Mówimy tak
Poza sesją
"Myśli" - niekoniecznie muszą być zawarte - wolę gdy moi gracze muszą reagować raczej na zachowania domyślając się intencji niż mając wiedzę na temat myśli towarzyszy.
Piszemy w trzeciej osobie, na początku każdego postu imię postaci. W czasie walki używajcie jakiejś taktyki
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Update planuje minimalnie raz na tydzień - wszystko zależy od tema waszych odpowiedzi. A no i przed moim update'm może być więcej niż jeden post gracza. Zawieszam to tylko na czas walk - wtedy istotna będzie kolejność odpisywania którą będę podawał.
Spodziewajcie się również wiadomości na PW - często informuje o pewnych rzeczach tylko jednego gracza, a jeśli ten będzie chciał powiedzieć o tym reszcie to powie. Prosił bym o nie przekazywanie sobie takich informacji poza sesją.
Rozmowy między graczami niech będą przeprowadzane poprzez jakiś komunikator internetowy lub PW. Tak samo postaram załatwić się sprawę rozmów z NPC - osobiście preferuje PW. Z powodu małej ilości czasu spędzanej przy komputerze złapanie mnie bym mógł odbyć jakąś dłuższą rozmowę przez komunikator może być ciężkie do zrealizowania. To chyba wszystko... No więc zaczynamy!
Miasto przeklętych
Wozy się zatrzymały. I... nie, stanowczo to nie był koniec uciążliwej podróży. Zimny wiatr szalał wokół całej karawany. Ale ten postój był sytuacją stanowczo nietypową - widać było poruszenie wśród wszystkich podróżników. Nie po to wybrali najbardziej zdradziecki, ale jednocześnie najszybszy, szlak podróży by teraz marnować czas na jakieś nieprzewidziane postoje, zwłaszcza teraz gdy od celu podróży dzieliło was już tylko kilka mil. Słońce co prawda zachodziło, ale wśród członków karawany panowała nadzieja. Nadzieja jest matką głupich, jak mawia przysłowie. Może to i prawda... ale w sumie jak inaczej można nazwać ludzi pędzących przed siebie jednym z najniebezpieczniejszych szlaków Faerûnu byle znaleźć się w miejscu przeklętych - w miejscu w którym ginęło się za kilka gramów małych kamyczków. Kamyczków których ludzie szukają całe dnie wzdłuż brzegu Lodorężnego Strumienia.
- Podejdźcie Przyjaciele - wszyscy usłyszeli potężny głos przewodnika karawany Farega, lecz nie mieliście najmniejszych wątpliwości, że chodzi mu o was. Zresztą po chwili rozległo się ponowne wołanie - Ty też mały, dowcipnisiu - Skierowane było to do najdziwniejszego z waszej grupy... A właściwe to do najdziwniejszej - małej goblinki która przyłączyła się do karawany.
Spojrzeliście po sobie, wyszliście z wozu i zgodnie ruszyliście w kierunku pagórka na którym stał tropiciel. Po przejściu kilkunastu metrów waszym oczom ukazał się zapierający dech w piersiach widok. Na północnych zboczach gór Nether - pasma które właśnie przebyliście, leżała mała osada - Martwe Śniegi. Otaczające miasteczko zbocza rzucały ciemne zimne cienie. Zachodzące słońce pogłębiało tylko atmosferę tajemniczości i niezwykłości przeżywanej przez was chwili.
-Nacieszcie swe oczy, Podróżnicy - usłyszeliście cichy szept - Zanim oślepi was blask złota...
A widok był rzeczywiście przewspaniały. Na niższych zboczach widać było pasące się owce, skubiące wyrastającą spośród różnego rodzaju form skalnych, ostrą trawę. Uważny obserwator mógł również dostrzec małe przybudówki w których spokojnie siedzieli pasterze uzbrojeni zazwyczaj w łuk lub kiepskiej jakości włócznie. Za pastwiskami teren gwałtownie się wznosił tworząc skaliste turnie pokryte rzadko rosnącymi jodłami a gdzieniegdzie mogliście zauważyć krzaki kosodrzewiny. Nieco bardziej na zachód majaczą wznoszące się w niebo, strzeliste i spowite mgłą szczyty gór Nether. Spływający z nich kaskadami potężny i wartki strumień biegnąc poprzez całą dolinę i tworząc kilka małych wodospadów. W niższej części doliny znajduję się sama osada - około dwóstu budynków otoczonych kamiennym, starodawnym murem obronnym. Poza nim, na brzegu potoku stoi kilkaset namiotów, przybudówek i innych prowizorycznych schronień.
Wasz przewodnik spojrzał w niebo i z błyskiem w oczach powiedział - Ogłoście, że dziś dalej nie pojedziemy. Spojrzeliście na niego zdziwieni - w końcu wasz cel znajdował się kilka mil od was. Ale Fereg tylko patrzył w dal. No cóż ale w końcu to on został mianowany przewodnikiem i do czasu wypłaty waszego wynagrodzenia na miejscu musicie się go słuchać...