[Sesja][Wampir: Maskarada] Modern Night

Kloner

Michael.

Używam akceleracji i po ścianie wbiegam na najwyższy z nich. Spoglądam wdł wypatruje ruchu jakiego kolwiek.

laRy

George Plage:
chlopaki, idziemy do rady... sami sobie raczej nieporadzimy.... chociarz z moja BOSKA pomoca powinno sie udac.

usmiecham sie i zakladam lufe na druga reke (a prawa reka ciagle na uchwycie i gotowa do strzalu)

Wbiegasz na budynek... rozglądasz się... lecz nic nie przykuwa twojej uwagi... Schodzisz, Ivan nadal klęczy trzymając w rękach prochy Katie... Tobias wychodzi z budynku na którym poprzednio zasadził się George...
- Nifkokfgo nie zfnalazfłem... Ifvan, Michfael, Gfeorfgfe... Lepfiej stfąd zfnikhajmy...
Wsiadacie do samochodu, i mimo rady Malkavianina jedziecie pośpiesznie do waszego schronienia w Brooklynie... Przez całą drogę nikt się nie odzywa...

Ivan Dimitrij

Katie... Jak to się stało... DLACZEGO ZNOWU JA?! CZEMU LOS MNIE TAK BOLEŚNIE DOŚWIADCZA?! NAJPIERW OJCIEC... TERAZ KATIE... CZEMU JA???!!! Już wiem ,co czuje osoba, która straciłą kogoś bliskiego.... Już nikogo nie zabiję... A może to najwyższy czas aby się wyspowiadać i nawrócić? <<Ten, kto raz wszedł na drogę cienia, ten już nigdy nie obróci sie w stronę słonca.>> Tak mawiał mój ojciec. A jeśli istnieją wyjątki? Muszę spróbować. Jutrzejszej nocy wymknę się do kościola. A jeśli to nie poskutkuje... ZEMSZCZĘ SIĘ!

laRy

George Plage:
z nawroceniem to bardzo dobry pomysl, moge ci chetnie w tym pomoc... otz to ja jestem jedynym prawdziwym bogiem, wszyscy inni to oszusci! jesli chcesz wejsc do raju i siedziec po mojej prawicy, to przyjmij jedyna, prawdziwa wiare! MOJA WIARE!

Rozdział IV: Uschnięta róża.

Nowy Jork, 13 kwietnia, 2003.
Następna noc. Arcybiskup wydała rozkaz byście tej nocy udali się na Liberty Island by spotkac się z Primogenem Toreadorów, Richardem Byrnes'em... Poprzednie wydarzenia wciąż obciążają wasz umysł... śmierci Artemusa i Katie... przyłączenie lokalnych Brujah do Camarilli... próba przejęcia władzy przez Ventrue... I zagadkowy morderca, który najwyraźniej chciał byście powiązali Georga z śmiercią Lasmobry... Budzicie się w podłych nastrojach niepewni co przyniesie wam los...

Ivan Dimitrij

-Dobra, jedziemy. Ja prowadzę Michael.

laRy

George Plage:
hej Ivan, przemyslales moja propozycje? wladza i wszystko co chcesz jest na wyciagniecie twojej reki! jesli tylko pomozesz mi zdobyc wyznawcow i sam sie do mnie dolaczysz to moge wskrzesic Katie... teraz niestety niemoge, moja moc sie lekko wyczerpala, ale jesli bym mial wiecej wyznawcow to mogla by sie szybciej doladowac... co ty na to? ty przyjmujesz moja religie, a ja wskrzesze Katie

Ivan Dimitrij

-Stul dziób bo cie zastrzelę.

Zabieracie broń, zmieniacie ubrania na czyste i wychodzicie z mieszkania zamykając jak zwykle drzwi na klucz. Wchodzicie do samochodu, Ivan i Michael na przodzie, George i Tobias z tyłu, i jedziecie w kierunku Statuły wolności... Parkujecie samochód przy przystani dla łodzi i wynajmujecie jedną, płyniecie nią na wyspę... Gdy jesteście już na miejscu zdajecie sobie sprawę że Toreador nie sprecyzował *gdzie* możecie go odnaleźc...

Ivan Dimitrij

-Cholera by go wzięła. Co robimy? Rozdzielamy się?

Gdy Ventrue wypowiada te słowa, z mroku przed wami wyłania się postac w białym garniturze i z laską...
- Witam was... Jestem Richard Byrnes, Primogen klanu Toreador, Biskup Sabatu... A wy jesteście pewnie sforą pana Hatchinsa? Wiele o was słyszałem...

Ivan Dimitrij

-Miło nam. Jakie mamy zadanie?

Starszy się uśmiecha...
- Od razu do rzeczy? Dobrze. My, Toreadorzy mamy problem z naszymi dostawami kokainy do magazynu pod Statułą, jacyś rabusie napadają na naszych ludzi i kradną cały towar. Przez nich tracimy olbrzymie sumy! Będziecie eskortowac moje łodzie gdy będziemy przewozic towar z magazynu na wybrzeże... mam nadzieję ubic duży interes z klanem Giovanni więc starajcie się jak tylko możecie.

laRy

George Plage:
dlaczego wlasnie my? przeciez Toreadorzy maja na tyle duzo kasy, zeby wynajac lepszych od nas... a jak padlo na nas... hmmmm... co z tego bedziemy mieli? co nam to da? wplywy? status? pieniadze? bron? a moze udzialy w waszych interesach? czekam na odpowiedz i jesli padlo na nas to mowie: a wiec moze by pan udostepnil nam troche broni? bo co my takimi kilkoma uzikami, pistoletami i jedna snajperka mozemy zrobic? moze jakies karabiny? ja bym preferowal m4 z podwieszonym m203, do tego latarka, celownik optyczny i tlumik, no i amunicja oczywiscie...

Byrnes zwraca się do Malkavianina:
- Oczywiście że moglibyśmy nając kogokolwiek... jednak to was poleciła Arcybiskup, a nawet gdybyśmy chcieli wybrac któregoś z naszych musielibyśmy odwołac kolejny oddział z ulic i w ten sposób stracic linię obrony przeciwko Camarilli. Co do broni, to przykro mi, ale musicie radzic sobie z tym co już macie... Lecz w zamian możecie się spodziewac sowitego wynagrodzenia!

Ivan Dimitrij

-Nie mydl nam oczu. Ile dajesz?