Elf i mag... oraz parę wilków...
Obserwował właśnie niewielkiego króliczka, gdy w ostatniej chwili usłyszał nieznaczny szmer za sobą. Odwrócił się i jakież było jego zdziwienie, kiedy ujrzał Taranisa. Mag otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak szybko je zamknął i uśmiechnął się lekko do elfa.
-
Coś się stało, Taranisie? - zapytał uprzejmym tonem. -
Odszedłem na chwilę, żeby móc odpocząć w ciszy i spokoju, jest mi to niezbędne do odzyskania sił.
- Dobrze się czujesz Vinnredzie? Nie wyglądasz najlepiej. I nie powinieneś się tak oddalać, szczególnie po bitwie - skarcił go.
-
Wiem, wybacz... ale do zregenerowania sił potrzeba mi trochę ciszy i spokoju - wyjaśnił, uśmiechając się na siłę. Widać było, że jest zmęczony. -
Cholerny szaman, szkoda, że mnie o nim nie uprzedzili...
Elf spochmurniał -
Wokół mogą jeszcze pałętać się zielonoskórzy. Las jest idealną kryjówką. - Rozejrzał się mimowolnie -
Coś o tym wiem.
-
Zdaję sobie z tego sprawę, ale jeśli mam pomóc rannym, to muszę dojść do siebie. W tamtym hałasie było to niewykonalne. Rozumiesz? - zapytał i klepnął towarzysza po plecach. Rozmawiając szli dalej, nogi same ich niosły głębiej w las.
-
Próbuję zrozumieć. - Spojrzał dziwnie na swego towarzysza -
Tylko to niepotrzebne ryzyko, jeśli coś cie tu dorwie to nikomu nie pomożesz. - Uśmiechnął się do maga. -
Dobra nie skamlę już, wypij to wino, postawi cie na nogi.
Mężczyzna gestem ręki odmówił, nie biorąc napoju od towarzysza.
-
Dziękuję, ale w tej chwili nie jest to wskazane, naprawdę. Jeśli chcesz, możemy już wracać, wtedy wszyscy będą spokojniejsi - zaproponował, odwracając się i wskazując na wioskę.
Schował trunek i skinął na znak że się zgadza. -
Dobrze, pewnie Kynthir już doprowadza do szału naszego krasnoluda. - Skierował wzrok na wioskę -
Lub na odwrót. - Elf zaśmiał się serdecznie.
-
Jeżeli będziemy mieć odrobinę szczęścia, to będą zbyt zmęczeni, by... - Urwał, wpatrując się w żółte ślepia ogromnego wilka. -
Nie zwykłem się brzydko wyrażać, ale tym razem będziesz mi musiał wybaczyć. O, kurwa...
Taranis zmarszczył brwi i powoli sięgnął do swojej torby, w której miał niedawno zakupioną kiełbasę. Liczył, że jak ją rzuci, to bestie się nią zainteresują w pierwszej kolejności.
-
Biegnij! - rzucił do von Shottena, ale mag nie miał zamiaru uciekać.
-
Żartujesz? - prychnął i zaczął mruczeć pod nosem słowa zaklęcia. Miał zamiar posłać w najbliższego wilka swoje ostrza ciemności. Nim jednak zdążył to zrobić, jedna z bestii, podirytowana jakąś zdechłą kiełbasą, spięła się do skoku, za cel obierając sobie elfa. Vinnred nie zastanawiając się długo, stanął przed Taranisem i aktywował zaklęcie. Nie bał się, że wilk może go rozszarpać, wszak zaklęcia złożą go później do kupy...
[Ryjku, Ty mnie nie stresuj, że zamknąłeś sesję...
]