Wiedźmin [storryteling]
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: Wiedźmin [storryteling]
Ninerl
Jednak strażnicy się złapali. Mężczyźni byli zawsze tacy przewidywalni...Ninerl wyszła z celi i pod eskortą strażnika znalazła się wkrótce twarzą w twarz z Seidhe. Przyłożyła jej niezbyt mocno w twarz , by tamta się ocknęła.
-"Słuchaj no"- zaczęła w Starej Mowie- "Najpierw mi szybko powiesz co z Hivandrellem...a potem, co robi wasza gromada i jak można omamić ludzi jakąś bajeczką, którą im przedstawię. Lepiej by była bardzo prawdopodobna...Najlepiej wskazać im miejsce, w którym niedawno obozowaliście, by mieli ślady, ale nie mieli was. Rozumiesz?"- potrząsnęła kobietą.
- "A potem pomyślimy, co dalej..."- Ninerl zawiesiła znacząco głos, by obserwatorzy myśleli, że straszy rudą.
Jednak strażnicy się złapali. Mężczyźni byli zawsze tacy przewidywalni...Ninerl wyszła z celi i pod eskortą strażnika znalazła się wkrótce twarzą w twarz z Seidhe. Przyłożyła jej niezbyt mocno w twarz , by tamta się ocknęła.
-"Słuchaj no"- zaczęła w Starej Mowie- "Najpierw mi szybko powiesz co z Hivandrellem...a potem, co robi wasza gromada i jak można omamić ludzi jakąś bajeczką, którą im przedstawię. Lepiej by była bardzo prawdopodobna...Najlepiej wskazać im miejsce, w którym niedawno obozowaliście, by mieli ślady, ale nie mieli was. Rozumiesz?"- potrząsnęła kobietą.
- "A potem pomyślimy, co dalej..."- Ninerl zawiesiła znacząco głos, by obserwatorzy myśleli, że straszy rudą.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Wiedźmin [storryteling]
Arevia
Najemniczka puściła swoją żywą tarczę i kopnęła na pożegnanie. Choć sytuacja w jakiej znajdowała się najemniczka była conajmniej dziwna, otwierała jej się całkiem miła droga do miasta i bogactwa... Skoro ten wielkolud może jej od tak oddać za konia, a w dodatku również za nerwy musi być kimś i mieć naprawdę wypchaną sakwę.
- To był naprawdę dobry koń... nawet przywiązałam się do niego - Arevia mówiąc poprawiała swe oddzienie, strzepywała błoto, dopinała guziki nieszczędząc widoków. Nie pokazała wiele, tym bardziej iż sytuacja nie była dogodna, ale z pewnością mogła się tak nie pochylać - No i mój czas nie jest taki tani... Za konia co najmniej ***** a o wartości mojego czasu możemy porozmawiać w trakcie podróży. Tak, tak podwózka wraz z eskortą i towarzystwem w stronę Wyzimy wchodzi w cenę. Za zmarnowane siły. - Arevia nie znała się na uwodzniu. Nawet nie była lekkich obyczajów, ale miała natularne talenty... i ciało też miała naturalne... powinno wystarczyć, szczegółnie dla żołnierza, który już sporo czasu jest na trakcie.
Od dziś będę mógł szybciej odpisywać.
Najemniczka puściła swoją żywą tarczę i kopnęła na pożegnanie. Choć sytuacja w jakiej znajdowała się najemniczka była conajmniej dziwna, otwierała jej się całkiem miła droga do miasta i bogactwa... Skoro ten wielkolud może jej od tak oddać za konia, a w dodatku również za nerwy musi być kimś i mieć naprawdę wypchaną sakwę.
- To był naprawdę dobry koń... nawet przywiązałam się do niego - Arevia mówiąc poprawiała swe oddzienie, strzepywała błoto, dopinała guziki nieszczędząc widoków. Nie pokazała wiele, tym bardziej iż sytuacja nie była dogodna, ale z pewnością mogła się tak nie pochylać - No i mój czas nie jest taki tani... Za konia co najmniej ***** a o wartości mojego czasu możemy porozmawiać w trakcie podróży. Tak, tak podwózka wraz z eskortą i towarzystwem w stronę Wyzimy wchodzi w cenę. Za zmarnowane siły. - Arevia nie znała się na uwodzniu. Nawet nie była lekkich obyczajów, ale miała natularne talenty... i ciało też miała naturalne... powinno wystarczyć, szczegółnie dla żołnierza, który już sporo czasu jest na trakcie.
Od dziś będę mógł szybciej odpisywać.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: Wiedźmin [storryteling]
Przez jakiś czas mogę mieć problem z odpisywaniem, gdyż padła mi karta graficzna :/ Trwają negocjacje odnośnie kupna nowej z rodzicami, czekam też na ocenę serwisu - możliwe, że da się naprawić. Postaram się odpisać za niedługo i w miarę regularnie chodzić do biblioteki, żeby stamtąd odpisywać
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!
-
- Mat
- Posty: 448
- Rejestracja: poniedziałek, 4 lutego 2008, 17:42
- Numer GG: 10328396
Re: Wiedźmin [storryteling]
Dobra musimy pominąć postać Soulfeina dlatego jego postać nic nie robi.
Arevia
-Do Wyzimy możemy cię zawieść ależ proszę bardzo, lecz co do ceny musimy to uzgodnić a konia dostaniesz-powiedział olbrzym jednocześnie przyglądając się uważnie Arevi- Mam na imię Hector- Hector wyciągnął rękę na przywitanie. Po podaniu sobie rąk krzyknął do strażników-Dobra ruszamy za dużo zmarnowaliśmy czasu tutaj- przy tym słowie popatrzył na rozrabiaków. -Chodź musimy iść po konie-następnie poprowadził w głąb obozu.
(Masz go teraz na talerzu jeśli chcesz możesz go zaprowadzić do łóżka po więcej forsy. )
Ninerl
-Hivandrell ma się chyba dobrze, ostatnim razem jak go widziałam odprowadzał Arte...-elfka urwała, powiedziała coś czego nie trzeba było. Zapadła chwila nie zręcznej ciszy. W końcu elfka kontynuowała-Możesz ich zaprowadzić na Bagna tam też obozowaliśmy. Zanim jednak coś znajdą trochę im to zajmie więc pewnie wezmą Cię ze sobą Najlepiej się na to przygotuj-mówiła w Starszej Mowie jednocześnie patrząc na reakcję Ninerl. Nagle za krat odezwał się głos Olafa:
-Co wy tam tak długo robicie hmm??? Wyłaź i mów co się dowiedziałaś dzieweczko-powiedział Olaf wchodząc do celi. Na to elfka szybko szepnęła- Masz brata-po czym Ninerl została wyprowadzona z celi.
Mortimer Bergerson
-Ależ nie ma problemu drogi panie, muszę tylko zmierzyć pana odwody i za 2 dni będzie-powiedziała dziewczyna po czym schyliła się do dolnej półki wypinając swój niewątpliwie powabny tyłeczek w stronę Mortimera. Szukając miary. Mówiła nadal:-Może być kolor zielony z czarnym??? Pasują do pana te kolory. Acha nazywam się Helen-powiedziała Helen o mało nie zabijając go swoim biustem ponieważ za gwałtownie się obróciła i jej dekolt znalazł się obok twarzy Mortimera.
Arevia
-Do Wyzimy możemy cię zawieść ależ proszę bardzo, lecz co do ceny musimy to uzgodnić a konia dostaniesz-powiedział olbrzym jednocześnie przyglądając się uważnie Arevi- Mam na imię Hector- Hector wyciągnął rękę na przywitanie. Po podaniu sobie rąk krzyknął do strażników-Dobra ruszamy za dużo zmarnowaliśmy czasu tutaj- przy tym słowie popatrzył na rozrabiaków. -Chodź musimy iść po konie-następnie poprowadził w głąb obozu.
(Masz go teraz na talerzu jeśli chcesz możesz go zaprowadzić do łóżka po więcej forsy. )
Ninerl
-Hivandrell ma się chyba dobrze, ostatnim razem jak go widziałam odprowadzał Arte...-elfka urwała, powiedziała coś czego nie trzeba było. Zapadła chwila nie zręcznej ciszy. W końcu elfka kontynuowała-Możesz ich zaprowadzić na Bagna tam też obozowaliśmy. Zanim jednak coś znajdą trochę im to zajmie więc pewnie wezmą Cię ze sobą Najlepiej się na to przygotuj-mówiła w Starszej Mowie jednocześnie patrząc na reakcję Ninerl. Nagle za krat odezwał się głos Olafa:
-Co wy tam tak długo robicie hmm??? Wyłaź i mów co się dowiedziałaś dzieweczko-powiedział Olaf wchodząc do celi. Na to elfka szybko szepnęła- Masz brata-po czym Ninerl została wyprowadzona z celi.
Mortimer Bergerson
-Ależ nie ma problemu drogi panie, muszę tylko zmierzyć pana odwody i za 2 dni będzie-powiedziała dziewczyna po czym schyliła się do dolnej półki wypinając swój niewątpliwie powabny tyłeczek w stronę Mortimera. Szukając miary. Mówiła nadal:-Może być kolor zielony z czarnym??? Pasują do pana te kolory. Acha nazywam się Helen-powiedziała Helen o mało nie zabijając go swoim biustem ponieważ za gwałtownie się obróciła i jej dekolt znalazł się obok twarzy Mortimera.
-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: Wiedźmin [storryteling]
Mortimer Bergerson
Kiedy dziewczyna pochyliła się, szpieg ledwo powstrzymał odruch klepnięcia ją w pośladek. Nie zamierzał jednak uciekać się do tak prymitywnych zalotów. Poza tym na razie miał na głowie zadanie, a rozmyślania o zgrabnych kształtach dziewczyny mogą mu tylko przeszkodzić. Co nie znaczy, że będzie w szczególny sposób protestował, jeśli ta zamierza sama pchać mu się do łóżka...
-Sigrid-nie zamierzał używać prawdziwego imienia. Co prawda wątpił, aby wszędzie czyhali na niego agenci wywiadów różnych królestw, ale ostrożności nigdy za wiele. Delikatnie ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pocałunek.-Sigrid Hoffermeier. Miło mi cię poznać, Helen.
Kiedy dziewczyna pochyliła się, szpieg ledwo powstrzymał odruch klepnięcia ją w pośladek. Nie zamierzał jednak uciekać się do tak prymitywnych zalotów. Poza tym na razie miał na głowie zadanie, a rozmyślania o zgrabnych kształtach dziewczyny mogą mu tylko przeszkodzić. Co nie znaczy, że będzie w szczególny sposób protestował, jeśli ta zamierza sama pchać mu się do łóżka...
-Sigrid-nie zamierzał używać prawdziwego imienia. Co prawda wątpił, aby wszędzie czyhali na niego agenci wywiadów różnych królestw, ale ostrożności nigdy za wiele. Delikatnie ujął dłoń dziewczyny i złożył na niej pocałunek.-Sigrid Hoffermeier. Miło mi cię poznać, Helen.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: Wiedźmin [storryteling]
Ninerl
Pierwsze słowna elfki sprawiły, że Ninerl zalała fala radości i tęsknoty. A potem słuchała dalej. Zastanowiło ją, czemu ta....ta Seidhe tak urwała gwałtownie. Ale mniejsza o to...
- Słuchaj no...ja uprę się by i ciebie wzięli. W koncu jako jedyna znasz drogę. Masz znaleźć najświeższe ślady obozowiska...a potem stwierdzimy, że nasi są blisko i ty masz wprowadzić nas na bagna, tak by straż się zgubiła...a potem rzucamy się w krzaki, bagniska lub wystawiamy ich na odstrzał, jeśli nas dostrzegą...Jasne? - za moment rozmowę trzeba było przerwać. Ninerl skończyła mówić podniesionym głosem i trzasnęła Aennyvherne w twarz. Niezbyt mocno, ale widowiskowo, na użytek strażników.
- Udawaj strach! Zrezygnowanie!- krzyknęła gniewnym tonem i wyszła z celi.
Miała nadzieję, że kobieta pojmie o co chodzi.
Jej ostatnie słowa zaskoczyły Ninerl. Zaciskając z nagłego gniewu szczęki, stanęła przed strażnikami. A to suka....wszystko zaplanowała, by pozbyć się konkurencji dla swojego bachora. O, ona jej jeszcze odpłaci...
- Nie chciała mówić panie władzo. Ale jak się jej pogroziło, to języczek odzyskała...poprowadzi nas na bagniska. Tam mają obóz...ścierwa- wysyczała z nienawiścią- Jeden taki zbałamucił moją matkę, a potem... potem zostawił ją w kłopocie..- przywołała prawdziwe, bolesne obrazy, by jej głos brzmiał wiarygodnie. Nieważne, że się różniły od słów, strażnicy nie umieją czytać w myślach.
Pierwsze słowna elfki sprawiły, że Ninerl zalała fala radości i tęsknoty. A potem słuchała dalej. Zastanowiło ją, czemu ta....ta Seidhe tak urwała gwałtownie. Ale mniejsza o to...
- Słuchaj no...ja uprę się by i ciebie wzięli. W koncu jako jedyna znasz drogę. Masz znaleźć najświeższe ślady obozowiska...a potem stwierdzimy, że nasi są blisko i ty masz wprowadzić nas na bagna, tak by straż się zgubiła...a potem rzucamy się w krzaki, bagniska lub wystawiamy ich na odstrzał, jeśli nas dostrzegą...Jasne? - za moment rozmowę trzeba było przerwać. Ninerl skończyła mówić podniesionym głosem i trzasnęła Aennyvherne w twarz. Niezbyt mocno, ale widowiskowo, na użytek strażników.
- Udawaj strach! Zrezygnowanie!- krzyknęła gniewnym tonem i wyszła z celi.
Miała nadzieję, że kobieta pojmie o co chodzi.
Jej ostatnie słowa zaskoczyły Ninerl. Zaciskając z nagłego gniewu szczęki, stanęła przed strażnikami. A to suka....wszystko zaplanowała, by pozbyć się konkurencji dla swojego bachora. O, ona jej jeszcze odpłaci...
- Nie chciała mówić panie władzo. Ale jak się jej pogroziło, to języczek odzyskała...poprowadzi nas na bagniska. Tam mają obóz...ścierwa- wysyczała z nienawiścią- Jeden taki zbałamucił moją matkę, a potem... potem zostawił ją w kłopocie..- przywołała prawdziwe, bolesne obrazy, by jej głos brzmiał wiarygodnie. Nieważne, że się różniły od słów, strażnicy nie umieją czytać w myślach.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Wiedźmin [storryteling]
Arevia
- Witaj Hector... - najemniczka otarła dłoń o udo i podała mężczyźnie - nazywam się Arevia. Odłóżmy narazie sprawy pieniężne... macie tu obóz? Mogę wiedzieć, czego straż szuka w takim miejscu, czy może to ściśle tajnie zakazane przez jego wysokość króla Foltesta?
Najemniczka czuła dziwne podniecenie po spotkaniu kapitana, mimo iż zabroniła sobie zwracać uwagę na byle gbura... Miała wyśmienitą okazję, na niezobowiązującą, w miarę czystą przyjemność, lecz coś w głębi zabraniało jej. Sama nie wiedziała czemu, ale czuła, że po prostu "nie". Niestety czuła również, że przy większych naciskach może nie wytrzymać, nie robiła tego naprawdę długo, a okazja jest znakomita.
- Witaj Hector... - najemniczka otarła dłoń o udo i podała mężczyźnie - nazywam się Arevia. Odłóżmy narazie sprawy pieniężne... macie tu obóz? Mogę wiedzieć, czego straż szuka w takim miejscu, czy może to ściśle tajnie zakazane przez jego wysokość króla Foltesta?
Najemniczka czuła dziwne podniecenie po spotkaniu kapitana, mimo iż zabroniła sobie zwracać uwagę na byle gbura... Miała wyśmienitą okazję, na niezobowiązującą, w miarę czystą przyjemność, lecz coś w głębi zabraniało jej. Sama nie wiedziała czemu, ale czuła, że po prostu "nie". Niestety czuła również, że przy większych naciskach może nie wytrzymać, nie robiła tego naprawdę długo, a okazja jest znakomita.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Mat
- Posty: 448
- Rejestracja: poniedziałek, 4 lutego 2008, 17:42
- Numer GG: 10328396
Re: Wiedźmin [storryteling]
Mortimer Bergerson
-Miło mi pana poznać-powiedziała Helen zalewając się rumieńcem, po czym cofnęła rękę. -Ubiór będzie niedługo gotowy. Zapłaci pan przy odbiorze-powiedziała po czym nic już nie mówiąc zaczęła go mierzyć. Po chwili wszystko było gotowe. Dziewczyna była bardzo zmieszana i nie do końca widziała co zrobić. Z opresji wybawił ją następny klient. Mężczyzna nawet nie zauważył Mortimera tylko od razu skierował swoje kroki do lady. Helen straciła zainteresowanie Mortimer i zaczęła obsługiwać nowego klienta. Mortimer skierował swe kroki do kolejnego punktu przechadzki. Do karczmarza.
Ninerl
Olaf przyjrzał się Ninerl poczym zawołał do kolegi: -Idź i sprowadź paru strażników do pilnowania tej hałastry- powiedział pokazując na więźniów. Podczas gdy Ninerl wraz z Olafem przygotowywali Aenyvherne do podróży. Wrócił kolega Olafa z dwoma strażnikami. Po zamienieniu paru słów strażnicy wyprowadzili Ninerl i Aenyvherne na dwór. Był już wieczór dlatego też Olaf wziął dwie pochodnie. Na niebie świeciły gwiazdy a Ninerl cieszyła się że znów widzi niebo. Strażnicy nie czekając, skuli dwie kobiety i zaczęli je prowadzić. Kierowali się do grobli.
Arevia
-Ci ludzie i strażnicy pilnują mojej karawany, nie są na jakiejś "misji"-powiedział Hector. Wprowadził Arevie wozu i zasiedli na krzesłach. Poczuli lekkie szarpnięcie i ruszyli jako że droga nie była zbytnio wyboista jechali z dużą wygodą. Wnętrze wozu było wystrojone w skromnym stylu. Hector wstał i podszedł do barku i zaczął wybierać wino.
Soulfein jako że nie powiadomiłeś mnie dlaczego nie odpisujesz, niestety twoja postać zostaje zabita...
-Miło mi pana poznać-powiedziała Helen zalewając się rumieńcem, po czym cofnęła rękę. -Ubiór będzie niedługo gotowy. Zapłaci pan przy odbiorze-powiedziała po czym nic już nie mówiąc zaczęła go mierzyć. Po chwili wszystko było gotowe. Dziewczyna była bardzo zmieszana i nie do końca widziała co zrobić. Z opresji wybawił ją następny klient. Mężczyzna nawet nie zauważył Mortimera tylko od razu skierował swoje kroki do lady. Helen straciła zainteresowanie Mortimer i zaczęła obsługiwać nowego klienta. Mortimer skierował swe kroki do kolejnego punktu przechadzki. Do karczmarza.
Ninerl
Olaf przyjrzał się Ninerl poczym zawołał do kolegi: -Idź i sprowadź paru strażników do pilnowania tej hałastry- powiedział pokazując na więźniów. Podczas gdy Ninerl wraz z Olafem przygotowywali Aenyvherne do podróży. Wrócił kolega Olafa z dwoma strażnikami. Po zamienieniu paru słów strażnicy wyprowadzili Ninerl i Aenyvherne na dwór. Był już wieczór dlatego też Olaf wziął dwie pochodnie. Na niebie świeciły gwiazdy a Ninerl cieszyła się że znów widzi niebo. Strażnicy nie czekając, skuli dwie kobiety i zaczęli je prowadzić. Kierowali się do grobli.
Arevia
-Ci ludzie i strażnicy pilnują mojej karawany, nie są na jakiejś "misji"-powiedział Hector. Wprowadził Arevie wozu i zasiedli na krzesłach. Poczuli lekkie szarpnięcie i ruszyli jako że droga nie była zbytnio wyboista jechali z dużą wygodą. Wnętrze wozu było wystrojone w skromnym stylu. Hector wstał i podszedł do barku i zaczął wybierać wino.
Soulfein jako że nie powiadomiłeś mnie dlaczego nie odpisujesz, niestety twoja postać zostaje zabita...
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Wiedźmin [storryteling]
Arevia - stwierdziłem iż do sesji bardziej podpasuję "brudniejsza" niż wynikałoby z karty... ok?
Arevia zasuneła zasłony karocy i zaczęła rozpinać swoją zbroję. Do Wyzimy nie dojadą zbyt szybko, a więc jej ciuchy i ciało zdążą się choć troszkę przewietrzyć... no i w przypadku tego drugiego wypocząć. W trakcie "rozbrajania się" najemniczka ujrzała niespokojny wzrok kapitana zerkającego na nią przez ramię... zagryzła wargi. Dlaczego nie? Ale dlaczego tak?... przyjemność, sojusznik, plus przy targowaniu, odpoczynek... wojowniczka wzięła się w garść i rozpięła dwa czarne guziki bluzki. Chwilę odczekała i po zastanowieniu, gdy żołnierz znów był do niej plecami odpięła jeszcze dwa. Z takim dekoltem ma go jak w banku, teraz jeszcze tylko niech siądzie blisko i zaczynamy.
Mam nadzieję iż sesja ruszy z miejsca :/
Arevia zasuneła zasłony karocy i zaczęła rozpinać swoją zbroję. Do Wyzimy nie dojadą zbyt szybko, a więc jej ciuchy i ciało zdążą się choć troszkę przewietrzyć... no i w przypadku tego drugiego wypocząć. W trakcie "rozbrajania się" najemniczka ujrzała niespokojny wzrok kapitana zerkającego na nią przez ramię... zagryzła wargi. Dlaczego nie? Ale dlaczego tak?... przyjemność, sojusznik, plus przy targowaniu, odpoczynek... wojowniczka wzięła się w garść i rozpięła dwa czarne guziki bluzki. Chwilę odczekała i po zastanowieniu, gdy żołnierz znów był do niej plecami odpięła jeszcze dwa. Z takim dekoltem ma go jak w banku, teraz jeszcze tylko niech siądzie blisko i zaczynamy.
Mam nadzieję iż sesja ruszy z miejsca :/
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Mat
- Posty: 448
- Rejestracja: poniedziałek, 4 lutego 2008, 17:42
- Numer GG: 10328396
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: Wiedźmin [storryteling]
Ninerl
Podstęp podziałał. Strażnicy w dodatku byli naprawdę głupi. Żeby w tak małej ilości iść na bagna i to w dodatku przeciw Wiewiórkom, które znały je zdecydowanie lepiej od nich? "Głupota ludzka niezmierzona jest..." pomyślała półelfka, idąc za Aenyvherne.
Chociaż to i lepiej. Ninerl wcześniej zakładała, że pojedzie cały oddział, dowodzony przez kogoś znacznie sprytniejszego od strażników. Ale dobrze, łatwiej będzie... Zagryzła wargi, ze wstydem przypominając sobie, że miecz od ojca został w straży. Trudno, jakoś go wydostanie.
Lekki wiaterek musnął jej twarz. Odetchnęła głęboko z zadowoleniem. Jak to powietrze słodko pachniało. Gwiazdy były takie piękne- z nostalgią przypomniała sobie letnie wieczory, gdy cała ich gromada siadała przy ognisku, a starsi śpiewali pieśni czy opowiadali historie.
- Prowadź nas, wiesz gdzie. Coś się wymyśli...- zwróciła się podniesionym głosem do elfki w Starej Mowie, by wyglądało to jak rozkaz. Niech strażnicy myślą, że branka jest im posłuszna...
- Panie władzo, kazałam jej poprowadzić...- dodała w ludzkiej mowie, specjalnie dla ludzi.
Podstęp podziałał. Strażnicy w dodatku byli naprawdę głupi. Żeby w tak małej ilości iść na bagna i to w dodatku przeciw Wiewiórkom, które znały je zdecydowanie lepiej od nich? "Głupota ludzka niezmierzona jest..." pomyślała półelfka, idąc za Aenyvherne.
Chociaż to i lepiej. Ninerl wcześniej zakładała, że pojedzie cały oddział, dowodzony przez kogoś znacznie sprytniejszego od strażników. Ale dobrze, łatwiej będzie... Zagryzła wargi, ze wstydem przypominając sobie, że miecz od ojca został w straży. Trudno, jakoś go wydostanie.
Lekki wiaterek musnął jej twarz. Odetchnęła głęboko z zadowoleniem. Jak to powietrze słodko pachniało. Gwiazdy były takie piękne- z nostalgią przypomniała sobie letnie wieczory, gdy cała ich gromada siadała przy ognisku, a starsi śpiewali pieśni czy opowiadali historie.
- Prowadź nas, wiesz gdzie. Coś się wymyśli...- zwróciła się podniesionym głosem do elfki w Starej Mowie, by wyglądało to jak rozkaz. Niech strażnicy myślą, że branka jest im posłuszna...
- Panie władzo, kazałam jej poprowadzić...- dodała w ludzkiej mowie, specjalnie dla ludzi.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: Wiedźmin [storryteling]
Mortimer Bergerson
Wyszedł, skinąwszy głową dziewczynie na pożegnanie. "Kto by pomyślał, że z takim ciałem będzie taka nieśmiała"-przemknęło mu przez głowę. Doszedł jednak do wniosku, że będzie jeszcze miał czas na zajmowanie się rozważaniem zawiłości kobiecej psychiki. Teraz trzeba się skupić na czymś innym. Nie było sensu iść do Hansa, który teraz, jak przykładny obywatel, najprawdopodobniej był w pracy. Co prawda można było pójść do portu, do urzędu podatkowego i znaleźć tam znajomego, ale myśl o powrocie na targ rybny napawała szpiega obrzydzeniem. Postanowił, że odwiedzi fałszerza wieczorem, kiedy ten wróci do domu. Skrytobójca zamierzał też popytać znajomego, czy nie krążyły ostatnio o Fellermanie jakieś plotki. Hans mógł też widzieć jakieś dokumenty i odruchowo zapamiętać treść. "Jak ciężko przestać być agentem"-pomyślał. Kiedy człowiek raz zajął się szpiegowaniem, zostawał szpiegiem do końca życia. Nawyki i odruchy, nabyte w czasie szkolenia, miały uczynić wywiadowców jak najskuteczniejszymi, ułatwić im wykonywanie zadań i, co najważniejsze, jak najdłużej utrzymać ich przy życiu. I nie dało się ich później wykorzenić czy oduczyć, nieważne, jak ciężko ktoś próbował.
Musiał jednak przyznać, że Hans całkiem nieźle sobie radził z udawaniem szarego zjadacza chleba - miał nawet rodzinę, czego Mort nawet nie próbował osiągnąć - nieufność i obawa zdrady, połączona z groźbą szantażu, skutecznie odstraszała go od stałych związków.
Skoro nie mógł więc udać się do Hansa, ruszył do karczmy - musiał pogadać z Bertem na temat tego zlecenia i pouczyć go odnośnie kilku spraw. Zwłaszcza listów i ich poufności.
Wyszedł, skinąwszy głową dziewczynie na pożegnanie. "Kto by pomyślał, że z takim ciałem będzie taka nieśmiała"-przemknęło mu przez głowę. Doszedł jednak do wniosku, że będzie jeszcze miał czas na zajmowanie się rozważaniem zawiłości kobiecej psychiki. Teraz trzeba się skupić na czymś innym. Nie było sensu iść do Hansa, który teraz, jak przykładny obywatel, najprawdopodobniej był w pracy. Co prawda można było pójść do portu, do urzędu podatkowego i znaleźć tam znajomego, ale myśl o powrocie na targ rybny napawała szpiega obrzydzeniem. Postanowił, że odwiedzi fałszerza wieczorem, kiedy ten wróci do domu. Skrytobójca zamierzał też popytać znajomego, czy nie krążyły ostatnio o Fellermanie jakieś plotki. Hans mógł też widzieć jakieś dokumenty i odruchowo zapamiętać treść. "Jak ciężko przestać być agentem"-pomyślał. Kiedy człowiek raz zajął się szpiegowaniem, zostawał szpiegiem do końca życia. Nawyki i odruchy, nabyte w czasie szkolenia, miały uczynić wywiadowców jak najskuteczniejszymi, ułatwić im wykonywanie zadań i, co najważniejsze, jak najdłużej utrzymać ich przy życiu. I nie dało się ich później wykorzenić czy oduczyć, nieważne, jak ciężko ktoś próbował.
Musiał jednak przyznać, że Hans całkiem nieźle sobie radził z udawaniem szarego zjadacza chleba - miał nawet rodzinę, czego Mort nawet nie próbował osiągnąć - nieufność i obawa zdrady, połączona z groźbą szantażu, skutecznie odstraszała go od stałych związków.
Skoro nie mógł więc udać się do Hansa, ruszył do karczmy - musiał pogadać z Bertem na temat tego zlecenia i pouczyć go odnośnie kilku spraw. Zwłaszcza listów i ich poufności.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!
-
- Mat
- Posty: 448
- Rejestracja: poniedziałek, 4 lutego 2008, 17:42
- Numer GG: 10328396
Re: Wiedźmin [storryteling]
Arevia
Hector skończył nalewać drinki i podał jednego Arevii a drugi zaczął powoli sączyć. Siadł naprzeciw dziewczyny i przyjrzał się jej dokładnie. Omjał z ostrożności dekolt, z którego prawie wypadały piersi Arevii.
- Zacznijmy więc od interesów żeby nie psuć sobie późniejszej jazdy. Za konia możesz dostać złoto, tyle na ile wyglądał, niewolnika. Za czas i zranienie dostaniesz 100 orenów, nie więcej. Do Wyzimy zostało jeszcze trochę drogi więc nie pozostało nam nic innego jak umilić sobie ten czas rozmową. Pieniądze i w razie wyboru niewolnika w mieście-powiedział Hector czekając którą opcje wybierze Arevia.
Mortimer Bergerson
Mortimer szedł w stronę karczmy po drodze nie zważając na krzyki i inne odgłosy ulicy. Po pewnym czasie zobaczył szyld karczmy. "Smaczny wieprzek", a na szyldzie namalowany łeb prosiaka. Nazwa pasuje, ponieważ można tu zjeść pyszne dania z prosiakiem na czele. Mortimer wszedł do środka, przyglądając się kto znajduje się wewnątrz. Trafił w dobrą porę, ponieważ o tej godzinie nie było dużo ludzi. Większość przychodziła na obiad no i na wieczór. Skierował swe kroki na drzwi prowadzące na zaplecze. Wszedł i zaczął wyszukiwać wśród skrzyń, beczek i różnych półek Berta. Mortimer wyczuł że jest coś nie tak. Mimo zapachów panujących na zapleczu poczuł lekki zapach krwi. Położył swoją rękę na sztylecie i zaczął wchodzić głębiej w lekki pomrok. Zobaczył karczmarza leżącego w kałuży krwi w kącie. Bergerson podszedł do niego i sprawdził puls. Nic. Nagle usłyszał kroki z głębi składziku.
Ninerl
- Dobrze niech prowadzi bo inaczej...-powiedział Olaf, jego wzrok padł na mieczu.
Aenyvherne po wyjściu z miasta zaczęła ich prowadzić w stronę lasu. (Druidzi jeszcze tu nie mieszkają). Nie przeszli przez wioskę tutejszych mieszkańców lecz poszli bocznymi ścieżkami omijających wioskę. Nagle z lewej strony usłyszeli plusk wody. Z prawej to samo. Aenyvherne zaklnęła i zaczęła się z lekkim strachem rozglądać. - Utopce-powiedziała w Starszej Mowie.
-Panowie, rozwiążcie nas jeśli to stwory to chcemy mieć wolne ręce-krzyknęła na strażników Ninerl. Olaf nie wytrzymał i trzasnął ją w twarz. Ninerl okręciła się w miejscu i gdyby nie Aenyvherne, wpadłaby do wody.
-Zamknij się suko!!!!-krzyknął przerażony Olaf, rozglądając się przerażony na boki. Nagle jego kolega został wciągnięty do wody. Przeraźliwy krzyk rozległ się po okolicy. Aenyvherne pociągnęła Ninerl za sobą pokazując żeby była cicho. Następnie zaczęły się cicho wycofywać. Olaf obrócił się wściekły na nie i zaczął iść w ich stronę. Ninerl i Aenyvherne zaczęły uciekać. Biegły w stronę wioski. Z boków zaczęły wyłaniać się utopce.
Hector skończył nalewać drinki i podał jednego Arevii a drugi zaczął powoli sączyć. Siadł naprzeciw dziewczyny i przyjrzał się jej dokładnie. Omjał z ostrożności dekolt, z którego prawie wypadały piersi Arevii.
- Zacznijmy więc od interesów żeby nie psuć sobie późniejszej jazdy. Za konia możesz dostać złoto, tyle na ile wyglądał, niewolnika. Za czas i zranienie dostaniesz 100 orenów, nie więcej. Do Wyzimy zostało jeszcze trochę drogi więc nie pozostało nam nic innego jak umilić sobie ten czas rozmową. Pieniądze i w razie wyboru niewolnika w mieście-powiedział Hector czekając którą opcje wybierze Arevia.
Mortimer Bergerson
Mortimer szedł w stronę karczmy po drodze nie zważając na krzyki i inne odgłosy ulicy. Po pewnym czasie zobaczył szyld karczmy. "Smaczny wieprzek", a na szyldzie namalowany łeb prosiaka. Nazwa pasuje, ponieważ można tu zjeść pyszne dania z prosiakiem na czele. Mortimer wszedł do środka, przyglądając się kto znajduje się wewnątrz. Trafił w dobrą porę, ponieważ o tej godzinie nie było dużo ludzi. Większość przychodziła na obiad no i na wieczór. Skierował swe kroki na drzwi prowadzące na zaplecze. Wszedł i zaczął wyszukiwać wśród skrzyń, beczek i różnych półek Berta. Mortimer wyczuł że jest coś nie tak. Mimo zapachów panujących na zapleczu poczuł lekki zapach krwi. Położył swoją rękę na sztylecie i zaczął wchodzić głębiej w lekki pomrok. Zobaczył karczmarza leżącego w kałuży krwi w kącie. Bergerson podszedł do niego i sprawdził puls. Nic. Nagle usłyszał kroki z głębi składziku.
Ninerl
- Dobrze niech prowadzi bo inaczej...-powiedział Olaf, jego wzrok padł na mieczu.
Aenyvherne po wyjściu z miasta zaczęła ich prowadzić w stronę lasu. (Druidzi jeszcze tu nie mieszkają). Nie przeszli przez wioskę tutejszych mieszkańców lecz poszli bocznymi ścieżkami omijających wioskę. Nagle z lewej strony usłyszeli plusk wody. Z prawej to samo. Aenyvherne zaklnęła i zaczęła się z lekkim strachem rozglądać. - Utopce-powiedziała w Starszej Mowie.
-Panowie, rozwiążcie nas jeśli to stwory to chcemy mieć wolne ręce-krzyknęła na strażników Ninerl. Olaf nie wytrzymał i trzasnął ją w twarz. Ninerl okręciła się w miejscu i gdyby nie Aenyvherne, wpadłaby do wody.
-Zamknij się suko!!!!-krzyknął przerażony Olaf, rozglądając się przerażony na boki. Nagle jego kolega został wciągnięty do wody. Przeraźliwy krzyk rozległ się po okolicy. Aenyvherne pociągnęła Ninerl za sobą pokazując żeby była cicho. Następnie zaczęły się cicho wycofywać. Olaf obrócił się wściekły na nie i zaczął iść w ich stronę. Ninerl i Aenyvherne zaczęły uciekać. Biegły w stronę wioski. Z boków zaczęły wyłaniać się utopce.
-
- Bosman
- Posty: 2006
- Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
- Numer GG: 0
- Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...
Re: Wiedźmin [storryteling]
Arevia
Choć gdy Hector usiadł blisko niej, przez chwilę zwątpiła czy na pewno tego chce, to wiedziała, że zaszła już za daleko... niewiadomo kiedy przeskoczyła jakąś niewidzialną granicę. Wychyliła cały kielich otrzymany przez kapitana, po czym jednym drobnym susem dobrała się do butelki. Wypiła tyle ile mogła, nie słuchając Hektora. Facet chyba był kretynem, ale to nie ważne. Żadna zabawka nie musi grzeszyć inteligencją, wystarczy, że ma to co powinien mieć. Gdy tylko najemniczka zaczęła się ksztusić alkocholem usiadła mężczyźnie okrakiem na kolanach. Na pusty żołądek, szybko pity alkochol podziałał natychmiastowo i dziewczyna nie myślała o tym jakie to żenujące - całowała mężczyznę łapczywie, wpychając język jak najdalej tylko mogła. Trwało to do momentu, gdy mężczyzna zaczął sięgać do jej guzików, nie, nie mogła na to pozwolić, to ona miała trzymać górę. To ona sobie poużywa wykorzystując słabszą ofiarę. Zabawkę. Osunęła się troszkę z kolan mężczyzny i ztrąciła jego ręce. Potem zaczęła go rozbierać, dość brutalnie, nieraz wyrywając guziki i wyszarpując rzemyki. Już go nie całowała, już nie pozwalała się dotykać, dopiero gdy pozbyła go całej odzieży z torsu znów wepchała język między jego wargi. Po szybkim, acz namiętnym i głębokim "buzi", osunęła się między jego nogi.
Byli już blisko Wyzimy, gdy wszystko się skończyło... najemniczka zasłoniła swoje ciało jakimś materiałem, który napatoczył jej się pod rękę i zapomniała o mężczyźnie zabawce, który choć ciężko oddychał całkiem blisko niej był całkiem omijany przez jej uszy. Położyła się najwygodniej jak mogła, po czym dysząc ciężko starała się ochłonąć. Mimo iż nie chciała, musiała wrócić do porządku dziennego, wyjść z karoty z podniesioną głową, zapominając o tym jak to dobrze czasem spuścić wodze. I taj bała się, że zacznie to robić częściej i już niedługo z najemniczki stanie się dziwką. Pokusa była zbyt wielka.
Kilka, a może kilkanaście minut później, gdy odzyskała zdolność mówienia skorzystała z tego.
- Chcę 100 orenów, niewolnika i konia. Tylko ostrzegam, że zajrzę niewolnikowi w zęby, jeśli będzie tylko gębą do wykarmienia i sam będziesz się chciał po prostu go pozbyć, nie wezmę. - Usiadła odgarniając włosy. Starała się, bez zbytniej pruderyjności zasłonić swe ciało, ale jej nie wychodziło. Kapitan zrozumiał, że już nie może, ale nawet widok jej doskonałego uda, łydki czy kostki sprawiał iż pragnął jeszcze troszkę. Chociaż jej dotknąć, wtulić się.
Arevia zauważyła, że mężczyzna nie za bardzo jej słucha, więc popchnęła zabawkę lekko stopą. To koniec, rozumiesz? Już uspokuj się, koniec. Potrzebujesz kubła zimnej wody? No nic, najemniczka wstała wciąż owijając się kawałkiem maeriału, który zresztom okazał się firankom zerwaną wtrakcie jednej z dłuższych chwil rozkoszy. Czerwona firanka była zamała, więc dziewczyna miała nie lada problem, próbując się ubrać, bez pokazywania swego ciała i zachowywania się jak "nowicjuszka, wstydliwa młódka". No cóż to określenie chyba do niej pasowało.
- Odwróć się! - cała ta sytuacja zaczeła ją irytować. Chyba wypiła jednak troszkę za mało. Nim się ubrała, pilnując cały czas, aby wzrok Hektora był skierowany w jedną słuszną stronę dojechali na obrzeża Wyzimy.
Choć gdy Hector usiadł blisko niej, przez chwilę zwątpiła czy na pewno tego chce, to wiedziała, że zaszła już za daleko... niewiadomo kiedy przeskoczyła jakąś niewidzialną granicę. Wychyliła cały kielich otrzymany przez kapitana, po czym jednym drobnym susem dobrała się do butelki. Wypiła tyle ile mogła, nie słuchając Hektora. Facet chyba był kretynem, ale to nie ważne. Żadna zabawka nie musi grzeszyć inteligencją, wystarczy, że ma to co powinien mieć. Gdy tylko najemniczka zaczęła się ksztusić alkocholem usiadła mężczyźnie okrakiem na kolanach. Na pusty żołądek, szybko pity alkochol podziałał natychmiastowo i dziewczyna nie myślała o tym jakie to żenujące - całowała mężczyznę łapczywie, wpychając język jak najdalej tylko mogła. Trwało to do momentu, gdy mężczyzna zaczął sięgać do jej guzików, nie, nie mogła na to pozwolić, to ona miała trzymać górę. To ona sobie poużywa wykorzystując słabszą ofiarę. Zabawkę. Osunęła się troszkę z kolan mężczyzny i ztrąciła jego ręce. Potem zaczęła go rozbierać, dość brutalnie, nieraz wyrywając guziki i wyszarpując rzemyki. Już go nie całowała, już nie pozwalała się dotykać, dopiero gdy pozbyła go całej odzieży z torsu znów wepchała język między jego wargi. Po szybkim, acz namiętnym i głębokim "buzi", osunęła się między jego nogi.
Byli już blisko Wyzimy, gdy wszystko się skończyło... najemniczka zasłoniła swoje ciało jakimś materiałem, który napatoczył jej się pod rękę i zapomniała o mężczyźnie zabawce, który choć ciężko oddychał całkiem blisko niej był całkiem omijany przez jej uszy. Położyła się najwygodniej jak mogła, po czym dysząc ciężko starała się ochłonąć. Mimo iż nie chciała, musiała wrócić do porządku dziennego, wyjść z karoty z podniesioną głową, zapominając o tym jak to dobrze czasem spuścić wodze. I taj bała się, że zacznie to robić częściej i już niedługo z najemniczki stanie się dziwką. Pokusa była zbyt wielka.
Kilka, a może kilkanaście minut później, gdy odzyskała zdolność mówienia skorzystała z tego.
- Chcę 100 orenów, niewolnika i konia. Tylko ostrzegam, że zajrzę niewolnikowi w zęby, jeśli będzie tylko gębą do wykarmienia i sam będziesz się chciał po prostu go pozbyć, nie wezmę. - Usiadła odgarniając włosy. Starała się, bez zbytniej pruderyjności zasłonić swe ciało, ale jej nie wychodziło. Kapitan zrozumiał, że już nie może, ale nawet widok jej doskonałego uda, łydki czy kostki sprawiał iż pragnął jeszcze troszkę. Chociaż jej dotknąć, wtulić się.
Arevia zauważyła, że mężczyzna nie za bardzo jej słucha, więc popchnęła zabawkę lekko stopą. To koniec, rozumiesz? Już uspokuj się, koniec. Potrzebujesz kubła zimnej wody? No nic, najemniczka wstała wciąż owijając się kawałkiem maeriału, który zresztom okazał się firankom zerwaną wtrakcie jednej z dłuższych chwil rozkoszy. Czerwona firanka była zamała, więc dziewczyna miała nie lada problem, próbując się ubrać, bez pokazywania swego ciała i zachowywania się jak "nowicjuszka, wstydliwa młódka". No cóż to określenie chyba do niej pasowało.
- Odwróć się! - cała ta sytuacja zaczeła ją irytować. Chyba wypiła jednak troszkę za mało. Nim się ubrała, pilnując cały czas, aby wzrok Hektora był skierowany w jedną słuszną stronę dojechali na obrzeża Wyzimy.
Ostatnio zmieniony sobota, 18 października 2008, 11:22 przez Azrael, łącznie zmieniany 1 raz.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
-
- Bombardier
- Posty: 891
- Rejestracja: środa, 3 stycznia 2007, 02:07
- Numer GG: 6110498
- Lokalizacja: Mineth-in-Giliath
Re: Wiedźmin [storryteling]
Ninerl
Szła tuż za elfką. Oczywiście, strażnicy podążali za nimi. Można się było tego spodziewać.
Wreszcie dotarli do lasu. Była noc, a Ninerl uświadomiła sobie, że nie ma żadnej broni.
Weszli na bagna. Kobieta już miała złe przeczucia- iść w noc na bagna? W tak niewielkiej grupie?
Coś tu było nie tak... Gdy omijali wioskę, odwróciła się i powiedziała do Olafa:
- Panie, czy to bezpieczne? Iść po nocy?
Głupi strażnik zignorował ją. No tak....Czego na się spodziewała po przygłupim klawiszu. Naprawdę tych dwóch było pozbawionych nawet instynktu. A co dopiero mówić o sprycie czy rozumie....
Szli dalej, a Ninerl nasłuchiwała. Miała nadzieję, że Aenyvherne znajdzie drogę nawet po nocy. Inaczej się utopią.
Nagle coś plusnęło. Półelfka cała zesztywniała. Plusk powtórzył się i w dodatku rozległ się z drugiej strony.
- Otaczają nas...- odpowiedziała drżącym szeptem, czując jak się jej jeżą wszystkie włosy na ciele.
Ile teraz dałaby za broń... Musi mieć wolne ręce.
Policzek wymierzony przez strażnika niemal ją przewrócił. Zasyczała gniewnie, gdy otrzeźwił ja palący ból.
- Pierd.... sukinsynie, rozwiąż mnie!- warknęła głucho. Przepełniający ją strach zmieszał się z gniewem.
Za chwilę drugi strażnik zniknął. Na jego krzyk Ninerl aż podskoczyła. Poczuła jak Seidhe ciągnie ją za rękaw. Podążyła posłusznie za nią. Może jeszcze wyjdą z życiem, zwłaszcza jeśli potwory zajęły się żerem.
Niestety przygłup zauważył, że wymykają mu się z rąk.
Ninerl nie czekała na jego ruch- biegła ile sił w nogach w kierunku zbawczych światełek wioski.
-Ottt..taczają nas!- wydyszała w stronę elfki-Mam nadzieję, że masz jeszcze....jakiś...pomysł!- zamknęła usta i skoncentrowała się na biegu.
Szła tuż za elfką. Oczywiście, strażnicy podążali za nimi. Można się było tego spodziewać.
Wreszcie dotarli do lasu. Była noc, a Ninerl uświadomiła sobie, że nie ma żadnej broni.
Weszli na bagna. Kobieta już miała złe przeczucia- iść w noc na bagna? W tak niewielkiej grupie?
Coś tu było nie tak... Gdy omijali wioskę, odwróciła się i powiedziała do Olafa:
- Panie, czy to bezpieczne? Iść po nocy?
Głupi strażnik zignorował ją. No tak....Czego na się spodziewała po przygłupim klawiszu. Naprawdę tych dwóch było pozbawionych nawet instynktu. A co dopiero mówić o sprycie czy rozumie....
Szli dalej, a Ninerl nasłuchiwała. Miała nadzieję, że Aenyvherne znajdzie drogę nawet po nocy. Inaczej się utopią.
Nagle coś plusnęło. Półelfka cała zesztywniała. Plusk powtórzył się i w dodatku rozległ się z drugiej strony.
- Otaczają nas...- odpowiedziała drżącym szeptem, czując jak się jej jeżą wszystkie włosy na ciele.
Ile teraz dałaby za broń... Musi mieć wolne ręce.
Policzek wymierzony przez strażnika niemal ją przewrócił. Zasyczała gniewnie, gdy otrzeźwił ja palący ból.
- Pierd.... sukinsynie, rozwiąż mnie!- warknęła głucho. Przepełniający ją strach zmieszał się z gniewem.
Za chwilę drugi strażnik zniknął. Na jego krzyk Ninerl aż podskoczyła. Poczuła jak Seidhe ciągnie ją za rękaw. Podążyła posłusznie za nią. Może jeszcze wyjdą z życiem, zwłaszcza jeśli potwory zajęły się żerem.
Niestety przygłup zauważył, że wymykają mu się z rąk.
Ninerl nie czekała na jego ruch- biegła ile sił w nogach w kierunku zbawczych światełek wioski.
-Ottt..taczają nas!- wydyszała w stronę elfki-Mam nadzieję, że masz jeszcze....jakiś...pomysł!- zamknęła usta i skoncentrowała się na biegu.
Jam jest Łaskawą Boginią, która daje Dar Radości sercom ludzkim; na Ziemi daję Wiedzę Wiecznego Ducha, a po śmierci daję pokój i wolność . Ani nie żądam ofiary, gdyż oto ja jestem Matką Życia, i Moja Miłość spływa na Ziemię.
-
- Bombardier
- Posty: 692
- Rejestracja: niedziela, 11 grudnia 2005, 17:49
- Numer GG: 2832544
- Lokalizacja: The dead zone
Re: Wiedźmin [storryteling]
Mortimer Bergerson
Idąc ulicą jeszcze raz układał plan działania. Musi odwiedzić Hansa, pogadać z nim i zamówić u niego parę dokumentów, pozwalających mu zarówno na wejście do magazynu Fellermana, jak i pojawienie się na następnym przyjęciu kupca. "Dokumenty poborcy podatkowego powinny wystarczyć"-pomyślał. Dzięki swojej pracy Hans znał układ i tekst tego typu pism na pamięć. Do tego wystarczy wynająć paru ludzi, żeby autorytet władzy poprzeć siłą mięśni... Zaproszenie może sprawiać większy problem - na razie szpieg nie widział sposobu, aby zdobyć jakiekolwiek, a Hans przecież nie stworzy dokładnej kopii, nie mając wzoru. "Nie ma co się tym przejmować"-uznał. Miał co najmniej trzy dni, ponieważ tak czy siak nie zdziała nic bez szytego dla niego stroju.
Dotarł do karczmy Berta. Spojrzał na szyld i uśmiechnął się lekko - dania z wieprzowiny były tu rzeczywiście dobre. Wszedł do środka - jak zwykle o tej porze, w gospodzie nie było nikogo. Poszedł na zaplecze i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu karczmarza. Coś wzbudziło jego niepokój. Pociągnął nosem i rozpoznał charakterystyczny, metaliczny zapach krwi. Sięgnął po sztylet i powoli, skradając się, ruszył przed siebie. Po chwili zobaczył leżące na podłodze ciało. Wszystko wskazywało na to, że Bert nie żyje, ale szpieg wolał się upewnić. Wtedy usłyszał kroki. Powoli, żeby nie wydać żadnego dźwięku, dobył sztyletu i zasłonił go przedramieniem, żeby nie zdradził go błysk ostrza. Zaczął skradać się w stronę, z której dochodził odgłos kroków. Wiedział, że musi wziąć intruza żywcem, aby zdobyć informacje.
Idąc ulicą jeszcze raz układał plan działania. Musi odwiedzić Hansa, pogadać z nim i zamówić u niego parę dokumentów, pozwalających mu zarówno na wejście do magazynu Fellermana, jak i pojawienie się na następnym przyjęciu kupca. "Dokumenty poborcy podatkowego powinny wystarczyć"-pomyślał. Dzięki swojej pracy Hans znał układ i tekst tego typu pism na pamięć. Do tego wystarczy wynająć paru ludzi, żeby autorytet władzy poprzeć siłą mięśni... Zaproszenie może sprawiać większy problem - na razie szpieg nie widział sposobu, aby zdobyć jakiekolwiek, a Hans przecież nie stworzy dokładnej kopii, nie mając wzoru. "Nie ma co się tym przejmować"-uznał. Miał co najmniej trzy dni, ponieważ tak czy siak nie zdziała nic bez szytego dla niego stroju.
Dotarł do karczmy Berta. Spojrzał na szyld i uśmiechnął się lekko - dania z wieprzowiny były tu rzeczywiście dobre. Wszedł do środka - jak zwykle o tej porze, w gospodzie nie było nikogo. Poszedł na zaplecze i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu karczmarza. Coś wzbudziło jego niepokój. Pociągnął nosem i rozpoznał charakterystyczny, metaliczny zapach krwi. Sięgnął po sztylet i powoli, skradając się, ruszył przed siebie. Po chwili zobaczył leżące na podłodze ciało. Wszystko wskazywało na to, że Bert nie żyje, ale szpieg wolał się upewnić. Wtedy usłyszał kroki. Powoli, żeby nie wydać żadnego dźwięku, dobył sztyletu i zasłonił go przedramieniem, żeby nie zdradził go błysk ostrza. Zaczął skradać się w stronę, z której dochodził odgłos kroków. Wiedział, że musi wziąć intruza żywcem, aby zdobyć informacje.
"Beg for mercy! Not that it will help you..."
Hoist the banner high!! For Commoragh!
Hoist the banner high!! For Commoragh!