1.Piszemy w 3 osobie w czasie przeszłym.
2.Przed właściwą treścią posta należy umieścić imię postaci.
3.Tak należy pisać po za sesją.
To by było na tyle. Zaczynamy!
![Smile :smile:](./images/smilies/icon_smile.gif)
Darpen(trochę Vladrim)
-Tak. Przyjmujemy Cię. Widać, żeś swój chłop.
Powiedział do Darpena uzbrojony w solidną zbroję kapitan.
-Kiedy wyruszamy z odziałem i gdzie wyruszamy?
Rzekł Darpen.
-Wyruszamy za kilka minut. Załapałeś się w samą porę. Gdzie? Otóż wprost na Mordor. Pomiędzy Żelaznymi Górami a Mordorem są pustkowia. Słyszałem, że wojska Rhun wyruszają ku nam. Przy dobrych wiatrach dostaną od nas łomot i dotrzemy do Mordoru. Idę ogłosić oddziałowi aby powoli się zbierali. Łucznicy są gotowi, lecz nie wiem co z wojakami. Pewnie zastanawiasz się po co ci to mówię. Zostałeś kapitanem oddziału. Ja będę sterował odziałem łuków a ty odziałem wojowników. Oby nasze ogromne tarcze obroniły wasz oddział.
-Obronią. Zbierajmy się.
Kapitan podprowadził Darpena do oddziału dzielnych, mężnych i dobrze wyposażonych krasnoludów. Grzecznie przedstawiłeś się i zapoznałeś z poniektórym.
Ktoś z tyłu krzyknął i odziały ruszyły. Darpen szybko ocknął się i już ruszyliście ku złym ziemią Saurona.
Za kroczącymi szeregami biegli dwaj krasnoludzi ze sztandarami.
-Jak zwykle spóźnienie!
Krzyknął kapitan.
-Mazgaje! Właźcie na swoje miejsce!
Minęła dłuższa chwila od przybycia sztandarów a zza pobliskiego pagórka niemalże wyskoczyli krasnoludzi.
Był to brodaty król krasnoludów, oddział toporników, ogromne włócznie gotowe wspomagać walczących i ubranych w złote masko - hełmy strażników. Jest to elita krasnoludzkich zastępów.
-Kogo ja tu widzę! Dorin, syn Hewala. Zrobimy tu sobie przerwę bracia i odpoczniemy. Minęło trochę czasu.
Odezwał się kapitan.
-Huh. nareszcie jesteśmy razem.
Powiedział Dorin.
-A ty kim jesteś?
Rzekł to i spojrzał na Darpena.
Vladrim
Kamienny pałać króla Dorina jest domem Vladrima od kilku lat. Góry Mgliste w tej części są "bezpieczne". Na pewno bardziej bezpieczniejsze od okolic Bramy Mori.
Król i jego oddziały wyruszyły na pomoc krasnoludą, które maja zamiar zaatakować Mordor i przy okazji Rhun.
Przechodząc przez kolejny to już pagórek zauważyliście oddziały krasnoludzkie. Kilku jeszcze nie wprawionych w bój łuczników wyciągało już strzały. Wojownicy obok nich uśmiechnęli się.
Po przy witaniu nastąpił odpoczynek.
Vladrim podszedł do jednego z krasnoludów i zaczął z nim rozmawiać o Rhun. Mało wiedział o swym przeciwniku.
-Rhun? Te matoły jeżdżą na koniach i mają jakieś dziwne znaczki na sztandarze. Nie to co nasze godła! Są opancerzeni jak jakieś...pff. Szkoda gadać. Po za tym wspomagają ich Khandyjczycy. Powiedz o czym chcesz dokładnie wiedzieć?
Haren
Haren stał na kamiennej posadzce portu.
-I jak tam Haren? Gotowy jesteś aby wyruszyć ku dzikiemu i podłemu Umbarowi?
Zapytał Mern - kolega Harena od piwa.
-Jestem gotów. Możemy wyruszać. Mój miecz upier...zabije jeszcze kilku Umbarczyków. Niech flota Gondoru płynie nadać kres złu na południu!
-To żeś przemówił. Wsiadaj na statek.
Mern i Haren wskoczyli do statku. Ostatnie cumy zostały odpięte. Już płynęli ku południowym wodą.
-Pogoda dziś dopisuje. Słońce prazy i bez deszczu. Wiatry też wspaniałe.
Zagadał Mern.
-Taa. A wiatry to będę mieć jak zjem coś z naszej kuchni statkowej.
Odpowiedział Haren.
-Zawsze wiedziałem, że masz poczucie humoru. Mam dla ciebie prezent. Jest to łuk. Przed abordażem będziemy wykonywać salwę na statek wroga.
-Chwila! Ja nie umiem strzelać z łuku.
-Nauczę cię w piwnicach statku. Mam nadzieje, że nie po zestrzeliwujemy wszystkich beczek z rumem. Co ty na to?
Netren i Pharaz'gil
Netren szedł spokojnie leśną drogą kiedy usłyszał dźwięki marszu. Schował się na drzewie i wyczekiwał aż podejdą.
-To pewnie znów te orki. Zabije wszystkich.
Jego oczą ukazał się oddział jego braci. Elfy szły w trzech szeregach. W pierwszym miecznicy a w drugim i trzecim łuki.
Netren zeskoczył z drzewa.
-Witajcie bracia! Przyjmiecie mnie pod swoje zastępy?
-Oczywiście.
Odezwał się elf wyglądający na kapitana.
-Jak cię zwą?
-Netren. Myślę, że będę dobry w pierwszym szeregu. Nienawidzę orków i goblinów. Śmierć im wszystkim!
-Spokojnie. Ostudź swe emocje. Zapraszamy do pierwszego szeregu.
Rzekł kapitan z uśmiechem.
Pharaz'gil kroczył obok "nowego" elfa.
-Witaj Netrenie. Chyba o tobie już kiedyś słyszałem. A dokładniej to o twych ostrzach. Kiedyś rzem patrolowaliśmy okolicę pałacu.
-Faktycznie! Kojarze twą twarz.
-Jaki jest wasz cel?
Zapytał Netren swego kolegi.
-Musimy iść pomóc Rohańczyków. Teraz atakowani są przez Isengardzkie ścierwo. Dziwne tylko, że Dundland - ludzie, którzy posłuszni są Sarumanowi nie wspomagają uruk - hai. Miejmy nadziej, że nie wyruszą na Shire. A nawet jeżeli by tak to oddziały Arnoru wspomogły by hobbitów.