Lucius Vicavardo alias Łasy
Lucius był rozdrażniony ale i rozbawiony reakcją młodego dunmera. Po jego szyderczym uśmiechu zrobił jedynie karykaturalną minę i umilkł, ale ten młody dunmer zdecydowanie mu się spodobał. Lubiał ludzi którzy stawiali mu opór, albo w jakikolwiek sposób byli ciekawi. Zanotował sobie w pamięci, aby zagadać elfa kiedy to wszystko się nieco wyjaśni.
Na to się jednak nie zanosiło. Lucius z rozdrażnieniem potargał włosy. Był zmęczony, słaniał się wręcz na nogach. Był tak zmęczony, że nie starczyło mu nawet sił na kolejne próby zwrócenia na siebie uwagi za wszelką cenę. Szedł, jak w jakimś śnie, przedziwnym korytarzem, co jakiś czas korzystając z ramienia Rauta jako podpory.
Zabawne, dlaczego Lucius akceptował Rautarda a jeszcze ciekawsze, czemu Rautard akceptował Luciusa. Obydwoje byli inni od siebie jak ogień i woda, a jednak wielka cierpliwość redgarda i jakiś niewymuszony szacunek okazywany mu przez Łasego utrzymywał ich w dobrych stosunkach. Ba, Lucius zaryzykowałby nawet stwierdzenie że są przyjaciółmi, gdyby nie to, że słowo te trudno przechodziło mu przez gardło.
Łasy obserwował mrocznego elfa obsesyjnie wręcz, śledząc każdą jego minę i zapamiętując każdy szczegół mogący powiedzieć mu coś o położeniu swoim i Rauta. Nic jednak nie dostrzegł. Elf nie zdradzał żadnych emocji, wpatrywał się wciąż przed siebie. Zdecydowanie był najoryginalniejszą postacią, z którą Lucius się zetknął. To, że został zignorowany nie przeszkadzało mu nazbyt, ale był ciekawy. Taki już był. I słaniał się na nogach...
- Długo jeszcze będzie trwał ten przyjacielski spacerek? - wymamrotał w końcu Łasy, ostatnimi siłami siląc się na sarkazm - Myślę, że...
Ale nikt nie zdążył się dowiedzieć co myślał Lucius. Nikogo to zresztą nie obchodziło. Doszli do jakiegoś pomieszczenia. A na podłodze...
- Wreszcie - powiedział do Rauta, kiedy ujrzał na cały swój sprzęt. Odetchnąłby z ulgą, ale zamiast tego rzekł dość głośno:
- Uprzedzam, że sprawdzę czy czegoś nie brakuje!
Niczego jednak nie brakowało. Miecz nadal był ostry, pochwa otarta tam gdzie zawsze, torba zawierała cały zestaw sprzętu potrzebnego podczas penetracji aleidzkich ruin, a jego najcenniejszy skarb, to jest wypolerowane, wysokie buty ze srebrnymi sprzączkami, lśniły jak gwiazdy. A potem...
O tak. Jego kapelusz był świętością. Założył go na głowę pogładziwszy wielkie rondo. Kapelusze nie były znane w Cyrodill, wyglądał więc dość oryginalnie.
Kątem oka obserwował młodego dunmera i starego elfa który tak go zaciekawił. Przejrzał ekwipunek powtórnie. Obok Rautard sprawdzał stan swojego miecza.
- Ciekaw jestem - szepnął - Czy po wszystkim nadal będę miał ochotę na ten przeklęty burdel w Chorrol...
- Moje rozkazy zostały wypełnione. Udajcie się do miasta Sadrith Mora na spotkanie z Felisą Ulessen.- Rzekł formalnie, bez emocji, rozpościerając ręce na wysokości ramion. - głos szarpnął Luciusem. Spojrzał szybko w stronę starego dunmera. Zmrużył oczy. Przez chwilę trwał tak, jakgdyby usilnie nad czymś myślał. A potem usta wygiął mu uśmiech.
Stary Elf okazał emocje. W jednej sekundzie i tylko przez jedną sekundę. Gdy wymówił imię osoby do której mieli się zgłosić, głos zawiesił mu się na ułamek sekundy. A Lucius uwielbiał łamigłówki, choć nie był w nich dobry. Poczuł się znacznie lepiej. To była nutka niepewności, jakgdyby elf nie stąpał po swoim własnym terytorium, Lucius wyłowił z jego, dość jednostajnej wypowiedzi coś na kształt chwili lęku.
Nie miał jednak czasu się nad tym zastanowić.
Błysnęło.
Nietypowy uśmiech na jego twarzy był ostatnim co mógł zarejestrować którykolwiek z jego współtowarzyszy.
***
Ocknął się.
Leżał wśród niewysokich traw. Nozdrza drażnił zapach, który znał. Coś szumiało. Odwrócił się na bok, z niepokojem pomacał po głowie. Nie miał kapelusza! Zaklął. Podniósł się na kolana. Było mu zimno, czuł głód, ale w tym momencie nie miał ochoty na jedzenie. Wstał, choć nie bez trudu
-
Gdzie jest mój kapelusz? - zapytał w bliżej nieokreślonym kierunku, z podejrzanie zamglonym wzrokiem.
Obok Rautard rozpoczął już swoją gadkę. Oficjalną, fałszywie uprzejmą. Nudną.
-
Wypadałoby się sobie przedstawić. Ja jestem Rautard. W skrócie Raut. Nigdy nie spędziłem więcej niż paru dni w Morrowind. Ten Cyrodilianin to Łasy. Znamy się od jakiegoś czasu. Chciałbym także, aby altmer wyjawił tajemnicę gdzie byliśmy wcześniej. I czemu. Jeśli wie oczywiście...
-
Jeszcze nie poderwały cię syreny...?- zapytał nieprzytomnie Lucius.
Wracała mu świadomość. Przez chwilę czuł się jak po zażyciu narkotyku i dopiero teraz dotarło do niego o czym mówi. Doszedł do racjonalnego wniosku, że sytuacja ta, jest mu tak naprawdę na rękę. Oto coś się tajemniczego wokół niego dzieje, otaczają go interesujące osoby, zdążyły go już one znielubić, i czuje się odtrącony. Paradoksalnie mu to odpowiadało. Poczuł głód. Powtórzył jednak swoje pytanie
-
Raut, nim dowiemy się czegoś od tego altmera, może poszukamy mojego kapelusza? Musi leżeć gdzieś w tej trawie... Wybaczycie...