Tchnienia Magii

-
- Marynarz
- Posty: 211
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 15:19
- Lokalizacja: świnoujście
- Kontakt:
zucam czar niewidzialnosci na siebie poczym szybko zmieniam miejsce w ktorym stalem,dokladnie przygladam sie postaci.Czy rozpoznaje czar ktory rzuca?obserwuje ja z bezpiecznego miejsca(jesli takie jest),Jesli moge sproboje sie z nia skontaktowac telepatycznie
-kim jestes?czemu to robisz?
-kim jestes?czemu to robisz?
...be like GSE...

Marina
Szybko sie otrzasam i lapie cokolwiek, czym moge podwazyc belke przytrzaskujaca kobiete. Moze to byc deska, stolek... jesli nic nie mam w zasiegu reki i wzroku, sproboje sama ja podniesc przy urzyciu rak.
*Niech to szlag!!! Nie moge patrzec spokojnie na jej smierc... Nie moge... Musze jakos jej pomoc, zycie jest najwazniejsze... Mistrzu!*
Zrywam sie jej na pomoc.
- Niech ktos mi pomoze! - krzycze do ludzi.
Szybko sie otrzasam i lapie cokolwiek, czym moge podwazyc belke przytrzaskujaca kobiete. Moze to byc deska, stolek... jesli nic nie mam w zasiegu reki i wzroku, sproboje sama ja podniesc przy urzyciu rak.
*Niech to szlag!!! Nie moge patrzec spokojnie na jej smierc... Nie moge... Musze jakos jej pomoc, zycie jest najwazniejsze... Mistrzu!*
Zrywam sie jej na pomoc.
- Niech ktos mi pomoze! - krzycze do ludzi.

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
Co nim kierowało? gniew złość że ktos przerwał mu delektowanie się podłym bo podłym ale zawsze winem. Czy może nakładające się na siebie coraz bardziej warstwowo głosy co zlewały się w jeden krzyk. Wiedział dobrze gdzie... czuł to nadwyraz dobrze. Powieka uniosła się letko do gory, ręka sięgnęła do kołczanu pomiędzy palcami poczuł pióra lotek i dwie drewniane osady. Łokieć ręki powędrował za linię barków a u drugiej dwa palce zacisnęły się automatycznie. Majdan juz był na przeciw niego -ręka lekko zgięta, a palce przy kaciku ust proste acz napięte. jescze tylko drgnął mu palec i spuszczona z palców cięciwa przeszyła powietrzę zgóry przewidzianym kierunku.

-
- Majtek
- Posty: 139
- Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
- Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście
Karl
Cholera, ty popaprany stary dziadzie, po co ci to było, po co. Biegiem, na ile oczywiście pozwalają na to warunki, staram się przebyć przestrzeń dzielącą mnie od zniszczonej ściany. Pier... lony mag amator powinien gdzieś tam być. Pewnie szykuje jakieś zaklęcie, które zwali pierwszego wroga ... zaraz zaraz, jego ekscelencja Tares wychodził gdzieś bokiem. Oficerowie przodem he he. Pod zrujnowaną ścianę, na glebę i czekamy na bum. I niech Taresa piekło pochłonie, i magów imperium też
Cholera, ty popaprany stary dziadzie, po co ci to było, po co. Biegiem, na ile oczywiście pozwalają na to warunki, staram się przebyć przestrzeń dzielącą mnie od zniszczonej ściany. Pier... lony mag amator powinien gdzieś tam być. Pewnie szykuje jakieś zaklęcie, które zwali pierwszego wroga ... zaraz zaraz, jego ekscelencja Tares wychodził gdzieś bokiem. Oficerowie przodem he he. Pod zrujnowaną ścianę, na glebę i czekamy na bum. I niech Taresa piekło pochłonie, i magów imperium też
No one like us, we don't care

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
Karczma zionie ogniem niczym dobrze rozwinięty smok , restzki niedobitkó padają pod zstrzępami sufitu lub ucioekaja w popłochu w oddali słcyhać nadciągających starżników i awanturników którzy chcą pomóc/obejżeć to niecodzienne zjawisko fundowane przez nature.
Karl
Nie wiesz dlaczego akle żadne bum nie następuje, widzisz jedynie że Eglarest zaraz po wypuszczeniu z łuku dwóch strzał które poleciały prosto w dym ,jak tens krzywieniec może strzelać przy takiej widoczności ? Widzisz że wokół wsyztsko się wali , coś niepodoba Ci się za bardzo ta karczma , niektórzy ludzie sa przywaleni płonącymi elementami i krzycza jakby ktos ich patroszył w dośc wyrafinowany sposób , wydaje Ci się że gdzieś w oddali przez chwile poprzez dym migneła Ci postać ubrana na czerwono z czyms metalowym na wysokości reki, utykala w strone miejsckiej wiezy , niedaleko stad. Znasz dobrze tę wieżę wiesz że jest otwwarta ipozostawiona bez straży, jest traktowana jako miejsce modlitw dla biedniejszych meiszczan i punkt widokowy jest wyzsza od najwyzszych topoli wokol miasta.
Faldo
Widzisz biegnącego Eglaresta gdzies przez dym widzisz że Goni jakąś postać prawdopodobnie maga, widzisz równiez wbitą w drewnianą ścianę strzałe , jest nią przybita jakaś metaliczna substancja , ocieka ona krwią , od tego miejsca widać duż o śledów czerwono brunatnej posoki , prowadza w strone placu nad którym guruje wieża. W chwili gdy łapałeś kierunek na zakręcie naszła Cie mysl o czarze ,bez wątpienia była to kula ognia , niezwykle potężna jakby wspomagana bezpośrednio przez splot, gdyby nie niebieskawa poświata która pojawiłą się tuz przed wybuchem z całą kamienicą byłoby raczej Ciężko gdyby wogule było. Prubujesz wychwycić gdzieś chociaż strzępek mysli postaci i nawiązać z nią kontakt , jedyną rzeczą jaką słsyzysz teraz jsą echa z przed apru chwil krzyczące coś w niezwykle mrocznie akcentowanym języku , wychwytujesz pojedyńcze związki o ogniu i jakiś rozkazach, niestety nic pozatym.
Czar niewidzialności jaki na siebe żuciłes jest niezywkle rozbudowany , ejszcze nigdy czegos takeigo nie stworzyłeś , iluzja zapewnia nawet jednolitość światła które przez Ciebie przechodzi i utrzymanie struktury powierzchni i sfery po ktorej sie poruszas z, nie widac Cie ani w dymie , na trawie rowniez nie zostawiasz sladow , zdumiewajace, chyab wiesz dlaczego ta kula ognia byla az tak potezna.
Marina
Łapiesz za miecz leżący na podłodze a który komuś wypadł przy udeżeniu , udaje Ci się z trudnością podważyć bleke a Kobieta wydostaje noge zaraz przed tym jak belka opada, obija Cię biegnący Eglarest który jakby zaślepiony tym co sie dzieje nie zauwaza niczego dokola. Kobieta byłaby Ci napewno wdzięczna gdyby nie fakt że zemdlała z braku powietrza ,sama powoli zaczynas zsię dusić w tej szcęści po mieszczenia , czujesz że ogień zchodzi coraz nize a gorąco jest nei do wytrzymania. Faldo na któego przed chwila spojrzałaś właśnie zniknął , poprostu rozmył sie w powietrzu. Karl skurczyłs ię na ziemi jakby rażony jakims pociskiem.
Widzis zże konstrukcjaa karczmy co bylod o przewidzenia przegrywa nierowna walke z plomieniami i niedlugo chyba sie zawali .
Karl
Nie wiesz dlaczego akle żadne bum nie następuje, widzisz jedynie że Eglarest zaraz po wypuszczeniu z łuku dwóch strzał które poleciały prosto w dym ,jak tens krzywieniec może strzelać przy takiej widoczności ? Widzisz że wokół wsyztsko się wali , coś niepodoba Ci się za bardzo ta karczma , niektórzy ludzie sa przywaleni płonącymi elementami i krzycza jakby ktos ich patroszył w dośc wyrafinowany sposób , wydaje Ci się że gdzieś w oddali przez chwile poprzez dym migneła Ci postać ubrana na czerwono z czyms metalowym na wysokości reki, utykala w strone miejsckiej wiezy , niedaleko stad. Znasz dobrze tę wieżę wiesz że jest otwwarta ipozostawiona bez straży, jest traktowana jako miejsce modlitw dla biedniejszych meiszczan i punkt widokowy jest wyzsza od najwyzszych topoli wokol miasta.
Faldo
Widzisz biegnącego Eglaresta gdzies przez dym widzisz że Goni jakąś postać prawdopodobnie maga, widzisz równiez wbitą w drewnianą ścianę strzałe , jest nią przybita jakaś metaliczna substancja , ocieka ona krwią , od tego miejsca widać duż o śledów czerwono brunatnej posoki , prowadza w strone placu nad którym guruje wieża. W chwili gdy łapałeś kierunek na zakręcie naszła Cie mysl o czarze ,bez wątpienia była to kula ognia , niezwykle potężna jakby wspomagana bezpośrednio przez splot, gdyby nie niebieskawa poświata która pojawiłą się tuz przed wybuchem z całą kamienicą byłoby raczej Ciężko gdyby wogule było. Prubujesz wychwycić gdzieś chociaż strzępek mysli postaci i nawiązać z nią kontakt , jedyną rzeczą jaką słsyzysz teraz jsą echa z przed apru chwil krzyczące coś w niezwykle mrocznie akcentowanym języku , wychwytujesz pojedyńcze związki o ogniu i jakiś rozkazach, niestety nic pozatym.
Czar niewidzialności jaki na siebe żuciłes jest niezywkle rozbudowany , ejszcze nigdy czegos takeigo nie stworzyłeś , iluzja zapewnia nawet jednolitość światła które przez Ciebie przechodzi i utrzymanie struktury powierzchni i sfery po ktorej sie poruszas z, nie widac Cie ani w dymie , na trawie rowniez nie zostawiasz sladow , zdumiewajace, chyab wiesz dlaczego ta kula ognia byla az tak potezna.
Marina
Łapiesz za miecz leżący na podłodze a który komuś wypadł przy udeżeniu , udaje Ci się z trudnością podważyć bleke a Kobieta wydostaje noge zaraz przed tym jak belka opada, obija Cię biegnący Eglarest który jakby zaślepiony tym co sie dzieje nie zauwaza niczego dokola. Kobieta byłaby Ci napewno wdzięczna gdyby nie fakt że zemdlała z braku powietrza ,sama powoli zaczynas zsię dusić w tej szcęści po mieszczenia , czujesz że ogień zchodzi coraz nize a gorąco jest nei do wytrzymania. Faldo na któego przed chwila spojrzałaś właśnie zniknął , poprostu rozmył sie w powietrzu. Karl skurczyłs ię na ziemi jakby rażony jakims pociskiem.
Widzis zże konstrukcjaa karczmy co bylod o przewidzenia przegrywa nierowna walke z plomieniami i niedlugo chyba sie zawali .
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.

-
- Marynarz
- Posty: 211
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 15:19
- Lokalizacja: świnoujście
- Kontakt:
Zabiore troche tej substancji niedotykajac jej do jakiegos flakonika.Udam sie w strone tej wieza za sladami posoki.Jesli jest taka mozliwosc to caly czas sie koncentruje na myslach wysylanach przez ta postac,chce przechwycic jak najwiecej szczegolow(sadze ze ktos nam dzisiaj ocalil zycie,ta kula powinna spalic karczme na popiol)
...be like GSE...

Marina
Ze lzami w oczach (od dymu i ze szczescia, iz udalo mi sie ja uratowac) lapie kobiete w pasie, jej ramie zarzucam sobie na kark, sprawdzam jeszcze czy moja lutnia w tym calym zamieszaniu mnie nie opuscila i jak najszybciej staram sie uciec z karczmy. Gdy tylko uda mi sie wydostac z plonacego budynku, zaczerpne wody z beczki z deszczulka i obmyje sobie oraz mojej "podopiecznej" twarz. Odejde z nia na tyle daleko, na ile starczy mi sil. Nie chce by walaca sie karczma nas przygniotla o_O Jesli zobacze jakiegos straznika, zawolam, by nam pomogl...
*Co sie tu dzieje?*[/i]
Ze lzami w oczach (od dymu i ze szczescia, iz udalo mi sie ja uratowac) lapie kobiete w pasie, jej ramie zarzucam sobie na kark, sprawdzam jeszcze czy moja lutnia w tym calym zamieszaniu mnie nie opuscila i jak najszybciej staram sie uciec z karczmy. Gdy tylko uda mi sie wydostac z plonacego budynku, zaczerpne wody z beczki z deszczulka i obmyje sobie oraz mojej "podopiecznej" twarz. Odejde z nia na tyle daleko, na ile starczy mi sil. Nie chce by walaca sie karczma nas przygniotla o_O Jesli zobacze jakiegos straznika, zawolam, by nam pomogl...
*Co sie tu dzieje?*[/i]

-
- Majtek
- Posty: 139
- Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
- Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście
Karl
Cholerny świat. Na Tora, czemu zawsze ja muszę być na pierwszej linii. Wstaję, przechodzę przez coś, co kiedyś było ścianą i ruszam w stronę wieży. Oczywiście nie idę wprost na cel ( czyli wieżę ) tylko często zmieniam kierunek i korzystam z tłumu, jaki tworzą gapie wokół karczmy. Tylko gdzie ten Tares. Może skorzystam z zamieszania i wyślę go do lepszego świata ???
Cholerny świat. Na Tora, czemu zawsze ja muszę być na pierwszej linii. Wstaję, przechodzę przez coś, co kiedyś było ścianą i ruszam w stronę wieży. Oczywiście nie idę wprost na cel ( czyli wieżę ) tylko często zmieniam kierunek i korzystam z tłumu, jaki tworzą gapie wokół karczmy. Tylko gdzie ten Tares. Może skorzystam z zamieszania i wyślę go do lepszego świata ???
No one like us, we don't care

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
Marina
Zaraz po tym jak wyniosłaś dziewczynę płonący strop zawala się na zawsze już grzebiąc żywoty niedobitków którym miałaś zaszczyt zaśpiewać ostatnią pieśń w życiu, pieśń po której przyszło im spłonąć.Jeszcze teraz nie wiesz czy tylko w Twej głowie czy rzeczywiście spod płonących jeszcze zgliszczy odzywają się potworne wrzaski nieświadomyych swej śmierci ciał które dokonuja żywota w cierpieniu i męce. Łune karczmy odbija niebo... zaraz przecież to chmury są czerwone. Twoja podopieczna zdaje się wracać do siebie , wspokoju oddycha , jakby spała. W tym jednak momęcie Twoją uwage odwraca inny fakt.
Wszyscy
Niewyobrażalne kłebowisko chmur przesuwające się z niezwykła prędkościa w jednej chwili zakryło niebo. Ich czerwonawy kolor zdaje się odbijać nędzny płomień zgliszczy karczmy. Sam księzyc przy nich zdaje się zmieniać kolor na krwawoczerwony. CHmury zdążają do jednego punktu , szczytu wieży, formują się tam w swoisty cyklon, tak jak gdyby dach tego ogromnego monumentu ściągał je tajemniczą i nie pozostawiającą wyboru siłą
Faldo
Zostajesz doprowadzony bezpośrednio pod wieże , widzis zniedaleko Karla który również skrada się w tym kierunku , idzie tropem posoki. Echo niesie ze sobą rozdzwiek niezwykłegho gniewu i chęci niszczenia . wyczuwasz energie sciągającą chmury nad wieże, niezwykle potężne zaklęcie. Widzisz że pod wpływem niewyobrażalnie intesywnej działalności splotu magia i niektóre cząstki rzeczywiste zaczynają odbijać swe załamania z rzeczywistości splotu. Kamienie wieży zamieniły się w lustra a powietrze zaszło mgłą, sam nie bez problemu odnajdujesz w niej drogę do drzwi ischodów , słyszysz daleko u góry przed sobą kroki, prawdopodobnie Tares , widziałeś jak wbiega zaraz po Eglareście do wieży.
Karl
DO licha , co tu sie dzieje. Niebo nabiera czerwonego KOloru , widziałes kiedyś zorze polarne ale ten odcień , wszystkich chmur , to zupełnie cos innego to jakaś magia. Wszystko dokoła wydaje się jakoś dziwne i nie swoje, płyty chodnikowe stały się śliskie a na dodatek wszystko spowiłą mgłą. Chmury przypominają Ci cyklon który kiedyś nawiedził stepy , cóż za niszczycielska siła. W tym wytpadku ostatnim Bastionem bezpieczeństwa i spokoju wydaje Ci się ciche i ciemne wnętrze wieży. Dostajesz się tam po chwili. Z wyraźną ulga zatrzaskując za sobą drzwi , Rygiel opada i blokuje je na stałe , ciężkoi Ci będzie go podnieśc samemu. Czujesz że brodzisz w jakimś płynie , który meisza się z posoką potwora, wyczuwasz znajomy zapch nafty ... cała podłoga zdaje się być nią wylana. Przez chwile zdawało ci się że w jej odbiciu dostrzegasz niziołka na schodach , po cwili ów zaczyna wbiegać wyżej po schodach. A więc jesteście tu praktycznie w komplecie ... Eglarest , Faldo , Tares , Magiczna Istota ... i najwiekszy wymiatacz .. Ty sam .
Zaraz po tym jak wyniosłaś dziewczynę płonący strop zawala się na zawsze już grzebiąc żywoty niedobitków którym miałaś zaszczyt zaśpiewać ostatnią pieśń w życiu, pieśń po której przyszło im spłonąć.Jeszcze teraz nie wiesz czy tylko w Twej głowie czy rzeczywiście spod płonących jeszcze zgliszczy odzywają się potworne wrzaski nieświadomyych swej śmierci ciał które dokonuja żywota w cierpieniu i męce. Łune karczmy odbija niebo... zaraz przecież to chmury są czerwone. Twoja podopieczna zdaje się wracać do siebie , wspokoju oddycha , jakby spała. W tym jednak momęcie Twoją uwage odwraca inny fakt.
Wszyscy
Niewyobrażalne kłebowisko chmur przesuwające się z niezwykła prędkościa w jednej chwili zakryło niebo. Ich czerwonawy kolor zdaje się odbijać nędzny płomień zgliszczy karczmy. Sam księzyc przy nich zdaje się zmieniać kolor na krwawoczerwony. CHmury zdążają do jednego punktu , szczytu wieży, formują się tam w swoisty cyklon, tak jak gdyby dach tego ogromnego monumentu ściągał je tajemniczą i nie pozostawiającą wyboru siłą
Faldo
Zostajesz doprowadzony bezpośrednio pod wieże , widzis zniedaleko Karla który również skrada się w tym kierunku , idzie tropem posoki. Echo niesie ze sobą rozdzwiek niezwykłegho gniewu i chęci niszczenia . wyczuwasz energie sciągającą chmury nad wieże, niezwykle potężne zaklęcie. Widzisz że pod wpływem niewyobrażalnie intesywnej działalności splotu magia i niektóre cząstki rzeczywiste zaczynają odbijać swe załamania z rzeczywistości splotu. Kamienie wieży zamieniły się w lustra a powietrze zaszło mgłą, sam nie bez problemu odnajdujesz w niej drogę do drzwi ischodów , słyszysz daleko u góry przed sobą kroki, prawdopodobnie Tares , widziałeś jak wbiega zaraz po Eglareście do wieży.
Karl
DO licha , co tu sie dzieje. Niebo nabiera czerwonego KOloru , widziałes kiedyś zorze polarne ale ten odcień , wszystkich chmur , to zupełnie cos innego to jakaś magia. Wszystko dokoła wydaje się jakoś dziwne i nie swoje, płyty chodnikowe stały się śliskie a na dodatek wszystko spowiłą mgłą. Chmury przypominają Ci cyklon który kiedyś nawiedził stepy , cóż za niszczycielska siła. W tym wytpadku ostatnim Bastionem bezpieczeństwa i spokoju wydaje Ci się ciche i ciemne wnętrze wieży. Dostajesz się tam po chwili. Z wyraźną ulga zatrzaskując za sobą drzwi , Rygiel opada i blokuje je na stałe , ciężkoi Ci będzie go podnieśc samemu. Czujesz że brodzisz w jakimś płynie , który meisza się z posoką potwora, wyczuwasz znajomy zapch nafty ... cała podłoga zdaje się być nią wylana. Przez chwile zdawało ci się że w jej odbiciu dostrzegasz niziołka na schodach , po cwili ów zaczyna wbiegać wyżej po schodach. A więc jesteście tu praktycznie w komplecie ... Eglarest , Faldo , Tares , Magiczna Istota ... i najwiekszy wymiatacz .. Ty sam .
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.

-
- Majtek
- Posty: 139
- Rejestracja: poniedziałek, 10 października 2005, 21:10
- Lokalizacja: Szczecin / Świnoujście
Karl
No tak, szczury tym razem schowały się w norze yyyeee wieży. Co za dziwny przypadek, a może wcale nie, że jesteśmy tu wszyscy. Powoli wdrapuję się w górę wieży i doganiam swoich towarzyszy. Oczyma szukam Taresa. W końcu jak oficer to oficer, nie. Niech trochę pogłówkuje, co i jak. Zwracam się do niegoSzefie, co teraz ??? Jakiś plan ??? i milczę czekając na odpowiedż pierwszego mądrali imperium.
No tak, szczury tym razem schowały się w norze yyyeee wieży. Co za dziwny przypadek, a może wcale nie, że jesteśmy tu wszyscy. Powoli wdrapuję się w górę wieży i doganiam swoich towarzyszy. Oczyma szukam Taresa. W końcu jak oficer to oficer, nie. Niech trochę pogłówkuje, co i jak. Zwracam się do niegoSzefie, co teraz ??? Jakiś plan ??? i milczę czekając na odpowiedż pierwszego mądrali imperium.
No one like us, we don't care

Marina
Bardka widzac jakies dziwne zjawiska na niebie postanawia oddalic sie w przeciwnym kierunku. Moze jesliby byl z nia oddzial 100 ciezkozbrojnych konnych odwazylaby sie podejsc do wiezy... Moze jesliby zadza przygody byla choc troche silniejsza w jej sercu poszlaby tam, by moc pozniej dokladnie opisac cale zajscie w piesni... Moze by tak zrobila, gdyby nie cenila tak swego wspanialego, prostego i naprawde szczesliwego zycia.
Miast tego poczela z zadziwiajaca szybkoscia biec jak najdalej od miejsca, gdzie klebily sie karmazynowe chmury...
Bardka widzac jakies dziwne zjawiska na niebie postanawia oddalic sie w przeciwnym kierunku. Moze jesliby byl z nia oddzial 100 ciezkozbrojnych konnych odwazylaby sie podejsc do wiezy... Moze jesliby zadza przygody byla choc troche silniejsza w jej sercu poszlaby tam, by moc pozniej dokladnie opisac cale zajscie w piesni... Moze by tak zrobila, gdyby nie cenila tak swego wspanialego, prostego i naprawde szczesliwego zycia.
Miast tego poczela z zadziwiajaca szybkoscia biec jak najdalej od miejsca, gdzie klebily sie karmazynowe chmury...

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
Faldo , Karl : DObiegacie na górę wieży widzicie właśnie jak Eglarest celuje do maga który jedną ręke trzyma wyciągniętą ku niebu a drugą skierowaną sokładnie prze dsiebię , tkwi w niej jeszzcze kawałek strzały pochodzącej ze strzałów w karczmie , cieńką strużka ścieka po niej posoka.
W momencie gdy Eglarest spuszcza cięciwe niebo przeszywa błyskawica udeżając prosto w ręke maga zdążacie zauważyć jak ręka trafiona kolejnym strzałem odskakuje na bok.Jednak część łądunku przechodzi po ciele maga prosto na drugą kończynę gdzie trafia na opór w postaci wbitego kawałka strzały. Wybuch spopiela maga a szczątki wyrzuca daleko poza wieżę , Eglarest chwyta spadającą na ziemię rękawicę. Widzicie jak przemyka obok was płomień , ognista krew maga przyjeła płomień i niesie go prosto na dół . Przez Twoją głowę karlu przebigła tylko jedna myśl .... nafta. Słyszycie wybuch i po chwili czujecie jak wszystkoz aczyna się trząść i sypać , jednocześnie powietrze przeszywa niesłychany krzyk , obracacie się w stronę w któej stał Tares.
Marina :
Wieża zawaliła się po potężnym wybuchu u podstawy. Pędzoan strachem pędzisz na oślep przez uliczki coraz bardziej odległe od spalonej karczmy i placu który jest teraz jednym wielkim gruzowiskiem pełbym szcątkó ludzi , gapiów , których przyciągneła paląca się karczma oraz starżników którzy niosąc pomoc zakończyli żywot . "jaka to będzie piekna pieśń , przemkneło CI przez głowę". Wbiegasz w małą uliczkę i udeża Cie zapach krwii , widzisz nieprzytomne zwłoki 4 osób , Elfa ,gnoma i dwójki mężczyzn. Eglarest Karl Tares i Faldo leżą nieprzytomni, zdają się dochodzić do siebie. Na plecach Taresa widzisz dwie rany ciągnące się wzdłuż łopatek symetrycznie tak jakby przed chwilą ogromny cięzar zsunoł mu się po ciele. BIedak krwawi bardzo mocno
Eglarest, Karl,Faldo
Budzicię się czując ogromny ból głowy , słyszycie w głowie jeszcze echo przniekliwego krzyku , tak jakby to on was zwalił z nóg. Jakaś uliczka ? Marina nad wami ? co sie stało , przed chwilą staliście jeszcze na wieży. "cholerny splot uratował mi życie" , pierwsza myśl błysła Ci w głowie Faldo. Widzicie krwiaiwącego Taresa , chyba on jedyny ucierpiał w tym nie do końca wyjaśnionym wypadku. Przyda musię pomoc ... natychmiastowa ...
W momencie gdy Eglarest spuszcza cięciwe niebo przeszywa błyskawica udeżając prosto w ręke maga zdążacie zauważyć jak ręka trafiona kolejnym strzałem odskakuje na bok.Jednak część łądunku przechodzi po ciele maga prosto na drugą kończynę gdzie trafia na opór w postaci wbitego kawałka strzały. Wybuch spopiela maga a szczątki wyrzuca daleko poza wieżę , Eglarest chwyta spadającą na ziemię rękawicę. Widzicie jak przemyka obok was płomień , ognista krew maga przyjeła płomień i niesie go prosto na dół . Przez Twoją głowę karlu przebigła tylko jedna myśl .... nafta. Słyszycie wybuch i po chwili czujecie jak wszystkoz aczyna się trząść i sypać , jednocześnie powietrze przeszywa niesłychany krzyk , obracacie się w stronę w któej stał Tares.
Marina :
Wieża zawaliła się po potężnym wybuchu u podstawy. Pędzoan strachem pędzisz na oślep przez uliczki coraz bardziej odległe od spalonej karczmy i placu który jest teraz jednym wielkim gruzowiskiem pełbym szcątkó ludzi , gapiów , których przyciągneła paląca się karczma oraz starżników którzy niosąc pomoc zakończyli żywot . "jaka to będzie piekna pieśń , przemkneło CI przez głowę". Wbiegasz w małą uliczkę i udeża Cie zapach krwii , widzisz nieprzytomne zwłoki 4 osób , Elfa ,gnoma i dwójki mężczyzn. Eglarest Karl Tares i Faldo leżą nieprzytomni, zdają się dochodzić do siebie. Na plecach Taresa widzisz dwie rany ciągnące się wzdłuż łopatek symetrycznie tak jakby przed chwilą ogromny cięzar zsunoł mu się po ciele. BIedak krwawi bardzo mocno
Eglarest, Karl,Faldo
Budzicię się czując ogromny ból głowy , słyszycie w głowie jeszcze echo przniekliwego krzyku , tak jakby to on was zwalił z nóg. Jakaś uliczka ? Marina nad wami ? co sie stało , przed chwilą staliście jeszcze na wieży. "cholerny splot uratował mi życie" , pierwsza myśl błysła Ci w głowie Faldo. Widzicie krwiaiwącego Taresa , chyba on jedyny ucierpiał w tym nie do końca wyjaśnionym wypadku. Przyda musię pomoc ... natychmiastowa ...
Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.

Marina
Dziewczyna zatrzymala sie raptownie i widocznie pozieleniala na twarzy. Jesli bylo cos, czego nienawidzila i co przyprawialo ja o mdlosci... to byl to wlasnie widok krwi o_O Zebrala sie jednak w sobie i niemal z glowa odwrocona w przeciwnym kierunku poczela go delikatnie opatrywc. Jako ze miala na sobie nowa koszule, skorzystala z jego ubrania.
*Och, niech oni szybko sie obudza... Zaraz chyba zemdleje...*
Marina patrzac sie na rane zrobila nieszczesliwa mine.
*Slabo mi... Jakie to obrzydliwe! Nie, nie dotykam tego!*
Ukucnela na chwile, zlapala kilka glebszych wdechow i z trudem opanowala nudnosci. Zapach krwi byl rownie nieprzyjemny jak jej widok... Przez chwile powtarzala sobie w myslach jaka to ona jest dzielna i ze bez jej pomocy ten osobnik zginie
*Kogo ja oszukuje???*
i po chwili wrocila do przerwanej czynnosci...
Dziewczyna zatrzymala sie raptownie i widocznie pozieleniala na twarzy. Jesli bylo cos, czego nienawidzila i co przyprawialo ja o mdlosci... to byl to wlasnie widok krwi o_O Zebrala sie jednak w sobie i niemal z glowa odwrocona w przeciwnym kierunku poczela go delikatnie opatrywc. Jako ze miala na sobie nowa koszule, skorzystala z jego ubrania.
*Och, niech oni szybko sie obudza... Zaraz chyba zemdleje...*
Marina patrzac sie na rane zrobila nieszczesliwa mine.
*Slabo mi... Jakie to obrzydliwe! Nie, nie dotykam tego!*
Ukucnela na chwile, zlapala kilka glebszych wdechow i z trudem opanowala nudnosci. Zapach krwi byl rownie nieprzyjemny jak jej widok... Przez chwile powtarzala sobie w myslach jaka to ona jest dzielna i ze bez jej pomocy ten osobnik zginie
*Kogo ja oszukuje???*
i po chwili wrocila do przerwanej czynnosci...

-
- Chorąży
- Posty: 3653
- Rejestracja: sobota, 19 listopada 2005, 11:02
- Numer GG: 777575
- Lokalizacja: Poznań/Konin
W jego głowie znów zawył ktoś rodem z otchłani chaosu, pod jego nogami kamienne bloki Wierzy ugięły się, a on poczuł ze zaczął opadać w dół, Krzyk , wrzask ! był olbrzymi w jego głowie wwiercał się w najdalsze zakątki jego resztek duszy przebijał umysł wołał go. Czy to chwycił się dźwięku czy tylko pomyślał że zawisł nagle nad rumowiskiem.
Widział jeszcze Karla co wbiegł na górę i Taresa który na kolana opadł bezwładnie Krzycząc cos chyba lecz do jego uszu nie dochodziły już inne dźwięki.. Słyszał tylko ten krzyk za który się chwycił w którym zawisł an te kilka sekund, Nagle kurz z rumowiska a Mozę zwykłą ciemność jaźni zasłoniła mu widzenie poczuł ze opadł spadając ciężko na kamienne podłoże, poczuł jak łamie mu się coś w kościach czół ból, i wiercenie w umyśle krzyku którzy z wolna ucichał lecz jego zastępowały inne głosy. Wołały go, znane go twarze wyciągały rękę do niego, mówiły…
„Bestia ucieka na północ, ma kły i ostre pazury mówią ze wygląda jak wilk …” „ to nic my i tak ruszymy przez góry szare do Paravon”
„To nic nie da twierdza nie wytrzyma ataku …ale będziemy walczyć do końca za Imperium ! „ mur…Mur się wali…Kto mógł dokonać tej rzezi? …i kiedyś spotkasz elfa na swej drodze okutego metalem z łukiem na plecach i przy boku jego będzie…O spójrz kochanie następny Elf żebrzący w rynsztoku…. Rynsztoku… rynsztoku… „
Cały czas zadawało mu się że z głosami jego rozmowy czyjeś się zlewają rozmowy gdzieś z zewnątrz z poza jego umysłu.
- "Co Za bestia to była , ach moja rana zostaw to nic nie da… Wierza się zawaliła … musimy ruszać przez góry szare … .. kto mógł tego dokonać …. Przeklęte Imperium…”
- aaa Wyladowaliśmy w RYNSZTOKU!! - zakrzyknął chyba Tares, a może to on sam wykrzyknął nie mniej jednak to wyrwało Eglarasta ze stanu zamroczenia, rozejrzał się niepewnie dookoła, Wspierając rękę o głowę, Spojrzał po twarzach swych towarzyszy i ku dużemu zdziwieniu stwierdził że są wszyscy w komplecie. Zauważył że Marina opatruje rany Taresa, Przyjął się dokładniej ranie na jego ciele, szukał strzępków albo charakterystycznych cięć czy czegokolwiek co by jego uwagę mogło przykuć, ale przez myśl nawet mu nie przeszło jak by mu mógł w cierpieniu ulżyć. Spoczął Na Falda i na Karla, Karl chyba coś bluźnił pod nosem a może i krzyczał tylko on przytłumiony Krzykiem który w tle gdzieś wciąż słyszy nie z byt wyraźnie słyszy co mówi.
- Lepiej weźmy go-wskazał Eglarest na Taresa, wstając na równe nogi- i chodźmy gdzieś w bezpieczniejsze miejsce, bo jak widać ulice miasta pełne są dziś niespodzianek, a mam dziwne wrażenie ze to nie koniec.
Eglarest ostrożnie rozejrzał się w około by zorientować się gdzie tak w ogóle się znajduje wiedział że jest nadal w Mieście swąd spalenizny krzyki ludzi które wydawały mu się wyraźniejsze i ognista poświata unosząca się and miastem.- to wszytko mówiło mu że daleko go ten splot jak sądził nie wyrzucił
- coraz mniej zrozumiała jest dla mnie ta cała Magia !
Widział jeszcze Karla co wbiegł na górę i Taresa który na kolana opadł bezwładnie Krzycząc cos chyba lecz do jego uszu nie dochodziły już inne dźwięki.. Słyszał tylko ten krzyk za który się chwycił w którym zawisł an te kilka sekund, Nagle kurz z rumowiska a Mozę zwykłą ciemność jaźni zasłoniła mu widzenie poczuł ze opadł spadając ciężko na kamienne podłoże, poczuł jak łamie mu się coś w kościach czół ból, i wiercenie w umyśle krzyku którzy z wolna ucichał lecz jego zastępowały inne głosy. Wołały go, znane go twarze wyciągały rękę do niego, mówiły…
„Bestia ucieka na północ, ma kły i ostre pazury mówią ze wygląda jak wilk …” „ to nic my i tak ruszymy przez góry szare do Paravon”
„To nic nie da twierdza nie wytrzyma ataku …ale będziemy walczyć do końca za Imperium ! „ mur…Mur się wali…Kto mógł dokonać tej rzezi? …i kiedyś spotkasz elfa na swej drodze okutego metalem z łukiem na plecach i przy boku jego będzie…O spójrz kochanie następny Elf żebrzący w rynsztoku…. Rynsztoku… rynsztoku… „
Cały czas zadawało mu się że z głosami jego rozmowy czyjeś się zlewają rozmowy gdzieś z zewnątrz z poza jego umysłu.
- "Co Za bestia to była , ach moja rana zostaw to nic nie da… Wierza się zawaliła … musimy ruszać przez góry szare … .. kto mógł tego dokonać …. Przeklęte Imperium…”
- aaa Wyladowaliśmy w RYNSZTOKU!! - zakrzyknął chyba Tares, a może to on sam wykrzyknął nie mniej jednak to wyrwało Eglarasta ze stanu zamroczenia, rozejrzał się niepewnie dookoła, Wspierając rękę o głowę, Spojrzał po twarzach swych towarzyszy i ku dużemu zdziwieniu stwierdził że są wszyscy w komplecie. Zauważył że Marina opatruje rany Taresa, Przyjął się dokładniej ranie na jego ciele, szukał strzępków albo charakterystycznych cięć czy czegokolwiek co by jego uwagę mogło przykuć, ale przez myśl nawet mu nie przeszło jak by mu mógł w cierpieniu ulżyć. Spoczął Na Falda i na Karla, Karl chyba coś bluźnił pod nosem a może i krzyczał tylko on przytłumiony Krzykiem który w tle gdzieś wciąż słyszy nie z byt wyraźnie słyszy co mówi.
- Lepiej weźmy go-wskazał Eglarest na Taresa, wstając na równe nogi- i chodźmy gdzieś w bezpieczniejsze miejsce, bo jak widać ulice miasta pełne są dziś niespodzianek, a mam dziwne wrażenie ze to nie koniec.
Eglarest ostrożnie rozejrzał się w około by zorientować się gdzie tak w ogóle się znajduje wiedział że jest nadal w Mieście swąd spalenizny krzyki ludzi które wydawały mu się wyraźniejsze i ognista poświata unosząca się and miastem.- to wszytko mówiło mu że daleko go ten splot jak sądził nie wyrzucił
- coraz mniej zrozumiała jest dla mnie ta cała Magia !

-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
Z powodów wysoce logistycznych znanych jedynie bogom i siłom wyższym marqusa zastępuję Kloner , postać można obejżeć na rekrutacji
, nie dajcei się zwieść krótkiemu opisowi
Życzę dlaszje miłej gry ... miłej 



Gorin-no Sho ... moją drogą jest pokonywanie innych bez szansy na przegraną. Jam jest wasalem samego siebie, me imie Hagen.


-
- Marynarz
- Posty: 199
- Rejestracja: wtorek, 25 października 2005, 20:56
- Lokalizacja: Z pól mej wyobraźni, wypełnione są tańczącymi z wiatrem miłości iskrami i pięknem Harmonii życia.
- Kontakt:
