krucaFuks pisze:
1. Kilka miesięcy praktyki, żeby zarobić "kilkaset" złotych (+ kupno pakietu Adobe) to raczej niezbyt dobry interes

Osobiście nie kupowałem żadnego z produktów Adobe - zwyczajnie mam dostęp do płyt instalacyjnych i licencji od własnego ojca. ;]
2. Samemu nie da się nauczyć DTP w stopniu wystarczającym do przygotowywania profesjonalnych projektów. Tego trzeba się od kogoś nauczyć, za dużo jest niuansów technologicznych itp. Wiem, bo poprawiałem setki projektów od domorosłych grafików...
Kruca, przecież ja wyraźnie napisałem "oraz męczyć znajomych znajomych którzy akurat się na tym znają". Jestem świadom, że samemu trudno nauczyć się czegokolwiek - chociażby dlatego, że wszystkie podręczniki na polskim rynku były chyba tłumaczone internetowym tlanslatorem, tłumaczenie jest bowiem gorsze niż złe. ;P Ale od czego mamy przyjaznych sobie ludzi.
3. InDesign to za mało do DTP. To program do składu projektów z dużą ilością tekstu, ale obecnie koniecznością jest też swobodne poslugiwanie się np. Illustratorem i podstawowa znajomość Photoshopa (lub odpowiedników).
Akurat PSką (i odpowiednikami) potrafię zrobić nawet troszeczkę więcej niż "podstawowe rzeczy", zresztą to akurat obecnie jest standard wśród "młodzieży" - podstawowa obsługa programów do obróbki grafiki rastowej. Zresztą - wcalę nie twierdzę, że można zarobić tworząc małe arcydzieła poligraficzne - mi nic innego do roboty nie dają prócz przeróżnych zesztów ćwiczeń dla przedszkolaków czy suchego tekstu w postaci "XXX - dysleksja i pieczenie ciast". Do tego na prawdę nie trzeba dużych umiejętności. ;P
Naprawdę, to nie jest dobry pomysł na dorabianie

Tym bardziej, że konkurencja jest spora a kliencie często już ostrożnie podchodzą do domorosłych "dłubaczy" po tym jak oni lub ich znajomi umoczyli w druku kilka tysięcy z powodu źle przygotowanego projektu.
Konkurencja jest spora - fakt. Mnie to osobiście nie dotyczy gdyż dorabiam sobie tym w firmie należącej do ojca, więc zawsze coś się znajdzie.

Zamoczyli w druku kilka tysięcy złotych? Po pierwsze - kiedy książka jest już złożona przechodzi jeszcze ostateczny lifting i nie ma miejsca na błędy (te owszem, zdarzają się - ale zawsze w postaci małych baboli). Trudno oczekiwać, żeby wydawca dał "czysty" projekt od razu do druku. Zbiorowa burza mózgów redakcji potrafi zdrowo namieszać.
I serio - pod tym względem wiem co mówie - bawie się z tym od jakiegoś czasu i w sumie to moja najbardziej dochodowa praca dorywcza. :>