Elhan, Etth'ariel, S'eon, Tristan
Półelf ruszył się ze swojego miejsca. Zamówione wino zostało opłacone. Ludzie, szczególnie w małych miejscowościach mają skłonność do tworzenia własnych legend. A w legendach zwykle jest tylko ziarno prawdy. Półelf przewiesił plecak przez ramię i skierował się niespiesznie do wyjścia. Należało podreperować budżet. Poza tym takiego zadania jeszcze nie było. To może oznaczać wiele nowych cennych doświadczeń. Nie było czasu wcześniej na dokładne zwiedzenie miasta i dowiedzenie się, gdzie mieszka niejaki Archibald, ale jak się okazało znajomość geografii w tym wypadku nie była potrzebna. Czarodziejka i tropiciel byli niedaleko.
- Elhan Bladebite, do usług - za plecami rozmawiającej pary rozległ się dość wysoki, nieco ściszony i stłumiony głos. Ton sugerował pewność siebie. Oczom tropiciela i czarodziejki ukazał się średniego wzrostu, szczupły półelf o twarzy sugerującej bardzo młody wiek. Delikatne rysy, jasnobłękitne oczy i blada cera. Twarz przykurzona po długiej wędrówce. Czarne włosy związane w ciasny kucyk. Postać miała na sobie wysokie buty do jazdy konnej, ciemne, skórzane spodnie i takąż kurtkę zapiętą pod szyję. Grube, skórzane rękawice i kołnierz osłaniający twarz aż pod sam nos dopełniały obrazu. Przy pasie widać było rapier. Rękojeść broni nosiła ślady częstego używania.
![Obrazek](http://img26.imageshack.us/img26/3939/avatarbru.jpg)
- Witam - czarodziejka uśmiechnęła się. - Nazywam się Etth'ariel.
- A ja jestem Tristan Forlan. - tropiciel skinął głową nieznajomemu i spojrzał na towarzyszkę. - A jednak znalazł się jeden odważny, co się nie boi bajek o Czarcim Wzgórzu.
To mówiąc wyciągnął dłoń w stronę Elhana i uścisnął się z nim mocno.
Uścisk dłoni półelfa był pewny, ale zdecydowanie nie tak mocny jak tropiciela.
- Nie wierzę w bajania, póki nie stoją mi przed oczami - Elhan był osobą myślącą racjonalnie. Skrzywił się nieznacznie. Ciężko stwierdzić, czy z powodu mocnego uścisku dłoni czy może raczej w ramach poparcia swoich słów.
- I słusznie, mamy podobne podejście do tej sprawy. - Tristan uśmiechnął się szeroko. - Czyli wygląda na to, że będzie nas czworo, czyż nie, Etty? Zastanawiam się tylko, czy nasz nowy towarzysz spodoba się Seanowi. - tropiciel puścił oczko czarodziejce. - Może pójdziemy się gdzieś napić? Straszny skwar, a mi zaschło w pysku...
Na pytanie towarzysza, czarodziejka wyjęła z małej, skórzanej torby przy pasie fretkę. Zwierzątko obwąchało nową osobą i wskoczyło Tristanowi na ramię.
- Sean twierdzi, że komuś przydałaby się kąpiel. - spojrzała na Elhana i zachichotała pod nosem.
- Sean niestety ma rację - Elhan patrzył z zaciekawieniem na zwierzątko.
- Zapewniam cię, iż jest to jedynie wyczulony węch mojej fretki - czarodziejka uśmiechnęła się ciepło. - Gdzie się zatrzymałeś? A może mieszkasz tutaj? - zapytała.
- Tu. Mój wierzchowiec jest w stajni - odmruknął półelf. Mówił cicho, a głos tłumiony był jeszcze przez nieszczęsny kołnierz.
- Więc może zostaniemy w "Tawernie Barda" i wypijemy parę kolejek? - zapytał Tristan. - Nie ma co szukać wodopoju, gdy jeden mamy pod nosem. - przyklasnął.
S'eon pozwolił nieznajomemu wyprzedzić go w drodze do drzwi, spokojnym krokiem zmierzając na zewnątrz po jego śladach. Gdy tylko przekroczył próg, opuszczając tym samym napawający poczuciem bezpieczeństwa półmrok „Tawerny Barda”, jego potencjalni pracodawcy, domniemani współpracownicy, a także przypadkowi przechodnie mogli dostrzec średniego wzrostu i postury półelfa o zmierzwionych, gęstych czarnych włosach i niebieskich oczach. Już na pierwszy rzut oka wyróżniał się z tłumu – ubierał się elegancko, a ponadto zgodnie z Cormyrskimi trendami. Miał na sobie białą, jedwabną koszulę z obfitymi, srebrnymi haftami na mankietach, okrytą ciemnozielonym, szykownym płaszczem. Nosił również ciemne spodnie opięte wąskim pasem ze sprzączką wykonaną z ciemnej stali. Z każdym jego krokiem, wąski rapier wiszący u jego boku pokonywał tą samą, półkolistą trasę, utrzymując ten sam, spokojny rytm. Z każdym jego krokiem narastał również miarowy stukot jego skórzanych butów w kontakcie z miejskim brukiem, a gdy był już całkiem blisko, każdy jego krok intensyfikował towarzyszący mu zapach róż i jaśminu.
Od jego przyjazdu do Cienistej Doliny nic nie zdziwiło go tak, jak dźwięk jego imienia na ustach pięknej czarodziejki. Skąd mogła go znać? I dlaczego wymawiając jego imię nie zwracała się w jego stronę? Wprawdzie nie dosłyszał, co mówiła, jednak własne imię rozpoznałby nawet wśród jęków potępieńców w dziewiątym kręgu piekieł.
- Witajcie, nazywam się S’eon Kaeleth – Wtrącił się w ich rozmowę, mówiąc spokojnym głosem - wieść o wyprawie na Czarcie Wzgórze, w przeciwieństwie do reakcji większości miejscowych, jest muzyką dla moich uszu. A poza tym… - uśmiechnął się serdecznie w stronę czarodziejki – wydaje mi się, że ktoś mnie wzywał.
- No proszę, nie minęło sporo czasu, a mamy już dwójkę chętnych na naszą karkołomną eskapadę. - Tristan założył dłonie na biodrach. - To chyba twoja uroda tak na nich działa, Etty. Miło mi cię poznać, jestem Tristan. - uścisnął dłoń S'eona. - No to mamy jeszcze większy powód, by się napić. Ja stawiam. - wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- Właściwie chodziło mi o moją fretkę, macie dość podobne imiona - odpowiedziała kobieta. - Miło mi ciebie poznać, S'eon. Może jednak zrobimy jak proponuje Tristan i się wrócimy do karczmy, by usiąść razem przy stoliku? Widzę, że moja wyprawa zaczyna się pomyślnie i mam ochotę na dobre wino - uśmiechnęła się wesoło.
- Fretkę? Interesujące... - zamyślił się na moment - chodźmy więc do środka, może uda nam się znaleźć relatywnie czysty stolik. O tej porze to powinno być jeszcze możliwe.
- Chyba damy radę... Mam nadzieję - spojrzała na Tristana, który uśmiechnął się i skinął jej głową. - Jak coś zawsze można się kilku typów pozbyć. Akurat czarodzieje potrafią wykurzyć nawet całą wieś, więc to nie będzie większym problemem.
Po tych słowach odwróciła się i skierowała ponownie do karczmy. Na szczęście dość szybko dostrzegła wolny stolik, tuż obok kupców i jakichś starszych panów, więc zaraz tam podeszła i zajęła miejsce przodem do sali. Gestem zaprosiła nowych towarzyszy, by do niej dołączyli.
Tristan, wciąż trzymając fretkę, usiadł obok Etth'ariel, po czym skinął na karczmarza.
- Podaj tu dzban wina, byle jakiegoś dobrego! I trochę mięska dla mojego małego przyjaciela. - podrapał Seana pod bródką i odwrócił w stronę nowych towarzyszy. - Co was sprowadza do Cienistej Doliny? Pragnienie zarobku? A może potrzebujecie dawki adrenaliny?
Półelf dołączył po chwili. Usiadł tak by mieć w zasięgu wzroku drzwi wejściowe. Wszystko w całkowitym milczeniu. - Koniec trasy karawany - odparł krótko Elhan.
- Nie jesteś zbyt rozmowny, Elhanie. Ale może kilka kubków wina i towarzystwo naszej damy pozwolą ci się rozluźnić. - klepnął mężczyznę w plecy. - A ty, S'eonie? Nie widziałem cię tu wcześniej.
Zduszone stęknięcie było jedyną odpowiedzią na klepnięcie w plecy.
Podczas zajmowania miejsca przy stoliku zatoczył wokół oparcia zamaszysty łuk połą płaszcza, mimowolnie prezentując rząd noży do rzucania umiejscowiony w podszewce.
- Właściwie, to po trochu wszystkiego, wzbogacone o całkiem sporo niewymiernych czynników. Ale nie zwykłem przepuszczać okazji na odrobinę rozrywki, a wasza mała eskapada zdaje się być pierwszym pozbawionym ironii uśmiechem ze strony losu od dość długiego czasu. – półelf rozejrzał się po izbie w poszukiwaniu karczmarza, zaschło mu w gardle i podobnie jak pozostali miał ochotę na kieliszek dobrego wina – Wydaje mi się, że musiałem odpocząć od Cormyru, a Cienista Dolina zdaje się najlepiej spełniać tę rolę. Nic tu nie brzmi, nie wygląda, ani nawet nie pachnie jak w Suzail…
- Tutaj wszystko wygląda inaczej, kolego - odparł Tristan. - Z nami na pewno nie będziesz się nudził.
Chwilowo czarodziejka milczała, najwidoczniej przysłuchując się rozmowie, a może po prostu obecność trzech mężczyzn ją nieco peszyła? Tristan bawił się przednio i zaraz wyłowił wzrokiem karczmarza, który niósł dzban wina i cztery puchary oraz kawałek kiełbasy. Postawił wszystko na stoliku, ukłonił się lekko i zerknął po twarzach osób przy nim zebranych.
- Coś więcej sobie państwo życzą? - zapytał cicho.
- Ja nic nie potrzebuję. - odparł pewnie Tristan i złapał za kielich, by nalać czarodziejce wina. - Napij się, Etty, bo coś nam ucichłaś. - uśmiechnął się do niej szeroko.
- Po prostu słucham, Tristanie - odpowiedziała spokojnie półelfka. - Nie chcę się wam wtrącać do rozmowy.
Upiła łyk wina i zamyśliła się nad czymś na chwilę. Nadal była w lekkim szoku po tym, czego się dowiedziała u burmistrza. Poza tym chciała nieco lepiej poznać nowych towarzyszy... Zerknęła w stronę elegancko ubranego mężczyzny i już się miała do niego uśmiechnąć, gdy sobie przypomniała, co fretka stwierdziła na jego temat. Spuściła wzrok, zaglądając do kielicha i zamarła tak na jakiś czas.
Gdy wino znalazło się w kielichu przydzielonym Elhanowi ten wpatrzył się w jego zawartość. Typ słuchacza. Dopiero po dłuższej chwili upił łyk wina odsłaniając przy tym nieco więcej ze swojej twarzy. Siedzący obok mężczyzny Tristan dostrzegł niezwykle delikatne rysy, nawet jak na półelfa. Może to była wina wieku? Zdawał się być niezwykle młody, chyba był w podobnym wieku co czarodziejka, która nie wyglądała na więcej jak 20 wiosen.
- Mówią, że milczenie jest złotem - zagaił, w lot wychwytując spojrzenie magiczki - ale może przez wzgląd na przywitanie odrzucimy materializm i zadowolimy się odrobiną niemal równie szlachetnego srebra? - uniósł kielich i powąchał wino. Nie skrzywił się, jednak nie miał wątpliwości, że pijał w życiu lepsze trunki.
- To... O czym porozmawiamy? - zapytała niepewnie Etth'ariel.
- Sądzę, że skoro nie mamy o sobie pojęcia, powinniśmy się sobie przedstawić, same nazwiska nic nie znaczą, zwłaszcza, jeśli za jakiś czas mamy powierzyć wzajemnemu zaufaniu swoje żywota.
- Hmm... - zamyśliła się. - Jestem czarodziejką, uczennicą dopiero, ale potrafię sobie całkiem nieźle radzić. Mistrz wysłał mnie w te strony, bym zebrała mu składniki z pewnych dość niebezpiecznych pająków, więc chyba pokłada w moje umiejętności więcej wiary i zaufania niż ja - odparła. - Wzięłam ze sobą sporo mikstur leczących, gdyż w moim asortymencie czarów nie mam jeszcze tych, które potrafią zasklepiać rany, leczyć choroby czy neutralizować truciznę...
- Mam pewne oko i celną rękę... ewentualnie odwrotnie - Tristan uśmiechnął się szeroko. - Jestem tropicielem z Cormyru, ale Cienista Dolina to mój drugi dom.
- Najemnik, szermierz, akrobata - wymienił Elhan i ponownie napił się wina.
- I milczek. - dorzucił Tristan. - Etty, nie masz jakiegoś zaklęcia, żeby rozruszać tego pana? Chociaż... - przyjrzał się dziewczynie. - Tobie też by się przydało. - westchnął ciężko i oparł się plecami o oparcie krzesła. Potarł kciukiem brew, zastanawiając się, jak nieco nadać tej rozmowie kolorytu. - Może niech Sean powie jakiś wierszyk? - zaproponował po chwili.
- Ja trudnię się zwiadem i rozbrajaniem pułapek, ponadto wiem jak o siebie zadbać w ryzykownych sytuacjach. - uniósł brew, zerkając na Tristana - mniemam, iż miałeś na myśli tą urokliwą fretkę? Bo mimo niekrytego umiłowania dla sztuki, muzy nigdy nie były dla mnie łaskawe i poskąpiły mi poetyckiego talentu.- upił łyk wina, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że smakuje lepiej, niż przewidywał. - Zdaje się, że jedynym skutecznym sposobem dodania odrobiny animuszu milczącym, jest wino. Więc, jeśli nie garniecie się do rozmowy, unieśmy kielichy i wypijmy za powodzenie Twojej misji, Etth'ariel - spojrzał na półelfkę, unosząc puchar do toastu.
- Aye, dobry toast. - Tristan skinął głową i uniósł naczynie. - Poza tym mamy coś wspólnego, S'eonie. Ja również znam się na zwiadzie, choć bardziej skomplikowane pułapki to już nie moja działka. Czyli kiedy wyruszamy, Etty? - spojrzał w kierunku czarodziejki. - Będziesz czekać, aż ktoś jeszcze się zgłosi, czy wybieramy się w czwórkę? Czuję w kościach, że to będzie ciekawa eskapada.
Elhan upił kolejny łyk wina w ramach toastu. Gdy naczynie wróciło na stół odezwał się nieco głośniej niż zwykle. - S'eon, z łaski swojej, zacznij mówić we wspólnym - zebranym głos szermierza wydał się bardzo adekwatny do śpiewu.
- Trzy dni na zebranie sił, większej ilości ludzi i informacji o tamt... moim zamku, to chyba wystarczająco długi okres czasu? Liczę też, że pogoda się nieco zmieni na naszą korzyść. Całonocne burze a po nich upały to nie jest nic miłego, gdy trzeba pół dnia spędzić w siodle - odpowiedziała czarodziejka. Dopiła wino, dolała sobie więcej i nieco odprężyła. - Jestem pewna, że Tristan mówił o małym Seanie - dodała, zwracając się do nowego towarzysza.
S'eon był pod wrażeniem śpiewnego głosu Elhana, jednak nie pozwolił odczytać tego ze spokojnej maski ozdobionej drobnym uśmiechem. - Wybacz mi moje nawyki językowe, Elhanie, w moich stronach to naturalne. Postaram się wyrażać bardziej zrozumiale - puścił oko do półelfa i zwrócił się do czarodziejki - Czyżby mały Sean mógł pochwalić się talentem, którego los mi poskąpił? - dodał bez cienia drwiny.
Półelf podciągnął w odpowiedzi swój kołnierz, osłaniając przy tym twarz aż powyżej nosa. To był jedyny komentarz.
- Nie, raczej nie - zaśmiała się. - Niby umiałby pokazać kilka sztuczek, ale jest zbyt inteligentny i rozgarnięty, by były to sztuczki. Po prostu rozumie każde wypowiadane słowo.
Jak na potwierdzenie tego, co Etty właśnie powiedziała, Sean skinął kilka razy głową, zerkając w oczy półelfa. Jego wzrok był bystry i świdrował go na wylot małymi, ciekawskimi oczkami. Po chwili wrócił do Tristana, który karmił go kiełbasą.
Kaeleth patrzył w ciekawskie ślepia Seana znad krawędzi pucharu, próbując wyczytać, co też mogło siedzieć w głowie towarzyszowi czarodziejki, jednak gdy ten wrócił do posilania się kiełbasą, półelf zwrócił się do magiczki - Wspominałaś, że twój mistrz wysłał cię w te strony po składniki do czarów, jednak to nie wyjaśnia przyczyny naszej eskapady. Mówiłaś o Czarcim Wzgórzu i o zamku, ale nie zrozumiałem, jak właściwie zdobyłaś ten zamek. Pod żadnym pozorem nie podważam twoich praw do niego, po prostu jestem ciekaw. W dodatku, jeśli mamy czekać trzy dni, to możemy w międzyczasie wyjaśnić sobie parę spraw.
- Dostałam go w spadku - wyjaśniła. - Dość niespodziewanym i nieoczekiwanym spadku, ale nie da się ukryć, iż była to miła i zaskakująca wiadomość - uśmiechnęła się szeroko. - Co byś chciał wyjaśniać? Jeśli masz jakieś jeszcze pytania, to mów śmiało. Nie chcę mieć przed współtowarzyszami żadnych sekretów.
- Właściwie to nie miałem na myśli nic konkretnego, poza pytaniami, które przyniosą następne dni.
- Co przyniosą następne dni, okaże się gdy nadejdą - wymamrotał Elhan znad swojego wina. W kielichu prawie nic nie ubyło...
- Ja osobiście mam nadzieję, że szybko oczyścimy zamek z tego, co się tam zadomowiło. Jestem bardzo ciekawa, jak on wygląda i czy da się coś jeszcze z niego uratować. W sensie czy jest jeszcze zdatny do zamieszkania - stwierdziła czarodziejka.
- Jak długo nikt tam nie mieszkał? - padło pytanie. Nawet Elhan wykazał głębsze zainteresowanie.
- Jeśli mogę wtrącić - zaczął Tristan - to z tego co mój wujek mówił, to dziadek Etty zmarł dwa lata temu. Więc jeśli nikt tam nie palił ogniska ani nie skakał po dachu, to powinno tam być nadal dość przytulnie. To wielka budowla, kiedyś naprawdę było się czym szczycić. A teraz? O tym się już przekonamy na miejscu. - tropiciel uśmiechnął się. - Szczerze mówiąc, to z chęcią bym już dzisiaj wyruszył.
- Mówiłeś, że Cienista Dolina to Twój drugi dom, może mógłbyś mi pomóc zweryfikować plotki? - zapytał - Cały dzień miasteczko trąbiło tylko o zamku, mówiąc że to złe, nawiedzone miejsce.
- Ludzie dużo gadają, gdy mało wiedzą. Fakt, od jakichś pięciu lat się tam nie zapuszczałem i mogło się wiele zmienić, ale nigdy nie zauważyłem nic podejrzanego. - tropiciel odpowiedział spokojnie. - Choć nie da się ukryć, że chodziły słuchy w mieście o tym, jak ludzie znikali w tamtych okolicach. Ale pokaż mi takie miejsce w Faerunie, gdzie nie znikają. - wzruszył ramionami.
- Zweryfikujemy plotki - Elhan dopił zawartość swojego kielicha. - Ale wyruszanie o tej porze dnia byłoby nierozsądne. Gdy zapadną całkowite ciemności będziemy bez szans, jeśli coś tam rzeczywiście jest - półelf poprawił swój kołnierz i oparł się wygodniej na krześle splatając ręce na piersi.
- Próba zatrzymania tropiciela w domu, to jak zabronić ptakowi latać, a rybie pływać. - skwitował. - Dowiem się ile będę w stanie od wujka, kiedyś pracował w tym zamku, więc może będzie więcej wiedział i nie będą to plotki.
- Nikt nikogo nie zatrzymuje. Ot rozwaga lub jej brak mogą decydować o życiu lub śmierci - najemnik się zamyślił.
- To głębokie, powinieneś zacząć pisać, Elhanie. - Tristan uśmiechnął się złośliwie. - Gdybym nie był rozważny, to bym poszedł, zamiast stwierdzać, iż najchętniej bym to uczynił.
Pogrążony we własnych myślach najemnik wydawał się nie zwracać uwagi ani na ton głosu, ani na złośliwy uśmiech tropiciela. Nie było potrzeby drążyć tematu. Tym bardziej, że najwyraźniej się zgadzali w tej kwestii.
Półelf zmierzył Tristana wzrokiem, próbując dojść źródła jego złośliwości w zwykłej rozmowie przy kielichu wina, nie skomentował tego, ale zerknął w stronę Elhana, by sprawdzić, czy zrobiło to na nim jakieś wrażenie. Chwilę później zwrócił się do czarodziejki - Etth’ariel, co właściwie planujesz zrobić z zamkiem gdy tam już dotrzemy, zakładając, że będzie nadawał się do mieszkania, lub uporamy się z tym, co mogłoby przeszkadzać w zamieszkaniu w nim?
- No właśnie, dobre pytanie. - rzucił tropiciel, zerkając na Etty.
Przez chwilę milczała, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu uśmiechnęła się nieznacznie i dopiła drugi kielich wina.
- Myślę, że tam zamieszkam lub będę to miejsce często odwiedzać. A wy będziecie zawsze mile widziani, bo mieszkanie samemu w tak dużym zamku to nic przyjemnego... - zamyśliła się na chwilę. - Może sprowadzę tu mojego Mistrza, by resztę swych dni spędził w godnym jego mądrości miejscu. Ale na pewno nie sprzedam, to jedna z niewielu rzeczy, jakie mi zostały po mojej rodzinie i mglistej przeszłości - wyjaśniła i zaczęła coś szeptać pod nosem. Wykonała delikatny gest dłonią, a dzban uniósł się, przyleciał do niej i dolał jej wina do pełna. Po chwili wrócił na swoje miejsce.
- Nie wiem czy powinnaś tak lekkomyślnie zapraszać nas do swojego zamku. Właściwie nas nie znasz, chyba dla każdej innej istoty w Faerunie bylibyśmy tylko najemnymi ostrzami. Ale doceniam zaufanie jakim nas obdarzasz. A swoją drogą - uśmiechnął się widząc jak radzi sobie z dzbanem - ciekawa alternatywa;
- Na moje odwiedziny zawsze możesz liczyć. - rzucił wesoło mężczyzna i podrapał fretkę za uchem. - O ile oczywiście przeżyjemy tę wyprawę. - dodał, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Chyba będziesz musiała nająć kogoś do pomocy w utrzymaniu tego miejsca - Elhan przekrzywił głowę w zamyśleniu. - Jutro się wszystko okaże. Wiesz już jak duże jest to miejsce? - najemnik skierował błękitne oczy wprost na czarodziejkę. Dotychczas mówił przeważnie w przestrzeń. Chyba nieco się odprężył.
- Od początku - zaśmiała się. - S'eonie, nie jestem każdą inną istotą w Faerunie, jestem jedyną w swoim rodzaju istotą w Faerunie, która wierzy w nieskończone pokłady dobra u innych i co ciekawsze, zwykle je dostrzega i odnajduje - stwierdziła, przechylając się w jego stronę i spoglądając głęboko w oczy. Jej wzrok był łagodny, choć czerwona barwa tęczówek nieco niepokoiła. - Nie boję się obcych, dopóki sami nie dadzą mi powodu, bym się ich obawiała. Do tego umiem sobie świetnie radzić z nachalnymi współlokatorami i zapewne bez większych problemów dałabym sobie z wami radę... A jeśli nie ja, to na pewno mój Mistrz - dodała i uśmiechnęła się lekko, po czym przeniosła wzrok na mrukliwego i niewiele mówiącego półelfa. - Zamek stoi na wzgórzu i z tego co mi mówiono, jest ogromny. Najlepiej będzie samemu ocenić, bo coś, co dla nas jest duże i wspaniałe, dla kogoś innego może się wydawać śmieszne. Burmistrz ma przygotować mapę, może też będzie miał jakieś plany samego zamku. Jutro nie omieszkam go o to zapytać. Tristan, Sean mówi, że jak dla niego, to możesz nawet dzielić z nim pokój. O ile weźmiesz coś do jedzenia i nie znudzi ci się głaskanie - czarodziejka zerknęła na tropiciela rozbawionym wzrokiem.
- Podziwiam twoją postawę - rzucił, lekko wybity z taktu jej nagłym, czerwonym spojrzeniem. Szybko jednak doszedł do siebie i dodał: - Masz rację, o tym jaki zamek jest naprawdę nie powiedzą nam plotki ani mapy, przekonamy się o tym dopiero, gdy tam dotrzemy.
- A ponoć pan fretka nie gustuje w mężczyznach, zwłaszcza innego gatunku? – zapytał mocno rozbawiony Tristan. – Jakby to ode mnie zależało, to wolałbym dzielić pokój z właścicielką, ale Sean też może być. Przynajmniej na początku. – puścił dziewczynie oczko.
Tym razem to Etth'ariel wydawała się być nieco zaskoczoną i wybitą z taktu nagłą uwagą Tristana. Wyraźnie się zmieszała, nieco zarumieniła i szybko zajęła swoim kielichem. Fretce natomiast odpowiedź wyjątkowo się spodobała, gdyż stworzonko weszło na ramię tropiciela i wygodnie się ułożyło.
- Cóż... no tak... - czarodziejka bąknęła cicho pod nosem i jakby zaczęła się zapadać pod ziemię.
Elhan westchnął tylko pod nosem. Wydawał się przez chwilę wytrącony z równowagi. Po chwili znów siedział spokojnie.
- Może dość wina na dzisiaj? - padło w końcu pytanie. - Przed wieczorem można by się przejść. Za pozwoleniem... Bardzo słabo znam miasto i naprawdę byłbym wdzięczny za oprowadzenie - Elhan spojrzał w stronę tropiciela.
- Jasne, nie ma sprawy, możemy się przejść. Pokażę ci kilka ciekawych miejsc, a spacer chyba dobrze nam zrobi. - Mówiąc "nam" miał na myśli Etth'ariel i zerknął na nią, rozbawiony całą sytuacją i reakcją czarodziejki. - Chyba musisz się przewietrzyć, droga koleżanko, bo od tego wina to aż wypieków dostałaś na twarzy! - roześmiał się. Jeszcze nie spotkał tak wstydliwej dziewczyny, tym bardziej półelfki.
Gdy najemnik wspomniał o winie, S'eon zdał sobie sprawę z faktu, że nie wypił nawet połowy zawartości kielicha. W gruncie rzeczy nie było to tak zaskakujące, mieszkając w Suzail przyzwyczaił się do lepszych trunków. Spojrzał na Elhana i wtrącił - Prawdę mówiąc, ja również nie znam miasta i chętnie się po nim rozejrzę. Zdecydowanie przed zmrokiem, wtedy mijałoby się to z celem.
- No to ruszajmy! - Etth'ariel wstała gwałtownie od stołu, lekko się zachwiała i szybko złapała równowagę. Gdy ostrożnym krokiem kierowała się w stronę wyjścia, zerknęła na Tristana i zapytała dość głośno:
- Nie uważasz, że ten karczmarz jest całkiem szysto... przystojny? - poprawiła się.
Elhan, który właśnie wstawał od stołu widząc jak chwiejnie wstała czarodziejka wykonał ruch jakby chciał ją złapać, ale gdy złapała równowagę pozwolił jej iść o własnych siłach. – Ostrożnie – mruknął cicho, zasuwając krzesło po sobie.
S'eon powoli wyszedł za pozostałymi, rozglądając się dyskretnie po knajpie podczas przekraczania progu. Wolał mieć pewność, że nawet jeśli ktoś usłyszał i zainteresował się ich rozmową, to przynajmniej będzie o tym wiedział.
Ruszyli więc na zwiedzanie miasteczka, oprowadzani przez tropiciela. Wieczorem planowali się rozejść by w spokoju przenocować. Umówili się na spotkanie następnego ranka i mogli udać się na spoczynek. Trzeba było zregenerować siły przed, być może, bardzo męczącym dniem następnym.