[Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem

-
- Mat
- Posty: 554
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
- Numer GG: 6781941
- Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
John
Chłopak wszedł za parawan. Przyglądał się pomieszczeniu i jego gospodarzowi przez dłuższą chwilę. Stanął przed Jacksonem i wyprostował się dumnie.
-Tak, to ja szukam pracy. Chciałbym zarobić trochę gambli.- powiedział.
-A umiesz strzelać czy kopać?- spytał facet, wpatrując się w niego.
-Strzelać umiem. I to nawet całkiem dobrze. A kopać? Jeśli masz na myśli zabawę z łopatą, to jako tako. Kopanie w sensie walki wręcz, niestety nie idzie mi najlepiej.- przyznał i skinął delikatnie głową, tak aby rozmówca przyjrzał się jego spoczywającemu w kaburze Coltowi.
-To... znajdzie się coś z czym sobie powinienem poradzić do jutra lub pojutrza?
Chłopak wszedł za parawan. Przyglądał się pomieszczeniu i jego gospodarzowi przez dłuższą chwilę. Stanął przed Jacksonem i wyprostował się dumnie.
-Tak, to ja szukam pracy. Chciałbym zarobić trochę gambli.- powiedział.
-A umiesz strzelać czy kopać?- spytał facet, wpatrując się w niego.
-Strzelać umiem. I to nawet całkiem dobrze. A kopać? Jeśli masz na myśli zabawę z łopatą, to jako tako. Kopanie w sensie walki wręcz, niestety nie idzie mi najlepiej.- przyznał i skinął delikatnie głową, tak aby rozmówca przyjrzał się jego spoczywającemu w kaburze Coltowi.
-To... znajdzie się coś z czym sobie powinienem poradzić do jutra lub pojutrza?
A d'yaebl aep arse!

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Evan
Skoro doszedł do baru i przeżył drogę, to wykorzystując swój dniowy limit udanych czynności postanowił do niego wejść. O dziwo i to się udało. Poszukał wzrokiem twarzy zapamiętanych z placu i swoich "przyjaciół" z pustyni. Niestety, żadnego z tych drugich nie spotkał.Usiadł więc przy samotnym stoliku, by lepiej słyszeć rozmowy miejscowych.
Skoro doszedł do baru i przeżył drogę, to wykorzystując swój dniowy limit udanych czynności postanowił do niego wejść. O dziwo i to się udało. Poszukał wzrokiem twarzy zapamiętanych z placu i swoich "przyjaciół" z pustyni. Niestety, żadnego z tych drugich nie spotkał.Usiadł więc przy samotnym stoliku, by lepiej słyszeć rozmowy miejscowych.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Kozak
No i znów do knajpy już wszedł nowy koleś. No tak. "Może nikt nie przeżył", prawda? A jednak komuś się udało, to zaskakujące. Już wiedział, co mu nie pasowało w wypowiedzi młodzika. No cóż, pewnie z jakiejś przyczyny nie chciał żeby Kozak wiedział że on nie był jedynym ocalałym. Pokiwał głową. Rozumiał.
Wstał od swojego stolika i dosiadł się do nowego, trzymając rękę w kieszeni. Chłodny kastet spoczywał tam bezpiecznie. W drugiej ręcę niósł szklaneczkę.
- Witaj. Nowy? - zapytał krótko.
No i znów do knajpy już wszedł nowy koleś. No tak. "Może nikt nie przeżył", prawda? A jednak komuś się udało, to zaskakujące. Już wiedział, co mu nie pasowało w wypowiedzi młodzika. No cóż, pewnie z jakiejś przyczyny nie chciał żeby Kozak wiedział że on nie był jedynym ocalałym. Pokiwał głową. Rozumiał.
Wstał od swojego stolika i dosiadł się do nowego, trzymając rękę w kieszeni. Chłodny kastet spoczywał tam bezpiecznie. W drugiej ręcę niósł szklaneczkę.
- Witaj. Nowy? - zapytał krótko.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
John
- Do jutra lub pojutrza? Nie. Jutro jest robota, skoro umiesz strzelać. Z tą łopatą to była zmyła, choć paru kopaczy też tam będzie - charknął Jackson, wysmarkał nos w palce i splunął. - To jest tak: znaleźliśmy kopalnię gambli. To znaczy, potencjalną kopalnię. Tylko ktoś tam musi wleźć i ją wyczyścić, zanim zaczniemy w niej grzebać. Nie jesteśmy wprawdzie pewni, czy coś tam żyje, ale jeśli tak, będziemy potrzebować kolesi od strzelania. Albo siepania. Albo czegokolwiek. Kilku już mamy, ale oni będą pilnować, żeby mutki nie nalazły od góry, bo wtedy i tak kaplica. Teraz zbieramy ochotników do grupy czyszczącej - kichnął potężnie, strącając papierzyska ze stolika. Z refleksem, którego byś się nie spodziewał po takim starym próchnie, złapał tę karteczkę, którą czytał, kiedy wlazłeś. - Kasa z tego będzie zależeć od znalezionych gambli i ubitych tambylców, kapujesz, o co biega? Jeśli mam rację, zgarniesz parę setek. A jakbyś zwerbował nam jeszcze kogoś, to dostaniesz premię.
- Do jutra lub pojutrza? Nie. Jutro jest robota, skoro umiesz strzelać. Z tą łopatą to była zmyła, choć paru kopaczy też tam będzie - charknął Jackson, wysmarkał nos w palce i splunął. - To jest tak: znaleźliśmy kopalnię gambli. To znaczy, potencjalną kopalnię. Tylko ktoś tam musi wleźć i ją wyczyścić, zanim zaczniemy w niej grzebać. Nie jesteśmy wprawdzie pewni, czy coś tam żyje, ale jeśli tak, będziemy potrzebować kolesi od strzelania. Albo siepania. Albo czegokolwiek. Kilku już mamy, ale oni będą pilnować, żeby mutki nie nalazły od góry, bo wtedy i tak kaplica. Teraz zbieramy ochotników do grupy czyszczącej - kichnął potężnie, strącając papierzyska ze stolika. Z refleksem, którego byś się nie spodziewał po takim starym próchnie, złapał tę karteczkę, którą czytał, kiedy wlazłeś. - Kasa z tego będzie zależeć od znalezionych gambli i ubitych tambylców, kapujesz, o co biega? Jeśli mam rację, zgarniesz parę setek. A jakbyś zwerbował nam jeszcze kogoś, to dostaniesz premię.

-
- Mat
- Posty: 554
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
- Numer GG: 6781941
- Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
John Taylor
-To wspaniale. - stwierdził i uśmiechnął się. Stał przez chwilę w bezruchu, spoglądając gdzieś pod nogi i zastanawiając się. -Jeśli mam strzelać, to prosiłbym tylko o jakąś lepszą broń i amunicję, w przydziale, jeśli będzie taka możliwość.- poprosił chłopak. -Od dawna podróżuję i trochę narzekam na moje wyposażenie, więc wsparcie w postaci czegoś większego od pistoletu na pewno pomoże w pracy.- zasugerował, przyglądając się badawczo Jacksonowi. *Może pójdzie na ustępstwo i obdarzy go czymś potężniejszym od Colta.*
-Zauważyłem, że wiele domów stoi opuszczonych. Mogę wykorzystać któryś z nich do własnych celów?- poprosił, nie chcąc płacić za nocleg w zajeździe.
Odwrócił się i podszedł do wyjścia. Spojrzał jeszcze przez ramię.
-Kiedy i gdzie mam się jutro stawić?- spytał, aby upewnić się że zdąży się wyspać i przegotować.
-Postaram się sprowadzić jeszcze kogoś.- rzekł i wyszedł z namiotu.
Jeśli jakiś pustostan w pobliżu będzie dostępny, to się tam zamelinuje.
Jeśli nie, pójdzie do zajazdu.
Następnie poszuka pozostałych i przedstawi ofertę pracy. (A także mieszkanie, jeśli jakiś dom okaze się dostępny).
-To wspaniale. - stwierdził i uśmiechnął się. Stał przez chwilę w bezruchu, spoglądając gdzieś pod nogi i zastanawiając się. -Jeśli mam strzelać, to prosiłbym tylko o jakąś lepszą broń i amunicję, w przydziale, jeśli będzie taka możliwość.- poprosił chłopak. -Od dawna podróżuję i trochę narzekam na moje wyposażenie, więc wsparcie w postaci czegoś większego od pistoletu na pewno pomoże w pracy.- zasugerował, przyglądając się badawczo Jacksonowi. *Może pójdzie na ustępstwo i obdarzy go czymś potężniejszym od Colta.*
-Zauważyłem, że wiele domów stoi opuszczonych. Mogę wykorzystać któryś z nich do własnych celów?- poprosił, nie chcąc płacić za nocleg w zajeździe.
Odwrócił się i podszedł do wyjścia. Spojrzał jeszcze przez ramię.
-Kiedy i gdzie mam się jutro stawić?- spytał, aby upewnić się że zdąży się wyspać i przegotować.
-Postaram się sprowadzić jeszcze kogoś.- rzekł i wyszedł z namiotu.
Jeśli jakiś pustostan w pobliżu będzie dostępny, to się tam zamelinuje.
Jeśli nie, pójdzie do zajazdu.
Następnie poszuka pozostałych i przedstawi ofertę pracy. (A także mieszkanie, jeśli jakiś dom okaze się dostępny).
A d'yaebl aep arse!

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
John
- Dasz sobie radę. To znaczy, jeśli będziemy mieli jeszcze kogoś, bo na razie musiałbyś iść sam. Szczerze mówiąc, w pojedynkę nic nie zdziałasz, nawet mając trzy Kałasznikowy i wyrzutnię rakiet. To znaczy, jeśli coś tam jest, bo może niczego tam nie być. Powiadasz, że chcesz się tu gdzieś zadekować - proszę bardzo, tylko uważaj, bo po pustostanach czasem kręcą się różnego rodzaju drobne syfiki. Przyjdź jutro o świcie na plac, będzie tu stała ciężarówka, którą pojedziemy na miejsce, a potem przywieziemy gamble. Tylko nie spóźnij się za bardzo. Ruszaj.
Wyszedłeś z domu i rozejrzałeś po okolicznych budynkach. Znalezienie stosownej, pustej ruinki, będącej niegdyś czteropokojowym mieszkaniem na parterze, nie stanowiło problemu. Wkrótce rzuciłeś swoje rzeczy na podłogę w puściutkim salonie. Nawet gruzy ktoś wywalił. W sypialni ostała się połamana szafka i rama od łóżka, w kuchni kilka szafek i rur, zlewozmywak, kuchenkę et cetera już ktoś zabrał, w łazience jest jeszcze wanna i kibel. Nie jest za bogato, ani za czysto. Czas iść po resztę. Już po chwili byłeś w barze, gdzie spotkałeś się z Kozakiem i Evanem. Klechy nigdzie nie ma.
- Dasz sobie radę. To znaczy, jeśli będziemy mieli jeszcze kogoś, bo na razie musiałbyś iść sam. Szczerze mówiąc, w pojedynkę nic nie zdziałasz, nawet mając trzy Kałasznikowy i wyrzutnię rakiet. To znaczy, jeśli coś tam jest, bo może niczego tam nie być. Powiadasz, że chcesz się tu gdzieś zadekować - proszę bardzo, tylko uważaj, bo po pustostanach czasem kręcą się różnego rodzaju drobne syfiki. Przyjdź jutro o świcie na plac, będzie tu stała ciężarówka, którą pojedziemy na miejsce, a potem przywieziemy gamble. Tylko nie spóźnij się za bardzo. Ruszaj.
Wyszedłeś z domu i rozejrzałeś po okolicznych budynkach. Znalezienie stosownej, pustej ruinki, będącej niegdyś czteropokojowym mieszkaniem na parterze, nie stanowiło problemu. Wkrótce rzuciłeś swoje rzeczy na podłogę w puściutkim salonie. Nawet gruzy ktoś wywalił. W sypialni ostała się połamana szafka i rama od łóżka, w kuchni kilka szafek i rur, zlewozmywak, kuchenkę et cetera już ktoś zabrał, w łazience jest jeszcze wanna i kibel. Nie jest za bogato, ani za czysto. Czas iść po resztę. Już po chwili byłeś w barze, gdzie spotkałeś się z Kozakiem i Evanem. Klechy nigdzie nie ma.

-
- Mat
- Posty: 554
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
- Numer GG: 6781941
- Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
John Taylor
John podszedł do baru. Zdziwił się, gdy zobaczył, że obok Kozaka siedzi sobie wygodnie Evan.
*Nikt nie przeżył. Phi. No, to już raczej nie da rady wywiązać się z obietnicy. Ale zrobiłem co moglem.*
Usiadł między nimi, tak aby żaden nie wiedział dokładnie do kogo mówi. Mogło to pomóc Evanowi, który prawdopodobnie nie chciał być wykryty. No chyba że nie będzie mu to przeszkadzało, wtedy sam sobie odpowiednio zareaguje.
-Znalazłem wolny dom, możemy się tam zamelinować. A także robotę.- rzekł, patrząc przed siebie, a potem spojrzał to na jednego, to na drugiego.
Był fatalnym aktorem, więc najpewniej wyszedł na idiotę.
Ale dotrzymywał słowa. Zawsze.
John podszedł do baru. Zdziwił się, gdy zobaczył, że obok Kozaka siedzi sobie wygodnie Evan.
*Nikt nie przeżył. Phi. No, to już raczej nie da rady wywiązać się z obietnicy. Ale zrobiłem co moglem.*
Usiadł między nimi, tak aby żaden nie wiedział dokładnie do kogo mówi. Mogło to pomóc Evanowi, który prawdopodobnie nie chciał być wykryty. No chyba że nie będzie mu to przeszkadzało, wtedy sam sobie odpowiednio zareaguje.
-Znalazłem wolny dom, możemy się tam zamelinować. A także robotę.- rzekł, patrząc przed siebie, a potem spojrzał to na jednego, to na drugiego.
Był fatalnym aktorem, więc najpewniej wyszedł na idiotę.
Ale dotrzymywał słowa. Zawsze.
A d'yaebl aep arse!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Kozak
- Robotę, mówisz? - spytał, patrząc w pustą szklankę stojącą przed nim na stole. - A co to za robota? Zresztą to niewielka różnica, sam stąd na razie nie wyjadę, to do jakiejś roboty mogę się zaciągnąć, jeśli rzecz jasna potrzebujesz pomocników. A i dachem nad głową nie pogardzę, czegokolwiek na ten temat nie mówić - uśmiechnął się do szklanki.
Tak, dach nad głową fajna sprawa. Zasadniczo Kozak nie miał nic przeciwko deszczowi, na przykład, ale w miarę możliwości żeby jednak nie padał na niego kiedy śpi. Za dnia mógł maszerować w deszczu całe godziny, i był nawet z tego zadowolny. Ale nie przez sen, oj nie.
Podniósł głowę i spojrzał na barmana. Nagle coś go zastanowiło... Dlaczego John jakoś tak dziwnie do niego mówi? Ale może to po spotkaniu z tym fagasem... Młody jest, niedoświadczony. To mógł być szok.
- Robotę, mówisz? - spytał, patrząc w pustą szklankę stojącą przed nim na stole. - A co to za robota? Zresztą to niewielka różnica, sam stąd na razie nie wyjadę, to do jakiejś roboty mogę się zaciągnąć, jeśli rzecz jasna potrzebujesz pomocników. A i dachem nad głową nie pogardzę, czegokolwiek na ten temat nie mówić - uśmiechnął się do szklanki.
Tak, dach nad głową fajna sprawa. Zasadniczo Kozak nie miał nic przeciwko deszczowi, na przykład, ale w miarę możliwości żeby jednak nie padał na niego kiedy śpi. Za dnia mógł maszerować w deszczu całe godziny, i był nawet z tego zadowolny. Ale nie przez sen, oj nie.
Podniósł głowę i spojrzał na barmana. Nagle coś go zastanowiło... Dlaczego John jakoś tak dziwnie do niego mówi? Ale może to po spotkaniu z tym fagasem... Młody jest, niedoświadczony. To mógł być szok.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Evan
Rzucił ukradkowe spojrzenie na Johna. Spojrzał na niego, jak na osobę zupełnie obcą (nic dziwnego- w sumie znali się zaledwie przez dwa dni). Postanowił nie witać go, by nie nadszargać zbytnio jego opinii. Wysłuchał tego, co miał do powiedzenia, po czym skinął głową. Bawiła go nieporadność, z jaką John udawał, że go nie zna. Jakaś praca, a szczególnie z opcją przetoczenia krwi, była tym, czego potrzebował teraz najbardziej. Wraz z cudzym życiem odchodziła frustracja, gniew i zmartwienia. W sumie to mógłby ucałować truchło, choćby nienawidził jego właściciela za życia. Zwłoki są takie niewinne i neutralne. Nawet gdyby chciał odrzucić piękną propozycję, to pusta kieszeń wywróciłaby się na lewą stronę, by plaśnięciem w lico wybić mu grzeszną myśl z głowy.
-Bezczynność mnie dobija.-bąknął pod nosem. Miało to służyć zarówno żołnierzowi, jak i nowemu znajomemu za zgodę.
Rzucił ukradkowe spojrzenie na Johna. Spojrzał na niego, jak na osobę zupełnie obcą (nic dziwnego- w sumie znali się zaledwie przez dwa dni). Postanowił nie witać go, by nie nadszargać zbytnio jego opinii. Wysłuchał tego, co miał do powiedzenia, po czym skinął głową. Bawiła go nieporadność, z jaką John udawał, że go nie zna. Jakaś praca, a szczególnie z opcją przetoczenia krwi, była tym, czego potrzebował teraz najbardziej. Wraz z cudzym życiem odchodziła frustracja, gniew i zmartwienia. W sumie to mógłby ucałować truchło, choćby nienawidził jego właściciela za życia. Zwłoki są takie niewinne i neutralne. Nawet gdyby chciał odrzucić piękną propozycję, to pusta kieszeń wywróciłaby się na lewą stronę, by plaśnięciem w lico wybić mu grzeszną myśl z głowy.
-Bezczynność mnie dobija.-bąknął pod nosem. Miało to służyć zarówno żołnierzowi, jak i nowemu znajomemu za zgodę.

-
- Mat
- Posty: 554
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
- Numer GG: 6781941
- Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
-To przejdę do rzeczy- zaczął John, wziął głęboki oddech, i popatrzył to na jednego, to na drugiego towarzysza. -Johnson organizuje wyprawę do jakiegoś starego magazynu, schronu,czy czegoś tam. I potrzebuje obstawy i czyścicieli. Jeśli chcecie się pobawić, to zapraszamy rano na główny plac, gdzie bnędzie czekała ciężarówka.
Zdjął hełm i wziął go do ręki.
-Ja idę do naszego nowego domu i będę się kładł. Branoc.- rzekł i udał się na spoczynek.
Zdjął hełm i wziął go do ręki.
-Ja idę do naszego nowego domu i będę się kładł. Branoc.- rzekł i udał się na spoczynek.
A d'yaebl aep arse!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Kozak
Wstał, dopijając swój alkohol. Nie patrzył na Evana. Nie interesował się za bardzo kim ci dwaj byli dla siebie, po podejrzewał że jednak się znają. O robocie nie gadałby w ten sposób z nieznajomym. Ani nawet przy nieznajomym. Zresztą to samo dotyczyło pewnie mówienie o pustostanie jako o nowym domu. Ale jakie to miało znaczenie? Kozak nie znał się za bardzo na intrygach, kombinowaniu, ukrywaniu się, mieszaniu... I innych takich. Nie było mu to potrzebne.
Miał swój młot. Lubił czasem mówić, że skalpel rozwiązuje wprawdzie sporo problemów, ale młot rozwiązuje te same i jeszcze więcej. A większość raz na zawsze.
Ruszył w stronę wyjścia. Miał zamiar znaleźć Johna i ten dom o którym mówił, i pójść spać. W sumie nic więcej teraz nie potrzebował do szczęścia...
Wstał, dopijając swój alkohol. Nie patrzył na Evana. Nie interesował się za bardzo kim ci dwaj byli dla siebie, po podejrzewał że jednak się znają. O robocie nie gadałby w ten sposób z nieznajomym. Ani nawet przy nieznajomym. Zresztą to samo dotyczyło pewnie mówienie o pustostanie jako o nowym domu. Ale jakie to miało znaczenie? Kozak nie znał się za bardzo na intrygach, kombinowaniu, ukrywaniu się, mieszaniu... I innych takich. Nie było mu to potrzebne.
Miał swój młot. Lubił czasem mówić, że skalpel rozwiązuje wprawdzie sporo problemów, ale młot rozwiązuje te same i jeszcze więcej. A większość raz na zawsze.
Ruszył w stronę wyjścia. Miał zamiar znaleźć Johna i ten dom o którym mówił, i pójść spać. W sumie nic więcej teraz nie potrzebował do szczęścia...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Wychodzicie z baru i udajecie się do "domu". Pustka budynku jest wręcz dziwna. Rozwalacie się na podłodze i tak próbujecie doczekać poranka. Noc jest ciepła, a sen - dość wygodny, jeśli ma się na czym. Szybko więc zasypiacie. Tuż przed świtem musicie jednak wyskoczyć z wyrek, zebrać sprzęt i ruszyć na plac. Tam już oczekuje was półciężarówka, a na niej - dwanaście osób, w większości uzbrojonych. Do tego jeszcze dwie osoby w kabinie kierowcy, z której wywlókł się Jackson.
- Miło was widzieć - powiedział, głównie do Johna. - Widzę, że sprowadziłeś kolegów. Bardzo dobrze, szykuje się premia. No, panowie, na ciężarówkę. Na wszelkie pytania odpowiem na miejscu.
Było trochę kłopotu z wydębieniem miejsca, bo paka była niemal w całości zajęta. O ile Kozak dość szybko urwał troszkę powierzchni, której jakoś nikt nie chciał mu zbyt szybko odbierać, o tyle Nowojorczyk i Evan musieli się trochę powykłócać. Wreszcie uradziliście, że dwóch kolesi jedzie na motorach, i udało wam się zmieścić.
***
Jakieś półtorej godziny później byliście już w wąwozie. Evan i John już wkrótce po wyjeździe z miasta zauważyli, że teren jest znajomy, a kiedy wjechali między skały, wiedzieli już dokładnie, gdzie są. Wóz zatrzymał się, co gorsza, tuż obok włazu, przy którym wcześniej bronili się przed mutasami. Tam już siedziało dwóch kolejnych gości, a na pobliskich skałach rozłożono jakieś narzędzia. Na widok zdezelowanego Forda, którym przyjechaliście, obecni wstali. Pojazd zatrzymał się, wszyscy zeskoczyli z niego i stanęli wokół drzwi. Jackson zamienił po cichu parę słów z tymi, którzy przybyli wcześniej, po czym zwrócił się do was i reszty nowoprzybyłych:
- No dobra. Wiecie, jaka jest stawka. Dla części z was jest to po prostu robota z dobrą opłatą, ale dla innych, tych, którzy przyjechali z Pueblo, jest to walka o przetrwanie. O przetrwanie miasta, i jego ideałów. O przyszłość waszą i waszych dzieci. Dość już wielkich słów. Mitch i Steve zaraz wysadzą drzwi. Jones, ty i twoi chłopcy zajmijcie pozycje w okolicy. To ty tu jesteś specem od strzelania, więc ufam w twój osąd sytuacji. Wy trzej - wskazał na was - szykujcie się już, bo jak tylko opadnie kurz, wchodzicie do środka. Razem z wami pójdą Tim i Mitch, na wypadek, gdyby było trzeba się babrać w kabelkach i takich tam. Jakieś pytania?
- Miło was widzieć - powiedział, głównie do Johna. - Widzę, że sprowadziłeś kolegów. Bardzo dobrze, szykuje się premia. No, panowie, na ciężarówkę. Na wszelkie pytania odpowiem na miejscu.
Było trochę kłopotu z wydębieniem miejsca, bo paka była niemal w całości zajęta. O ile Kozak dość szybko urwał troszkę powierzchni, której jakoś nikt nie chciał mu zbyt szybko odbierać, o tyle Nowojorczyk i Evan musieli się trochę powykłócać. Wreszcie uradziliście, że dwóch kolesi jedzie na motorach, i udało wam się zmieścić.
***
Jakieś półtorej godziny później byliście już w wąwozie. Evan i John już wkrótce po wyjeździe z miasta zauważyli, że teren jest znajomy, a kiedy wjechali między skały, wiedzieli już dokładnie, gdzie są. Wóz zatrzymał się, co gorsza, tuż obok włazu, przy którym wcześniej bronili się przed mutasami. Tam już siedziało dwóch kolejnych gości, a na pobliskich skałach rozłożono jakieś narzędzia. Na widok zdezelowanego Forda, którym przyjechaliście, obecni wstali. Pojazd zatrzymał się, wszyscy zeskoczyli z niego i stanęli wokół drzwi. Jackson zamienił po cichu parę słów z tymi, którzy przybyli wcześniej, po czym zwrócił się do was i reszty nowoprzybyłych:
- No dobra. Wiecie, jaka jest stawka. Dla części z was jest to po prostu robota z dobrą opłatą, ale dla innych, tych, którzy przyjechali z Pueblo, jest to walka o przetrwanie. O przetrwanie miasta, i jego ideałów. O przyszłość waszą i waszych dzieci. Dość już wielkich słów. Mitch i Steve zaraz wysadzą drzwi. Jones, ty i twoi chłopcy zajmijcie pozycje w okolicy. To ty tu jesteś specem od strzelania, więc ufam w twój osąd sytuacji. Wy trzej - wskazał na was - szykujcie się już, bo jak tylko opadnie kurz, wchodzicie do środka. Razem z wami pójdą Tim i Mitch, na wypadek, gdyby było trzeba się babrać w kabelkach i takich tam. Jakieś pytania?

-
- Mat
- Posty: 554
- Rejestracja: sobota, 18 sierpnia 2007, 17:35
- Numer GG: 6781941
- Lokalizacja: Duchnice k/Pruszkowa
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
John
Na wieść o premii chłopak uśmiechnął się.
*No to trochę zarobię*- pomyślał. *O ile przeżyję. A potem dalej w drogę.*
Jakoś udało mu się zapakować na ciężarówkę. Próbował rozmawiać z pozostałymi, wiedział że opłaca się ich choć trochę poznać, aby wiedzieć jak bardzo mogą sobie nawzajem zaufać.
Zeskoczył z ciężarówki, a wtedy Jackson przedstawił plan.
Plan był przemyślany i prosty. Przyjechali, mieli tylko wejść, pozamiatać i wyjść. Niby nic trudnego... ale zawsze był jakiś haczyk.
Podszedł do Jacksona, chcąc pomówić z nim na osobności.
-Okej, mogę się tam załadować i wyczyścić co będzie trzeba.- rzekł do zleceniodawcy, po czym spojrzał mu w oczy i oparł ręce o biodra, próbując wygląda na pewnego siebie. -Ale jednak przydałby się jakiś sprzęt. Nawet nie mówię o broni, ale chociaż latarki, liny i takie tam graty potrzebne przy tego typu zadaniach. Znajdzie się może coś takiego?- zapytał. Nie chciał o nic się potknąć w ciemnościach, albo wpaść do jakiejś dziury. Wtedy nie miałby żadnych szans na wygrzebanie się. Każda rzecz która ułatwi mu pracę byłaby mile widziana.
Na wieść o premii chłopak uśmiechnął się.
*No to trochę zarobię*- pomyślał. *O ile przeżyję. A potem dalej w drogę.*
Jakoś udało mu się zapakować na ciężarówkę. Próbował rozmawiać z pozostałymi, wiedział że opłaca się ich choć trochę poznać, aby wiedzieć jak bardzo mogą sobie nawzajem zaufać.
Zeskoczył z ciężarówki, a wtedy Jackson przedstawił plan.
Plan był przemyślany i prosty. Przyjechali, mieli tylko wejść, pozamiatać i wyjść. Niby nic trudnego... ale zawsze był jakiś haczyk.
Podszedł do Jacksona, chcąc pomówić z nim na osobności.
-Okej, mogę się tam załadować i wyczyścić co będzie trzeba.- rzekł do zleceniodawcy, po czym spojrzał mu w oczy i oparł ręce o biodra, próbując wygląda na pewnego siebie. -Ale jednak przydałby się jakiś sprzęt. Nawet nie mówię o broni, ale chociaż latarki, liny i takie tam graty potrzebne przy tego typu zadaniach. Znajdzie się może coś takiego?- zapytał. Nie chciał o nic się potknąć w ciemnościach, albo wpaść do jakiejś dziury. Wtedy nie miałby żadnych szans na wygrzebanie się. Każda rzecz która ułatwi mu pracę byłaby mile widziana.
A d'yaebl aep arse!

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Kozak
Siedząc na pace czyścił jakąś szmatką głowicę swojego młota. Nie było to szczególnie wysublimowane dzieło sztuki kowalskiej, ale masę miał odpowiednią. Nienadmiernie złożony umysł Kozaka był w pełni usatysfakcjonowany takim zajęciem i na czas podróży na pace ciężarówki nie było mu trzeba nic więcej.
Kiedy stanęli przy włazie i usłyszeli jakie jest ich zadanie na dziś, Kozak uśmiechnął sie wesoło. Wreszcie była okazja do jakiejś zadymy. Wprawdzie ciasny korytarz nie zachęcał do nadużywania tak długiej broni jak młot, ale w razie czego w kieszeniach czekały na swój moment dwa kastety.
John zadał jedyne chyba istotne w tym momencie pytanie, więc Kozak kiwnął tylko głową, czekając na odpowiedź.
Siedząc na pace czyścił jakąś szmatką głowicę swojego młota. Nie było to szczególnie wysublimowane dzieło sztuki kowalskiej, ale masę miał odpowiednią. Nienadmiernie złożony umysł Kozaka był w pełni usatysfakcjonowany takim zajęciem i na czas podróży na pace ciężarówki nie było mu trzeba nic więcej.
Kiedy stanęli przy włazie i usłyszeli jakie jest ich zadanie na dziś, Kozak uśmiechnął sie wesoło. Wreszcie była okazja do jakiejś zadymy. Wprawdzie ciasny korytarz nie zachęcał do nadużywania tak długiej broni jak młot, ale w razie czego w kieszeniach czekały na swój moment dwa kastety.
John zadał jedyne chyba istotne w tym momencie pytanie, więc Kozak kiwnął tylko głową, czekając na odpowiedź.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bombardier
- Posty: 639
- Rejestracja: niedziela, 1 października 2006, 17:54
- Numer GG: 10499479
- Lokalizacja: Stalowa Wola
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Evan
Podczas podróży, wyrwał bohatersko niecały metr kwadratowy przestrzeni, by móc przejrzeć swoje uzbrojenie. Najpierw miecz. Może okazać się nieprzydatny w ciasnym korytarzu, ale był najlepszą bronią jaką dysponował Evan. Najlepszą i najbardziej zaufaną. Weźmie go i płaszcz ze sprytnie ukrytą pochwą, choćby dla animuszu. Teraz kolej na pistolet-maleństwo z praktycznie pustym magazynkiem. Mimo to, lekkie i przydatne do zatrzymania czegoś, do czego lepiej się nie zbliżać. Przykręcił do niej tłumik. Po zamontowaniu tego wspaniałego narządu beretta stawała się czymś więcej niż tylko bronią ostatniej szansy. I wreszcie golarko-łopatko-śrubokręto-łyżka czyli nóż bojowy. W tym świecie kosa przestała być bronią, a stała się narzędziem uniwersalnym. Tego zostawić nie można i nie ma sensu. Wyszło na to, że bierze wszystko pozostała jeszcze sprawa plecaka. Był dość pękaty, przez co krępował ruchy i zaburzał równowagę. Dodatkowo znajdowały się w nim głównie szmaty i inne mało potrzebne rzeczy. Młody świr poważnie rozmyślał pozostawienie go pod czyjąś pieczą, ale rozmyślił się, na myśl, o osobach grzebiących w jego rzeczach. W najlepszym wypadku nazwaliby go pedałem, a w najgorszym psycholem. Zadawaliby też niezręczne pytania. Plecak idzie z nim. Znajdzie się na pewno jakieś zastosowanie.
Gdy byli na miejscu, wysłuchał odprawy. Nie miał pomysłu na pytanie, więc pozytywnie zaskoczył go John, pytając kierownika "wycieczki" o sprzęt. Stwierdzenie żołnierza było jak najbardziej słuszne i na miejscu. Evan skinął głową, coby moc przekonywania towarzysza wzmocnić.
Podczas podróży, wyrwał bohatersko niecały metr kwadratowy przestrzeni, by móc przejrzeć swoje uzbrojenie. Najpierw miecz. Może okazać się nieprzydatny w ciasnym korytarzu, ale był najlepszą bronią jaką dysponował Evan. Najlepszą i najbardziej zaufaną. Weźmie go i płaszcz ze sprytnie ukrytą pochwą, choćby dla animuszu. Teraz kolej na pistolet-maleństwo z praktycznie pustym magazynkiem. Mimo to, lekkie i przydatne do zatrzymania czegoś, do czego lepiej się nie zbliżać. Przykręcił do niej tłumik. Po zamontowaniu tego wspaniałego narządu beretta stawała się czymś więcej niż tylko bronią ostatniej szansy. I wreszcie golarko-łopatko-śrubokręto-łyżka czyli nóż bojowy. W tym świecie kosa przestała być bronią, a stała się narzędziem uniwersalnym. Tego zostawić nie można i nie ma sensu. Wyszło na to, że bierze wszystko pozostała jeszcze sprawa plecaka. Był dość pękaty, przez co krępował ruchy i zaburzał równowagę. Dodatkowo znajdowały się w nim głównie szmaty i inne mało potrzebne rzeczy. Młody świr poważnie rozmyślał pozostawienie go pod czyjąś pieczą, ale rozmyślił się, na myśl, o osobach grzebiących w jego rzeczach. W najlepszym wypadku nazwaliby go pedałem, a w najgorszym psycholem. Zadawaliby też niezręczne pytania. Plecak idzie z nim. Znajdzie się na pewno jakieś zastosowanie.
Gdy byli na miejscu, wysłuchał odprawy. Nie miał pomysłu na pytanie, więc pozytywnie zaskoczył go John, pytając kierownika "wycieczki" o sprzęt. Stwierdzenie żołnierza było jak najbardziej słuszne i na miejscu. Evan skinął głową, coby moc przekonywania towarzysza wzmocnić.

-
- Tawerniak
- Posty: 1271
- Rejestracja: środa, 14 lutego 2007, 21:43
- Numer GG: 10455731
- Lokalizacja: Radzymin
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
- Wszelkie linki, kabelki i tym podobne rzeczy ma Mitch - odrzekł Nadzorca. - On będzie waszym technikiem, w razie jakichś kłopotów tego typu, walcie od razu do niego. Latarek za wiele nie mamy, jedną weźmie Tim, drugą ty - wskazał na Kozaka - a trzecią schowajcie sobie gdzieś, tak na wszelki wypadek. Mitch ma zapasowe baterie. Jeśli chodzi o broń, to Mitch ma śrutówkę do czyszczenia pokojów, dodatkowo mamy na zbyciu jeszcze jedną i M14, jak chcecie, ale to wam się odlicza od wypłaty. No i trochę amunicji - wyciągnął z kieszeni tekturowe pudełeczko, w którym leżało 12 równo ułożonych nabojów .45, drugie tyle 9mm, oraz 6 charakterystycznych, czerwonych cylindrów pełnych śrutu. - To akurat macie za darmo. Odwrócił się od was, machnął ręką paru ludziom z eskorty, i podniósł leżący na pudle obok kask budowlany, po czym założył go na głowę. - Radziłbym wam znaleźć jakąś osłonę. Zaraz będzie bum.
W chwilę później kuliliście się za jakimś głazem, kiedy kilkanaście metrów dalej eksplodowały wrota składu. Trzeba przyznać, że tamci dwaj wykonali swoją robotę jak trzeba. Głazy nad wejściem się nie zarwały i można było przejść. Ciemność panująca w środku nie zachęcała jednak do tego.
Mitch - którego po chwili wam przedstawiono - okazał się być niskim, otyłym gostkiem w bejsbolówce i wędkarskiej kamizelce. Twarz miał zarośniętą jak wszyscy diabli, wyglądał jak jakiś szczur, tylko nieco czystszy. Miał też plecak. Kiedy go nosił, wyglądało to tak, jakby mamut dosiadał kucyka. Jakim cudem monter się pod tym nie załamywał - nie wiadomo.
Drugi z waszych kompanów - Tim - był atletycznie zbudowanym Azjatą średniego wzrostu. Całą głowę miał wygoloną na łyso, a na potylicy machnął sobie tatuaż z jakimś dalekowschodnim symbolem - Ciang i Ciong, czy jakoś tak. Nie wyglądał na takiego, co to bierze dużo nieużytecznego sprzętu - poza swoją śrutówką i paroma paczkami nabojów przytroczonymi do paska miał tylko nóż i manierkę.
Stanęliście przed wejściem. Za wami jak spod ziemi wyrósł Jackson. - Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to to chyba ostatni moment, żeby je zadać - mruknął. - A potem do roboty, zanim się zlecą mutasy.
W chwilę później kuliliście się za jakimś głazem, kiedy kilkanaście metrów dalej eksplodowały wrota składu. Trzeba przyznać, że tamci dwaj wykonali swoją robotę jak trzeba. Głazy nad wejściem się nie zarwały i można było przejść. Ciemność panująca w środku nie zachęcała jednak do tego.
Mitch - którego po chwili wam przedstawiono - okazał się być niskim, otyłym gostkiem w bejsbolówce i wędkarskiej kamizelce. Twarz miał zarośniętą jak wszyscy diabli, wyglądał jak jakiś szczur, tylko nieco czystszy. Miał też plecak. Kiedy go nosił, wyglądało to tak, jakby mamut dosiadał kucyka. Jakim cudem monter się pod tym nie załamywał - nie wiadomo.
Drugi z waszych kompanów - Tim - był atletycznie zbudowanym Azjatą średniego wzrostu. Całą głowę miał wygoloną na łyso, a na potylicy machnął sobie tatuaż z jakimś dalekowschodnim symbolem - Ciang i Ciong, czy jakoś tak. Nie wyglądał na takiego, co to bierze dużo nieużytecznego sprzętu - poza swoją śrutówką i paroma paczkami nabojów przytroczonymi do paska miał tylko nóż i manierkę.
Stanęliście przed wejściem. Za wami jak spod ziemi wyrósł Jackson. - Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, to to chyba ostatni moment, żeby je zadać - mruknął. - A potem do roboty, zanim się zlecą mutasy.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Neuroshima] - Pozostać Człowiekiem
Kozak
Nie zadając przesadnie wielkiej ilości zbędnych pytań, wziął latarkę i wyciągnął rękę po drugą śrutówkę. Nie miał dotychczas żadnej broni palnej, a doświadczenia ostatnich miesięcy przekonały go do tego, że jednak jest to urządzenie bardzo pożyteczne. Wziął też naboje z paczuszki przygotowanej dla nich przez dowódcę wyprawy.
Młot zarzucił na plecy, montując w czymś w rodzaju uprzęży, której na ogół używał do przenoszenia go. Kastety spoczywały teraz bezpiecznie w kieszeniach, bo w prawej ręce miał śrutówkę, a w lewej latarkę.
W razie czego latakę można szybko upuścić a wtedy broń złapać oburącz i strzelać z niej w miarę pewnie.
- Wolisz iść pierwszy, czy ja mam to zrobić? - spytał Tima gdy stanęli przed wejściem, a następnie zrobił tak, jak zdecydował Azjata - wszedł przodem, albo wcisnął się za nim.
Nie zadając przesadnie wielkiej ilości zbędnych pytań, wziął latarkę i wyciągnął rękę po drugą śrutówkę. Nie miał dotychczas żadnej broni palnej, a doświadczenia ostatnich miesięcy przekonały go do tego, że jednak jest to urządzenie bardzo pożyteczne. Wziął też naboje z paczuszki przygotowanej dla nich przez dowódcę wyprawy.
Młot zarzucił na plecy, montując w czymś w rodzaju uprzęży, której na ogół używał do przenoszenia go. Kastety spoczywały teraz bezpiecznie w kieszeniach, bo w prawej ręce miał śrutówkę, a w lewej latarkę.
W razie czego latakę można szybko upuścić a wtedy broń złapać oburącz i strzelać z niej w miarę pewnie.
- Wolisz iść pierwszy, czy ja mam to zrobić? - spytał Tima gdy stanęli przed wejściem, a następnie zrobił tak, jak zdecydował Azjata - wszedł przodem, albo wcisnął się za nim.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
