Michael Chambers
Sandrock dotarł na zebranie zorganizowane przez Profesora X nieco po czasie, co spowodowane było krótkim sparingiem z Gateway'em, który obaj rozegrali w War Room'ie. Trzeba przyznać, że Mike sporo się napocił 'walcząc' ze swoim imiennikiem i tylko przez dłuższy prysznic zawalił czas dotarcia na miejsce.
Gdy Profesor Xavier przemawiał, Mike podpierał ścianę z rękoma zawieszonymi na piersi i słuchał, co ma do powiedzenia ich mentor. Ubrany był tak jak zwykle, gdy Cyke (jak zwykł mawiać na Cyclops'a) i Emma dawali im 'wolne' od zadań w plenerze - miał na sobie wytarte dżinsy, które chyba niejedno już przeszły, sportowe buty i przylegający do ciała czarny t-shirt, podkreślający lekką rzeźbę Sandrocka. Właśnie zastanawiał się, gdzie wyskoczyć z Tęczą na obiad, gdy w pokoju zmaterializowała się kobieta o mlecznobiałej karnacji skóry i takich samych szatach. Mike spojrzał na nią marszcząc lekko brwi; widać profesor znalazł nowego ucznia.
- Jestem pewien, że poczujesz się tu jak w domu, Ethereal. Szybko przekonasz się, że znajdziesz tu wielu przyjaciół, którzy zaakceptuję cię i polubią. Prawda, Sandrock?
- Oczywiście, profesorze, nie może być inaczej. - potwierdził, po czym spojrzał na zjawę. - Nie martw się nic, jesteś wśród swoich... - uśmiechnął się szeroko, po czym wysunął przed siebie prawdą rękę i zamienił ją na moment w płynny piasek.
- Nie popisuj się, Mike. - rzuciła Tęcza, kiwając lekko głową i uśmiechając się do Chambers'a.
Mike zademonstrował jej jedną ze swoich głupszych min, po czym spojrzał w kierunku Ethereal.
- Będzie dobrze, zobaczysz. Prawda, przyjaciele? - popatrzył na pozostałych.
* * *
Sandrock z rękoma w kieszeniach obserwował jak Blackbird wzbija się w powietrze i znika po chwili w chmurach. Teraz mieli całą szkołę tylko dla siebie i byli za nią odpowiedzialni... Mike zastanawiał się, czy to czasem nie jest kolejny 'test' profesora, ale odbijając Chamber'a z rąk Juggernauta i Quicksilvera chyba dowiedli tego, że nadają się już do poważniejszych zadań i nie trzeba ich sprawdzać...
Z rozmyślań wyrwał go głos Ethereal.
- To co teraz?
- A co chciałabyś robić? Może coś zjemy na początek?
- Zjemy? - zdziwiła się zjawa. - Myślisz, że ja potrzebuję i mogę jeść? - zapytała, uśmiechając się niepewnie i sięgnęła dłonią do puszki coli stojącej na jakiejś beczce. Przenikęła przez nią i wzruszyła ramionami.
- To zmienia postać rzeczy. - Michael uśmiechnął się lekko. - Więc co byś chciała robić? - spytał, nie proponując nic więcej, by jej nie urazić.
- Nie wiem, zwykle nie robię nic - odparła powoli i jakby niechętnie. - Ciężko cokolwiek robić, gdy nie można niczego dotknąć. W każdym razie ja nie mam pomysłu, więc jeśli nie chcesz, to się nie kłopocz. Sandrock.
- Michael Chambers. – przedstawił się. - Sandrock to tylko mój pseudonim. Jak ty się nazywasz? Bo nie wierzę, że Ethereal. Może obejrzymy jakiś film? Tego nie trzeba dotykać. - rzucił puszczając jej oczko.
- Lisa. Myślę, że film będzie dobry... - bąknęła nieśmiało. - I naprawdę nie musisz się kłopotać, serio. Profesor chyba tak tylko powiedział do ciebie, na pewno nie chciał zrzucić na twoje barki niańczenia mnie.
- Ja ciebie nie zamierzam niańczyć, po prostu chcę, byśmy jakoś miło spędzili czas. Chyba że ty nie chcesz go spędzać ze mną, to spoko, rozumiem. - uśmiechnął się lekko i spojrzał na nią. - Zawsze taka byłaś? To znaczy w takiej 'formie'?
- Nie, nie zawsze. Od... kilku lat. - Rozejrzała się na boki. - Możemy pogadać w innym miejscu? Nie lubię, kiedy wszyscy się na mnie gapią - to mówiąc stała się niewidzialna, ale Mike doskonale wyczuwał jej obecność.
- Jasne. - rzucił nie widząc jej. Wyszedł z hangaru i skierował się do Pleasure Room'u. Sandrock'owi nazwa tego miejsca zawsze dziwnie się kojarzyła, ale odpowiadała jego zastosowaniu. Gdy pojawili się w pokoju pełnym filmów DVD i wielkiej, czterdziestocalowej plazmy, Mike rozsiadł się wygodnie na kanapie i klepnął dłonią miejsce obok siebie. - Możesz mi się już pokazać i usiąść obok. Wierz mi, nie gryzę. - Sandrock z uśmiechem na twarzy rozglądał się po pomieszczeniu.
Z głuchym łoskotem zwaliła się na podłogę całkowicie naga Azjatka. Mogła mieć jakieś 20 lat, miała dość długie czarne włosy, ładną buzię i kształtne pośladki. Jej placy i przedramiona znaczyły blizny po poparzeniach. Dziewczyna spojrzała się zdziwionym wzrokiem czarnych oczu na chłopaka i zarumieniła po same uszy.
- Ja... O, w mordę... - bąknęła cicho, szybko zamykając oczy.
- O cholera... - rzucił Sandrock odwracając szybko wzrok od nagiej Lisy. Wstał z kanapy, szybko ściągnął z siebie t-shirt i podał jej wbijając wzrok w ścianę pełną filmów naprzeciw niej. - Często zdarza ci się materializować w takiej formie, Liso? I wybacz, ale dostrzegłem blizny... Opowiesz mi coś o tym?
- Eee... - dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa. Ktoś ze śmiechem wszedł do pomieszczenia, ale widząc Mike'a stojącego nad gołą nieznajomą, szybko opuścił pokój. Lisa tylko mocniej zacisnęła oczy, jakby starając się zniknąć. - Pierwszy raz w życiu się zmaterializowałam. I nie mogę przestać być widzialna! - zaczęła wpadać w panikę. Spojrzała na chłopaka, wzięła od niego koszulkę i niezdranie się ubrała. Dłonie, przedramiona, plecy i piszczele miała w bliznach, starała się je jakoś zakryć, ale jej się to nie udawało.
- Eeee... to może ja pójdę do Tęczy... Z pewnością pożyczy ci jakieś ciuchy, Liso. - Sandrock kątem oka dostrzegł, że jego koszulka zakrywa najważniejsze miejsca na ciele dziewczyny, ale mimo to nadal widział niektóre z jej blizn. - Skąd te blizny? Chyba że nie chcesz o tym rozmawiać... Nie możesz przestać być widzialna? To chyba dobrze, nie? Tylko musiałabyś coś na siebie zarzucić, żebym wreszcie mógł spojrzeć ci w oczy, Lisa... - rzucił. Jego głęboki głos miło wibrował jej w uszach.
- Mike, zabierz mnie stąd, boję się! - Ku jego zaskoczeniu, Azjatka rzuciła mu się na szyję i szlochając, mocno przylgnęła do niego. Była chłodna, czy wręcz zimna. Cała drżała na ciele. Sięgała mu prawie do brody i nawet ładnie pachniała, choć zapach jej włosów z czymś się mu skojarzył. Ze spalenizną.
- Jasne. - Sandrock wziął ją na ręce, po czym wyszedł z Pleasure Room i ruszył na górę mijając kilku studentów, którzy zostali w Instytucie Xaviera i ze zdumieniem patrzyli na chłopaka bez koszulki niosącego półnagą dziewczynę na rękach. Widząc jego chłodny wzrok nie pytali o nic, a Chambers dotarł nie niepokojony do pokoju, który dla Ethereal wyznaczył Xavier. Położył ją na łóżku i usiadł przy niej, patrząc jej w oczy. - Jak się czujesz? Jest ciut lepiej? - nie podejmował tematu dziwnego zapachu, jaki poczuł; z pewnością nie chciała teraz o tym rozmawiać.
Objęła się ramionami i starając się wyglądać mniej żałośnie, uśmiechnęła się lekko.
- Potwornie mi zimno. Od czasu pożaru w domu nie zmieniałam się, może czas żebym chociaż wzięła kąpiel? I potwornie zgłodniałam... Rany, wszystko na raz. Nie przeszkadzam ci? - zapytała niepewnie. - Nie jest ci zimno? - Spojrzała na jego nagi tors i szybko odwróciła wzrok. Nerwowo odgarnęła włosy z twarzy i wdzięcząc się, delikatnie założyła je za ucho.
Sandrock zajrzał do szafy stojącej obok łóżka i wyjął z niej gruby koc, nakrywając nim Ethereal.
- Mam nadzieję, że zaraz zrobi ci się cieplej. - poprawił koc nakrywając ją nim do szyi. - Mi nie jest zimno... moja zdolność pozwala mi utrzymywać taką samą temperaturę przez cały czas, więc nie przejmuj się mną. – uśmiechnął się delikatnie. - Może jednak zamówimy tę pizzę?
- Dziękuję, jesteś bardzo miły. Jak taki miły starszy brat. Albo chłopak. - Uśmiechnęła się szczerze. - Pizza brzmi nieźle, ostatni raz jadłam dwanaście lat temu, więc wiesz... - dodała z zakłopotaniem. - Wiesz, profesor mówił, że jak jestem w niematerialnej formie, to nie może mnie zlokalizować. Dopiero jak zaczął mnie normalnie szukać, to znalazł. Jestem wtedy niewykrywalna, zupełnie jak duch. Ale umiem coś poruszyć, za pomocą telekinezy... Tylko że teraz - wyciągnęła dłoń w stronę drzwi - teraz jakoś nie mogę.
- Pozostańmy przy starszym bracie, Liso. - uśmiechnął się do niej zawadiacko. - Zastanawiam się, dlaczego przybrałaś materialną formę. Może to przez stres? Ale wierz mi, nie musisz się tutaj niczego bać... - uśmiechnął się ciepło i pogładził ją dłonią po pięknej twarzyczce. Wciąż patrzył w jej wspaniałe oczęta.
Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć, ale hałas na podwórku przed instytutem poderwał Sandrocka na równe nogi. Jakaś dwójka młodszych uczniów urządziła sobie walkę i właśne demolowali fontannę...
- Wybacz na moment, Liso... - Sandrock podniósł się z łóżka i podeszedł do okna. Miał zamiar odpowiednio ustawić młodych studentów...
Dialog przeprowadzony z zero na GG ![Smile :-)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Niebo i piekło są w nas, wraz ze wszelkimi ich bogami...
- Pussy Warhammer? - spytała Ouzi.
- Tak, to taki, gdzie drużynę tworzą same elfy. - odparł Serge.