Ucieczka
Jeśli życie jest snem to czymże jest sen? Krawędzią między rzeczywistością a lustrem, granicą której przekroczenie równe jest samobójstwu?
Czy może jednak niczym? Może sen nie istnieje, wszystko co dzieje się wokół nas to rzeczywistośc która graniczy z lustrem?
Nie wiadomo.
Runnerzy nigdy nie zastanawiali się nad prawdziwym sensem snów.
Nie wiedzieli.
Nie chcieli wiedzieć.
Lustrzany Książe
14 maja, godzina 16.55
Zlecenie było dziwne.
Rzadko zdarzało się by obejmowało ono więcej niż jednego runnera. Byli oni z reguły samotnikami, a ich masterzy nigdy nie zlecali jednego zadania dwóm z nich naraz.
Tym razem było inaczej. Zlecenie obejmowało parę osób, do tego znających się chyba jedynie z widzenia. Treść również pozostawiała wiele do życzenia.
Runnerzy zebrali się w kawiarni pani Poodfoot i tam jeden z nich, po twardych uściskach dłoni, rozwinął list od mastera zawierający pełną treśc zadania. Pozostali umilkli, nikt nie pił już piwa. Wszyscy słuchali bardzo uważnie słów ich mistrza, Bryana Logana.
a więc już wiedzieli co było w ciężkim plecaku, który doszedł do nich wraz z listemWaszym celem jest fabryka "The West".
Dotrzecie tam biegnąc po dachach a później wchodząc do niej tylnym wejściem.
W fabryce przebiega nielegalny handel na który składa się w dużej części broń i żywność, której zaczyna powoli
brakować odciętym od świata templariuszom.
Wasze zadanie jest proste. Musicie włamać się do fabryki i zniszczyć ją za pomocą bomby...
Plan był opracowany. Obok kawiarni piętrzył się wielki budynek, wieżowiec, który rozpoczynał całą sieć wieżowców ciągnącą się aż po horyzont. Były rozmieszczone tak gęsto że można było przemierzać kilometry nie dotykając stopą ziemi. Postanowili biec dachami w stronę fabryki a następnie włamać się do niej tylnym wejściem, jak radził Logan. Dopili piwo i posiedzieli chwilę, każdy przygotowując się do podróży jak mógł. Rękawiczki, sznurowadła, broń. Trzeba było postanowić kto niesie bombę.... A następnie zbiec z miejsca.
Spotkamy się w West Hell, kryjówce Runnerów w NY, nie tam gdzie zwykle.
Powinniście tam trafić biegnąc na południowy wschód, w stronę Rynku.
Pamiętajcie - nie zabijajcie jeśli nie będziecie do tego zmuszeni.
Master Bryan Logan
Zamówili jeszcze po piwie.
Byli zaniepokojeni. Dlaczego Logan musiał wynająć aż tylu Runnerów? Każdy z nich czuł że być może ich master nie powiedział im wszystkiego...
Pani Poodfoot oporządzała teraz jednego z templariuszy, siedzącego w kącie. Ciężko było ich poznać bowiem jedynym co wyróżniało ich spośród tłumu były naszyjniki które nosili pod bluzką. Niektórzy z nich mieli jednak części garderoby zdecydowanie nie pasujące do obecnego okresu jak na przykład wysokie buty bądź skórzane kurty, toteż z reguły można było się spodziewać kto jest templariuszem a kto nie.
Poodfoot odebrała zamówienie i ruszyła na zaplecze przygotować co trzeba. Runnerzy podglądali ukradkiem templariusza, który siedział teraz nieruchomo i kręcił młynka kciukami. Nagle uniósł oczy, jego wzrok napotkał wzrok biegaczy. Ci chrząknęli i odwrócili się, ale widać było że zachowanie templariusza się zmieniło. Siedział prosto a jego zaciśnięte pięści mówiły za niego. Runnerzy dostrzegli to, nie wiedzieli jednak czy tamten rozpoznał ich czy zwyczajnie chodzi mu o coś zupełnie innego. Nie mieli zresztą czasu.
Piwo nieco ich rozweseliło. Nie byli pijani - co to to nie! - ale widać po nich już było pierwsze znaki że starczy już alkoholu.
Za oknem świeciło niesamowite słońce. Z jednej strony cieszyli się na myśl że misję wykonywać będą w jego promieniach, ale z drugiej strony wiedzieli również że światło może ich oślepić.
Jeden z Runnerów kręcił nadgarstkami, rozgrzewając je najwidoczniej. Inny zapalił papierosa i zaciągał się wydmuchując dym który kłębił się pod brudnym sufitem.
Była tam również kobieta, siedząca nieco na uboczu. Widziała natarczywe wzroki Runnerów ale była na to przygotowana. W końcu charakter i temperament biegaczy mówił sam za siebie.
Ciekawe czemu na nią padł wybór? Czuła że coś jest zdecydowanie nie tak, że zadanie brzmi zbyt prosto. Przynajmniej teoretycznie.
Jeden z Runnerów, z kolczykiem w prawej brwi, zachował chyba najwięcej zdrowego rozsądku. On był najbardziej zaniepokojony faktem wynajęcia tak licznej grupy do owego zadania...
poznajcie się, przedstawcie i opiszcie wygląd.