Sny
-
- Majtek
- Posty: 116
- Rejestracja: czwartek, 10 maja 2007, 14:09
- Numer GG: 21666460
- Skype: rata_el_deserto
- Lokalizacja: Mnichowice
Re: Sny
A mi się śnił śnił kiedyś koniec świata. Przyszedł do mnie anioł i powiedział, ze jesli chce przezyc, to mam... połozyc sie na lózku i przykryc niebieskim zeszytem ćwiczeń z matematyki. Jak powiedział, tak zrobiłam. A potem, kiedy świat sie skończył (!) weszłam do kuchni, a na stole lezała miska, a w niej krokodyl z pianą na pysku...
"Widzieliście go? Rycerz chędożony! Herbowy! Trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
-
- Majtek
- Posty: 130
- Rejestracja: sobota, 3 stycznia 2009, 21:54
- Numer GG: 807895
- Lokalizacja: Łódź czyli miejsce wyklęte dla RPG
Re: Sny
Ja 2 dni temu miałem proroczy sen a mianowicie: we śnie słyszę głos "dziś dzień dobroci dla hien!" i rzeczywiście przez cały dzień nic mi się nie stało, w dodatku kilka osób sępiło abym napisał pewien wiersz (no co jakoś trzeba dorabiać w tym wieku), co to oni obiecali w szkole i nie zrobili- dzień był szczęśliwy jak nie wiem co.
Oczywiście równowaga musi być i następnego dnia dostałem po pysku od przedstawicielki płci pięknej właśnie za ww. wiersz.Ech i to ma być dobre dzieciństwo?
Oczywiście równowaga musi być i następnego dnia dostałem po pysku od przedstawicielki płci pięknej właśnie za ww. wiersz.Ech i to ma być dobre dzieciństwo?
"Każdy Chomik ma swój dzień!" - Minsc
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Sny
nie rozumiem.Potforny Krzysztoff pisze:Ja 2 dni temu miałem proroczy sen a mianowicie: we śnie słyszę głos "dziś dzień dobroci dla hien!" i rzeczywiście przez cały dzień nic mi się nie stało, w dodatku kilka osób sępiło abym napisał pewien wiersz (no co jakoś trzeba dorabiać w tym wieku), co to oni obiecali w szkole i nie zrobili- dzień był szczęśliwy jak nie wiem co.
Oczywiście równowaga musi być i następnego dnia dostałem po pysku od przedstawicielki płci pięknej właśnie za ww. wiersz.Ech i to ma być dobre dzieciństwo?
-
- Majtek
- Posty: 130
- Rejestracja: sobota, 3 stycznia 2009, 21:54
- Numer GG: 807895
- Lokalizacja: Łódź czyli miejsce wyklęte dla RPG
Re: Sny
Dzień dobroci dla hien = dzień dobroci dla mnie
było dobrze - następny dzień jest parszywie.
objaśnia co nieco?
było dobrze - następny dzień jest parszywie.
objaśnia co nieco?
"Każdy Chomik ma swój dzień!" - Minsc
-
- Bombardier
- Posty: 895
- Rejestracja: niedziela, 15 lutego 2009, 17:50
- Numer GG: 0
Re: Sny
O ile to prawda, jest to niesamowite...Braveheart pisze: A jeśli chodzi o NAPRAWDĘ dziwne sytuacje ze snami, to miałem jeden:
Śniło mi się że jadę w stronę sklepu samochodem z bratem (ma prawko) i nagle po prawej widzimy wypadek, dwa stłuczone wozy. Brat tak się gapi na tą scenę, że wywala nas z ulicy, i spadamy do rowu ginąc na miejscu. Wtedy się budzę.
Dwa dni po śnie brachol bierze mnie do sklepu po fajerwerki (przed sylwestrem), patrzymy na lewą stronę ulicy... a tam wypadek. Brat patrzy się na ten incydent. Ale ja, nagle wrzeszczę mu do ucha: Kieruj samochodem! Brachol złapał kierwonicę, i w samą porę, bo już prawie wywaliło nas z zakrętu (ślisko było)
To było niesamowite, ale nigdy więcej taki sen się nie powtórzył. Ale od tamtej pory, każdy dziwny sen muszę sprawdzić, przestudiować itp.
Ale się zdarza. Mój kolega opowiadał mi kiedyś że będąc sam w domu usnął przed monitorem, i śniło mu się że jego dom się spala... potem obudził się, i w samą porę, bo zapaliły się zasłony w pokoju gościnnym.
Tak zwane sny prorocze - mi nigdy się nie przyśniły, ale wierzę że istnieją
to dalej ja, tylko mi kochany baziu ksywkę zmienił
-
- Majtek
- Posty: 130
- Rejestracja: sobota, 3 stycznia 2009, 21:54
- Numer GG: 807895
- Lokalizacja: Łódź czyli miejsce wyklęte dla RPG
Re: Sny
Mam nadzieję że uwierzycie w to bo to najszczersza prawda: właśnie się obudziłem,jak przed chwilą zasnąłem przed komputerem i przywaliłem w ekran czołem - sen mi się rozwiał choć całkiem fajnie się zaczynał (to przez czytanie książek Suworowa).
"Każdy Chomik ma swój dzień!" - Minsc
-
- Marynarz
- Posty: 304
- Rejestracja: piątek, 16 stycznia 2009, 21:10
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Sny
Ja pamiętam:
Spadanie - ale takie diablo realistyczne, po prostu otchłań. Ale żadne tam spadanie z nieba. Coś w stylu:"idę, potykam się o krawężnik i ... budzę się z wrażeniem że właśnie spadałem
Koszmar dzieciństwa - niekończący się toalety - budziłem się z krzykiem
Sen na jawie - ja tak miałem po zdawaniu "wartownika" - warta 24h. Na ranem czułem że mój mózg działa w separacji od ciała - czyt. wszystko przytłumione, wręcz słyszysz swoje myśli, coraz słabiej czujesz własne ciało...
A tak w ogóle to większości snów nie pamiętam.
Spadanie - ale takie diablo realistyczne, po prostu otchłań. Ale żadne tam spadanie z nieba. Coś w stylu:"idę, potykam się o krawężnik i ... budzę się z wrażeniem że właśnie spadałem
Koszmar dzieciństwa - niekończący się toalety - budziłem się z krzykiem
Sen na jawie - ja tak miałem po zdawaniu "wartownika" - warta 24h. Na ranem czułem że mój mózg działa w separacji od ciała - czyt. wszystko przytłumione, wręcz słyszysz swoje myśli, coraz słabiej czujesz własne ciało...
A tak w ogóle to większości snów nie pamiętam.
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Sny
E tak to ja mam raz w tygodniu przynajmiej na moich studiach.Sen na jawie - ja tak miałem po zdawaniu "wartownika" - warta 24h. Na ranem czułem że mój mózg działa w separacji od ciała - czyt. wszystko przytłumione, wręcz słyszysz swoje myśli, coraz słabiej czujesz własne ciało...
-
- Marynarz
- Posty: 290
- Rejestracja: poniedziałek, 29 grudnia 2008, 13:44
- Numer GG: 2609448
- Lokalizacja: Ostrowiec
- Kontakt:
Re: Sny
Każdy śni. Właściwie śnimy każdego dnia problem w tym, że nie zawsze pamiętamy to, o czym śniliśmy. Chociaż to też można poprawić, wystarczy zapisywać swoje sny jak najdokładniej możemy. Od czasu do czasu warto sobie je przypomnieć po prostu je czytając. Poprawia to tzw. pamięć snów, przez co za jakiś czas pamiętać będziemy swoje sny dokładniej oraz z większą ilością szczegółów.Eglarest pisze:Czy posiadacie sny? z pewnością tak pytanie brzmi tylko jakie one są i czy mogli byście napisać najbardziej dziwne, pokręcone przerażające etc oraz ogólnie poruszyć temat snu jak kontrola snu sugestie senne etc.
a może mieliście jakieś sny prorocze ?
Jeśli komuś potrzeba potwierdzenia to - tak, to działa. Tylko trzeba to robić dosyć systematycznie, a z czasem pamięć naprawdę się poprawia.
Natomiast co do pytania jakie to sny. Zazwyczaj dosyć mroczne. Często pojawia się w nich krew, krew, krew i jeszcze raz krew. Śmierć i flaki. I od razu napiszę, że horrorów nie oglądam w ogóle, bo ich nie lubię.
Natomiast co do zapamiętanych snów to jest jeden, dosyć realistyczny. Pojawiał się w nim wątek samobójczy(również jeden z częściej występujących u mnie). Rzecz działa się w ciemnej, mrocznej, wilgotnej jaskini gdzie znajdowała się grupka ludzi oraz kilka wilkołakopodobnych istot... Tak, jednym z nich byłam ja. Istoty te żywiły się tylko i wyłącznie ludźmi. Na moich oczach zresztą jeden z moich towarzyszy w bardzo widowiskowy sposób rozszarpał jednego z ludzi, ów krzyczał głośno nim zmarł. Wszędzie było mnóstwo krwi.
Przyszła kolej na mnie, ja jednak nie chciałam zabijać człowieka. W mojej łapie pojawiła się więc broń, którą przyłożyłam do skroni i wystrzeliłam. Huk wystrzału. Pierwszy cios jednak jakby spudłował, odpaliłam raz jeszcze i dopiero wtedy obudziłam się z bólem w okolicach lewej skroni, tej w którą strzelałam we śnie.
Inna sprawa, czasem zdarza mi się, że przyśni mi się jakiś tekst. Ostatnim takim był wiersz, jak na to, co pamiętam całkiem niezły (nie, nie był to wiersz który kiedyś czytałam, raczej taki, który po prostu powstał w mojej głowie). Próbowałam go nawet odtworzyć zaraz po obudzeniu się, bo mi się spodobał. Z żadnego wersu nic jednak nie pozostało, poza wspomnieniem tego o czym był, a tyczył się wojny i jakiegoś nieszczęścia.
Co do LD, czyli świadomego snu, co zaś możemy nazwać "kontrolą snu" to jest to możliwe. Z pewnością zresztą wielu osobom zdarzało się to mieć bez wywoływania. Ot, nagle uświadamiamy sobie, że śnimy i że mamy wpływ na nasz sen. Wiemy gdzie się znajdujemy i wiemy także, że od teraz możemy wszystko. Zwykle jednak kiedy tylko uświadomimy sobie, że śnimy i że możemy wszystko sen kończy się.
Podobno dobrym sposobem na to, by do tego nie doszło jest we śnie popatrzeć na swoje nogi. Nie mogę jednak tego potwierdzić, bo kiedy raz próbowałam to zrobić wiedząc, że śnię to i tak się obudziłam. Zresztą na wywoływanie LD jest wiele sposobów, jak chociażby afirmacja. Sporo osób twierdzi, że wystarczy sobie przed zaśnięciem powtarzać, ze dziś będzie się miało LD i to pomoże jeśli się oczywiście w to uwierzy. Być może. W sumie nigdy tego nie praktykowałam bo o wiele bardziej od LD interesowało mnie OOBE.
Jeśli zaś chodzi o kolejne pytanie, czyli sny prorocze to właściwie takie mi się nie zdarzały. Zdarzyło mi się jedynie raz, że przyśniło mi się coś, co wydarzyło się następnego dnia, ale nie jestem pewna czy można to nazwać snem proroczym. A wydaje mi się, że raczej nie.
Chyba nikt nie będzie miał pretensji o to, że odgrzebuję nieco stary temat
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Sny
Oto sen:
Byłem w innym mieście, na czyjejś stancji. Było tam pełno łóżek, jak w jakiejś noclegowni no i było dużo pokoi. Stancja mieściła się w jakimś kompleksie kamienic i wszystko było w takiej obdrapanej architekturze jak łódź albo bydgoskie slumsy. Najpierw się wchodziło przez bramę, następnie był dziedziniec, ale nie byle jaki, tylko taki no miał cos z takiego zamkowego dziedzińca. I ta stancja była zaraz naprzeciwko bramy na trzecim pietrze. było w niej nieco strasznie, bo na podłodze leżał żółty gumolit, ściany były też żółte, ale i brudne, a łóżka o których już wspomniałem były takie obrzydliwe prlowskie, nie miały żadnych przykryć, nakryć i miały ta swoją ochydną tapicerkę. Nie było też poduszek. Wiem że sen pamiętam od momentu, kiedy duża ilośc ludzi tam mieszkająca wyszła, zostawiając mnie i kilka osób tam. Wstałem z łóżka, a za oknem była noc. Wszystko w tym domu było żółte, takie niezbyt komfortowe i zupełnie jakby bolące głowę, chyba nawet zarówki swieciły sie na żółto, że sufity, choć białe, też straszyły żółcią. W kazdym razie spojrzałem przez okno i zobaczyłem ulicę naprzeciwko. była mokra, jak po ulewnym deszczu, niebieski kolor nocy był rozbijany przez pomarańczowe światła latarń. Najpierw zobaczyłem kilka wysokich cieni na jednej z kamienic za zakrętem, a nastepnie grupę ludzi uciekającą w strone budynku w którym byłem. jako że z daleka rozpoznałem twarze i postacie, szybko zbiegłem na dół na klatke, otworzyłem im staromodne drzwi i ich wpusciłem do srodka. Mówili że byli na festynie, ale nagle pojawił sie jakiś okropny potwór i zaczał ich gonić. Mówili, że uciekali juz bardzo długo labiryntem miasta. Nastepnie wszedłem na góre i zobaczyłem że ta szóstka ludzi których wpuściłem to tak naprawdę kilkadziesiąt osób chroniących sie w tej kamienicy. Wszyscy lezeli na łózkach jak sardynki, niektórzy mieli śpiwory i leżeli na podłodze, wielu siedziało pod scianami skuleni. To byli ludzie ktorych spotykam na ulicach i ludzie których znałem kiedyś, choc juz dawno sie z nimi nawet nie witam. Sam nie czułem się dobrze i miałem przeczucie że to juz koniec świata, że już nic nie da się zrobić, więc wziąłem jakąs broń na ramię, nie wiem to miecz był, topór, sztucer? chuj wie. I wyszedłem na ulice. Zniszczone kamienice przy nadchodzącym świcie wydawały się być w takich sepiowych kolorkach. Ulice były puste, gdzieniegdzie widziałem kogoś umierającego. Powoli asfalt między budynkami zamieniał się w błoto, a kamienice stawały się zupełnie jakby nowe. Pod budynkami stały beczki i stragany zbite z drewna. na końcu ulicy stał niedokończony kościół. Wiedziałem że właśnie tam czai się zło które jest odpowiedzialne za to co się stało z ludzmi w tym miescie, wiedziałem że jedynie żółta stancja przeżyła, nie wiem czemu. Doszedłem do tego koscioła i zobaczyłem nieokreśloną postac, zupełnie jakby była normalnych kształtów ale była tak naprawdę zbudowana z czarnych piorunów, ale nie takich prawdziwych, tylko tych uproszczonych, piktogramów. Rzuciła mi wyzwanie. Nie wiem jak długo trwała walka, ale wygrywałem, wszystko działo się na piętrze nieskończonego drewnianego kościółka, takiego jak w doktor queen albo wiekszego. W pewnym momencie ta postac podskoczyła w górę i zaczeła przywoływać swojego pana. W tym momencie wiedziałem że przegrałem, z diabłem wszystkich diabłów nie mam szans. Dłonie tej postaci roziskrzyły sie czernią sama postać zalewitowała lekko pod sufitem. Wzbił się wewnatrz wir powietrza który nie ruszył nawet paprocha, nawet kurzu, nie było go nawet widać, może go nawet nie było, choć wiem że tam był. I pojawił się sam główny diabel, nie wiem jak go nazwać, nie był lucyferem, mefistem czy kij innym belzebubem, nie był nawet diabłem. Był czystym złem, które przeciwstawia się dobru. Powiedział, że mnie lubi i że pokaże mi coś. Za jedną z krokwi nie zniszczonych przez walkę stał stary komputer, wiecie monitor z dupą, stawiany na jednostce centralnej i w ogole było wejście na dyskietki te duże o których nikt nie pamieta i wejscie na te małe 3,5. No i se siedzielismy, a on go włączył, odpalił. Zaczał mi przypominać nieco grubego podstarzałego hipisowskiego nerda, z niezadbana brodą, łysiejącego - z fryzurą niczym kopernik. Wiem, że zaczął mi pokazywać tajemnice i prawa wszechświata, pokazywał mi filmiki, na czyms podobnym do jutube gdzie jakby ktoś kamerował rozwój człowieka, jego historię, postacie historyczne, ważne wydarzenia, jednak było tam wiele z tego że wysłanicy dobra lub zła pomagali w niektórych wydarzeniach. Filmiki uswiadomiły mnie że ten najwyższy demon, to czyste zło które obok mnie siedziało, zrobiło duzo dobrego i tak naprawdę, nie jest kimś złym. Znaczy, raczej kapryśnym. Wiem że pozwolił mi wypowiedzieć jedno zyczenie. W każdym razie, wtedy się obudziłem.
Byłem w innym mieście, na czyjejś stancji. Było tam pełno łóżek, jak w jakiejś noclegowni no i było dużo pokoi. Stancja mieściła się w jakimś kompleksie kamienic i wszystko było w takiej obdrapanej architekturze jak łódź albo bydgoskie slumsy. Najpierw się wchodziło przez bramę, następnie był dziedziniec, ale nie byle jaki, tylko taki no miał cos z takiego zamkowego dziedzińca. I ta stancja była zaraz naprzeciwko bramy na trzecim pietrze. było w niej nieco strasznie, bo na podłodze leżał żółty gumolit, ściany były też żółte, ale i brudne, a łóżka o których już wspomniałem były takie obrzydliwe prlowskie, nie miały żadnych przykryć, nakryć i miały ta swoją ochydną tapicerkę. Nie było też poduszek. Wiem że sen pamiętam od momentu, kiedy duża ilośc ludzi tam mieszkająca wyszła, zostawiając mnie i kilka osób tam. Wstałem z łóżka, a za oknem była noc. Wszystko w tym domu było żółte, takie niezbyt komfortowe i zupełnie jakby bolące głowę, chyba nawet zarówki swieciły sie na żółto, że sufity, choć białe, też straszyły żółcią. W kazdym razie spojrzałem przez okno i zobaczyłem ulicę naprzeciwko. była mokra, jak po ulewnym deszczu, niebieski kolor nocy był rozbijany przez pomarańczowe światła latarń. Najpierw zobaczyłem kilka wysokich cieni na jednej z kamienic za zakrętem, a nastepnie grupę ludzi uciekającą w strone budynku w którym byłem. jako że z daleka rozpoznałem twarze i postacie, szybko zbiegłem na dół na klatke, otworzyłem im staromodne drzwi i ich wpusciłem do srodka. Mówili że byli na festynie, ale nagle pojawił sie jakiś okropny potwór i zaczał ich gonić. Mówili, że uciekali juz bardzo długo labiryntem miasta. Nastepnie wszedłem na góre i zobaczyłem że ta szóstka ludzi których wpuściłem to tak naprawdę kilkadziesiąt osób chroniących sie w tej kamienicy. Wszyscy lezeli na łózkach jak sardynki, niektórzy mieli śpiwory i leżeli na podłodze, wielu siedziało pod scianami skuleni. To byli ludzie ktorych spotykam na ulicach i ludzie których znałem kiedyś, choc juz dawno sie z nimi nawet nie witam. Sam nie czułem się dobrze i miałem przeczucie że to juz koniec świata, że już nic nie da się zrobić, więc wziąłem jakąs broń na ramię, nie wiem to miecz był, topór, sztucer? chuj wie. I wyszedłem na ulice. Zniszczone kamienice przy nadchodzącym świcie wydawały się być w takich sepiowych kolorkach. Ulice były puste, gdzieniegdzie widziałem kogoś umierającego. Powoli asfalt między budynkami zamieniał się w błoto, a kamienice stawały się zupełnie jakby nowe. Pod budynkami stały beczki i stragany zbite z drewna. na końcu ulicy stał niedokończony kościół. Wiedziałem że właśnie tam czai się zło które jest odpowiedzialne za to co się stało z ludzmi w tym miescie, wiedziałem że jedynie żółta stancja przeżyła, nie wiem czemu. Doszedłem do tego koscioła i zobaczyłem nieokreśloną postac, zupełnie jakby była normalnych kształtów ale była tak naprawdę zbudowana z czarnych piorunów, ale nie takich prawdziwych, tylko tych uproszczonych, piktogramów. Rzuciła mi wyzwanie. Nie wiem jak długo trwała walka, ale wygrywałem, wszystko działo się na piętrze nieskończonego drewnianego kościółka, takiego jak w doktor queen albo wiekszego. W pewnym momencie ta postac podskoczyła w górę i zaczeła przywoływać swojego pana. W tym momencie wiedziałem że przegrałem, z diabłem wszystkich diabłów nie mam szans. Dłonie tej postaci roziskrzyły sie czernią sama postać zalewitowała lekko pod sufitem. Wzbił się wewnatrz wir powietrza który nie ruszył nawet paprocha, nawet kurzu, nie było go nawet widać, może go nawet nie było, choć wiem że tam był. I pojawił się sam główny diabel, nie wiem jak go nazwać, nie był lucyferem, mefistem czy kij innym belzebubem, nie był nawet diabłem. Był czystym złem, które przeciwstawia się dobru. Powiedział, że mnie lubi i że pokaże mi coś. Za jedną z krokwi nie zniszczonych przez walkę stał stary komputer, wiecie monitor z dupą, stawiany na jednostce centralnej i w ogole było wejście na dyskietki te duże o których nikt nie pamieta i wejscie na te małe 3,5. No i se siedzielismy, a on go włączył, odpalił. Zaczał mi przypominać nieco grubego podstarzałego hipisowskiego nerda, z niezadbana brodą, łysiejącego - z fryzurą niczym kopernik. Wiem, że zaczął mi pokazywać tajemnice i prawa wszechświata, pokazywał mi filmiki, na czyms podobnym do jutube gdzie jakby ktoś kamerował rozwój człowieka, jego historię, postacie historyczne, ważne wydarzenia, jednak było tam wiele z tego że wysłanicy dobra lub zła pomagali w niektórych wydarzeniach. Filmiki uswiadomiły mnie że ten najwyższy demon, to czyste zło które obok mnie siedziało, zrobiło duzo dobrego i tak naprawdę, nie jest kimś złym. Znaczy, raczej kapryśnym. Wiem że pozwolił mi wypowiedzieć jedno zyczenie. W każdym razie, wtedy się obudziłem.
-
- Majtek
- Posty: 78
- Rejestracja: sobota, 13 grudnia 2008, 13:45
- Numer GG: 0
Re: Sny
Ja miałem poryty sen. Zdarzał się często jak byłem mały (tak z 5 lat). Za pierwszym razem (tak nadal to pamiętam jakby przyśnił mi się wczoraj) przedstawiał akcję z czarownicą (taką na miotle) po oknem w domu w którym mieszkałem wcześniej. Po prostu sobie tam lewitowała z tą miotłą i patrzyła na okno. W każdym razie wyrwało mnie to ze snu natychmiast. Potem sen próbował powtórzyć się wiele razy, ale zawsze budziłem się w momencie jak zorientowałem się co zaraz zobaczę (znaczy wiedźmę) - nie wiem na czym to polega, ale po przebudzeniu myślałem, że tak sen by się rozwinął - z reguły już widziałem to samo okno...
W każdym razie najśmieszniejszy (?) był motyw jak sen próbował wrócić w zeszłym roku - miałem sen nie pamiętam o czym, odwracam się a tam to okno i cień za nim. Obudziłem się momentalnie, zerwałem się z wyra jak nie wiem co by się działo do tego serducho mi tak waliło, że myślałem, że siądzie. Chyba się jakiegoś urazu dorobiłem w dzieciństwie
W każdym razie najśmieszniejszy (?) był motyw jak sen próbował wrócić w zeszłym roku - miałem sen nie pamiętam o czym, odwracam się a tam to okno i cień za nim. Obudziłem się momentalnie, zerwałem się z wyra jak nie wiem co by się działo do tego serducho mi tak waliło, że myślałem, że siądzie. Chyba się jakiegoś urazu dorobiłem w dzieciństwie
-
- Bosman
- Posty: 1796
- Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Freistadt Danzig
Re: Sny
Ja w dzieciństwie miałem straszny sen powtarzajacy sie taki że byłem zgniatany przez te telewizyjne pasy co kiedyś się pojawiały na niektórych kanałach po zaprzestaniu emisji kanału na noc. Znaczy stałem w miejscu białego pasa i tam była wnęka, choć tam się znajdowałem, pasy wciąż były 2d. Strasznie się wtedy dusiłem, w rzeczywistosci też. No i strachu dodawał fakt że zbliża się do mnie postać ubrana cała na czarno, w czarnym kapeluszu, z nosem strasznie długim jak maska cyrulików średniowiecznych. Czasem do mnie podchodził i sie na mnie patrzył, a czasem mnie doduszał, jak chciałem sie wyrwać z uścisku linii, a czasem tylko słyszałem dzwiek obcasów jego lakierowanych butów, jak szedł wzdłuż kolorowych pasm. Towarzyszyło temu pewne uczucie, nie wiem jak je nazwac, nie był to strach, to było uczucie tamtego miejsca. I czasem mi się zdarza je mieć nie wiem, idąc ulicą, nie myslac o tym w ogole. Choć sen sie juz nie pojawia od bardzo dawna.
-
- Pomywacz
- Posty: 51
- Rejestracja: wtorek, 7 kwietnia 2009, 16:00
- Numer GG: 3206283
Re: Sny
@up
Polecam zapisywanie. Niezły ubaw jest jak się to potem czyta.
Mnie w przedszkolnym dzieciństwie prześladowała upersonifikowana kołdra - miała ręce, nogi, chodziła, mówiła, ale to nadal była kołdra. Sen z jej udziałem powtarzał się bardzo często. Ja cały czas cofałem się(tak jakby uciekałem tyłem), a puchowy potwór z rozpostartymi łapami gonił mnie i powtarzał zawsze to samo zdanie: "Wiem czego chcesz!"
Wolałbym nie interpretować.
Polecam zapisywanie. Niezły ubaw jest jak się to potem czyta.
Mnie w przedszkolnym dzieciństwie prześladowała upersonifikowana kołdra - miała ręce, nogi, chodziła, mówiła, ale to nadal była kołdra. Sen z jej udziałem powtarzał się bardzo często. Ja cały czas cofałem się(tak jakby uciekałem tyłem), a puchowy potwór z rozpostartymi łapami gonił mnie i powtarzał zawsze to samo zdanie: "Wiem czego chcesz!"
Wolałbym nie interpretować.
Jakiekolwiek byłoby źródło mej głupoty, jeszcze się nie wyczerpało.