, ale ten typek od samego poczatku dziala Ci na nerwy. Zawsze nienagannie ubrany i uczesany, elokwentny, kulturalny... Zupelnie nie pasuje na tym statku. Ale kupiec ceni sobie jego doradztwo, gdyz elf, morski elf, zna wiele jezykow, co znacznie pomaga w kontaktach handlowych. Niemniej nie mozesz go scierpiec. Nigdy nie udalo Ci sie przylapac elfa na czyms, co mogloby zatrzec ten wspaniale wykreowany przez niego obraz doskonalosci. Nawet po sztormie w jego kajucie buty zawsze staly rowno... Westchnales i zacisnales piesci zduszajac w sobie ochote zacisniecia dloni ja jego gardle...
Wtem na poklad weszla druga osoba. Ludzka kobieta. Spojrzala na Ciebie cieplo i skinela na przywitanie. Dlugie kasztanowe wlosy spokojnie opadaly jej na odkryte plecy skapej ciemnozielonej sukni, a piwne oczy badawczo przygladaly sie druzynie. Nie tylko Tobie "zmieklo serce" na widok tej pieknej damy, na reszcie zrobila ona rowniez niemale wrazenie.
Eliana i Liander podeszli do kupca i przedstawili sie druzynie, jako jego pomocnicy i doradcy.
- Macie jakies pytania odnosnie naszej wyprawy, czy poki co chcecie sie zadomowic na statku? Dzis kolacja zostanie podana nieco wczesniej i bedzie trwac na tyle dlugo, bysmy przy kielichu wina i dobrej strawie mogli lepiej sie poznac oraz omowic szczegoly naszej misji - odezwal sie kupiec.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 160
- Rejestracja: piątek, 22 lipca 2005, 13:21
- Numer GG: 20804960
- Lokalizacja: UK
- Kontakt:
- Squall moj drogi no nareszcie sie pojawiles, tak jakos mi kogos brakowalo, wlasnie w momencie w ktorym przypomnialem sobie o bardzo waznej sprawie. Mysle ze powinienes sobie poradzic bez problemu zwazywszy na to iz uwielbiasz przebywac pod pokladem. Znalazlem dla ciebie cos co pozwoli ci dokonac wielu refleksji zwiazanych z ta podroza. Zajmiesz sie nadzorem nad ladowniami mam nadzieje ze pod twoja komeda beda czyste i zadbane.
- Co do ciebie Villemo. Mam nadzieje ze nie bedziesz miala nic przeciwko okazaniu drobnej pomocy podczas przygotowywania kolacji. Wszak trudno bedzie dogodzic tak znamienitym gosciom, prosta morska strawa. Chyba ze wolisz pomoc Squallowi. Pamietaj ze kazdy czyms musi sie na tym okrecie zajac.
- Co do ciebie Villemo. Mam nadzieje ze nie bedziesz miala nic przeciwko okazaniu drobnej pomocy podczas przygotowywania kolacji. Wszak trudno bedzie dogodzic tak znamienitym gosciom, prosta morska strawa. Chyba ze wolisz pomoc Squallowi. Pamietaj ze kazdy czyms musi sie na tym okrecie zajac.
narazie brak
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 138
- Rejestracja: środa, 14 września 2005, 13:29
Gothreb
Zioła, choć gorzkie smakowały nie najgorzej. Przynajmnije nie tak źle jak można się było spodziewać. Nie wiadomo, czy to za sprawą ziół, czy też z powodu pustego już żołądka, ten uspokoił się, a i zawroty głowy przeszły.
Wiekolud rozpromieniał, chciał wręcz uściskać "wybawcę", ale się powstrzytmał. W końcu w ten sposób stracił już większość swoich przyjaciół.
-Ja gothreb-wybłkotał tylko i podał rękę marynarzowi.
Po chwili ponownie rozległ się głos kapitana, który po dłuższej chwili zaczynał powoli rozdzielac obowiązki.
-będziesz głównym cumowniczym-odezwał się wreszcie kapitan do wielkoluda. Choć ten niezbyt zdawał sobie spraw, ze swojego zajęcia, ale mimo to był szczęśliwy, że ktoś coś od niego chcę. Począł się wtedy przyglądać załodze i okrętowi, z nadzieją w oczach, że ktoś zaprowadzi go na jego stanowisko i pokaże co ma robuić.
Zioła, choć gorzkie smakowały nie najgorzej. Przynajmnije nie tak źle jak można się było spodziewać. Nie wiadomo, czy to za sprawą ziół, czy też z powodu pustego już żołądka, ten uspokoił się, a i zawroty głowy przeszły.
Wiekolud rozpromieniał, chciał wręcz uściskać "wybawcę", ale się powstrzytmał. W końcu w ten sposób stracił już większość swoich przyjaciół.
-Ja gothreb-wybłkotał tylko i podał rękę marynarzowi.
Po chwili ponownie rozległ się głos kapitana, który po dłuższej chwili zaczynał powoli rozdzielac obowiązki.
-będziesz głównym cumowniczym-odezwał się wreszcie kapitan do wielkoluda. Choć ten niezbyt zdawał sobie spraw, ze swojego zajęcia, ale mimo to był szczęśliwy, że ktoś coś od niego chcę. Począł się wtedy przyglądać załodze i okrętowi, z nadzieją w oczach, że ktoś zaprowadzi go na jego stanowisko i pokaże co ma robuić.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 160
- Rejestracja: piątek, 22 lipca 2005, 13:21
- Numer GG: 20804960
- Lokalizacja: UK
- Kontakt:
Spogladam na na dwoch marynarzy stojacych obok mechanizmu kotwicznego.
- Hans, Gunther gdy wytlumaczycie wszystko Dziadowi, pokazcie Squallowi ladownie i wytlumaczcie nalezace do niego od tej pory obowiazki wynikajace z objecia funkcji.
Patrzac prosto w oczy zaklopotanemu rozmowcy.
- Squall ciesze sie ze przyjales ta propozycje... nie do odrzucenia.
Odwracajac sie do nowo przybylych podroznych. Lekko sklaniam sie w gescie powitania w kierunku kobiety. Po czym wyciagam reke w kierunku elfa. Staram sie aby zapamietal ten uscisk... jak zawsze.
- Mam nadzieje ze ta mila sielankowa atmosfera nie przesloni wam celu wyprawy. Sadze ze wszsycy powinni po krotce zajac sie przyswojeniem nowych obowiazkow. Po czym mam nadzieje...
Odwracam glowe w kierunku Squalla.
Wszscy w komplecie...
Spogladam na Villemo.
- Spotkamy sie na kolacji. Urozmaiconej unikalnymi umiejetnosciami naszej pieknej zalogantki. Tymczasem zapraszam do mojej kwatery. Blezar, Eliana i Liander pozwolcie za mna. Ernst i Beorn sadze ze pownniscie nam dotrzymac towazystwa.
- Hans, Gunther gdy wytlumaczycie wszystko Dziadowi, pokazcie Squallowi ladownie i wytlumaczcie nalezace do niego od tej pory obowiazki wynikajace z objecia funkcji.
Patrzac prosto w oczy zaklopotanemu rozmowcy.
- Squall ciesze sie ze przyjales ta propozycje... nie do odrzucenia.
Odwracajac sie do nowo przybylych podroznych. Lekko sklaniam sie w gescie powitania w kierunku kobiety. Po czym wyciagam reke w kierunku elfa. Staram sie aby zapamietal ten uscisk... jak zawsze.
- Mam nadzieje ze ta mila sielankowa atmosfera nie przesloni wam celu wyprawy. Sadze ze wszsycy powinni po krotce zajac sie przyswojeniem nowych obowiazkow. Po czym mam nadzieje...
Odwracam glowe w kierunku Squalla.
Wszscy w komplecie...
Spogladam na Villemo.
- Spotkamy sie na kolacji. Urozmaiconej unikalnymi umiejetnosciami naszej pieknej zalogantki. Tymczasem zapraszam do mojej kwatery. Blezar, Eliana i Liander pozwolcie za mna. Ernst i Beorn sadze ze pownniscie nam dotrzymac towazystwa.
narazie brak
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniany Che Wiewióra
- Posty: 1529
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 16:55
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Warszawa
Ernst
Z uśmiechem na twarzy krasnolud patrzył jak kapitan szkoli nową "załogę". Najbardziej krasnoluda ucieszyło zajęcie dla tej zarozumiałej elfki. Miał cichą nadzieję że może w końcu jakiś elf będzie normalny? Zaciekawił go także ten dośc sympatyczny gnom, który ma podobno zostać bombardierem. I wtem przyjemne rozmyślania krasnoluda przerwało pojawienie się pary pomocników kupca. *No nie, następny elf* pomyślał krasnolud *ale ztego co widzę to wolę tego naszego, ten mnie w ogóle nie przypadł do gustu*. Z zamyślenia krasnoluda wyrwał kapitan zapraszający go razem z Beornem do kajuty na pogawędkę.
- Jestem zaszczycony kapitanie. Już idziemy razem z Beornem.
Z uśmiechem na twarzy krasnolud patrzył jak kapitan szkoli nową "załogę". Najbardziej krasnoluda ucieszyło zajęcie dla tej zarozumiałej elfki. Miał cichą nadzieję że może w końcu jakiś elf będzie normalny? Zaciekawił go także ten dośc sympatyczny gnom, który ma podobno zostać bombardierem. I wtem przyjemne rozmyślania krasnoluda przerwało pojawienie się pary pomocników kupca. *No nie, następny elf* pomyślał krasnolud *ale ztego co widzę to wolę tego naszego, ten mnie w ogóle nie przypadł do gustu*. Z zamyślenia krasnoluda wyrwał kapitan zapraszający go razem z Beornem do kajuty na pogawędkę.
- Jestem zaszczycony kapitanie. Już idziemy razem z Beornem.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Johan
Z krecikiem pod pacha ide sprawdzic dzialo. W koncu cos ciekawego Pierwsze co to sprawdzam proch. Slinie palec, maczam w prochu i probuje. Jesli nie jest wystarczajaco dobry, obmyslam sklad na jego wzmocnienie (dobrze ze mam co nieco skladnikow w plecaku). Tak czy inaczej laduje dzialo, po czym ide do kapitana.
- Kapitanie! Dzialo gotowe. Moge odpalic? Wprawdzie proch nie jest najlepszy, (szeptem)po moich zabiegach byl by, (teraz juz normalnie) ale ogolnie kula powinno poleciec w pizdu daleko.
Z krecikiem pod pacha ide sprawdzic dzialo. W koncu cos ciekawego Pierwsze co to sprawdzam proch. Slinie palec, maczam w prochu i probuje. Jesli nie jest wystarczajaco dobry, obmyslam sklad na jego wzmocnienie (dobrze ze mam co nieco skladnikow w plecaku). Tak czy inaczej laduje dzialo, po czym ide do kapitana.
- Kapitanie! Dzialo gotowe. Moge odpalic? Wprawdzie proch nie jest najlepszy, (szeptem)po moich zabiegach byl by, (teraz juz normalnie) ale ogolnie kula powinno poleciec w pizdu daleko.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 160
- Rejestracja: piątek, 22 lipca 2005, 13:21
- Numer GG: 20804960
- Lokalizacja: UK
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Bosman
- Posty: 1864
- Rejestracja: poniedziałek, 25 kwietnia 2005, 20:51
- Numer GG: 5454998
Johan
- Moje kociaczki beda pod dobra opieka
Zaczyna masowac jedno dzialo
- O piekna, tys najlepsza z dam. Krecik, nie badz zazdrosny. Zadna kobieta nie zniszczy meskiej przyjazni.
- Moje kociaczki beda pod dobra opieka
Zaczyna masowac jedno dzialo
- O piekna, tys najlepsza z dam. Krecik, nie badz zazdrosny. Zadna kobieta nie zniszczy meskiej przyjazni.
Ostatnio zmieniony poniedziałek, 28 listopada 2005, 23:22 przez Craw, łącznie zmieniany 1 raz.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Majtek
- Posty: 133
- Rejestracja: niedziela, 13 listopada 2005, 15:42
- Lokalizacja: Glenshee, Scotland
- Kontakt:
Beorn.
Beorn widocznie nie byl zbytnio zainteresowany dama ktora ni stad ni z owad pojawila sie wraz z elfem na pokladzie.
Na jej przywitanie kiwnal jedynie nieznacznie glowa.
Otrzymawszy zaproszenie na kolacje rzekl.
- Trafie do was Kapitanie, odloze tylko zelastwo - tu pokiwal pochwami z mieczami - bo nie przystoi wloczyc sie z tym po pokladzie.
Przystawiwszy 2 palce do prawej skroni machnal dlonia zamaszyscie na znak uszanowania i skierowal sie do swej kajuty z uprzednio zamierzonym celem.
Zlozylo sie tak ze musial jak zwykle zamykac korowod, korzystajac z okazji ze przed nim jako "ostatni" szedl Ernst szepnal do niego cicho.
- Garen tuv`aen seidhe, tha caen be an'givare. Ess hav'caaren muire sidhe...
Ci uwazniejsi ktorzy to slyszeli dostrzegli ze to krasnoludzki.....
Wewnatrz kajuty sciagnal z siebie ósemke jak i zbroje oraz karwasze.
Miecz powiesil na haku wystajacym ze sciany.
Kolcza przewiesil przez kszeslo a zbroje oparl - rodzielona - o sciane.
Uczyniwszy to wszystko ruszyl do kajuty kapitana.
Beorn widocznie nie byl zbytnio zainteresowany dama ktora ni stad ni z owad pojawila sie wraz z elfem na pokladzie.
Na jej przywitanie kiwnal jedynie nieznacznie glowa.
Otrzymawszy zaproszenie na kolacje rzekl.
- Trafie do was Kapitanie, odloze tylko zelastwo - tu pokiwal pochwami z mieczami - bo nie przystoi wloczyc sie z tym po pokladzie.
Przystawiwszy 2 palce do prawej skroni machnal dlonia zamaszyscie na znak uszanowania i skierowal sie do swej kajuty z uprzednio zamierzonym celem.
Zlozylo sie tak ze musial jak zwykle zamykac korowod, korzystajac z okazji ze przed nim jako "ostatni" szedl Ernst szepnal do niego cicho.
- Garen tuv`aen seidhe, tha caen be an'givare. Ess hav'caaren muire sidhe...
Ci uwazniejsi ktorzy to slyszeli dostrzegli ze to krasnoludzki.....
Wewnatrz kajuty sciagnal z siebie ósemke jak i zbroje oraz karwasze.
Miecz powiesil na haku wystajacym ze sciany.
Kolcza przewiesil przez kszeslo a zbroje oparl - rodzielona - o sciane.
Uczyniwszy to wszystko ruszyl do kajuty kapitana.
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Tawerniak
- Posty: 2122
- Rejestracja: poniedziałek, 3 października 2005, 13:57
- Numer GG: 5438992
- Lokalizacja: Mroczna Wieża
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
-
- Marynarz
- Posty: 332
- Rejestracja: czwartek, 10 listopada 2005, 18:48
- Numer GG: 763272
- Lokalizacja: Breslau
- Kontakt:
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)
Squall
Gdy tylko otworzyles klape do ladowni uderzyl Cie smrud... W nastepnej kolejnosci, jak tylko zlapales oddech, uslyszales niepokojace glosy i pomruki. Az Ci sie wlosy zjezyly... Z chwila, w ktorej Twe oczy przywykly do mroku panujacego w ladowni, ujrzales jakies przemykajace ksztalty i cienie. Znieruchomiales, przyjrzales sie uwaznie.
Klatka. Cala wypelniona goblinoidalnymi i pol-goblinoidalnymi... Samice, samce i nawet kilka mlodych. Odziane w strzepy ubran, brudne, smierdzace, brodzace we wlasnych odpadkach...
Zemdlilo Cie.
Jakis marynarz klepnal Cie w ramie i rzekl uszczesliwiony:
- No! Twoje nowe krolestwo! Czuj sie jak u siebie
Tylko nie podchodz do nich za blisko... Zwlaszcza do samic, bywaja napalone, jesli rozumiesz o co mi chodzi?
- to mowiac zostawil Cie przy wejsciu do ladowni i poszedl na gorny poklad pogwizdujac wesolo.
Villemo
Kuchnia wyglada jak typowa kuchnia okretowa... Podloga i sciany lepia sie od brudu i resztek jedzenia, szafli i polki uginaja sie od roznej masci przypraw, tajemniczych skladnikow i sloikow, ktorych zawartosci napewno nie chcesz poznac. Pod sciana stoi ogromny wor z ziemniakami i jakimis warzywkami. Pod stolem wala sie tez kilka wyswinionych jablek luzem...
Gdy weszlas, marynarz prowadzacy Cie zawolal:
- Dziadku, przyprowadzilem ci pomocnika!! - i szybko uciekl.
Uslyszalas trzask, brzdek i kilka wulgarnych slow, po czym krasnolud wytoczyl sie chwiejnym krokiem za spizarni... Jest niski, przy kosci, stary jak Twoja babka... Ma dluga siwa brode, dlugie siwe, sumiaste wasiska i ani jednego wlosa na glowie. Jedno jego oko jest niewidome, cale biale.
Krasnolud spojrzal sie na Ciebie, otarl brudne rece w fartuch i rzekl:
- Witam w mojej kuchni. Nie zeby byla moja... ja jej wcale nie chce... Mozesz tu sobie rzadzic jesli taka twa wola, ja sie nie wtracam do JADLOSPISU (wymienil to slowo z takim sarkazmem, ze az jestes pod wrazeniem).
Gdy tylko otworzyles klape do ladowni uderzyl Cie smrud... W nastepnej kolejnosci, jak tylko zlapales oddech, uslyszales niepokojace glosy i pomruki. Az Ci sie wlosy zjezyly... Z chwila, w ktorej Twe oczy przywykly do mroku panujacego w ladowni, ujrzales jakies przemykajace ksztalty i cienie. Znieruchomiales, przyjrzales sie uwaznie.
Klatka. Cala wypelniona goblinoidalnymi i pol-goblinoidalnymi... Samice, samce i nawet kilka mlodych. Odziane w strzepy ubran, brudne, smierdzace, brodzace we wlasnych odpadkach...
Zemdlilo Cie.
Jakis marynarz klepnal Cie w ramie i rzekl uszczesliwiony:
- No! Twoje nowe krolestwo! Czuj sie jak u siebie
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Villemo
Kuchnia wyglada jak typowa kuchnia okretowa... Podloga i sciany lepia sie od brudu i resztek jedzenia, szafli i polki uginaja sie od roznej masci przypraw, tajemniczych skladnikow i sloikow, ktorych zawartosci napewno nie chcesz poznac. Pod sciana stoi ogromny wor z ziemniakami i jakimis warzywkami. Pod stolem wala sie tez kilka wyswinionych jablek luzem...
Gdy weszlas, marynarz prowadzacy Cie zawolal:
- Dziadku, przyprowadzilem ci pomocnika!! - i szybko uciekl.
Uslyszalas trzask, brzdek i kilka wulgarnych slow, po czym krasnolud wytoczyl sie chwiejnym krokiem za spizarni... Jest niski, przy kosci, stary jak Twoja babka... Ma dluga siwa brode, dlugie siwe, sumiaste wasiska i ani jednego wlosa na glowie. Jedno jego oko jest niewidome, cale biale.
Krasnolud spojrzal sie na Ciebie, otarl brudne rece w fartuch i rzekl:
- Witam w mojej kuchni. Nie zeby byla moja... ja jej wcale nie chce... Mozesz tu sobie rzadzic jesli taka twa wola, ja sie nie wtracam do JADLOSPISU (wymienil to slowo z takim sarkazmem, ze az jestes pod wrazeniem).
![](./styles/WildWest/theme/images/bg-lastrow-2.jpg)