[Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
-
- Majtek
- Posty: 117
- Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2009, 21:13
- Lokalizacja: Warszawa
[Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
W cieniu Anubisa
Czyli wykopaliska w Egipcie, w stylu Indiany Jonesa i starych powieści przygodowych.
Prolog.
Listy przyszły niedawno, razem z biletami. Profesor Lawrence Hallmeyer, przez niektórych z was niewidziany przez lata , wysłał wam po pięć kartek maszynopisu, w których namawiał was na wyprawę archeologiczną, do Egiptu. Profesor pisał do was z Kairu, a jego hipnotyczna pewność z jaką oznajmiał, że wasze (i jego) nazwiska będą przez długi czas na ustach całego świata anglojęzycznego, namówiła was do wyjazdu. Czy zrobiliście to z powodu przyjaźni, którą darzycie Lawrence'a Hallmeyer'a , dla obiecanej przezeń sławy, czy też dla pieniędzy (bo te niewątpliwie też wchodzą w grę)? Teraz jest to drugorzędne.
Faktem jest, że w opustoszałym wagonie trzeciej klasy telepiecie się do Samarii, gdzie czeka na was posłaniec profesora.
Faktem jest, że zaczyna się przygoda waszego życia.
Technikalia.
Po długim wahaniu zdecydowałem się na to, by w końcu spróbować swoich sił w PBF. Nie oczekujcie więc cudów.
Akcja będzie miała miejsce w Egipcie, w latach dwudziestych, pod brytyjskim panowaniem.
Bardzo ułatwicie mi zadanie jeśli stworzycie postacie z Ameryki lub Europy, biegle władające J.Angielskim.
Cechy-mechanika tworzenia postaci. Wybierzcie po jednej:
-Zawołany strzelec.
-Silny jak tur.
-Bogato urodzony.
-Archeolog z prawdziwego znaczenia.
-Medyk.
-Tropiciel.
-Charyzmatyczny.
-+20 Funtów Szterlingów.
Słabości (pozwalają wybrać dodatkową cechę, ale można dobrać najwyżej dwie):
-Śpioch.
-Alkoholik.
-Narkoman.
-Odpychający.
-Anemik.
-Krótkowidz.
-(-20) Funtów Szterlingów
Ekwipunek:
50 funtów (Bogato Urodzeni+50 funtów), na życzenie trochę książek, ubrania, (ew. papierosy, cygara, tytoń, whiskey, opium). Wszystko ma się zmieścić do jednej walizki.
Za -10 Funtów: Rewolwer. Każde następne sześć nabojów - dwa funty.
Za -20 Funtów: Karabin. Każda następna pięcionabojowa ,,łódka" z amunicją - cztery funty.
Za -5 Funtów: Korkowy/Hełm i Manierka kryta korkiem.
Za -15 Funtów: Apteczka i Środki na zatrucie.
Karty, z cechami, wyglądem, ekwipunkiem i historią publikować w temacie, lub wysłać na maila:
szary - [email protected] , po uprzednim usunięciu spacji wokół myślnika (taka obrona przed spamerami).
Czyli wykopaliska w Egipcie, w stylu Indiany Jonesa i starych powieści przygodowych.
Prolog.
Listy przyszły niedawno, razem z biletami. Profesor Lawrence Hallmeyer, przez niektórych z was niewidziany przez lata , wysłał wam po pięć kartek maszynopisu, w których namawiał was na wyprawę archeologiczną, do Egiptu. Profesor pisał do was z Kairu, a jego hipnotyczna pewność z jaką oznajmiał, że wasze (i jego) nazwiska będą przez długi czas na ustach całego świata anglojęzycznego, namówiła was do wyjazdu. Czy zrobiliście to z powodu przyjaźni, którą darzycie Lawrence'a Hallmeyer'a , dla obiecanej przezeń sławy, czy też dla pieniędzy (bo te niewątpliwie też wchodzą w grę)? Teraz jest to drugorzędne.
Faktem jest, że w opustoszałym wagonie trzeciej klasy telepiecie się do Samarii, gdzie czeka na was posłaniec profesora.
Faktem jest, że zaczyna się przygoda waszego życia.
Technikalia.
Po długim wahaniu zdecydowałem się na to, by w końcu spróbować swoich sił w PBF. Nie oczekujcie więc cudów.
Akcja będzie miała miejsce w Egipcie, w latach dwudziestych, pod brytyjskim panowaniem.
Bardzo ułatwicie mi zadanie jeśli stworzycie postacie z Ameryki lub Europy, biegle władające J.Angielskim.
Cechy-mechanika tworzenia postaci. Wybierzcie po jednej:
-Zawołany strzelec.
-Silny jak tur.
-Bogato urodzony.
-Archeolog z prawdziwego znaczenia.
-Medyk.
-Tropiciel.
-Charyzmatyczny.
-+20 Funtów Szterlingów.
Słabości (pozwalają wybrać dodatkową cechę, ale można dobrać najwyżej dwie):
-Śpioch.
-Alkoholik.
-Narkoman.
-Odpychający.
-Anemik.
-Krótkowidz.
-(-20) Funtów Szterlingów
Ekwipunek:
50 funtów (Bogato Urodzeni+50 funtów), na życzenie trochę książek, ubrania, (ew. papierosy, cygara, tytoń, whiskey, opium). Wszystko ma się zmieścić do jednej walizki.
Za -10 Funtów: Rewolwer. Każde następne sześć nabojów - dwa funty.
Za -20 Funtów: Karabin. Każda następna pięcionabojowa ,,łódka" z amunicją - cztery funty.
Za -5 Funtów: Korkowy/Hełm i Manierka kryta korkiem.
Za -15 Funtów: Apteczka i Środki na zatrucie.
Karty, z cechami, wyglądem, ekwipunkiem i historią publikować w temacie, lub wysłać na maila:
szary - [email protected] , po uprzednim usunięciu spacji wokół myślnika (taka obrona przed spamerami).
Sporne jest nie to, czy świat materialny zmienia się za sprawą naszych idei, lecz czy na dłuższą metę zmienia się za sprawą czegokolwiek innego.
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
-
- Bombardier
- Posty: 676
- Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda,
świat jest piękny czy go znasz?
Otwórz oczy patrz...
Jakbym nie był facetem, to bym zagrał Larą Croft.
Super pomysł na sesję, zaintrygowałeś mnie. Jutro postaram się napisać KP.
świat jest piękny czy go znasz?
Otwórz oczy patrz...
Jakbym nie był facetem, to bym zagrał Larą Croft.
Super pomysł na sesję, zaintrygowałeś mnie. Jutro postaram się napisać KP.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"
May the Phone be with you!
May the Phone be with you!
-
- Mat
- Posty: 407
- Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
- Numer GG: 6271014
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Kolejna sesja... muszę się oprzeeeeeeeć...
Ehhh... You're a No-Life, weirdo. Deal with it.
Dziś wieczór/jutro karta.
Ehhh... You're a No-Life, weirdo. Deal with it.
Dziś wieczór/jutro karta.
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
-
- Bombardier
- Posty: 676
- Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Spoko werido! Ja w tym roku maturę piszę, ale tłumaczę sobie, że w ten sposób ćwiczę na pisemny polski.
Prośba do MG: Daj trochę informacji o tym profesorze, skoro postacie poznały go wcześniej.
Prośba do MG: Daj trochę informacji o tym profesorze, skoro postacie poznały go wcześniej.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"
May the Phone be with you!
May the Phone be with you!
-
- Mat
- Posty: 407
- Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
- Numer GG: 6271014
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Bezimienny, weźmy się zGGadajmy jakoś w celu ogólnych założeń... mam niby dwa koncepty na postać i dobrze by było, żeby się nie dublowały, bo mimo genialnych założeń sesji raczej wielu graczy nie będzie.
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
-
- Majtek
- Posty: 117
- Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2009, 21:13
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Profesor Lawrence Hallmeyer - przedstawiciel ,,starej szkoły" w archeologi. Jego podstawowym celem jest wyszukanie jak największej liczby przedmiotów z którymi zakopano egipskich notabli i rozesłanie ich do największych domów aukcyjnych Europy. W przeciwieństwie jednak do niektórych starszych przedstawicieli tej dziedziny nauki (o ile w ich przypadku można mówić o nauce), posiada olbrzymi zasób wiedzy, biegle tłumaczy pisma w kilku wymarłych językach i posiada niezwykły talent oratorsko-reporterski.
Jego (czasami dość odstające od rzeczywistości) artykuły i utrzymywanie stałego kontaktu z kilkoma większymi gazetami, czynią go jednym z ulubieńców angielskich salonów. Miał jedną żonę, która zmarła przy porodzie jego pierworodnego syna. Syn nie dożył końca tygodnia, a napomnieć trzeba, że urodził się w piątek.
Profesora zbytnio to nie ruszyło, ale więcej nie angażował się zbytnio w żaden związek.
Przez kilka lat wykładał na różnych angielskich uniwersytetach. Kiedy stał się sławny, zwiedził z gościnnymi wykładami cały zachód. Przez cały czas prowadził aktywne życie towarzyskie i korespondował z wieloma ludźmi.
Dzięki za optymistyczne podejście.
Jego (czasami dość odstające od rzeczywistości) artykuły i utrzymywanie stałego kontaktu z kilkoma większymi gazetami, czynią go jednym z ulubieńców angielskich salonów. Miał jedną żonę, która zmarła przy porodzie jego pierworodnego syna. Syn nie dożył końca tygodnia, a napomnieć trzeba, że urodził się w piątek.
Profesora zbytnio to nie ruszyło, ale więcej nie angażował się zbytnio w żaden związek.
Przez kilka lat wykładał na różnych angielskich uniwersytetach. Kiedy stał się sławny, zwiedził z gościnnymi wykładami cały zachód. Przez cały czas prowadził aktywne życie towarzyskie i korespondował z wieloma ludźmi.
Dzięki za optymistyczne podejście.
Sporne jest nie to, czy świat materialny zmienia się za sprawą naszych idei, lecz czy na dłuższą metę zmienia się za sprawą czegokolwiek innego.
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
-
- Marynarz
- Posty: 222
- Rejestracja: piątek, 12 listopada 2010, 00:30
- Numer GG: 10499479
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Jak stanę na nogi z aktualnymi sesjami, to chyba was odwiedzę
Jakby co, to zakładam silnego, charyzmatycznego chłopa, bez grosza przy duszy.
Jakby co, to zakładam silnego, charyzmatycznego chłopa, bez grosza przy duszy.
"I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"
H.P.Lovecraft - Nemesis
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"
H.P.Lovecraft - Nemesis
-
- Majtek
- Posty: 117
- Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2009, 21:13
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Jeśli się zdecydujesz, to będziemy potrzebować jeszcze najwyżej jednej osoby.
Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie.
Mam nadzieję, że ktoś się znajdzie.
Sporne jest nie to, czy świat materialny zmienia się za sprawą naszych idei, lecz czy na dłuższą metę zmienia się za sprawą czegokolwiek innego.
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
-
- Bombardier
- Posty: 676
- Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Karta już prawie gotowa, jutro na 100%.
Będzie traper z teksasu. Zrobię tam dziki zachód.
Będzie traper z teksasu. Zrobię tam dziki zachód.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"
May the Phone be with you!
May the Phone be with you!
-
- Marynarz
- Posty: 293
- Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
- Numer GG: 11883875
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Moja karta też na dniach Zapewne angielski szlachcic
“Better to fight for something, than live for nothing”
General George S. Patton
Fortis cadere, cedere non potest
General George S. Patton
Fortis cadere, cedere non potest
-
- Bombardier
- Posty: 676
- Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Imię i nazwisko: John Thompson
Tropiciel
Cechy charakterystyczne:
Pierwszą widoczną rzeczą jest typowy amerykański akcent, z jego rodzinnych stron. Zresztą wiele mu zostało z życia w Arizonie: picie whiskey, palenie cygar, kowbojskie kapelusze. Ktoś obeznany bez trudu mógłby odgadnąć jego pochodzenie.
Na ramieniu, tuż przy szyi, posiada pokaźną bliznę, pamiątkę po postrzale na wojnie. Nie było to nic groźnego, ale medyk miał związane ręce, więc prowizorycznie tylko zszył ranę.
Mimo wyglądu prawdziwego twardziela, posiada raczej spokojne usposobienie. Poprzez liczne podróże wiele się nauczył, między innymi opanowania i tolerancji. Nie jest to byle awanturnik, ale człowiek o solidnych zasadach moralnych, z dużym bagażem doświadczeń.
Wygląd:
Facet około 30 lat. Mo ciemne włosy, sięgające prawie do ramion. Ubiera się zwykle w skórzany płaszcz, koszulę flanelową i dżinsy. Na nogi zakłada niezbyt wygodne, aczkolwiek bardzo solidne solidne trapery. Głowę chroni przed słońcem charakterystyczny kowbojski kapelusz. Na biodrach zawieszone są dwa grube, skórzane pasy z przytwierdzonymi kaburami na rewolwery. Do obydwóch pasków przytwierdzone są zapasowe pociski do broni.
Ekwipunek:
- Torba podróżna. Cholernie wielka, nie sposób utrzymać w niej porządek, ale idealnie nadaje się do zbierania wszelkiego rodzaju trofeów i kosztowności. Ciężko się ją nosi, więc zwykle zostaje przywiązana do konia. Ewentualnie można ją przerzucić przez ramię.
- Dwa rewolwery Pacemaker Colt 45. Znane na zachodzie armaty, zaufani przyjaciele Johna.
- 24 zapasowe pociski, włożone do pasów.
- Manierka z wodą.
- Apteczka.
- Książka "Starożytny Egipt", lektura na czas podróży.
- Lornetka.
- Kompas.
- Pudełko zapałek.
- Solidny stalowy garnek.
- Gruby wełniany koc.
- Rozkładany nóż.
- Cygaro, zachowane na specjalną okazję.
- Butelka Blended American Whiskey.
- 2 funty.
Historia:
John był synem amerykańskiego trapera, właściciela sporej posiadłości w Arizonie. Ojciec był jednym ze szczęśliwców, którzy po długim i żmudnym przemierzaniu pustyni i kanionów, odnaleźli to czego przez całe życie szukali, czyli złoto. Było tego wystarczająco wiele żeby wykupić kawał ziemi, ożenić się i ustatkować.
Był rok 1891, kiedy John przyszedł na świat. Był wychowywany na uczciwego człowieka, przynajmniej na swój amerykański sposób. Ojciec dzięki swej barwnej przeszłości mógł go nauczyć to i owo, jak przetrwać na pustyni, jeździć konno, czy też obchodzić się z bronią.
Jednak dla młodzieńca było to za mało. On chciał wolności, przygody. W wieku 20 lat opuścił dom w poszukiwaniu bliżej nie określonych 'wielkich rzeczy'. Widywano go w różnych częściach ameryki. Zwiedził wielki kanion, strzegąc karawan, odwiedził nowy meksyk, zarabiając łapaniem ściganych listami bandytów, szukał złota w Kalifornii, a nawet zahaczył o Alaskę, choć było tam za zimno jak na jego gust.
Punktem zwrotnym w jego życiu był wybuch wojny. Jako młody ale doświadczony mężczyzna, nie myślał aby wojsko sprawiło mu większy problem. Jak się jednak okazało, walki we Francji nie dorównywały absolutnie niczemu co do tej pory przeżył. Wtedy w końcu docenił wartość swego życia. Od tamtych czasów zawsze dwa razy zastanawia się zanim pociągnie za spust.
Zanim jednak trafił na front spędził nico czasu w Anglii. Szwendając się bez celu po Londynie, odwiedzał przeróżne miejsca, poszerzając swą i tak niezbyt ubogą wiedzę o świecie. Bywał między innymi w British Museum, gdzie właśnie poznał profesora Hallmeyera. Wtedy jeszcze nie wiedział że nie było to ostatnie spotkanie.
Wojna w końcu się skończyła, a John szczęściem wciąż żył. Wrócił do arizony, do rodziny, ale nie mógł znaleźć już tam miejsca dla siebie. Arizona nie była już tym samym miejscem co kiedyś. Ludzie chcieli żyć tu spokojnie, obieżyświat i awanturnik jego pokroju, nie był tu mile widziany. Kończyły się już czasy bandytów, złota, rozgłosu. Chciał się stąd wyrwać, czuł się jeszcze zbyt młodo by się ustatkować. Tak też bardzo ucieszył się kiedy dostał list od profesora, nie sądził że ten jeszcze go pamięta. Spakował swoje niezbędne do przetrwania rzeczy tropiciela i wsiadł na pierwszy, lepszy statek.
Tropiciel
Cechy charakterystyczne:
Pierwszą widoczną rzeczą jest typowy amerykański akcent, z jego rodzinnych stron. Zresztą wiele mu zostało z życia w Arizonie: picie whiskey, palenie cygar, kowbojskie kapelusze. Ktoś obeznany bez trudu mógłby odgadnąć jego pochodzenie.
Na ramieniu, tuż przy szyi, posiada pokaźną bliznę, pamiątkę po postrzale na wojnie. Nie było to nic groźnego, ale medyk miał związane ręce, więc prowizorycznie tylko zszył ranę.
Mimo wyglądu prawdziwego twardziela, posiada raczej spokojne usposobienie. Poprzez liczne podróże wiele się nauczył, między innymi opanowania i tolerancji. Nie jest to byle awanturnik, ale człowiek o solidnych zasadach moralnych, z dużym bagażem doświadczeń.
Wygląd:
Facet około 30 lat. Mo ciemne włosy, sięgające prawie do ramion. Ubiera się zwykle w skórzany płaszcz, koszulę flanelową i dżinsy. Na nogi zakłada niezbyt wygodne, aczkolwiek bardzo solidne solidne trapery. Głowę chroni przed słońcem charakterystyczny kowbojski kapelusz. Na biodrach zawieszone są dwa grube, skórzane pasy z przytwierdzonymi kaburami na rewolwery. Do obydwóch pasków przytwierdzone są zapasowe pociski do broni.
Ekwipunek:
- Torba podróżna. Cholernie wielka, nie sposób utrzymać w niej porządek, ale idealnie nadaje się do zbierania wszelkiego rodzaju trofeów i kosztowności. Ciężko się ją nosi, więc zwykle zostaje przywiązana do konia. Ewentualnie można ją przerzucić przez ramię.
- Dwa rewolwery Pacemaker Colt 45. Znane na zachodzie armaty, zaufani przyjaciele Johna.
- 24 zapasowe pociski, włożone do pasów.
- Manierka z wodą.
- Apteczka.
- Książka "Starożytny Egipt", lektura na czas podróży.
- Lornetka.
- Kompas.
- Pudełko zapałek.
- Solidny stalowy garnek.
- Gruby wełniany koc.
- Rozkładany nóż.
- Cygaro, zachowane na specjalną okazję.
- Butelka Blended American Whiskey.
- 2 funty.
Historia:
John był synem amerykańskiego trapera, właściciela sporej posiadłości w Arizonie. Ojciec był jednym ze szczęśliwców, którzy po długim i żmudnym przemierzaniu pustyni i kanionów, odnaleźli to czego przez całe życie szukali, czyli złoto. Było tego wystarczająco wiele żeby wykupić kawał ziemi, ożenić się i ustatkować.
Był rok 1891, kiedy John przyszedł na świat. Był wychowywany na uczciwego człowieka, przynajmniej na swój amerykański sposób. Ojciec dzięki swej barwnej przeszłości mógł go nauczyć to i owo, jak przetrwać na pustyni, jeździć konno, czy też obchodzić się z bronią.
Jednak dla młodzieńca było to za mało. On chciał wolności, przygody. W wieku 20 lat opuścił dom w poszukiwaniu bliżej nie określonych 'wielkich rzeczy'. Widywano go w różnych częściach ameryki. Zwiedził wielki kanion, strzegąc karawan, odwiedził nowy meksyk, zarabiając łapaniem ściganych listami bandytów, szukał złota w Kalifornii, a nawet zahaczył o Alaskę, choć było tam za zimno jak na jego gust.
Punktem zwrotnym w jego życiu był wybuch wojny. Jako młody ale doświadczony mężczyzna, nie myślał aby wojsko sprawiło mu większy problem. Jak się jednak okazało, walki we Francji nie dorównywały absolutnie niczemu co do tej pory przeżył. Wtedy w końcu docenił wartość swego życia. Od tamtych czasów zawsze dwa razy zastanawia się zanim pociągnie za spust.
Zanim jednak trafił na front spędził nico czasu w Anglii. Szwendając się bez celu po Londynie, odwiedzał przeróżne miejsca, poszerzając swą i tak niezbyt ubogą wiedzę o świecie. Bywał między innymi w British Museum, gdzie właśnie poznał profesora Hallmeyera. Wtedy jeszcze nie wiedział że nie było to ostatnie spotkanie.
Wojna w końcu się skończyła, a John szczęściem wciąż żył. Wrócił do arizony, do rodziny, ale nie mógł znaleźć już tam miejsca dla siebie. Arizona nie była już tym samym miejscem co kiedyś. Ludzie chcieli żyć tu spokojnie, obieżyświat i awanturnik jego pokroju, nie był tu mile widziany. Kończyły się już czasy bandytów, złota, rozgłosu. Chciał się stąd wyrwać, czuł się jeszcze zbyt młodo by się ustatkować. Tak też bardzo ucieszył się kiedy dostał list od profesora, nie sądził że ten jeszcze go pamięta. Spakował swoje niezbędne do przetrwania rzeczy tropiciela i wsiadł na pierwszy, lepszy statek.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"
May the Phone be with you!
May the Phone be with you!
-
- Marynarz
- Posty: 222
- Rejestracja: piątek, 12 listopada 2010, 00:30
- Numer GG: 10499479
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Nie mogę doczekać się gry z no-name'm i weirdem
Ciekawe, czy nejm ma na wszystkich sesjach skłonności samobójcze..
Imię i nazwisko:
Jakub "Lump" Kukuliński
Wiek: 21 lat
Wzrost: 182
Waga: 84 kg
Oczy: piwnozielone
Pochodzenie: Lwów -Polska
Cechy:
+Silny jak tur
+Charyzmatyczny
-20 funtów szterlingów
Krótki opis
Koń jaki jest każdy widzi. Jakub to zdrowe, wyrośnięte chłopisko o śniadej karnacji, gęstych, brązowych włosach i krótko przystrzyżonym wąsie. Jest całkiem przystojny, ma bardzo regularne rysy twarzy, piękną iście żołnierską posturę i wręcz roztacza wokół siebie aurę swojej żywotności. Nie wygląda na swój wiek. Po samym wyglądzie można dać mu przynajmniej 25, ale wiek ostatecznie zdradza jego junackie zachowanie.
Zawsze nosi eleganckie, lniane koszule od wileńskich krawców. Oprócz tego resztę stroju dobiera wedle okazji.
Mówi płynnie i bez akcentu po angielsku i francusku.
Duka co nieco po niemiecku.
Historia
Urodzony w Wilnie jeszcze pod zaborem Rosyjskim w rodzinie mieszczan. Jego ojciec był dobrze prosperującym piekarzem, a matka - szwaczką, ale pod zaborcą nie było wcale łatwo jego licznej rodzinie, na którą składali się rodzice, dziadkowie i gromadka braci.
Mały Jakub, mimo że inteligentny i zaradny, był najtrudniejszym z dzieci. Zawsze pakował się w bójki i kłopoty. Zawsze zakochany, pochłonięty jakąś ideą, albo bujający w obłokach, nie zajmował się pracą ani nauką w przeciwieństwie do swoich starszych braci.
Gdyby żył wcześniej, najpewniej wszedłby do jakiejś konspiracji i skończył skatowany przez rusków, dlatego jego matka odetchnęła z ulgą, gdy po wojnie Lwów odzyskał niepodległość.
W walkach o niepodległość zginął ojciec Jakuba.
Jakub powodowany zarówno tym, jak i chęcią przygód zdobył fałszywe dokumenty świadczące o jego pełnoletności i zaciągnął się do wojska. Walczył w kilku bitwach pod Piłsudskim, włączając bitwę warszawską. Miał zostać odznaczony, ale nie zgłosił się po odbiór orderu, z powodu sfałszowanych dokumentów.
Polskę opuścił, stwierdzając, że spełnił już swą powinność wobec ojczyzny i po bitwie Warszawskiej nie czeka go tu zbyt wiele przygód.
Wyruszył na podróż po europie imając się różnych prac dorywczych. W Londynie zachwyciła go muzealna ekspozycja pod kuratelą doktora Hallmeyera. Gdy dowiedział się, że naukowiec poszukuje pomocników, zgłosił się bezzwłocznie.
Charakter
Pogodny, pełny wigoru i serdeczny... przynajmniej w ogólnym ujęciu.
Jego zimne, przenikliwe oczy przeczą jego zachowaniu. Podobnie często zawiłe wypowiedzi. Jest marzycielem i introwertykiem, starającym się nie ujawniać.
Czuje się bohaterem romantycznym. Marzą mu się wielkie czyny, miłość i sława.
Życie pod zaborem nauczyło go skromności i roztropności, ale jako wolny człowiek nigdy nie odmówi sobie okazji, by sprowokować jakiegoś ruska do bójki.
Lubi walkę - twarzą w twarz. Czerpie ogromną przyjemność z tryumfowania nad przeciwnikiem.
Nie mniejszą czerpie z pokazów swojej sprawności fizycznej, czy daru przekonywania.
Nie lubi "drobnicy" i "cyferek". Chce rzeczy wielkich. Raczej nie będzie zwracał szczególnej uwagi na historyczne znaczenie wazy z okresu starego królestwa.
Mimo to, chętnie słucha fascynujących opowieści o egipcie i jeszcze chętniej sam opowiada zasłyszane ciesząc się podziwem słuchaczy.
Nienawidzi nieuczciwości, znęcania się nad słabszymi, wyzysku i żerowania na cudzej bezsilności (no i rusków). Gdy jest świadkiem takiej sytuacji, stara się interweniować.
Chociaż nie stroni od kobiet, alkoholu (choć ten pije z umiarem) i innych używek, to jest katolikiem i wiara ma dla niego bardzo duże znaczenie.
Miewa koszmary... czasem niewyjaśnione napady lęku przed czymś nieopisanym... niewidzialnym... paranormalnym.
Ekwipunek
Trochę polskiej literatury. Trochę angielskiej. Korkowa manierka (z wodą). Korkowy hełm. Saperka. Nóż wojskowy. Brzytwa. Krem do golenia. Lusterko. Kostka mydła. Ręcznik. Chustki do nosa. Pistolet armii polskiej. 8 naboi w magazynku. Medalik z Matką Boską Ostrobramską. Cztery koszule. Jedne portki (drugie na sobie). Marynarka. Skórzany pasek. Wojskowe buty. Buty wyjściowe. Grzebyk. Zegarek. Pióro.
Mam nadzieję, że ujdzie
Ciekawe, czy nejm ma na wszystkich sesjach skłonności samobójcze..
Imię i nazwisko:
Jakub "Lump" Kukuliński
Wiek: 21 lat
Wzrost: 182
Waga: 84 kg
Oczy: piwnozielone
Pochodzenie: Lwów -Polska
Cechy:
+Silny jak tur
+Charyzmatyczny
-20 funtów szterlingów
Krótki opis
Koń jaki jest każdy widzi. Jakub to zdrowe, wyrośnięte chłopisko o śniadej karnacji, gęstych, brązowych włosach i krótko przystrzyżonym wąsie. Jest całkiem przystojny, ma bardzo regularne rysy twarzy, piękną iście żołnierską posturę i wręcz roztacza wokół siebie aurę swojej żywotności. Nie wygląda na swój wiek. Po samym wyglądzie można dać mu przynajmniej 25, ale wiek ostatecznie zdradza jego junackie zachowanie.
Zawsze nosi eleganckie, lniane koszule od wileńskich krawców. Oprócz tego resztę stroju dobiera wedle okazji.
Mówi płynnie i bez akcentu po angielsku i francusku.
Duka co nieco po niemiecku.
Historia
Urodzony w Wilnie jeszcze pod zaborem Rosyjskim w rodzinie mieszczan. Jego ojciec był dobrze prosperującym piekarzem, a matka - szwaczką, ale pod zaborcą nie było wcale łatwo jego licznej rodzinie, na którą składali się rodzice, dziadkowie i gromadka braci.
Mały Jakub, mimo że inteligentny i zaradny, był najtrudniejszym z dzieci. Zawsze pakował się w bójki i kłopoty. Zawsze zakochany, pochłonięty jakąś ideą, albo bujający w obłokach, nie zajmował się pracą ani nauką w przeciwieństwie do swoich starszych braci.
Gdyby żył wcześniej, najpewniej wszedłby do jakiejś konspiracji i skończył skatowany przez rusków, dlatego jego matka odetchnęła z ulgą, gdy po wojnie Lwów odzyskał niepodległość.
W walkach o niepodległość zginął ojciec Jakuba.
Jakub powodowany zarówno tym, jak i chęcią przygód zdobył fałszywe dokumenty świadczące o jego pełnoletności i zaciągnął się do wojska. Walczył w kilku bitwach pod Piłsudskim, włączając bitwę warszawską. Miał zostać odznaczony, ale nie zgłosił się po odbiór orderu, z powodu sfałszowanych dokumentów.
Polskę opuścił, stwierdzając, że spełnił już swą powinność wobec ojczyzny i po bitwie Warszawskiej nie czeka go tu zbyt wiele przygód.
Wyruszył na podróż po europie imając się różnych prac dorywczych. W Londynie zachwyciła go muzealna ekspozycja pod kuratelą doktora Hallmeyera. Gdy dowiedział się, że naukowiec poszukuje pomocników, zgłosił się bezzwłocznie.
Charakter
Pogodny, pełny wigoru i serdeczny... przynajmniej w ogólnym ujęciu.
Jego zimne, przenikliwe oczy przeczą jego zachowaniu. Podobnie często zawiłe wypowiedzi. Jest marzycielem i introwertykiem, starającym się nie ujawniać.
Czuje się bohaterem romantycznym. Marzą mu się wielkie czyny, miłość i sława.
Życie pod zaborem nauczyło go skromności i roztropności, ale jako wolny człowiek nigdy nie odmówi sobie okazji, by sprowokować jakiegoś ruska do bójki.
Lubi walkę - twarzą w twarz. Czerpie ogromną przyjemność z tryumfowania nad przeciwnikiem.
Nie mniejszą czerpie z pokazów swojej sprawności fizycznej, czy daru przekonywania.
Nie lubi "drobnicy" i "cyferek". Chce rzeczy wielkich. Raczej nie będzie zwracał szczególnej uwagi na historyczne znaczenie wazy z okresu starego królestwa.
Mimo to, chętnie słucha fascynujących opowieści o egipcie i jeszcze chętniej sam opowiada zasłyszane ciesząc się podziwem słuchaczy.
Nienawidzi nieuczciwości, znęcania się nad słabszymi, wyzysku i żerowania na cudzej bezsilności (no i rusków). Gdy jest świadkiem takiej sytuacji, stara się interweniować.
Chociaż nie stroni od kobiet, alkoholu (choć ten pije z umiarem) i innych używek, to jest katolikiem i wiara ma dla niego bardzo duże znaczenie.
Miewa koszmary... czasem niewyjaśnione napady lęku przed czymś nieopisanym... niewidzialnym... paranormalnym.
Ekwipunek
Trochę polskiej literatury. Trochę angielskiej. Korkowa manierka (z wodą). Korkowy hełm. Saperka. Nóż wojskowy. Brzytwa. Krem do golenia. Lusterko. Kostka mydła. Ręcznik. Chustki do nosa. Pistolet armii polskiej. 8 naboi w magazynku. Medalik z Matką Boską Ostrobramską. Cztery koszule. Jedne portki (drugie na sobie). Marynarka. Skórzany pasek. Wojskowe buty. Buty wyjściowe. Grzebyk. Zegarek. Pióro.
Mam nadzieję, że ujdzie
"I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"
H.P.Lovecraft - Nemesis
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"
H.P.Lovecraft - Nemesis
-
- Mat
- Posty: 407
- Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
- Numer GG: 6271014
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Jonas Wilhelm Schneider
urodzony 20. marca 1898 roku, Prusy Królewskie, Silesia Tu był edit, dziw, że czytając o młodym gościu nikt nie wyłapał trzydziestoletniości.
Zawołany strzelec, charyzmatyczny tropiciel, krótkowidzący alkoholik.
Dość młody człowiek o zawadiackim uśmiechu, żywotnym spojrzeniu i wielkiej skłonności do butelki, emanujący chełpliwością. Krótko ostrzyżony blondyn o stalowoszarych oczach, ubiera się stosownie do okazji bez zwyczajowego stroju. Jako myśliwy ma oczywiście swoje drugie oblicze - w terenie czy na łowach sprawia wrażenie człowieka o niezachwianej koncentracji, nie do oderwania od świata dziczy.
Charakter:
Wychowany jako protestant, Jonas podchodzi do spraw wiary ze stosownym dystansem, odkąd wojna go nauczyła, by nie mieszać Boga do spraw ziemskich. Nie jest zbyt skory do modlitwy i nieraz uważa, że na pewne rzeczy człowiek nie ma wpływu przez korespondującą ze Stwórcą Opatrzność. I tyle w kwestii wiary, która dla niego zazwyczaj pozostaje tabu.
Wychowany klasycznie i wręcz surowo w okresie wczesnego dzieciństwa, zupełnie innych cech nabył od początków drugiej dekady życia przebywając ze wujem. Posiada silny charakter, stanowczość i upór, którego nawet wojna niewiele stępiła, oraz cierpliwość i głęboki szacunek do natury.
Dopiero okres wojenny, tak straszny, ale będący przecież młodością dla niego i podobnych mu żołnierzy stanowił początek jakiegokolwiek towarzystwa i zwłaszcza wobec okropności ich położenia nasiąknął pewnego poczuciem humoru, specyficzną obyczajowością, kamaderią i poczuciem braterstwa oraz otwartością na ludzi, nie bez towarzyszącej przewrotności.
Najgorszych momentów wojny nie wspomina. Gdy jednak wybijają się z tych wspominanych ze śmiechem, z przesadnym, komicznym wyrazem nieprzejednania sięga po broń ostateczną - procenty w płynie, dając światu do zrozumienia, że odniósł kolejne zwycięstwo nad samym sobą.
Ekwipunek:
- poszarzały i połatany plecak frontowy z pierwszej wojny
- stryjowski Mauser myśliwski, łódka z amunicją klasyczną, dwie z amunicją na grubego
zwierza (dostosowane do zamka czterotaktowego)
- celownik optyczny Zeissa 300 mm czterokrotnego powiększenia
- brzytwa
- kieszonkowy nóż myśliwski do skórowania i patroszenia
- dwie duże manierki z wodą
- butelka Weizenbiera
- skórzane spodnie i kurta
- biała koszula (skąd ma wiedzieć z czego?)
- luźny strój myśliwski i płaski kapelusz na sawannę
- mundur galowy z czapką i Krzyż Żelazny Drugiej Klasy, nieodłączne dowody opowieści
- 3 funty
Maniery:
Zmienne i łatwo przyswajalne. W obecności pięknej młodej kobiety może być ujmujący i czarujący. W obecności męskiej bandy może być prostackim i sprośnym duchem towarzystwa (oczywiście, pierwszym do butelki). Bywa niezapomniany, zabawny lub irytujący, ale rzadko niezauważony.
Urodziwszy się w Silesii i później spędziwszy ze stryjem lata jeszcze bardziej na wschodzie przyswoił kilka wyrażeń w języku polskim. Prawie równie dobrze co ojczystym językiem włada angielskim, biegle francuskim. Akcent nie ma tutaj znaczenia. Jonas jest zeń dumny i basta.
Historia:
Ojciec Jonasa, Heinrich, był tytułowanym profesorem nauk historycznych i jako taki posiadał wiele znajomości w Wielkiej Brytanii, która przodowała w archeologii i naukach historycznych skupiających się na historii antycznej w drugiej dekadzie dwudziestego wieku. Mimo napiętych nastrojów politycznych zawsze uważał, że nauka stoi ponad polityką i równie wiele czasu spędzał na Wyspach co w kraju rodzinnym. Wychowanie Jonasa spadło na jego matkę, która z powodu podupadania na zdrowiu posłała dziesięcioletniego już syna zgodnie z własnym idealnym pomysłem "w zdrowsze okolice", do swojego owdowiałego brata Rutgera Holterauera, parającego się myślistwem.
Osiem lat Jonas spędził w Posen, poświęcając mniej chętnie czas jednemu z pierwszych systemów obowiązkowego szkolnictwa na świecie niż nauce udzielanej mu przez stryja. Wszak dla każdego dziecka możliwość potrzymania broni i siedzenia doby nieruchomo w lesie jest a nazbyt atrakcyjna...
Niewiele się zmieniło gdy wybuchła wojna. Następowały już wówczas pewne niepokoje na terenie Prus Zachodnich, Jonas nie był jednak ich świadkiem. W wieku lat osiemnastu, w 1916 dołączył do armii wskutek edyktu poborowego. Jakkolwiek możliwości uniknięcia służby było wiele, wuj Rutger uważał, że to doskonała okazja by z Jonasa zrobić prawdziwego mężczyznę a i sam młodzieniec nie wiedząc co go czeka, był pełen zapału. Na drogę dostał od wuja jego najcenniejszą broń, nie sztucer a karabin Mausera o ręcznie wykonywanych u rusznikarza częściach oraz, co najważniejsze, lunecie optycznej. Broń ta miała mu niejednokrotnie uratować życie...
Brał udział w starciach na terenie dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów oraz w kontrofensywie, która doprowadziła do zajęcia Rumunii. Walczył w kilkunastu bitwach obronnych, które kończyły się spowalnianiem i zadawaniem znacznych strat ofensywie Brusiłowa. Tam jednak miał stosunkowo łatwe warunki - był strzelcem wyborowym i nie musiał nawet myśleć o konfrontowaniu się z podobnymi u wroga. Po pół roku, kiedy ofensywa osiągnęła Galicję kosztem życia ponad miliona Rosjan ale wiadomo było, że nie ruszy się dalej, przerzucono go wraz z wieloma pruskimi żołnierzami na front zachodni.
Na froncie zachodnim służył długi czas, zaczynając od ostatniej fazy bitwy nad Sommą, gdzie po raz pierwszy poznał piekło wojny i konieczność konfrontowania się z alianckimi strzelcami wyborowymi. Przeżył jednak, a za liczne potwierdzone trafienia w tym krótkim okresie przyznano mu pruskie odznaczenie Krzyża Żelaznego Drugiej Klasy - tego samego, co czterem milionom innych żołnierzy w trakcie całej wojny. Wojna ze szczeniackiej przygody w ciężkich czasach zamieniła się w groteskową opowieść o próbie przetrwania i walczenia za ojczyznę zarazem.
Dwukrotnie otarł się o śmierć. Za pierwszym razem, gdy w okolicy bunkra jego oddziału pojawił się doświadczony snajper ententy i pod kątem przestrzelił jego lunetę o włos chybiając oko, Jonas wykorzystał lepiej widzących towarzyszy do wytropienia pi razy drzwi pechowca po czym wykorzystując doświadczenie myśliwego pod osłoną nocy podkradł się do jego pozycji i zastrzelił wroga z dystansu sensownego dla szczerbinki. Przez trzy dni oddział dbał o to, by Jonas nawet nie zbliżył się do stanu trzeźwości, wtórując mu wszystkimi zachowanymi środkami. Ponadto Gefrauter wysłał do dowództwa propozycję nominacji snajpera-amatora do odznaczenia Krzyżem Żelaznym Pierwszej Klasy, i jakkolwiek odmówiono, gdy trzy miesiące później zjawił się reporter niemiecki na ich odcinku frontu, Gefrauter pożyczył Jonasowi własny Order do zdjęcia towarzyszącego jednej z licznych frontowych opowieści.
Druga sytuacja nastąpiła, kiedy próbując dokonać podobnego manewru w celu wyeliminowania wrogiego oficera przed szturmem wroga kazał się wypchać swojemu obserwatorowi z jego "zachowawczym tchórzostwem". Historia skończyła się dostrzeżeniem jakiegoś ruchu i desperackim wciskaniem się w dno krateru w pasie ziemi niczyjej pod ostrzałem. Wówczas niemalże został naszpikowany odłamkami szrapnela, ale najgroźniejsze co go spotkało to strata dwóch dolnych palców prawej dłoni. Gdy Anglicy przeprowadzili szturm dwa dni później, byli zszokowani dostrzegając, że jedne ze zwłok zalegających w wypełnionymi deszczówką okopach próbują podnieść karabin i klną po niemiecku. Jonas w stanie ciężkim został wzięty do niewoli i oddelegowany do francuskiego lazaretu, gdzie spędził resztę wojny. Biorąc pod uwagę warunki, wyżywienie, brak wilgoci, miękkie łóżko i opiekę francuskich pielęgniarek nie była to taka zła niewola...
W lazarecie poznał brytyjskiego myśliwego Barristera Doyle'a, wcielonego po stronie angielskiej i rannego jak większość wskutek ostrzału artyleryjskiego. Znając angielski na poziomie komunikatywnym, Jonas nawiązał dialog i mając wiele wspólnych tematów do przedyskutowania (od zwierzyny napotykanej na wschodniej części kontynentu, przez Afrykańską aż po krążącą między łóżkami pacjentów tuż obok) i podobne podejście do życia, dwaj przykuci do łóżek młodzi mężczyźni zaprzyjaźnili się, co dodatkowo uświadomiło Jonasowi absurdalność wojny mocarstw, nie ludzi, czego dowodził nawet sposób obchodzenia Bożego Narodzenia w okopach.
Ojciec Jonasa, który mimo antyniemieckich nastrojów (silniejszych wśród cywilów, niż żołnierzy) po wybuchu wojny pozostał w Wielkiej Brytanii jako szanowana postać świata nauki od długiego czasu wertował listy jeńców niemieckich i dowiedział się o pochwyceniu Jonasa. Po zakończeniu jego hospitalizacji przy froncie zdołał dzięki wpływom w świecie nauki - w tym dzięki właśnie przybyłemu ponownie z Afryki profesorowi Hallmeyerowi w ramach dżentelmeńskiej przysługi wyciągnięcie syna z niewoli.
Tak Jonas trafił do Wielkiej Brytanii, po wielu latach ponownie spotykając się z dawno niewidzianym ojcem. Ten zapoznał go z jego gościnnym krajem. Początkowo Jonas był temu niechętny - chciał wracać do Prus, mimo, że intrygowały go opowieści Barristera o brytyjskich stowarzyszeniach łowieckich i bogatych fundatorach, organizowanych wyprawach i safari na odległym, Czarnym Lądzie. Rozbudzało to wyobraźnię i ponownie, po wojennym rozczarowaniu, żądzę przygody w młodym człowieku. Już w Wielkiej Brytanii odwiedził Barristera, który sprawił mu niezwykłą niespodziankę - zwrócił otrzymanego na prośbę jako zdobycz snajperską Mausera, dla Jonasa pamiątkę rodzinną. Ten nie myślał o niczym innym jak o zwróceniu doskonałej broni wujowi, oraz możliwości zaproszenia dobroczyńcy do Prus.
Jednak wojna potoczyła się inaczej. Jonas z mieszaniną przestrachu, żalu i wściekłości przeczytał list od matki, aby nie wracał do Prus. Została przesiedlona, a Rutger został zastrzelony w tajemniczych okolicznościach. Był już rok 1918. Sytuacja w Prusach była bardzo napięta, a wojna miała się ku końcowi. Jednak ojciec przekonał go, by nie wracał. Rok później jego matka dotarła do Wielkiej Brytanii i zamieszkała z jego ojcem w już nie wynajmowanym przez Królewskie Towarzystwo Historyczne, a wykupionym Apartamencie. Jonas skierował swe kroki do wszelkich stowarzyszeń łowczych, chcąc za radą Doyle'a wyrobić sobie renomę, aby później służyć jako przewodnik i ochroniarz w wyprawach do Afryki. Perspektywa podróży w nieznane niewiele osłabiła gorycz po przyłączeniu niemal dwóch trzecich Prus - w tym wschodniej Silesii, z której się wywodził - do Polski. Dotychczas pozytywnie nastawiony do Polaków jako do narodu, znający w przybliżeniu tylko ich historię, uznał ich za tchórzy zdradziecko wydzierających nie swoje ziemie.
Kolejne lata spędził postępując zgodnie z radą poznanego we francuskim lazarecie przyjaciela, z którym wielokrotnie był wspólnie w Afryce, początkowo jako asystent i uczeń, później jako partner. Ostatnim razem jednak Barrister Doyle pojechał sam, na krótko, jak mówił, w "osobistej sprawie". Dotarł obdarty i ranny do konsulatu brytyjskiego w Egipcie. Gdy Jonas się o tym dowiedział, natychmiast tam wyruszył, zorganizował najlepszego lekarza i podróż drogą morską do Wielkiej Brytanii. Dwa miesiące trwa już choroba Barristera, a on sam nikomu nie chce wyjawić, co dokładnie miało miejsce. Skontaktował się z nim profesor Lawrence Hallmeyer, proponując mu udział w swojej wyprawie. Słynny tropiciel odmówił, ale polecił swojego przyjaciela, który poproszony i zarekomendowany nie mógł odmówić...
urodzony 20. marca 1898 roku, Prusy Królewskie, Silesia Tu był edit, dziw, że czytając o młodym gościu nikt nie wyłapał trzydziestoletniości.
Zawołany strzelec, charyzmatyczny tropiciel, krótkowidzący alkoholik.
Dość młody człowiek o zawadiackim uśmiechu, żywotnym spojrzeniu i wielkiej skłonności do butelki, emanujący chełpliwością. Krótko ostrzyżony blondyn o stalowoszarych oczach, ubiera się stosownie do okazji bez zwyczajowego stroju. Jako myśliwy ma oczywiście swoje drugie oblicze - w terenie czy na łowach sprawia wrażenie człowieka o niezachwianej koncentracji, nie do oderwania od świata dziczy.
Charakter:
Wychowany jako protestant, Jonas podchodzi do spraw wiary ze stosownym dystansem, odkąd wojna go nauczyła, by nie mieszać Boga do spraw ziemskich. Nie jest zbyt skory do modlitwy i nieraz uważa, że na pewne rzeczy człowiek nie ma wpływu przez korespondującą ze Stwórcą Opatrzność. I tyle w kwestii wiary, która dla niego zazwyczaj pozostaje tabu.
Wychowany klasycznie i wręcz surowo w okresie wczesnego dzieciństwa, zupełnie innych cech nabył od początków drugiej dekady życia przebywając ze wujem. Posiada silny charakter, stanowczość i upór, którego nawet wojna niewiele stępiła, oraz cierpliwość i głęboki szacunek do natury.
Dopiero okres wojenny, tak straszny, ale będący przecież młodością dla niego i podobnych mu żołnierzy stanowił początek jakiegokolwiek towarzystwa i zwłaszcza wobec okropności ich położenia nasiąknął pewnego poczuciem humoru, specyficzną obyczajowością, kamaderią i poczuciem braterstwa oraz otwartością na ludzi, nie bez towarzyszącej przewrotności.
Najgorszych momentów wojny nie wspomina. Gdy jednak wybijają się z tych wspominanych ze śmiechem, z przesadnym, komicznym wyrazem nieprzejednania sięga po broń ostateczną - procenty w płynie, dając światu do zrozumienia, że odniósł kolejne zwycięstwo nad samym sobą.
Ekwipunek:
- poszarzały i połatany plecak frontowy z pierwszej wojny
- stryjowski Mauser myśliwski, łódka z amunicją klasyczną, dwie z amunicją na grubego
zwierza (dostosowane do zamka czterotaktowego)
- celownik optyczny Zeissa 300 mm czterokrotnego powiększenia
- brzytwa
- kieszonkowy nóż myśliwski do skórowania i patroszenia
- dwie duże manierki z wodą
- butelka Weizenbiera
- skórzane spodnie i kurta
- biała koszula (skąd ma wiedzieć z czego?)
- luźny strój myśliwski i płaski kapelusz na sawannę
- mundur galowy z czapką i Krzyż Żelazny Drugiej Klasy, nieodłączne dowody opowieści
- 3 funty
Maniery:
Zmienne i łatwo przyswajalne. W obecności pięknej młodej kobiety może być ujmujący i czarujący. W obecności męskiej bandy może być prostackim i sprośnym duchem towarzystwa (oczywiście, pierwszym do butelki). Bywa niezapomniany, zabawny lub irytujący, ale rzadko niezauważony.
Urodziwszy się w Silesii i później spędziwszy ze stryjem lata jeszcze bardziej na wschodzie przyswoił kilka wyrażeń w języku polskim. Prawie równie dobrze co ojczystym językiem włada angielskim, biegle francuskim. Akcent nie ma tutaj znaczenia. Jonas jest zeń dumny i basta.
Historia:
Ojciec Jonasa, Heinrich, był tytułowanym profesorem nauk historycznych i jako taki posiadał wiele znajomości w Wielkiej Brytanii, która przodowała w archeologii i naukach historycznych skupiających się na historii antycznej w drugiej dekadzie dwudziestego wieku. Mimo napiętych nastrojów politycznych zawsze uważał, że nauka stoi ponad polityką i równie wiele czasu spędzał na Wyspach co w kraju rodzinnym. Wychowanie Jonasa spadło na jego matkę, która z powodu podupadania na zdrowiu posłała dziesięcioletniego już syna zgodnie z własnym idealnym pomysłem "w zdrowsze okolice", do swojego owdowiałego brata Rutgera Holterauera, parającego się myślistwem.
Osiem lat Jonas spędził w Posen, poświęcając mniej chętnie czas jednemu z pierwszych systemów obowiązkowego szkolnictwa na świecie niż nauce udzielanej mu przez stryja. Wszak dla każdego dziecka możliwość potrzymania broni i siedzenia doby nieruchomo w lesie jest a nazbyt atrakcyjna...
Niewiele się zmieniło gdy wybuchła wojna. Następowały już wówczas pewne niepokoje na terenie Prus Zachodnich, Jonas nie był jednak ich świadkiem. W wieku lat osiemnastu, w 1916 dołączył do armii wskutek edyktu poborowego. Jakkolwiek możliwości uniknięcia służby było wiele, wuj Rutger uważał, że to doskonała okazja by z Jonasa zrobić prawdziwego mężczyznę a i sam młodzieniec nie wiedząc co go czeka, był pełen zapału. Na drogę dostał od wuja jego najcenniejszą broń, nie sztucer a karabin Mausera o ręcznie wykonywanych u rusznikarza częściach oraz, co najważniejsze, lunecie optycznej. Broń ta miała mu niejednokrotnie uratować życie...
Brał udział w starciach na terenie dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów oraz w kontrofensywie, która doprowadziła do zajęcia Rumunii. Walczył w kilkunastu bitwach obronnych, które kończyły się spowalnianiem i zadawaniem znacznych strat ofensywie Brusiłowa. Tam jednak miał stosunkowo łatwe warunki - był strzelcem wyborowym i nie musiał nawet myśleć o konfrontowaniu się z podobnymi u wroga. Po pół roku, kiedy ofensywa osiągnęła Galicję kosztem życia ponad miliona Rosjan ale wiadomo było, że nie ruszy się dalej, przerzucono go wraz z wieloma pruskimi żołnierzami na front zachodni.
Na froncie zachodnim służył długi czas, zaczynając od ostatniej fazy bitwy nad Sommą, gdzie po raz pierwszy poznał piekło wojny i konieczność konfrontowania się z alianckimi strzelcami wyborowymi. Przeżył jednak, a za liczne potwierdzone trafienia w tym krótkim okresie przyznano mu pruskie odznaczenie Krzyża Żelaznego Drugiej Klasy - tego samego, co czterem milionom innych żołnierzy w trakcie całej wojny. Wojna ze szczeniackiej przygody w ciężkich czasach zamieniła się w groteskową opowieść o próbie przetrwania i walczenia za ojczyznę zarazem.
Dwukrotnie otarł się o śmierć. Za pierwszym razem, gdy w okolicy bunkra jego oddziału pojawił się doświadczony snajper ententy i pod kątem przestrzelił jego lunetę o włos chybiając oko, Jonas wykorzystał lepiej widzących towarzyszy do wytropienia pi razy drzwi pechowca po czym wykorzystując doświadczenie myśliwego pod osłoną nocy podkradł się do jego pozycji i zastrzelił wroga z dystansu sensownego dla szczerbinki. Przez trzy dni oddział dbał o to, by Jonas nawet nie zbliżył się do stanu trzeźwości, wtórując mu wszystkimi zachowanymi środkami. Ponadto Gefrauter wysłał do dowództwa propozycję nominacji snajpera-amatora do odznaczenia Krzyżem Żelaznym Pierwszej Klasy, i jakkolwiek odmówiono, gdy trzy miesiące później zjawił się reporter niemiecki na ich odcinku frontu, Gefrauter pożyczył Jonasowi własny Order do zdjęcia towarzyszącego jednej z licznych frontowych opowieści.
Druga sytuacja nastąpiła, kiedy próbując dokonać podobnego manewru w celu wyeliminowania wrogiego oficera przed szturmem wroga kazał się wypchać swojemu obserwatorowi z jego "zachowawczym tchórzostwem". Historia skończyła się dostrzeżeniem jakiegoś ruchu i desperackim wciskaniem się w dno krateru w pasie ziemi niczyjej pod ostrzałem. Wówczas niemalże został naszpikowany odłamkami szrapnela, ale najgroźniejsze co go spotkało to strata dwóch dolnych palców prawej dłoni. Gdy Anglicy przeprowadzili szturm dwa dni później, byli zszokowani dostrzegając, że jedne ze zwłok zalegających w wypełnionymi deszczówką okopach próbują podnieść karabin i klną po niemiecku. Jonas w stanie ciężkim został wzięty do niewoli i oddelegowany do francuskiego lazaretu, gdzie spędził resztę wojny. Biorąc pod uwagę warunki, wyżywienie, brak wilgoci, miękkie łóżko i opiekę francuskich pielęgniarek nie była to taka zła niewola...
W lazarecie poznał brytyjskiego myśliwego Barristera Doyle'a, wcielonego po stronie angielskiej i rannego jak większość wskutek ostrzału artyleryjskiego. Znając angielski na poziomie komunikatywnym, Jonas nawiązał dialog i mając wiele wspólnych tematów do przedyskutowania (od zwierzyny napotykanej na wschodniej części kontynentu, przez Afrykańską aż po krążącą między łóżkami pacjentów tuż obok) i podobne podejście do życia, dwaj przykuci do łóżek młodzi mężczyźni zaprzyjaźnili się, co dodatkowo uświadomiło Jonasowi absurdalność wojny mocarstw, nie ludzi, czego dowodził nawet sposób obchodzenia Bożego Narodzenia w okopach.
Ojciec Jonasa, który mimo antyniemieckich nastrojów (silniejszych wśród cywilów, niż żołnierzy) po wybuchu wojny pozostał w Wielkiej Brytanii jako szanowana postać świata nauki od długiego czasu wertował listy jeńców niemieckich i dowiedział się o pochwyceniu Jonasa. Po zakończeniu jego hospitalizacji przy froncie zdołał dzięki wpływom w świecie nauki - w tym dzięki właśnie przybyłemu ponownie z Afryki profesorowi Hallmeyerowi w ramach dżentelmeńskiej przysługi wyciągnięcie syna z niewoli.
Tak Jonas trafił do Wielkiej Brytanii, po wielu latach ponownie spotykając się z dawno niewidzianym ojcem. Ten zapoznał go z jego gościnnym krajem. Początkowo Jonas był temu niechętny - chciał wracać do Prus, mimo, że intrygowały go opowieści Barristera o brytyjskich stowarzyszeniach łowieckich i bogatych fundatorach, organizowanych wyprawach i safari na odległym, Czarnym Lądzie. Rozbudzało to wyobraźnię i ponownie, po wojennym rozczarowaniu, żądzę przygody w młodym człowieku. Już w Wielkiej Brytanii odwiedził Barristera, który sprawił mu niezwykłą niespodziankę - zwrócił otrzymanego na prośbę jako zdobycz snajperską Mausera, dla Jonasa pamiątkę rodzinną. Ten nie myślał o niczym innym jak o zwróceniu doskonałej broni wujowi, oraz możliwości zaproszenia dobroczyńcy do Prus.
Jednak wojna potoczyła się inaczej. Jonas z mieszaniną przestrachu, żalu i wściekłości przeczytał list od matki, aby nie wracał do Prus. Została przesiedlona, a Rutger został zastrzelony w tajemniczych okolicznościach. Był już rok 1918. Sytuacja w Prusach była bardzo napięta, a wojna miała się ku końcowi. Jednak ojciec przekonał go, by nie wracał. Rok później jego matka dotarła do Wielkiej Brytanii i zamieszkała z jego ojcem w już nie wynajmowanym przez Królewskie Towarzystwo Historyczne, a wykupionym Apartamencie. Jonas skierował swe kroki do wszelkich stowarzyszeń łowczych, chcąc za radą Doyle'a wyrobić sobie renomę, aby później służyć jako przewodnik i ochroniarz w wyprawach do Afryki. Perspektywa podróży w nieznane niewiele osłabiła gorycz po przyłączeniu niemal dwóch trzecich Prus - w tym wschodniej Silesii, z której się wywodził - do Polski. Dotychczas pozytywnie nastawiony do Polaków jako do narodu, znający w przybliżeniu tylko ich historię, uznał ich za tchórzy zdradziecko wydzierających nie swoje ziemie.
Kolejne lata spędził postępując zgodnie z radą poznanego we francuskim lazarecie przyjaciela, z którym wielokrotnie był wspólnie w Afryce, początkowo jako asystent i uczeń, później jako partner. Ostatnim razem jednak Barrister Doyle pojechał sam, na krótko, jak mówił, w "osobistej sprawie". Dotarł obdarty i ranny do konsulatu brytyjskiego w Egipcie. Gdy Jonas się o tym dowiedział, natychmiast tam wyruszył, zorganizował najlepszego lekarza i podróż drogą morską do Wielkiej Brytanii. Dwa miesiące trwa już choroba Barristera, a on sam nikomu nie chce wyjawić, co dokładnie miało miejsce. Skontaktował się z nim profesor Lawrence Hallmeyer, proponując mu udział w swojej wyprawie. Słynny tropiciel odmówił, ale polecił swojego przyjaciela, który poproszony i zarekomendowany nie mógł odmówić...
Ostatnio zmieniony wtorek, 19 kwietnia 2011, 23:28 przez the_weird_one, łącznie zmieniany 2 razy.
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
-
- Marynarz
- Posty: 222
- Rejestracja: piątek, 12 listopada 2010, 00:30
- Numer GG: 10499479
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Szanowny przedmóco:
Mam dziwne odczucie, że kartę pisałeś w odniesieniu do mojej, za co mogą się zdarzyć nieprzyjemności w tejże sesji, jak i w tej, o odpisaniu w której, pragnę Ci przypomnieć.
Pozdrowienia
Japko.
Mam dziwne odczucie, że kartę pisałeś w odniesieniu do mojej, za co mogą się zdarzyć nieprzyjemności w tejże sesji, jak i w tej, o odpisaniu w której, pragnę Ci przypomnieć.
Pozdrowienia
Japko.
"I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"
H.P.Lovecraft - Nemesis
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"
H.P.Lovecraft - Nemesis
-
- Majtek
- Posty: 117
- Rejestracja: poniedziałek, 16 lutego 2009, 21:13
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Bardzo dobre karty, ale mam kilka spraw.
1.Jonas Wilhelm Schneider- dodałbym mu okulary, inaczej Zawołany Strzelec zrównoważy się z Krótkowidzem na większych dystansach (chyba, że dalej ma lunetę przy karabinie-napisałeś, że ją zniszczono).
2.Jakub "Lump" Kukuliński- Na razie nie mam żadnych zastrzeżeń.
3.John Tompson- Na razie nie mam żadnych zastrzeżeń.
4.Sirion- Mam szczerą nadzieję, że twemu szlachcicowi bliżej do muzealnika niż do Johna Rambo, bo mamy ich już trzech.
Jeśli któryś będzie rozmyślał zmiany w karcie, radzę pójść w Archeologa... lub choć Medyka.
Mniej Rambo, więcej Jonesa!
1.Jonas Wilhelm Schneider- dodałbym mu okulary, inaczej Zawołany Strzelec zrównoważy się z Krótkowidzem na większych dystansach (chyba, że dalej ma lunetę przy karabinie-napisałeś, że ją zniszczono).
2.Jakub "Lump" Kukuliński- Na razie nie mam żadnych zastrzeżeń.
3.John Tompson- Na razie nie mam żadnych zastrzeżeń.
4.Sirion- Mam szczerą nadzieję, że twemu szlachcicowi bliżej do muzealnika niż do Johna Rambo, bo mamy ich już trzech.
Jeśli któryś będzie rozmyślał zmiany w karcie, radzę pójść w Archeologa... lub choć Medyka.
Mniej Rambo, więcej Jonesa!
Sporne jest nie to, czy świat materialny zmienia się za sprawą naszych idei, lecz czy na dłuższą metę zmienia się za sprawą czegokolwiek innego.
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
Tolerancja jest cnotą ludzi bez przekonań.-Gilbert Keith Chesterton
-
- Marynarz
- Posty: 293
- Rejestracja: wtorek, 21 października 2008, 19:47
- Numer GG: 11883875
- Lokalizacja: Warszawa
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Chciałem zrobić bogacza o zamiłowaniach archeologicznych Karta będzie dzisiaj jeszcze (w końcu mam dzień wolny)
“Better to fight for something, than live for nothing”
General George S. Patton
Fortis cadere, cedere non potest
General George S. Patton
Fortis cadere, cedere non potest
-
- Mat
- Posty: 407
- Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
- Numer GG: 6271014
Re: [Bez systemu] W cieniu Anubisa - Rekrutacja.
Lech, Czech i Bruce.Wilkojapko pisze:Szanowny przedmóco:
Mam dziwne odczucie, że kartę pisałeś w odniesieniu do mojej, za co mogą się zdarzyć nieprzyjemności w tejże sesji, jak i w tej, o odpisaniu w której, pragnę Ci przypomnieć.
Pozdrowienia
Japko.
@SzaryKocurze
Mistrz Gry przestrzegający gracza... zaraz, wietrzę tu podstęp. Jeżeli MG sugeruje, że coś się przyda, to chyba ograniczę komiczny aspekt postaci przynajmniej do momentu aż mi drugi raz stłuką.
Dodałem optykę kosztem dziesięciu funtów, po wojnie sprowadzoną z Niemiec. Sprzęt to nietani, ale biorąc pod uwagę ówczesną hiperinflację Reichsmarki myślę, że dziesięcćfuntów wystarczy.
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...