[Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

2311 CET 14-02-2020 AD

Siergieja wyniosło na parapet. Chwyt na rynnie, obrót, parapet, uderzenie barkiem w szybę!

Student wgapiał się w skrzynkę energetyczną. Nie znając numerów działek, które znajdowały się w okolicy, nie dało się odłączyć specyficznie całego hotelu. Można było eksperymentować, ale to raczej ryzykowne, albo wysadzić całość...

Asmo wrócił przed hotel, idąc nonszalanckim krokiem, wracając do Studenta. Na ustach błądził mu specyficzny uśmieszek, ten mówiący 'widzisz, miałem rację'.

Jan otworzył lodówkę, wyciągając butelkę szampana, podczas gdy Jack podniósł kubełek z lodem, wysypał lód zamrażarki i uśmiechnął się. Pomysł brzmiał sensownie, a na dodatek na razie nie było słychać żadnych wystrzałów, co zwiastowało nienajgorszy rozwój sytuacji. Podeszli do siedzącego w fotelu ochroniarza, tak żeby zasłonić mu pokój 224, i narzekając głośno na brak lodu, zaczęli wsypywać powoli ten z dozownika do kubełka. Nie szczędząc, rzecz jasna, komentarzy na temat jakości wykonania kostek.

A Siergiej, psychicznie nastawiony na brzęk tłuczonego szkła, tylko dzięki Velesowi zdążył odpowiednio szybko zorientować się co się dzieje.
Mianowicie, potężnie rąbnął barkiem o pleksiglasową szybę w oknie, odbijając się od niej z cichym łupnięciem. Puścił rewolwer, wolną ręką chwytając końcami palców rynnę, w lewą dłoń z powrotem chwytając Litość. Bark chrupnięciem zaprotestował, gdy Rosjanin całym, spadającym w dół ciężarem ciała zawisł na jednej ręce trzymającej się rynny. Jego oczy znajdowały się teraz tuż nad parapetem - po drugiej stronie widział Trawińską z metalową obrożą na szyi, z zaszokowanym wyrazem twarzy patrzącą za okno. Wyglądało na to że nikogo innego nie ma w pokoju.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Rosjanin puścił wiązankę najplugawszych przekleństw jakie znał, po czym dorzucił kilka jeszcze bardziej plugawych. Gdyby nie był w tej chwili napompowany hiperadrenaliną to pewnie kontemplowałby właśnie z bardzo bliska beton dwa piętra niżej.

Wyładowawszy nieco wściekłość i zignorowawszy złośliwy komentarz Velesa na temat, jaki debil montuje szło w oknie celi i jaki debil nie sprawdza z czego jest szyba, przez którą chce wejść, podciągnął się na rynnie i nie wypuszczając z dłoni rewolweru, przeniósł z powrotem na parapet. Tym razem był odrobinę ostrożniejszy. Okno było zamknięte na stałe a szyby były z antywłamaniowego pleksiglasu. Zaklął po raz kolejny.

Opukał lekko szybę, potwierdziwszy swoje przypuszczenia. Antywłamaniowa pleksa. "I chuj." Minęło około trzydziestu sekund od kiedy Veles zaczął pompować hiperadrenalinę, czyli czasu było jeszcze dosyć. Postanowił dać Haugvitzowi i temu drugiemu jakoś tak półtora minuty nim zacznie.

W międzyczasie spróbował na migi uspokoić Trawińską i pokazać, że jest przyjacielem. To ostatnie mogło być trudne biorąc pod uwagę, że w chwili obecnej wyglądał dosyć upiornie. Krew niemal całkiem odpłynęła mu z twarzy, a w połączeniu z bladością wyraźnie widoczne sine żyły i nieludzko powiększone źrenice sprawiały że wyglądał jak wampir z horroru klasy C. I do tego szczerzył zęby, bynajmniej nie w uśmiechu, raczej jak drapieżnik. Albo psychopata. Albo psychopatyczny drapieżnik. Ewentualnie drapieżny psychopata.

Korzystając z okazji rozejrzał się po pokoju i przyjrzał Trawińskiej. Na szyi miała jakąś obrożę. Założył, że nadajnik albo alarm, raczej za mała na pakowanie w nią ładunków wybuchowych. Pokój był urządzony skromnie, jak to typowe pokoje w hotelach, choć z uwzględnieniem potrzeb bezpieczeństwa. Pod sufitem wisiało jakieś urządzenie, choć Rosjanin nie miał pojęcia, co to za gówno. Równie dobrze mógł mieć do czynienia z kamerą jak czujnikiem ruchu lub dymu.

Odczekał dość długo. "Czas opuścić lokal." Wycelował i szybko pociągnął cztery razy za spust. Litość i Łaska nie należały do cichych broni, więc narobił strasznego huku. Cóż, jeśli okna mają takie dobre to albo stłumią albo nawet prawie całkiem wyciszą hałas. Wraz z odłamkami szyby wtoczył się do celi. Nim jeszcze wstał, tak asekuracyjnie, wpakował kulę w elektronikę pod sufitem.

- Jestem tu żeby cię odbić, wynajęli mnie do tego ci z Rządu. - Rosjanin w ogóle nie przejmował się konwenansami a już zwłaszcza nie w środku akcji bojowej. W trakcie tego powitania uzupełnił kule w bębenku Litości i dobył Łaskę. Z rewolwerami w rękach zbliżył się do drzwi i ocenił czy da radę je otworzyć z kopa. Słyszał z zewnątrz głosy swoich kumpli i ochrony, ale tak jak na ewentualne gadanie Trawińskiej nie zwracał na nie większej uwagi, skupiony na nasłuchiwaniu odgłosów kroków, odbezpieczanej broni i innych, mogących ostrzec przed zagrożeniem. Odpuścił sobie wyważanie i przestrzelił zamek, po czym wypadł na korytarz gotów do walki z ochroną tego piętra i jak najszybszej ucieczki.
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Maszyna do lodu powoli wypluwała kostki do kubełka.
Stuk.
Stuk.
Stuk.
Stuk.
Sześciany lodu uderzały w dno niczym krople deszczu o szybę, zgrywając się z uderzeniami serca Jana.
We Wrocławiu padało niemal bez przerwy, muzyka kropli ustanawiała rytm korporacyjnej codzienności. Siemens, LG, ulewa, mżawka.
I napięcie wiszące w powietrzu.
Kto by pomyślał, że bryły zamarzniętej wody mogą być tak surrealistyczne?
To kostki, czy odbicie jego oczu? Oceanicznie niebieskie odbicie tęczówek ustępowało poszerzającym się źrenicom. Coś miało się stać.
Względną ciszę przerwał poczwórny huk. Prędzej, niż Haugwitz podejrzewał. Dużo prędzej.
Spadający lód nie miał z nim nic wspólnego. Za to deszcz uderzający wcześniej w antywłamaniowy pleksiglas zapewne niemało.
Strzały ucichły, cisza osiągnęła apogeum. Nie mogło być zbyt łatwo. To godziłoby w honor Wolnego Miasta.
Breslau, wbrew pozorom, zawsze grało fair.
Universale Selbstladepistole Hecklera i Kocha ciążył za paskiem dając zarazem poczucie bezpieczeństwa i zagrożenia. Haugwitz zbladł i wciąż trzymając kubełek i butelkę obrócił się w stronę ochroniarza. Przerażenie promieniowało z jego niebieskich oczu niczym laserowa wiązka. Początkowo Jack i ochroniarz nie byli w stanie określić, czy naprawdę się boi, czy to tylko gra.
Później on sam zaczął wątpić.
Ostatnio zmieniony niedziela, 15 lutego 2009, 21:22 przez Zaknafein, łącznie zmieniany 1 raz.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Nie wiedzieć czemu, powolny stukot kostek lodu zaczynał go irytować. Tak samo zresztą jak obojętny wzrok ochroniarza. Po chwili doszedł do wniosku, że jest coś co aktualnie wkurza go nawet bardziej – cisza. Z jednej strony dobrze, bo może uda im się jeszcze uniknąć porządnej awantury (chociaż, szczerze mówiąc, Jack już od dobrych kilku minut w to nie wierzył). Z drugiej strony było aż za cicho... Powiedzmy sobie szczerze: naprawdę trudno byłoby nie usłyszeć Rosjanina wpadającego z wrzaskiem przez okno!

Tak więc, to właśnie ta względna cisza najbardziej denerwowała Evigana. Czekał na krzyki, strzały, cokolwiek. Zamiast tego zrobiło się jeszcze ciszej – głupia maszyna skończyła swoją pracę. Wygląda na to, że nie mają już żadnego dobrego powodu, aby tutaj sterczeć. Oczywiście poza osobą Trawińskiej w pokoju za drzwiami obok – problem w tym, że brakowało raczej pretekstu.

W tej chwili na szczęście (a może wcale nie?) rozległ się pierwszy wystrzał, potem kolejne. Paradoksalnie, Jack musiał się powstrzymywać, żeby nie westchnąć z ulgą. „Najwyższy czas,” pomyślał. To czekanie powoli zaczynało go zabijać. Inna sprawa, że za kilka chwil może mu grozić coś o wiele gorszego niż śmierć z nudów...

Schylił głowę i nakrył rękami, gdy padły strzały. Prawie odruchowo – ale ochroniarz nie powinien zauważyć tego "prawie." Ma inny problem na głowie. Gdy wszystko ucichło (po huku wystrzałów cisza zawsze wydaje się jeszcze bardziej cicha...), rozejrzał się nerwowo po korytarzu. Zauważył, że nawet nie musi za bardzo udawać napięcia – to nie do końca dobrze. Napotkał wzrok Haugwitza. Nie pomogło mu to. Ale trzeba zebrać się w sobie – jeśli ochroniarz zaskoczy Siergieja w pokoju 224, to wtedy cała robota na nic.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

"Cholera! Chciałem tylko odciąć alarm, a potem resztę budynku... Ale skoro nie da rady to się połowę Radvanitz odetnie. A może nawet obsługę w środku wybuch zahaczy. No dobra... Czas brać się do roboty."

Wyjął z plecaka plastik. Wydzielił część o masie około 0,5kg. Umieścił materiał wybuchowy w skrzynce, po czym wyjął lont. Oddzielił na oko pół metra i odciął. Zapalnik umieścił w plastiku. Resztę plastiku podzielił na 15 mniej więcej równych części. Podobnie zrobił z lontem. Złożył z tego coś, co miało później stać się bombo-granatami. Schował potem broń ćpuna, "zestaw ślusarski", a na końcu pseudo granaty do plecaka.

- Gdy zapalę zapalnik, zwiewaj ile sił w nogach. Tyle materiału wybuchowego zawiesi elektryczność w połowie tej dziury na dłuższy czas i zatrzęsie budynkiem. Lepiej nie być obok. Będziemy mieli tylko minutę na ucieczkę. Naszym w środku, wybuch raczej nie zaszkodzi. Pewnie tylko ich przewróci, ale to może im uratuje tyłki. - przekazał Amadeuszowi.

Stanął tak, że gdyby walizka z ładunkiem wybuchowym miałaby się znajdować za drzwiami dla personelu, ewentualny wybuch nie wystrzelił w niego tymi drzwiami. Bawił się zapalniczką, czekając na umówiony znak.

"Oby nic się nie spieprzyło..."
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

Powoli wracał w stronę zaułka, zastanawiając się nad kolejnymi genialnymi posunięciami, które mogły komuś przyjść do głowy. Zajrzał w ciemność i widząc, że "Student" dobrze sobie radzi odwrócił się w stronę ulicy.

I wtedy się stało. Kilka szybkich wystrzałów, jednak ku jego zdziwieniu ich odgłos nie dobiegał z wnętrza budynku, a raczej zza niego. Szybkim krokiem zbliżył się do samochodu i usiadł w nim, kładąc na kolanach jeden z karabinów i wkładając do kieszeni dodatkowy magazynek. Rozejrzał się w samochodzie za tłumikami do broni krótkiej. Gdyby ten ćpun w uliczce się obudził, nie chciał narobić zbyt dużego hałasu i alarmować ewentualnych strażników niepotrzebnym odgłosem wystrzału. Choć po wybuchu paczki, jaką ten młody pirotechnik wkładał do skrzynki, z zaułka pewnie nic nie zostanie...
Without compassion...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

2312 CET 14-02-2020 AD

Huk.
Huk.
Huk.
Huk.

Jack kuca, nakrywając głowę rękami. Zerka jeszcze na barierki galerii, wysokie nieco wyżej niż do pasa, ale niezbyt grube kolumienki nie zasłaniały więcej niż połowy prześwitu. Jakby poszła seria, to niewiele by to pomogło.
Jan spogląda przerażonym wzrokiem w oczy ochroniarza, który zrywa się z fotela, zdezorientowany. Niemal nieświadomie Haugwitz ustawia się między nim a drzwiami do 224.

Kiedy tylko Student skończył instalować bombę w skrzynce, rozległy się pierwsze strzały. Orientując się, że raczej nie wystarczy mu czasu na robienie pseudogranatów, wrzucił do plecaka wszystko co powinno się tam znaleźć. Obserwował go Asmo, wsiadając do samochodów. Kiedy tylko zamknęła się klapa plecacka...

Huk.

Instalacja pod sufitem roztrzaskuje się, sypiąc iskrami. W ułamek sekundy później kobieta, w krótkiej, plisowanej spódniczce i bluzce na ramiączkach, zrywa się z łóżka. Jednocześnie z wysuwającym się z sufitu spryskiwaczem.
- Drzwi nie są wzmocnione, ale mam nadzieję że masz wsparcie - rzuciła, sięgając pod łóżko i wyciągając stamtąd buty.
Siergiej kiwa głową, celuje w zamek.

Huk!

Student zaciska zęby. Co tam się do cholery dzieje? Odpalać już ten lont, czy jeszcze czekać? Nie był w stanie nawet rozpoznać czy każdy z tych wystrzałów pochodził z tej samej broni.

Z teatralnym wręcz jękiem metalu mechanizm ustępuje, a potężny kaliber pocisku odrzuca drzwi do tyłu, otwierając je gwałtownie. Rzuca okiem za siebie, widząc że kobieta wciągnęła już wygodne adidasy. Bogu dzięki, że nie próbowała wcisnąć się w szpilki.

Faceci w garniturach słyszą jęk metalu. Przerażone oczy Jana wpatrują się prosto w ciemne okulary ochroniarza. W lewej dłoni trzyma kubełek z lodem, w prawej - za szyjkę - machnialnie uniesioną, ciężką butelkę szampana...
Po przekątnej drugi goryl dociska słuchawkę do ucha, jakby nie słyszał co do niego mówiąc. Dwie dziwki piszczą na schodach, nie wiedząc co się dzieje.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

"Chyba już. Ale czy napewno? Dźwięki jakby ktoś w środku z haubicy strzelał? Może to z nerwów? Omamy słuchowe, albo jakieś inne psychologiczne gówno? Może to strzelalina? Albo po prostu jakiś paker na sterydach za drzwiami dla personelu próbuje rozwalić łomem kasę pancerną? Kto wie co się może dziać na krawędzi? Walić to! Po ciemku sobie poradzą. Jak nie to nie moja sprawa. To pewnie był znak. Przynajmniej dobrze go imitował. Cholera! Czemu się nad tym zastanawiam?"

Odpalił zapalniczkę i zbliżył ją do lontu. Nagle zamarł bez ruchu.

"Ja pierdzielę! A jak to za wcześnie i wszystko spieprzę? To w końcu nie brzmiało na wybuch niedaleko umiejscowionego ładunku.

Wprawnym ruchem zgasił zapalniczkę.

"Działam na zlecenie rządu i mam wolną rękę prawie do wszystkiego. Mimo wszystko nie jestem zabójcą..."

Szybko odciągnął ciało ćpuna, na tyle, by ten miał szanse przeżyć.

"...jeszcze..."

Podbiegł do skrzynki i podpalił lont.

"...ale tylko przez chwilę!"

Ruszył jak najszybciej potrafił w kierunku auta. Usiadł na miejscu kierowcy, odpalił silnik. Pot lał się z niego strumieniami. Sapiąc, patrzył na budynek. Miał nadzieję, że ci w środku poradzą sobie.

"Obym tylko nie popsuł wszystkiego..."
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Vistim
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: czwartek, 24 maja 2007, 08:28
Numer GG: 0
Lokalizacja: Hell called Earth...

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Vistim »

"Asmo"

-Te, Kapturku, długo się będziesz jeszcze bawił z tymi cukierkami? - Rzucił w stronę "Studenta", widząc, że ten nie może się zdecydować. - Pospiesz się, wilki są już głodne...

Zamierzał wejść do budynku kilkanaście sekund po wybuchu i zacząć strzelać do ochrony zajętej sytuacją wewnątrz budynku. No, przynajmniej taką miał nadzieję. Nie chciał się za bardzo oddalać od wejścia, ale nie wiedział, jak to wygląda wewnątrz budynku i czy będzie się miał gdzie schować przy wejściu.
Without compassion...
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Wypadł na korytarz i błyskawicznie ocenił sytuację. Ochroniarza spod drzwi mógł na razie zignorować, nie dość, że Herr Vorstand mu go zasłaniał to na doddatek wyglądało na to, że sobie z nim sam poradzi przy pomocy morderczej, obuchowej butelki szampana. A nawet jeśli nie, to pierwszy oberwie a wtedy Siergiej będzie mógł zastrzelić ochroniarza. Dzierżoną w prawej ręce Łaskę wycelował w mówiącego do słuchawki goryla po przekątnej, Litość zaś w kierunku trzeciego z ochroniarzy, który znajdował się w rogu naprzeciw. Pociągnął za oba spusty równocześnie, normalnie nie był w stanie celować do dwu różnych celów na raz, ale obecnie jego zmysły i koordynacja wyostrzyły się na tyle, że postanowił zaryzykować taką sztukę.
Huk obydwu wystrzałów niemal zlał się w jeden dźwięk, kiedy pierwszy z ochroniarzy złapał się za ramię, w które wbił się pocisk. Drugiego kula, trafiając dokładnie w środek korpusu, rzuciła na ścianę, malowniczo ozdabiając ją krwistoczerwonym deseniem. Teraz spanikowane dziwki na schodach wrzasnęły głośno, ruszając w dół. Element zaskoczenia został, jak się zdaje, wykorzystany w pełni, ale teraz trzeba było przejść do konkretnej walki ogniowej. Strzelił jeszcze raz do zranionego ochroniarza, tak dla pewności, że nie strzeli mu do łba nic głupiego.
- Neseser! Odpalcie, ten cholerny neseser! - Okrzyk adresowany był rzecz jasna do jego dwójki partnerów. Z kolei do Trawińskiej, rzucił znacznie krótsze. - Za mną, na schody!
Ruszył w kierunku schodów gotów do ostrzelania każdego kto będzie stawiał opór. Po drodze, niezależnie od efektu działań Jana, tak asekuracyjnie, okazał ochroniarzowi spod 224 Łaskę.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Zaczęło się – i od razu nie spodobało się Eviganowi to co się dzieje. Nie wiedział co prawda jak to miało wyglądać. Później, jak zastanowi się nad tym głębiej, pewnie zdziwi go fakt, że zapewne także żaden z jego współpracowników nie wiedział. Wiedział za to, że nie powinno wyglądać tak. No, ale tak bywa. Najwyżej po wszystkim ochrzani się kogo trzeba. O ile w ogóle będzie „po wszystkim.”

Niestety nie czas teraz na takie rozważania. Jeśli Jack miał jeszcze jakiekolwiek złudzenia co do sposobu rozwiązania tej sprawy, to wypadający na korytarz Rosjanin sprawił, że zniknęły. Teatrzyk się skończył. Evigan przywarł plecami do ściany. I chyba dobrze zrobił, bo jeszcze moment wcześniej stał na linii strzału. Wyszarpnął broń zza paska, już po chwili gotów strzelać do każdego kto chciałby zagrozić jego jakże cennemu życiu. Skupił się na najbliższym celu – tym, który najwidoczniej zapatrzył się piękne oczka Haugwitza. Wyglądało na to, że może nawet nie będzie musiał pomagać „przyjacielowi.”

- Neseser, neseser... – wolną ręką zaczął przeszukiwać kieszenie. Student chyba jeszcze w samochodzie dał mu zapalnik radiowy. Znalazł. Nieczęsto bawił się czymś takim, ale nie był przecież skończonym idiotą – wystarczyło nacisnąć guzik. I to właśnie zrobił.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Podobno kiedy wszystko się spieprzy, życie staje sie dużo łatwiejsze.
Podobno alkohol jest szkodliwy.
Jan miał zamiar już za chwilę udowodnić prawdziwość tej teorii. A w przypadku, gdy spieprzy się wszystko - liczył na ładne kwiaty na nagrobku - bo to tego pięknego momentu zostało jeszcze sporo czasu.
Wciąż wpatrywał się w oczy ochroniarzowi, nie dając mu spokoju, nie dając mu podjąć żadnej akcji.
Do momentu, w którym Siergiej wywalił drzwi; do momentu, w którym Siergiej wyleciał na korytarz; do momentu, w którym Siergiej wyciągnął Ją z pokoju.
Teraz sytuacja była jasna. Nie było odwrotu, dla Haugwitza, ani tym bardziej dla kubełka z lodem, który obracając się, powoli zbliżał się do dywanu. Butelka szampana ruszyła po łuku w stronę ochroniarza, który ledwo oderwał wzrok od jego oczu.
Oczu, w których strach został wyparty przez błysk. Błysk, zwiastujący coś niepokojącego.
Lufa pmki ruszyła w górę, podczas gdy lewa ręka ochroniarza uniosła się, żeby odepchnąć z drogi Jana. Ułamek sekundy potrzebny na zorientowanie się co dzieje się za plecami błękitnookinokiego biznesmena był wystarczająco długi, żeby butelka szampana przebyła swój wycinek łuku i z hukiem i brzękiem pękającego szkła roztrzaskała się o czaszkę goryla, rzucając go na dywan, ociekającego szampanem i krwią, między rozsypanymi kostkami lodu.
-Served on the rocks... mruknął i odwrócił się w stronę Evigana, który ściskał zapalnik.
Mrugnięcie.
Powieki przysłoniły mu rzeczywistość. Czas płynął wolno.
Otworzył oczy.
Zauważył.
Zauważył.
Napięcie utrudniało mu oddychanie od jakiegoś czasu, jednak ten obraz zaparł mu dech w piersi.
Palec Jack'a opadł na klawisz odpowiedzialny za detonację nesesera w recepcji...
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: BlindKitty »

23:12:05 CET 14-02-2020 AD

Drugi wystrzał do zranionego ochroniarza nie pozostawił żadnych wątpliwości, niemal urywając mu głowę.
Poprawka w uzbrojonego w pmkę goryla którego ogłuszył Haugwitz zapewne nie była konieczna, ale Siergiej wolał nie ryzykować. Spora dziura w klatce piersiowej ochroniarza wskazywała dobitnie, że przed .454 Casull raczej nie da się ochronić pancerzem osobistym, który facet miał na sobie.

Eksplozja nessesera w recepcji roztrzaskała w drobny mak szyby w drzwiach, przerzuciła starego portiera przez ladę i wprowadziła kolosalny zamęt. Gdzieś na dole rozległy się serie z pistoletów maszynowych, obłupujące tynk.

Lont zasyczał cicho, podpalony przez Studenta. Wybiegł za róg i wpadł do samochodu, odpalając silnik.

Trawińska poderwała z ziemi MP5 zgubione przez ochroniarza i podrzuciła je płynnie do oka, zasypując krótką serią pocisków jednego z przeciwników piętro niżej; nie trafiła, ale goryl zwinął się w kłębek za ciężkim fotelem.
- Mam nadzieję że macie jeszcze kogoś na zewnątrz? - spytała, kuląc się za barierką i przeciskając w stronę schodów. Przeciwnicy wyraźnie nie zorientowali się jeszcze do końca, co się stało, co pozwoliło Siergiejowi trzema kulami wyeliminować drugiego ze stojących niżej ochroniarzy.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Ant
Kok
Kok
Posty: 1228
Rejestracja: poniedziałek, 28 sierpnia 2006, 21:54
Numer GG: 8228852
Lokalizacja: Dziki kraj pod Rosją

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Ant »

Mariusz "Rasta" Rastowski

"Wilki są już głodne... Szkoda, że to nie ja nakarmię je ołowiem. Od tego są Amadeusz i Siergiej. Oby żaden z nich nie dostał dawki ołowiu dla siebie wystarczającej by zostali tu na dłuższy czas. A co jak będzie pościg za nami?"

Otworzył klapę bagażnika. Wyciągnął w pośpiechu cały arsenał i umieścił go na siedzeniach pasażerów. Wrócił na miejsce kierowcy wraz z Jati-maticiem MKII od tak w razie potrzeby.

"Przecież ta bryka jest pancerna. Jak trochę pomogę reszcie to nie powinni być źli z tego powodu. A jak któreś zarobi w nogę? Raczej nie będzie zbyt efektownie pod ostrzałem kuśtykać do auta."

Gdy nastąpi wybuch, rusza i jedzie przed wejście do budynku, gdzie czeka na resztę ekipy. W razie ochrony przed budynkiem taranuje ich VMką. Gdyby przy wejściu czaili się jacyś niemilcy ostrzeliwuje ich z pistoletu maszynowego.

"Kto by pomyślał co może wpaść do głowy, gdy się przedawkuje gry komputerowe w wieku młodzieżowym? Gdyby nie stare, dobre GTA VI nigdy bym nie wpadł na tak porąbany pomysł. A mówili, że gry komputerowe szkodzą na psychikę? Jeżeli nabieranie odwagi do robienia rzeczy dziwnych jest szkodliwe dla psychiki, to już od dawna jestem psycholem. Zaczynam się czuć tak ten no... Jason Statham w "Transporterze". Cholera! Pierwszy dzień pracy, a ja prawie zaczynam gadać sam do siebie. Ciekawe tylko, czy jak przyjedziemy podziurawionym autem to dostaniemy opiernicz od szefostwa, czy dodatek za niebezpieczną pracę."

Zapiął pasy. Zaczął nucić Panzer Ag - "Crash'n'Burn", odliczając sekundy do wybuchu.
Obrazek
Fioletowy Front Wyzwolenia Mrówek
Klub Przyjaciół Kawy
Zaknafein
Bombardier
Bombardier
Posty: 729
Rejestracja: wtorek, 6 grudnia 2005, 09:56
Numer GG: 4464308
Lokalizacja: Free City Vratislavia
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Zaknafein »

Jan Haugwitz

Chaos.
Zapanował chaos. Broń maszynowa rozśpiewała się na dobre, przy perkusyjnym akompaniamencie szklanych drobinek uderzających o podłogę. A do tego mocny, basowy akcent w recepcji.
Ktoś powinien to nagrywać, zarobiłby mnóstwo szmalu.
A może... może ktoś nagrywa?
Rzucił się na ziemię i zaczął czołgać po czerwonym dywanie.
Czerwony dywan mruczał cicho pod jego ciężarem, wciąż mając to za zabawę. Nie wchłonął jeszcze dość krwi.
Jan szybkim ruchem wyszarpnął pistolet zza paska, wciąż czołgając się w stronę Trawińskiej, która po oddaniu kilku serii skryła się za barierką.
- Kiedy ja studiowałem ekonomię, uczyli mnie innych rzeczy. Zagaił, spoglądając na pistolet maszynowy który trzymała. - Na zewnątrz czeka na nas samochód, wystarczy tylko się stąd wydostać. dodał uśmiechając się.
'Tylko' się stąd wydostać.
Odegnał od siebie tą myśl i uważając na ostrzał zaczął zbliżać się do schodów.
Przecież wystarczy tylko się stąd wydostać.
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Perzyn »

Siergiej

Nie było źle, jeszcze. Był w stanie zaakceptować, że ani Jan ani Jack ani tym bardziej Trawińska nie są siłą bojową wzbudzającą powszechny szacunek, ale fakt, że uzbrojeni byli w coś co można określić najwyżej jako maleńkie pistoleciki komplikowało sprawę. Amator, gdy używa broni palnej powinien celować w korpus, bo w ten sposób ma największą szansę trafienia, zresztą nawet profesjonaliści preferują strzały w korpus, gdy korzystają z broni krótkiej. Tylko, cholera, za wyjątkiem Litości i Łaski nie dysponowali niczym co było w stanie przebić pancerz osobisty.

Reszta szła za nim, co wybitnie nie mu nie odpowiadało. Veles, wyjątkowo, zgodził się z nim, że rola samobieżnej tarczy nie jest tym co Solo i pasożyty lubią najbardziej. Dlatego postanowił przejść do ofensywy. Korzystając z tego, że jest już na w połowie schodów, a ochrona z dołu jeszcze nie dotarła na pierwsze piętro zeskoczył na dół ignorując resztę. Zamiast lądować przetoczył się szybko, by zrównać się z ochroniarzem kryjącym się za fotelem. Strzelił niemal z przyłożenia i zaczął szybko uzupełniać pociski w bębenkach rewolwerów.

Ochroniarz chyba był tu od niedawna, albo po prostu nie miał okazji się przyzwyczaić, bo kulił się za fotelem przerażony jak mały, wesoły króliczek. Ale informacja ta, nawet gdyby Siergiejowi mogła sprawić jakąś różnicę, została na chwilę zatrzymana na podejściach do mózgu przez Velesa i dwa pociski rozerwały 'kuloodporną' koszulę ochroniarza i jego klatkę piersiową, chlapiąc na ścianę krwią i rzucając ciałem w kąt. Tymczasem jednak z dołu i z góry jednocześnie huknęła kanonada broni maszynowej i półautomatycznej, a Rosjanin uświadomił sobie, że nie wzięli jeszcze pod uwagę dwóch ludzi z trzeciego piętra... Na grzebanie po kieszeniach w poszukiwaniu naboi nie było czasu, a użycie ładownicy wymagało uprzedniego opróżnienia magazynka.

Zaklął. Nie miał za wiele czasu, za to miał na karku trójkę bezbronnych 'cywili' i perspektywę walki na dwa fronty. Przez ułamek sekundy pożałował, że nie ma granatów. A potem wychylił się nieco zza fotela, za którym wcześniej krył się nowicjusz i zaczął strzelać do ochrony na trzecim piętrze. Sądząc po odgłosach ich strzałów jeden z goryli znajdował się bezpośrednio nad nim. Ponieważ Casull .454 to zdecydowanie za mało by przebić się przez dwa stropy wpakował pozostałe mu pięć kul we wroga po przekątnej i jak najszybciej przeładował.
Wilczy Głód
Mat
Mat
Posty: 416
Rejestracja: czwartek, 13 lipca 2006, 13:03
Numer GG: 818926
Lokalizacja: Katowice

Re: [Cyberpunk: Krawędź] Sun never shines over FCV

Post autor: Wilczy Głód »

Jack "Iceman" Evigan

Robiło się coraz ciekawiej. Gdyby nie huk wystrzałów, Eviganowi mogłoby się to wszystko nawet spodobać. Nie było jednak co narzekać na hałas – zresztą to akurat ich najmniejszy problem. Musieli, jak to trafnie określił Jan, „tylko się stąd wydostać.” A z tym może być różnie. Siergiej co prawda nieźle sobie radził – od tego w końcu tutaj jest. Inna sprawa, że Jack zastanawiał się wciąż czy jest aż tak dobry, czy jest po prostu skończonym idiotą z kupą szczęścia.

Tymczasem, ponieważ Jack do idiotów się nie zaliczał, skrył się szybko za barierką razem z pozostałą dwójką.
- Nie chcę przerywać miłej pogawędki, ale ruszajmy się, panie i panowie. Nasz kierowca pewnie już zaczyna się niecierpliwić.
Wychylił rękę przez barierkę i oddał kilka strzałów w górne rejony schodów. Odpowiedział mu huk broni maszynowej. Raczej niedobrze. Trzeba jakoś dopełznąć na sam dół w jednym kawałku. Jack nie miał w zwyczaju pełzać, o nie. W tym jednym wypadku uznał jednak, że może zrobić mały wyjątek. Poza tym, jak dobrze pójdzie, to zaraz głównym wejściem wparuje tutaj ich kawaleria w postaci Studenta i Amadeusza.
Co jest gorsze? Niewiedza, czy obojętnośc?
Nie wiem... nie obchodzi mnie to.

"Najchętniej zaraz oddałbym się diabłu gdybym, do krocset, sam diabłem nie był!"
Zablokowany