Pamiętajcie! Juggernaut-ninja w krzakach nie śpi. On czuwa
![Twisted Evil :twisted:](./images/smilies/icon_twisted.gif)
Wszyscy za wyjątkiem Tima
Sytuacja była bynajmniej dziwna i nieprzyjemna. Reszta kolonistów bawiła się jak dzieci, a wy staliście naprzeciwko uzbrojonego psychola. Odległe światło ognisk pozwalało nie pozwalało ujrzeć wam twarzy agresora. Może się uśmiecha? Może po prostu jest to kolejny głupi żart? Prawdopodobnie zadziałała na wasza wyobraźnia, ale zdawało wam się, że w jaśniejszym przebłysku światła, mignęła jego twarz, pozbawiona wyrazu i jakichkolwiek oznak świadomości, patrząca pustymi oczyma na Davida. Do tego chorego przedstawienia dołączyły się dwie osoby. Jedna z nich sunęła w mroku cicha jak cień, druga powoli podchodziła, od strony autokaru, by dowiedzieć się co zaszło. Tymczasem tropiciel stał, tłumacząc się bezskutecznie przed ochroniarzem. Rzeczony odwrócił się w stronę Hegemońca, nie spuszczając z muszki "narkomana"- Red! Ma-am tu naarkomana! Chyba przyjezdny!- Zwrócił się do czarnucha, jak do starego przyjaciela. Ten stanął przez chwilę jak wryty. Tymczasem Ali'ego od celu dzieliło zaledwie kilka kroków, już chwycił berettę, aby ogłuszyć agresora rękojeścią, lecz stała się rzecz niespodziewana. Pies, który przez cały czas stał jak osłupiały, nagle dostał przebłysku samoświadomości i rozpoznał w "Vegasańczyku" osobę, która rzuciła mu kiełbasę. Szczeknął i podbiegł do niego merdając ogonem. To wystarczyło , by jego plan załatwienia sprawy cicho legł w gruzach. UMP i twarz postawnego mężczyzny zwróciły się momentalnie w stronę pechowca.
-Red! Trzymaj na muszce tego ćpuna w kiecce!- Krzyknął na Rona, po czym cicho zwrócił się do chłopaka w czarnym swetrze, przy którego nodze łasił się pies- Przyszło się uratować kumpla? Kto pierwszy powie, gdzie jest wasza za-asrana ćpalnia, przeżyje.
Zaskoczony Afroamerykanin sięgnął po broń, by z braku faceta w kiecce wycelować w Burtona. Ten jednak go ubiegł. Czekał na ten moment. Gdy Bafford sięgał po broń, w dłoni Davida znajdował się już rewolwer Magnum. Tropiciel, wykorzystując chwilę przewagi, wydał psu komendę "bierz go", wskazując głową na swojego adwersarza. Ku zaskoczeniu wszystkich, pies posłuchał komendy. Wziął rozbieg, wyskoczył i mistrzowsko wykorzystując ostre zęby i rozpęd, ugryzł murzyna tak, że ten upuścił broń. Następnie czworonóg wylądował metr za plecami przeciwnika, i rozwiewając wszelkie wątpliwości co do swojego stanu, zaczął szczekać i biegać za ogonem. Ugryzienie zostawiło w przedramieniu Rona bruzdy po kłach i zdartą skórę, ale nie było groźne.
Tymczasem Shadow, grając na zwłokę zagadywał ochroniarza, który zdawał się nie zwracać uwagi, na to co dzieje się za jego plecami, ani na to, że do jego potylicy przyłożona jest lufa rewolweru.
-Uspokój się i choć za mną, zaprowadzę cię do meliny. I poproś Hegemońca żeby przestał celować w Davida.- rzekł facet z Vegas, wychodząc jak na siebie całkiem pewnie.
-Prowadź, ale jeszcze jedna sztuczka, a rozp****olę ciebie i twoje-ego kumpla!-odpowiedział nowojorski psychol.
Szczekający w kółko pies, odgłosy i podniesiony ton właściciela UMP zwróciły na siebie uwagę. Od strony ognisk zaczęli przybywać gapie. Ktoś uchylił drzwi Tira z NY. Po chwili wyjrzała przez nie twarz Grega.
Tim
Po niedługiej pracy, doszedłeś do momentu, gdzie twój ghillie suit nie może być bardziej "ghillie". Siedziałeś sam przy ognisku, więc byłeś najlepiej widoczną postacią. Idioci szeptali coś do siebie na twój temat. Pewnie zastanawiali się, czy skoro jesteś szamanem, to umiesz robić jakieś szpanerskie sztuczki. Siedziałeś, czując na sobie ich spojrzenia. Większości ludzi nie obchodzą takie rzeczy, jednak ty należałeś do ścisłej mniejszości. Starałeś się olać to i udawać, że wszystko w porządku, ale im bardziej udawałeś spokój, tym bardziej zwracałeś na siebie uwagę. Nagle oczy i szepty odwróciły się od ciebie. Ludzie zaczęli iść w kierunku ciężarówek z NY. Ciekawe, co tak ciekawego się tam dzieje...