![Obrazek](http://bloguspospolitus.blox.pl/resource/willis_die_hard.jpg)
Creceres Crow
Podczas skromnego posiłku, Creceres Crow jadł bardzo mało. Gdy skończył otarł usta i wyciągnął się na trawie, rozkoszując się po raz setny nowo odzyskaną wolnością.
- Hej, wy - rzucił nagle przez ramię w stronę najemników którzy rozmawiali obecnie z resztą - Macie może lutnię? albo lepiej gitarę?
Okazało się że nie słyszeli nawet o takich instrumentach. Crece westchnął i przewrócił się na bok z głową opartą o zgięty łokieć.
- A flet? - najemicy zaprzeczyli kręcąc głowami i patrząc na niego z nieukrywaną; lub źle ukrytą- ciekawością
- Piszczałkę? cymbałek, kurwa, też nie macie, co?
Przeczenie. Crece przypomniał sobie o mieczu który leżał obok niego, w trawie. Sięgnął po niego, szybkim, umykającym w oczach ruchu ręki, i uniósł go.
- Spokojnie - rzekł unosząc lekko brwi. Najemnicy powinni być nieco zdziwieni i zaskoczeni szybkością wykonanej czynności. - Nie będę tu nikogo zabijać.
Przejechał palcem po tępem i szczerbistym ostrzu, chwycił niewygodną rękojeść, pogładził wierzchem dłoni brzydki jelec imitujący coś w rodzaju kuli z wybitym wizerunkiem Gomeza.
I nagle coś w nim klikło.
- Hej - zwrócił się do najemników
- Tak? - Zapytał jeden z nich.
- Czy to prawda że Gomez zasypuje kolonie sprzętem pochodzących z kuźni Starego Obozu?
- Gomez zasypuje... Hmm... To prawda część sprzętu pochodzi od Gomeza, ale trafia tam trochę w inny sposób... Jeżeli wiesz o co mi chodzi...
- Domyślam się - Asasyn nie spuszczał wzroku z najemnika - Ale nie powiem na głos swej myśli, gdyż jest ona zbędna. Czy inne obozy tolerują grawerunki Gomeza na głowniach? - wskazał na głowicę swojego miecza - No i czy miecze takie warte będą w innych miejscach więcej niż w innych?
- Każde dobre ostrze jest warte tyle samo. Bez względu na to gdzie się znajduje. Tu liczy się przeżycie, nie jakieś upodobania polityczne
- To jasne - pokiwał głową Crece - Wiem jednak że mag dałby zapewne więcej pieniędzy za zwój niż pierwsza lepsza karawana ze śmieciami... Powiem wprost: gdzie można tu najlepiej sprzedać i kupić towar?
- Hmm... W chatce drwali niedaleko starego obozu spotkasz człowieka imieniem Cavalorn. Posiada on spory zasób towarów niezbędnych dla myśliwych po całkiem niezłych cenach. Co do reszty... - Zamyślił się - Najlepiej popytaj w starym obozie na targu. Mają tam całkiem niezły wybór. Gdy już zdobędziesz szacunek w obozach warto po rozglądać się po kupcach oferujących towary należące do danej frakcji.
- Dzięki za informacje - uśmiechnął się nieogoloną gębą Crece - A macie może harmonijkę? - wpadło mu na myśl - Coś mi przyszło do głowy...
Myśliwi spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- Harmonijkę? Jasne trzymaj - Jeden z nich wyciągnął jedną z sakwy i rzucił w kierunku Crece'a.
Creceres schwycił rzuconą harmonijkę, przyłożył ją do ust i dmuchnął w nią. Z jej wnętrza wydobył się pojedyńczy, wysoki trel.
Opowiem wam historię o życiu poza kolonią,
O życiu wesołym, beztoskim i pełnym niespodzianek
Opowiem wam też o troskach bezlitosnych władców z koloni
szarej koloni
którą spowija mgła z bagien
Crece dmuchnął w harmonijkę ponownie, wydmuchał niedługą, wpadającą w ucho melodię, a po chwili zaintonował jeszcze dwie zwrotki.
Przyznawano mu, że chodź wybitnie nie nadawał się do śpiewu, jego głęboki, basowy głos brzmiał wspaniale gdy śpiewał ballady bądź śpiewane opowieści.
W końcu skończył. Oddał harmonijkę i wstał zarzuciwszy sobie na plecy znaleziony w kopalni plecak do którego włożył dwie pochodnie, znalezione krzesiwo oraz trzy skręty, wsadził też ryżówkę i spory kawał mięsa ścierwojada.
Wstał.
- Idę do Starego Obozu, tak jak postanowiłem. Kto chce, niech idzie ze mną - dokończył i ruszył ścieżką tam gdzie znajdować się powinien Stary Obóz...