![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
O tym jak piszemy było wspomniane w temacie rekrutacji. Więc teraz pozostaje już tylko grać
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Wszystko zaczeło się w pewnej przydrożnej gospodzie. Na dworze padał solidny deszcz i to już trzeci dzień z rzędu. Nic więc dziwnego, że przemieszczający się traktem zatrzymywali się tutaj na nieco dłużej. Nie było powodu moknąć i marznąć na zewnątrz, jeśli komuś nigdzie się nie spieszyło.
Czynnik ten sprawił, że całkiem sporo osób tutaj zagościło. Grupa zbrojnych rycerzy, którzy nie chcieli ryzykować, aby ich sprzęt zaczął rdzewieć. Spory Troll, który sam przyrządzał sobie mięsną strawę, rozprzestrzeniając tym dość apetyczne zapachy. Czworo bogato ubranych elfów - najwidoczniej dwie pary małżeńskie, trudniące się kupiectwem. Dobrze zbudowany Satyr w towarzystwie młodej i dość wyzywająco ubranej dziewczyny, którzy szeptali między sobą i zawsze gdy ktoś przechodził obok przerywali rozmowę.
Jednym z gości był też kolorowo ubrany bard, który zabawiał pozostałych grą na lutni i spokojnym śpiewem. To właśnie od takiej pieśni wszystko się zaczęło! Jej dokładne słowa umknęły z pamięci zgromadzonych, ale zadały odpowiedni temat i pozostawiły co po ważniejsze informacje. "Legenda o Koronie Władzy" opowiadała o niezwykle potężnym magicznym przedmiocie, należącym niegdyś do prawdopodobnie najpotężniejszego czarownika jaki kiedykolwiek istniał. O tym, jak jej właściciel zapieczętował ją i wszystkie inne swoje skarby, w bezpiecznym miejscu... według tej pieśni miały one się znajdować gdzieś w "Krainie Muidem", znajdującej się poza kontynentem.
Jak to czasem bywa w takich (trwających trzy dni) chwilach, gdy kilka osób utknie w jednym miejscu rozpoczęła się zarzarta dyskusja. Oczywiście dostęp do piwa też jej dopomógł.
Larissa utknęła w swojej podróży - silny deszcz zmusił ją do zatrzymania się w tej gospodzie. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pieśń barda dała jej okazję poruszyć temat Korony Władzy i wyprawy mającej na celu jej odnalezienie.
Kilka osób bardzo się tym zainteresowało - oczywiście nie wszyscy od razu, ale temat chwycił. Podczas ogólnej rozmowy jeden młody wojak (doświadczony w boju o czym świadczyła blizna na policzku i oku) często na nią zerkał, ale nie przeszkadzało jej to - tak przepięknie się uśmiechał, no i w końcu adorowanie jej było zrozumiałym zjawiskiem, wszak była młoda i piękna.
Oczywiście nie chcąc trzymać zbędnych tajemnic przed innymi zdradziła, że jest czarodziejką i zamierza popłynąć do krainy Muidem, aby uzyskać więcej informacji.
Adrien, w spokoju popijając zimne piwo, zerkał na pewną piękną kobietę, która siedziała naprzeciwko niego. Oczywiście udawał, że patrzy po prostu przed siebie, ale chwilami nie mógł się powstrzymać, aby przestać się do niej pięknie uśmiechać.
Wysłuchał pieśni i rozmyślał nad jej sensem, gdy rozpoczęto rozmowę na temat potencjalnej wyprawy, a zainicjowała ją właśnie owa dziewczyna.
Potem zdradziła, że jest czarodziejką, a to ostatecznie przegięło sprawę - postanowił, że idzie razem z nią!... znaczy się, z nimi.
Dang Dang miał szczęście upolować dość groźne zwierze - naprawdę dużego dzika. Szczęście polegało oczywiście na tym, ze miał co jeść i gdzie się schronić podczas tej okropnej, ciągnącej się ulewy.
Gdy przyrządzał sobie pieczeń (karczmarz oczywiście nie śmiał odmówić trollowi wolnego dostępu do paleniska) rozbrzmiała dyskusja o dalekiej wyprawie na niezbadane lądy. Z uwagi na to jakie zwierzęta i potwory muszą tam żyć, jego zgłoszenie się do udziału w wyprawie nie musiało długo czekać.
Soony początkowo trzymał się raczej z boku. Nie chciał być w centrum uwagi i obserwował zgromadzonych. Skąpo ubrana dziewczyna kombinowała coś z Satyrem, ale póki co wystarczyło mieć na nich oko. Z innych ciekawostek, wypatrzył dość młodego wojownika - młodego, ale doświadczonego o czym świadczyła blizna. Soony wszak też miał ich całkiem sporo i dobrze wiedział że jest to prawdziwa odznaka wojownika - kto toczył walki, ten nosi ich ślady.
Cała wyprawa brzmiała jak dobre wyzwanie i nie pozostawało nic więcej, jak tylko zgłosić się do udziału w niej.
Americo siedział sobie w karczmie nad małą miską zupy. Nie jadał dużo, jak to u niziołków bywa. Pieśń o ukrytych skarbach w odległej krainie brzmiała ciekawie, a do tego zgromadzeni rozgadali się na ten temat i zaczeli planować wyprawę tam. Snując domysły jakie mogą tam być skarby zaczął brać aktywny udział w dyskusji i szybko postanowił, że uda się tam z innymi. Początkowo nie chcieli niziołka, bo by tylko spowalniał marsz i w walce niewielki byłby z niego pożytek, ale oczywiście przekonał ich do siebie.
Jest wieczór. Pada silny deszcz. Gospoda ma skromną stajnię, ale każdy wynajął już sobie pokój.
Tradycyjnie w pierwszym poście opiszcie swoją postać. Postacie mogą też powiedzieć coś o sobie - na razie najwięcej zdradziła Larissa, aby zachęcić pozostałych do wspólnej wyprawy.