1. Odpowiednio (jak dla mnie) zrównoważone postacie, które jednocześnie są w stanie uratować autobus/forse z banku/miasto, ale jednocześnie zwykły śmiertlnik jest w stanie ich zabić, bez bomby atomowej. (oczywiście są wyjątki)
2. Bohaterowie Marvela przeważnie mają bardziej rozwiniętą historię i psychikę.
3. Czarne Charaktery często nie mają na celu po prostu "zawładnąć miastem", ale najlepiej światem.
4. Moce... zdecydowanie ze wszystkich znanych mi bohaterów DC lubię tylko BatMan'a. Reszta tak strasznie zalatuje kiczem... błe.
Wiem, wiem od ugryzienia przez pająka nie będe nadczłowiekiem, a moje geny nawet jak sie zmienią to nie będę mógł dzięki temu zamrażać przedmiotów, ale i tak jest to lepsze niż "zielona latarnia", "SuperMen" - jest z kosmosu to może!, "Green Arow"- latał z łukiem na wyspie, więc teraz lata z nim po mieście! WoW
5. Jeśli chodzi o minusy Marvela, to chyba wolałbym monotonne walczenie z Magneto i "The Vanisherem" niż kosmitów, wskrzeszanie, umieranie, podróże w czasie i między wymiarami. Dlatego najlepsze są te pierwsze numery X-menów.
6. DC zamiast tego wszystkiego z punktu piątego, co chwilę znajduje jakiegoś wariata z obsesją zniszczenia/zawładnięcia światem.
1. Wyjątki? Hahahaha. Iron Man, Sentry, Hulk, Gladiator, Wonder Man, Hercules, Ares, War Machine, Namor, Juggernaut, She-Hulk, Silver Surfer, Nova, Thing, Colossus... A to tylko ci, którzy przychodzą na pierwszą myśl, do tego pominąwszy bohaterów negatywnych (Ultron, Rhino, Sandman, Terrax) i tych nie Ziemi-616 (Hyperion). Z Sentrym to w ogóle kupa śmiechu, bo jakiś scenarzysta się uparł, że jego moc to "power of thousand exploding suns".
2. To zależy kto je pisze. Jeśli dobre postacie da się McKeeverowi, Hudlinowi, Wayowi, Loebowi lub Quesadzie, to wszystkie postacie są spłycane do minimum, ew. zachowują się jak skończeni idioci.
3. Tak szczerze to prócz Lexa Luthora nie jestem w stanie przypomnieć jakie poważne postacie chciały w DC zawładnąć światem (a i Luthor już chyba sobie to odpuścił)... A motyw "zawładnięcia miastem" wyszedł z mody tak chyba w latach 70./80. poprzedniego stulecia.
4. Odpowiednik Supermana (nie SuperMena) z Marvela -> Sentry, ew. Thor
Odpowiednik Zielonych Latarnii z Marvela -> Nova Corps
Odpowiednik Zielonej Strzały z Marvela -> Hawkeye
;o ;o ;o
5. Kosmici, podróże w czasie i przez inne wymiary? Właśnie odrzuciłem jakieś 550 numerów Fantastic Four. I sporo Iron Mana. I Thora. I w sumie te wszystkie Silver Surfery czy tam Skatery. Wskrzeszanie i umieranie jest tu i tu, bo "dead don't stay dead", Marvel ostatnio wskrzesił Harry'ego Osborne'a, co jest niemal takim samym grzechem jak wskrzeszenie Jasona Todda przez DC 2 lata temu.
Dlatego najlepsze są te pierwsze numery X-menów.
X-Men nikogo nie obchodzili do 1975 (Giant-Size X-Men)
Nie lubię za bardzo komiksów o superbohaterach właśnie za te wszystkie kosmosy, inne wymiary i inne wydumane gówna. Chyba właśnie klasyka X-meńska (z tym, że chodzi mi o sam motyw a nie początkowe numery, które są faktycznie żenujące) Xavier kontra Magneto najbardziej do mnie przemawia ze wszystkich typowych produkcji superhero.
Klasyka X-Men to właśnie "Phoenix Saga", podróże po Imperium Shi'ar i "Days of Future Past"... Czyli te "kosmosy, inne wymiary i inne gówna"...
Postać została stworzona w sposób taki
Fail. Superman początkowo był znośną postacią (na początku nie miał nawet lotu). Dopiero potem, gdy pojawił się pierwszy Green Lantern, DC stwierdziło że chce mieć Supermana jako najsilniejszą swoją postać, więc zaczęło się szaleństwo na wzmacnianie go. Tak naprawdę, to jego postać może być pisana ciekawie, ale wymaga to sporych umiejętności.
edit
Nie chcę tutaj zmyślać, ale DC jest chyba w stanach popularniejsze.
Wyniki sprzedaży pokazują co innego ;p. Ale Spider-Man w ciągu bodajże 5 miesięcy stracił 30.000 czytelników (popularne komiksy mają sprzedaż tak w granicach 110-130 tys.), do tego obydwie kompania startują z dużymi crossoverami (Secret Invasion Marvela i Final Crisis DC), więc pewnie teraz trochę im sprzedaż wzrośnie.