[Świat Pasem] Koniec Dobrobytu

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Arilyn westchnela.
- Wpierw poklocilam sie z Erytrynem na temat ratowania miasta, potem mialam wyrzuty sumienia, pozniej doszlo do tego ze zla bylam na siebie ze wykonalisly tylko 2/3 planu - westchnela ponownie. Popila swoja herbatke...
- Hm... Gosć myśli mało... Altruistycznie, ale z reguły ma rację. Wiesz... Ma też swoje uczucia i tak dalej, ale potrafi je zamknąć za kratami rozumu... Nie sadzę, ze jemu było łatwo podjać decyzję - wzruszył ramionami.
- A ten bydlak E... Elthałom czy jak mu tam... On nam zadziałał na nerwy i tyle... Grunt , że Mistrael nie dorwał artefaktów. Nim Azazel wykombinuje jak wykorzystać moc jednego na wiele sie mu to nie zda... Tak sądzę - stwierdził nieumarły po chwili milczenia.
- Mozliwe... Co nie zmienia faktu, ze moja herbatka poprawia mi nastroj i uspokaja zoladek - westchnela na wpol z pewna ulga... W drugiej polowie brzmialo to cos jakby proba godzenia sie z losem
- Nie ja jestem od tego ekspertem - stwierdził nieumarły. - Mogę ci powiedziec co wydedukuje z zachowań... Nie pamiętam kim byłem jako człowiek - wstał powoli. - Poćwiczę troche walke... Masz ochotę się troche poruszać?
- Nie, dziekuje. Ledwo trzymam sniadanie na miejscu... Jednak wole je zachowac... Przyda sie na pozniej... - mruknela siorbiac swoja miete. "Oj bardzo sie przyda" pomyslala jeszcze. Odruchowo sprawdzila czy rapiery spoczywaja na jej pasie... Po wymasowaniu plecow Erytryna musiala przypiac je z powrotem.
Nieumarły stał chwilę, milcząc. Pokiwał głową. - Dobra, jak cos to wiesz, gdzie mnie szukać - przedpola znaczy - stwierdził i wyruszył. Elfka natomiast zauważyła, że intresuje sie nimi parka ludzi.. Chyba ludzi, siedzących w rogu koło drzwi. Oboje szybko spuścili wzrok, gdy obróciła ku nim twarz.
Dziewczyna patrzyla na nich przez chwile. Uniosla przy tym jedna brew. Wrocila do swojej mietowej herbaty katem oka pilnujac jednak te dwojeczke. Jak skonczy pic to moze do nich zagada...
Tamta dwójka rozmawiała ze soba dalej, szeptem. To ich szept elfka słyszął od pewnego czasu, gdy Torosar wygłosił swoją mowę. Szept mieszał się z szumem wiatru na zewnatrz. Maskował go szum poniewieranych po bruku lisci, a także powoli budzące się miasto.
Arilyn dopila miete. Odniosla kubek i podziekowala za napoj. Potem idac w strone drzwi zatrzymala sie opodal stolika szepczacej parki. Zwrocila sie do ich uprzejmie
- Zauwazylam ze wykazaliscie zainteresowanie moja osoba badz osoba mojego rozmowcy. Jesli macie jakis interes to slucham... Chyba ze mam zawolac Torosara - powiedziala spokojnym i grzecznym tonem
- A? Nie - zaśmiał się nerwowo meżczyzna. - Po prostu zwrócił naszą uwagę ten znak - wskazał na Dar-hai na ramieniu dziewczyny. - Taki sam jest koło szyldu karczmy… Wasza organizacja zarekwirowała tą knajpe? - zapytał.
- Tak. Tak wlasnie jest - odparla spokojnie. - W czyms problem? Moze pomoge? - spytala spokojnie
- Nie, po prostu ciekawi nas nazwa tej gildii.. - odezwała sie niesmiało kobieta.
- Jestem z Darkantropii - odparla ze spokojem elfka. Dla niej nie stanowilo to problemu... Tym bardziej ze juz dawno wszyscy o nich naokolo trabili...
- Ach... Nie słyszałem wcześniej... - mruknął meżczyna. Kobieta ruchem głowy i mimiką dała do zrozumienia, ze ona też nie. - Powiesz nam cos o swej gildii? - zapytała.
- W zasadzie nie ma za bardzo co opowiadac... Jestesmy obecnie na bakier z oboma demonicznymi lordami, ktorzy prowadza miedzy soba wojne kosztem tego swiata i dokuczamy im jak mozemy - usmiechnela sie. - Poza tym zwykle bywamy tam gdzie nas nie chca - dodala.
- Widziałam u wasz czarodzieja... i tego rycerza, a teraz ciebie... - zaczęła kobieta i uniosla brew. - Macie szeroki... asortyment - stwierdziła.
- Kazdy kto ma wystarczajaco duzo w sobie determinacji i checi pracy nad soba moze zostac przyjety do Darkantropii... Utalentowane istoty mozna znalezc wszedzie i takie wlasnie zwykle tam trafiaja. Stad taka roznorodnosc - mruknela z lagodnym usmiechem. - Ten czarodziej i rycerz sa wybitnie zdolni i nie sposob ich nie zauwazyc – dodala.
Para pokiwała głowami. - Hm... czyli... czyli na przyklad my moglibysmy do was dolaczyc? - zpaytala.
- W zasadzie chyba nie ma przeciwskazan... Ja nie podejmuje takich decyzji... Moze Darkning wyrazi zgode? Ostrzegam, że tzw. talenty wylawiane sa na drodze ostrej selekcji... Z kilkudziesieciu osob ktore szkolily sie raze ze mna w ciagu kilku ostatnich miesiecy przezylo kilka - powiedziala szczerze a jej spojrzenie spochmurnialo i spowaznialo...
Kobieta mrugnęła parę razy. Meżczyzna westchnął.
- Hm, nie dla szaraczków ta wasza Darkantropia – stwierdził. Oboje dopili kawę.
- Cóż, dzięki za odpowiedź, elfko. Miło bylo cię poznać - stwierdził meżczyzna. Kobieta nei powiedziała nic, poszła ku drzwiom, otworzyła, wypusciął eżczynę i sama wyszła.
Arilyn tylko skinela smutno glowa. Byla po prostu szczera. Zdawala sobie sprawe, ze taka szczerosc wielu prawdziwie utalentowanych odstraszy... Ale moze to i lepiej? Westchnela... Im szybciej stanie sie teraz co stac sie musi tym lepiej dla niej, bo niebawem zezra ja nerwy... Prowadzona takimi myślami elfka poszła na długi spacer. Trwał on równo 14 godzin, aż do wieczora.
Arilyn westchnela.
- Wpierw poklocilam sie z Erytrynem na temat ratowania miasta, potem mialam wyrzuty sumienia, pozniej doszlo do tego ze zla bylam na siebie ze wykonalisly tylko 2/3 planu - westchnela ponownie. Popila swoja herbatke...
- Hm... Gosć myśli mało... Altruistycznie, ale z reguły ma rację. Wiesz... Ma też swoje uczucia i tak dalej, ale potrafi je zamknąć za kratami rozumu... Nie sadzę, ze jemu było łatwo podjać decyzję - wzruszył ramionami.
- A ten bydlak E... Elthałom czy jak mu tam... On nam zadziałał na nerwy i tyle... Grunt , że Mistrael nie dorwał artefaktów. Nim Azazel wykombinuje jak wykorzystać moc jednego na wiele sie mu to nie zda... Tak sądzę - stwierdził nieumarły po chwili milczenia.
- Mozliwe... Co nie zmienia faktu, ze moja herbatka poprawia mi nastroj i uspokaja zoladek - westchnela na wpol z pewna ulga... W drugiej polowie brzmialo to cos jakby proba godzenia sie z losem
- Nie ja jestem od tego ekspertem - stwierdził nieumarły. - Mogę ci powiedziec co wydedukuje z zachowań... Nie pamiętam kim byłem jako człowiek - wstał powoli. - Poćwiczę troche walke... Masz ochotę się troche poruszać?
- Nie, dziekuje. Ledwo trzymam sniadanie na miejscu... Jednak wole je zachowac... Przyda sie na pozniej... - mruknela siorbiac swoja miete. "Oj bardzo sie przyda" pomyslala jeszcze. Odruchowo sprawdzila czy rapiery spoczywaja na jej pasie... Po wymasowaniu plecow Erytryna musiala przypiac je z powrotem.
Nieumarły stał chwilę, milcząc. Pokiwał głową. - Dobra, jak cos to wiesz, gdzie mnie szukać - przedpola znaczy - stwierdził i wyruszył. Elfka natomiast zauważyła, że intresuje sie nimi parka ludzi.. Chyba ludzi, siedzących w rogu koło drzwi. Oboje szybko spuścili wzrok, gdy obróciła ku nim twarz.
Dziewczyna patrzyla na nich przez chwile. Uniosla przy tym jedna brew. Wrocila do swojej mietowej herbaty katem oka pilnujac jednak te dwojeczke. Jak skonczy pic to moze do nich zagada...
Tamta dwójka rozmawiała ze soba dalej, szeptem. To ich szept elfka słyszął od pewnego czasu, gdy Torosar wygłosił swoją mowę. Szept mieszał się z szumem wiatru na zewnatrz. Maskował go szum poniewieranych po bruku lisci, a także powoli budzące się miasto.
Arilyn dopila miete. Odniosla kubek i podziekowala za napoj. Potem idac w strone drzwi zatrzymala sie opodal stolika szepczacej parki. Zwrocila sie do ich uprzejmie
- Zauwazylam ze wykazaliscie zainteresowanie moja osoba badz osoba mojego rozmowcy. Jesli macie jakis interes to slucham... Chyba ze mam zawolac Torosara - powiedziala spokojnym i grzecznym tonem
- A? Nie - zaśmiał się nerwowo meżczyzna. - Po prostu zwrócił naszą uwagę ten znak - wskazał na Dar-hai na ramieniu dziewczyny. - Taki sam jest koło szyldu karczmy… Wasza organizacja zarekwirowała tą knajpe? - zapytał.
- Tak. Tak wlasnie jest - odparla spokojnie. - W czyms problem? Moze pomoge? - spytala spokojnie
- Nie, po prostu ciekawi nas nazwa tej gildii.. - odezwała sie niesmiało kobieta.
- Jestem z Darkantropii - odparla ze spokojem elfka. Dla niej nie stanowilo to problemu... Tym bardziej ze juz dawno wszyscy o nich naokolo trabili...
- Ach... Nie słyszałem wcześniej... - mruknął meżczyna. Kobieta ruchem głowy i mimiką dała do zrozumienia, ze ona też nie. - Powiesz nam cos o swej gildii? - zapytała.
- W zasadzie nie ma za bardzo co opowiadac... Jestesmy obecnie na bakier z oboma demonicznymi lordami, ktorzy prowadza miedzy soba wojne kosztem tego swiata i dokuczamy im jak mozemy - usmiechnela sie. - Poza tym zwykle bywamy tam gdzie nas nie chca - dodala.
- Widziałam u wasz czarodzieja... i tego rycerza, a teraz ciebie... - zaczęła kobieta i uniosla brew. - Macie szeroki... asortyment - stwierdziła.
- Kazdy kto ma wystarczajaco duzo w sobie determinacji i checi pracy nad soba moze zostac przyjety do Darkantropii... Utalentowane istoty mozna znalezc wszedzie i takie wlasnie zwykle tam trafiaja. Stad taka roznorodnosc - mruknela z lagodnym usmiechem. - Ten czarodziej i rycerz sa wybitnie zdolni i nie sposob ich nie zauwazyc – dodala.
Para pokiwała głowami. - Hm... czyli... czyli na przyklad my moglibysmy do was dolaczyc? - zpaytala.
- W zasadzie chyba nie ma przeciwskazan... Ja nie podejmuje takich decyzji... Moze Darkning wyrazi zgode? Ostrzegam, że tzw. talenty wylawiane sa na drodze ostrej selekcji... Z kilkudziesieciu osob ktore szkolily sie raze ze mna w ciagu kilku ostatnich miesiecy przezylo kilka - powiedziala szczerze a jej spojrzenie spochmurnialo i spowaznialo...
Kobieta mrugnęła parę razy. Meżczyzna westchnął.
- Hm, nie dla szaraczków ta wasza Darkantropia – stwierdził. Oboje dopili kawę.
- Cóż, dzięki za odpowiedź, elfko. Miło bylo cię poznać - stwierdził meżczyzna. Kobieta nei powiedziała nic, poszła ku drzwiom, otworzyła, wypusciął eżczynę i sama wyszła.
Arilyn tylko skinela smutno glowa. Byla po prostu szczera. Zdawala sobie sprawe, ze taka szczerosc wielu prawdziwie utalentowanych odstraszy... Ale moze to i lepiej? Westchnela... Im szybciej stanie sie teraz co stac sie musi tym lepiej dla niej, bo niebawem zezra ja nerwy... Prowadzona takimi myślami elfka poszła na długi spacer. Trwał on równo 14 godzin, aż do wieczora.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Velius i Erytryn tłukli się ze sobą cały poranek. Po południu zrobili przerwę na obiad i odpoczynek. Potem runda druga...
walka wręcz wzrasta o 2
Wreszcie dowlekli się do tawerny. na rynku był straszny tłok... ledwie się dopchali do drzwi. Tam wpadli na Arilyn.
Arilyn Faerith i Velius:
całą czwórka, wraz z Torosarem udała się na plac. Zarządzono ewakuację miasta. Ponoć nadciąga potężna armia... selekcjonowano ludzi, którzy maja być teleportowani. Inni dołączali się do powstającej powoli karawany. Panował straszny chaos i hałas.
Wkrótce na kwadratowym terenie ustawiono kobiety i dzieci. Weszły praktycznie wszystkie matki i wszyscy obywatele poniżej 20 roku życia. Byli upakowani tak ciasno, ze ci wewnatrz nie mogli się poruszyć. - Gdy dam znak wstrzymacie oddech i zamkniecie oczy. Dopiero jak usłyszycie "już" wolno wam je otworzyć i zacząć oddychać z powrotem. Dzieci zbyt małe by to zrozumieć będą rzygać, wiec ulokujcie je tak, by się nie zadławiły - rzucił Nachtrinroth. Po chwili zaczęli proces teleportacji... Zarim dał znak, wkrótce po tym cała grupa ludzi znikła z placu.
Zapadłą cisza. - Dobra, niezdolni do walki będą teleportowani jutro z rana. Zdolni do walki moga albo spieprzać karawaną, albo bronić miasta tak długo by reszta zdołała uciec portalem. Prawdopodobnie ci którzy przeżyją pierwszą falę też będą mogli nim uciec- rzucił Zargatar do tłumu. - O świcie dotrze tu armia demonów - dodał.
Erytryn przełknął ślinę. - Pięknie - skrzywił się.
Yang Lou:
Poszukiwania nie przyniosły jakichś specjalnych rezultatów, poza 2 sebrzykami, małym zielonym klejnotem, pierścieniem z perłą i jakimś dziwnym bursztynem. Było trochę broni ciężkiej i jakichś złoconych bibelotów, ale cudem przetrwały zawalenie się domu. Transpotu by już nie przetrwały.
Wyratowany elf zwał się Haw'Jin. Wydobrzał do wieczora i nawet pomagał później w poszukiwaniach.
- Chyba pora zanocować - stwierdziła Iseris, gdy Yang usłyszał coś na kształt miarowego dudnienia. Dźwięk był... odległy, mącony przez wiatr, ale był. Tego Yang był pewien. Jakby grzmot, który się nie kończy...
Velius i Erytryn tłukli się ze sobą cały poranek. Po południu zrobili przerwę na obiad i odpoczynek. Potem runda druga...
walka wręcz wzrasta o 2
Wreszcie dowlekli się do tawerny. na rynku był straszny tłok... ledwie się dopchali do drzwi. Tam wpadli na Arilyn.
Arilyn Faerith i Velius:
całą czwórka, wraz z Torosarem udała się na plac. Zarządzono ewakuację miasta. Ponoć nadciąga potężna armia... selekcjonowano ludzi, którzy maja być teleportowani. Inni dołączali się do powstającej powoli karawany. Panował straszny chaos i hałas.
Wkrótce na kwadratowym terenie ustawiono kobiety i dzieci. Weszły praktycznie wszystkie matki i wszyscy obywatele poniżej 20 roku życia. Byli upakowani tak ciasno, ze ci wewnatrz nie mogli się poruszyć. - Gdy dam znak wstrzymacie oddech i zamkniecie oczy. Dopiero jak usłyszycie "już" wolno wam je otworzyć i zacząć oddychać z powrotem. Dzieci zbyt małe by to zrozumieć będą rzygać, wiec ulokujcie je tak, by się nie zadławiły - rzucił Nachtrinroth. Po chwili zaczęli proces teleportacji... Zarim dał znak, wkrótce po tym cała grupa ludzi znikła z placu.
Zapadłą cisza. - Dobra, niezdolni do walki będą teleportowani jutro z rana. Zdolni do walki moga albo spieprzać karawaną, albo bronić miasta tak długo by reszta zdołała uciec portalem. Prawdopodobnie ci którzy przeżyją pierwszą falę też będą mogli nim uciec- rzucił Zargatar do tłumu. - O świcie dotrze tu armia demonów - dodał.
Erytryn przełknął ślinę. - Pięknie - skrzywił się.
Yang Lou:
Poszukiwania nie przyniosły jakichś specjalnych rezultatów, poza 2 sebrzykami, małym zielonym klejnotem, pierścieniem z perłą i jakimś dziwnym bursztynem. Było trochę broni ciężkiej i jakichś złoconych bibelotów, ale cudem przetrwały zawalenie się domu. Transpotu by już nie przetrwały.
Wyratowany elf zwał się Haw'Jin. Wydobrzał do wieczora i nawet pomagał później w poszukiwaniach.
- Chyba pora zanocować - stwierdziła Iseris, gdy Yang usłyszał coś na kształt miarowego dudnienia. Dźwięk był... odległy, mącony przez wiatr, ale był. Tego Yang był pewien. Jakby grzmot, który się nie kończy...
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
O dziwo elfka stała teraz niewzruszona. A więc zaczęło się... O dziwo dopiero teraz zaczęła odzyskiwać spokój... Teraz nie będzie już nerwowego oczekiwania na początek... Początek JUŻ trwał. Słuchała uważnie słów zarima. W milczeniu rozważała jak to dalej się potoczy. Zastanawiała się intensywnie jak sprawić, by na 100% Erytryn był bezpieczny w Darkkeep, gdy ona będzie się starała jakoś odciągnąć uwagę demonów od uciekinierów... Ona, która nigdy nie lubiła podstępów teraz myślała jakto zorganizować... Jeżeli Mistyk straci życie po raz drugi... Elfka nie wiedziała co się mogło stać w takim wypadku, ale bała się tego. Słowa Darkninga po przywróceniu do życia zabitego z jej ręki przyjaciela zasiały w niej obawę i niepewność. Do rana było dużo czasu... Może znajdzie sposób na to, by z Erytryna uczynić osobę niezdolną do walki i jednocześnie nie stanie mu się żadna krzywda... Elfka koniecznie musiała porozmawiać z Nachtrinrothem. Wszak to on z nią na ten temat rozmawiał.
Arilyn miała skupiony wyraz twarzy. Jeszcze nigdy nie wyglądała na tak poważna i skoncentrowaną. Obejrzała się po wszystkich ludziach, którzy teraz cisnęli się ku portalowi... Im więcej ich przeżyje tym lepiej... Och oby oni wszyscy przeżyli...
O dziwo elfka stała teraz niewzruszona. A więc zaczęło się... O dziwo dopiero teraz zaczęła odzyskiwać spokój... Teraz nie będzie już nerwowego oczekiwania na początek... Początek JUŻ trwał. Słuchała uważnie słów zarima. W milczeniu rozważała jak to dalej się potoczy. Zastanawiała się intensywnie jak sprawić, by na 100% Erytryn był bezpieczny w Darkkeep, gdy ona będzie się starała jakoś odciągnąć uwagę demonów od uciekinierów... Ona, która nigdy nie lubiła podstępów teraz myślała jakto zorganizować... Jeżeli Mistyk straci życie po raz drugi... Elfka nie wiedziała co się mogło stać w takim wypadku, ale bała się tego. Słowa Darkninga po przywróceniu do życia zabitego z jej ręki przyjaciela zasiały w niej obawę i niepewność. Do rana było dużo czasu... Może znajdzie sposób na to, by z Erytryna uczynić osobę niezdolną do walki i jednocześnie nie stanie mu się żadna krzywda... Elfka koniecznie musiała porozmawiać z Nachtrinrothem. Wszak to on z nią na ten temat rozmawiał.
Arilyn miała skupiony wyraz twarzy. Jeszcze nigdy nie wyglądała na tak poważna i skoncentrowaną. Obejrzała się po wszystkich ludziach, którzy teraz cisnęli się ku portalowi... Im więcej ich przeżyje tym lepiej... Och oby oni wszyscy przeżyli...

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
-No to ładnie, od razu rozróba... - powiedział pod nosem, a potem zwrócił się do Erytryna: -Domyślam się, że będziemy bronić miasta i liczyć później na teleport? Chyba, że masz inne plany, to wtedy powiedz, żebym nie został tu jak wy sobie pójdziecie...-
Zaczął się rozglądać po terenie miasta, myślał nad zostawieniem paru "niespodzianek" dla demonicznej armii. W końcu rzekł do mistyka: -Tak czy inaczej, trzeba będzie tu zostawić parę pułapek... Najlepiej zarówno magiczne, jak i te najnormalniejsze na świecie, czyli jakieś głazy czy kłody spadające na przeciwnika...- następnie zaczął się zastanawiać, z której strony armia demonów najprawdopodobniej zaatakuje, by porozstawiać tam jak najwięcej pułapek, nie podejmował jednak sam żadnych decyzji, czekał na "pozwolenie" od Erytryna.
-No to ładnie, od razu rozróba... - powiedział pod nosem, a potem zwrócił się do Erytryna: -Domyślam się, że będziemy bronić miasta i liczyć później na teleport? Chyba, że masz inne plany, to wtedy powiedz, żebym nie został tu jak wy sobie pójdziecie...-
Zaczął się rozglądać po terenie miasta, myślał nad zostawieniem paru "niespodzianek" dla demonicznej armii. W końcu rzekł do mistyka: -Tak czy inaczej, trzeba będzie tu zostawić parę pułapek... Najlepiej zarówno magiczne, jak i te najnormalniejsze na świecie, czyli jakieś głazy czy kłody spadające na przeciwnika...- następnie zaczął się zastanawiać, z której strony armia demonów najprawdopodobniej zaatakuje, by porozstawiać tam jak najwięcej pułapek, nie podejmował jednak sam żadnych decyzji, czekał na "pozwolenie" od Erytryna.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
Pokręcił głową.
- Nie za bardzo możemy teraz odpoczywać. Coś się tu zbliża. I nie jestem niestety pewien co, ale na pewno jest to coś cholernie wielkiego. Ale to naprawdę cholernie wielkiego - stwierdził, wsłuchując się w wiatr.
Brzmiało jak stado słoni. Albo czegoś innego, porównywalnie dużego. Demony były chyba bezpiecznym typem, biorąc pod uwagę to co działo się ostatnio. Wiedział, że w tej sytuacji nie mają czasu.
Starał się wyczuć, z którego kierunku nadciąga ten dźwięk. Miał ochotę zwiewać dokładnie w przeciwnym, ale z drugiej strony, chciał też zbliżać się w stronę swoich towarzyszy, z którymi rozstał się kawał czasu temu. Tyle tylko, że nie był pewien w jakim kierunku postanowili się udać, a więc i w którym powinien ruszyć by podążać za nimi...
Pokręcił głową.
- Nie za bardzo możemy teraz odpoczywać. Coś się tu zbliża. I nie jestem niestety pewien co, ale na pewno jest to coś cholernie wielkiego. Ale to naprawdę cholernie wielkiego - stwierdził, wsłuchując się w wiatr.
Brzmiało jak stado słoni. Albo czegoś innego, porównywalnie dużego. Demony były chyba bezpiecznym typem, biorąc pod uwagę to co działo się ostatnio. Wiedział, że w tej sytuacji nie mają czasu.
Starał się wyczuć, z którego kierunku nadciąga ten dźwięk. Miał ochotę zwiewać dokładnie w przeciwnym, ale z drugiej strony, chciał też zbliżać się w stronę swoich towarzyszy, z którymi rozstał się kawał czasu temu. Tyle tylko, że nie był pewien w jakim kierunku postanowili się udać, a więc i w którym powinien ruszyć by podążać za nimi...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Zwróciła się z poważną miną w stronę Veliusa, którego zapał bojowy graniczył wręcz z głupotą.
- Magu, to nie będzie spacerek jak to było do tej pory. Rusza tu cała armia. Jeszcze nie tak dawno temu widziałeś czego może dokonać niewielki oddziałek demonów. Choć dałeś nie jeden i nie dwa razy dowód na to, że nie jesteś słabeuszem, to jednak o walce nawet nie myśl z takim entuzjazmem. Nie tym razem. Tym razem kogo tylko się da trzeba przenieść przez portal - powiedziała. Głos jej był cichy i poważny. Velius mógł się założyć, że ona nie pozwoli mu tu zostać dłużej niż to będzie konieczne do przeniesienia wszystkich tych, którzy będą niezdolni do walki oraz tych śpośród walczących, których uda się przekonać w odpowiednim czasie do odwrotu.
Zwróciła się z poważną miną w stronę Veliusa, którego zapał bojowy graniczył wręcz z głupotą.
- Magu, to nie będzie spacerek jak to było do tej pory. Rusza tu cała armia. Jeszcze nie tak dawno temu widziałeś czego może dokonać niewielki oddziałek demonów. Choć dałeś nie jeden i nie dwa razy dowód na to, że nie jesteś słabeuszem, to jednak o walce nawet nie myśl z takim entuzjazmem. Nie tym razem. Tym razem kogo tylko się da trzeba przenieść przez portal - powiedziała. Głos jej był cichy i poważny. Velius mógł się założyć, że ona nie pozwoli mu tu zostać dłużej niż to będzie konieczne do przeniesienia wszystkich tych, którzy będą niezdolni do walki oraz tych śpośród walczących, których uda się przekonać w odpowiednim czasie do odwrotu.

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział spokojnie - Dlatego myślę, jak by ich jak najbardziej spowolnić, by jak najwięcej ludzi uciekło... Dobrym rozwiązaniem mogły by być pułapki.
Zdaję sobie z tego sprawę - odpowiedział spokojnie - Dlatego myślę, jak by ich jak najbardziej spowolnić, by jak najwięcej ludzi uciekło... Dobrym rozwiązaniem mogły by być pułapki.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou:
Szermierz poczuł falę ciepła biegnącą po całym ciele. "DEMONY" krzyknął Shreth niemal powalając Yanga na kolana. "Uciekaj, do diabła! Biegiem i to ile wlezie! Natychmiast!" jęczał w jego myślach. Iseris spojrzała na niego i podeszła, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Wszystko w porządku? Może się położysz? - zapytała.
Arilyn Faerith i Velius:
Torosar położył dłoń na ramieniu maga. - Widać, ze nie widziałeś w życiu ataku demonów na miasto i to, co z tego miasta zostaje. Oni nie będą przejmować, tak jak robili to wcześniej. Zaczyna się wojna demonów. Wszystko, co stanie miedzy ścierającymi się siłami obróci się w proch! - powiedział.
Zapadła cisza, którą przerwał mistyk. Odchrząknął.
- Cóż... nie dramatyzuj - odchrząknął znowu. - Powinniśmy się utrzymać parę dni. Tu będzie miało miejsce oblężenie - tak sadze. Przy odrobinie szczęścia uznają nas za zbyt trudny, mało wartościowy kąsek i zostawią w spokoju - stwierdził.
- Optymista - mruknął Torosar i odszedł na bok.
Szermierz poczuł falę ciepła biegnącą po całym ciele. "DEMONY" krzyknął Shreth niemal powalając Yanga na kolana. "Uciekaj, do diabła! Biegiem i to ile wlezie! Natychmiast!" jęczał w jego myślach. Iseris spojrzała na niego i podeszła, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Wszystko w porządku? Może się położysz? - zapytała.
Arilyn Faerith i Velius:
Torosar położył dłoń na ramieniu maga. - Widać, ze nie widziałeś w życiu ataku demonów na miasto i to, co z tego miasta zostaje. Oni nie będą przejmować, tak jak robili to wcześniej. Zaczyna się wojna demonów. Wszystko, co stanie miedzy ścierającymi się siłami obróci się w proch! - powiedział.
Zapadła cisza, którą przerwał mistyk. Odchrząknął.
- Cóż... nie dramatyzuj - odchrząknął znowu. - Powinniśmy się utrzymać parę dni. Tu będzie miało miejsce oblężenie - tak sadze. Przy odrobinie szczęścia uznają nas za zbyt trudny, mało wartościowy kąsek i zostawią w spokoju - stwierdził.
- Optymista - mruknął Torosar i odszedł na bok.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
To ja już nie wiem, róbcie co chcecie, tylko dajcie mi o tym znać -powiedział zrezygnowany patrząc na resztę towarzyszy.
To ja już nie wiem, róbcie co chcecie, tylko dajcie mi o tym znać -powiedział zrezygnowany patrząc na resztę towarzyszy.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Dziewczyna się nie odzywała. Według niej optymizm Mistyka graniczył niebezpiecznie z brawurą... Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miasto długo się nie utrzyma. Najlepiej byłoby je pozostawić demonom na pastwę losu, ale do tego wszyscy jego mieszkańcy musieli się z niego ewakuować. Elfka miała zamiar tego dopilnować. Oznaczało to między innymi, że koniecznie musi zmusić Erytryna do opuszczenia go... Bez słowa oddaliła się od towarzystwa. Ruszyła w stronę Nachtrinrotha. Zależało jej na rozmowie z zarimem. Podejrzewała, że ten byc może wie mniej więcej jakie mysli ją teraz dręczą. Nie chciała by coś stało się z mieszkańcami miasta, ale jeszcze bardziej nie chciała by coś stało się Mistykowi... Znowu... Nie była pewna, czy jeśli znów straci życie będzie w stanie je odzyskać... Słowa Darkninga, gdy przywrocił Erytryna do życia bardzo ją zaniepokoiły. Za wszelką cenę musiała dopilnować, by Erytryn znalazł się w Darkkeep nim tu zacznie się piekło... Choćby miała uciec się do najgorszego podstepu...
Arilyn nigdy wcześniej w swoim życiu nie miała tak nieprzyjemnego i zdeterminowanego spojrzenia.
Dziewczyna się nie odzywała. Według niej optymizm Mistyka graniczył niebezpiecznie z brawurą... Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miasto długo się nie utrzyma. Najlepiej byłoby je pozostawić demonom na pastwę losu, ale do tego wszyscy jego mieszkańcy musieli się z niego ewakuować. Elfka miała zamiar tego dopilnować. Oznaczało to między innymi, że koniecznie musi zmusić Erytryna do opuszczenia go... Bez słowa oddaliła się od towarzystwa. Ruszyła w stronę Nachtrinrotha. Zależało jej na rozmowie z zarimem. Podejrzewała, że ten byc może wie mniej więcej jakie mysli ją teraz dręczą. Nie chciała by coś stało się z mieszkańcami miasta, ale jeszcze bardziej nie chciała by coś stało się Mistykowi... Znowu... Nie była pewna, czy jeśli znów straci życie będzie w stanie je odzyskać... Słowa Darkninga, gdy przywrocił Erytryna do życia bardzo ją zaniepokoiły. Za wszelką cenę musiała dopilnować, by Erytryn znalazł się w Darkkeep nim tu zacznie się piekło... Choćby miała uciec się do najgorszego podstepu...
Arilyn nigdy wcześniej w swoim życiu nie miała tak nieprzyjemnego i zdeterminowanego spojrzenia.

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
- W porządku to pojęcie względne. Ze mną owszem. Ale za to w kierunku miasta właśnie zmierza armia demonów - stwierdził, patrząc jej w oczy. Nie była w stanie biec tak szybko jak on. A chyba nie dałby rady nieść i jej, i tego elfa.
- Umiesz szybko biegać? - spytał Haw'Jina.
Gdyby okazało się, że nie da rady biec zbyt szybko, będzie próbował wziąć na ręce, albo na plecy, oboje, i wiać biegiem. Jakby nie dał rady, będzie niósł rannego i trzymał takie tempo jak Iseris, mając nadzieję że to wystarczy...
- W porządku to pojęcie względne. Ze mną owszem. Ale za to w kierunku miasta właśnie zmierza armia demonów - stwierdził, patrząc jej w oczy. Nie była w stanie biec tak szybko jak on. A chyba nie dałby rady nieść i jej, i tego elfa.
- Umiesz szybko biegać? - spytał Haw'Jina.
Gdyby okazało się, że nie da rady biec zbyt szybko, będzie próbował wziąć na ręce, albo na plecy, oboje, i wiać biegiem. Jakby nie dał rady, będzie niósł rannego i trzymał takie tempo jak Iseris, mając nadzieję że to wystarczy...
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
- Ognista elfka powraca - powiedział Nachtrinroth z jednego z zaułków. W sumie nie było go widać. Arilyn poznała go po głosie... niezbyt przyjemnym, ale znosnym, w przeciwieństwie do tego, którego używal, by mówić jezykiem zarimów.
- Powraca? A kiedys odeszla? - spytala ironicznie. - Chyba domyslasz sie na jaki temat chce rozmawiac... - rzucila zblizajac sie do Nacha
Zarim skinął głową. Nie odpowiedział.
- Ale nie uprzedzajmy faktów... - skinął głową.
- Nie pozwolę, by Erytryn tu został i walczył. Darkning mowil, ze to cialo, ktore ma teraz nie wytrzyma wiele... Jestem odpowiedzialna za to co sie z nim stalo... - powiedziala nie patrzac nawet w strone zarima. Burknela to wrecz w przestrzen.
- Wiesz, ze on cie tu nie zostawi... - powiedział zarim po chwili milczenia.
Elfka przez chwile milczala
- Chocbym miala go oszukac i wyslac nieprzytomnego do Darkkeep to to zrobie. Niezdolni do walki sa wysylani w pierwszej kolejnosci - rzucila sucho.
- Wiec daj mu coś na sen i wpakujemy go do portalu jak... Jeśli odeprzemy pierwszą falę - odparł zarim równie sucho.
- A przed pierwsza fala? - spytala spogladajac w strone zarima.
- Portal wymaga nałądowania. Nie jesteśmy w Darkkeep. Witaj w warunkach polowych - zabrzmiała odpowiedź.
- Gdybyś powiedzial mi wczesniej, ze dzis bedzie wysylana pierwsza partia juz dzis bylby w Darkkeep - jeknela zaciskajac przy tym piesci. - Jutro z samego rana wysylana jest druga partia... Do tego czasu spodziewasz sie ataku? - spytala ciszej
- Owszem... - zarim skinął głową. - Do pierwszej partii musiałabyś zamienic go w kobietę lub dziecko - dodał.
Syknela rozezlona pod nosem...
- Masz jakis wystarczajaco mocny srodek nasenny, by porzadnie zadzialal? - spytala. Zastanawiala sie przy okazji, gdzie takie cos zdobedzie jesli zarim tym nie dysponuje.
Z ciemnosci wysunęła sę dłon z małym woreczkiem.
- Jestem arijdakinem, a nie jakims trzeciorzędnym ninją - zaśmiał sie Nachtrinroth.
- Arij-da-co? - zdziwila sie dziewczyna pierwszy raz w zyciu slyszac te nazwe. Wziela w dlon woreczek - Co tutaj jest? - spytala
- Aridjakin to moja profesja. Wielozadaniowy zabójca i... skradacz- tak to mozna nazwać. Mam też sporo do czynienia z cieniami i mocą mroku, ale to drugie to przywilej zarima akurat... A tam jest cos, co wyłączy z rozgrywki każdego człowieka na 24 godziny. Demona na 48... krasnoluda na 18 i tak dalej
- Jak podac? - spytala cicho.
- Dmuchnij mu tym w twarz najlepiej... Jak rozpylisz w jego otoczeniu to efekt bedzie słabszy. To wchłania sie przez skóre wiec mozesz rownie dobrze wymyslec cos sama... - do elfki poleciał jeszcze jeden pakunek.
- A to dla ciebie. Połknij sobie, żebys sama sie nie pospała - w zawiniątku była małą czerwona pigułka.
Skinela glowa i podziekowala cicho. Przytroczyła woreczek i schowala pigulke. Była wiec przygotowana. Teraz nalezało przygotowac sie do nocnego boju... Była mocno poddenerwowana... Ale wiedziała co musi zrobić. Nie może dopuścić, by Mistykowi się coś stało. Przez cały czas pozostały do przewidywanego ataku rozmyslała nad tym w jaki sposob tak uspic Erytryna, by niczego nie spostrzegł.
- Ognista elfka powraca - powiedział Nachtrinroth z jednego z zaułków. W sumie nie było go widać. Arilyn poznała go po głosie... niezbyt przyjemnym, ale znosnym, w przeciwieństwie do tego, którego używal, by mówić jezykiem zarimów.
- Powraca? A kiedys odeszla? - spytala ironicznie. - Chyba domyslasz sie na jaki temat chce rozmawiac... - rzucila zblizajac sie do Nacha
Zarim skinął głową. Nie odpowiedział.
- Ale nie uprzedzajmy faktów... - skinął głową.
- Nie pozwolę, by Erytryn tu został i walczył. Darkning mowil, ze to cialo, ktore ma teraz nie wytrzyma wiele... Jestem odpowiedzialna za to co sie z nim stalo... - powiedziala nie patrzac nawet w strone zarima. Burknela to wrecz w przestrzen.
- Wiesz, ze on cie tu nie zostawi... - powiedział zarim po chwili milczenia.
Elfka przez chwile milczala
- Chocbym miala go oszukac i wyslac nieprzytomnego do Darkkeep to to zrobie. Niezdolni do walki sa wysylani w pierwszej kolejnosci - rzucila sucho.
- Wiec daj mu coś na sen i wpakujemy go do portalu jak... Jeśli odeprzemy pierwszą falę - odparł zarim równie sucho.
- A przed pierwsza fala? - spytala spogladajac w strone zarima.
- Portal wymaga nałądowania. Nie jesteśmy w Darkkeep. Witaj w warunkach polowych - zabrzmiała odpowiedź.
- Gdybyś powiedzial mi wczesniej, ze dzis bedzie wysylana pierwsza partia juz dzis bylby w Darkkeep - jeknela zaciskajac przy tym piesci. - Jutro z samego rana wysylana jest druga partia... Do tego czasu spodziewasz sie ataku? - spytala ciszej
- Owszem... - zarim skinął głową. - Do pierwszej partii musiałabyś zamienic go w kobietę lub dziecko - dodał.
Syknela rozezlona pod nosem...
- Masz jakis wystarczajaco mocny srodek nasenny, by porzadnie zadzialal? - spytala. Zastanawiala sie przy okazji, gdzie takie cos zdobedzie jesli zarim tym nie dysponuje.
Z ciemnosci wysunęła sę dłon z małym woreczkiem.
- Jestem arijdakinem, a nie jakims trzeciorzędnym ninją - zaśmiał sie Nachtrinroth.
- Arij-da-co? - zdziwila sie dziewczyna pierwszy raz w zyciu slyszac te nazwe. Wziela w dlon woreczek - Co tutaj jest? - spytala
- Aridjakin to moja profesja. Wielozadaniowy zabójca i... skradacz- tak to mozna nazwać. Mam też sporo do czynienia z cieniami i mocą mroku, ale to drugie to przywilej zarima akurat... A tam jest cos, co wyłączy z rozgrywki każdego człowieka na 24 godziny. Demona na 48... krasnoluda na 18 i tak dalej
- Jak podac? - spytala cicho.
- Dmuchnij mu tym w twarz najlepiej... Jak rozpylisz w jego otoczeniu to efekt bedzie słabszy. To wchłania sie przez skóre wiec mozesz rownie dobrze wymyslec cos sama... - do elfki poleciał jeszcze jeden pakunek.
- A to dla ciebie. Połknij sobie, żebys sama sie nie pospała - w zawiniątku była małą czerwona pigułka.
Skinela glowa i podziekowala cicho. Przytroczyła woreczek i schowala pigulke. Była wiec przygotowana. Teraz nalezało przygotowac sie do nocnego boju... Była mocno poddenerwowana... Ale wiedziała co musi zrobić. Nie może dopuścić, by Mistykowi się coś stało. Przez cały czas pozostały do przewidywanego ataku rozmyslała nad tym w jaki sposob tak uspic Erytryna, by niczego nie spostrzegł.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Miałem lekki zapieprz, ale już wracam na TRPG...
Arilyn i Velius:
Erytryn wałęsał się po mieście z magiem Thirel, sprawdzając stan obrony i sprzetu oraz morale. Zarimowie patrolowali przedpole miasta. Velius dowiedział się,_że demony teraz są na wojennej scieżce i pozostawiaja po sobie tylko spaloną ziemię. Nie biorą zakładników na ofiary, nie pozostawiaja żadnego życia, unicestwiają rośliny i zamieniaja pola w pustynie... póki ktoś nie da im w łeb. Arilyn znalazła całą resztę ekipy w tawernie. Ci, którzy mogli - pili piwo.
Yang Lou:
Szermierz pomógł biec elfowi. Czarodziejka radziła sobie zadziwiająco dobrze. Byli jakos w połowie drogi, gdy usłyszeli turkot. Koło nich przejechał rydwan wielkosci trzypiętrowej kamienicy. jechali nim dziwni ludzie o blekitnej skorze pociętej wieloma granatowymi żyłami. Każdy ściskał w dłoni miecz lub łuk wygladajacy jakby był zrobiony z lodu. Do rydwanu zaprzężone były kościane smoki. Trzypiętrowa machina zatrzymałą sie i z tyłu otworzył sie właz. - Szybko! - pogonił ich jeden z mężczyzn siedzących w środku. Nie majac wielkiego wyboru wsiedli. Rydwan był dziwną konstrukcją połączonych elementów zniszczonych domów. - Skleciliśmy ten pojazd z ruin kilku domów - powiedział jeden z mężczyzn, widząc jak szermierz rozgląda się po "obiekcie". - Jesteśmy Łowcami Dusz. Jednostka przeciwko demonom. Zmierzamy do Bosporu - miasta daleko na zachód... po drodze ejst jakieś warowne miasto, możemy was zostawic tam, lub zabrać dalej - zaproponował. - Ten kontynent padnie, trzeba przygotować siedo obrony następnego - westchnął. - Vesar! Nie gadaj z uchodźcami, lec an stanowisko! - krzyknął dowódca wyprawy. - jesteś jedynym ze zmysłem Shae'Ith wiec używaj go! -
Łowca dusz szybko pobiegł na drugie pietro skad dochodził krzyk. W pomieszczeniu została trójka uchodźców i kilku lowców i łowczyń dusz - siedzieli lub stali przy oknach z kuszami i łukami gotowymi do strzału.
Arilyn i Velius:
Erytryn wałęsał się po mieście z magiem Thirel, sprawdzając stan obrony i sprzetu oraz morale. Zarimowie patrolowali przedpole miasta. Velius dowiedział się,_że demony teraz są na wojennej scieżce i pozostawiaja po sobie tylko spaloną ziemię. Nie biorą zakładników na ofiary, nie pozostawiaja żadnego życia, unicestwiają rośliny i zamieniaja pola w pustynie... póki ktoś nie da im w łeb. Arilyn znalazła całą resztę ekipy w tawernie. Ci, którzy mogli - pili piwo.
Yang Lou:
Szermierz pomógł biec elfowi. Czarodziejka radziła sobie zadziwiająco dobrze. Byli jakos w połowie drogi, gdy usłyszeli turkot. Koło nich przejechał rydwan wielkosci trzypiętrowej kamienicy. jechali nim dziwni ludzie o blekitnej skorze pociętej wieloma granatowymi żyłami. Każdy ściskał w dłoni miecz lub łuk wygladajacy jakby był zrobiony z lodu. Do rydwanu zaprzężone były kościane smoki. Trzypiętrowa machina zatrzymałą sie i z tyłu otworzył sie właz. - Szybko! - pogonił ich jeden z mężczyzn siedzących w środku. Nie majac wielkiego wyboru wsiedli. Rydwan był dziwną konstrukcją połączonych elementów zniszczonych domów. - Skleciliśmy ten pojazd z ruin kilku domów - powiedział jeden z mężczyzn, widząc jak szermierz rozgląda się po "obiekcie". - Jesteśmy Łowcami Dusz. Jednostka przeciwko demonom. Zmierzamy do Bosporu - miasta daleko na zachód... po drodze ejst jakieś warowne miasto, możemy was zostawic tam, lub zabrać dalej - zaproponował. - Ten kontynent padnie, trzeba przygotować siedo obrony następnego - westchnął. - Vesar! Nie gadaj z uchodźcami, lec an stanowisko! - krzyknął dowódca wyprawy. - jesteś jedynym ze zmysłem Shae'Ith wiec używaj go! -
Łowca dusz szybko pobiegł na drugie pietro skad dochodził krzyk. W pomieszczeniu została trójka uchodźców i kilku lowców i łowczyń dusz - siedzieli lub stali przy oknach z kuszami i łukami gotowymi do strzału.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!

-
- Kok
- Posty: 1245
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:22
- Lokalizacja: Legionowo
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius:
Domyślam się, że nie zostało nam zbyt wiele czasu do przyjścia pierwszej fali demonów, mamy w ogóle jakieś plany obrony czy bronimy się jak tylko się da? - zapytał się Erytryna nie będąc pewien co powinien robić podczas obrony miasta do czasu, gdy będzie można ponownie użyć portalu. Zastanawiał się też, czy demony po ich odejściu same nie zrobią z niego pożytku, ale zakładał, że jeśli jest to możliwe to na pewno ktoś ma już jakiś pomysł jak go zniszczyć uciekając... Stwierdził więc, że lepiej skoncentruje się na tym, aby przetrwać nadchodzącą noc.
Domyślam się, że nie zostało nam zbyt wiele czasu do przyjścia pierwszej fali demonów, mamy w ogóle jakieś plany obrony czy bronimy się jak tylko się da? - zapytał się Erytryna nie będąc pewien co powinien robić podczas obrony miasta do czasu, gdy będzie można ponownie użyć portalu. Zastanawiał się też, czy demony po ich odejściu same nie zrobią z niego pożytku, ale zakładał, że jeśli jest to możliwe to na pewno ktoś ma już jakiś pomysł jak go zniszczyć uciekając... Stwierdził więc, że lepiej skoncentruje się na tym, aby przetrwać nadchodzącą noc.
I tak nikt tego nie czyta...

-
- Tawerniana Wilczyca
- Posty: 2370
- Rejestracja: czwartek, 22 czerwca 2006, 16:47
- Lokalizacja: ze 113-tej warstwy Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Arilyn Faerith
Dziewczyna była cały czas w pełnej gotowości. Przeważnie stała koło okna tawerny patrząc w przestrzeń. Milczała. Ciężka przeprawa ich teraz czeka. O ile tylko uda im się to przeżyć, to później powinno wszystko pójść w miarę gładko... W miarę... Miała nadzieję. Starała się nie okazywać narastającego zdenerwowania. Zadziwiająco dobrze jej szło. Jej spojrzenie było na pozór nieobecne. W rzeczywistości czujnie nasłuchiwała. Nadejdą już niebawem... Już tej nocy...
Słyszała słowa, które wypowiadał Velius do Erytryna. Przy tak znikomych zasobach bojowych nie było sensu obmyślać skomplikowanego planu, bo był on niemozliwy do zrealizowania. To miasto nie było przystosowane do obrony przed demonami... Przed armiami demonów.
Adrenalina utrzymywała elfkę w stanie podwyższonej czujności. Dla niej bitwa toczyła się już teraz...
Dziewczyna była cały czas w pełnej gotowości. Przeważnie stała koło okna tawerny patrząc w przestrzeń. Milczała. Ciężka przeprawa ich teraz czeka. O ile tylko uda im się to przeżyć, to później powinno wszystko pójść w miarę gładko... W miarę... Miała nadzieję. Starała się nie okazywać narastającego zdenerwowania. Zadziwiająco dobrze jej szło. Jej spojrzenie było na pozór nieobecne. W rzeczywistości czujnie nasłuchiwała. Nadejdą już niebawem... Już tej nocy...
Słyszała słowa, które wypowiadał Velius do Erytryna. Przy tak znikomych zasobach bojowych nie było sensu obmyślać skomplikowanego planu, bo był on niemozliwy do zrealizowania. To miasto nie było przystosowane do obrony przed demonami... Przed armiami demonów.
Adrenalina utrzymywała elfkę w stanie podwyższonej czujności. Dla niej bitwa toczyła się już teraz...

-
- Bosman
- Posty: 2482
- Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
- Numer GG: 1223257
- Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Yang Lou i Shreth
- Jestem prawie pewien że moi towarzysze znajdują się w tym mieście po drodze. Nie mieli jak wycofać się dalej, więc jeśli w ogóle ktokolwiek tam został, to oni między nimi na pewno. Tak więc ja będę wysiadał tam; ale nie zmuszam żadnego z was do podzielania mojej decyzji - zwrócił się do Iseris i świeżo uratowanego elfa.
*Nikogo poza mną* stwierdził Shreth.
*Ciebie nie mogę tu zostawić choćbym chciał, więc już nie marudź za bardzo*.
- Jestem prawie pewien że moi towarzysze znajdują się w tym mieście po drodze. Nie mieli jak wycofać się dalej, więc jeśli w ogóle ktokolwiek tam został, to oni między nimi na pewno. Tak więc ja będę wysiadał tam; ale nie zmuszam żadnego z was do podzielania mojej decyzji - zwrócił się do Iseris i świeżo uratowanego elfa.
*Nikogo poza mną* stwierdził Shreth.
*Ciebie nie mogę tu zostawić choćbym chciał, więc już nie marudź za bardzo*.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.

-
- Bosman
- Posty: 2312
- Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
- Numer GG: 2248735
- Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
- Kontakt:
Re: [Świat Pasem] Koniec Dobrobytu
Velius i Ariln:
-Hm... wiesz co tu sie_bedie działo? wyobraź sobie łódke na morzu... a teraz zamiast łódki daj miasto, a zamiast morza - demony... - westchnął Torosar. - Nie przesadzaj - ofuknął go mistyk. - Przyjmiemy pierwszy cios "na napierśnik" - stwierdził. - zarimowie przywitają demony... nim uderzą ponownie nakażemy wymarsz obrońców. Stoczymy walkę kawałek na przedpolu. Demony bedą musiały wbiegać pod górę, by nas siegnać, więc nie nabiorą impetu. Przy odrobinie i szczęścia skończmy pierwszą próbe sił bez strat. mamy kapłanów Thirel... - Mistyk spojrzał w dal. - I widzę nadjeżdżajace posiłki -wskazął palcem kierunek, z którego zblizała się spora chmura dymu, przez którą co jakiś czas widać było błękitne błyski. - Jadą Łowcy Dusz - Erytryn uśmiechnął się szeroko. - Idę przed brame ich powitać - stwierdził.
Yang Lou:
Elf spojrzał na niego. - Skołujesz mi włócznie i tarczę, to stanę u twojego boku... jestem ci winien życie, szermierzu - stwierdził. - Nie tu jeden - Iseris szturchnęła delikatnie Yanga w bok, uśmiechając się. - Nie mam zamiaru uciekać. Prędzej, czy później bedę musiała walczyc z tym cholerstwem, więc... czemu nie teraz? - zaśmiała się. *Oj poleje sie krew.. czuję ich... a są daleko... niezła armia* mruknął Shreth.
-Hm... wiesz co tu sie_bedie działo? wyobraź sobie łódke na morzu... a teraz zamiast łódki daj miasto, a zamiast morza - demony... - westchnął Torosar. - Nie przesadzaj - ofuknął go mistyk. - Przyjmiemy pierwszy cios "na napierśnik" - stwierdził. - zarimowie przywitają demony... nim uderzą ponownie nakażemy wymarsz obrońców. Stoczymy walkę kawałek na przedpolu. Demony bedą musiały wbiegać pod górę, by nas siegnać, więc nie nabiorą impetu. Przy odrobinie i szczęścia skończmy pierwszą próbe sił bez strat. mamy kapłanów Thirel... - Mistyk spojrzał w dal. - I widzę nadjeżdżajace posiłki -wskazął palcem kierunek, z którego zblizała się spora chmura dymu, przez którą co jakiś czas widać było błękitne błyski. - Jadą Łowcy Dusz - Erytryn uśmiechnął się szeroko. - Idę przed brame ich powitać - stwierdził.
Yang Lou:
Elf spojrzał na niego. - Skołujesz mi włócznie i tarczę, to stanę u twojego boku... jestem ci winien życie, szermierzu - stwierdził. - Nie tu jeden - Iseris szturchnęła delikatnie Yanga w bok, uśmiechając się. - Nie mam zamiaru uciekać. Prędzej, czy później bedę musiała walczyc z tym cholerstwem, więc... czemu nie teraz? - zaśmiała się. *Oj poleje sie krew.. czuję ich... a są daleko... niezła armia* mruknął Shreth.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mr.Z pisze posta

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
